Wydawnictwo:
Wydawnictwo Literackie
Kraków
1960
Tom:
1 & 2
Seria:
Powieści Piastowskie
Karol
Bunsch (1898-1987) to autor odkryty przeze mnie stosunkowo niedawno. Żałuję, że
z jego historyczną prozą spotkałam się tak późno. Prawdę powiedziawszy wciąż
odkrywam doskonałych – w moim odczuciu – pisarzy klasycznych, po których
książki chcę sięgać kosztem nowości, które niestety coraz rzadziej wzbudzają
moje zainteresowanie. Oczywiście sprawa ta nie dotyczy prozy historycznej. W
tym przypadku nic się nie zmieniło i nadal z niecierpliwością wypatruję nowych
książek moich ulubionych autorów zarówno tych pochodzących z rodzimego
podwórka, jak i obcego. Karol Bunsch zasłynął przede wszystkim swoim
niezapomnianym cyklem o dynastii Piastów. Rozpoczął go dwutomową opowieścią o
państwie Mieszka I zatytułowaną Dzikowy skarb. Z tej serii przeczytałam
już piąty tom pod tytułem Bezkrólewie, o którym mogliście i nadal
możecie poczytać na blogu. Bezkrólewie było swego rodzaju testem całego
cyklu. Chociaż niektórzy twierdzą, że jest to najsłabsze ogniwo rzeczonego
cyklu, to na mnie ten tom wywarł naprawdę spore wrażenie i zachęcił do sięgnięcia
po kolejne części.
W
czasie, gdy na południu Polski istniało państwo Wiślan*, czyli
gdzieś pomiędzy VI a IX wiekiem, w północno-zachodniej części kraju zaczęły
tworzyć się związki wczesnofeudalnego państwa Polan**. Bezpośrednią
kontynuacją państwa Polan było państwo Mieszka I, który wywodził się z dynastii
Piastów, a ta z kolei pochodziła od plemienia Polan. Zgodnie z tradycją dworską
dotyczącą pierwszych z rodu Piastów, a utrwaloną na początku XII wieku przez
kronikarza zwanego Gallem Anonimem, Mieszko I był już czwartym władcą państwa
Polan. Przed nim na tych terenach władali tacy jego przodkowie, jak: Ziemowit
(Siemowit), Leszek (Lestek/Lestko) oraz ojciec Mieszka – Ziemomysł (Siemomysł).
Ponieważ Gall Anonim bardzo wyraźnie oddziela legendę od prawdy, nie ma powodu
nie wierzyć jego przekazom, gdyż kolejne jego zapiski odnoszące się do innych
spraw są niezwykle rzetelne. Echa obalenia dawniejszego jeszcze władcy Polan
słychać w legendzie o złym władcy Popielu oraz jego szlachetnym oraczu –
Piaście, którego syn Ziemowit miał zająć miejsce Popiela. W związku z tym
państwo Polan swymi początkami sięgałoby jeszcze IX wieku.
Siemowit najprawdopodbniej I książę Polan z dynastii Piastów |
Bardzo
często w literaturze historycznej możemy spotkać się z określaniem Mieszka I
„budowniczym państwa polskiego”. Szereg kwestii wskazuje bardzo wyraźnie na
fakt, iż dopiero geniusz księcia połączył ze sobą te elementy, które przy
budowie trwałego politycznego organizmu okazały się być niezbędne. Badania
archeologiczne wykazały, że wielkie grody należące do państwa Polan (Gniezno i
Poznań) zostały wybudowane w połowie X wieku, co może oznaczać, iż powstały
właśnie za czasów panowania Mieszka I. Księciu z dynastii Piastów przypisuje
się szereg osiągnięć. Praktycznie cały okres jego panowania rozpoczęty
najprawdopodobniej około 960 roku i trwający aż do śmierci księcia w roku 992,
wypełnia walka o rozszerzenie terytorialnych podstaw państwa polskiego.
Niemniej jednak, chyba najbardziej istotną kwestią działań Mieszka I był
chrzest Polski. W szkole uczą nas, że chrześcijaństwo przyszło do nas z Czech
za sprawą księżniczki Dobrawy z dynastii Przemyślidów. Otoż, okazuje się bowiem,
że sprawa była znacznie bardziej skomplikowana, niż może nam się wydawać. A
wszystko zaczęło się na dworze niemieckiego cesarza Ottona I…
Sposób,
w jaki dokonano chrystianizacji Polski, dowodzi ogromnej przezorności i
zręczności Mieszka I. Na dworze Ottona I przez długi czas dojrzewał plan
dotyczący powołania do życia arcybiskupstwa w Magdeburgu, które w sferze
kościelnej miałoby podjąć się realizacji ekspansji wschodniej cesarstwa. W roku
968 arcybiskupstwo faktycznie zostało utworzone i miało wytyczone granice od
strony zachodniej, lecz było otwarte ku wschodowi. Jednakże Mieszko I był
szybszy i w 965 roku ożenił się z Dobrawką – córką czeskiego księcia Bolesława
I. Jak wiemy, rok później nastąpił historyczny chrzest Polski. W tamtym okresie
Czechy nie miały jeszcze własnego biskupstwa, lecz należały do bawarskiej
diecezji w Ratyzbonie, która wchodziła w skład kierowanej z odległej Nadrenii
archidiecezji mogunckiej, której konkurentem na wschodzie miał stać się właśnie
Magdeburg. Tak więc w tej sytuacji Mieszko I wygrał konflikt Kościoła
niemieckiego i jednocześnie zapewnił chrystianizowanej Polsce status terytorium
misyjnego, podległego bezpośrednio Rzymowi. Pierwszym misyjnym biskupem Polski
był Jordan pochodzący najprawdopodobniej z kręgu kultury romańskiej. Może z
Włoch? Albo Lotaryngii? Z kolei następcą Jordana był Niemiec – Unger.
Biskupstwo misyjne miało charakter przejściowy i po pewnym czasie musiało
przyjąć diecezjalną formę organizacyjną. Z całą pewnością Mieszko I pokonał
rozmaite trudności, aby nie dopuścić do podporządkowania Polski pod względem
kościelnym archidiecezji magdeburskiej, która nie cofała się nawet przed
tworzeniem fałszywych podstaw prawnych.
Lestko II książę Polan z dynastii Piastów |
Pod
względem militarnym Mieszko I również nie próżnował. Formalna przyjaźń z
cesarzem Ottonem I stała się zarzewiem konfliktu z wschodnioniemieckimi
feudałami. I tak w 963 roku najechał Polskę na czele pogańskich Redarów
skłócony z cesarzem przedstawiciel niemieckiego świata feudalnego – Wichman. Zadał
on klęskę Polakom w bitwie, w której życie stracił nieznany z imienia brat
Mieszka I. Tak przynajmniej podają historycy. Inną wersję proponuje nam Karol
Bunsch, który twierdzi, że owym bratem był niejaki Leszek. Być może jest to imię
umowne, gdyż w rodzie Piastów pojawiało się ono dość często, zaś chcąc
wspomnieć o tym wydarzeniu, Autor nie mógł przecież uznać brata Mieszka I jako
kogoś anonimowego. Wiadome jednak jest, że cztery lata później ten sam Wichman
poległ w walce z polskim księciem.
W
roku 972 doszło do kolejnej bitwy. Tym razem było to starcie pomiędzy Polską a
margrabią Marchii Wschodniej – Hodonem. Ten konflikt był chyba najbardziej
znaczący dla Mieszka I. Któż z nas nie słyszał o słynnej bitwie pod Cedynią
(Cedzyną)? To właśnie tam życie stracił inny brat Mieszka I – Ścibor (Czcibor).
A
jak panowanie Mieszka I przedstawia Karol Bunsch? Myślę, że każdy pasjonat
historii zostanie zwyczajnie porwany przez tę opowieść i nie będzie mógł się od
niej oderwać. Akcja pierwszego tomu cyklu rozpoczyna się w 963 roku śmiercią
Ziemomysła i sprowadzeniem przez Mieszka duchownego z Niemiec o imieniu Jordan.
Dziwaczny z niego człowiek. Pości raz w tygodniu, coś tam szepcze pod nosem w
niezrozumiałym języku, odprawia jakieś dziwne obrzędy, wyznaje jednego Boga,
zamiast kilku. Coś z nim chyba nie tak. Dlaczego Mieszko tego nie widzi? Po co
przywiózł go do Polski? Czyż on już do reszty oszalał? Tak myśleli o naszym
księciu i jego towarzyszu im współcześni. Polska jako kraj pogański, gdzie
wyznawano wiarę w wielu bogów, nie chciała żadnych zmian. Ludzie bronili się
przed nimi i zupełnie ich nie rozumieli. Może w pewnym sensie nawet się ich
bali, choć kochali swojego kniazia, ślubowali mu posłuszeństwo i poszliby za
nim w ogień. Ale cóż zrobić, kiedy w grę wchodziły sprawy polityczne? Tamtą
sytuację możemy śmiało porównać do uczestnictwa naszych żołnierzy w misjach
stabilizacyjnych w Iraku, a potem w Afganistanie. Choć społeczeństwo było im
przeciwne, to jednak nic nie mogło na to poradzić, bo przecież najważniejsze
były i są kwestie polityczne.
Oprócz
oczywistych wydarzeń z życia Mieszka I, Karol Bunsch wprowadza do powieści fikcyjne
postacie i wydarzenia, które doskonale wplatają się ówczesną rzeczywistość. I
tak oto spotykamy tytułowego Dzika, który niegdyś nosił imię Gniady. Jest to
potężny mężczyzna, który niczego się nie boi. Jedynie brat Mieszka I – Ścibor
jest w stanie go poskromić. Dzik to z jednej strony chłop potężny i budzący
strach, lecz z drugiej mężczyzna o gołębim sercu, który podobnie jak inni potrafi
kochać, tęsknić i nieść pomoc bez względu na wszystko, nawet kosztem własnego
życia. Lecz w jego otoczeniu są też zdrajcy, którzy w najmniej spodziewanym
momencie są zdolni wbić mu nóż w plecy.
Siemomysł III książę Polan z dynastii Piastów ojciec Mieszka I |
Na
kartach pierwszego tomu cyklu o Piastach czytelnik spotyka również tajemniczego
Zbrozłę, który jest osobistym doradcą Mieszka I. Podobnie jak Dzik, on także
budzi w ludziach strach, lecz nie wynika on wcale z faktu, iż jest potężnym i
nieustraszonym mężczyzną. W postawie Zbrozły jest coś, co ludzi przeraża, choć
tak naprawdę nie czyni on nikomu zła, a wręcz przeciwnie – pomaga. To jego oczy
są przerażające. Jest w nich, coś, co powoduje, że skóra cierpnie na karku. Kim
zatem jest Zbrozło? Skąd przybył? Jaka jest jego przeszłość? Nawet Dobrawka
czuje lęk, kiedy mija go na zamkowych korytarzach.
Jest
też Tarło – syn polańskiego władyki. Jest Szmatka, który jedynie z konieczności
podąża za Dzikiem i staje się jego pachołkiem. Tych postaci jest naprawdę dużo,
a każda z nich ma do wykonania swoje zadanie. Mnie chyba najbardziej urzekła
relacja pomiędzy Mieszkiem a Dobrawką. Choć od momentu zaręczyn do dnia ślubu
minęło około dwóch lat, a Dobrawka była już raz mężatką, to jednak na polskiego
księcia wyczekiwała w ogromnym napięciu. Być może małżeństwo z nim traktowała
jako swego rodzaju misję. Chciała za wszelką cenę nawrócić pogańskiego księcia
na wiarę chrześcijańską, a wybrała sobie do tego naprawdę wspaniały sposób.
Robiła to przez miłość i modlitwę. Z tych dwóch rzeczy to chyba jednak miłość
była tutaj najważniejsza. Mieszko odwzajemniał się jej jak tylko mógł. Zanim
poślubił Dobrawkę w jego życiu panował swoisty chaos. Miał kilka żon, co
przysługiwało mu jako poganinowi. Zapewne z tych związków urodziły się jakieś
dzieci. Ale to Dobrawka sprowadziła go na dobrą drogę, dając mu upragnionego
syna – Bolka. To z nią dzielił się sprawami politycznymi, a kiedy zaniemógł,
Dobrawka doskonale radziła sobie z rządzeniem państwem. Tak przynajmniej
widział to Karol Bunsch. Mnie takie przedstawienie książęcego małżeństwa bardzo
się podoba. Może wynika to z faktu, że Mieszko I zawsze był mi bliskim władcą.
Po prostu lubię tego pogańskiego księcia, który tak wiele zrobił dla kraju. Mieszko
z powieści Karola Bunscha naprawdę budzi sympatię, choć czasami okrutnie karze
swoich nieposłusznych poddanych, wydając rozkaz wydłubania im oczu.
Sięgając
po Dzikowy skarb sądziłam, że skoro rzecz dotyczy wczesnego
średniowiecza i pogaństwa, to spotkam się z wiedźmami, czarownicami, rzucaniem
klątw, wróżbami. Nic takiego nie ma tutaj miejsca, oprócz jednego epizodu,
który tak naprawdę czarną magią i tak nie jest. Oczywiście trzeba też pamiętać,
że powieść została napisana w zupełnie innych czasach, niż obecne, bo Karol
Bunsch skończył ją w 1943 roku, zaś opublikował dwa lata później. Niegdyś nie o
wszystkim można było pisać, nawet jeśli dotyczyło to zamierzchłej przeszłości. Generalnie
pierwszy tom cyklu to opowieść niezwykle wciągająca, choć nie jest ona
przeznaczona dla wszystkich, chociażby z powodu specyficznego języka, którego
używa Autor. Zastosowane staropolskie słownictwo może niektórych czytelników meczyć
i być dla nich niezrozumiałe. Z drugiej strony jednak, tego typu język nadaje
wiarygodności opowiadanej historii. Pomimo „ciężkiego” słownictwa książkę czyta
się bardzo szybko. Powieść nie jest też wolna od klimatu charakterystycznego dla walecznych Wikingów.
Zaprowadzenie chrześcijaństwa na ziemiach polskich Przy chrzcielnicy najprawdopodobniej klęczy Ścibor - młodszy brat Mieszka I Autor obrazu: Jan Matejko (1838-1893) |
Czy
w tej opowieści widać prymitywizm średniowiecza, który jest mu tak powszechnie
przypisywany? Raczej nie. Bohaterowie są cywilizowani na tyle, na ile pozwala
na to epoka. Wykazują się inteligencją i rozsądkiem. Dzisiaj na hasło
„średniowiecze” reagujemy przeważnie ironicznym uśmieszkiem i utożsamiamy je z
zacofaniem, które zarzucamy też tym, którzy się z nami w czymś nie zgadzają.
Szczególnie jeśli chodzi o kwestie wiary. Myślę, że jest to kolejny stereotyp,
który na przestrzeni wieków ludzie doskonale sobie wypracowali. Badacze epoki czy pisarze
tworzący powieści historyczne już tak do tego nie podchodzą, o czym będziecie
mogli przeczytać na moim blogu całkiem niedługo.
Jak
widać Dzikowy skarb został wydany w dwóch tomach. Wśród pozostałych
pozycji tego cyklu jest jeszcze kilka części, które podzielono na dwa tomy, jak
na przykład część drugą pod tytułem Ojciec i syn, o której opowiem już
niebawem, bo jestem w trakcie jej czytania. Moim zdaniem Karol Bunsch bez
wątpienia był Wielkim Pisarzem. Szkoda tylko, że po latach został zapomniany i
chyba trochę niedoceniony. Chciałabym to zmienić. Tak więc spodziewajcie się na
moim blogu więcej książek Karola Bunscha i jemu podobnych autorów.
