Wydawnictwo: KSIĄŻNICA/
GRUPA WYDAWNICZA PUBLICAT S.A.
Katowice 2008
Tytuł oryginału: Domina
Przekład: Anna Kraśko
Dziś cofnijmy się do czasów, kiedy dwie trzecie Amerykanów
mieszkało na farmach lub w wiejskich posiadłościach. Kanalizacja w domach
należała do rzadkości, a mieszkania ogrzewano przy pomocy dymiących pieców, w
których spalano drewno, zaś zamiast elektryczności używano lamp naftowych.
Praca w gospodarstwach była naprawdę ciężka i bardzo często dochodziło do
wypadków. Występowały również poważne choroby, takie jak cholera, żółta febra,
dur brzuszny, błonica, malaria czy gruźlica. Te trudne warunki dodatkowo
potęgował fakt, że nie było wtedy jeszcze szczepionek, nie prowadzono badań
laboratoryjnych, a także nie było wielu skutecznych leków, aby ówcześni lekarze
mogli wyleczyć wspomniane choroby. Taki wiejski lekarz był jednak w stanie wyleczyć
niektóre dolegliwości. Potrafił nastawić złamane kości, zaradzić trudno gojącym
się ranom, czy też ostrym objawom niektórych chorób. Kiedy nie można było
uniknąć interwencji chirurgicznej, wówczas operacje często odbywały się albo w
domach pacjentów, albo w szpitalach.
Z kolei niewielkie zabiegi przeprowadzano niemalże wyłącznie w domach
pacjentów. Pod koniec XIX wieku jeszcze tak niedawno popularne puszczanie krwi uważane
za główną metodę leczenia, zupełnie przestało być brane pod uwagę przez
większość medyków. Od tej chwili proces leczenia odbywał się w większości
przypadków w oparciu o dostępne specyfiki w połączeniu z odpoczynkiem i
odpowiednią dietą. Zalecano zatem spożywanie bulionu, kaszy oraz ciepłych lub
zimnych napojów. Powszechne było także stosowanie ciepłych kąpieli, okładów i
płukanek. Każdy lek, który zostawał podany pacjentowi był nanoszony miejscowo
na dotknięty chorobą obszar ciała lub rozpuszczany w cieczy, na przykład w
herbacie. Dopóki lekarze nie nauczyli się przygotowywać sterylnych roztworów,
nie robiono pacjentom zastrzyków. Z kolei przygotowanie wszelkiego rodzaju
tabletek było trudne i czasochłonne. W małych miejscowościach, gdzie brakowało
apteki, leki często były przygotowywane przez lekarza.
Doktor William H. Thomson fot. Rockwood & Co. źródło |
Przed epoką antybiotyku, leki przeważnie były stosowane do
leczenia objawów danej choroby, a nie samego stanu chorobowego. Na przykład
można było używać wielu leków przeciwbólowych, jak opium, morfinę, fenacetynę
czy acetanilid, a także niektóre leki o właściwościach przeciwgorączkowych, jak
kora wierzby albo wiązówka błotna. Stosowano również środki przeczyszczające
przygotowywane na bazie różnych roślin, których właściwością było
przyśpieszenie defekacji i oczyszczanie dolnego odcinka przewodu pokarmowego. Z
kolei opium mogło być stosowane przy zwalczaniu biegunki, zaś kamfora łagodziła
swędzenie skóry i stosowano ją także na rany, aby zapobiec infekcji, ponieważ
posiada ona właściwości przeciwbakteryjne. Specyfiki te stosowano dla wygody
pacjenta oraz aby nie dopuścić do powikłań (odwodnienie, zaparcia, wysoka
gorączka), podczas gdy choroba biegła swoim naturalnym torem.
Lekarze, którzy na bieżąco śledzili najnowsze badania medyczne
mogli być zaznajomieni z ideami podobnymi do tych, które prowadził doktor William
H. Thomson (1833-1918). Był profesorem medycyny na uniwersytecie w Nowym Jorku.
Wydał książkę zatytułowaną Notes on
Materia Medica and Therapeutics (w wolnym tłumaczeniu: Uwagi dotyczące surowców leczniczych i lecznictwa),
która stała się podręcznikiem używanym podczas wykładów prowadzonych na
uniwersytecie w roku akademickim 1888/1889. Ta książka czytelnie ukazuje metody
leczenia stosowane pod koniec XIX wieku. Autor dzieli w niej wszystkie zabiegi
na trzy kategorie, czyli leki, nie-leki i środki dezynfekujące. Środki
lecznicze to zabiegi, takie jak masaże, kąpiele, tworzenie pęcherzy na ciele,
stosowanie ciepłych lub zimnych okładów, przy jednoczesnym zakazie używania
substancji żrących i drażniących.
Leki były dzielone na dwie grupy ze względu na chorobę i jej
objawy. Wyżej wspomniałam już, że przeważnie leczono objawy danego schorzenia,
zamiast konkretną chorobę. Od tej chwili miało już być inaczej. Zaczęto bowiem
zastanawiać się nad tym, jak efektywnie leczyć samą chorobę. Skuteczny lek
dostępny pod koniec XIX wieku był stosowany głównie w przypadku chorób
przewlekłych lub – zdaniem doktora Thomsona – jeśli chodzi o dolegliwości
odziedziczone bądź nabyte. Zazwyczaj leki te wymagały kilku dawek, aby mogły
być skuteczne. Z kolei leki odtwórcze wykorzystywano jedynie po to, aby
uzupełnić braki jakichś minerałów czy witamin w organizmie. Na przykład
podawano żelazo przy niedokrwistości. Alternatywne leki często podawano w
małych dawkach, ponieważ mogły mieć one właściwości trujące, dlatego też
należało obserwować reakcję organizmu pacjenta na dany specyfik, a przy tym
zachować ostrożność. Przykładem może być zimowit, który wykorzystywano przy
leczeniu zapalenia stawów. Obecnie skuteczność tych leków nie jest jednak zbyt
dobrze znana i rozumiana.
Florence Nightingale (1820-1910) Angielska pielęgniarka, która miała istotny wpływ na kreowanie nowoczesnego pielęgniarstwa w XIX wieku. Portret pochodzi z około 1873 roku. autor nieznany |
Trzecią kategorię leków stanowiły środki dezynfekujące. Tę
niewielką grupę leków stosowano w profilaktyce chorób zakaźnych. Nowe badania –
z perspektywy omawianej epoki – wykazały, że niektóre choroby spowodowane są
przez działanie żywych organizmów, które można było zobaczyć tylko pod
mikroskopem. Chorobom tym można było zapobiegać lub je leczyć przez zabijanie tychże
organizmów i zatrzymywanie ich rozwoju w ciele człowieka. Głównymi środkami
służącymi do dezynfekcji były roztwór karbolowy, chlor, wapno, węgiel czy
siarka. Sposoby leczenia podobnych chorób przez różnych lekarzy mogły się różnić
ze względu na fakt, iż edukacja medyczna była w znacznym stopniu nierównomierna,
a także dlatego, że produkcja leków nie była tak dobrze rozwinięta, jak ma to
miejsce obecnie. Poza tym nie znano jeszcze przyczyn występowania wielu chorób.
Każdy lekarz przede wszystkim leczył w oparciu o własne doświadczenia,
natomiast niekoniecznie na podstawie badań medycznych.
W tamtym czasie nie było niczym niezwykłym to, że pacjenci z
reguły najpierw leczyli się domowymi sposobami, a dopiero po jakimś czasie
wzywali lekarza, który czasami niewiele był w stanie pomóc, ponieważ choroba
była już tak zaawansowana, że tylko cud mógł uratować pacjenta przed śmiercią.
Pierwszym naprawdę skutecznym lekiem w leczeniu wielu zakażeń występujących wewnątrz
organizmu był Prontosil, lecz odkryto go dopiero w 1935 roku.
Niemniej odkrycie to doprowadziło do wynalezienia antybiotyku, który
zrewolucjonizował medycynę na całym świecie.
W takiej właśnie amerykańskiej rzeczywistości musi egzystować
młoda lekarka Samantha Hargrave. Lecz zanim to się stanie kobieta przejdzie
prawdziwe piekło nie tylko w swoim rodzinnym domu, ale także podczas studiów
medycznych. Zacznijmy jednak od początku. Samantha urodziła się w 1860 roku w
St. Agnes Crescent w Anglii jako córka Samuela Hargrave’a, który jest nie tylko
bardzo surowym mężem i ojcem, ale także wymagającym pastorem. Uważa on bowiem,
że Bóg zsyła na ludzi jedynie kary, zaś wszelkiego rodzaju przyjemności są po
prostu zakazane, w tym również seks, chyba że dochodzi do niego z powodu
małżeńskiego obowiązku. Dlatego też kiedy jego żona cierpi katusze podczas
porodu, jedyną czynnością, do jakiej w tym momencie jest zdolny, to
bezwarunkowe oddanie się Bogu poprzez żarliwą modlitwę. Samuel nie chce słyszeć
o sprowadzeniu lekarza. Mężczyzna twierdzi bowiem, że zarówno on, jak i jego
małżonka zasłużyli sobie na te męki, a to dlatego, iż podczas płodzenia
dziecka, które właśnie pcha się na świat, obydwoje odczuwali przyjemność. Zdaniem
pastora tylko akuszerka może asystować przy porodzie, natomiast żaden inny
mężczyzna nie ma prawa oglądać jego żony nagiej.
Louis Pasteur (1822-1895) podczas prowadzenia badań w swoim laboratorium Bohaterowie powieści często powołują się na wyniki jego analiz. autor nieznany |
Samuel Hargrave ma dwóch synów, wobec których raczej nie
wykazuje ojcowskich uczuć. Ma względem nich swoje plany i nie dopuszcza do
siebie myśli, że któryś z chłopców mógłby się im sprzeciwić. Żaden bunt z ich
strony nie wchodzi w grę. Okazuje się jednak, że pastor tak naprawdę nie zna
swoich dzieci. Gdy akuszerka informuje Samuela, że konieczne jest sprowadzenie
lekarza, ponieważ ona niewiele może poradzić przy tak trudnym porodzie, młodszy
z synów Hargrave’a cichaczem wymyka się z domu i co sił w nogach biegnie po
doktora, choć doskonale wie, że za nieposłuszeństwo spotka go bardzo surowa
kara. Niemniej dla chłopca ważniejsze jest życie matki, aniżeli jakieś
fanaberie ojca. Niestety, pomimo pomocy lekarza pani Hargrave umiera, zaś mały
James tak mocno obrywa od ojca, że zostaje kaleką na całe życie. W tym
nieszczęściu jedynym pocieszeniem jest to, że udaje się uratować dziecko. To
dziewczynka, którą ochrzczono imieniem Samantha.
Od najmłodszych lat Samantha Hargrave musi radzić sobie sama.
Ojciec zupełnie się nią nie interesuje. Mężczyzna całą swą uwagę skupia na Biblii
i synach, wobec których musi przecież zrealizować swoje plany. Tak więc mała
Samantha wychowuje się na ulicy wśród bezdomnych zwierząt i ubogich ludzi. To
miejskie slumsy są jej domem, a najlepszym przyjacielem staje się dla niej
starszy od dziewczynki chłopak o imieniu Freddy. Już podczas tych wędrówek po ciemnych
zakamarkach miasteczka Samantha odkrywa w sobie niezwykły dar. Choć jest
wyobcowana i praktycznie do nikogo się nie odzywa, to jednak czuje, że pragnie
pomagać innym, a pierwszym jej pacjentem staje się bezdomny stary kot. Jej
zainteresowanie światem medycyny jeszcze bardziej się potęguje, kiedy srogi
ojciec oddaje ją na służbę do starego aptekarza, który wśród mieszkańców
miasteczka budzi jedynie postrach. Niemniej dziewczynka doskonale radzi sobie w
towarzystwie pana Hawksbilla. Dba o jego dom, gotuje mu, pierze jego ubrania i
generalnie stanowi dla starca doskonałe towarzystwo. W zamian człowiek ten
odwdzięcza się przekazywaniem dziewczynce wiedzy, którą sam posiada. I tak oto Samantha Hargrave
z dnia na dzień wie coraz więcej o różnego rodzaju specyfikach i chorobach, w
przypadku których należy owe leki stosować. Poznaje też tajemnicę, którą Hawksbill
skrywa przez wiele lat i z powodu której zupełnie przestał starać się o
towarzystwo innych ludzi.
Elizabeth Blackwell Portret pochodzi z 1905 roku. autor: Joseph Stanley Kozlowski (1912-1992) |
Kiedy pewnego dnia pan Hawksbill umiera, Samantha zostaje
oddana przez ojca do żeńskiej szkoły w Londynie, gdzie zdobywa wiedzę, jaką
musi posiadać dobrze wychowana panna epoki wiktoriańskiej. Tam też dochodzi do
niecodziennego incydentu. Na skutek pewnych wydarzeń Samantha poznaje samą
Elizabeth Blackwell (1821-1910), czyli pierwszego w historii lekarza-kobietę. Elizabeth
opowiada więc dziewczynie swoją historię. Mówi o tym, jak udało jej się zdobyć lekarski dyplom w świecie zdominowanym przez mężczyzn. To niewiarygodny upór i
chęć niesienia pomocy potrzebującym, a także pokazanie mężczyznom, że kobieta
wcale nie jest gorsza od nich, sprawiły, że zaszła tak daleko. Oczywiście nie
było łatwo, bo przecież każda kobieta stworzona jest wyłącznie do roli
posłusznej żony i matki. Nie wolno jej pracować, a jeśli już się zdecyduje na
taki krok, wówczas musi liczyć się z tym, że żaden szanujący się mężczyzna
nigdy się z nią nie ożeni, zaś społeczeństwo będzie na nią patrzeć jak na
jakieś dziwadło. Mało kto będzie też jej ufał jako lekarzowi. Mimo tych
wszystkich przestróg, w Samancie rodzi się pragnienie pójścia w ślady Elizabeth
Blackwell i stawienia czoła wszystkim trudnościom, jakie bez wątpienia spotka
na drodze do kariery. I tak oto nasza bohaterka wyjeżdża do Ameryki, gdzie
poznaje pewnego lekarza, który robi wszystko, aby tylko pomóc upartej
dziewczynie w osiągnięciu zamierzonego celu.
Ponieważ nie jest moją intencją streszczenie fabuły powieści w
całości, dlatego poprzestanę na tym etapie jej nakreślania. Jak można się
domyśleć Domina to opowieść o kobiecie, która poświęciła bardzo wiele,
aby tylko osiągnąć swój cel. To historia kobiety, która musiała zmagać się nie
tylko z ostracyzmem społecznym, lecz także z własnymi słabościami. Niemniej
chęć niesienia pomocy potrzebującym jest u niej tak wielka, że Samantha jest w
stanie naprawdę wiele poświęcić, aby tylko doprowadzić sprawę do końca. W
dodatku nie omijają jej także osobiste dramaty, które osłabiają jej siły
psychiczne, lecz z drugiej strony dodają także odwagi, aby wciąż iść naprzód i nie
oglądać się za siebie. Można odnieść wrażenie, że nasza Samantha Hargrave to
taka serialowa doktor Michaela Quinn, której losy polscy widzowie mieli okazję
śledzić w latach 90. XX wieku.
Barbara Wood przenosi zatem czytelników w czasy epoki
wiktoriańskiej, gdzie panują sztywne konwenanse, których należy przestrzegać,
gdyż w innym wypadku można zostać odrzuconym przez społeczeństwo. Trzeba mieć w
sobie naprawdę wiele samozaparcia, aby nie dać sobą kierować. Autorka pokazuje,
w jaki sposób wyglądały studia medyczne w drugiej połowie XIX wieku, gdzie w
ławach studenckich zasiadali wyłącznie młodzi mężczyźni, którzy za nic w
świecie nie potrafili zrozumieć, dlaczego mają w swoim gronie kobietę. Przecież
to się nie godzi! Samantha traktowana jest bowiem jak wariatka, która ubzdurała
sobie, że będzie lekarzem. Nawet wykładowcy nie chcą prowadzić zajęć w jej
obecności. Godzą się na to pod warunkiem, że dziewczyna będzie siedzieć za
parawanem, a oni nie będą musieli na nią patrzeć podczas wykładów. Samancie nie
wolno uczestniczyć w sekcji zwłok, ani też przeprowadzać zabiegów
chirurgicznych. Dlaczego? Przecież kobieta nie może oglądać nagiego ciała innej
osoby! Ta swoista wstydliwość działa w obydwie strony. Pacjentki wręcz dostają
histerii, kiedy musi je zbadać lekarz-mężczyzna. Nie pozwalają się dotknąć, a
skoro medyk nie może ich dotykać, to w jaki sposób ma postawić diagnozę? I koło
się zamyka. Nie dziwi więc fakt, że w XIX wieku tak wielu pacjentów umierało z
powodu nawet błahych schorzeń. Na szczęście w otoczeniu Samanty Hargrave są
jednak ludzie, którzy myślą przyszłościowo i wiedzą, czym tak naprawdę jest
zawód lekarza i co się z nim wiąże.
Domina to naprawdę doskonała powieść i błędem byłoby
sądzić, że jest to zwykły romans, biorąc pod uwagę nazwisko Autorki, które
niektórym czytelnikom może kojarzyć się właśnie z taką literaturą. Oczywiście
kwestie damsko-męskie również występują w fabule, lecz tak naprawdę główny
problem tej historii tkwi w czymś zupełnie innym. Jak się okazuje Samantha w
pewnej chwili musi także walczyć z firmą, która produkuje szkodliwy specyfik i
wmawia pacjentom, że po jego zastosowaniu pokonają każdą – nawet śmiertelną –
chorobę. Dziś powiedzielibyśmy, że młoda lekarka zmuszona jest stawić czoło
potężnemu koncernowi farmaceutycznemu, z którym – jak wiadomo – nie jest łatwo
wygrać. Czy naszej bohaterce uda się ochronić pacjentów przez pewną śmiercią,
jaką funduje im owa firma, aby tylko na nich zarobić? Czy sąd przychyli się do
argumentów wysuwanych przez doktor Hargrave? A może fakt, że jest kobietą już
na starcie sprawi, że nikt nie będzie chciał jej słuchać?
Barbara Wood należy do moich ulubionych amerykańskich autorek
starszego pokolenia. Jej książki zawsze poruszają niebanalne problemy, zaś
akcja osadzona jest w czasach, które do najłatwiejszych nie należały. Bohaterowie
wykreowani przez Barbarę Wood muszą zmagać się z wieloma trudnościami.
Przeżywają życiowe dramaty, ale ich wewnętrzna siła sprawia, że nigdy się nie
poddają, tak jak Samantha Hargrave. Poza tym zawsze łączy ich wzajemna przyjaźń, która pomaga pokonywać codzienne życiowe trudności.
Twój tekst od razu przypomniał mi ,,Dr Quinn". Bardzo zainteresował mnie wstęp, gdzie pisałaś o sposobach leczenia w czasach wiktoriańskich. Akurat czytam drugi tom sagi rodu Poldarków i występuje tam krótki wątek kłótni dwóch lekarzy u schyłku XVIII w, gdzie jeden z nich jest zwolennikiem upuszczania krwi, a drugi wręcz przeciwnie, Zastanawiałam się, czy autor celowo stworzył dwóch bohaterów o tak kontrastowych poglądach, Twój tekst uświadomił mi jednak, że Winston Graham po prostu ukazał sytuację, która mogłaby wydarzyć się w czasach, w których autor umieścił fabułę swojej książki.
OdpowiedzUsuńSkojarzenie z Dr Quinn jest jak najbardziej prawidłowe. :-) Samantha Hargrave też musi stawić czoło skostniałym normom obowiazującym w epoce wiktoriańskiej, a jej największą zbrodnią jest to, że urodziła się kobietą. Niestety, takie były czasy, że nikt wtedy kobiet nie chciał słuchać i zabraniał im wielu rzeczy. Nawet niektóre kobiety były przeciwne temu, aby ich koleżanki wybijały się ponad przeciętność. One miały siedzieć w domu i wychowywać dzieci oraz być dobrymi i posłusznymi żonami. Czy wiesz, że wtedy nawet widok kobiety w ciąży spacerującej po ulicy budził zgorszenie? Dziś jest to nie do pomyślenia. Z kolei scena, którą opisujesz z sagi rodu Poldarków jest jak najbardziej autentyczna. Byli bowiem lekarze, którzy chcieli iść naprzód i leczyć nowatorskimi sposobami, ale byli też i tacy, którym wystarczało to, co mają. Nie chceli się rozwijać. Taki lekarz też jest obecny na kartach "Dominy". Czas, w jakim rozgrywa się akcja tej powieści, to okres, kiedy lekarze dopiero zaczynają rozpoznawać bakterię. Do tej pory nie wiedzieli, dlaczego ludzie tak masowo umierają. Okazało się, że winne są wszelkiego rodzaju zarazki! Czy wiesz, że przed przystąpieniem do zabiegu ci medycy nie myli nawet rąk, bo nie mieli pojęcia, że noszą na nich bakterie? I dlatego dochodziło do masowych zakażeń, a ludzie umierali na skutek naprawdę błahych chorób. Dzięki, że przypomniałaś mi o Poldarkach. Też mam ich w planie. :-)
OdpowiedzUsuńTo jestem bardzo ciekawa Twoich wrażeń z przyszłej lektury. Mi saga rodu Poldarkow bardzo się podoba, choć pierwszy tom nieco mnie rozczarował, bo tło historyczne było opisane dość słabo, ale kontynuacja jest już zdecydowanie lepsza, przynajmniej w mojej opinii. Niemniej cykl bardzo mnie wciągnął.
OdpowiedzUsuńObawiam się, że to jeszcze trochę potrwa, bo mam bardzo dużo zaległości w lekturach, a czasu na czytanie mało. Oglądałam na wyrywki serial i to, co zobaczyłam bardzo mi się podobało. I dlatego pomyślałam sobie, że muszę wreszcie wziąć się za książki. :-)
OdpowiedzUsuń