Wydawnictwo:
HELION/EDITIO
Gliwice
2013
Myślę,
że gdyby każdy z nas poszperał w starych rodzinnych pamiątkach, odnalazł jakieś
zapiski poczynione ręką naszych przodków, czy też przeglądnął sfatygowane – choć
wciąż cenne – fotografie, wówczas zdałby sobie sprawę z tego, ile tak naprawdę
znaczy historia. Bo przecież historia to nie tylko opowieści o monarchach,
bitwach, czy rozmaitego rodzaju wydarzeniach, które w jakiś szczególny sposób
zapisały się w ludzkiej pamięci. Wcale nie musimy wybiegać gdzieś daleko poza
granice naszego indywidualnego świata, aby mieć kontakt z historią. Pamiętajmy,
że historię tworzą ludzie. Jedni robią to na większą, zaś inni na mniejszą
skalę. Każdy z nas żyje też w jakiejś rodzinie, a skoro historia to ludzie,
pewne jest, iż każda rodzina również posiada swoją własną i niepowtarzalną historię, i przypuszczalnie
dzieje niejednej familii zasługują na bliższe poznanie. Niemniej,
najwierniejszymi świadkami ludzkich pogmatwanych losów są przedmioty, które
towarzyszyły im podczas długich lat życia i bardzo często przechodziły z
pokolenia na pokolenie. Gdyby potrafiły mówić, zapewne zrelacjonowałyby nam
szereg ciekawych faktów, niekiedy radosnych, ale też i tragicznych. Wszystko
zależałoby od czasów, w jakich poszczególnym pokoleniom przyszło żyć.
A
teraz przenieśmy się na chwilę do przepięknej wsi Stokowo położonej nad Narwią.
To właśnie tam na świat przychodzi główna bohaterka rodzinnej sagi, której
autorką jest Katarzyna Droga. Janka Zajewicz urodziła się w pewną deszczową noc
roku 1923, a
więc przed nią naprawdę trudny czas. My – żyjący współcześnie – doskonale
wiemy, co nastąpiło potem. Historia pokazała nam, jakie dramaty przeżywali
ludzie, którzy przyszli na świat na początku dwudziestego wieku. Lata drugiej
wojny światowej, a później stalinizmu i PRL-u wcale nie należały do
najłatwiejszych. Najpierw czający się na każdym kroku faszyści, którzy z zimną
krwią mordowali niewinnych ludzi, a potem znów komuniści, którzy wysyłali
między ludzi swoich szpiegów, aby ci donosili im kto nie jest z nimi, lecz
przeciwko nim. Totalny brak swobody słowa i wyznania. Trzeba też pamiętać, że
tuż po wojnie zawiązywały się oddziały partyzanckie, które miały na celu
eliminowanie komunistów, chronienie cywili przed bandytami oraz odbijanie
więźniów politycznych. Zdarzało się jednak, że walka tychże oddziałów wymykała
się spod kontroli i wtedy ginęli niewinni ludzie, którzy na daną chwilę znaleźli
się w nieodpowiednim miejscu. Na terenie Podlasia działali tak zwani „leśni”,
których okrucieństwo Janka miała odczuć bardzo dotkliwie. Nie daj Boże, jeśli
ktoś odważyłby się pomóc takiemu komuniście! Ów miłosierny czyn był
równoznaczny z podpisaniem na siebie wyroku śmierci, i jedyne, co wówczas można
było zrobić, to uciekać.
Janka
Zajewicz ma też rodzeństwo. Szczególnie bliska więź łączy ją z młodszą siostrą
o niezwykle oryginalnym imieniu – Cezaryna. W miarę upływu lat ta więź będzie
coraz bardziej przybierać na sile. Życie Janki z okresu drugiej wojny światowej
poznajemy głównie z jej pamiętnika, który systematycznie pisze. Opowiada w nim
o swoich przodkach urodzonych jeszcze w dziewiętnastym wieku. Mówi o
bezwzględnych i brutalnych nazistach. Wspomina swoich sąsiadów – Żydów – którym
za swoją narodowość przyszło zapłacić najwyższą cenę. Relacjonuje masakrę,
która dokonała się w pobliskim lesie. I tak oto słowa zapisane przez Jankę w
pamiętniku do pewnego momentu książki przeplatają się z narracją prowadzoną
przez Autorkę powieści, a właściwie biografii opowiadającej o losach jej
własnej rodziny. Czytelnik jest świadkiem jak bardzo życie ludzi, którym
przyszło żyć w tamtych czasach zmieniało się z dnia na dzień. Widzimy w jakich
niepewnych czasach przyszło im żyć. Lecz z drugiej strony pomimo tych
wszystkich trudności potrafili odnaleźć w sobie radość i choć odrobinę
szczęścia, aby móc obdarować nim osoby najbliższe. Jakże odmienne było tamto
pokolenie od tego, które żyje dzisiaj. Wówczas wyznawano zupełnie inne
wartości. Kierowano się innymi uczuciami. Wydaje się, że ufano sobie wzajemnie
znacznie bardziej niż ma to miejsce teraz. Nie było tyle zawiści czy
podejrzliwości, które destrukcyjnie wpływają na psychikę każdego człowieka.
Wtedy ludzie żyli ze sobą, a nie obok siebie. Nieraz cieszyły zwyczajne
drobiazgi, które obecnie mogą wydawać się czymś śmiesznym, jak na przykład
zakup samochodu czy telewizora.
Większość tej biograficznej powieści przypada na lata komunizmu w Polsce.
Janka Zajewicz po bardzo trudnym dla niej okresie, odnajduje wreszcie sens
życia i miłość, którą niegdyś utraciła. Kiedy na jej życiowej drodze staje
młodszy od niej student medycyny – Leszek Borenga – dla kobiety kończy się
pewien etap życia. Janka staje u progu tego, co nieznane i co przyniesie jej
zarówno ból, jak i szczęście, lecz ona jeszcze o tym nie wie. Czuje, że ta
zmiana jest jej potrzebna, a Leszek jest mężczyzną, u boku którego chce spędzić
resztę życia. Janka jest teraz daleko od Stokowa i od miejsc, które tak bardzo
kocha. Niemniej jednak, powoli przyzwyczaja się do innego życia, bo przecież
nie jest już sama. Ma ukochanego męża, który robi zawrotną karierę w świecie
polskiej medycyny. Choć nie wszyscy są mu przychylni, to jednak Leszek nie
poddaje się i uparcie dąży do celu. Dla niego bycie lekarzem to przede
wszystkim powołanie i służenie ludziom, zaś nie prestiż i pieniądze, które
dzięki tej pracy zarabia.
Janka
i Leszek żyją jak normalni ludzie. Choć los rzuca ich w różne strony Polski, to
jednak wciąż pozostają tymi samymi ludźmi. Każde z nich ma za sobą życiowe
tragedie. Leszek nie może pogodzić się ze śmiercią matki, z kolei Janka gdzieś
podświadomie pielęgnuje pamięć po tym, którego odebrali jej „leśni”. Mają też przyjaciół,
z którymi się spotykają i którzy pomagają w razie potrzeby. Ale czy ci
przyjaciele będą równie uczynni, kiedy Jankę i Leszka dotkną poważne kłopoty?
Czy wtedy też wszyscy jak jeden mąż pospieszą im z pomocą? A może odwrócą się
od nich i będą udawać, że Borengowie są im obcy? I tak mijają lata, a temu
wszystkiemu ze spokojem przygląda się Wiluś – zdobiona szafka pamiętająca
jeszcze czasy cesarza Wilhelma.
Ponieważ
bardzo lubię sagi rodzinne, a szczególnie te spisane na faktach, niesamowicie
ucieszyła mnie propozycja przeczytania i zrecenzowania powieściowego debiutu
Autorki. Pomimo że jest to biografia, to jednak nie znajdziemy tutaj nudnych i
monotonnych opisów poszczególnych wydarzeń z życia bohaterów. Tak jak już
wspomniałam, książka posiada formę powieści i napisana jest językiem prostym i
zrozumiałym. Katarzyna Droga nie używa jakichś dziwacznych porównań czy
przenośni. Nie eksperymentuje językiem polskim. Widać, że napisała tę powieść
tak, jak czuła, dedykując ją swoim Rodzicom, co jest zrozumiałe i każdy kto,
przeczyta tę historię będzie wiedział dlaczego.
Jeśli
o mnie chodzi, to jestem z pokolenia tych, którzy lata PRL-u pamiętają z wieku
dziecięcego. Moje dorastanie przypadło na lata osiemdziesiąte dwudziestego
wieku. Pamiętam zatem stan wojenny, strajki, niezapomniane festiwale rockowe w
Jarocinie, muzykę disco, która szturmem z Zachodu wdzierała się wówczas do
Polski, niosąc ze sobą specyficzną modę, za którą młodzi ludzie ślepo podążali.
Doskonale pamiętam też upadek komunizmu i zmianę ustroju, natomiast wszystko
to, co działo się wcześniej znam jedynie z opowiadań swoich rodziców albo z
filmów i literatury. Dlatego też tego rodzaju lektura jest dla mnie niezwykle
cenna. Pierwsze rozdziały kojarzyły mi się z Nad Niemnem Elizy
Orzeszkowej. To chyba głównie z powodu rzeki Narew. Potem, gdy już kończy się
wojna, a bohaterowie wkraczają w inne życie, przed oczami stanął mi serial Dom
w reżyserii Jana Łomnickiego, kiedy to po ulicach jeździły niezapomniane
syrenki i warszawy – marzenie każdego ówczesnego polskiego kierowcy.
Katarzyna
Droga doskonale oddała klimat tamtych lat. Nie zapominajmy, że wtedy na
pierwszy plan wysuwała się partia, do której wypadało należeć. Niektórzy
zapisywali się do niej „dla interesu”, aby szybciej zdobyć mieszkanie,
samochód, pracę. Ale byli też i tacy, którzy brzydzili się partią i za nic nie
chcieli do niej przynależeć, uważając, że ten „smród” będzie się za nimi
ciągnął już przez całe życie. Woleli swoje poglądy przypłacić więzieniem, niż
sprzedać się, aby tylko zyskać święty spokój i lepsze warunki
materialno-bytowe.
Bohaterowie
powieści w większości budzą w czytelniku sympatię. Janka jest kobietą, która
nie boi się mówić głośno tego, co akurat myśli. Szczególną antypatię czuje do
władz państwowych, czego nie ukrywa w gronie swoich znajomych. Jest też kobietą
niezwykle silną i nawet jeśli gdzieś w kącie sobie popłacze, to jednak bardzo
szybko zbiera się w sobie i wychodzi życiu naprzeciw. A trzeba wiedzieć, że los
jej nie oszczędza. Praktycznie tragedia goni tragedię. Lecz w końcu przychodzi
taki dzień, kiedy Janka i Leszek po życiowych trudach, z którymi zmagali się
przez tyle lat, otrzymują od życia bezcenną nagrodę.
Na
kartach powieści realia lat ubiegłych mieszają się ze współczesnością. Autorka
co pewien czas ukazuje prozę życia, która nie jest obca współczesnemu
człowiekowi. Tak więc z lat pięćdziesiątych czy sześćdziesiątych dwudziestego
wieku nagle przenosimy się do roku 2012. Odniosłam wrażenie, że ten przeskok
jakoś nie bardzo pasuje do opowiadanej historii. Jest jak gdyby nieco sztuczny.
Te fragmenty czytałam szybko, aby znów móc delektować się tym, czego doświadczali
główni bohaterowie.
Moim
zdaniem książki takie, jak Pokolenia. Wiek deszczu, wiek słońca są
niezwykle cenne, chociażby z tego powodu, iż nie zawierają bezsensownego
bełkotu, jakim wielokrotnie raczą nas współcześni pisarze. Nie zawaham się użyć
sformułowania, iż ta biograficzna powieść napisana jest „w starym stylu”, choć
współczesnym językiem. W mojej opinii jest to jeden z kluczowych walorów tej
książki. Wydaje mi się, że powinniśmy częściej pisać i czytać tego rodzaju
historie, ponieważ jesteśmy to winni tym, którzy żyli przed nami, a których
życie niejednokrotnie usłane było cierniami i bólem.
Za książkę serdecznie dziękuję Pani Justynie oraz Wydawnictwu