poniedziałek, 16 maja 2016

Ryszard Wolański – „Eugeniusz Bodo. Już taki jestem zimny drań”
















Wydawnictwo: DOM WYDAWNICZY REBIS
Poznań 2012
Przedmowa: Bohdan Łazuka





Rok 2016 można w Polsce śmiało nazwać Rokiem Eugeniusza Bodo (1899-1943). Z jednej strony mamy serial telewizyjny, zaś z drugiej wysyp biografii, które ostatnio pojawiają się na rynku wydawniczym niczym grzyby po deszczu. Kim zatem był osławiony Bodo, którego okoliczności śmierci przez lata komunizmu były fałszowane albo zupełnie przemilczane? Do wiadomości publicznej podawano głównie informację, że Bodo został zastrzelony przez Niemców po ich wkroczeniu do Lwowa, a miało się to stać 29 czerwca 1941 roku. Prawda okazała się jednak znacznie bardziej dramatyczna, a o Bodo można powiedzieć, że zmarł w wielkich męczarniach, które zafundowali mu Sowieci, traktując artystę jako „element niebezpieczny społecznie”. Może gdyby nie przyznawał się wówczas do szwajcarskiego obywatelstwa i nie upierał się tak przy swoim obcym pochodzeniu, wszystko potoczyłoby się inaczej? Przypuszczalnie podjął taką decyzję, ponieważ już raz szwajcarski paszport bardzo mu pomógł, więc sądził, że tym razem również tak się stanie. Niestety, nie „docenił” Sowietów i ich niezwykłej „pomysłowości” i „inteligencji” w prowadzeniu dochodzenia.

Eugeniusz Bodo, a właściwie Bogdan Eugène Junod, był – obok Adolfa Dymszy (1900-1975) – jednym z najsłynniejszych i najbardziej utalentowanych aktorów dwudziestolecia międzywojennego. Uwielbiali go praktycznie wszyscy, zaś w sercach kobiet zajmował szczególne miejsce. Kochały go nawet te, które nigdy nie zetknęły się z nim osobiście. I choć był amantem przedwojennego kina, to jednak swoje związki z kobietami utrzymywał w tajemnicy. Nigdy nie wystawiał swojego prywatnego życia na widok publiczny, natomiast na pytania dziennikarzy o kobiety w jego życiu reagował albo humorem, albo milczeniem, a czasami zwyczajnie zmieniał temat rozmowy. Jeśli już coś przedostało się do prasy, to była to tylko i wyłącznie zasługa dociekliwości samych dziennikarzy. Bodo ani niczego nie potwierdzał, ani też niczemu nie zaprzeczał. 

Eugeniusz Bodo i Adam Brodzisz
w filmie Wiatr od morza (1930)
reż. Kazimierz Czyński (1891-1956)
Eugeniusz Bodo był nie tylko aktorem filmowym, ale także teatralnym oraz artystą estradowym. Potrafił również doskonale śpiewać i tańczyć. Był bardzo silnie związany z matką, która do końca pozostała najważniejszą kobietą w jego życiu, pomimo że po rozwodzie z ojcem Bogdana zostawiła go i wyjechała za granicę. Jadwidze Annie Dorocie Dylewskiej (ok. 1874-1944) nie podobało się, że Eugeniusz – podobnie jak jego ojciec – pragnie zostać artystą. Théodore Junod (1870-1927) był Szwajcarem i prowadził objazdowe teatrzyki i kabarety, którymi fascynował się mały Bodzio. Tak więc dorastając w otoczeniu piosenkarzy, komików i tancerzy, Eugeniusz bardzo szybko zaczął wykazywać talent w tym kierunku. W wieku dziesięciu lat opracował skecz zatytułowany Dziesięcioletni kowboj Bodo – cudowne dziecko XX wieku, który publiczność oklaskiwała na stojąco. Z kolei pseudonim artystyczny BODO powstał z połączenia liter występujących w imionach jego i trzeciego imienia matki, czyli BOGDAN i DOROTA.

W 1903 roku rodzina Junodów osiedliła się w Łodzi po tym, jak zjeździła z występami całą Rosję. To właśnie w Łodzi Théodore Junod otworzył pierwsze w Polsce nieme kino i nazwał je Urania. Od 1907 roku kino-teatr Junoda mieścił się w drewnianym budynku na zapleczu domów u zbiegu ulic Piotrowskiej i Jaracza. Matka Eugeniusza jeszcze wówczas łudziła się nadzieją, że ostatecznie jej jedynak porzuci marzenia o życiu estradowym i wybierze sobie jakiś „przyzwoity” zawód, chociażby zostanie lekarzem. Nie miałaby też nic przeciwko temu, aby pracował jako kolejarz. Bardzo długo nie mogła pogodzić się z wyborem syna. Konflikt pomiędzy Bogdanem a Dorotą doprowadził w końcu do tego, że siedemnastoletni wówczas Bodo zwyczajnie uciekł z domu i wyruszył do Poznania, gdzie zaczął występować w miejscowym teatrze. Minęły trzy lata, po upływie których Bodo był już całkiem dobrze zapowiadającym się aktorem. Wtedy też przeniósł się do Warszawy i zaprosił do siebie matkę. Pomimo chłopięcego buntu, Dorota nigdy nie przestała być dla Bogdana autorytetem. Bliskie relacje z matką sprawiły, że niektórzy twierdzili, iż jest on zwyczajnym maminsynkiem.

W 1917 roku Eugeniusz Bodo zaczął występować jako tancerz i pieśniarz. W tej roli można było go zobaczyć na scenach rewiowych, najpierw w Poznaniu i Lublinie, a od roku 1919 także w Warszawie. Występował między innymi w takich kabaretach jak Qui Pro Quo, Morskie Oko, Cyganeria oraz Cyrulik Warszawski. Jego filmowy debiut miał miejsce w 1925 roku, kiedy zagrał w niemym filmie zatytułowanym Rywale, co stało się początkiem jego ogromnej popularności. Niestety, sukces aktorski został przyćmiony przez osobistą tragedię, z której konsekwencjami moralnymi i prawnymi musiał zmagać się przez kilka lat. Przypuszczalnie wyrzuty sumienia ciążyły mu nawet wtedy, gdy sprawa sądowa dobiegła już końca. Od tego czasu Bodo zmienił także swój stosunek do życia towarzyskiego. Przestał pić alkohol, choć nie zaniechał pojawiania się na wszelkiego rodzaju bankietach. Zawsze cenił sobie dobrą zabawę, szczególnie że uchodził za duszę towarzystwa i nie wyobrażano sobie, że mogłoby go nie być na imprezie, na której świętowano powodzenie kolejnych filmów z jego udziałem.


Scena z filmu Uroda życia, który został zrealizowany na podstawie powieści Stefana Żeromskiego (1864-1925) wydanej pod tym samym tytułem (1912).
reż. Juliusz Garden (1901-1944)


W latach 30. XX wieku Eugeniusz Bodo odnosił największe sukcesy zawodowe. Powszechnie uważano go za mężczyznę tryskającego humorem, szarmanckiego oraz niezwykle uwodzicielskiego, co sprawiało, że grono jego wielbicielek stale rosło. Dziś powiedzielibyśmy, że był celebrytą na szeroką skalę. Reklamował krawaty, kapelusze i marynarki. O kobietach w życiu Bodo pisać nie będę, ponieważ to temat na osobną notkę. Prawdą jest jednak, że w latach 30. XX wieku Eugeniusz zaczął pisać scenariusze, natomiast niedługo przed wybuchem drugiej wojny światowej skupił się na reżyserowaniu filmów, w których grał główne role. Na ekranie można go było zobaczyć obok najlepszych ówczesnych polskich aktorów, wśród których wymienić należy chociażby Władysława Grabowskiego (1883-1961), Jadwigę Smosarską (1898-1971), Mieczysławę Ćwiklińską (1879-1972), Adama Brodzisza (1906-1986) i oczywiście niezrównanego Adolfa Dymszę.

Eugeniusz Bodo był też producentem oraz jednym ze współwłaścicieli wytwórni filmowej o nazwie B.W.B., czyli Bodo-Waszyński-Brodzisz. Oprócz Bodo i Brodzisza, którzy – jak wiadomo byli aktorami – znalazł się także Michał Waszyński (1904-1965), reżyser pochodzenia żydowskiego. Pisał również scenariusze, a także zajmował się montażem filmowym. Wytwórnia nie przetrwała jednak próby czasu, niemniej Eugeniusz nie spoczął na laurach i założył własną wytwórnię, którą w 1933 roku nazwał Urania-Film, co miało upamiętnić firmę jego ojca. To właśnie w Urania-Film powstawały największe szlagiery. Z kolei w 1938 roku Eugeniusz Bodo występował z programem estradowym wraz z Mirą Zimińską-Sygietyńską (1901-1997). W tym samym czasie swoją premierę miała komedia Paweł i Gaweł, która stała się wielkim kinowym przebojem. Eugeniusz Bodo zagrał w niej Pawła, zaś Adolf Dymsza wcielił się w rolę Gawła. Obydwaj aktorzy bardzo się od siebie różnili zarówno zawodowo, jak i prywatnie. Ich wojenne losy również potoczyły się zupełnie inaczej.


Plakat reklamujący film Jaśnie pan szofer (1935)
Obok Eugeniusza Bodo wystąpili również: Antoni Fertner (1874-1959), Ina Benita (1912-1944), Ludwik Sempoliński (1899-1981), Tadeusz Olsza (1895-1975) i inni.
reż. Michał Waszyński


Wybuch drugiej wojny światowej uniemożliwił Eugeniuszowi Bodo dokończenie nie tylko antyfaszystowskiego filmu, nad którym właśnie pracował, lecz także musiał zrezygnować z przedstawień teatralnych czy premier kinowych. Dramatyczne okoliczności sprawiły, że zmuszony był uciekać z Warszawy, podobnie jak kilkuset innych polskich aktorów, literatów, muzyków, plastyków, dziennikarzy czy krytyków. Część z nich wróciło potem do stolicy, lecz byli i tacy, którym nie dane było przeżyć krwawego września 1939 roku. Eugeniusz Bodo przedarł się zatem na Kresy, gdzie znalazł zatrudnienie u Henryka Warsa (1902-1977). Jednakże pomimo tego zarówno koniec jego kariery, jak i życia był już bliski…

W całej biografii Eugeniusza Bodo napisanej przez Ryszarda Wolańskiego najbardziej dramatycznym w odbiorze jest właśnie ostatni rozdział poświęcony okolicznościom śmierci tego niezwykłego przedwojennego aktora. Znajduje się tam bowiem autentyczny zapis z przesłuchania Bodo przez NKWD. Praktycznie przez całe życie nie opuszczało go szczęście. Może życie prywatne faktycznie nie ułożyło mu się najlepiej, bo nigdy się nie ożenił i nie miał dzieci, ale zapewne nie to było najważniejsze. Wciąż otaczały go piękne kobiety, a on sam nie był obojętny na ich wdzięki. Być może taki styl życia mu odpowiadał. Niemniej ostatnie dwa lata życia Bodo były największą gehenną, jaką można sobie wyobrazić. Może wydawać się, że ten przystojny mężczyzna, który miał dosłownie wszystko nagle został odarty nawet z godności. Myślę jednak, że to tylko pozory. W obliczu tragedii i pewnej śmierci robił wszystko, aby tę godność jednak zachować. Liczył na to, że nic mu się nie stanie i już wkrótce wyjdzie na wolność. Przecież nie zrobił niczego złego! Był tylko aktorem, który kochał to, co robił. Wciąż zastanawiam się, jak potoczyłyby się dalsze losy Bodo, gdyby nie przyznał się do swojego szwajcarskiego pochodzenia i tak usilnie się przy nim nie upierał. Czy przeżyłby wojnę? Czy oglądalibyśmy go w filmach powojennych? A może zrezygnowałby z aktorstwa? Albo wyemigrował do Ameryki, tak jak zrobili to niektórzy jego koledzy po fachu? Niestety, bezlitosne NKWD w szwajcarskim obywatelstwie Bodo dopatrzyło się rzeczy, których tak naprawdę nie było. Wystarczyło jednak, że Bodo był człowiekiem światowym, znał języki obce i sporo podróżował po świecie, nawiązując liczne znajomości, aby stać się wrogiem Związku Sowieckiego.


