Wydawnictwo:
ŚWIAT KSIĄŻKI
Warszawa 1999
Tytuł oryginału: A Time For Silence
Przekład:
Joanna Puchalska
Wojna,
polityka i romans w tle to główne motywy siedemnastego tomu rodzinnej sagi
autorstwa Eleonor Hibbert, znanej też jako Philippa Carr, Victoria Holt czy
Jean Plaidy. Dwudziestotomowa saga rodzinna nosi tytuł Córki Anglii, jednak
w Polsce zostały wydane tylko niektóre jej części. W polskiej wersji czytelnik
może przeczytać trzy pierwsze tomy, a potem długo, długo nic, a następnie
sięgnąć po tom czternasty, kończąc na części dziewiętnastej. Pozostałe woluminy
są dostępne już tylko w oryginale, choć nie jestem do końca przekonana, czy
można je nabyć w Polsce. Możliwe, że są one dostępne tylko w brytyjskich
księgarniach lub w formie e-booków. Dlaczego tak się stało? Skąd takie
niedopatrzenie? Być może gdzieś po drodze czegoś nie dopilnowano? A może nie
dogadano się w kwestii praw autorskich? Albo ta seria nie cieszyła się swego
czasu zbyt dużą popularnością wśród czytelników i zaniechano starań o
publikację wszystkich tomów? Przyczyn mogło być naprawdę dużo. Niemniej faktem jest,
że saga ta diametralnie różni się klimatem i sposobem pisania od powieści,
które Eleonor Hibbert tworzyła jako Victoria Holt.
Jak
już wspomniałam Czas na milczenie to siedemnasty tom serii. Do tej pory
przeczytałam jeszcze część osiemnastą pod tytułem Nić babiego lata, o
której napiszę już niedługo. Na tej podstawie mogę stwierdzić, że styl, w jakim
Autorka napisała tę sagę jest nieco inny. Wydaje mi się też, że nieznajomość
poprzednich części nie jest w tym przypadku przeszkodą, ponieważ Philippa Carr
często wraca do tego, co było. Tak więc czytelnik jest w stanie poznać
wcześniejsze losy opisywanej rodziny. Najprawdopodobniej będę tę serię czytać
na wyrywki, a te części, których nie ma w Polsce, będę starała się zdobyć w
oryginale.
Na
dobre I wojna światowa rozgorzała w sierpniu 1914 roku. Źródła historyczne
podają, że konflikt zbrojny rozpoczął się już 28 lipca i trwał do 11 listopada
1918 roku. W latach 20. i 30. XX wieku nazwany był nawet „wielką wojną”.
Jeszcze wtedy nie wiedziano, że już niedługo świat nawiedzi znacznie
poważniejszy kataklizm i wtedy już mało kto będzie myślał o I wojnie światowej,
jak o czymś „wielkim”. Być może tak właśnie wówczas sądzono, gdyż od czasów
wojen napoleońskich świat nie przeżył równie silnego zbrojnego konfliktu. Lecz
zanim dochodzi do jego wybuchu ludzie prowadzą normalny tryb życia. Gdzieś w
tle słychać jakieś niepokojące informacje o rzekomo zbliżającej się wojnie, ale
tak naprawdę nikt nie traktuje tego poważnie. Każdy bowiem ma nadzieję, że
skończy się tylko na strachu. Takiego zdania jest także rodzina Lucindy
Greenham – córki posła brytyjskiego parlamentu. Rodzina żyje sobie szczęśliwie
w posiadłości w Westminsterze i wraz z całym Londynem uroczyście świętuje
koronację Jerzego V Windsora[1], który
po śmierci swojego ojca – Edwarda VII z dynastii Koburgów – wstępuje na
angielski tron. Z tej okazji w domu Greenhamów odbywa się przyjęcie, na które
zostały zaproszone najznakomitsze głowy w państwie.
