Wydawnictwo: ŚWIAT KSIĄŻKI
Warszawa 2009
Tytuł oryginału: Being Elizabeth
Przekład: Anna Dobrzańska-Gadowska
Kiedy Elżbieta I Tudor (1533-1603) rozpoczynała swoje
panowanie miała dwadzieścia pięć lat. Była córką Anny Boleyn (ok. 1507-1536) i
Henryka VIII Tudora (1491-1547). Po śmierci matki, która na rozkaz swojego
królewskiego małżonka, została skrócona o głowę, mała Elżbieta bardzo straciła w
oczach swego ojca. Z jednej strony Henryk cierpiał z powodu utraty żony, którą
niegdyś ubóstwiał do tego stopnia, że był zdolny porzucić dla niej poprzednią
małżonkę, a nawet popaść w konflikt z papieżem, zaś z drugiej nienawidził Anny
za to, że dopuściła się zdrady, a wręcz uwikłała się w relacje kazirodcze ze
swoim bratem i parała się czarną magią. Wszystkie te oskarżenia były grubymi
nićmi szyte, lecz Henryk był wówczas w takim stanie psychicznym, że można było
mu wmówić dosłownie każdą bzdurę, a ten bez wahania przyjmował ją za prawdę.
Nienawiść króla do Anny sprawiła, że niewinnej Elżbiecie oberwało się
rykoszetem i bardzo długo nie mogła wkraść się w łaski ojca, który przy każdej
nadarzającej się ku temu okazji wykrzykiwał: Elżbieta nie jest moją córką, a
tylko jakimś bękartem, który uzurpuje sobie prawa do bycia krwią z mojej krwi!
Na szczęście przed śmiercią Henryk VIII uznał ją za swoją spadkobierczynię i w
testamencie ujął jako ewentualną następczynię tronu Anglii, gdyby przypadkiem
jej młodszy brat Edward (1537-1553) i starsza siostra Maria (1516-1558)
przedwcześnie pożegnali się z tym światem, nie zostawiając po sobie męskiego
potomka.
Wstępując na angielski tron po śmierci Marii I Tudor, Elżbieta
zdawała sobie sprawę z tego, że przyjdzie jej stawić czoło wrogom, których
miała wszak pod dostatkiem. Przecież natychmiast po śmierci Marii, John Dudley,
1. książę Northumberland (1501-1558) usiłował zawłaszczyć Anglię, wprowadzając
na tron wnuczkę siostry Henryka VIII Tudora – Jane Grey (1537-1558) – która
zarazem była synową księcia. Potem przyszły poważne problemy z krewną Marią I
Stuart (1542-1587), czyli królową Szkocji wychowaną we Francji i wciąż
spiskującą przeciwko Elżbiecie I Tudor celem odebrania jej władzy w Anglii.
Przynajmniej taka była oficjalna wersja, zaś córka Henryka VIII jedynie
utwierdzała się w tym przekonaniu, doprowadzając ostatecznie do egzekucji
Marii. Tak więc Elżbieta stale musiała się za siebie oglądać i sprawdzać, czy
przypadkiem ktoś nie chce jej wbić noża w plecy, czasami wręcz w dosłownym tego
słowa znaczeniu. Niemniej miała obok siebie również oddanych ludzi, jak doradcę
Williama Cecila, 1. barona Burghley (1520-1598) oraz ukochanego Roberta
Dudleya, 1. hrabiego Leicester (ok. 1533-1588). Z tym ostatnim królową łączył burzliwy
romans, choć są tacy, którzy twierdzą, że ich związek był jedynie platoniczny i
nigdy nie został skonsumowany, stąd określenie Elżbiety mianem Królowej-Dziewicy
(z ang. The Virgin Queen).
Elżbieta I Tudor Portret powstał w 1600 roku. Królowa została na nim celowo odmłodzona, co miało świadczyć o tym, że starość nie jest jej pisana. autor: Isaac Oliver (1565-1617) |
Panowanie Elżbiety I Tudor na pewno należy zaliczyć do udanych,
pomimo że to na niej zakończyła się dynastia Tudorów. Nie chciała wychodzić za
mąż, nie chciała dzielić się władzą, a wręcz bała się, że mąż będzie ją tylko
ograniczał i zupełnie odsunie od sprawowania rządów. Można więc śmiało rzec, że
była feministką w pełnym tego słowa znaczeniu, choć jak każda kobieta pragnęła
miłości i świadomości, że jest ktoś, na kim zawsze może polegać. Elżbieta była
bardzo podobna do swojego ojca zarówno pod względem urody, jak i temperamentu.
Była też chorowita, a nawet wpadała w histerię, kiedy coś nie szło po jej
myśli. A jaka jest Elizabeth Turner – główna bohaterka trzeciej części trylogii
o dynastii z Ravenscar? Czy choć trochę przypomina Elżbietę I Tudor, na której
jej postać jest wzorowana? Czy jej życie wyglądało i wygląda podobnie do tego,
jakie wiodła królowa?