Eugeniusz Bodo jako amerykańska aktorka filmowa Mae West (1893-1980)
w filmie Piętro wyżej (1937).
reż. Leon Trystan (ok. 1900-1941)


Ryszard Wolański w swojej książce skupia się głównie na Eugeniuszu Bodo jako na wybitnym przedwojennym artyście. Jego życie prywatne i liczne romanse, jakby trochę omija. Czasami odnosiłam wrażenie, że Autor robi to tak zręcznie, jak gdyby robił to sam Bodo, który – jak już wspomniałam – nie informował dziennikarzy o tym, co dzieje się za drzwiami jego alkowy. W związku z powyższym wiele w tej biografii cytatów zaczerpniętych z ówczesnych pism o tematyce kulturalnej, jak Film czy Kino, a także wielu innych. Można też przeczytać autentyczne recenzje, jakie pojawiały się po premierach teatralnych lub filmowych z udziałem Eugeniusza Bodo. Za tymi recenzjami stał między innymi Tadeusz Boy-Żeleński (1874-1941). Na kartach książki czytelnik odnajdzie również szereg nazwisk osób, które w mniejszym bądź większym stopniu wpłynęły na rozwój kariery Eugeniusza Bodo, szczególnie poprzez współpracę przy poszczególnych filmach. Wśród tych nazwisk odnajdujemy aktorów, reżyserów, scenarzystów, a nawet pisarzy, ponieważ to na podstawie ich powieści powstały niektóre filmy w dorobku Bodo.

Wydanie z 2016 roku
Eugeniusz Bodo. Już taki jestem zimny drań to przede wszystkim rzetelnie opracowana biografia, którą czyta się jednym tchem, szczególnie jeśli czytelnikowi znane są tragiczne losy bohatera. Myślę – podobnie jak Ryszard Wolański – że Eugeniusz Bodo przez wiele lat pozostawał w zapomnieniu, a to właśnie dlatego, że okoliczności jego śmierci nie pozwalały na to, aby mówić o nim głośno. W Polsce przez lata komunizmu wolno było jedynie skupiać się na jego dorobku teatralnym i filmowym, a nawet jego burzliwych romansach, natomiast nie wolno było poruszać kwestii śmierci. Komunistyczne zakłamanie na wyraźne życzenie Związku Radzieckiego sprawiło, że wielu ludzi uwierzyło w to, iż to naziści zamordowali Eugeniusza Bodo. Przyznam, że kilka lat temu sama natknęłam się na taką informację, czytając biografię jednej z przedwojennych polskich aktorek. Oczywiście książka wydana została jeszcze w czasach PRL-u, więc należy rozumieć, że cenzura nie dopuściła do opublikowania prawdy, nawet gdyby autorka biografii wiedziała, że jest inaczej.

Tak więc jeśli ktoś interesuje się przedwojennym kinem i chciałby poznać losy Eugeniusza Bodo, to ta książka jest jak najbardziej odpowiednia, aby to zrobić. Autor rzetelnie naświetla poszczególne etapy z zawodowego życia Bodo, zaś miejscami jedynie delikatnie wspomina o kobietach, które odegrały mniejszą bądź większą rolę w życiu artysty. Ryszard Wolański robi to jednak tylko wtedy, gdy wymaga tego sytuacja, na przykład jeśli opowiada o filmie, na planie którego Bodo spotkał tę czy inną aktorkę. Gdzieś pomiędzy wierszami daje się natomiast wyczytać, że artystę nie interesowały jedynie koleżanki z pracy, ale także zwykłe kobiety nie mające nic wspólnego z przemysłem filmowym ani teatrem. Były to kobiety, które na co dzień wykonywały proste zawody, dzięki którym zarabiały na chleb. Czytając biografię można też dojść do wniosku, że Bodo nie był zarozumiały i nie zgrywał gwiazdora. Tak naprawdę można odczuć, że w pewnym sensie był wręcz nieśmiały, co skutecznie tuszował poczuciem humoru. Nieco dziwić może również fakt, że był domatorem, choć większość czasu spędzał poza domem wśród ludzi. I co ciekawe, dla relaksu wyszywał makatki i kolekcjonował znaczki.









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz