czwartek, 30 marca 2017

Marcia Willett – „Letni domek”













Wydawnictwo: REPLIKA
Zakrzewo 2011
Tytuł oryginału: The Summer House
Przekład: Agnieszka Podruczna




Sięgając po literaturę kobiecą bardzo często możemy natrafić na fabułę, która będzie skupiać się na jakiejś tajemnicy rodzinnej skrywanej przez wiele lat. Dopiero po śmierci któregoś z bohaterów pojawią się sygnały świadczące o tym, że osoba zmarła praktycznie przez całe życie – albo jego większą część – żyła pod presją tragedii, o której nikt nie wiedział. W tej sytuacji pozostali przy życiu bohaterowie zupełnie przypadkiem natrafiają zazwyczaj na listy czy pamiątki rodzinne, które będą w stanie doprowadzić ich do odkrycia prawdy. Czasami taka prawda może być jednak bardzo druzgocąca lub wręcz spowodować kolejny dramat. I tak oto autor czy autorka danej powieści całą jej treść poświęca na to, aby ostatecznie wraz ze swoimi bohaterami rozwiązać rodzinne dylematy i jednocześnie spróbować wytłumaczyć czytelnikom, dlaczego dany bohater podjął taką a nie inną decyzję.

Tak właśnie dzieje się w przypadku powieści Letni domek. Już sam tytuł może sugerować nam, że mamy do czynienia z przesłodzoną, sielankową historią. Ale czy na pewno? Nie wiadomo tak naprawdę, kto jest głównym bohaterem tej opowieści, ponieważ każda z postaci wnosi coś ważnego do fabuły. Należałoby jednak przyjąć, że centralną postacią jest tutaj mężczyzna w średnim wieku o imieniu Matt. To pisarz, którego opuściła wena twórcza. Nie można odmówić mu talentu, patrząc na sukces, jaki odniósł po wydaniu debiutu. Nie dość, że już na samej książce zarobił fortunę, to jeszcze wykupiono prawa do jej ekranizacji, a to dodatkowo powiększyło stan jego bankowego konta. Pomimo że Matt jest znanym autorem i praktycznie nie powinien na nic narzekać, to jednak jego prywatne życie pozostawia wiele do życzenia.

Jak każdy pisarz, Matt również jest bardzo wrażliwy i raczej trudno jest mu stawić czoło przeciwnościom losu. Mieszka w Londynie, gdzie ma kilkoro przyjaciół, lecz można odnieść wrażenie, że nie robi nic, aby pielęgnować te więzi. Jeśli chodzi o kobiety, to sprawa również nie wygląda za dobrze. Matt jest skryty, ale też nie czuje jakiejś wewnętrznej potrzeby, aby związać się na stałe z którąś z kręcących się wokół niego kobiet. Choć jest nieziemsko przystojny i nie brakuje niewiast, które byłyby chętne dzielić z nim życie, on nie potrafi wzbudzić w sobie nawet najmniejszych uczuć wobec tych pań. Czy coś jest z nim nie w porządku? Dlaczego jest taki oziębły? Dlaczego nie potrafi stworzyć stałego związku i założyć rodziny? Może sedno stanowi tutaj jego rodzinna przeszłość? Czyżby w jego życiu wydarzyło się coś, co nie pozwala mu na bliskość nie tylko z kobietami, ale też generalnie z innymi ludźmi? Gdzie pisarz powinien szukać przyczyny takiej sytuacji?


Rzeka East Lyn w Exmoor w Kornwalii
fot. Jamsta
źródło


Jako mały chłopiec Matt stracił ojca, który był korespondentem i zginął w Afganistanie, gdzie de facto mieszkali wtedy całą rodziną. Ta strata wpłynęła druzgocąco nie tylko na małego Matthew, ale także na resztę rodziny i przyjaciół. Emocjonalnie ucierpiała także młodsza siostra Matta – Imogen. Natomiast ich matka tak bardzo się załamała, że w końcu popadła w alkoholizm i depresję. Teraz, kiedy poznajemy pisarza jako dorosłego już mężczyznę, porządkuje on rzeczy po zmarłej niedawno matce. Jego młodsza siostra jest dziś matką i żoną, z którą mężczyzna kontaktuje się najczęściej, jak tylko może. Obydwoje są dla siebie wzajemnie nie tylko rodzeństwem, ale przede wszystkim przyjaciółmi. I tak oto podczas porządkowania rzeczy pozostałych po rodzicielce, nasz bohater odnajduje plik fotografii, na których widać tylko jego. Nie ma tam ani rodziców, ani też siostry. Widać jednak, że zdjęcia pochodzą z różnych okresów życia Matta. Mężczyzna zaczyna zatem zastanawiać się, dlaczego nigdy wcześniej ich nie widział. Dlaczego matka ukrywała je przed nim? Jaki miała ku temu powód? Czyżby kryła się za tym jakaś tajemnica?

W miejscowości Exmoor położonej w północnej części Półwyspu Kornwalijskiego mieszkają przyjaciele Matta, którzy mogliby coś wiedzieć na temat znalezionych przez pisarza fotografii. To Milo i Lottie (skrót od Charlotte). W tej samej miejscowości mieszka również Imogen wraz z rodziną. Zarówno Milo, jak i Lottie nie są już pierwszej młodości. Staruszek jest byłym żołnierzem, zaś Charlotte przyjaźniła się niegdyś z rodzicami Matta, a właściwie bardziej z jego ojcem. Po śmierci Toma, Lottie była tak dobra, że zaopiekowała się jego dziećmi, podczas gdy ich własna matka nie była w stanie tego zrobić. Przyjaciółką rodziny jest też niejaka Venetia. To starsza pani, która po śmierci swojego męża – również byłego żołnierza – wdała się w romans z Milo. Dziś jej niegdysiejszy kochanek jest po rozwodzie, więc Venetia znów czyni starania o to, aby wkraść się w jego łaski. Wygląda to dość komicznie, lecz trzeba ją zrozumieć. Jest bardzo samotna, a za jedyne towarzystwo ma od czasu do czasu jakieś bezpańskie koty.

Wydanie anglojezyczne z 2012 roku
Wyd. CORGI BOOKS
W związku z powyższym Matt wyjeżdża do Exmoor, gdzie ma nadzieję odnaleźć odpowiedź na dręczące go pytania związane z tajemniczymi fotografiami. Jak gdyby tego było mało, mężczyzna otrzymuje przesyłkę ze zdjęciem, na którym widzi samego siebie. List adresowany jest do jego nieżyjącej matki. Kto zatem zakłóca mu spokój? Czy nadawca nie wie, że jego rodzicielka właśnie wyruszyła w podróż na drugi świat? I dlaczego na fotografii jest Matt, skoro sam zainteresowany nie pamięta, żeby kiedyś pozował do takiego zdjęcia? Czy ktoś bawi się jego uczuciami? Może jest ktoś, kto go śledzi? A jeśli tak, to w jakim celu to robi. I wreszcie, czy klimatyczny Letni Domek, będący własnością Milo, pomoże mu odkryć prawdę? Czy to właśnie tam Matthew znów zacznie pisać?

Letni domek to oczywiście klasyczna powieść obyczajowa. Marcia Willett porusza w niej naprawdę szereg problemów, jakie mogą nękać typową rodzinę. Czytelnik widzi, jak ważne są relacje pomiędzy rodzeństwem. Imogen jest wsparciem dla Matta. Martwi się o niego i chciałaby, żeby brat wreszcie ułożył sobie życie. Oddaje mu nawet to, o czym marzyła przez wiele lat, ponieważ wie, że Matthew jej nie zawiedzie. Ufa mu bezgranicznie. Z kolei jeśli wziąć pod uwagę bohaterów-seniorów, to również możemy zauważyć ich poświęcenie nie tylko dla siebie nawzajem, ale także w odniesieniu do młodych. Służą im własnym doświadczeniem i radą, kiedy tylko zajdzie taka potrzeba. Nawet Milo, któremu nie wszystko się podoba i czasami wręcz w opryskliwy i arogancki sposób wyraża swoje zdanie, niesie pomoc zawsze, gdy ktoś o nią poprosi. Relacje, które łączą go z Lottie z jednej strony mają charakter platoniczny, lecz z drugiej istnieje pomiędzy nimi bardzo mocna duchowa więź. Można śmiało rzec, że ci bohaterowie rozumieją się bez słów.

Marcia Willett sporo uwagi poświęca także życiowym dylematom moralnym. Na kartach książki spotykamy bowiem bohaterów, którzy w każdej chwili mogą przekroczyć bardzo cienką granicę i tym samym zranić tych, których kochają. Pokusa jest naprawdę ogromna, zważywszy że lata temu łączyło ich silne uczucie. Czasami można odnieść wrażenie, że pomimo iż żyją w stałych związkach, to jednak są bardzo samotni. Nie potrafią też znaleźć wspólnego języka ze swoimi życiowymi partnerami. Każde z nich zawzięcie obstaje przy swoim, nie chcąc zrozumieć tej drugiej strony. Jeśli już o samotności mowa, to należy także zwrócić uwagę na samotność, która jest przekleństwem ludzi starszych. Dopóki człowiek ma z kim dzielić życie, wszystko wydaje się być w porządku. Najgorszy czas przychodzi wtedy, gdy jedno z małżonków umiera. Wówczas taki samotny starzec poszukuje towarzystwa innych ludzi. Czasami robi to zbyt nachalnie, co oczywiście może wywołać u innych irytację. Niemniej, Marcia Willett pokazuje, jak radzić sobie z takim „natrętnym staruszkiem” i w jaki sposób mu pomóc, żeby nie czuł się odtrącony i nikomu niepotrzebny.

Dodatkowym walorem tej książki jest to, że jej akcja rozgrywa się w malowniczej scenerii Kornwalii. Oczami wyobraźni czytelnik może dostrzec całe piękno tego miejsca i jego specyficzny klimat. Poza tym wiele też zależy od ludzi, którzy mieszkają w Rezydencji. To oni tak naprawdę tworzą atmosferę tej powieści z bardzo ważnym przesłaniem. Trzeba wiedzieć, że Marcia Willett pisze książki, które w żadnym razie nie są puste w swoim przekazie. To nie są historie o niczym. Nie są to też opowieści, które zostały napisane tylko po to, aby Autorka mogła odfajkować kolejną powieść w swoim dorobku. One mają ukryte drugie dno i trzeba uważnie wczytać się w to, co Marcia Willett ma do powiedzenia swoim czytelnikom. Odnoszę wrażenie, że Autorka pisze dla każdego pokolenia. Oczywiście trzeba zrozumieć, że nie każdy sięgnie po jej powieści, ponieważ nie do każdego one przemówią czy go zainteresują. Wszystko jest tutaj rzeczą gustu. Niemniej uważam, że czytelnicy w każdym wieku mogą odnaleźć w nich coś dla siebie. Przecież to są bez wątpienia historie rodzinne, a każdy z nas jest częścią jakiejś rodziny, która niejednokrotnie składa się z kilku pokoleń.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz