Wydawnictwo: PRÓSZYŃSKI I SK-A
Warszawa 2013
W
Polsce wciąż aktualny jest problem zaginięć osób w niewyjaśnionych
okolicznościach. Bardzo dokładnie zagadnienie to opisałam przy okazji recenzji
poprzedniej książki autorstwa Małgorzaty Wardy pod tytułem Nikt nie
widział, nikt nie słyszał…, o czym możecie przeczytać tutaj. Tym razem nie
będę powielać już tego tematu w kwestii podawania danych statystycznych, lecz
od razu przejdę do omówienia najnowszej powieści Autorki. Książka swoją
premierę miała w na początku kwietnia tego roku i już od pierwszych dni
wzbudziła w czytelnikach ogromne zainteresowanie. Na pewno w dużej mierze
przyczynił się do tego fakt, iż Małgorzata Warda nie jest pisarką początkującą.
Na swoim koncie ma już bowiem wiele niezwykle udanych powieści. Wspomnijmy
chociażby Dziewczynkę, która widziała zbyt wiele, czy rzeczoną Nikt
nie widział, nikt nie słyszał… . Tym razem Autorka znów porusza problem
zaginięć, jednak robi to w nieco inny sposób, niż w przypadku poprzedniej
powieści.
Już
sam tytuł – Jak oddech – budzi w czytelniku ogromne zainteresowanie. Słowo
„oddech” większości z nas kojarzy się z czymś lekkim, nie do końca
zmaterializowanym, choć wyczuwalnym. Głównymi bohaterami powieści są Jasmin i
Staszek. Urodzili się w tym samym roku, a ich matki przyjaźnią się ze sobą od
lat. Nic więc dziwnego, że ich również połączyła ta szczególna więź, która w
miarę upływu czasu zaczęła przeradzać się w coś znacznie poważniejszego. Są ze
sobą tak mocno związani, że wręcz czują na sobie tytułowy oddech tej drugiej
osoby.
Można
by rzec, że Jasmin to dziewczyna z poukładanym życiem rodzinnym. Choć jej matka
nie miała łatwego dzieciństwa, to jednak potrafiła stworzyć prawdziwą rodzinę.
Inaczej kwestia ta przedstawia się w przypadku Staszka. Jego wychowała tylko
matka, która tak naprawdę nie za bardzo się nim interesuje. Chłopak dużo więcej
uczucia okazuje Renacie Sochackiej, zamiast własnej matce. Jasmin i Staszek już
w dzieciństwie obiecali sobie, że któregoś dnia wezmą ślub. Mijają lata, a ich
uczucie to wzmaga się, to znów jakby zostaje osłabione w wyniku zaistnienia
różnego rodzaju nieprzewidzianych okoliczności. Któregoś dnia Jasmin kieruje do
Staszka nietypową prośbę. Chce, aby chłopak dał jej jakiś znak, gdyby na przykład umarł albo zaginął. Wygląda na to, że dziewczyna przeczuwa coś złego. I nie
myli się, ponieważ pewnego wrześniowego dnia Staszek Kornowicz znika bez śladu.
Od
tego momentu Jasmin zaczyna przeżywać koszmar. Lecz zniknięcie Staszka poważnie
dotyka nie tylko ją, ale też wszystkich, którzy go znali, czyli rodzinę i
znajomych. Ale największego dramatu doświadcza właśnie Jasmin, dla której
chłopak jest całym światem. Przecież mieli wspólne plany. Nawet mieszkali już
razem. Dlaczego zatem tak nagle zniknął? Dlaczego nawet się nie pożegnał? A
może nie mógł tego zrobić? Może ktoś go uprowadził? Czy Staszek jeszcze żyje?
Na te wszystkie pytania zrozpaczona Jasmin i jej rodzina próbują odnaleźć
odpowiedź. Tylko jak mają to zrobić, skoro nikt o niczym nie wie? Dopiero po
jakimś czasie rodzina Staszka otrzymuje informację od rzekomych porywaczy,
która mrozi im krew w żyłach. Niemniej znów pojawiają się pytania bez
odpowiedzi. Znów nie wiadomo czy owa informacja jest autentyczna, czy może
sfingowana?
Jak
oddech to trzecia książka Małgorzaty Wardy, którą przeczytałam. Nie
zamierzam bynajmniej robić jakiegoś szczegółowego zestawienia tych powieści,
ponieważ każda z nich jest wyjątkowa na swój własny sposób. Autorka zdążyła już
przyzwyczaić mnie do tego, że sięgając po którąkolwiek z jej książek muszę
nastawić się na poważny temat społeczny. Tak też jest i tym razem.
Na
pewno o tej książce nie można łatwo zapomnieć. Pozostawia ona swój ślad w
pamięci czytelnika na bardzo długo. Jesteśmy jak gdyby wciągnięci w świat
Jasmin i nie możemy wyrwać się z niego, dopóki nie poznamy prawdy. Tylko czy na
pewno dane nam będzie ją poznać? Może nawet sama Jasmin Sochacka nie będzie w
stanie pojąć tego, co się stało z jej Staszkiem? Pojawia się szereg hipotez,
które jednak nie znajdują swojego potwierdzenia w rzeczywistości. Autorka nie
podaje czytelnikowi wszystkiego na srebrnej tacy. Zmusza do analizowania
wydarzeń, stawiania własnych pytań i odnajdywania na nie odpowiedzi. To od nas
zależy, w jaki sposób zinterpretujemy tę powieść. Zapewne będą pojawiać się
rozmaite opinie w zależności od tego, kto sięgnie po książkę. Inaczej spojrzy
na nią profesjonalny krytyk, a inaczej zwykły czytelnik.
W
moim odczuciu książka okazała się być niezwykle wzruszająca. Autorka ogromną
wagę przywiązuje do wzajemnych relacji pomiędzy Staszkiem a Jasmin. Dziewczyna
naprawdę go kocha, ale z drugiej strony czy nie jest to przypadkiem miłość
zaborcza i toksyczna, która potrafi zniszczyć nawet najpiękniejsze uczucie?
Podczas czytania można odnieść wrażenie, że Jasmin pisze swego rodzaju list do
Staszka, w którym opowiada mu o tym, co dzieje się wokół po jego zniknięciu.
Opisuje mu relacje, jakie panują pomiędzy jego bliskimi. Opowiada mu o swoich
własnych uczuciach. Zdaje mu relację z tego, co robi w jego sprawie policja. Mówi
mu, jak bardzo zaawansowane jest śledztwo. Relacjonuje każdą rozmowę odbytą z
policjantką, która to śledztwo prowadzi. Generalnie dziewczyna chce, aby
Staszek wiedział o wszystkim, co się dzieje. Robi to w taki sposób, jakby
wiedziała, że on jest tuż obok, ale nie może tego wszystkiego zobaczyć na
własne oczy. Jasmin wraca również myślami do tego, co było, zanim Staszek
zniknął. Dzięki temu czytelnik dostaje jasny obraz relacji, jakie panowały
pomiędzy poszczególnymi bohaterami książki.
Kupując tę książkę przekazujesz 1 zł Fundacji ITAKA |
W
którymś momencie sprawa Kornowicza trafia do mediów. Przecież nie może być
inaczej. Fakt ten zmusza matkę Staszka do swoistej metamorfozy. Do tej pory
kobieta jakoś specjalnie nie interesowała się swoim synem. Kiedy jeszcze był
małym chłopcem bardzo często oddawała go pod opiekę swojej przyjaciółki, Renaty
Sochackiej. Teraz, kiedy w całą sprawę wkroczyły media, od Alicji Kornowicz
oczekuje się, że nagle stanie się ona troskliwą i przerażoną matką.
Małgorzata
Warda skupia się nie tylko na kwestii zaginięcia Staszka, choć ta sprawa jest
tutaj wysunięta na pierwszy plan. Autorka przygląda się również relacjom na
linii matka-dziecko. Wkracza w obszar toksycznych związków, i nie mam tutaj na
myśli – być może – zaborczego uczucia Jasmin. Pojawia się natomiast dość
poważny problem przemocy w związku. Jest też silna wieloletnia przyjaźń, która
pomaga pokonać nawet najpoważniejsze życiowe trudności.
A
jaki tak naprawdę jest Stanisław Kornowicz? Na pewno nie jest to postać
wyidealizowana. Jak każdy posiada swoje wady i zalety. Od najmłodszych lat ma
problemy ze skupieniem uwagi. To taka artystyczna dusza, dlatego bardzo łatwo
sprawić mu ból. Ale z drugiej strony można odnieść wrażenie, że Staszek to
wolny ptak, który nie potrafi żyć w zamknięciu. On potrzebuje wolności. Nie
chce być niczym ograniczony. Nie chce podążać za panującymi wokół trendami.
