sobota, 4 marca 2017

Barbara Taylor Bradford – „Elizabeth” # 3















Wydawnictwo: ŚWIAT KSIĄŻKI
Warszawa 2009
Tytuł oryginału: Being Elizabeth
Przekład: Anna Dobrzańska-Gadowska





Kiedy Elżbieta I Tudor (1533-1603) rozpoczynała swoje panowanie miała dwadzieścia pięć lat. Była córką Anny Boleyn (ok. 1507-1536) i Henryka VIII Tudora (1491-1547). Po śmierci matki, która na rozkaz swojego królewskiego małżonka, została skrócona o głowę, mała Elżbieta bardzo straciła w oczach swego ojca. Z jednej strony Henryk cierpiał z powodu utraty żony, którą niegdyś ubóstwiał do tego stopnia, że był zdolny porzucić dla niej poprzednią małżonkę, a nawet popaść w konflikt z papieżem, zaś z drugiej nienawidził Anny za to, że dopuściła się zdrady, a wręcz uwikłała się w relacje kazirodcze ze swoim bratem i parała się czarną magią. Wszystkie te oskarżenia były grubymi nićmi szyte, lecz Henryk był wówczas w takim stanie psychicznym, że można było mu wmówić dosłownie każdą bzdurę, a ten bez wahania przyjmował ją za prawdę. Nienawiść króla do Anny sprawiła, że niewinnej Elżbiecie oberwało się rykoszetem i bardzo długo nie mogła wkraść się w łaski ojca, który przy każdej nadarzającej się ku temu okazji wykrzykiwał: Elżbieta nie jest moją córką, a tylko jakimś bękartem, który uzurpuje sobie prawa do bycia krwią z mojej krwi! Na szczęście przed śmiercią Henryk VIII uznał ją za swoją spadkobierczynię i w testamencie ujął jako ewentualną następczynię tronu Anglii, gdyby przypadkiem jej młodszy brat Edward (1537-1553) i starsza siostra Maria (1516-1558) przedwcześnie pożegnali się z tym światem, nie zostawiając po sobie męskiego potomka.

Wstępując na angielski tron po śmierci Marii I Tudor, Elżbieta zdawała sobie sprawę z tego, że przyjdzie jej stawić czoło wrogom, których miała wszak pod dostatkiem. Przecież natychmiast po śmierci Marii, John Dudley, 1. książę Northumberland (1501-1558) usiłował zawłaszczyć Anglię, wprowadzając na tron wnuczkę siostry Henryka VIII Tudora – Jane Grey (1537-1558) – która zarazem była synową księcia. Potem przyszły poważne problemy z krewną Marią I Stuart (1542-1587), czyli królową Szkocji wychowaną we Francji i wciąż spiskującą przeciwko Elżbiecie I Tudor celem odebrania jej władzy w Anglii. Przynajmniej taka była oficjalna wersja, zaś córka Henryka VIII jedynie utwierdzała się w tym przekonaniu, doprowadzając ostatecznie do egzekucji Marii. Tak więc Elżbieta stale musiała się za siebie oglądać i sprawdzać, czy przypadkiem ktoś nie chce jej wbić noża w plecy, czasami wręcz w dosłownym tego słowa znaczeniu. Niemniej miała obok siebie również oddanych ludzi, jak doradcę Williama Cecila, 1. barona Burghley (1520-1598) oraz ukochanego Roberta Dudleya, 1. hrabiego Leicester (ok. 1533-1588). Z tym ostatnim królową łączył burzliwy romans, choć są tacy, którzy twierdzą, że ich związek był jedynie platoniczny i nigdy nie został skonsumowany, stąd określenie Elżbiety mianem Królowej-Dziewicy (z ang. The Virgin Queen).

Elżbieta I Tudor
Portret powstał w 1600 roku.
Królowa została na nim celowo
odmłodzona, co miało świadczyć
o tym, że starość nie jest jej pisana.
autor: Isaac Oliver (1565-1617)
Panowanie Elżbiety I Tudor na pewno należy zaliczyć do udanych, pomimo że to na niej zakończyła się dynastia Tudorów. Nie chciała wychodzić za mąż, nie chciała dzielić się władzą, a wręcz bała się, że mąż będzie ją tylko ograniczał i zupełnie odsunie od sprawowania rządów. Można więc śmiało rzec, że była feministką w pełnym tego słowa znaczeniu, choć jak każda kobieta pragnęła miłości i świadomości, że jest ktoś, na kim zawsze może polegać. Elżbieta była bardzo podobna do swojego ojca zarówno pod względem urody, jak i temperamentu. Była też chorowita, a nawet wpadała w histerię, kiedy coś nie szło po jej myśli. A jaka jest Elizabeth Turner – główna bohaterka trzeciej części trylogii o dynastii z Ravenscar? Czy choć trochę przypomina Elżbietę I Tudor, na której jej postać jest wzorowana? Czy jej życie wyglądało i wygląda podobnie do tego, jakie wiodła królowa?

Elizabeth Turner to bohaterka, której Barbara Taylor Bradford w całości poświęciła trzeci tom trylogii. Ta postać pojawia się już w części drugiej noszącej tytuł Spadkobiercy z Ravenscar, lecz czytelnik poznaje ją tam jako małą dziewczynkę, która tak naprawdę jeszcze niewiele wnosi do fabuły powieści. Niemniej już na tym etapie widać, że jej ojciec – Harry Turner (Henryk VIII Tudor) – niespecjalnie się o nią troszczy, zważywszy że całą swoją uwagę skupia na nowo narodzonym dziecku, które – co najważniejsze – jest chłopcem! Na kartach Elizabeth widzimy natomiast młodą kobietę, która z każdym dniem uparcie dąży do celu i nie zamierza cofnąć się przed niczym, aby tylko stanąć na samym szczycie. Jest zatem rok 1996. Umiera Mary Turner, starsza siostra Elizabeth. Kobiety bynajmniej nie przepadały za sobą wzajemnie. Zgodnie z testamentem Harry’ego Turnera, to właśnie Mary po przedwczesnej śmierci jedynego syna Harry’ego – Edwarda – przejęła zarządzanie firmą. Jej rządy nie były zbyt udane. Kobieta naraziła firmę na ogromne straty finansowe. Pragnąc miłości, wyszła za mąż za hiszpańskiego biznesmena, który ożenił się z nią tylko po to, aby wzbogacić się kosztem Deravenels. Uczucie do Philipa Alvareza przysłoniło jej dosłownie wszystko. Chociaż Elizabeth próbuje ukryć prawdziwe emocje na wieść o śmierci siostry, to jednak prawda jest taka, że odejście Mary na wieczny spoczynek staje się dla niej szansą na przejęcie firmy, na co przecież tak długo czekała. Mary chorowała już od jakiegoś czasu, lecz Elizabeth nie sądziła, że kiedyś usłyszy wiadomość o śmierci siostry. Uważała bowiem, że tamta jest niezniszczalna. I oto nagle oddany Cecil Williams informuje ją, że właśnie teraz wszystko się zmieni. Czy można nie cieszyć się z tego powodu?

Wydanie z 2015 roku
Praktycznie natychmiast po śmierci siostry, Elizabeth i jej doradcy rozpoczynają batalię o Deravenels. Wśród nich jest młody Robert Dunley, z którym nasza bohaterka przyjaźni się od dzieciństwa. Tych dwoje młodych łączy wielka zażyłość, w której można dostrzec coś więcej niż tylko siostrzano-braterskie uczucie. Niestety, Robert będzie musiał pogodzić się z tym, że nigdy nie ożeni się z Elizabeth, ponieważ ta nie zamierza wychodzić za mąż i uzależniać się od małżonka. Kobieta pragnie sama kierować swoim losem i nic ani nikt nie jest w stanie tego zmienić. Teraz kiedy Elizabeth Turner wie już, że nikt nie jest w stanie zagrozić jej władzy w Deravenels, robi wszystko, aby jak najszybciej naprawić szkody wyrządzone przez Mary. I tak oto rozpoczyna się historia kobiety, która w otoczeniu oddanych mężczyzn już niedługo będzie musiała stanąć na czele firmy i walczyć z każdym, kto tylko ośmieli się jej zagrozić.

Jak wspomniałam wyżej, postać Elizabeth Turner wzorowana jest na osobie Elżbiety I Tudor. Bohaterka wykreowana przez Barbarę Taylor Bradford posiada wiele cech wspólnych z królową, lecz nie wszystko w jej życiu biegnie tym samym torem, który znamy z kart historii. Powieściowa Elizabeth jest równie przedsiębiorcza, jak niegdyś angielska monarchini, i podobnie jak ona, również pragnie miłości i gdzieś w głębi duszy wciąż jest tą małą zagubioną dziewczynką, której niegdyś wyrzekł się własny ojciec, nazywając bękartem. Czytelnik ma zatem okazję obserwować wewnętrzną walkę głównej bohaterki, która wciąż nie potrafi wybaczyć Harry’emu Turnerowi odtrącenia. Kobieta zmaga się z traumą z dzieciństwa i tak naprawdę nie wiadomo czy kiedykolwiek zdoła się od niej uwolnić. Ogromnym wsparciem jest dla niej prawie stuletnia ciotka, która pamięta jeszcze czasy Edwarda Deravenela. Trzeba mieć na uwadze, że jest to postać niezwykle ważna w obsadzie całej trylogii. Elizabeth uwielbia słuchać opowieści o swoim pradziadku i to z nim pragnie się identyfikować. Chce być taka jak Edward i ma nadzieję, że z biegiem czasu tak właśnie się stanie. Naturalnie na tym polu to stara Grace jest niezastąpiona. Staruszka pamięta przecież czasy, kiedy jeszcze żył Edward Deravenel, zaś z jego najstarszą córką – Elizabeth – łączyła ją wyjątkowa przyjaźń. 

Elizabeth Turner – podobnie jak miało to miejsce w przypadku królowej Elżbiety I Tudor – również musi stawić czoło wrogowi. Jest bowiem ktoś, kto stale zakłóca jej spokój i pragnie przejąć jej firmę, powołując się na pokrewieństwo z Turnerami. Czy owa uzurpatorka skończy tak samo, jak Maria I Stuart? A może w tym wypadku Barbara Taylor Bradford inaczej pokierowała losami tej kobiety? Z drugiej strony jednak fakt, że na przełomie XX i XXI wieku nikt już nikogo nie skracał o głowę wcale nie świadczy o tym, że nie można pozbyć się uzurpatora w dramatyczny sposób.

Jedno z wydań amerykańskich
Wyd. ST. MARTIN'S PRESS
Nowy Jork, sierpień 2008
Autorka bardzo dużo miejsca poświęca relacjom pomiędzy Elizabeth Turner a Robertem Dunleyem, który oczywiście wzorowany jest na postaci Roberta Dudleya. Ten związek nie należy do łatwych, lecz ich uczucie jest tak silne, że wygląda na to, iż będzie w stanie poradzić sobie nawet z najbardziej okrutnymi przeciwnościami losu. Przyznam, że jeśli chodzi o ten wątek, to nieco się zawiodłam. Dlaczego? Otóż, jak wiemy z historii, w pewnym momencie swojego życia Robert Dudley poznał Letycję Knollys (1543-1634), która była kuzynką Elżbiety I Tudor. Zakochał się w niej bez pamięci, czego efektem był ich potajemny ślub. Nie trzeba chyba przypominać, jak zachowała się królowa, kiedy cała sprawa wyszła na jaw, pomimo że miłość Roberta Dudleya miała także drugie dno. Historycy twierdzą, że hrabia być wyrafinowany i poprzez małżeństwo z królową, pragnął objąć władzę w Anglii. Tego właśnie najbardziej bała się Elżbieta Tudor. Chciała być niezależna, a mąż u boku tylko by ją ograniczał, zaś ona z nikim nie chciała dzielić się władzą. Nie chciała tego robić nawet z ewentualnym ukochanym mężczyzną.

Tak naprawdę Robert Dudley nigdy nie przestał być faworytem monarchini. Był nim nawet wtedy, gdy dzielił łoże ze swoją żoną i płodził z nią potomstwo. Niestety, ten fragment historii Barbara Taylor Bradford pominęła, co sprawiło, że pozbawiła w ten sposób książkę tak bardzo potrzebnych emocji. Myślę, że gdyby na kartach Elizabeth pojawił się jednak wątek romansu i małżeństwa Roberta z Letycją, wówczas fabuła mogłaby być o wiele ciekawsza. Z drugiej strony jednak wprowadzenie tego wątku wiązałoby się ze znacznym rozbudowaniem linii fabularnej albo wręcz napisaniem kolejnego tomu. Elizabeth obejmuje bowiem tylko dziesięć lat z życia Elizabeth Turner, a jak wiadomo ślub Roberta Dudleya i Letycji Knollys miał miejsce dopiero w 1578 roku, czyli dwadzieścia lat po objęciu przez Elżbietę I Tudor władzy. Ponieważ Barbara Taylor Bradford ściśle trzyma się przedziałów czasowych występowania poszczególnych wydarzeń, na wprowadzenie współczesnego odpowiednika Letycji Knollys do fabuły Elizabeth jest jeszcze za wcześnie.

Pozostałe postacie są bardzo wyraziste i dla miłośnika historii Anglii od samego początku bardzo czytelne. Można jednak zastanawiać się, w jaki sposób ich losy będą układać się na kartach powieści, ponieważ zawsze istnieje prawdopodobieństwo, że Autorka dokonała jakichś zmian. Moim zdaniem cała trylogia jest godna uwagi, ponieważ już sam pomysł na jej napisanie jest ciekawy i oryginalny. Niemniej, trochę żałuję, że wiele istotnych wątków jest pominiętych w całej tej historii. Pisałam o tym przy okazji omawiania Spadkobierców z Ravenscar. Podczas gdy tam brakuje dziejów praktycznie całego jednego pokolenia, tak akcja Elizabeth rozpoczyna się dwadzieścia lat po wydarzeniach, które zakończyły poprzednią część trylogii. Przyznam szczerze, że widziałabym tę historię rozpisaną na co najmniej pięć tomów z uwzględnieniem tych wydarzeń, które Barbara Taylor Bradford pominęła. Taka kompletna opowieść pozwoliłaby czytelnikom poznać w całości losy Deravenelów i Turnerów, tak jak znamy dzieje Yorków i Lancasterów, czyli Plantagenetów, którzy pewnego dnia postanowili podzielić się na dwie walczące ze sobą wzajemnie gałęzie dynastii. Cieszy mnie natomiast fakt, że planowana jest ekranizacja wszystkich trzech tomów. 








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz