Wydawnictwo:
SONIA DRAGA
Katowice
2009
Tytuł
oryginału: Die Feuerbraut
Przekład:
Joanna Diduszko-Kuśmirska
Po
bardzo dobrym cyklu opowiadającym o dramatycznych losach nierządnicy Marii
Adler wiedziałam, że na tej jednej serii się nie skończy. Niemiecka para Autorów
pisząca pod pseudonimem Iny Lorentz wywarła na mnie na tyle pozytywne
wrażenie, że w niedługim czasie sięgnęłam po ich kolejną książkę. Tym razem mój
wybór padł na Płomienną narzeczoną. Zanim jednak przystąpiłam do
lektury, przeczytałam kilka recenzji tej powieści. Niektórzy książkę
zachwalali, natomiast inni ostrzegali przed wiejącą z niej nudą. Zdumiewa mnie
jak opinie czytelników mogą różnić się od siebie. Niemniej jeszcze bardziej
zadziwia mnie błędny przekaz niektórych recenzentów. Dziś, kiedy jestem na
świeżo po lekturze, zastanawiam się czy czytałam tę samą książkę, którą przede
mną omawiali inni.
Może
najpierw kilka słów o tle historycznym. Otóż tym razem Autorzy przenoszą
czytelnika do XVII wieku. Na terenie ówczesnej Rzeszy postrach sieją Szwedzi,
którzy gwałcą, grabią, mordują i maszerują dalej, jakby nic się nie stało. Trwa
wojna trzydziestoletnia. Ten konflikt zbrojny mający miejsce w latach 1618-1648
wybuchł pomiędzy protestanckimi państwami Rzeszy niemieckiej wspieranymi przez
inne kraje europejskie (Szwecja, Dania, Republika Zjednoczonych Prowincji vel
Republika Siedmiu Zjednoczonych Prowincji Niderlandzkich oraz Francja) a
katolicką dynastią Habsburgów. Generalnie wojna wybuchła na tle religijnym, ale
wśród jej przyczyn znalazło się również silne dążenie europejskich mocarstw do
osłabienia potęgi Habsburgów. Fakt ten wyjaśnia długotrwałość konfliktu.
Aby
Was nie zanudzić, tym razem zrezygnuję z dokładniejszej analizy tła
historycznego, ponieważ należałoby skupić się w tym momencie na kwestii
politycznej, a to akurat nie jest temat zbyt ciekawy. Generalnie lata wojny
zostały podzielone na cztery okresy[1]. Akcja
powieści obejmuje tak zwany okres szwedzki, czyli lata 1630-1635, a takim punktem kulminacyjnym
jest bitwa pod Lützen, która rozegrała się w roku 1632.
Bitwa pod Lützen w 1632 roku; Autor: Carl Wahlbom (1810-1858) |
Książka
stanowi mieszankę fikcji i rzeczywistych wydarzeń, które miały miejsce podczas
tego konfliktu. Dlatego też oprócz postaci czysto fikcyjnych czytelnik na
kartach powieści spotka również bohaterów, którzy w mniejszym lub większym
stopniu w tej historii naprawdę zaistnieli. Tak więc poznamy szwedzkiego króla
Gustawa II Adolfa czy Albrechta von Wallensteina – naczelnego wodza armii
cesarskiej. Autorzy wspominają także o hrabim Jahannie Tilly[2], hrabim Axelu
Oxenstierna[3],
hrabim Matthiasie Gallasie[4], czy
znanym wszystkim francuskim kardynale Richelieu.
Każda
wojna ma to do siebie, że nie brak spiskowców, którzy tylko czekają, aby
przypuścić atak na swoją ofiarę. Tak też jest i w tym przypadku. Armia cesarska
liczy tysiące rozmaitych żołnierzy czujących do siebie mniejszą lub większą
sympatię. Niekiedy aby zachować honor pojedynkują się, co tak naprawdę nie ma
najmniejszego sensu, bo przecież trwa wojna i potrzeba zdrowych i sprawnych
żołnierzy, zamiast rannych w dziecinnych i bezmyślnych potyczkach. Niektórzy
pałają żądzą zemsty i tylko czekają odpowiedniej chwili, aby swój zamysł
przekuć w czyn. W takiej armii zawiązują się też prawdziwe męskie przyjaźnie. Gdzieś
po drodze strudzeni żołnierze zakochują się i robią wszystko, aby zapewnić
bezpieczeństwo damom swojego serca.
Gustaw II Adolf król Szwecji (1594-1632) |
Lecz
nie to jest najważniejsze. Wojna to tylko tło. Na pierwszy plan wysuwa się…
czarna magia i czarownice. Główną bohaterką jest hrabianka Irmela von Hochberg
Kiedy ją poznajemy dziewczyna ma siedemnaście lat i nie jest zbyt urodziwa. Wraz
z rodziną i grupą najbliższych sąsiadów opuszcza swój dom i w panice ucieka
przed zbliżającymi się Szwedami. Niemniej Irmela nie jest taką zwyczajną młodą
panienką. Ona posiada szczególny dar. Jej zmysły są nad wyraz dobrze
rozwinięte, a więc słyszy i czuje otaczającą ją rzeczywistość na długo zanim
dotrze ona do świadomości innych. Można wręcz rzec, że hrabianka „słyszy jak
trawa rośnie”. Najprawdopodobniej ten niecodzienny dar odziedziczyła po swojej
zmarłej już matce, którą swego czasu pewien zawistny dominikanin usiłował
oskarżyć o uprawianie czarów. Jednakże poniósł w tej kwestii porażkę, ponieważ
kobieta miała swoich wpływowych protektorów, którzy skutecznie się za nią
wstawili.
Uciekający
przed nieprzyjacielem w pewnej chwili docierają do lasu, na skraju którego
nagle zatrzymują się. Dlaczego? Otóż Irmela słyszy tętent kopyt koni wroga.
Podnosi przeraźliwy alarm, twierdząc, że z naprzeciwka nadjeżdżają
znienawidzeni Szwedzi. Praktycznie nikt nie chce dać wiary jej słowom. Wśród uciekinierów
są też tacy, którzy jawnie okazują jej niechęć, nazywając po prostu czarownicą.
To członkowie jej rodziny. Nawet ojciec Irmeli nie chce jej uwierzyć, uznając,
że dziewczynie tylko wydaje się, że coś słyszy. Jednak ona nie daje za wygraną
i ucieka do lasu, a wraz z nią kilka innych kobiet. W ślad za Irmelą podąża
również jej przyjaciel z dzieciństwa – Fabian von Birkenfels. Chłopak chce, aby
dziewczyna wreszcie się opanowała i przestała histeryzować, bo w ten sposób
opóźnia dalszą podróż. Próbuje skłonić ją do powrotu, lecz jest już za późno. Gdzieś
w oddali słychać odgłosy walki i krzyki gwałconych kobiet. Fabianowi honor nie
pozwala pozostać z kobietami w lesie. Chce wracać, ale Irmela siłą go
powstrzymuje. Wie, że na leśnym trakcie prawdopodobnie nie ma już żywych ludzi.
Pozostali tylko znienawidzeni Szwedzi, którzy jej zdaniem nie kwalifikują się, aby nazywać ich ludźmi. Dopiero, gdy jest pewna, że nie grozi im
już żadne niebezpieczeństwo ze strony wroga, wraz z ocalałymi wraca na miejsce
zbrodni, gdzie zastaje makabryczny widok. Tylko dwóm kobietom udaje się przeżyć
całą tę masakrę. Jedna z nich jest niewyobrażalnie pokaleczona. To krewna
przeora zakonu dominikanów – Ksawerego von Lexenthala. Dawna uroda dziewczyny
zniknęła bezpowrotnie. Jej rozpacz jest niewyobrażalna. Za swoją krzywdę
obwinia właśnie Irmelę, której wypomina czary. Wtóruje jej uratowana z masakry
Joanna von Hochberg – przybrana ciotka Irmeli. Młoda kobieta nigdy nie żyła w
przyjaźni z hrabianką. Teraz ma okazję do uzewnętrznienia swoich uczuć. Rzuca w
stronę Irmeli nienawistne komentarze i posądza ją o stosowanie czarnej magii.
Czy ma rację? Czy hrabianka von Hochberg naprawdę jest czarownicą, którą należy
spalić na stosie?
Ostatecznie
ocaleni uchodźcy docierają do Neuburga, a potem do Pasawy, gdzie swoje wpływy
posiada przeor von Lexenthal. Wszystko wskazuje na to, że zakonnik nie
zapomniał o swojej porażce sprzed wielu lat. Wtedy nie udało mu się doprowadzić
matki Irmeli na stos, ale tym razem nie zamierza przegrać. Mówią, że zemsta
jest słodka, a dominikanin pragnie zakosztować tej słodyczy najbardziej na
świecie. Swoją nienawiść kieruje względem młodziutkiej hrabianki von Hochberg.
