Wydawnictwo:
BELLONA
Warszawa
2016
Jeśli
do tej pory ktoś jeszcze nie zdawał sobie sprawy z tego, kim był Bogdan Eugène
Junod, znany jako Eugeniusz Bodo (1899-1943), to w tym roku ma okazję poznać
dokładnie jego biografię, a szczególnie tę jej część, która dotyczy jego życia
zawodowego. Kiedy patrzę na propozycje wydawnicze poszczególnych polskich
wydawnictw, to odnoszę wrażenie, że jedno chce być lepsze od drugiego,
rywalizując o to, które z nich wyda bardziej wiarygodną biografię aktora. W tym
roku zapomniany przez lata Eugeniusz Bodo stał się świetną marką, na której
można całkiem dobrze zarobić. Niestety, taka rywalizacja niejednokrotnie może
przynieść odwrotne skutki od zamierzonych. Może bowiem stać się tak, że
poszczególni biografowie na zamówienie będą pisać o Bodo, nie dbając o to, czy
ich tekst będzie wiarygodny i na temat. Ważne, żeby tytuł przyciągał, a na
okładce znalazło się zdjęcie jednego z najprzystojniejszych amantów polskiego
przedwojennego kina. Czy taka droga jest właściwa? Może znacznie lepiej byłoby
wydać jedną, a dobrą biografię, która w rzetelny sposób ukazywałaby życie
zawodowe Eugeniusza Bodo? O poznaniu jego życia prywatnego raczej nie mamy co
marzyć, ponieważ aktor stronił od jakichkolwiek zwierzeń. Zawsze gdy jakiś
wścibski dziennikarz chciał coś od niego wyciągnąć, ten albo szybko zmieniał
temat, albo obracał wszystko w żart, co generowało szereg niedopowiedzeń i
plotek. Dlatego też nie wiadomo było jaka jest prawda. I taka sytuacja
utrzymuje się do dziś.
Karol Hanusz Zdjecie zostało zrobione około 1933 roku. |
W
związku z powyższym nie wiadomo też jak naprawdę wyglądało życie uczuciowe
Eugeniusza Bodo. Owszem, pracował na co dzień z pięknymi aktorkami, które niejednemu
mężczyźnie mogły zawrócić w głowie. Poza tym Bodo był niesamowicie przystojnym
mężczyzną, więc musiał mieć rzesze wielbicielek czy to wśród aktorek, czy też
wśród fanek jego talentu. Niemniej, jedno jest pewne: nikt nigdy do końca nie
poznał prawdy o jego romansach. Nie obnosił się z nimi publicznie. Naturalnie,
że widywano go z różnymi kobietami u boku, ale tak naprawdę trudno było
jednoznacznie stwierdzić, jakie relacje go z nimi łączyły. Nigdy też się nie
ożenił i do końca, czyli do ucieczki z Warszawy przed hitlerowskim okupantem,
Bodo dzielił mieszkanie ze swoją ukochaną matką, która była dla niego
najważniejszą kobietą na świecie. Ten fakt w dużej mierze przyczynił się do
tego, że niektórzy zaczęli uważać go za homoseksualistę albo nawet
biseksualistę. Czy słusznie? Na pewno oliwy do ognia dolewała bliska znajomość
Bodo z Karolem Hanuszem (1894-1965), który nie ukrywał swojej odmiennej
orientacji seksualnej. Czy zatem łączyło ich coś więcej niż tylko praca
zawodowa? Można przypuszczać, że Karol Hanusz interesował się Eugeniuszem Bodo
na innej płaszczyźnie niż tylko zawodowej, lecz raczej niczego oprócz przyjaźni
nie osiągnął. W dodatku Karol Hanusz postradał życie właśnie z powodu swego
homoseksualizmu, ponieważ w 1965 roku został brutalnie zamordowany przez
chłopaka, którego poderwał na dworcu w Warszawie.
Wróćmy
jednak do kobiet w życiu Eugeniusza Bodo. Jak wspomniałam wyżej, najważniejszą
była matka Jadwiga Anna Dorota Dylewska (ok. 1874-1944). Oczywiście miłości do
matki w żadnym razie nie można utożsamiać z uczuciem do kobiety, której się
pożąda fizycznie. Niemniej silna więź Bodo z matką jest w tym wszystkim chyba
jedyną kwestią, co do której możemy być pewni. Reszta to w dużej mierze plotki,
jak na przykład związek Eugeniusza Bodo z Zulą Pogorzelską (1896-1936), z którą
występował w kabarecie Qui Pro Quo. Obecnie historycy często spierają
się o to, czy Bodo i Pogorzelska faktycznie byli parą w życiu prywatnym, czy
tylko na scenie. A skoro tak, to nie można jednoznacznie nakreślić charakteru relacji
tych dwojga, ponieważ nie ma na to twardego dowodu. Pewne jest natomiast, że
Zula Pogorzelska wyszła za mąż za Konrada Toma, a właściwie Konrada
Runowieckiego (1887-1957), z którym tworzyła udany związek, aż do swojej
przedwczesnej śmierci w 1936 roku.
Plotkowano
także o związku Bodo ze szwedzką aktorką Elną Gistedt (1895-1982), która u boku
Eugeniusza zagrała w filmie Rywale (1925). Mówiono nawet, że to miłość
do Bodo zatrzymała ją w Polsce, która potem stała się dla niej drugą ojczyzną.
Kiedy wybuchła druga wojna światowa Elna Gistedt miała czterdzieści cztery
lata. Była właścicielką artystycznej kawiarni U Elny Gistedt. Nierzadko
wykorzystywała też swoje szwedzkie pochodzenie, aby załatwić ważne sprawy
dotyczące kawiarni, w której w czasie wojny zatrudniała gwiazdy ówczesnej sceny
i kina. Warszawscy artyści darzyli ją ogromną sympatią. Była też niezwykle
opiekuńcza. W czasie okupacji straciła męża. Po wojnie wróciła do Szwecji,
gdzie oddała się pisaniu wspomnień Od Operetki do Tragedii. Któregoś
dnia Eugeniusz Bodo miał przyznać, że darzy Elnę głębokim uczuciem. Nie wiadomo
tylko czy miał na myśli uczucie przyjaźni, czy coś znacznie poważniejszego. Z
kolei na pytanie dziennikarza dotyczące pierwszej miłości aktora, ten po
zastanowieniu rzekomo wskazał na stojącą obok Marię Modzelewską (1903-1997) i
powiedział: Oto moja pierwsza miłość!
Elna Gistedt (Warszawa 1925) |
Medialne
plotki wzbudzał także romans Eugeniusza Bodo z Norą Ney, a właściwie z Sonią
Nejman (1906-2003). Poznali się na planie filmowym w latach 20. XX wieku. Ich
romans był krótki, lecz mimo to dość mocno rozpalał wyobraźnię osób
zainteresowanych. Nie wiadomo co tak naprawdę było powodem rozstania. Niektórzy
uważają, że w ich związek wtrąciła się matka aktora, zaś inni twierdzą, że Bodo
nie był stały w uczuciach i będąc z Norą Ney jednocześnie spotykał się również
z innymi kobietami, co spowodowało, że nawet przez myśl mu nie przeszło, aby
się ustatkować i poślubić Norę. Najprawdopodobniej ich rozstanie znalazło swoje
odzwierciedlenie w filmie Głos pustyni (1932), w którym razem zagrali. Z
kolei niedługo po premierze filmu Nora rozwiodła się ze swoim mężem Sewerynem Steinwurzelem
(1898-1983), i poślubiła dziennikarza i dystrybutora filmowego Józefa Frydę (?).
Po narodzinach córki na krótko wycofała się z filmu.
Chyba
najbardziej głośnym romansem Eugeniusza Bodo był ten z aktorką tahitańskiego
pochodzenia, czyli z Reri, a właściwie z Anne Chevalier (1912-1977).
Najprawdopodobniej była to jedyna kobieta w życiu Bodo, dla której był gotowy
zmienić swoje dotychczasowe życie. Poznali się, gdy aktorka odbywała swoje tournée
po Europie, podczas którego promowała film Tabu (1931). Jednym z miast
na jej promocyjnej trasie była właśnie Warszawa. Chodziły jednak słuchy, że do
stolicy Polski Reri przybyła na wyraźne zaproszenie Eugeniusza Bodo. Ludwik
Starski (1903-1984) wspominał, że Eugeniusz Bodo miał szczególną słabość do
kobiet o egzotycznej urodzie i pochodzeniu. To stwierdzenie gryzie się nieco z
opinią, iż aktor gustował raczej w kobietach skromnych i pochodzących „z ludu”.
Anne Chevalier (Reri) |
Dość
szybko znajomość Bodo i Reri przerodziła się w związek utrzymywany w sekrecie.
Tak więc w wielkiej tajemnicy wyjechali z Warszawy, aby wspólnie zwiedzić
Kraków, Krynicę i Zakopane. Dla Reri było to coś niezwykłego, ponieważ to
właśnie podczas tej podróży pierwszy raz w życiu na własne oczy zobaczyła
śnieg. Kiedy ich związek stał się już informacją publiczną, wówczas Bodo zaczął
przekonywać dziewczynę, aby została w Polsce. Nie było to jednak takie proste,
gdyż aktorka związana była kontraktami. Na szczęście uzyskała pozwolenie na
pobyt w naszym kraju. Wtedy też zakochany aktor robił wszystko, aby tylko
kobieta jego serca czuła się jak najlepiej w kraju, którego zupełnie nie znała. Obsypywał
ją prezentami, porzucił też swoje kawalerskie zwyczaje i wraz z Reri zaczął
bywać w modnych – jak na tamte czasy – lokalach.
Eugeniusz
Bodo zadbał również, aby Reri czuła się spełniona zawodowo. W związku z tym
specjalnie dla niej powstał film Czarna perła (1934). Niestety, ich
wspólna praca nad produkcją okazała się kompletną katastrofą. Aktorka bardzo
często spóźniała się na plan filmowy, dezorganizując pracę wszystkim, którzy
brali udział w tym projekcie. Trzeba też pamiętać, że Bodo od pewnego czasu był
abstynentem i do białej gorączki doprowadzał go fakt, iż Reri praktycznie
każdego dnia pojawiała się na planie w stanie wskazującym. Uwielbiała dobrą
zabawę, więc każdego wieczoru wychodziła z domu, aby do białego rana bawić się
w warszawskich klubach nocnych. Niedługo po zakończeniu pracy nad Czarną
perłą Eugeniusz Bodo wyjechał na jakiś czas do Palestyny, zaś osamotniona
Reri wróciła do Stanów Zjednoczonych. Kiedy tuż przed wyjazdem jakiś
dziennikarz zapytał ją o ewentualny powrót do Polski, odpowiedziała: Któż to
może wiedzieć? Może tak, może nie […] Gdybym miała nie wrócić – nie zapomnę o
pięknej Polsce i Polakach. Nigdy! Jamais! Wydaje się jednak, że mówiąc o
Polsce i Polakach Reri miała tak naprawdę na myśli Eugeniusza Bodo, który pozostawił
w jej sercu trwały ślad już do końca życia.
A
teraz odpowiedzmy sobie na zasadnicze pytanie: Czy książka Iwony Kienzler naprawdę
opowiada o kobietach w życiu Eugeniusza Bodo? Niestety, nie. Niniejsza
biografia jednego z najbardziej znanych aktorów przedwojennego kina przede
wszystkim mija się z pierwotnym założeniem. Tytuł jest niezwykle mylący, a
treść zupełnie nie na temat. Jestem rozczarowana tą książką, ponieważ tak
naprawdę w Internecie można znaleźć znacznie więcej informacji odnośnie do
romansów Eugeniusza Bodo, aniżeli w tej książce. Z kolei przymiotnik „burzliwe”
jest jedynie chwytem marketingowym, który ma zachęcić czytelnika do zakupu
publikacji. Czego zatem dostarcza nam ta książka? Otóż przede wszystkim mało
informacji o Bodo i jego życiu prywatnym, natomiast mnóstwo – w tym wypadku –
niepotrzebnych wiadomości o przedstawicielach przedwojennego kina. Autorka wprowadziła do treści
książki postacie, które nigdy nie miały nawet najmniejszego kontaktu z
Eugeniuszem Bodo, jak na przykład Pola Negri, a właściwie Apolonia Chałupiec
(1897-1987). Owszem, Eugeniusz Bodo i Pola Negri na pewno słyszeli o sobie
nawzajem, ale nigdy nie mieli romansu! Nie pojawiały się nawet plotki na ich
temat! Dlaczego zatem czytając książkę o Bodo, jednocześnie poznaję dość
wyczerpującą biografię Poli Negri? Na to pytanie jest w stanie odpowiedzieć
chyba tylko Iwona Kienzler. Cóż mnie obchodzą w tym wypadku Charlie Chaplin
(1889-1977) czy Rudolph Valentino (1895-1926), z którymi aktorka przeżyła
gorące romanse? Chcę czytać o Eugeniuszu Bodo!
Eugeniusz Bodo & Nora Ney |
Podobnie
rzecz ma się w przypadku pozostałych kobiet w życiu Eugeniusza Bodo. Zamiast
czytać o ich relacjach z aktorem, czytelnik poznaje obszerne biografie tych
kobiet, w których podane fakty dotyczą ich życia zawodowego, zaś nie
prywatnego. O Eugeniuszu Bodo w tym kontekście praktycznie nie ma mowy. W
dodatku Autorka tak bardzo odbiega od tematu, że co kilka stron musi
przypominać o kim tak naprawdę jest ta książka, odmieniając przez przypadki
zwrot: „opowieść o naszym bohaterze”. Denerwujące jest również to, że Iwona
Kienzler przy każdej okazji próbuje usilnie przekonać czytelnika i wszystkich
innych, którzy twierdzą, że Bodo jednak był homoseksualistą, do tego, iż prawda
wyglądała zupełnie inaczej. Wygląda mi to trochę na zaklinanie rzeczywistości i
brak wiary we własne przekonania.
