Wydawnictwo:
ZYSK I S-KA
Poznań 2015
Kiedy
myślimy o latach drugiej wojny światowej i nazistach, wówczas przed oczami
stają nam dramatyczne obrazy z esesmanami w roli głównej. Ci, którzy urodzili
się już po wojnie znają ją z opowiadań swoich rodziców czy dziadków albo z
filmów i literatury. Druga wojna światowa z biegiem czasu stała się bowiem
doskonałym tematem dla pisarzy i filmowców, którzy tworząc swoje dzieła pragną
jak najdłużej zachować w ludzkiej pamięci tamte tragiczne chwile. Z roku na rok
powstają lepsze i gorsze produkcje filmowe, zaś do księgarń i bibliotek
trafiają coraz to nowe publikacje. Czasami są to wspomnienia naocznych
świadków, których jest już coraz mniej, a niekiedy są to fikcyjne poruszające
czytelnika historie, które de facto mogły wydarzyć się naprawdę. Uważam,
że tego typu literatury nigdy nie będzie zbyt mało i wciąż trzeba ją tworzyć,
żeby nie pozwolić młodym ludziom zapomnieć.
Zawsze, gdy słucham opowieści osoby, która przeżyła wojnę, doświadczyła na własnej
skórze okrucieństwa esesmanów, czy też dane było jej przeżyć obóz
koncentracyjny, zadaję sobie pytanie, kto będzie nam opowiadał o tamtych
latach, kiedy naocznych świadków zabraknie? Czy wtedy druga wojna światowa nie
przejdzie przypadkiem do lamusa, a my zajmiemy się zupełnie innymi sprawami,
znacznie nam bliższymi? Przyznam, że nie chciałabym, żeby tak się stało.
Dlatego za każdym razem, kiedy na polski rynek wydawniczy wchodzi książka o
tematyce wojennej, bardzo się z tego cieszę. Moja radość jest podwójna, gdy
widzę, że autorem/autorką jest osoba młoda, jak Justyna Wydra – autorka Esesmana
i Żydówki. Wtedy wiem, że w ludziach młodych również drzemie pragnienie pisania
o rzeczach ważnych.
Pomysł
na fabułę książki nie jest wcale nowy. Wielu pisarzy sięgnęło już po motyw
miłości pomiędzy hitlerowcem-katem a jego ofiarą. Na świecie jest również wielu
autorów, którzy w swoich książkach próbują nadać ludzką twarz wyznawcom Adolfa
Hitlera (1889-1945). Głównie chodzi tutaj o literaturę kobiecą, gdzie pozytywne
uczucia rodzące się pomiędzy faszystą a jego ofiarą wcale nie należą do
rzadkości. Wspomnę chociażby o takich pisarkach, jak Danielle Steel, Eva Weaver
czy Jodi Picoult. Pomimo że wymienione przeze mnie autorki opowiadają fikcyjne
historie, to jednak nie oznacza to, że „dobrych Niemców” w ogóle nie było. Otóż
byli i trzeba o nich pamiętać. Historia podaje nawet ich nazwiska. W żadnym
wypadku nie chcę tutaj wybielać nazistów. Chciałabym tylko oddać sprawiedliwość
tym, którzy pomimo niezwykle trudnych czasów potrafili sprzeciwić się swojemu
psychopatycznemu zwierzchnikowi i czasami nawet kosztem własnego życia ratowali
swoje ofiary albo zwyczajnie odmawiali wykonania na nich wyroku śmierci, za co
sami trafiali na szubienicę albo przed pluton egzekucyjny składający się z ich
kolegów.
Pisząc
o wojnie autor raczej nie wykazuje się jakąś szczególną inwencją twórczą,
ponieważ wszystkie te książki są do siebie bardzo podobne. W takim przypadku
znacznie bardziej liczy się wykonanie, aniżeli pomysłowość. Wbrew pozorom
pisanie o wojnie nie jest wcale takie łatwe. Trzeba bowiem oddać w sposób
wiarygodny przerażającą okupacyjną atmosferę, a także skupić się na emocjach
bohaterów. Z jednej strony należy pokazać jak bardzo byli odważni, walcząc w
ruchu oporu, zaś z drugiej jak bardzo bali się nie tylko o swoje życie, ale
także o życie swoich bliskich. Czy zatem Justyna Wydra poradziła sobie na tym
polu? Myślę, że nie do końca. O ile strona historyczna jest w zasadzie bez
zarzutu, to kwestia emocjonalna poszczególnych postaci nieco kuleje, ponieważ
targające bohaterami uczucia – oprócz miłości – nie są żywe, tylko potraktowane
w sposób „suchy” i powierzchowny. Aby napisać tego typu książkę autor musi też
być co najmniej niezłym psychologiem. W dodatku druga wojna światowa nie jest w
żadnym razie tematem, którym należałoby się bawić i traktować go lekko, pomimo
że ludzie żyjący w okupowanej Polsce wcale nie byli pozbawieni poczucia humoru,
który pozwalał im przeżyć i nie zwariować.
Akcja
powieści rozgrywa się w okupowanym Krakowie, a potem – już po zakończeniu wojny
– w Gliwicach, aby po jakimś czasie w dramatycznych okolicznościach przenieść
się do Niemiec. Głównymi bohaterami są Żydówka Debora Singer oraz młody esesman
Bruno Kramer. Naszych bohaterów poznajemy w momencie, gdy z transportu
przewożącego Żydów do obozu w Auschwitz ucieka grupa więźniów. Jest rok 1943,
więc sam środek wojny. Oczywiście eskortujący transport esesmani natychmiast
podejmują działania, które mają na celu złapanie uciekinierów albo po prostu
ich zabicie. Jedną z więźniarek jest wspomniana już Debora Singer. Niestety, w
chwili, gdy wyskakiwała z pociągu wylądowała na ziemi tak nieszczęśliwie, że boleśnie
skręciła nogę w kostce, dlatego też o dalszej ucieczce nie może być już mowy.
Debora wie, że kiedy zostanie odnaleziona przez esesmana, czeka ją śmierć.
Przecież oni nie mają litości. Jeden strzał i po sprawie, o ile najpierw nie
będą chcieli się z nią zabawić, jak to mają w zwyczaju.
Kiedy
zrozpaczona Debora siedzi tak ukryta w jakichś zaroślach, do jej uszu dochodzi
odgłos czyichś ciężkich kroków. Serce dziewczyny o mało nie wyskoczy z piersi. Oby
tylko śmierć była natychmiastowa i bezbolesna. Ona wie, że za tymi ciężkimi
krokami, które słychać coraz bliżej, kryje się jej kat. Na spotkanie z nim twarzą
w twarz nie musi długo czekać. I kiedy już dziewczyna jest przekonana, że za
moment jej krótkie życie dobiegnie końca, staje się cud. Esesman wcale nie ma
zamiaru jej zabić. Przygląda się jej uważnie i zaczyna rozmowę. Debora nie
przestaje czuć paraliżującego strachu i nie rozumie niecodziennego zachowania
Niemca, ale też budzi się w niej jakiś bunt, który każe do ostatniej minuty
bronić swojej godności. Szybko okazuje się, że Bruno i Debora wcale nie są
sobie obcy. Oni już kiedyś się spotkali, choć dziewczyna zdaje się tego nie
pamiętać. To Bruno wie, że zawdzięcza Deborze życie.
Opisane
powyżej dramatyczne okoliczności stają się początkiem niezwykłej znajomości
pomiędzy okrutnym esesmanem, który ma na swoim koncie mnóstwo ludzkiego
cierpienia, a młodą kobietą żydowskiego pochodzenia, która już za samą
narodowość powinna zostać rozstrzelana. Z dnia na dzień obydwoje czują, że
zaczyna ich łączyć uczucie, nad którym nie będą w stanie zapanować. Oczywiście
jest to uczucie bardzo trudne, zważywszy na czas, w jakim przyszło im żyć, lecz
mimo to ich spotkania stają się coraz częstsze, a Bruno rozkłada, jak gdyby
ochronny parasol nad Deborą. Czy zatem nie przyjdzie im kiedyś srogo zapłacić
za tę zakazaną miłość? Co stanie się, kiedy cała sprawa wyjdzie na jaw? Jak
zareagują zwierzchnicy esesmana, gdy dowiedzą się, że ten zamiast mordować,
udziela pomocy? Czy członkowie ruchu oporu, w którym działa Debora nie będą
chcieli się jej pozbyć i zlikwidować na mocy wyroku sądu Polskiego Państwa
Podziemnego?
Deportacja Żydów z krakowskiego getta w marcu 1943 roku |
Trzeba
przyznać, że historia miłości Debory i Bruna jest niezwykła, piękna i
romantyczna, a jest taka tylko dlatego, że Autorka dość znacząco ją
wyidealizowała. Zdaję sobie sprawę z tego, że Justyna Wydra miała swoją własną koncepcję
napisania powieści i tego pomysłu twardo się trzymała. Ale czy w takim razie
nie zaszkodziło to książce pod względem jej wiarygodności? Nie sądzę, żeby w
realnym wojennym świecie zwierzchnicy Debory z ruchu oporu potraktowali całą
sprawę łagodnie i bez jakichkolwiek konsekwencji. Przecież dziewczyna zadawała
się z faszystą, który był dla Polaków i Żydów wrogiem numer jeden! Nie był
przecież członkiem Polskiego Państwa Podziemnego i szpiegiem, który zdradzał Trzecią Rzeszę! Pamiętajmy, że kobiety, które wchodziły w jakiekolwiek bliższe
osobiste kontakty z esesmanami były albo likwidowane przez członków ruchu
oporu, albo też – jeśli miały sporo szczęścia – traciły tylko swoją urodę. Natomiast
jeżeli kontakty te miały na celu rozpracowanie wroga, to wtedy sprawa wyglądała
zupełnie inaczej. W tym przypadku ruch oporu jest bardzo łaskawy dla Debory, a
ona nie ponosi praktycznie żadnych konsekwencji dotyczących jej znajomości z
esesmanem.
Z
kolei Bruno stoi, jak gdyby w rozkroku, a pod nogami ma zasady działania Trzeciej Rzeszy, według których zobligowany jest postępować, i dobro swoich ofiar. Jest
to sytuacja bardzo trudna, szczególnie dla kogoś, kto od pewnego czasu brzydzi
się przemocą wobec niewinnych ludzi. Ponieważ akcja części powieści rozgrywa
się w Krakowie, przed sięgnięciem po książkę sądziłam, że oczami wyobraźni
zobaczę okupowany Kraków, poznam życie jego zwykłych mieszkańców, będę
świadkiem spotkań członków ruchu oporu. Niestety, niczego takiego nie
widziałam. Owszem, wojna w Krakowie wyglądała nieco inaczej niż w Warszawie.
Była może delikatniejsza, jeśli w ogóle w tym kontekście można użyć tego słowa.
Niemniej, chciałabym to wszystko odczuć namacalnie. Chciałam, żeby atmosfera
okupowanego Krakowa mnie wchłonęła, a tak się nie stało. Podobnie też rzecz
przedstawia się, jeśli chodzi o emocje bohaterów. Autorka skupia się jedynie na
ich miłości, jak gdyby zapominając, że wszystko to, co dzieje się obok jest
równie ważne. Uważam więc, że wydarzenia, które rozgrywają się w Krakowie
powinny być bardziej rozbudowane, bo tak naprawdę to one stają się początkiem
tego, co czeka zarówno bohaterów, jak i samego czytelnika po przeniesieniu
akcji powieści do Gliwic, a potem do powojennych Niemiec. Jest to powieść
jednowątkowa, co niestety działa na jej niekorzyść.
Skoro
już mowa o Gliwicach, to na tym polu doznałam emocjonalnego szoku. Okazało się
bowiem, że ofiary wojny były w stanie upodlić się i stać się dokładnie takie
same, jak ich okupant, kiedy jeszcze myślał, że wojnę wygra. Oczywiście
zrozumiałe są gniew, złość i mordercza chęć zemsty celem wyrównania rachunków,
ale czy w związku z tym należy zniżać się aż do takiego poziomu, jak robią to nasi
bohaterowie poboczni? Smutne jest, że ten motyw w powieści wcale nie jest
fikcją. Takie rzeczy działy się naprawdę. Justyna
Wydra tak pokierowała fabułą powieści, że prawdę powiedziawszy bardziej żal
jest kata, aniżeli ofiary. Dlaczego? Otóż Bruno Kramer swoim postępowaniem
wobec Debory, a także innych ludzi, którym na pewno nie powinien pomagać w
żaden sposób, budzi w czytelniku współczucie. Z kolei Debora Singer ciągłym niezdecydowaniem i poniekąd zdradą miłości swojego życia, co oczywiście jest jak najbardziej zrozumiałe, powoduje, że czytelnik czasami jest na
nią wściekły. W końcu decyzje podejmuje za nią samo życie. Na pewno Deborze nie
można odmówić odwagi. Ostatecznie nasi główni bohaterowie muszą zapłacić
naprawdę wysoki rachunek za swoją miłość, ale to uczucie jest tego warte.
Esesman
i Żydówka to powieść, którą warto przeczytać, bez względu na to, czy
gustujemy w literaturze wojennej, czy też mamy jakieś inne preferencje
czytelnicze. Książka nie jest doskonała i posiada swoje niedociągnięcia,
zarówno fabularne, jak i warsztatowe, ale mimo to stanowi lekturę niezwykle
poruszającą i dającą do myślenia. Ta książka sprawia, że widzimy zupełnie inną
twarz faszysty niż ta, którą generalnie znamy z historii. Fabuła powieści
doskonale nadaje się do przedyskutowania, na przykład podczas spotkań
Dyskusyjnych Klubów Książki, które działają przy polskich bibliotekach. Można
bowiem bez końca poddawać analizie psychologicznej Deborę i Bruna, a i tak nie
jest możliwe wyciągnięcie z niej jednego wspólnego wniosku.
Cudowna książka, którą przeczytałam w tempie błyskawicznym!
OdpowiedzUsuńBardzo chciałabym przeczytać tę historię. Uwielbiam tego typu książki.
OdpowiedzUsuńMiło wspominam tę książkę, choć zazwyczaj sięgam po zupełnie inne ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie ;*
http://ravenstarkbooks.blogspot.com/