Czy
ktokolwiek pamięta jeszcze Jeana Gabina – wielką miłość Michele Morgan i
Marleny Dietrich? Na planie grywał zazwyczaj twardych mężczyzn, nie stronił od
prasy i zaszczytów. Nazwisko odziedziczył po ojcu, który występował w rewiowych
teatrach, posługując się pseudonimem artystycznym „Gabin”. Matka aktora była
śpiewaczką, urodziła czwórkę dzieci, z których ostatnie, Jean Alexis Gabin
Moncorgé,
przyszło na świat w Paryżu 17 maja 1904 roku. Chłopiec dorastał w Mériel, czyli
małym miasteczku w departamencie Oise. Matka Gabina zmuszona była zrezygnować z
kariery, aby móc zająć się wychowywaniem czwórki dzieci. Ci, którzy ją znali
twierdzili, że już zawsze miała żal do losu, iż nie mogła kontynuować swojej
kariery.
Jean Gabin - nieśmiały aktor lubiący role, w których odnajdywał samego siebie |
Mały
Jean znacznie więcej czasu spędzał w gospodarstwach chłopów z Mériel niż w
szkolnej ławie. Wędrował też po lasach L’Isle d’Adam zamiast zająć się nauką. Matka
zwykła mawiać: „Jean, źle skończysz!”, jednak on chyba nie bardzo brał
sobie jej ruganie do serca. Jak sam opowiadał, szkołę ukończył tylko dlatego,
że miał doskonały wzrok i na końcowym egzaminie spisał wszystko od kolegi.
Mając czternaście lat Jean Gabin rozpoczął pracę przy wymianie podkładów kolejowych, a
niedługo potem stał się tak zwanym chłopcem na posyłki. Wówczas zmarła też jego
matka i chłopiec przeniósł się do Paryża, gdzie mieszkał jego ojciec, którego
marzeniem było, aby syn został aktorem. Pewnego dnia, a było to w roku 1922,
ojciec Gabina wstąpił do Folies-Bergére,
gdzie złożył uszanowanie jednemu z reżyserów, mówiąc: „To jest mój syn. Nic
z niego specjalnego, ale marzy o tym, żeby zostać aktorem. Byłbym wielce
zobowiązany, gdyby znalazł pan coś dla niego”.
Publiczność
doceniła piękny głos Jeana, a także jego promienne niebieskie oczy i włosy,
które „miały barwę łanów pszenicy w promieniach słońca”. Tak
przynajmniej mawiała o nich po latach Michele Morgan. W grudniu 1923 roku Jean
Gabin zagrał barmana w komedii muzycznej i bardzo szybko wpadła mu w oko pewna
młoda brunetka, która każdego wieczoru siedziała tuż przy scenie i nie odrywała
od niego oczu. Tą niezwykłej urody brunetką była Gaby Basset właśnie
debiutująca w teatrze. Ich ślub odbył się w 1925 roku.
Trzy
lata później Gabina wypatrzyła gwiazda paryskich music-hallów, Mistinguette,
która wzięła go na swojego partnera do nowego przedstawienia pod tytułem
Moulin-Rouge. Charakterystyczną cechą rodziny Moncorgé był dość pokaźnych rozmiarów nos. Kiedy Gabin w
1928 roku ujrzał samego siebie w krótkim filmie z czymś tak wielgachnym
umieszczonym na samym środku twarzy, zwyczajnie się przeraził. Producent musiał
nieźle się nagimnastykować, aby przekonać aktora do przyjęcia głównej roli.
Przy oszczędnym stylu gry Jeana Gabina przerysowane gesty innych aktorów
tamtych czasów trąciły myszką. Fakt ten Gabin tłumaczył tymi słowy: „Gdy
nakręciłem dwa albo trzy filmy, zdałem sobie sprawę, że im dyskretniejsza jest
mimika mojej twarzy, tym bardziej przekonująco wypadam. Jeżeli ktoś wymachuje
mi pistoletem pod nosem, nie ma sensu starać się odgrywać przerażonego.
Publiczność i tak wie, o co chodzi. A przy moim wyglądzie lepiej nie szarżować”.
Jean Gabin grywał role twardych mężczyzn; występował obok takich gwiazd kina jak Alain Delon i Lino Ventura |
W roku 1936 reżyser
Julien Duvivier powierzył Gabinowi główną rolę w Pépé le Moko. Był to
pierwszy film należący do serii, która przedstawiała szarych ludzi zmagających
się z surowym losem. To właśnie dzięki tego typu rolom Gabin stał się legendą
filmu. Potrafił czekać miesiącami, godził się na niższą gażę, aby tylko móc
pracować z wielkimi reżyserami jak Jean Grémillon, Julien Devivier, Jean Renoir
czy Marcel Carné.
Po rozwodzie z Gaby
Basset aktor ożenił się z Doriane, która była tancerką. Jednak nie uchodzili za
dobraną parę. Potem na jego drodze pojawiła się zielonooka piękność grająca w Gribouille.
Na wyraźną prośbę Gabina obsadzono ją w roli Nelly w Ludziach za mgłą w
reżyserii Marcela Carné
i Jacques’a Préverta. Kiedy w 1938 roku odbyła się premiera filmu, praktycznie
wszyscy byli przekonani, że Michele Morgan i Jean Gabin są kochankami.
Faktycznie zostali nimi dopiero rok później, na planie kolejnego filmu.
Niestety rozdzieliła ich wojna.
Zielonooka Michele Morgan zdobyła serce Jeana Gabina nie tylko na ekranie |
Po kapitulacji Francji w
roku 1941 Gabin udał się do Ameryki, gdzie ponownie spotkał Michele, lecz ich
uczucie nie było już tak silne jak poprzednio. W Hollywood Jean nakręcił tylko
dwa filmy o niezbyt wielkim znaczeniu. W tym czasie miał płomienny romans z
Marleną Dietrich. W przeciwieństwie do swoich filmowych bohaterów, Gabin nie był
twardym facetem. Bał się bólu, dużych szybkości, latania, jak również ognia.
Jednak najbardziej obawiał się opinii, że chowa głowę w piasek, czyli że jest
zwykłym tchórzem. Tak więc w 1943 roku zaciągnął się do marynarki Wolnej
Francji. Mówił: „Nie wyobrażałem sobie, że mógłbym po wojnie przyjechać do
Paryża, spotkać przyjaciół, którzy ryzykowali życie na froncie, i powitać ich
słowami >>Wróciłem, moi drodzy! Jak się macie?<<”.
Jean Gabin płynął z
eskortą tankowców do Algieru jako drugi oficer. W momencie, gdy Luftwaffe
zaatakowała konwój, natomiast trafione statki szły na dno, Gabin krzyczał: „Nie
wstrzymywać ognia!”. Po latach tak komentował tamto wydarzenie: „Najśmieszniejsze
w tym wszystkim, o ile tak można powiedzieć, było to, że od szczękania zębami
ze strachu aż mi czapka podskakiwała”. Po powrocie do cywila w 1945 roku
Jean Gabin został odznaczony za męstwo Croix de Guerre i Médaille Militaire.
Filmowy Paryż nie
oczekiwał powrotu Gabina. Aktorowi posiwiały włosy, zaś jego nazwisko przestało
już być w cenie. Zaczęły się chude lata. Marlena Dietrich pragnęła, aby
wyjechał z nią do Stanów Zjednoczonych, lecz Gabin zbyt mocno kochał Francję, a
do tego marzył też o założeniu rodziny. Wraz z Marleną Dietrich nakręcił Martin
Roumagnac i wkrótce potem rozstał się z aktorką.
Jean Gabin i Marlena Dietrich |
W 1949 roku Jean Gabin
spotkał wreszcie kobietę swego życia. To Dominique Fournier. Była modelką u
Lanvina. Wspólnie doczekali się trójki dzieci: Florence, Valérie oraz Mathiasa.
Jean, który nigdy wcześniej nie zaznał takiego szczęścia, teraz stał się
wielkim pesymistą. Chociaż w 1953 roku, po filmie Jacques’a Beckersa Touchez
pas au grisbi, nastąpił szczęśliwy zwrot w karierze Gabina, to jednak aktor
komentował to w dość fatalistyczny sposób. Mówił: „Tym razem nam się udało,
ale co będzie następnym razem?”
Pewnego dnia Gabina
odwiedził dziennikarz, który żując głośno gumę zadał aktorowi jakieś pytanie. W
odpowiedzi Gabin, naśladując żucie gumy odpowiedział, lecz nic nie można było z
tego zrozumieć. Wówczas oburzony dziennikarz spytał: „Pan sobie ze mnie
żartuje?”, na co Jean Gabin rzekł: „Tak. Jest pan bezczelny i jedyne, co
mi pozostaje, to odesłać pana do diabła!”
Ciekawostką jest, że
Gabin zwykł każdemu nadawać jakieś przezwisko. Tak więc jego żona była
„Wielka”, syn Mathias był „Bizonem z Aspres”, natomiast generał de Gaulle
zyskał przydomek „Ten Jak Mu Tam…”. Jean Gabin nigdy nie stwierdził, że coś jest
złe, lecz że „nie jest warte nawet kropli sikacza”, natomiast „to
lepsze niż kopniak w tyłek” oznaczało, że coś jest niezłe. Jeśli coś w
szczególny sposób przypadło mu do gustu, wówczas zwykł mawiać: „To nie
sprawi, że pociągi będą jeździły szybciej, ale mogło być gorzej”.
Aktor w miarę upływu lat
coraz chętniej poznawał nowych ludzi. Pracował przy filmach swoich starych
przyjaciół, którzy doskonale znali jego słabe strony. Gabinowi najbardziej
odpowiadały role postaci bliskich mu pod względem charakteru. Tak właśnie
odniósł się do roli Gastona Dominici, oskarżonego o morderstwo Drummondów,
czyli rodziny angielskich turystów. Po
zapoznaniu się z aktami sprawy, Gabin stwierdził, że „sędziwy chłop wziął na
siebie winę, by chronić swoich bliskich”. Tak więc na targu w Manosque
kupił koszulę bez kołnierzyka i spodnie ściągnięte flanelowym paskiem. Całości
kostiumu dopełniła kamizelka i kapelusz. Jego podobieństwo do tamtego chłopa z
Lurs było nazwyczaj wiarygodne. Gdziekolwiek się pojawił, ludzie w przerażeniu
szeptali: „To on…”.
Jean Gabin zmarł 15
listopada 1976 roku. Jego prochy zostały rozsypane do morza z pokładu statku Détroyat
niedaleko Brestu. Aktor nie chciał mauzoleum, które przyciągałoby tłumy
zadumanych turystów. Jednak pewne jest, iż dla milionów bezimiennych kinomanów
Jean Gabin będzie żył wiecznie.
Sporadycznie oglądam telewizje. Także jako dziecko wolałam biegać na łonie natury niż patrzeć w szklany ekran, dlatego nazwisko pana Gabina nic mi nie mówi, ale artykuł oczywiście ciekawy.
OdpowiedzUsuńMasz prawo nie znać tego aktora, bo to nie jest nasze pokolenie. Poza tym, filmy z jego udziałem, chociaż kryminały, są zupełnie inne i inaczej robione niż ma to miejsce obecnie. A Jean Gabin to naprawdę ikona francuskiego kina i trzeba o nim pamiętać. ;-)
UsuńMnie też to nazwisko nic nie mówi niestety, ale fajnie dowiedzieć się nowych rzeczy :)
OdpowiedzUsuńI właśnie po to jest ten blog. Żeby dowiadywać się z niego ciekawych rzeczy, które były. Jean Gabin to historia, a ja tutaj głównie piszę o historii. W przyszłości będą jeszcze inne artykuły na temat legend polskiego i światowego kina. :-)
UsuńUwielbiam Jeana Gabina. Jego poważna, oszczędna gra w "Roku Świętym" (komedia kryminalna) to majstersztyk. Podobnie w "Człowieku z tatuażem" z niesamowitym, pełnym werwy Louisem de Funesem. Ale dla mnie największą jego kreację stanowi film "Kot", nagrodzony Srebrnymi Niedźwiedziami na festiwalu w Berlinie. To opowieść o dwójce staruszków, którzy w mieszkanku na końcu uliczki, zgorzkniali i samotni, robią sobie na złość. "Kot" opowiedziany jest z typową francuską finezją i klimatem.
OdpowiedzUsuńZdaję sobie sprawę z tego, że i filmy i aktor obecnie "trącą myszką". Dla mnie to wspaniały aktor i miło, że o nim pamiętasz i mogłam przeczytać o nim ten artykuł :)
Pozdrawiam!
Bardzo się cieszę, że artykuł Ci się spodobał. Ja nazwisko Jeana Gabina znam tylko ze słyszenia. Jakoś nie złożyło się, żebym widziała jego filmy, bo też i rzadko oglądam TV. Natomiast uwielbiam Louisa de Funèsa. Tych jego "żandarmów" zobaczyłam chyba wszystkie części. Jestem pod ogromnym wrażeniem Twojej wiedzy na temat Gabina i jego filmów. Mam nadzieję, że jeszcze nie raz przypomnę o kimś, kogo lubisz. Uściski! :-)
Usuń