Elizabeth Turner to bohaterka, której Barbara Taylor Bradford
w całości poświęciła trzeci tom trylogii. Ta postać pojawia się już w
części drugiej noszącej tytuł Spadkobiercy z Ravenscar, lecz czytelnik poznaje ją tam jako
małą dziewczynkę, która tak naprawdę jeszcze niewiele wnosi do fabuły powieści.
Niemniej już na tym etapie widać, że jej ojciec – Harry Turner (Henryk VIII
Tudor) – niespecjalnie się o nią troszczy, zważywszy że całą swoją uwagę skupia
na nowo narodzonym dziecku, które – co najważniejsze – jest chłopcem! Na
kartach Elizabeth widzimy natomiast młodą kobietę, która z każdym dniem
uparcie dąży do celu i nie zamierza cofnąć się przed niczym, aby tylko stanąć
na samym szczycie. Jest zatem rok 1996. Umiera Mary Turner, starsza siostra
Elizabeth. Kobiety bynajmniej nie przepadały za sobą wzajemnie. Zgodnie z
testamentem Harry’ego Turnera, to właśnie Mary po przedwczesnej śmierci
jedynego syna Harry’ego – Edwarda – przejęła zarządzanie firmą. Jej rządy nie
były zbyt udane. Kobieta naraziła firmę na ogromne straty finansowe. Pragnąc
miłości, wyszła za mąż za hiszpańskiego biznesmena, który ożenił się z nią
tylko po to, aby wzbogacić się kosztem Deravenels. Uczucie do Philipa Alvareza
przysłoniło jej dosłownie wszystko. Chociaż Elizabeth próbuje ukryć prawdziwe
emocje na wieść o śmierci siostry, to jednak prawda jest taka, że odejście Mary
na wieczny spoczynek staje się dla niej szansą na przejęcie firmy, na co
przecież tak długo czekała. Mary chorowała już od jakiegoś czasu, lecz
Elizabeth nie sądziła, że kiedyś usłyszy wiadomość o śmierci siostry. Uważała
bowiem, że tamta jest niezniszczalna. I oto nagle oddany Cecil Williams
informuje ją, że właśnie teraz wszystko się zmieni. Czy można nie cieszyć się z
tego powodu?
Wydanie z 2015 roku |
Praktycznie natychmiast po śmierci siostry, Elizabeth i jej
doradcy rozpoczynają batalię o Deravenels. Wśród nich jest młody Robert Dunley,
z którym nasza bohaterka przyjaźni się od dzieciństwa. Tych dwoje młodych łączy
wielka zażyłość, w której można dostrzec coś więcej niż tylko
siostrzano-braterskie uczucie. Niestety, Robert będzie musiał pogodzić się z
tym, że nigdy nie ożeni się z Elizabeth, ponieważ ta nie zamierza wychodzić za
mąż i uzależniać się od małżonka. Kobieta pragnie sama kierować swoim losem i
nic ani nikt nie jest w stanie tego zmienić. Teraz kiedy Elizabeth Turner wie
już, że nikt nie jest w stanie zagrozić jej władzy w Deravenels, robi wszystko,
aby jak najszybciej naprawić szkody wyrządzone przez Mary. I tak oto rozpoczyna
się historia kobiety, która w otoczeniu oddanych mężczyzn już niedługo będzie
musiała stanąć na czele firmy i walczyć z każdym, kto tylko ośmieli się jej
zagrozić.
Jak wspomniałam wyżej, postać Elizabeth Turner wzorowana jest
na osobie Elżbiety I Tudor. Bohaterka wykreowana przez Barbarę Taylor Bradford
posiada wiele cech wspólnych z królową, lecz nie wszystko w jej życiu biegnie
tym samym torem, który znamy z kart historii. Powieściowa Elizabeth jest równie
przedsiębiorcza, jak niegdyś angielska monarchini, i podobnie jak ona, również
pragnie miłości i gdzieś w głębi duszy wciąż jest tą małą zagubioną
dziewczynką, której niegdyś wyrzekł się własny ojciec, nazywając bękartem.
Czytelnik ma zatem okazję obserwować wewnętrzną walkę głównej bohaterki, która
wciąż nie potrafi wybaczyć Harry’emu Turnerowi odtrącenia. Kobieta zmaga się z
traumą z dzieciństwa i tak naprawdę nie wiadomo czy kiedykolwiek zdoła się od
niej uwolnić. Ogromnym wsparciem jest dla niej prawie stuletnia ciotka, która
pamięta jeszcze czasy Edwarda Deravenela. Trzeba mieć na uwadze, że jest to postać niezwykle ważna w obsadzie całej trylogii. Elizabeth uwielbia słuchać opowieści
o swoim pradziadku i to z nim pragnie się identyfikować. Chce być taka jak
Edward i ma nadzieję, że z biegiem czasu tak właśnie się stanie. Naturalnie na tym polu to stara Grace jest niezastąpiona. Staruszka pamięta przecież czasy, kiedy jeszcze żył Edward Deravenel, zaś z jego najstarszą córką – Elizabeth – łączyła ją wyjątkowa przyjaźń.
