Wydawnictwo:
SKRZAT/STANISŁAW PORĘBSKI
Kraków
2010
Śmierć
Zygmunta II Augusta w dniu 7 lipca 1572 roku ostatecznie zakończyła panowanie
dynastii Jagiellonów w Polsce. Król nie doczekał się męskiego potomka, a i owoc
związku z córką warszawskiego kupca – Barbarą Giżanką – również podawany jest w
wątpliwość. Najprawdopodobniej dziewczynka, która narodziła się w wyniku
królewskiego romansu nie była biologicznym dzieckiem Zygmunta II Augusta. Tak
więc nadszedł czas, kiedy to zaczęto rozglądać się za kolejnym monarchą, który
byłby godzien zasiąść na polskim tronie. Tym razem miał to być monarcha wybrany
na drodze elekcji. Jeszcze za życia ostatniego z Jagiellonów polską koroną
poważnie zainteresowała się Francja, a dokładnie dynastia Walezjuszy, która w
tamtym czasie zasiadała na francuskim tronie. W tym celu do Polski do
umierającego króla wyruszył niejaki Jean de Bologny, prosząc o wyrażenie zgody
przez króla na zawarcie małżeństwa pomiędzy siostrą Zygmunta – Anną – a młodszym
synem Katarzyny Medycejskiej i Henryka II de Valois. Niestety, francuski poseł
nie został dopuszczony do łoża śmierci polskiego władcy. Jednakże Francuzi nie
dali za wygraną i już wkrótce po śmierci Zygmunta II Augusta do Polski przybył
biskup Walencji – Jean de Monluc, będący najprawdopodobniej ojcem Jeana de Bologny
i stronnikiem hugenotów (protestantów).
Należy
pamiętać, że w tym czasie Francją wstrząsnęła rzeź dokonana na hugenotach,
zwana Nocą św. Bartłomieja. Masakra miała miejsce w nocy z 23 na 24 sierpnia 1572
roku, a wieści o tym wydarzeniu wyszły poza granice kraju i dotarły również do
Polski. Tak więc biskup Walencji miał przed sobą dość trudne zadanie, gdyż
musiał w jakiś sposób załagodzić sytuację, w związku z czym Jean de Monluc i
jego poplecznicy rozpoczęli akcję propagandową, która miała na celu
przywrócenie dobrego imienia osobie Henryka III de Valois. W ich opinii
ówczesny książę andegaweński pragnął za wszelką cenę zapobiec owej rzezi,
natomiast kiedy już do niej doszło, stanowczo był jej przeciwny i robił
wszystko, aby ją przerwać, jednocześnie dając schronienie prześladowanym protestantom.
Niemniej jednak Polacy nie byli głupi i nie dali tak łatwo się przekonać, czego
dowodem były słowa podskarbiego koronnego Hieronima Bużeńskiego, który już po
wyborze Henryka III de Valois na króla Polski skomentował propagandę głoszoną
przez biskupa Walencji mniej więcej w takich oto słowach: „nie brał udziału
w rzezi i nie jest wcale okrutnym tyranem, albowiem rządząc w Polsce, będzie
musiał raczej on się bać poddanych, a nie poddani jego.”
Elekcja
nowego władcy miała miejsce po okresie bezkrólewia i odbyła się w kwietniu i
maju 1573 roku na prawym brzegu Wisły, naprzeciw Warszawy, pod wsią Kamień*. Kilka
dni po wyborze Henryka III de Valois, który w Polsce przybrał imię Henryka I
Walezego, emisariusze przyszłego władcy złożyli w jego imieniu przysięgę i w
ten sposób zatwierdzili uchwalone przed elekcją postanowienia ogólne, które
nazwano artykułami henrykowskimi. Oprócz tego, przyjęto też personalne
zobowiązania Henryka, czyli tak zwane pacta conventa. Wybrano również
poselstwo, które miało wyruszyć do Paryża, aby na drodze oficjalnej powiadomić
o decyzji najbardziej zainteresowanego w sprawie, oraz odebrać od niego
przysięgę, która potwierdzałaby przyjęcie wspomnianych uchwał elekcyjnych.
Chciano również jak najszybciej sprowadzić nowego króla do Polski.
Negocjacje
zarówno z Henrykiem, jak i z jego bratem – Karolem IX, który wówczas zasiadał
na tronie Francji, trwały dość długo, a spór toczył się w głównej mierze o
artykuły dotyczące swobody wyznaniowej oraz sposobności wypowiedzenia posłuszeństwa
królowi. Ostatecznie obydwie strony doszły do porozumienia i 22 sierpnia 1573
roku dokonano zaprzysiężenia dawnych i nowych praw. Fakt ten sprawił, iż
posłowie doręczyli w końcu Henrykowi dokument elekcyjny i tym sposobem Henryk
III de Valois został Henrykiem I Walezym.
Zabójstwo kasztelana przemyskiego - Andrzeja Wapowskiego - podczas koronacji Henryka Walezego Autor: Jan Matejko (1838-1893) |
Nowy
monarcha granice Polski przekroczył dopiero po dwumiesięcznej podróży i dotarł
do naszego kraju pod koniec stycznia 1574 roku. Orszak, który ciągnął za
zaledwie dwudziestotrzyletnim władcą był niezwykle zróżnicowany. Liczył tysiąc
dwieście koni, wozy obładowane przeróżnymi bagażami, a także karety z damami
dworu, jak i zwykłymi prostytutkami. Francuzi ciągnęli do Polski przez
Heidelberg, Fuldę, Torgau oraz Frankfurt. Króla oczekiwano na Łużycach, skąd
doprowadzono go do granicy polskiej, a tam uroczyście powitała go delegacja
senatu na czele z biskupem kujawskim oraz wojewodowie i kasztelanowie. Potem
jadąc przez Poznań i Częstochowę udano się w kierunku Krakowa, a tam nastąpiło
oficjalne powitanie i przekazanie polskiego berła młodemu Francuzowi.
I
tak oto w dniu 21 lutego 1574 roku w katedrze na Wawelu arcybiskup gnieźnieński
i prymas Polski – Jakub Uchański – nałożył na skronie Henryka (I) III Walezego
polską koronę. Ceremonię koronacyjną zakłóciło jednak nieprzyjemne wydarzenie.
Było to wystąpienie marszałka koronnego Jana Firleja, który głośno domagał się,
aby król zaprzysiągł akty, które gwarantowały protestantom ich prawa.
Tak
mniej więcej przedstawia się sytuacja tuż przed rozpoczęciem akcji jednej z
powieści Renaty Czarneckiej pod tytułem Signora Fiorella. Kapeluszniczka
królowej Bony. Powyższy wstęp można potraktować jako kulisy zdarzeń, które
miały miejsce później, a na których skupia się Autorka w swojej książce. Niemniej
jednak w centrum powieściowych wydarzeń nie znajduje się jedynie nowy monarcha
i jego dwór, ale także mieszczaństwo. Mamy tutaj doskonały przekrój poprzez
poszczególne warstwy ówczesnego krakowskiego społeczeństwa, rozpoczynając od
tych, żyjących w rynsztoku, jak prostytutki i biedota, poprzez studentów
(żaków), żydowskich kupców, rzemieślników, a skończywszy na wpływowej szlachcie
i królewskim dworze. Autorka po mistrzowsku prowadzi czytelnika niebezpiecznymi
uliczkami ówczesnego Krakowa, perfekcyjnie ukazując codzienne życie mieszkańców
miasta. Prawdę powiedziawszy w powieści nie ma głównych bohaterów. Każda z
postaci egzystujących na kartach książki ma do wykonania swoje zadanie, i każda
z tych osób jest jednakowo ważna.
Tytułowa
Signora Fiorella (Cecilia) Carpaccio to nikt inny jak tylko kapeluszniczka
niezapomnianej królowej Bony Sforzy. Dziś jest już podstarzałą kobietą, ale
wciąż pamięta czasy swojej świetności, kiedy była jeszcze przy królowej.
Czasami nawet żałuje, że nie wróciła z nią do Włoch. Teraz prowadzi zakład, w
którym wraz z wynajętymi do tego celu dziewczętami, szyje kapelusze dla tej
żeńskiej części krakowskiego społeczeństwa. Niemniej szwalnia pani Carpaccio to
nie tylko zakład krawiecki. To także zwykły burdel, a ona sama znana jest
powszechnie ze stręczycielstwa, za które przyjmuje hojne wynagrodzenie. Nie
dziwi więc, że Fiorella ma też swoich wrogów, z którymi musi sobie radzić mniej
lub bardziej skutecznie. Przychodzi w końcu taki moment, że jej życiowa droga
krzyżuje się z samym Henrykiem (I) III Walezym.
Jakże
inna jest kobieta, która również stara się o przychylność nowego króla. To Anna
Jagiellonka – siostra Zygmunta II Augusta, a później żona króla Stefana
Batorego. Królewna nie jest już pierwszej młodości, lecz pomimo tego, nie traci
nadziei na prawdziwą i szczerą miłość ze strony nowego władcy. Widać, że bardzo
pragnie go poślubić, co oczywiście było w planie jeszcze przed przybyciem
Henryka do Polski. Jednak młody Walezy nie jest skory do ożenku z podstarzałą
infantką. Prawdę powiedziawszy zachowuje się jak rozpustny i rozkapryszony dzieciak,
który jedynie bawi się w króla. Władanie państwem zupełnie mu nie wychodzi.
Tęskni za Francją i wciąż myśli o powrocie. Ulubieniec swojej matki – Katarzyny
Medycejskiej – dusi się w Polsce i dlatego umila sobie czas, jak tylko może. Nie
bez powodu jeszcze we Francji otrzymał przydomek „księcia Sodomy”. Do Polski
sprowadził dziwaczną modę i obyczaje. Tak przynajmniej twierdzą Polacy,
którym pewne kwestie są obce. Praktycznie jedyne, co nie przyprawia Henryka o
zmęczenie, to seks. Może go uprawiać z każdym i wszędzie. Z kobietami i z
mężczyznami. Z dziwkami i z damami dworu. W zaciszu swojej komnaty, jak i na
oczach poddanych. Jak widać, rozpustnik z niego pełną gębą. Uwielbia również
polowania, bez których nie wyobraża sobie życia.
Ucieczka Henryka Walezego z Polski w nocy z 18 na 19 czerwca 1574 roku Autor: Artur Grottger (1837-1867) |
Jak
w każdej swojej powieści, tak i tutaj, Renata Czarnecka doskonale zadbała o
szczegóły, dzięki czemu na nowo przywróciła do życia osoby, które zmarły wieki
temu. Dla przykładu, opisując krakowski jarmark, Pisarka swoim talentem sprawiła,
że jesteśmy w stanie wręcz usłyszeć ten gwar dochodzący z placu, na którym
odbywa się handel, a szelest sukni dam dworu, to nie tylko puste słowa. Autorka
przenosi czytelnika również do Kazimierza, gdzie w tamtym okresie rej wodziła
ludność żydowska. Możemy nawet „posłuchać” specyficznej żydowskiej mowy, ich
lamentu nad brakiem utargu czy wręcz nachalnego zachwalania swoich towarów, aby
tylko móc je sprzedać.
W
tej powieści jest dosłownie wszystko. Jesteśmy świadkami egzekucji, uprawiania
magii, obłąkania jednej z bohaterek, a także walk toczących się na ulicach
Krakowa. A w tym wszystkim znajduje się nasza tytułowa bohaterka – Fiorella
Carpaccio, której stare oczy podejrzanie błyszczą na widok dźwięczących monet. Widzimy
też w jaki sposób żyją krakowscy żacy, a kat Hubert (Umberto) pokazuje też
ludzkie uczucia.
Dla
mnie doskonałym uzupełnieniem tej powieści jest Królowa Margot autorstwa
Alexandre Dumas. Książkę Renaty Czarneckiej i powieść jednego z
najwybitniejszych klasyków literatury francuskiej łączy naprawdę wiele. Dla
kogoś, kto interesuje się historią jest to niezwykle ważne, ponieważ akcja tych
dwóch powieści biegnie niemalże równolegle, a wydarzenia mające miejsce na
francuskim dworze, o jakich wspomina Autorka, Alexandre Dumas opisał bardzo
dokładnie. I tak, kiedy widziałam jak Henryk (I) III Walezy męczy się w Polsce,
natychmiast przypomniało mi się, że przecież zdaniem Alexandre Dumas, on za nic
nie chciał do nas przyjeżdżać. Praktycznie zapierał się rękami i nogami, żeby
tego nie zrobić. Henryk pragnął korony Francji, a nie jakiejś tam Polski. Ta
niechęć do naszego kraju w końcu znalazła swój niechlubny finał, gdy monarcha
dowiedział się o śmierci brata – Karola IX.
Powieść
Renaty Czarneckiej jest również niezwykle odważna, co doskonale widać w języku,
jakiego Autorka używa. Nie boi się słów, które niekiedy padają tylko w
rynsztoku, a to sprawia, że fabuła nabiera jeszcze więcej autentyczności, choć
nie jest wulgarna. Trzeba ogromnego talentu, żeby umieć napisać powieść tak,
aby nie zniechęcić do niej czytelnika z uwagi na użyty język, a jednocześnie
oddać realia panujące w danym środowisku czy okresie historycznym. Przyznam
szczerze, że po przeczytaniu wszystkich książek Renaty Czarneckiej mogę śmiało
stwierdzić, że wciągają mnie one znacznie bardziej niż powieści Philippy
Gregory. Dlaczego? Chodzi głównie o styl. Philippa Gregory niekiedy nuży, co
potwierdzą niektórzy czytelnicy podczas rozmaitych dyskusji. Oczywiście mam
tutaj na myśli powieści historyczne, bo Philippa Gregory próbuje też swoich sił
w innych gatunkach. Natomiast w przypadku Renaty Czarneckiej na nudę nie ma co
liczyć. Autorka pisze niezwykle dynamicznie. Pisze tak, że nie sposób oderwać się
od jej książek. Przy każdej miałam problem z odłożeniem jej na półkę, aby móc
zająć się też innymi sprawami dnia codziennego. A zatem cóż mogę dodać na
koniec? Wszystkim miłośnikom historii polecam nie tylko Signorę Fiorellę.
Kapeluszniczkę królowej Bony, ale także pozostałe powieści Renaty
Czarneckiej, zaś mnie pozostaje jedynie cierpliwie czekać na kolejne książki
Autorki, bo wiem, że ten czas oczekiwania naprawdę mi się opłaci.
* Ówczesna wieś Kamień to dzisiejszy Kamionek stanowiący część dzielnicy Praga
Południe.
I znów w historycznych klimatach. :)
OdpowiedzUsuńNo wiesz, profil bloga do czegoś zobowiązuje. ;-) A tak poważnie, to nie potrafię długo wytrzymać bez historii. Jak blogowałam na Bloxie, to się wstrzymywałam z pisaniem tego typu recenzji, bo bałam się, że ludzie nie będę tego czytać, ponieważ historia to taka gałąź nauki, która nie każdemu pasuje. Teraz już nie umiem inaczej. Nie chcę robić czegoś wbrew sobie, zważywszy że powieści historycznych czytam naprawdę dużo, i każda na swój sposób jest świetna. ;-)
UsuńŚwietna, wyczerpująca recenzja, nie ukrywam, że sięgnę po prozę Czarneckiej :-)
OdpowiedzUsuńA zatem miłej lektury życzę! :-)))
UsuńCzyli radzisz sobie odświeżyć "Królową Margot"? Z wielką przyjemnością; choć lektura już dawno za mną, świeżo w pamięci mam film:) A polski kontekst historyczny również mam na bieżąco, córka akurat przerabia ostatnich Jagiellonów i pierwszą wolną elekcję na historii :/ Nic, tylko czytać!
OdpowiedzUsuńJa Ci radzę przede wszystkim przeczytać "Fiorellę". To może być też doskonały prezent pod choinkę dla córki, skoro przerabia teraz w szkole ten okres. Pomyśl o tym. :-) Natomiast co do "Królowej Margot" to była taka dygresja, bo te dwie powieści naprawdę sporo łączy, a że czytałam Dumas całkiem niedawno, więc miałam go w głowie jeszcze świeżego. :-)
UsuńPani Czarnecka jak zwykle fantastyczna,trzyma poziom we wszystkich swoich ksiązkach ciągle czekam na nowe z ogromnym zaciekawieniem
OdpowiedzUsuńOj, tak. Zgadzam się. Książki Reni są po prostu niesamowite, a że nie jest łatwo napisać powieść historyczną, to jeszcze bardziej chylę czoła przed jej talentem. :-)))
UsuńWielokrotnie słyszałam o dziełach Renaty Czarneckiej, lecz sama nie miałam jeszcze przyjemności ich poznać. Być może kiedyś się to zmieni, lecz na chwile obecną mam co czytać, gdyż zrobiłam już spore zapasy zimowe:)
OdpowiedzUsuńU mnie też spore zapasy, jednak dla książek Reni zawsze znajdzie się miejsce. :-)
UsuńPrzyznam szczerze, że każda książka historyczna o tym okresie powoduje u mnie szybsze bicie serca :)
OdpowiedzUsuńA to czemu tak? Zdradzisz przyczynę czy to tajemnica? :-)
UsuńChyba to, dzięki mojemu historykowi z podstawówki, który niezwykle o tych czasach opowiadał i teraz, gdy po latach (poniekąd dzięki Tobie) wróciłam do literatury historycznej, to każda pozycja nawiązująca do dziejów naszego kraju, jest dla mnie czymś wyjątkowym.
UsuńDobry nauczyciel historii to skarb. Ja niestety nie miałam szczęścia do historyków, chociaż pamiętam, że przez jakiś rok uczyła mnie w podstawówce w ramach zastępstwa pani, która świetnie opowiadała o historii, ale też była bardzo wymagająca i strasznie się jej baliśmy. ;-) A poza tym, to moi historycy byli dość przeciętni i w szkole jakoś nie przepadałam za historią, choć czasy monarchii w Polsce zawsze bardzo lubiłam. :-) Cieszę się, że te moje wpisy zmotywowały Cię do książek historycznych. Historia naprawdę nie boli, a niekiedy jest bardzo ciekawa, a zarazem szkokująca, intrygująca i bez końca można zastanawiać się "co by było, gdyby?" :-)))
UsuńJakżeż mi się ta "Fiorella" podobała, pochłaniałam ją z pasją i oderwać się nie mogłam... Niezwykle sugestywny język, cudowne opisy i choć redakcja wydania pozostawia wiele do życzenia, to jednak sama, czysta powieść jest rewelacyjna.
OdpowiedzUsuńWierzę, że przyjdzie taki czas, kiedy będzie wznowienie tej książki, a wtedy na pewno ktoś popracuje nad jej redakcją. Ja podobnie, jak Ty też czytałam tę powieść jednym tchem. Powiem Ci, że czytając powieści Renaty nigdy nie zwracam uwagi na stronę, o którą powinien zadbać wydawca. Mnie porywają historie i pomysły Autorki i to się dla mnie liczy. Renatka pisze rewelacyjnie, więc wszystkie inne ewentualne niedoskonałości odchodzą w zapomnienie. :-)
Usuń