wtorek, 28 czerwca 2016

Iwona Kienzler – „Bodo i jego burzliwe romanse”














Wydawnictwo: BELLONA
Warszawa 2016






Jeśli do tej pory ktoś jeszcze nie zdawał sobie sprawy z tego, kim był Bogdan Eugène Junod, znany jako Eugeniusz Bodo (1899-1943), to w tym roku ma okazję poznać dokładnie jego biografię, a szczególnie tę jej część, która dotyczy jego życia zawodowego. Kiedy patrzę na propozycje wydawnicze poszczególnych polskich wydawnictw, to odnoszę wrażenie, że jedno chce być lepsze od drugiego, rywalizując o to, które z nich wyda bardziej wiarygodną biografię aktora. W tym roku zapomniany przez lata Eugeniusz Bodo stał się świetną marką, na której można całkiem dobrze zarobić. Niestety, taka rywalizacja niejednokrotnie może przynieść odwrotne skutki od zamierzonych. Może bowiem stać się tak, że poszczególni biografowie na zamówienie będą pisać o Bodo, nie dbając o to, czy ich tekst będzie wiarygodny i na temat. Ważne, żeby tytuł przyciągał, a na okładce znalazło się zdjęcie jednego z najprzystojniejszych amantów polskiego przedwojennego kina. Czy taka droga jest właściwa? Może znacznie lepiej byłoby wydać jedną, a dobrą biografię, która w rzetelny sposób ukazywałaby życie zawodowe Eugeniusza Bodo? O poznaniu jego życia prywatnego raczej nie mamy co marzyć, ponieważ aktor stronił od jakichkolwiek zwierzeń. Zawsze gdy jakiś wścibski dziennikarz chciał coś od niego wyciągnąć, ten albo szybko zmieniał temat, albo obracał wszystko w żart, co generowało szereg niedopowiedzeń i plotek. Dlatego też nie wiadomo było jaka jest prawda. I taka sytuacja utrzymuje się do dziś.

Karol Hanusz
Zdjecie zostało zrobione
około 1933 roku.
W związku z powyższym nie wiadomo też jak naprawdę wyglądało życie uczuciowe Eugeniusza Bodo. Owszem, pracował na co dzień z pięknymi aktorkami, które niejednemu mężczyźnie mogły zawrócić w głowie. Poza tym Bodo był niesamowicie przystojnym mężczyzną, więc musiał mieć rzesze wielbicielek czy to wśród aktorek, czy też wśród fanek jego talentu. Niemniej, jedno jest pewne: nikt nigdy do końca nie poznał prawdy o jego romansach. Nie obnosił się z nimi publicznie. Naturalnie, że widywano go z różnymi kobietami u boku, ale tak naprawdę trudno było jednoznacznie stwierdzić, jakie relacje go z nimi łączyły. Nigdy też się nie ożenił i do końca, czyli do ucieczki z Warszawy przed hitlerowskim okupantem, Bodo dzielił mieszkanie ze swoją ukochaną matką, która była dla niego najważniejszą kobietą na świecie. Ten fakt w dużej mierze przyczynił się do tego, że niektórzy zaczęli uważać go za homoseksualistę albo nawet biseksualistę. Czy słusznie? Na pewno oliwy do ognia dolewała bliska znajomość Bodo z Karolem Hanuszem (1894-1965), który nie ukrywał swojej odmiennej orientacji seksualnej. Czy zatem łączyło ich coś więcej niż tylko praca zawodowa? Można przypuszczać, że Karol Hanusz interesował się Eugeniuszem Bodo na innej płaszczyźnie niż tylko zawodowej, lecz raczej niczego oprócz przyjaźni nie osiągnął. W dodatku Karol Hanusz postradał życie właśnie z powodu swego homoseksualizmu, ponieważ w 1965 roku został brutalnie zamordowany przez chłopaka, którego poderwał na dworcu w Warszawie.

Wróćmy jednak do kobiet w życiu Eugeniusza Bodo. Jak wspomniałam wyżej, najważniejszą była matka Jadwiga Anna Dorota Dylewska (ok. 1874-1944). Oczywiście miłości do matki w żadnym razie nie można utożsamiać z uczuciem do kobiety, której się pożąda fizycznie. Niemniej silna więź Bodo z matką jest w tym wszystkim chyba jedyną kwestią, co do której możemy być pewni. Reszta to w dużej mierze plotki, jak na przykład związek Eugeniusza Bodo z Zulą Pogorzelską (1896-1936), z którą występował w kabarecie Qui Pro Quo. Obecnie historycy często spierają się o to, czy Bodo i Pogorzelska faktycznie byli parą w życiu prywatnym, czy tylko na scenie. A skoro tak, to nie można jednoznacznie nakreślić charakteru relacji tych dwojga, ponieważ nie ma na to twardego dowodu. Pewne jest natomiast, że Zula Pogorzelska wyszła za mąż za Konrada Toma, a właściwie Konrada Runowieckiego (1887-1957), z którym tworzyła udany związek, aż do swojej przedwczesnej śmierci w 1936 roku.