Elizabeth Turner – podobnie jak miało to miejsce w przypadku
królowej Elżbiety I Tudor – również musi stawić czoło wrogowi. Jest bowiem
ktoś, kto stale zakłóca jej spokój i pragnie przejąć jej firmę, powołując się
na pokrewieństwo z Turnerami. Czy owa uzurpatorka skończy tak samo, jak Maria I
Stuart? A może w tym wypadku Barbara Taylor Bradford inaczej pokierowała losami
tej kobiety? Z drugiej strony jednak fakt, że na przełomie XX i XXI wieku nikt
już nikogo nie skracał o głowę wcale nie świadczy o tym, że nie można pozbyć
się uzurpatora w dramatyczny sposób.
Jedno z wydań amerykańskich Wyd. ST. MARTIN'S PRESS Nowy Jork, sierpień 2008 |
Autorka bardzo dużo miejsca poświęca relacjom pomiędzy
Elizabeth Turner a Robertem Dunleyem, który oczywiście wzorowany jest na
postaci Roberta Dudleya. Ten związek nie należy do łatwych, lecz ich uczucie
jest tak silne, że wygląda na to, iż będzie w stanie poradzić sobie nawet z
najbardziej okrutnymi przeciwnościami losu. Przyznam, że jeśli chodzi o ten
wątek, to nieco się zawiodłam. Dlaczego? Otóż, jak wiemy z historii, w pewnym
momencie swojego życia Robert Dudley poznał Letycję Knollys (1543-1634), która
była kuzynką Elżbiety I Tudor. Zakochał się w niej bez pamięci, czego efektem
był ich potajemny ślub. Nie trzeba chyba przypominać, jak zachowała się
królowa, kiedy cała sprawa wyszła na jaw, pomimo że miłość Roberta Dudleya
miała także drugie dno. Historycy twierdzą, że hrabia być wyrafinowany i
poprzez małżeństwo z królową, pragnął objąć władzę w Anglii. Tego właśnie
najbardziej bała się Elżbieta Tudor. Chciała być niezależna, a mąż u boku tylko
by ją ograniczał, zaś ona z nikim nie chciała dzielić się władzą. Nie chciała
tego robić nawet z ewentualnym ukochanym mężczyzną.
Tak naprawdę Robert Dudley nigdy nie przestał być faworytem
monarchini. Był nim nawet wtedy, gdy dzielił łoże ze swoją żoną i płodził z nią
potomstwo. Niestety, ten fragment historii Barbara Taylor Bradford pominęła, co
sprawiło, że pozbawiła w ten sposób książkę tak bardzo potrzebnych emocji.
Myślę, że gdyby na kartach Elizabeth pojawił się jednak wątek romansu i
małżeństwa Roberta z Letycją, wówczas fabuła mogłaby być o wiele ciekawsza. Z
drugiej strony jednak wprowadzenie tego wątku wiązałoby się ze znacznym
rozbudowaniem linii fabularnej albo wręcz napisaniem kolejnego tomu. Elizabeth
obejmuje bowiem tylko dziesięć lat z życia Elizabeth Turner, a jak wiadomo ślub
Roberta Dudleya i Letycji Knollys miał miejsce dopiero w 1578 roku, czyli
dwadzieścia lat po objęciu przez Elżbietę I Tudor władzy. Ponieważ Barbara
Taylor Bradford ściśle trzyma się przedziałów czasowych występowania
poszczególnych wydarzeń, na wprowadzenie współczesnego odpowiednika Letycji
Knollys do fabuły Elizabeth jest jeszcze za wcześnie.
Pozostałe postacie są bardzo wyraziste i dla miłośnika
historii Anglii od samego początku bardzo czytelne. Można jednak zastanawiać
się, w jaki sposób ich losy będą układać się na kartach powieści, ponieważ
zawsze istnieje prawdopodobieństwo, że Autorka dokonała jakichś zmian. Moim
zdaniem cała trylogia jest godna uwagi, ponieważ już sam pomysł na jej
napisanie jest ciekawy i oryginalny. Niemniej, trochę żałuję, że wiele
istotnych wątków jest pominiętych w całej tej historii. Pisałam o tym przy
okazji omawiania Spadkobierców z Ravenscar. Podczas gdy tam brakuje
dziejów praktycznie całego jednego pokolenia, tak akcja Elizabeth rozpoczyna
się dwadzieścia lat po wydarzeniach, które zakończyły poprzednią część
trylogii. Przyznam szczerze, że widziałabym tę historię rozpisaną na co
najmniej pięć tomów z uwzględnieniem tych wydarzeń, które Barbara Taylor
Bradford pominęła. Taka kompletna opowieść pozwoliłaby czytelnikom poznać w
całości losy Deravenelów i Turnerów, tak jak znamy dzieje Yorków i Lancasterów,
czyli Plantagenetów, którzy pewnego dnia postanowili podzielić się na dwie
walczące ze sobą wzajemnie gałęzie dynastii. Cieszy mnie natomiast fakt, że planowana jest ekranizacja wszystkich trzech tomów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz