Wydawnictwo: KSIĄŻNICA
Jest
koniec XV wieku. Hieronim Savonarola vel Girolamo Savonarola (1452-1498) –
florencki reformator religijno-polityczny – wygłasza we Florencji kazania, w
których jawnie potępia luksus i sztukę pogańską. We Florencji panuje ród
Medyceuszy, a na jego czele stoi niekompetentny Piero di Lorenzo de’ Medici
(1472-1503), który w 1494 roku zostaje wygnany z Włoch przez francuskiego króla
– Karola VIII Walezjusza (1470-1498). Epoka renesansu wychodzi już z okresu
wczesnej chwały. Wtedy też dzieła takich sław, jak: architekta Filippo Brunelleschiego
(1377-1466), a także rzeźbiarza Donato di Niccolò di Betto Bardiego, znanego
jako Donatello (1366-1466) i malarza Tommaso di Ser Giovanni di Simone, zwanego po prostu Masaccio
(1401-1428), przyczyniają się do rewolucji zarówno w kwestii koncepcji, jak i
funkcji sztuki. Tak więc wielkimi krokami zbliża się wiek XVI, kiedy to pojawi
się kolejne pokolenie nonkonformistów poszukujących oryginalności. Wśród nich
znajdą się: Leonardo da Vinci (1452-1519), Michał Anioł (1475-1564) oraz Rafael
Santi (1483-1520).
Mijają
wieki i oto pewien florencki hydraulik w piwnicy jakiegoś domu odnajduje
przepiękną statuetkę wykonaną z brązu. Rzeźba swoim wyglądem wyraźnie szydzi z
prezentowanych przez Savonarolę poglądów. Robotnik natychmiast oddaje statuetkę
do laboratorium, aby tam stwierdzono jej pochodzenie, ustalono autora, a co najważniejsze,
potwierdzono jej autentyczność. Takim oto sposobem brąz z Fiesole (prowincja
Florencji) trafia do laboratorium Elizabeth Standford-Jones. Kobieta od wielu
lat mieszka we Włoszech i choć formalnie nie żyje z mężem, to jednak od czasu
do czasu utrzymuje z nim kontakt ze względu na wspólne interesy. Jej włoska
firma stoi na bardzo wysokim poziomie. Z jej usług korzysta nawet rząd. Nie
dziwi więc fakt, że brąz z Fiesole to sprawa priorytetowa i należy jak
najszybciej zwołać najlepszych specjalistów, którzy pracują dla Standjo. Jednym
z takich właśnie pracowników jest Miranda Jones, prywatnie córka Elizabeth.
Miranda jest wybitnym specjalistą w dziedzinie historii sztuki i tylko dlatego
matka ją zatrudnia. Elizabeth nie przyjmuje żadnej odmowy. Pomimo że doktor
Jones mieszka w Stanach Zjednoczonych i nie jest jej łatwo stawić się
natychmiast na rozkaz matki we Florencji, robi to najszybciej jak potrafi.
Niemniej czyni to z nieznacznym opóźnieniem, ponieważ tuż przed wylotem zostaje
napadnięta przed swoim domem przez nieznanego zamaskowanego mężczyznę. Chyba
nie trzeba wspominać, ile strachu ta napaść jej napędza, zważywszy że Miranda
panicznie boi się noży, a napastnik niestety takim narzędziem dysponuje. Kiedy
doktor Jones jest już na miejscu, natychmiast zabiera się do pracy. Statuetkę
chrzci mianem: Czarna Dama.
Fiesole (prowincja Florencji) fot. Alessandro Vecchi (Creative Commons) źródło |
Bardzo
szybko okazuje się, że brąz z Fiesole jest autentyczny i najprawdopodobniej
wykonany przez samego Michała Anioła. Miranda jest niesamowicie dumna ze swego
odkrycia, jednak niemal od razu przekonuje się, że jest ktoś, kto bardzo chce
jej zaszkodzić. Informacje o prowadzonych przez nią badaniach powinny być
ściśle tajne, aż tu nagle zostają przekazane do mediów. We Włoszech robi się
spore zamieszanie, a bezwzględna Elizabeth Standford-Jones za wszystko obwinia
Bogu ducha winą Mirandę. Kroki jakie podejmuje w tej sprawie są błyskawiczne.
Córka zostaje natychmiast odesłana do Ameryki. Elizabeth nie przyjmuje z jej
strony żadnych tłumaczeń i żąda, aby ta bezzwłocznie wzięła urlop. Jakby tego
było mało, badania prowadzone w innym laboratorium potwierdzają jednoznacznie
pomyłkę Mirandy. Szokująca informacja również przedostaje się do mediów, co
sprawia, że reputacja naukowa kobiety lega w gruzach.
Miranda
jest załamana. Któż by nie był, będąc przekonanym o własnej niewinności?
Przecież kobieta ma pewność, że statuetka jest prawdziwa i pochodzi z epoki
renesansu! W takim razie, kto chce zaszkodzić młodej pani doktor? I cóż takiego
kryje się za ową Czarną Damą, że tyle wokół niej szumu? W związku z tym Mirandzie
nie pozostaje nic innego, jak tylko wrócić do Maine i tam lizać rany. Tymczasem
w instytucie, który prowadzi wspólnie z bratem, zjawia się zupełnie
nieoczekiwanie niejaki Ryan Boldari. To nieziemsko przystojny pół-Włoch,
pół-Irlandczyk, który jest właścicielem słynnych w całej Ameryce Galerii
Boldariego. Mężczyzna oprócz tego, że robi na Mirandzie piorunujące
wrażenie, chce też nawiązać współpracę, proponując wymianę niektórych dzieł
sztuki. Niemalże w tym samym czasie z instytutu ginie statuetka z brązu
przedstawiająca Dawida, natomiast Miranda zaczyna dostawać listy z
pogróżkami, a wręcz groźbami utraty życia. Czy te dwie sprawy coś ze sobą
łączy? Czy za Czarną Damą i Dawidem stoi ta sama osoba? Tego
właśnie Miranda będzie próbować się dowiedzieć. Cóż takiego odkryje? Czy prawda
nie doprowadzi jej przypadkiem do tego, co najgorsze?
Nora
Roberts nie byłaby sobą, gdyby znów nie postawiła na miłość, która oczywiście
zanim znajdzie spełnienie, musi przejść przez wiele krętych dróg i
niebezpieczeństw. Główni bohaterowie muszą walczyć z własnymi uczuciami, muszą
też wiele przemyśleć, zanim podejmą właściwą decyzję. Ale nade wszystko przed
rozpoczęciem nowego etapu w swoim życiu powinni najpierw uporać się z
przeszłością, która wciąż kładzie się cieniem na ich obecnym postępowaniu. Aby
móc zbudować coś wartościowego i trwałego, nie da się stale żyć tym, na co już
nie mają wpływu.
W
tej książce oprócz romansu, jest również dość zawiły wątek kryminalny.
Praktycznie do samego końca nie wiadomo, kto tak bardzo nienawidzi Mirandy
Jones, że pragnie się jej pozbyć, po drodze uśmiercając też innych.
Najważniejsze jednak, że kobieta nie jest w tym wszystkim sama. Lecz z drugiej
strony, jej „pomocnik” jest człowiekiem dość specyficznym, aby można mu było bezgranicznie zaufać.
Wydanie z 2011 roku |
Oprócz
powyższego w książce można odnaleźć także fantastyczne opisy Florencji. Oto
jeden z nich:
[...] Wschód słońca nad dachami i kopułami Florencji był niezwykle piękny. Zjawisko nie dające się z niczym porównać. Takie samo łagodne światło padało na miasto, kiedy wielcy ludzie projektowali i wznosili okazałe kopuły oraz wspaniałe wieże, a potem wykładali je marmurem pochodzącym z pobliskich wzgórz lub dekorowali wizerunkami świętych i bogów.
Gwiazdy migotały na niebie, które powoli traciło aksamitną czerń i stawało się perłowoszare. Sylwetki wysokich, smukłych pinii porozrzucanych na toskańskich wzgórzach rozmazały się, kiedy światło rozproszyło mrok, a potem zza horyzontu wyłoniło się słońce.
Kiedy wspinało się na nieboskłon, zasnuwając powietrze złocistym blaskiem, miasto było wyjątkowo ciche. Zagrzechotało i zabrzęczało żelazne okratowanie stoiska z gazetami, a jego właściciel ziewnął szeroko, przygotowując się do otwarcia interesu. Zaledwie kilka świateł połyskiwało w oknach. Jedno z nich należało do Mirandy […]*
Port
macierzysty to przede wszystkim książka, która doskonale relaksuje. Pozwala choć na chwilę oderwać się od problemów dnia codziennego. Czasami każdy z nas
potrzebuje takiej odskoczni, a Nora Roberts daje nam gwarancję odprężenia. Dla
mnie ta Autorka jest właśnie takim balsamem na trudy życia. Wiem, że bez
względu na to, po którą z jej powieści sięgnę, zawsze otrzymam szczęśliwe
zakończenie. Znam jej twórczość na tyle dobrze, aby wiedzieć, czego mogę się po
niej spodziewać. Nie sądzę, żebym kiedykolwiek miała przestać czytać jej
książki. Jest to raczej niemożliwe. Choć Nora Roberts nie imponuje w kwestii
klasycznych romansów, to jednak powieści obyczajowe z wątkiem kryminalnym
tworzy na bardzo dobrym, wysokim, poziomie. Tak więc jeżeli potrzebujecie
odprężenia przy lekturze, to możecie śmiało sięgnąć po Port macierzysty.
* N. Roberts, Port macierzysty, Wyd. Książnica, Katowice 2007, s. 41.
Nie czytałam tej książki, choć twórczość pani Roberts lubię. Może w przyszłości sięgnę po tą pozycję :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Jabłuszkooo ♡
Szelest stron - kilk!