Plotkowano także o związku Bodo ze szwedzką aktorką Elną Gistedt (1895-1982), która u boku Eugeniusza zagrała w filmie Rywale (1925). Mówiono nawet, że to miłość do Bodo zatrzymała ją w Polsce, która potem stała się dla niej drugą ojczyzną. Kiedy wybuchła druga wojna światowa Elna Gistedt miała czterdzieści cztery lata. Była właścicielką artystycznej kawiarni U Elny Gistedt. Nierzadko wykorzystywała też swoje szwedzkie pochodzenie, aby załatwić ważne sprawy dotyczące kawiarni, w której w czasie wojny zatrudniała gwiazdy ówczesnej sceny i kina. Warszawscy artyści darzyli ją ogromną sympatią. Była też niezwykle opiekuńcza. W czasie okupacji straciła męża. Po wojnie wróciła do Szwecji, gdzie oddała się pisaniu wspomnień Od Operetki do Tragedii. Któregoś dnia Eugeniusz Bodo miał przyznać, że darzy Elnę głębokim uczuciem. Nie wiadomo tylko czy miał na myśli uczucie przyjaźni, czy coś znacznie poważniejszego. Z kolei na pytanie dziennikarza dotyczące pierwszej miłości aktora, ten po zastanowieniu rzekomo wskazał na stojącą obok Marię Modzelewską (1903-1997) i powiedział: Oto moja pierwsza miłość!


Elna Gistedt 
(Warszawa 1925)


Medialne plotki wzbudzał także romans Eugeniusza Bodo z Norą Ney, a właściwie z Sonią Nejman (1906-2003). Poznali się na planie filmowym w latach 20. XX wieku. Ich romans był krótki, lecz mimo to dość mocno rozpalał wyobraźnię osób zainteresowanych. Nie wiadomo co tak naprawdę było powodem rozstania. Niektórzy uważają, że w ich związek wtrąciła się matka aktora, zaś inni twierdzą, że Bodo nie był stały w uczuciach i będąc z Norą Ney jednocześnie spotykał się również z innymi kobietami, co spowodowało, że nawet przez myśl mu nie przeszło, aby się ustatkować i poślubić Norę. Najprawdopodobniej ich rozstanie znalazło swoje odzwierciedlenie w filmie Głos pustyni (1932), w którym razem zagrali. Z kolei niedługo po premierze filmu Nora rozwiodła się ze swoim mężem Sewerynem Steinwurzelem (1898-1983), i poślubiła dziennikarza i dystrybutora filmowego Józefa Frydę (?). Po narodzinach córki na krótko wycofała się z filmu.

Chyba najbardziej głośnym romansem Eugeniusza Bodo był ten z aktorką tahitańskiego pochodzenia, czyli z Reri, a właściwie z Anne Chevalier (1912-1977). Najprawdopodobniej była to jedyna kobieta w życiu Bodo, dla której był gotowy zmienić swoje dotychczasowe życie. Poznali się, gdy aktorka odbywała swoje tournée po Europie, podczas którego promowała film Tabu (1931). Jednym z miast na jej promocyjnej trasie była właśnie Warszawa. Chodziły jednak słuchy, że do stolicy Polski Reri przybyła na wyraźne zaproszenie Eugeniusza Bodo. Ludwik Starski (1903-1984) wspominał, że Eugeniusz Bodo miał szczególną słabość do kobiet o egzotycznej urodzie i pochodzeniu. To stwierdzenie gryzie się nieco z opinią, iż aktor gustował raczej w kobietach skromnych i pochodzących „z ludu”.  