* Wiślanie – plemię zachodniosłowiańskie, wywodzące się z grupy
plemion lechickich, które we wczesnym średniowieczu zamieszkiwało tereny
położone w dorzeczu górnej Wisły.
** Polanie
– plemię słowiańskie, zamieszkujące tereny Pojezierza Wielkopolskiego.
A Krainę Czytania mamy po to, by przypominała nam o takich zapomnianych pisarzach. :D
OdpowiedzUsuńBo szkoda mi tych książek. Szkoda mi ich autorów, którzy zmarli i niby pozostawili po sobie świetne dzieła, ale mało kto o nich pamięta. Chcę, żeby te książki i ich twórcy wciąż żyli, bo przecież po to pisali, prawda? Żeby pomimo upływu lat, czytelnicy wciąż o nich pamiętali. :-)
UsuńKoniecznie muszę sięgnąć :-)
UsuńJa mam cały cykl i pozostałe powieści Bunscha również. Napisał świetną opowieść o Zawiszy Czarnym i o Aleksandrze Wielkim. Ta druga to trylogia. :-)
UsuńWspaniale, że napisałaś o tej książce! Bo bardzo mnie zaciekawiłaś i chętnie po nią sięgnę :) Co do Średniowiecza, to ja już dawno temu dowiedziałam się, że nie było ono wcale "ciemne", jak nam się wydaje (i nas uczą/uczyli).
OdpowiedzUsuńBędą też kolejne części cyklu. Marzy mi się, żeby jakieś wydawnictwo zrobiło wznowienie całości. :-) A co do średniowiecza, to masz rację. Oni wcale nie byli ciemni. Choć większość z tych ludzi była analfabetami, to jednak ich głowy pracowały na naprawdę wysokim poziomie. :-)
UsuńNo no, zapowiada się ciekawie:)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam dopiero dwie części tego cyklu i jestem w trakcie trzeciej, ale już mogę powiedzieć, że "Powieści Piastowskie" są niesamowite. Polecam! Mam nadzieję, że dasz radę gdzieś je jeszcze odnaleźć. Najlepiej szukać w piwnicy jakiejś biblioteki, tak jak ja.:D
UsuńPrzeraża mnie to ,,ciężkie'' słownictwo. Jakoś na samą myśl czuje strach ;) Jednak intelektualnie nie czuje się na siłach mierzyć się z tak ambitną literaturą, bo uważam się za prostą, można rzec mało pojętną dziewczynę, ale cieszę się, że istnieje taki cykl, gdyż zagorzali fanatycy historii zapewne odnajdą tutaj coś dla siebie.
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że to napiszesz. Byłam pewna, że słownictwo Cię odstraszy. ;-) Dla mnie ono nie ma znaczenia. Mogę czytać zarówno literaturę tzw. wysokich lotów, jak i tę prostszą. Nie sądzę jednak, żebyś była "prostą i mało pojętną dziewczyną". Nigdy tak o sobie nie myśl ani nie mów. Po prostu masz inny gust czytelniczy i tyle. Poza tym, nigdy nie wiadomo co by się stało, gdybyś po tego Bunscha kiedyś sięgnęła. Może akurat nie mogłabyś się od niego oderwać? :-)
UsuńDługa i wyczerpująca ocena :) Wydaje mi się, że widziałam gdzieś w bibliotece, więc zobaczę :)
OdpowiedzUsuńU mnie zawsze wpisy są długie. Po prostu lubię pisać i jak już się do tego dorwę, to ciężko mi przestać. A jeśli chodzi o historię, to można naprawdę sporo informacji takim wpisem przekazać. Jeśli lubisz historię i nie straszne Ci mroczne zakamarki średniowiecza, to polecam cały cykl, nie tylko "Dzikowy skarb". :-)
UsuńDość dawno temu czytałam kilka książek Bunscha i z tego, co pamiętam, byłam pod wielkim wrażeniem. Warto przypominać takich zapomnianych (całkiem niesłusznie) pisarzy. Zawsze też miałam w planach przeczytanie książki o Bolesławie Chrobrym Gołubiewa i ciągle coś mi stawało na przeszkodzie. Kiedyś może sięgnę i po Gołubiewa, i po Bunscha :)
OdpowiedzUsuńMnie Bunsch totalnie zachwycił. Nie umiem przestać go czytać. Wpadłam w jakąś fazę. Bardzo szybko gromadziłam cały cykl i pozostałe jego książki, bo zwyczajnie bałam się, że one gdzieś przepadną, a ja nie zdążę ich przeczytać. Panie z mojej biblioteki pedagogicznej są nieocenione. Będę musiała kiedyś nabyć ten cykl na własność. Dziękuję Ci za kolejnego autora. Nie znałam go i nie wiedziałam, że napisał książkę o Chrobrym. Będę szukać. :-)
UsuńCiągle przede mną ta lektura. Twoja opinia jest dla mnie bardzo cenna. Mam nadzieję, iż pozycja spodoba się tak samo jak Tobie.
OdpowiedzUsuńJa już jestem po pierwszym tomie "Ojca i syna". Ten cykl mnie porwał totalnie. Nie umiem przestać go czytać. Marzy mi się piękne wznowienie całości. Ale znając obecne realia wydawnicze, marne szanse. :-( A Tobie oczywiście polecam! :-)
UsuńWiesz ktoś mi ostatnio powiedział, iż może nie doceniamy swoich blogów. Może jeśli będziemy pisać o takich perełkach, to jakieś wydawnictwo się ugnie. Sama teraz czytam książkę, która nie została wydana w Polsce, a szkoda bo dla mnie jest bardzo ważna... Wracając do tematu, myślę iż może gdyby blogowy, książkowy świat oprócz czytania nowości, poświęcał choć trochę miejsca na starsze książki na bibliotecznych regałach byłoby inaczej i wznowienia by się pojawiły, Tylko chyba większość blogerów z założenia odrzuca klasykę :(
UsuńJa tutaj winię wydawców, bo oni na blogach robią sobie darmową reklamę, a bloger się na to godzi, bo dostaje darmową książkę, której normalnie być może nigdy by nie kupił. A przecież wiadome jest, że tych starszych książek wydawca nam nie wyśle, ponieważ kiedy wydaje coś nowego, zależy mu na promocji. Oczywiście nie neguję takiej współpracy, bo to jest indywidualna sprawa każdego blogera. Ktoś mi powie, że pisanie recenzji na zamówienie, to wcale nie jest tak za darmo, bo dają nam książki. Jak wiesz mnie takie współprace nie interesują. Jestem związana tylko z jednym wydawnictwem. Owszem, mogę doraźnie coś przyjąć, ale wydawca musi mnie tą książką naprawdę zainteresować. Bardzo często odmawiam przyjęcia książek do recenzji zarówno od wydawców, jak i od autorów, bo mnie one nie interesują, a nie będę czytać czegoś, czego nie lubię. Niedawno spotkałam się nawet z oburzeniem ze strony pani, która proponowała mi książkę do recenzji. Kiedy odmówiłam, otrzymałam bardzo niegrzecznego maila zwrotnego. Wychodzi na to, że wydawcy uważają blogerów za swoją własność. U mnie to nie przejdzie. To jest mój blog i ja na nim rządzę! Myślę, że to właśnie głównie z powodu tej współpracy z wydawcami nie piszemy o klasyce i książkach starych, tylko napychamy sobie blogi nowościami, które w moim odczuciu są coraz gorsze. Na ten temat można naprawdę dużo napisać. Ja przynajmniej jestem blogerką, która się szanuje i nie dam sobie wcisnąć każdej powieści, byle tylko dostać książkę, a wydawca był zadowolony. :-)
Usuń