sobota, 21 grudnia 2013

Lucy Maud Montgomery – „Dolina Tęczy”












Wydawnictwo: NASZA KSIĘGARNIA
Warszawa 1985
Tytuł oryginału: Rainbow Valley
Przekład: Janina Zawisza-Krasucka
Ilustracje: Bogdan Zieleniec



Chyba każdy z nas pamięta jeszcze z lat dzieciństwa, iż miał takie swoje ulubione i magiczne miejsce, w którym uwielbiał spędzać czas wraz z przyjaciółmi. Ukrywał tam swoje skarby, a miejsce to znało wszystkie tajemnice, o których czasami aż strach było powiedzieć rodzicom. Pamiętam, że w moim przypadku był to ogród dziadków, w którym rosła spróchniała już osika z liśćmi zwisającymi prawie do samej ziemi. Mój dziadek zwykł opowiadać, iż w tej właśnie spróchniałej osice mieszka Baba Jaga, która tylko czeka, aby dzieci się do niej zbliżyły. Do dziś pamiętam te emocje, które towarzyszyły mnie i moim przyjaciołom z dzieciństwa, kiedy z mocno bijącym sercem podchodziliśmy do rzeczonego drzewa, aby na własne oczy sprawdzić, czy istotnie mieszka w nim Baba Jaga. Kiedy już odkryliśmy, że opowieść mojego dziadka, to tylko zwykła bajka, postanowiliśmy spędzać w tamtym miejscu czas, racząc się wzajemnie szeregiem prawdziwych lub wymyślonych historii. Latem osika dawała nam tak potrzebne schronienie przed słońcem, zaś zimą przysypana śniegiem, sprawiała wrażenie, jakby faktycznie ktoś w niej mieszkał.

Nasi mali bohaterowie ze Złotego Brzegu również mają takie swoje magiczne miejsce, w którym wszystko wygląda zupełnie inaczej niż w rzeczywistości. Tym miejscem jest oczywiście tytułowa Dolina Tęczy, do której co dzień podążają nie tylko mali mieszkańcy Złotego Brzegu, ale też dzieci miejscowego pastora. To właśnie Dolina Tęczy jest świadkiem ich zwierzeń, plotek przynoszonych przez dwunastoletnią Mary Vance, a także smutnych pożegnań przed rozstaniem na długi czas. Dolina Tęczy to również miejsce, w którym dla niektórych życie rozpoczyna się na nowo. Ukryte w niej magiczne źródło jest tym, co daje moc ku dążeniu do tego, co dobre i piękne.

Dolina Tęczy wydana po raz pierwszy w 1919 roku to siódma część opisująca losy Anne Shirley, choć została opublikowana jako piąta z kolei. Podobnie jak w Ani ze Złotego Brzegu, tutaj również czytelnik spotyka sześcioro dzieci naszej rudowłosej bohaterki. Niemniej jednak ta część skupia się bardziej na życiu potomków państwa Blythe, a także ich sąsiedzie – pastorze o nazwisku John Meredith, jak również wzajemnych relacjach pomiędzy pociechami państwa Blythe a dziećmi nowego pastora. Książka została dedykowana takim żołnierzom, jak Goldwin Lapp, Robert Brookes oraz Morley Shier. Ta niezwykła dedykacja odnosi się do lat pierwszej wojny światowej, która stanowi główny wątek kolejnej i zarazem ostatniej części serii dotyczącej Anne Shirley. Oczywiście Rilla ze Złotego Brzegu to tylko teoretycznie ostatni tom cyklu, ponieważ jak wiemy powstały jeszcze trzy inne książki: Ania z Wyspy Księcia Edwarda/Spełnione marzenia, Opowieści z Avonlea oraz Pożegnanie z Avonlea.

Pierwsza wojna światowa była dla Lucy Maud Montgomery niezwykle bolesna. W tamtym czasie mieszkała w Leaskdale (Ontario) jako żona prezbiteriańskiego pastora, a to oznaczało, iż do jej obowiązków należało wspieranie parafian. Dwudziestu jeden młodych mężczyzn pochodzących z parafii jej męża wyruszyło wówczas na wojnę, zaś sześciu z nich nigdy nie wróciło do swoich domów, tracąc życie na polu walki. Wspomniana powyżej dedykacja dotyczy trzech dzielnych żołnierzy z Leaskdale, którzy złożyli największą ofiarę, czyli oddali własne życie. Każdego dnia Montgomery czytała doniesienia z wojny. W swoim dzienniku zapisała setki stron, dokumentując w ten sposób tamte wydarzenia. W dniu 5 sierpnia 1914 roku napisała: „Anglia wypowiedziała wojnę Niemcom! Dobry Boże, nie mogę w to uwierzyć! To musi być jakiś straszny sen! Coś jak chmura gradowa!Nie wierzyła, że wojna zakończy się szybko, i jak wielu jej współczesnych, widziała ją jako walkę na śmierć i życie pomiędzy Dobrem a Złem. Kiedy w 1918 roku nadeszła telefoniczna wiadomość, iż Niemcy zgodzili się zawrzeć pokój na warunkach prezydenta Wilsona, wówczas Montgomery napisała w swoim pamiętniku wielkimi literami: „NIEDZIELA, 6 PAŹDZIERNIKA, 1918. Ta wiadomość powinna zostać napisana wielkimi literami. Złotymi literami.” W swoim pamiętniku Lucy Maud Montgomery nakreśliła także grozę i napięcie związane z Flandrią, bitwą pod Verdun (Francja), Vimą (Francja), Passchendaele (Belgia), nad Marną (Niemcy), a także odnośnie zatonięcia statku pasażerskiego Lusitania oraz wybuchu w porcie Halifax (Kanada; prowincja Nowa Szkocja).