Anne Chevalier (Reri)
Dość szybko znajomość Bodo i Reri przerodziła się w związek utrzymywany w sekrecie. Tak więc w wielkiej tajemnicy wyjechali z Warszawy, aby wspólnie zwiedzić Kraków, Krynicę i Zakopane. Dla Reri było to coś niezwykłego, ponieważ to właśnie podczas tej podróży pierwszy raz w życiu na własne oczy zobaczyła śnieg. Kiedy ich związek stał się już informacją publiczną, wówczas Bodo zaczął przekonywać dziewczynę, aby została w Polsce. Nie było to jednak takie proste, gdyż aktorka związana była kontraktami. Na szczęście uzyskała pozwolenie na pobyt w naszym kraju. Wtedy też zakochany aktor robił wszystko, aby tylko kobieta jego serca czuła się jak najlepiej w kraju, którego zupełnie nie znała. Obsypywał ją prezentami, porzucił też swoje kawalerskie zwyczaje i wraz z Reri zaczął bywać w modnych – jak na tamte czasy – lokalach.

Eugeniusz Bodo zadbał również, aby Reri czuła się spełniona zawodowo. W związku z tym specjalnie dla niej powstał film Czarna perła (1934). Niestety, ich wspólna praca nad produkcją okazała się kompletną katastrofą. Aktorka bardzo często spóźniała się na plan filmowy, dezorganizując pracę wszystkim, którzy brali udział w tym projekcie. Trzeba też pamiętać, że Bodo od pewnego czasu był abstynentem i do białej gorączki doprowadzał go fakt, iż Reri praktycznie każdego dnia pojawiała się na planie w stanie wskazującym. Uwielbiała dobrą zabawę, więc każdego wieczoru wychodziła z domu, aby do białego rana bawić się w warszawskich klubach nocnych. Niedługo po zakończeniu pracy nad Czarną perłą Eugeniusz Bodo wyjechał na jakiś czas do Palestyny, zaś osamotniona Reri wróciła do Stanów Zjednoczonych. Kiedy tuż przed wyjazdem jakiś dziennikarz zapytał ją o ewentualny powrót do Polski, odpowiedziała: Któż to może wiedzieć? Może tak, może nie […] Gdybym miała nie wrócić – nie zapomnę o pięknej Polsce i Polakach. Nigdy! Jamais! Wydaje się jednak, że mówiąc o Polsce i Polakach Reri miała tak naprawdę na myśli Eugeniusza Bodo, który pozostawił w jej sercu trwały ślad już do końca życia.

A teraz odpowiedzmy sobie na zasadnicze pytanie: Czy książka Iwony Kienzler naprawdę opowiada o kobietach w życiu Eugeniusza Bodo? Niestety, nie. Niniejsza biografia jednego z najbardziej znanych aktorów przedwojennego kina przede wszystkim mija się z pierwotnym założeniem. Tytuł jest niezwykle mylący, a treść zupełnie nie na temat. Jestem rozczarowana tą książką, ponieważ tak naprawdę w Internecie można znaleźć znacznie więcej informacji odnośnie do romansów Eugeniusza Bodo, aniżeli w tej książce. Z kolei przymiotnik „burzliwe” jest jedynie chwytem marketingowym, który ma zachęcić czytelnika do zakupu publikacji. Czego zatem dostarcza nam ta książka? Otóż przede wszystkim mało informacji o Bodo i jego życiu prywatnym, natomiast mnóstwo – w tym wypadku – niepotrzebnych wiadomości o przedstawicielach przedwojennego kina. Autorka wprowadziła do treści książki postacie, które nigdy nie miały nawet najmniejszego kontaktu z Eugeniuszem Bodo, jak na przykład Pola Negri, a właściwie Apolonia Chałupiec (1897-1987). Owszem, Eugeniusz Bodo i Pola Negri na pewno słyszeli o sobie nawzajem, ale nigdy nie mieli romansu! Nie pojawiały się nawet plotki na ich temat! Dlaczego zatem czytając książkę o Bodo, jednocześnie poznaję dość wyczerpującą biografię Poli Negri? Na to pytanie jest w stanie odpowiedzieć chyba tylko Iwona Kienzler. Cóż mnie obchodzą w tym wypadku Charlie Chaplin (1889-1977) czy Rudolph Valentino (1895-1926), z którymi aktorka przeżyła gorące romanse? Chcę czytać o Eugeniuszu Bodo! 


Eugeniusz Bodo & Nora Ney


Podobnie rzecz ma się w przypadku pozostałych kobiet w życiu Eugeniusza Bodo. Zamiast czytać o ich relacjach z aktorem, czytelnik poznaje obszerne biografie tych kobiet, w których podane fakty dotyczą ich życia zawodowego, zaś nie prywatnego. O Eugeniuszu Bodo w tym kontekście praktycznie nie ma mowy. W dodatku Autorka tak bardzo odbiega od tematu, że co kilka stron musi przypominać o kim tak naprawdę jest ta książka, odmieniając przez przypadki zwrot: „opowieść o naszym bohaterze”. Denerwujące jest również to, że Iwona Kienzler przy każdej okazji próbuje usilnie przekonać czytelnika i wszystkich innych, którzy twierdzą, że Bodo jednak był homoseksualistą, do tego, iż prawda wyglądała zupełnie inaczej. Wygląda mi to trochę na zaklinanie rzeczywistości i brak wiary we własne przekonania.

Tak więc sięgając po biografię i kierując się jej tytułem, jest więcej niż pewne, że podczas czytania doznamy nieprzyjemnego uczucia, jak gdyby ktoś nas po prostu oszukał. Na obronę tej książki mogę jedynie dodać, że zawiera ona sporo informacji o kinie dwudziestolecia międzywojennego, co w oderwaniu od mylącego tytułu książki, może się podobać. Autorka cytuje też szereg faktów pochodzących z ówczesnej prasy. Są także wypowiedzi osób współczesnych Eugeniuszowi Bodo oraz streszczenia poszczególnych filmów z udziałem aktora.

Czy zatem polecam Bodo i jego burzliwe romanse? W tej kwestii mam mieszane uczucia, ponieważ z jednej strony czytając książkę mamy możliwość poznania klimatu i charakteru międzywojnia, zaś z drugiej strony rozczarowanie tym, że nie jest to publikacja stricte o Bodo jest tak wielkie, iż nie jesteśmy w stanie skupić uwagi na jej pozytywnych aspektach. Myślę, że każdy sam musi zdecydować, czy chce sięgnąć po książkę. Jeśli o mnie chodzi, jestem zawiedziona. Wolałabym bowiem przeczytać rzetelną biografię Eugeniusza Bodo z naciskiem na jego życie zawodowe, aniżeli wpaść w pułapkę rzekomego zdradzania sekretów jego alkowy. Na temat romansów aktora wiemy naprawdę zbyt mało, aby rozpisywać się o nich na kilkuset stronach. Lepiej więc zupełnie zarzucić ten temat, aniżeli improwizować i udawać, że książka faktycznie dostarczy czytelnikowi niezapomnianych wrażeń i zabierze go w świat łóżkowych ekscesów jednego z najbardziej znanych amantów przedwojennego kina. Póki co polecam biografię Eugeniusza Bodo autorstwa Ryszarda Wolańskiego [klik]. 









4 komentarze:

  1. Książki opierane głównie na plotkach mnie nie interesują. Biografie jeszcze nawet, ale nie lubię czytać o życiu prywatnym kogokolwiek. :)
    Pozdrawiam serdecznie ;*
    Sylwia
    http://ravenstarkbooks.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Ostatnio często mamy do czynienia z nadmierną eksploatacją modnych tematów, nie dotyczy to jedynie Eugeniusza Bodo. ;-) Może jednak pasjonatom tematu ta książka wyda się interesująca? I, co warto dodać, chylę czoła przed aktorem, któremu udało się zachować życie prywatne w tajemnicy przed wścibskimi mediami. To też sztuka. :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. krainaczytania29 czerwca 2016 10:03

    Dzisiaj nie do pomyślenia byłoby ukryć coś przed dziennikarzami, a szczególnie tymi, którzy żerują na życiu prywatnym celebrytów. Poza tym czasami nawet sami celebryci informują opinię publiczną o jakimś wydarzeniu z ich prywatnego życia, a robią to tylko po to, żeby było o nich głośno. Bodo nie był skandalistą i dlatego budzi szacunek, przynajmniej u mnie. Pamiętam, że kiedy jeszcze w PRL-u oglądałam w TV program S. Janickiego "W starym kinie", to bardziej fascynował mnie Dymsza niż Bodo. Mało tego, wierzyłam w komunistyczną propagandę, że Bodo zginął z rąk Niemców. Teraz zaczęłam zupełnie inaczej patrzeć na tego aktora, i dobrze, że powstają o nim książki, ale nie każda książka warta jest uwagi. Akurat ta biografia nie jest o Bodo. Tytuł jest fikcją. Książka to opowieść o przedwojennym kinie i jeśli będziemy tego świadomi, to może nam się spodobać. Ja nastawiłam się na opowieść o Bodo i dlatego bardzo się zawiodłam. :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. krainaczytania29 czerwca 2016 10:07

    A ja wychodzę z założenia, że książki należy czytać po to, aby dowiedzieć się z nich czegoś pożytecznego. Biografie i generalnie literatura faktu właśnie takie są, dlatego bardzo lubię je czytać, ale pod warunkiem, że są oparte na twardych dowodach i dobrze napisane. Również pozdrawiam. :-)

    OdpowiedzUsuń