Tak
więc sięgając po biografię i kierując się jej tytułem, jest więcej niż pewne,
że podczas czytania doznamy nieprzyjemnego uczucia, jak gdyby ktoś nas po
prostu oszukał. Na obronę tej książki mogę jedynie dodać, że zawiera ona sporo
informacji o kinie dwudziestolecia międzywojennego, co w oderwaniu od mylącego tytułu książki, może się podobać. Autorka cytuje też szereg
faktów pochodzących z ówczesnej prasy. Są także wypowiedzi osób współczesnych
Eugeniuszowi Bodo oraz streszczenia poszczególnych filmów z udziałem aktora.
Czy
zatem polecam Bodo i jego burzliwe romanse? W tej kwestii mam mieszane
uczucia, ponieważ z jednej strony czytając książkę mamy możliwość poznania
klimatu i charakteru międzywojnia, zaś z drugiej strony rozczarowanie tym, że
nie jest to publikacja stricte o Bodo jest tak wielkie, iż nie jesteśmy w
stanie skupić uwagi na jej pozytywnych aspektach. Myślę, że każdy sam musi
zdecydować, czy chce sięgnąć po książkę. Jeśli o mnie chodzi, jestem
zawiedziona. Wolałabym bowiem przeczytać rzetelną biografię Eugeniusza Bodo z
naciskiem na jego życie zawodowe, aniżeli wpaść w pułapkę rzekomego zdradzania
sekretów jego alkowy. Na temat romansów aktora wiemy naprawdę zbyt mało, aby
rozpisywać się o nich na kilkuset stronach. Lepiej więc zupełnie zarzucić ten
temat, aniżeli improwizować i udawać, że książka faktycznie dostarczy
czytelnikowi niezapomnianych wrażeń i zabierze go w świat łóżkowych ekscesów
jednego z najbardziej znanych amantów przedwojennego kina. Póki co polecam biografię Eugeniusza Bodo autorstwa Ryszarda Wolańskiego [klik].
Książki opierane głównie na plotkach mnie nie interesują. Biografie jeszcze nawet, ale nie lubię czytać o życiu prywatnym kogokolwiek. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie ;*
Sylwia
http://ravenstarkbooks.blogspot.com/
Ostatnio często mamy do czynienia z nadmierną eksploatacją modnych tematów, nie dotyczy to jedynie Eugeniusza Bodo. ;-) Może jednak pasjonatom tematu ta książka wyda się interesująca? I, co warto dodać, chylę czoła przed aktorem, któremu udało się zachować życie prywatne w tajemnicy przed wścibskimi mediami. To też sztuka. :-)
OdpowiedzUsuńDzisiaj nie do pomyślenia byłoby ukryć coś przed dziennikarzami, a szczególnie tymi, którzy żerują na życiu prywatnym celebrytów. Poza tym czasami nawet sami celebryci informują opinię publiczną o jakimś wydarzeniu z ich prywatnego życia, a robią to tylko po to, żeby było o nich głośno. Bodo nie był skandalistą i dlatego budzi szacunek, przynajmniej u mnie. Pamiętam, że kiedy jeszcze w PRL-u oglądałam w TV program S. Janickiego "W starym kinie", to bardziej fascynował mnie Dymsza niż Bodo. Mało tego, wierzyłam w komunistyczną propagandę, że Bodo zginął z rąk Niemców. Teraz zaczęłam zupełnie inaczej patrzeć na tego aktora, i dobrze, że powstają o nim książki, ale nie każda książka warta jest uwagi. Akurat ta biografia nie jest o Bodo. Tytuł jest fikcją. Książka to opowieść o przedwojennym kinie i jeśli będziemy tego świadomi, to może nam się spodobać. Ja nastawiłam się na opowieść o Bodo i dlatego bardzo się zawiodłam. :-)
OdpowiedzUsuńA ja wychodzę z założenia, że książki należy czytać po to, aby dowiedzieć się z nich czegoś pożytecznego. Biografie i generalnie literatura faktu właśnie takie są, dlatego bardzo lubię je czytać, ale pod warunkiem, że są oparte na twardych dowodach i dobrze napisane. Również pozdrawiam. :-)
OdpowiedzUsuń