W tym celu wykorzystuje swoją okaleczoną bratanicę – Ehrentraud von Lexenthal. Czy
tym razem uda mu się sprawę doprowadzić do końca? Czy może liczyć na wsparcie
ze strony Ehrentraud von Lexenthal buntowanej przez Joannę von Hochberg? Jak
wielkie niebezpieczeństwo grozi niepozornej Irmeli i czy dziewczyna znajdzie
kogoś, kto ją obroni, skoro na rodzinę już liczyć nie może?
Albrecht von Wallenstein (1583-1634) |
Płomienna
narzeczona to powieść z gatunku przygodowych. Tytuł wyraźnie wskazuje, że
możemy mieć do czynienia z historycznym romansem z wojną w tle. Nic bardziej
mylnego. Owszem, na kartach powieści pojawia się miłość, ale znacznie większą
uwagę Autorzy skupili na ukazaniu problemu czarnej magii, która w XVII wieku
naprawdę dość mocno rozprzestrzeniała się na terenach Rzeszy. Na stos trafiały
nie tylko osoby, które przyłapano na gorącym uczynku. Praktycznie nikt nie mógł
czuć się bezpieczny. Trzeba było uważać na każde wypowiedziane słowo czy gest.
Ludzie w tamtym okresie byli niesamowicie przewrażliwieni, a wręcz obsesyjnie
podchodzili do kwestii czarów. Każdy mógł być podejrzany. Najbardziej wyczulone
na ten problem było duchowieństwo. Można powiedzieć, że ówczesny Kościół
Katolicki opętany był przez swego rodzaju fanatyzm.
Przy
Płomiennej narzeczonej nie sposób się nudzić. Akcja gna do przodu, wciąż
coś się dzieje. Niemniej jeśli ktoś oczekuje, że znajdzie tutaj jakieś krwawe i
brutalne opisy gwałtów na kobietach, to muszę rozczarować. Kiedy czytelnik wraz
z którymś z bohaterów udaje się na miejsce zbrodni, jest już po wszystkim i oczami
wyobraźni widzi tylko skutki tego, co się stało. Myślę, że Autorzy chcieli
oszczędzić czytelnikowi tej brutalności. A może to kwestia przekładu? Może w
wersji oryginalnej tego rodzaju opisy są znacznie bardziej wyraziste?
Tym,
co najbardziej przyprawiło mnie o dreszcz przerażenia, był opis rytualnego
uprawiania czarów. Pomyślałam sobie wtedy, że chyba właśnie od tego swój
początek wziął satanizm. W mojej ocenie ta powieść stoi na naprawdę wysokim
poziomie. Nie mogę jej niczego zarzucić. Tło historyczne opracowane
fantastycznie. Bohaterowie realni i zróżnicowani pod względem psychologicznym,
świetnie wpasowujący się w swoją epokę. Język prosty, co nie oznacza, że
prymitywny. Czyta się naprawdę dobrze i szybko, pomimo że książka do
najcieńszych nie należy. Polecam nie tylko miłośnikom historii, ale każdemu,
kto lubi powieści przygodowe.
Na
końcu książki Iny Lorentz pisze tak:
„Pewnego razu, podczas dość długiej podróży kolejką miejską, czytałam książkę popularnonaukową na temat kultu i pogromu czarownic. Była ona dla mnie źródłem wiedzy potrzebnej do napisania powieści. Nagle jedna z pasażerek zaatakowała mnie, krzycząc, jak śmiem zajmować się takimi diabelskimi sprawami. Kobieta radziła mi, żebym zamiast tego zajęła się chrześcijańską lekturą, co pomoże mi ocalić duszę.”[5]
No
cóż… Gdyby Iny Lorentz posłuchała owej pasażerki, na pewno dziś czytelnicy nie
mogliby cieszyć się lekturą naprawdę świetnej powieści o czasach, kiedy czarna
magia była czymś powszechnym. Smutne tylko, że niektórym ludziom fanatyzm
odbiera zdolność logicznego myślenia.
[1]
okres czesko-palatyński (1618-1624)
okres
duński (1625-1629)
okres
szwedzki (1630-1635)
okres
francusko-szwedzki (1635-1648)
[2] Johann
t'Serclaes, hrabia Tilly (1559-1632) – generał w służbie bawarskiej, a
następnie w habsburskiej.
[3]
Axel Gustafsson Oxenstierna (1583-1654) – szwedzki polityk, najbliższy
współpracownik króla Gustawa II Adolfa.
[4]
Matthias Gallas (1584-1647) – wódz cesarski.
rzadko czytam książki tego typu, więc nie wiem czy na tą się skuszę.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :*
Nic na siłę :-) Ja uwielbiam historię i powieści historyczne, więc dla mnie to niesamowita frajda, kiedy mogę coś takiego przeczytać. Wiem jednak, że tego typu literatura jest w mniejszości przytłoczona innymi gatunkami.
UsuńRównież pozdrawiam! :-)))
"Nagle jedna z pasażerek zaatakowała mnie, krzycząc, jak śmiem zajmować się takimi diabelskimi sprawami. Kobieta radziła mi, żebym zamiast tego zajęła się chrześcijańską lekturą, co pomoże mi ocalić duszę." - ta pasażerka musi pochodzić z Polski i słuchać namiętnie pewnego radia... ;)
OdpowiedzUsuńNie wiem Ewciu, czy to polska słuchaczka pewnego radia, bo Iny Lorentz tego nie podaje. :D Ale przeraża mnie takie myślenie. Wiara w czary i uprawianie ich a jedynie czytanie o nich celem zdobycia pewnej wiedzy, to są dwie diametralnie różne rzeczy. Kiedyś koleżanka powiedziała mi, że w przedszkolu jej dziecka ksiądz zakazał czytania "Harry'ego Pottera". Byłam zdziwiona i zapytałam, dlaczego? A ona mi na to, że to magia, że tam bohaterowie obchodzą chrześcijańskie święta, a przecież to czarodzieje, itp. itd. Moją koleżankę tak to "zafascynowało", że chciała przekonać się na własnej skórze, czy faktycznie ten ksiądz ma rację i "Harry Potter" to taki demon. Tak się w lekturę wciągnęła, że przeczytała wszystkie części. I dziecku też poleca. Dodam jeszcze, że jest praktykującą katoliczką. Dlatego podejście do pewnych spraw niektórych osób mnie przeraża. ;-)
UsuńBrzmi kusząco, jednak taką literaturą zostawię sobie na zimowe wieczory, w tej chwili preferuje lekkie lektury, ale z tym różnie bywa ;)
OdpowiedzUsuńJa też tak miałam tego lata. Czytałam książki Eleonor Hibbert praktycznie jedną za drugą. To takie lekkie klimaty, gdzie akcja osadzona jest w epoce wiktoriańskiej. Mam jeszcze kilka powieści tej autorki i pewnie zanim skończy się lato postaram się je przeczytać. Natomiast "Płomienna narzeczona" naprawdę jest świetną lekturą. :-)
UsuńDobrze, że wątek wojenny jest tylko tłem, zaś nadrzędną rolę gra magia i czarownice, ponieważ bardzo lubię takie okultystyczne tematy, dlatego tym razem jestem skłonna poznać powyższą książkę.
OdpowiedzUsuńUfff... no to tym razem trafiłam w Twój gust. :-)
UsuńMuszę przyznać, że ta książka to moje klimaty :-)
OdpowiedzUsuńTo musisz się za nią rozejrzeć koniecznie. :-)
UsuńZ pewnością się rozejrzę, a jak znajdę, dam znać :-)
UsuńA zatem czekam na info :-)))
UsuńRecenzja świetna, ale jakoś nie poczułam przyciągania do tej książki, więc raczej jej nie przeczytam.
OdpowiedzUsuńWiesz, mój gust czytelniczy rzadko kiedy pokrywa się z gustem większości osób. Z reguły czytam książki, które są spychane gdzieś na boczny tor. Nie lubię poddawać się fali i czytać to, co czyta większość. Taka już niepokorna indywidualistka jestem. :-)
UsuńUwielbiam tą niepokorność i muszę przyznać, że czasem lubię to Twoje płynięcie pod prąd, bo potrafisz spośród zwykłych, zakurzonych książek wydobyć perełki.
UsuńNa pewno nie byłoby tych perełek, gdybym współpracowała na stałe z wydawnictwami. Wtedy musiałabym czytać to, co wszyscy i na moim blogu byłyby książki, które w tym samym czasie pojawiałyby się też na innych blogach. A tak, mam tę swobodę w wyborze lektur. Dziś byłam w bibliotece i przyniosłam sobie thriller, co mi się rzadko zdarza. Aż sama jestem ciekawa swoich wrażeń po lekturze. :-)
Usuń