piątek, 27 grudnia 2013

Karol Bunsch – „Dzikowy skarb” #1











Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Kraków 1960
Tom: 1 & 2
Seria: Powieści Piastowskie



Karol Bunsch (1898-1987) to autor odkryty przeze mnie stosunkowo niedawno. Żałuję, że z jego historyczną prozą spotkałam się tak późno. Prawdę powiedziawszy wciąż odkrywam doskonałych – w moim odczuciu – pisarzy klasycznych, po których książki chcę sięgać kosztem nowości, które niestety coraz rzadziej wzbudzają moje zainteresowanie. Oczywiście sprawa ta nie dotyczy prozy historycznej. W tym przypadku nic się nie zmieniło i nadal z niecierpliwością wypatruję nowych książek moich ulubionych autorów zarówno tych pochodzących z rodzimego podwórka, jak i obcego. Karol Bunsch zasłynął przede wszystkim swoim niezapomnianym cyklem o dynastii Piastów. Rozpoczął go dwutomową opowieścią o państwie Mieszka I zatytułowaną Dzikowy skarb. Z tej serii przeczytałam już piąty tom pod tytułem Bezkrólewie, o którym mogliście i nadal możecie poczytać na blogu. Bezkrólewie było swego rodzaju testem całego cyklu. Chociaż niektórzy twierdzą, że jest to najsłabsze ogniwo rzeczonego cyklu, to na mnie ten tom wywarł naprawdę spore wrażenie i zachęcił do sięgnięcia po kolejne części.

W czasie, gdy na południu Polski istniało państwo Wiślan*, czyli gdzieś pomiędzy VI a IX wiekiem, w północno-zachodniej części kraju zaczęły tworzyć się związki wczesnofeudalnego państwa Polan**. Bezpośrednią kontynuacją państwa Polan było państwo Mieszka I, który wywodził się z dynastii Piastów, a ta z kolei pochodziła od plemienia Polan. Zgodnie z tradycją dworską dotyczącą pierwszych z rodu Piastów, a utrwaloną na początku XII wieku przez kronikarza zwanego Gallem Anonimem, Mieszko I był już czwartym władcą państwa Polan. Przed nim na tych terenach władali tacy jego przodkowie, jak: Ziemowit (Siemowit), Leszek (Lestek/Lestko) oraz ojciec Mieszka – Ziemomysł (Siemomysł). Ponieważ Gall Anonim bardzo wyraźnie oddziela legendę od prawdy, nie ma powodu nie wierzyć jego przekazom, gdyż kolejne jego zapiski odnoszące się do innych spraw są niezwykle rzetelne. Echa obalenia dawniejszego jeszcze władcy Polan słychać w legendzie o złym władcy Popielu oraz jego szlachetnym oraczu – Piaście, którego syn Ziemowit miał zająć miejsce Popiela. W związku z tym państwo Polan swymi początkami sięgałoby jeszcze IX wieku.

Siemowit 
najprawdopodbniej I książę Polan
z dynastii Piastów
Bardzo często w literaturze historycznej możemy spotkać się z określaniem Mieszka I „budowniczym państwa polskiego”. Szereg kwestii wskazuje bardzo wyraźnie na fakt, iż dopiero geniusz księcia połączył ze sobą te elementy, które przy budowie trwałego politycznego organizmu okazały się być niezbędne. Badania archeologiczne wykazały, że wielkie grody należące do państwa Polan (Gniezno i Poznań) zostały wybudowane w połowie X wieku, co może oznaczać, iż powstały właśnie za czasów panowania Mieszka I. Księciu z dynastii Piastów przypisuje się szereg osiągnięć. Praktycznie cały okres jego panowania rozpoczęty najprawdopodobniej około 960 roku i trwający aż do śmierci księcia w roku 992, wypełnia walka o rozszerzenie terytorialnych podstaw państwa polskiego. Niemniej jednak, chyba najbardziej istotną kwestią działań Mieszka I był chrzest Polski. W szkole uczą nas, że chrześcijaństwo przyszło do nas z Czech za sprawą księżniczki Dobrawy z dynastii Przemyślidów. Otoż, okazuje się bowiem, że sprawa była znacznie bardziej skomplikowana, niż może nam się wydawać. A wszystko zaczęło się na dworze niemieckiego cesarza Ottona I…

Sposób, w jaki dokonano chrystianizacji Polski, dowodzi ogromnej przezorności i zręczności Mieszka I. Na dworze Ottona I przez długi czas dojrzewał plan dotyczący powołania do życia arcybiskupstwa w Magdeburgu, które w sferze kościelnej miałoby podjąć się realizacji ekspansji wschodniej cesarstwa. W roku 968 arcybiskupstwo faktycznie zostało utworzone i miało wytyczone granice od strony zachodniej, lecz było otwarte ku wschodowi. Jednakże Mieszko I był szybszy i w 965 roku ożenił się z Dobrawką – córką czeskiego księcia Bolesława I. Jak wiemy, rok później nastąpił historyczny chrzest Polski. W tamtym okresie Czechy nie miały jeszcze własnego biskupstwa, lecz należały do bawarskiej diecezji w Ratyzbonie, która wchodziła w skład kierowanej z odległej Nadrenii archidiecezji mogunckiej, której konkurentem na wschodzie miał stać się właśnie Magdeburg. Tak więc w tej sytuacji Mieszko I wygrał konflikt Kościoła niemieckiego i jednocześnie zapewnił chrystianizowanej Polsce status terytorium misyjnego, podległego bezpośrednio Rzymowi. Pierwszym misyjnym biskupem Polski był Jordan pochodzący najprawdopodobniej z kręgu kultury romańskiej. Może z Włoch? Albo Lotaryngii? Z kolei następcą Jordana był Niemiec – Unger. Biskupstwo misyjne miało charakter przejściowy i po pewnym czasie musiało przyjąć diecezjalną formę organizacyjną. Z całą pewnością Mieszko I pokonał rozmaite trudności, aby nie dopuścić do podporządkowania Polski pod względem kościelnym archidiecezji magdeburskiej, która nie cofała się nawet przed tworzeniem fałszywych podstaw prawnych.

Lestko
II książę Polan z dynastii Piastów
Pod względem militarnym Mieszko I również nie próżnował. Formalna przyjaźń z cesarzem Ottonem I stała się zarzewiem konfliktu z wschodnioniemieckimi feudałami. I tak w 963 roku najechał Polskę na czele pogańskich Redarów skłócony z cesarzem przedstawiciel niemieckiego świata feudalnego – Wichman. Zadał on klęskę Polakom w bitwie, w której życie stracił nieznany z imienia brat Mieszka I. Tak przynajmniej podają historycy. Inną wersję proponuje nam Karol Bunsch, który twierdzi, że owym bratem był niejaki Leszek. Być może jest to imię umowne, gdyż w rodzie Piastów pojawiało się ono dość często, zaś chcąc wspomnieć o tym wydarzeniu, Autor nie mógł przecież uznać brata Mieszka I jako kogoś anonimowego. Wiadome jednak jest, że cztery lata później ten sam Wichman poległ w walce z polskim księciem.

W roku 972 doszło do kolejnej bitwy. Tym razem było to starcie pomiędzy Polską a margrabią Marchii Wschodniej – Hodonem. Ten konflikt był chyba najbardziej znaczący dla Mieszka I. Któż z nas nie słyszał o słynnej bitwie pod Cedynią (Cedzyną)? To właśnie tam życie stracił inny brat Mieszka I – Ścibor (Czcibor).

A jak panowanie Mieszka I przedstawia Karol Bunsch? Myślę, że każdy pasjonat historii zostanie zwyczajnie porwany przez tę opowieść i nie będzie mógł się od niej oderwać. Akcja pierwszego tomu cyklu rozpoczyna się w 963 roku śmiercią Ziemomysła i sprowadzeniem przez Mieszka duchownego z Niemiec o imieniu Jordan. Dziwaczny z niego człowiek. Pości raz w tygodniu, coś tam szepcze pod nosem w niezrozumiałym języku, odprawia jakieś dziwne obrzędy, wyznaje jednego Boga, zamiast kilku. Coś z nim chyba nie tak. Dlaczego Mieszko tego nie widzi? Po co przywiózł go do Polski? Czyż on już do reszty oszalał? Tak myśleli o naszym księciu i jego towarzyszu im współcześni. Polska jako kraj pogański, gdzie wyznawano wiarę w wielu bogów, nie chciała żadnych zmian. Ludzie bronili się przed nimi i zupełnie ich nie rozumieli. Może w pewnym sensie nawet się ich bali, choć kochali swojego kniazia, ślubowali mu posłuszeństwo i poszliby za nim w ogień. Ale cóż zrobić, kiedy w grę wchodziły sprawy polityczne? Tamtą sytuację możemy śmiało porównać do uczestnictwa naszych żołnierzy w misjach stabilizacyjnych w Iraku, a potem w Afganistanie. Choć społeczeństwo było im przeciwne, to jednak nic nie mogło na to poradzić, bo przecież najważniejsze były i są kwestie polityczne.

Oprócz oczywistych wydarzeń z życia Mieszka I, Karol Bunsch wprowadza do powieści fikcyjne postacie i wydarzenia, które doskonale wplatają się ówczesną rzeczywistość. I tak oto spotykamy tytułowego Dzika, który niegdyś nosił imię Gniady. Jest to potężny mężczyzna, który niczego się nie boi. Jedynie brat Mieszka I – Ścibor jest w stanie go poskromić. Dzik to z jednej strony chłop potężny i budzący strach, lecz z drugiej mężczyzna o gołębim sercu, który podobnie jak inni potrafi kochać, tęsknić i nieść pomoc bez względu na wszystko, nawet kosztem własnego życia. Lecz w jego otoczeniu są też zdrajcy, którzy w najmniej spodziewanym momencie są zdolni wbić mu nóż w plecy.

Siemomysł 
III książę Polan z dynastii Piastów
ojciec Mieszka I
Na kartach pierwszego tomu cyklu o Piastach czytelnik spotyka również tajemniczego Zbrozłę, który jest osobistym doradcą Mieszka I. Podobnie jak Dzik, on także budzi w ludziach strach, lecz nie wynika on wcale z faktu, iż jest potężnym i nieustraszonym mężczyzną. W postawie Zbrozły jest coś, co ludzi przeraża, choć tak naprawdę nie czyni on nikomu zła, a wręcz przeciwnie – pomaga. To jego oczy są przerażające. Jest w nich, coś, co powoduje, że skóra cierpnie na karku. Kim zatem jest Zbrozło? Skąd przybył? Jaka jest jego przeszłość? Nawet Dobrawka czuje lęk, kiedy mija go na zamkowych korytarzach.

Jest też Tarło – syn polańskiego władyki. Jest Szmatka, który jedynie z konieczności podąża za Dzikiem i staje się jego pachołkiem. Tych postaci jest naprawdę dużo, a każda z nich ma do wykonania swoje zadanie. Mnie chyba najbardziej urzekła relacja pomiędzy Mieszkiem a Dobrawką. Choć od momentu zaręczyn do dnia ślubu minęło około dwóch lat, a Dobrawka była już raz mężatką, to jednak na polskiego księcia wyczekiwała w ogromnym napięciu. Być może małżeństwo z nim traktowała jako swego rodzaju misję. Chciała za wszelką cenę nawrócić pogańskiego księcia na wiarę chrześcijańską, a wybrała sobie do tego naprawdę wspaniały sposób. Robiła to przez miłość i modlitwę. Z tych dwóch rzeczy to chyba jednak miłość była tutaj najważniejsza. Mieszko odwzajemniał się jej jak tylko mógł. Zanim poślubił Dobrawkę w jego życiu panował swoisty chaos. Miał kilka żon, co przysługiwało mu jako poganinowi. Zapewne z tych związków urodziły się jakieś dzieci. Ale to Dobrawka sprowadziła go na dobrą drogę, dając mu upragnionego syna – Bolka. To z nią dzielił się sprawami politycznymi, a kiedy zaniemógł, Dobrawka doskonale radziła sobie z rządzeniem państwem. Tak przynajmniej widział to Karol Bunsch. Mnie takie przedstawienie książęcego małżeństwa bardzo się podoba. Może wynika to z faktu, że Mieszko I zawsze był mi bliskim władcą. Po prostu lubię tego pogańskiego księcia, który tak wiele zrobił dla kraju. Mieszko z powieści Karola Bunscha naprawdę budzi sympatię, choć czasami okrutnie karze swoich nieposłusznych poddanych, wydając rozkaz wydłubania im oczu. 

Sięgając po Dzikowy skarb sądziłam, że skoro rzecz dotyczy wczesnego średniowiecza i pogaństwa, to spotkam się z wiedźmami, czarownicami, rzucaniem klątw, wróżbami. Nic takiego nie ma tutaj miejsca, oprócz jednego epizodu, który tak naprawdę czarną magią i tak nie jest. Oczywiście trzeba też pamiętać, że powieść została napisana w zupełnie innych czasach, niż obecne, bo Karol Bunsch skończył ją w 1943 roku, zaś opublikował dwa lata później. Niegdyś nie o wszystkim można było pisać, nawet jeśli dotyczyło to zamierzchłej przeszłości. Generalnie pierwszy tom cyklu to opowieść niezwykle wciągająca, choć nie jest ona przeznaczona dla wszystkich, chociażby z powodu specyficznego języka, którego używa Autor. Zastosowane staropolskie słownictwo może niektórych czytelników meczyć i być dla nich niezrozumiałe. Z drugiej strony jednak, tego typu język nadaje wiarygodności opowiadanej historii. Pomimo „ciężkiego” słownictwa książkę czyta się bardzo szybko. Powieść nie jest też wolna od klimatu charakterystycznego dla walecznych Wikingów. 


Zaprowadzenie chrześcijaństwa na ziemiach polskich
Przy chrzcielnicy najprawdopodobniej klęczy Ścibor - młodszy brat Mieszka I
Autor obrazu: Jan Matejko (1838-1893)


Czy w tej opowieści widać prymitywizm średniowiecza, który jest mu tak powszechnie przypisywany? Raczej nie. Bohaterowie są cywilizowani na tyle, na ile pozwala na to epoka. Wykazują się inteligencją i rozsądkiem. Dzisiaj na hasło „średniowiecze” reagujemy przeważnie ironicznym uśmieszkiem i utożsamiamy je z zacofaniem, które zarzucamy też tym, którzy się z nami w czymś nie zgadzają. Szczególnie jeśli chodzi o kwestie wiary. Myślę, że jest to kolejny stereotyp, który na przestrzeni wieków ludzie doskonale sobie wypracowali. Badacze epoki czy pisarze tworzący powieści historyczne już tak do tego nie podchodzą, o czym będziecie mogli przeczytać na moim blogu całkiem niedługo.

Jak widać Dzikowy skarb został wydany w dwóch tomach. Wśród pozostałych pozycji tego cyklu jest jeszcze kilka części, które podzielono na dwa tomy, jak na przykład część drugą pod tytułem Ojciec i syn, o której opowiem już niebawem, bo jestem w trakcie jej czytania. Moim zdaniem Karol Bunsch bez wątpienia był Wielkim Pisarzem. Szkoda tylko, że po latach został zapomniany i chyba trochę niedoceniony. Chciałabym to zmienić. Tak więc spodziewajcie się na moim blogu więcej książek Karola Bunscha i jemu podobnych autorów.







* Wiślanie – plemię zachodniosłowiańskie, wywodzące się z grupy plemion lechickich, które we wczesnym średniowieczu zamieszkiwało tereny położone w dorzeczu górnej Wisły.
** Polanie – plemię słowiańskie, zamieszkujące tereny Pojezierza Wielkopolskiego. 





18 komentarzy:

  1. A Krainę Czytania mamy po to, by przypominała nam o takich zapomnianych pisarzach. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo szkoda mi tych książek. Szkoda mi ich autorów, którzy zmarli i niby pozostawili po sobie świetne dzieła, ale mało kto o nich pamięta. Chcę, żeby te książki i ich twórcy wciąż żyli, bo przecież po to pisali, prawda? Żeby pomimo upływu lat, czytelnicy wciąż o nich pamiętali. :-)

      Usuń
    2. Koniecznie muszę sięgnąć :-)

      Usuń
    3. Ja mam cały cykl i pozostałe powieści Bunscha również. Napisał świetną opowieść o Zawiszy Czarnym i o Aleksandrze Wielkim. Ta druga to trylogia. :-)

      Usuń
  2. Wspaniale, że napisałaś o tej książce! Bo bardzo mnie zaciekawiłaś i chętnie po nią sięgnę :) Co do Średniowiecza, to ja już dawno temu dowiedziałam się, że nie było ono wcale "ciemne", jak nam się wydaje (i nas uczą/uczyli).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będą też kolejne części cyklu. Marzy mi się, żeby jakieś wydawnictwo zrobiło wznowienie całości. :-) A co do średniowiecza, to masz rację. Oni wcale nie byli ciemni. Choć większość z tych ludzi była analfabetami, to jednak ich głowy pracowały na naprawdę wysokim poziomie. :-)

      Usuń
  3. No no, zapowiada się ciekawie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytałam dopiero dwie części tego cyklu i jestem w trakcie trzeciej, ale już mogę powiedzieć, że "Powieści Piastowskie" są niesamowite. Polecam! Mam nadzieję, że dasz radę gdzieś je jeszcze odnaleźć. Najlepiej szukać w piwnicy jakiejś biblioteki, tak jak ja.:D

      Usuń
  4. Przeraża mnie to ,,ciężkie'' słownictwo. Jakoś na samą myśl czuje strach ;) Jednak intelektualnie nie czuje się na siłach mierzyć się z tak ambitną literaturą, bo uważam się za prostą, można rzec mało pojętną dziewczynę, ale cieszę się, że istnieje taki cykl, gdyż zagorzali fanatycy historii zapewne odnajdą tutaj coś dla siebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiedziałam, że to napiszesz. Byłam pewna, że słownictwo Cię odstraszy. ;-) Dla mnie ono nie ma znaczenia. Mogę czytać zarówno literaturę tzw. wysokich lotów, jak i tę prostszą. Nie sądzę jednak, żebyś była "prostą i mało pojętną dziewczyną". Nigdy tak o sobie nie myśl ani nie mów. Po prostu masz inny gust czytelniczy i tyle. Poza tym, nigdy nie wiadomo co by się stało, gdybyś po tego Bunscha kiedyś sięgnęła. Może akurat nie mogłabyś się od niego oderwać? :-)

      Usuń
  5. Długa i wyczerpująca ocena :) Wydaje mi się, że widziałam gdzieś w bibliotece, więc zobaczę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie zawsze wpisy są długie. Po prostu lubię pisać i jak już się do tego dorwę, to ciężko mi przestać. A jeśli chodzi o historię, to można naprawdę sporo informacji takim wpisem przekazać. Jeśli lubisz historię i nie straszne Ci mroczne zakamarki średniowiecza, to polecam cały cykl, nie tylko "Dzikowy skarb". :-)

      Usuń
  6. Dość dawno temu czytałam kilka książek Bunscha i z tego, co pamiętam, byłam pod wielkim wrażeniem. Warto przypominać takich zapomnianych (całkiem niesłusznie) pisarzy. Zawsze też miałam w planach przeczytanie książki o Bolesławie Chrobrym Gołubiewa i ciągle coś mi stawało na przeszkodzie. Kiedyś może sięgnę i po Gołubiewa, i po Bunscha :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie Bunsch totalnie zachwycił. Nie umiem przestać go czytać. Wpadłam w jakąś fazę. Bardzo szybko gromadziłam cały cykl i pozostałe jego książki, bo zwyczajnie bałam się, że one gdzieś przepadną, a ja nie zdążę ich przeczytać. Panie z mojej biblioteki pedagogicznej są nieocenione. Będę musiała kiedyś nabyć ten cykl na własność. Dziękuję Ci za kolejnego autora. Nie znałam go i nie wiedziałam, że napisał książkę o Chrobrym. Będę szukać. :-)

      Usuń
  7. Ciągle przede mną ta lektura. Twoja opinia jest dla mnie bardzo cenna. Mam nadzieję, iż pozycja spodoba się tak samo jak Tobie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już jestem po pierwszym tomie "Ojca i syna". Ten cykl mnie porwał totalnie. Nie umiem przestać go czytać. Marzy mi się piękne wznowienie całości. Ale znając obecne realia wydawnicze, marne szanse. :-( A Tobie oczywiście polecam! :-)

      Usuń
    2. Wiesz ktoś mi ostatnio powiedział, iż może nie doceniamy swoich blogów. Może jeśli będziemy pisać o takich perełkach, to jakieś wydawnictwo się ugnie. Sama teraz czytam książkę, która nie została wydana w Polsce, a szkoda bo dla mnie jest bardzo ważna... Wracając do tematu, myślę iż może gdyby blogowy, książkowy świat oprócz czytania nowości, poświęcał choć trochę miejsca na starsze książki na bibliotecznych regałach byłoby inaczej i wznowienia by się pojawiły, Tylko chyba większość blogerów z założenia odrzuca klasykę :(

      Usuń
    3. Ja tutaj winię wydawców, bo oni na blogach robią sobie darmową reklamę, a bloger się na to godzi, bo dostaje darmową książkę, której normalnie być może nigdy by nie kupił. A przecież wiadome jest, że tych starszych książek wydawca nam nie wyśle, ponieważ kiedy wydaje coś nowego, zależy mu na promocji. Oczywiście nie neguję takiej współpracy, bo to jest indywidualna sprawa każdego blogera. Ktoś mi powie, że pisanie recenzji na zamówienie, to wcale nie jest tak za darmo, bo dają nam książki. Jak wiesz mnie takie współprace nie interesują. Jestem związana tylko z jednym wydawnictwem. Owszem, mogę doraźnie coś przyjąć, ale wydawca musi mnie tą książką naprawdę zainteresować. Bardzo często odmawiam przyjęcia książek do recenzji zarówno od wydawców, jak i od autorów, bo mnie one nie interesują, a nie będę czytać czegoś, czego nie lubię. Niedawno spotkałam się nawet z oburzeniem ze strony pani, która proponowała mi książkę do recenzji. Kiedy odmówiłam, otrzymałam bardzo niegrzecznego maila zwrotnego. Wychodzi na to, że wydawcy uważają blogerów za swoją własność. U mnie to nie przejdzie. To jest mój blog i ja na nim rządzę! Myślę, że to właśnie głównie z powodu tej współpracy z wydawcami nie piszemy o klasyce i książkach starych, tylko napychamy sobie blogi nowościami, które w moim odczuciu są coraz gorsze. Na ten temat można naprawdę dużo napisać. Ja przynajmniej jestem blogerką, która się szanuje i nie dam sobie wcisnąć każdej powieści, byle tylko dostać książkę, a wydawca był zadowolony. :-)

      Usuń