wydanie, które czytałam

Wyd. Nasza Księgarnia
Warszawa 1993
tłum. Janina Zawisza-Krasucka
il. Bogdan Zieleniec 
Akcja Doliny Tęczy rozpoczyna się w momencie, gdy państwo Blythe są już małżeństwem od piętnastu lat i właśnie wrócili ze swojej podróży po Europie. Do Anne dociera informacja o nowym pastorze, który przybył do Glen St. Mary. John Meredith jest wdowcem i ma na wychowaniu czworo dzieci: Geralda, na którego wszyscy mówią po prostu „Jerry”, Faith (z pol. Flora), Unę oraz Thomasa Carlyle zwanego „Carl” (z pol. Karolek). Od śmierci matki, dzieci nie są wychowywane w sposób, jaki przystoi pociechom kogoś, kto pełni funkcję pastora. Owszem, wielebnemu pomaga przygłucha krewna o imieniu Marta, lecz nie jest to osoba, której można zaufać w kwestii wychowywania dzieci. Kobieta nie jest już młoda, a do tego jeszcze zgorzkniała, więc wzorem do naśladowania raczej być nie może. Powszechnie dzieci uważane są jako „dzikie” i psotne, co negatywnie odbija się nie tylko na opinii samych winowajców, ale przede wszystkim na ich ojcu. Ulubionym zajęciem potomków pastora jest spędzanie czasu na cmentarzu metodystów, gdzie upodobały sobie szczególnie jeden grób, na którym bawią się i prowadzą swoje dysputy. Oczywiście one bardzo pragną zachowywać się poprawnie i czynią w tej kwestii spore wysiłki, jednak przeważnie tylko na wysiłkach się kończy. Wygląda na to, że los sprzysiągł się przeciwko nim i dopuszcza w ich codziennym życiu sytuacje, które doprowadzają do tego, że dzieci stają się mistrzami w popełnianiu rozmaitych gaf. Jedynie młodzi Blythe’owie akceptują je takimi, jakie są one naprawdę.

Życie codzienne mieszkańców Glen St. Mary nie różni się od tego, jakie Lucy Maud Montgomery przedstawiła w poprzedniej części cyklu. Plotki jak były, tak są nadal, a wszelkiego rodzaju niedopowiedzenia krzywdzą tych, którzy są tak naprawdę niewinni. Jeżeli ktoś myśli, że w Dolinie Tęczy odnajdzie znów naszą niesforną Anne Shirley, to musi liczyć się z rozczarowaniem, ponieważ Autorka nie poświęca zbyt dużo miejsca pani doktorowej Blythe. Anne i dorośli członkowie jej rodziny są tutaj jedynie tłem. Praktycznie cała fabuła poświęcona jest dzieciom, choć niektóre z nich nie wysuwają się na czoło, jak na przykład Shirley czy najmłodsza Rilla. Powiedziałabym, że ta część poświęcona jest znacznie bardziej dzieciom z plebani oraz Mary Vance, aniżeli młodym mieszkańcom Złotego Brzegu. Przypuszczam, że stało się tak dlatego, iż seria ta skierowana jest do młodego czytelnika, i jeśli Autorka pisałaby ją, kładąc nacisk na dorosłych bohaterów, to wówczas niektóre tomy zmieniłyby swojego adresata. Natomiast w tej sytuacji ponownie wracamy do lat dzieciństwa, dzięki czemu jesteśmy w stanie porównać małą Anne Shirley z jej dziećmi i stwierdzić, ile tak naprawdę cech odziedziczyły dzieciaki po swojej wyjątkowej mamie.

Czy ta część mi się podobała? Owszem. Podobała mi się na tyle, na ile jest w stanie zachwycić mnie klasyczna literatury młodzieżowa. Niestety, w moim przypadku nie odżyły wspomnienia z dzieciństwa i wieku dorastania, ponieważ Dolinę Tęczy czytałam po raz pierwszy. W związku z tym, podeszłam do tego tomu na chłodno, bez emocji. Wiem, że ci czytelnicy, którzy mają za sobą lekturę przygód Anne Shirley, spojrzą na ten cykl pod zupełnie innym kątem. Oczywiście mam tutaj na myśli te osoby, które czytały całą serię jeszcze w dzieciństwie. Na pewno nie należy zapominać o tych wyjątkowych książkach. Nie zapominają o nich wydawcy, robiąc kolejne wznowienia. Wynika więc z tego, iż jest to seria, która trafi do każdego pokolenia pomimo upływu lat i zapewne wieków. Nie od dziś wiadomo, że są na świecie książki nieśmiertelne, a ich autorzy pomimo tego, iż już dawno odeszli, wciąż znajdują swoje miejsce w sercach czytelników. Bez wątpienia taką autorką jest Lucy Maud Montgomery, a stworzona przez nią Anne Shirley-Blythe jeszcze długo będzie gościć w sercach i umysłach wielu pokoleń czytelników i wywoływać w nich rozmaite emocje: od radości i szczęścia, poprzez smutek, kończąc na rozpaczy.








14 komentarzy:

  1. Myślałam, że uda mi się w tym roku przypomnieć sobie przygody Ani, ale niestety...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewciu, pomimo że w przyszłym roku kończymy wyzwanie, to jednak go nie zakańczamy definitywnie. Gdybyś w przyszłym roku miała czas na czytanie serii o Anii, to Twoje linki oczywiście wrzucimy na bloga i na FB. Z tym nie ma problemu. Do wyzwania zawsze można się przyłączyć, bo Ania Shirley jest nieśmiertelna. :-)

      Usuń
  2. Miło znów przed świętami przeczytać o Ani i jej bliskich:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też się fajnie czytało tę część. Dzieciaki są niesamowite. :-)))

      Usuń
  3. Jeżeli chodzi o Anię, to zatrzymałam się chyba na "Szumiących Topolach", a później jakoś się nie złożyło, żeby czytać dalej... Miałam nadzieję, że kiedyś to nadrobię, ale do tej pory mi się nie udało, może w przyszłym roku :)
    Pozdrawiam,
    izkalysa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo może "Szumiące Topole" Cię zniechęciły, co? Dla mnie to była, jak dotąd, najsłabsza część tego cyklu. Gdybyś chciała się do nas przyłączyć, to zapraszamy. Zawsze można, nawet jak już wyzwanie się zakończy. :-) Uściski! :-)

      Usuń
  4. Świetna recenzja, napisałaś bardzo ładnie, chociaż ta książka nie była dla Ciebie sentymentalną podróżą. Mnie zachęciłaś do przeczytania Dzienników LMM. :)
    Ciekawa jestem Twoich wrażeń z Rilli

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie czytałam Dzienników Montgomery. Zacytowałam fragmenty, które znalazłam w sieci w języku angielskim i je przetłumaczyłam. Pasowały mi tutaj z racji tej dedykacji żołnierzom poległym. :-) Obawiam się, Kasiu, że przy Rilli się poryczę. ;-)

      Usuń
  5. Nie pamiętam, czy czytałam ,,Dolinę tęczy''. Sugerując się fabułą mam jakieś przebłyski, ale bardzo lakoniczne. Niemniej jednak lubię postać Ani Shirley, dlatego z przyjemnością odświeżę sobie pamięć o niej, ale to dopiero po Nowym Roku, gdyż na razie mam co czytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze możesz się do nas przyłączyć. :-) Powiem Ci, że ja też mam co czytać i ta "Dolina Tęczy" była tak pomiędzy jedną lekturą a drugą. :-)

      Usuń
  6. Zaczytywałam się książkami Lucy Maud Montgomery wiele wiele lat temu, ale sądzę, że obecnie sięgnęłabym po nie raczej z sentymentu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zapraszam do wyzwania. W przyszłym roku też można. :-)

      Usuń
  7. "Dolina Tęczy" nie jest moim ulubionym tomem cyklu o Ani, ale i tak wracam do tej książki z niemałym sentymentem. Nie miałam w dzieciństwie swojej Doliny Tęczy, ale, podobnie jak młodzi Blythe'owie, miałam swoją paczkę przyjaciół i ulubiony kącik do przebywania - całymi godzinami siedzieliśmy "na drzewie", czyli na gałęziach olbrzymiej mirabelki rosnącej niedaleko mojego bloku. Ten czas bardzo mi się kojarzy ze spotkaniami w Dolinie i na cmentarzu metodystów :)
    Długo nie umiałam docenić kolejnego tomu, którego bohaterką jest Rilla - najmłodsza córka Ani i Gilberta, jednak w jakiś sposób sama Rilla jest bardzo podobna do małej Ani. Choć jej wkroczenie w dorosłe życie splotło się z wybuchem wojny, to przecież pozostał ten impulsywny charakter, szalone pomysły i dziwne sploty okoliczności, które tak ubarwiały młodość Ani. Życzę miłej lektury :)
    Pozdrawiam
    Aniki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też miałam takich przyjaciół, z którymi super spędzało mi się czas. Najpierw w domu moich dziadków, a potem na podwórku przed blokiem. Do tamtych czasów mam ogromny sentyment i żal, że tak szybko te lata minęły. A co do "Doliny Tęczy", to bardzo mi się podobała, choć nie wywołała takich emocji, jak u kogoś, kto czyta ją w wieku nastoletnim. Przed "Rillą ze Złotego Brzegu" niektórzy mnie ostrzegają, że smutna i że trzeba z chusteczkami czytać. Pewnie faktycznie mają rację. Ciekawa jestem jakie wrażenie na mnie zrobi. :-) Uściski! :-)

      Usuń