[…] Byłam przyzwyczajona do spotkań towarzyskich, gdyż rodzice często przyjmowali gości zarówno w Westminsterze, jak i w Marchlands, w cudownym, najukochańszym domu rodzinnym. Przyjęcia londyńskie miały charakter oficjalny; bywali na nich ważni ludzie ze świata polityki, których spotykanie przyprawiało mnie o dreszcz emocji. Na wsi było inaczej. Przyjeżdżali do nas właściciele sąsiednich majątków, krewni i przyjaciele. Ich wizyty upływały w znacznie swobodniejszej atmosferze […][2]
Tak
kilkunastoletnia Lucinda Greenham wspomina przyjęcia, które odbywały się w jej
rodzinnym domu. Na tamtą chwilę dziewczynka nie mogła w nich uczestniczyć na
równi z dorosłymi z powodu swojego wieku. Niemniej doskonale sobie radziła w
tej kwestii, obserwując gości z balustrady na drugim piętrze domu, skąd miała
nie tylko doskonały widok, ale też możliwość natychmiastowej ucieczki, gdyby
ktoś ją nagle zauważył. Rodzice – choć przedstawiciele wyższych sfer –
nie przestrzegali sztywno ówczesnych konwenansów. Pozwalali Lucindzie na wiele,
czasami udając, że nie dostrzegają jej małych przewinień.
Greenhamowie
przyjaźnią się z arystokratyczną rodziną Denverów. Ta znajomość jest tak
zażyła, że obydwie rodziny traktują się wzajemnie tak, jak gdyby łączyły ich
więzy krwi. Państwo Denverowie mają starszego syna o imieniu Robert oraz
młodszą córkę – Annabelindę. Dziewczyna jest zarozumiała i wywyższa się z
powodu swojej „dorosłości”. Pomimo że do osiągnięcia wieku pełnoletniego
jeszcze trochę jej brakuje, to jednak młodszą od siebie Lucindę traktuje „z
góry”. Niemniej przyjaźń kwitnie i nikt nie zwraca na te drobne niuanse uwagi. Każdy
przyjmuje je za normalność. Obydwie rodziny oczekują również, że kiedyś
przyjdzie taki dzień, iż będą mogły stać się jedną prawdziwą wielką familią, a
to za sprawą skojarzonego małżeństwa Lucindy i Roberta. Czy tak się stanie? A
może los ma wobec młodych inne plany?
Lucinda
dorasta i w końcu osiąga wiek, który kwalifikuje ją do pójścia do szkoły. Lecz
jako córka poważnego brytyjskiego polityka nie może przecież uczęszczać do byle
jakiej szkoły, na przykład takiej, która jest pozbawiona tradycji i pewnego
poziomu. Tak więc rodzice postanawiają, że panienka Lucie wraz z Annabelindą
wyjadą do Belgii, gdzie mieści się Pensja dla Panien – La Pinière (z fr. Sosnowy
Las) – zarządzana przez Madame Rochère.
polskie wydanie z 2007 roku |
Lucinda
jest dziewczynką bardzo towarzyską, a do tego niezwykle rozsądną jak na swój
wiek, czego nie można powiedzieć o jej przyjaciółce. W belgijskiej szkole
uczennice z Anglii nawiązują nowe znajomości i przyjaźnie. Oczywiście wszystko
przebiegałoby bez najmniejszych problemów, gdyby nie karygodne zachowanie
Annabelindy, które w konsekwencji doprowadza do tego, że dziewczyna musi
opuścić pensję. Dlaczego? Cóż takiego zrobiła córka państwa Denverów, że trzeba
natychmiast usunąć ją ze szkoły? Czy jeden nierozważny krok będzie miał
jakiekolwiek konsekwencje w przyszłości i zaważy na całym życiu dziewczyny?
W
końcu przychodzi ten nieszczęsny sierpień 1914 roku. Wybucha wojna. Niemcy
zbliżają się do belgijskiej granicy. Szkoła, do której uczęszcza Lucinda
Greenham jest zagrożona. Zaczynają się naloty bombowe. Podczas jednego z takich
bombardowań dzielna Lucie ratuje kilkumiesięczne niemowlę. Rodzice chłopca
giną, natomiast dziecko wychodzi bez szwanku. Od tego momentu Lucinda staje się
odpowiedzialna za niemowlę. Jak zareagują państwo Greenham, kiedy ich córka
przywiezie do Londynu kilkumiesięczne dziecko? Czy pozwolą na to, aby
wychowywało się w ich rodzinie? Dlaczego Lucie tak bardzo zależy na tym, żeby
nie oddać chłopca w ręce obcych ludzi?
Czas
na milczenie to typowa powieść obyczajowa, której akcja w większości toczy
się w czasie I wojny światowej. Niestety czytelnik może ją obserwować tylko i
wyłącznie oczami Lucindy, która nie uczestniczy w niej czynnie. Wraz z rodziną
mieszka w Londynie i tylko truchleje ze strachu o bliskich jej mężczyzn, którzy
walczą w otwartej wojnie na froncie. Co pewien czas żołnierze przyjeżdżają na
przepustki do domu, zdają relację z przebiegu konfliktu i znów wyjeżdżają, a my
zostajemy z Lucie w Londynie. Jednak i tutaj jest co robić, bo przecież do
kraju wracają ranni, którymi trzeba się zająć. W dodatku wokół aż roi się od
szpiegów, którzy pracują dla Niemców. Praktycznie nikomu nie można ufać. Stale
trzeba być czujnym, lecz wcale nie jest to takie proste, bo szpiedzy doskonale
się maskują.
Jak
w każdej książce Eleonor Hibbert, tak i w tym przypadku mamy do czynienia z
wątkiem miłosnym. Jednych uczucie prowadzi do zguby, zaś innych przyprawia o
wielkie szczęście. Jest również zazdrość i zawiść, które sprawiają, że osoba
żywiąca się na co dzień tymi uczuciami, doprowadza do sytuacji konfliktowych,
tym samym wprowadzając w błąd innych i krzywdząc tych, których nie powinna. Nie
obywa się także bez rodzinnych tajemnic, które i tak ostatecznie muszą ujrzeć
światło dzienne.
W
powieści jest również obecny wątek kryminalny, który niestety nie jest zbyt
skomplikowany i bardzo łatwo czytelnik może domyślić się kto kryje się za dokonaną
zbrodnią. Myślę, że to jest generalnie wada większości powieści obyczajowych.
Autorzy skupiają się wówczas bardziej na losach poszczególnych bohaterów,
natomiast mniej uwagi przywiązują do motywu sensacyjnego. Inaczej jest, jeśli
pisarz już na samym początku wie, że to, co tworzy będzie klasycznym
kryminałem.
Tak
naprawdę o tej książce niewiele można napisać. Generalnie jestem daleka od
oceniania powieści, która stanowi część jakiegoś cyklu. Uważam, że wszelkiego
rodzaju serie należy oceniać jako całość. Przyznam, że nie jestem zachwycona Czasem
na milczenie. Wydaje mi się, że Eleonor Hibbert znacznie lepiej radziła sobie
w tworzeniu powieści wiktoriańskich i stricte historycznych, na przykład tych
opowiadających o czasach Henryka VIII.
Na
pewno nie można odmówić Eleonor Hibbert talentu. Bez wątpienia w XX wieku mogła
uchodzić za specjalistkę od powieści obyczajowych. Dbała też o szczegóły. Z jej
książek czytelnik wynosi sporo wiedzy dotyczącej rozgrywających się wydarzeń i
tła, na jakim one mają miejsce. W tym konkretnym przypadku powieść stanowi
kopalnię wiedzy na temat I wojny światowej. Narratorka w osobie Lucindy
Greenham przekazuje czytelnikowi dość dużo informacji odnośnie do tych czterech
wojennych lat. I tak jest niemal w każdej książce.
Tym
razem nie będę nikogo ani zachęcać, ani też zniechęcać do tej powieści,
ponieważ zdaję sobie sprawę, że jest ona wyrwana z kontekstu całości sagi. Napisałam
o niej, bowiem głównym założeniem bloga jest opisywanie przeze mnie książek,
które przeczytałam. A ponieważ Czas na milczenie trafił na listę książek
przeczytanych, stąd moja dzisiejsza recenzja.
Ooo, tematyka wojenna, czyli już coś dla mnie. :)
OdpowiedzUsuńTak sobie właśnie o Tobie myślałam, pisząc ten tekst. Z tym, że to I wojna światowa i widziana oczami osoby, która stoi nieco z boku, czynnie w niej nie uczestniczy. W tomie 18. akcja toczy się tuż przed wybuchem II wojny światowej i przypuszczam, że część 19. jest już osadzona w wojennych realiach. Takie to trochę zagmatwane :-)))
UsuńTym razem jednak się nie skuszę, gdyż nie lubię polityki ani wątków wojennych a widzę, że te elementu tutaj się jednak przewijają.
OdpowiedzUsuńPolityka i wojna potrafią być całkiem ciekawymi zagadnieniami, jeśli tylko są dobrze opowiedziane. A w tym przypadku jest to zrobione perfekcyjne.
UsuńPewnie masz rację, ale tak mocno we mnie zakorzeniona jest ta niechęć, zwłaszcza do polityki, że nie potrafię jej wykorzenić z mojego z umysłu, choćbym nie wiem, jak chciała.
UsuńAle tutaj jest mowa o polityce związanej z I wojną światową, więc to nie jest taka zwyczajna polityka, jaką obserwujemy na co dzień. Jednak rozumiem i nie zmuszam. Rzecz gustu. Ja nie lubię wampirów, a Ty polityki ;-)
UsuńNie wiem czy bym się zdecydowała na cykl nawet z wojną w tle (akurat ten wątek lubię) wiedząc, że wydawano tomy dość przypadkowo. Lubię patrzeć na serię oceniając ją zarówno jako odrębny element jak i całość.
OdpowiedzUsuńAneczko, ale cały cykl nie jest z wojną w tle :-) To jest aż 20 tomów, gdzie akcja rozłożona jest w czasie. Tylko sama końcówka to I i II wojna światowa ;-) Natomiast takie przypadkowe wydawanie to dla mnie porażka wydawnictwa.
UsuńZdziwiłam mnie fakt, o którym wspomniałaś na początku. Sagi rodzinne lubię i mam ochotę na poznanie wszystkich części, ale nie ma ich w Polsce. Szkoda.
OdpowiedzUsuńNo szkoda i to wielka, ale cóż poradzić. Czasami zdarza się, że wydawcy w ten sposób wydają, szczególnie jeśli chodzi o książki pisarzy obcych. To nie jest odosobniony przypadek :-)
Usuń"W polskiej wersji czytelnik może przeczytać trzy pierwsze tomy, a potem długo, długo nic, a następnie sięgnąć po tom czternasty, kończąc na części dziewiętnastej."
OdpowiedzUsuńSpoko. Nie pamiętam, kiedy ostatnio coś mnie bardziej zniechęciło do czytania.
Wydawcy ktoś powinien dać po łapach. Litości, albo normalnie i po kolei, albo wcale! ;[
Mnie też się to bardzo nie podoba, delikatnie mówiąc. Gdybyś jednak chciała przeczytać, to po polsku idzie to tak:
Usuń1. Cud u Świętego Brunona
2. Zwycięski Lew
3. Czarownica
14. Tajemnica Jeziora Świętego Branoka
15. Odmieniec
16. Czarny Łabędź
17. Czas na milczenie
18. Nić babiego lata
19. Spotkamy się znowu
I to by było na tyle, jeśli chodzi o Polskę. Mnie się ta saga podoba, więc reszty będę szukać w oryginale. Mam nadzieję, że mi się to uda :-)
Ta książka ma intrygującą mnie fabułę, będę się za nią rozglądał :-)
OdpowiedzUsuńPytaj w bibliotece. Powinni mieć, bo to dość stare jest :-)
UsuńAgnieszko dziś idę po tę książkę do biblioteki, oszukam się książki pewnie mocno :-) Jak uda mi się wypożyczyć to dam znać :-)
UsuńAgnieszko, udało mi się wypożyczyć dziękuję za inspirację :-)
UsuńJuż widziałam na blogu u Ciebie, że się chwalisz. :-) Mam nadzieję, że będą Ci się te książki podobać. :-)
Usuńjak byłam ostatnio w bibliotece, to już sięgałam po książkę tej pani... ale w porę przypomniałam sobie, że za nią nie przepadam. pomyślałam, że wystarczy, że ty o niej piszesz:) ja już nie muszę;)
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że nie bardzo wiem, jak mam rozumieć Twój komentarz, a szczególnie ten fragment: "wystarczy, że ty o niej piszesz, ja już nie muszę."
UsuńKażdy czyta to, co lubi. Akurat teraz tak się zdarzyło, że książek Eleonor Hibbert jest u mnie sporo. Zawsze ją lubiłam, chociaż nie wszystkie jej książki przeczytałam. Ja nikogo nie namawiam do czytania jej powieści. Być może za jakiś czas przyjdzie mi ochota na horrory. Tego nie wiem.
Hmmm osadzone w ciekawym okresie, ale chyba się nie skuszę nie przepadam za takimi sagami ;)
OdpowiedzUsuńhttp://qltura.blogspot.com/
A ja z kolei uwielbiam sagi i dlatego czytam, nawet od końca, jak w tym przypadku :-)
Usuń