Fakt, że wszyscy studiują, bo takie jest społeczne przekonanie, wcale do niego
nie trafia. On pragnie żyć po swojemu i na własnych warunkach. Dlatego możliwe
jest, że ten dwudziestojednoletni chłopak zniknął na własne życzenie. Być może
nie potrafił już tak żyć? Nie umiał egzystować w czymś, co ograniczało mu tę
wolność. Lecz z drugiej strony, czy posunąłby się aż do takiego okrucieństwa
wobec tych, którzy go kochają? Bo jedno jest pewne. Dotąd żył wśród ludzi,
którym na nim naprawdę zależało. Być może nie wszyscy potrafią to okazać, ale
jednak chłopak jest dla nich naprawdę ważny.
Obok
tej powieści naprawdę nie można przejść obojętnie. Jej interpretacji można dokonać
na wiele sposobów. Polecam każdemu, bo naprawdę warto poznać historię Staszka i
Jasmin. Poza tym książka zawiera w sobie również elementy paranormalne, lecz
nie jest z gatunku paranormalnych romansów, do jakich przyzwyczaili nas w
ostatnim czasie niektórzy autorzy i wydawcy. Może dzięki tej książce ktoś, kto
nagle stracił w niewyjaśnionych okolicznościach bliską osobę, spojrzy na swój
problem inaczej niż do tej pory? Dlatego polecam tę powieść każdemu bez
wyjątku.
Wydaje mi się,iż ta książka jest ciekawa ze względu na ukazanie problemu zaginięcia nie tylko pod względem osobistej tragedii rodzinnej, ale również w aspekcie społecznym.
OdpowiedzUsuńMasz rację. I oby więcej takich książek pojawiało się na polskim rynku wydawniczym.
UsuńChyba w ogóle ciężko przejść obojętnie obok którejkolwiek z książek pani Wardy. :) Tą też mam w planach oczywiście. :)
OdpowiedzUsuńJa zaczęłam swoją przygodę z twórczością Autorki od powieści "Ominąć Paryż". Nie planowałam tego tytułu. Po prostu sam wpadł mi w ręce. Powiem Ci, że niby powieść lekka, taka typowo kobieca, a jednak ma swoją głębię. Już tam pojawił się problem zaginięć, choć nie na taką skalę, jak tutaj czy w "Nikt nie widział, nikt nie słyszał...". Ja sobie postanowiłam, że przeczytam wszystko, co Autorka napisała, i co jeszcze napisze. :-)
UsuńJa teżmam w planach tę autorkę, widzę, że warto sięgnąć po jej ksiązki :-)
OdpowiedzUsuńOj, warto. Polecam! :-)
UsuńNie wiem, czy przeczytalam, bo niedawno przeczytalam "Ominac Paryz", gdzie rowniez bylo o zaginieciu, a w planach mam jeszcze jedna tej autorki, w ktorej tez porusza ten temat, a niekoniecznie jest to moja ulubiona tematyka.
OdpowiedzUsuńWiesz, rzecz gustu. Ja też czytałam "Ominąć Paryż", ale tam nie jest problem zaginięć tak wyeksponowany, jak tutaj. Tam jest to sprawa drugoplanowa. Natomiast tutaj i w "Nikt nie widział, nikt nie słyszał...", to motyw główny. Niemniej każda z tych historii ukazana jest inaczej. Myślę, że o ważnych sprawach trzeba mówić/pisać. Ludzie boją się poważnych tematów i od nich uciekają. A w Polsce już tak jest, że poważne problemy zamiata się pod dywan. Dlatego ja bardzo cenię sobie tych, którzy poruszają pewne tematy w swoich książkach. I oby tak dalej.
UsuńAle masz piękne zdjęcie zamku! ;O
OdpowiedzUsuńTo zamek w Edynburgu. Cudny!!! Szkoda, że nie mój. ;-)
Usuńhmmmm powiem tak, miałam ochotę na nią, ale chyba powiem pas. z Twojego opisu wynika, że narracja pewnie mi się nie spodoba... a tak trochę polowałam na nią, może spróbuję jednak tę poprzednią
OdpowiedzUsuńA ja uważam, że narracja jest bardzo dobrze zrobiona i świetnie przemyślana. Powiem Ci, że nie lubię takiego standardu. Czasami lubię jak autor czymś czytelnika zaskakuje, a tutaj to zaskoczenie jest. W tej poprzedniej narracja też zrobiona jest w pierwszej osobie liczby pojedynczej. ;-)
Usuń