piątek, 22 listopada 2013

Renata Czarnecka – „Signora Fiorella. Kapeluszniczka królowej Bony”












Wydawnictwo: SKRZAT/STANISŁAW PORĘBSKI
Kraków 2010





Śmierć Zygmunta II Augusta w dniu 7 lipca 1572 roku ostatecznie zakończyła panowanie dynastii Jagiellonów w Polsce. Król nie doczekał się męskiego potomka, a i owoc związku z córką warszawskiego kupca – Barbarą Giżanką – również podawany jest w wątpliwość. Najprawdopodobniej dziewczynka, która narodziła się w wyniku królewskiego romansu nie była biologicznym dzieckiem Zygmunta II Augusta. Tak więc nadszedł czas, kiedy to zaczęto rozglądać się za kolejnym monarchą, który byłby godzien zasiąść na polskim tronie. Tym razem miał to być monarcha wybrany na drodze elekcji. Jeszcze za życia ostatniego z Jagiellonów polską koroną poważnie zainteresowała się Francja, a dokładnie dynastia Walezjuszy, która w tamtym czasie zasiadała na francuskim tronie. W tym celu do Polski do umierającego króla wyruszył niejaki Jean de Bologny, prosząc o wyrażenie zgody przez króla na zawarcie małżeństwa pomiędzy siostrą Zygmunta – Anną – a młodszym synem Katarzyny Medycejskiej i Henryka II de Valois. Niestety, francuski poseł nie został dopuszczony do łoża śmierci polskiego władcy. Jednakże Francuzi nie dali za wygraną i już wkrótce po śmierci Zygmunta II Augusta do Polski przybył biskup Walencji – Jean de Monluc, będący najprawdopodobniej ojcem Jeana de Bologny i stronnikiem hugenotów (protestantów).

Należy pamiętać, że w tym czasie Francją wstrząsnęła rzeź dokonana na hugenotach, zwana Nocą św. Bartłomieja. Masakra miała miejsce w nocy z 23 na 24 sierpnia 1572 roku, a wieści o tym wydarzeniu wyszły poza granice kraju i dotarły również do Polski. Tak więc biskup Walencji miał przed sobą dość trudne zadanie, gdyż musiał w jakiś sposób załagodzić sytuację, w związku z czym Jean de Monluc i jego poplecznicy rozpoczęli akcję propagandową, która miała na celu przywrócenie dobrego imienia osobie Henryka III de Valois. W ich opinii ówczesny książę andegaweński pragnął za wszelką cenę zapobiec owej rzezi, natomiast kiedy już do niej doszło, stanowczo był jej przeciwny i robił wszystko, aby ją przerwać, jednocześnie dając schronienie prześladowanym protestantom. Niemniej jednak Polacy nie byli głupi i nie dali tak łatwo się przekonać, czego dowodem były słowa podskarbiego koronnego Hieronima Bużeńskiego, który już po wyborze Henryka III de Valois na króla Polski skomentował propagandę głoszoną przez biskupa Walencji mniej więcej w takich oto słowach: „nie brał udziału w rzezi i nie jest wcale okrutnym tyranem, albowiem rządząc w Polsce, będzie musiał raczej on się bać poddanych, a nie poddani jego.”

Elekcja nowego władcy miała miejsce po okresie bezkrólewia i odbyła się w kwietniu i maju 1573 roku na prawym brzegu Wisły, naprzeciw Warszawy, pod wsią Kamień*. Kilka dni po wyborze Henryka III de Valois, który w Polsce przybrał imię Henryka I Walezego, emisariusze przyszłego władcy złożyli w jego imieniu przysięgę i w ten sposób zatwierdzili uchwalone przed elekcją postanowienia ogólne, które nazwano artykułami henrykowskimi. Oprócz tego, przyjęto też personalne zobowiązania Henryka, czyli tak zwane pacta conventa. Wybrano również poselstwo, które miało wyruszyć do Paryża, aby na drodze oficjalnej powiadomić o decyzji najbardziej zainteresowanego w sprawie, oraz odebrać od niego przysięgę, która potwierdzałaby przyjęcie wspomnianych uchwał elekcyjnych. Chciano również jak najszybciej sprowadzić nowego króla do Polski.

Negocjacje zarówno z Henrykiem, jak i z jego bratem – Karolem IX, który wówczas zasiadał na tronie Francji, trwały dość długo, a spór toczył się w głównej mierze o artykuły dotyczące swobody wyznaniowej oraz sposobności wypowiedzenia posłuszeństwa królowi. Ostatecznie obydwie strony doszły do porozumienia i 22 sierpnia 1573 roku dokonano zaprzysiężenia dawnych i nowych praw. Fakt ten sprawił, iż posłowie doręczyli w końcu Henrykowi dokument elekcyjny i tym sposobem Henryk III de Valois został Henrykiem I Walezym.


Zabójstwo kasztelana przemyskiego - Andrzeja Wapowskiego - podczas koronacji 
Henryka Walezego
Autor: Jan Matejko (1838-1893)


Nowy monarcha granice Polski przekroczył dopiero po dwumiesięcznej podróży i dotarł do naszego kraju pod koniec stycznia 1574 roku. Orszak, który ciągnął za zaledwie dwudziestotrzyletnim władcą był niezwykle zróżnicowany. Liczył tysiąc dwieście koni, wozy obładowane przeróżnymi bagażami, a także karety z damami dworu, jak i zwykłymi prostytutkami. Francuzi ciągnęli do Polski przez Heidelberg, Fuldę, Torgau oraz Frankfurt. Króla oczekiwano na Łużycach, skąd doprowadzono go do granicy polskiej, a tam uroczyście powitała go delegacja senatu na czele z biskupem kujawskim oraz wojewodowie i kasztelanowie. Potem jadąc przez Poznań i Częstochowę udano się w kierunku Krakowa, a tam nastąpiło oficjalne powitanie i przekazanie polskiego berła młodemu Francuzowi. 

I tak oto w dniu 21 lutego 1574 roku w katedrze na Wawelu arcybiskup gnieźnieński i prymas Polski – Jakub Uchański – nałożył na skronie Henryka (I) III Walezego polską koronę. Ceremonię koronacyjną zakłóciło jednak nieprzyjemne wydarzenie. Było to wystąpienie marszałka koronnego Jana Firleja, który głośno domagał się, aby król zaprzysiągł akty, które gwarantowały protestantom ich prawa. 

Tak mniej więcej przedstawia się sytuacja tuż przed rozpoczęciem akcji jednej z powieści Renaty Czarneckiej pod tytułem Signora Fiorella. Kapeluszniczka królowej Bony. Powyższy wstęp można potraktować jako kulisy zdarzeń, które miały miejsce później, a na których skupia się Autorka w swojej książce. Niemniej jednak w centrum powieściowych wydarzeń nie znajduje się jedynie nowy monarcha i jego dwór, ale także mieszczaństwo. Mamy tutaj doskonały przekrój poprzez poszczególne warstwy ówczesnego krakowskiego społeczeństwa, rozpoczynając od tych, żyjących w rynsztoku, jak prostytutki i biedota, poprzez studentów (żaków), żydowskich kupców, rzemieślników, a skończywszy na wpływowej szlachcie i królewskim dworze. Autorka po mistrzowsku prowadzi czytelnika niebezpiecznymi uliczkami ówczesnego Krakowa, perfekcyjnie ukazując codzienne życie mieszkańców miasta. Prawdę powiedziawszy w powieści nie ma głównych bohaterów. Każda z postaci egzystujących na kartach książki ma do wykonania swoje zadanie, i każda z tych osób jest jednakowo ważna.

Tytułowa Signora Fiorella (Cecilia) Carpaccio to nikt inny jak tylko kapeluszniczka niezapomnianej królowej Bony Sforzy. Dziś jest już podstarzałą kobietą, ale wciąż pamięta czasy swojej świetności, kiedy była jeszcze przy królowej. Czasami nawet żałuje, że nie wróciła z nią do Włoch. Teraz prowadzi zakład, w którym wraz z wynajętymi do tego celu dziewczętami, szyje kapelusze dla tej żeńskiej części krakowskiego społeczeństwa. Niemniej szwalnia pani Carpaccio to nie tylko zakład krawiecki. To także zwykły burdel, a ona sama znana jest powszechnie ze stręczycielstwa, za które przyjmuje hojne wynagrodzenie. Nie dziwi więc, że Fiorella ma też swoich wrogów, z którymi musi sobie radzić mniej lub bardziej skutecznie. Przychodzi w końcu taki moment, że jej życiowa droga krzyżuje się z samym Henrykiem (I) III Walezym.

Jakże inna jest kobieta, która również stara się o przychylność nowego króla. To Anna Jagiellonka – siostra Zygmunta II Augusta, a później żona króla Stefana Batorego. Królewna nie jest już pierwszej młodości, lecz pomimo tego, nie traci nadziei na prawdziwą i szczerą miłość ze strony nowego władcy. Widać, że bardzo pragnie go poślubić, co oczywiście było w planie jeszcze przed przybyciem Henryka do Polski. Jednak młody Walezy nie jest skory do ożenku z podstarzałą infantką. Prawdę powiedziawszy zachowuje się jak rozpustny i rozkapryszony dzieciak, który jedynie bawi się w króla. Władanie państwem zupełnie mu nie wychodzi. Tęskni za Francją i wciąż myśli o powrocie. Ulubieniec swojej matki – Katarzyny Medycejskiej – dusi się w Polsce i dlatego umila sobie czas, jak tylko może. Nie bez powodu jeszcze we Francji otrzymał przydomek „księcia Sodomy”. Do Polski sprowadził dziwaczną modę i obyczaje. Tak przynajmniej twierdzą Polacy, którym pewne kwestie są obce. Praktycznie jedyne, co nie przyprawia Henryka o zmęczenie, to seks. Może go uprawiać z każdym i wszędzie. Z kobietami i z mężczyznami. Z dziwkami i z damami dworu. W zaciszu swojej komnaty, jak i na oczach poddanych. Jak widać, rozpustnik z niego pełną gębą. Uwielbia również polowania, bez których nie wyobraża sobie życia.



Ucieczka Henryka Walezego z Polski w nocy z 18 na 19 czerwca 1574 roku
Autor: Artur Grottger (1837-1867)


Jak w każdej swojej powieści, tak i tutaj, Renata Czarnecka doskonale zadbała o szczegóły, dzięki czemu na nowo przywróciła do życia osoby, które zmarły wieki temu. Dla przykładu, opisując krakowski jarmark, Pisarka swoim talentem sprawiła, że jesteśmy w stanie wręcz usłyszeć ten gwar dochodzący z placu, na którym odbywa się handel, a szelest sukni dam dworu, to nie tylko puste słowa. Autorka przenosi czytelnika również do Kazimierza, gdzie w tamtym okresie rej wodziła ludność żydowska. Możemy nawet „posłuchać” specyficznej żydowskiej mowy, ich lamentu nad brakiem utargu czy wręcz nachalnego zachwalania swoich towarów, aby tylko móc je sprzedać.

W tej powieści jest dosłownie wszystko. Jesteśmy świadkami egzekucji, uprawiania magii, obłąkania jednej z bohaterek, a także walk toczących się na ulicach Krakowa. A w tym wszystkim znajduje się nasza tytułowa bohaterka – Fiorella Carpaccio, której stare oczy podejrzanie błyszczą na widok dźwięczących monet. Widzimy też w jaki sposób żyją krakowscy żacy, a kat Hubert (Umberto) pokazuje też ludzkie uczucia.

Dla mnie doskonałym uzupełnieniem tej powieści jest Królowa Margot autorstwa Alexandre Dumas. Książkę Renaty Czarneckiej i powieść jednego z najwybitniejszych klasyków literatury francuskiej łączy naprawdę wiele. Dla kogoś, kto interesuje się historią jest to niezwykle ważne, ponieważ akcja tych dwóch powieści biegnie niemalże równolegle, a wydarzenia mające miejsce na francuskim dworze, o jakich wspomina Autorka, Alexandre Dumas opisał bardzo dokładnie. I tak, kiedy widziałam jak Henryk (I) III Walezy męczy się w Polsce, natychmiast przypomniało mi się, że przecież zdaniem Alexandre Dumas, on za nic nie chciał do nas przyjeżdżać. Praktycznie zapierał się rękami i nogami, żeby tego nie zrobić. Henryk pragnął korony Francji, a nie jakiejś tam Polski. Ta niechęć do naszego kraju w końcu znalazła swój niechlubny finał, gdy monarcha dowiedział się o śmierci brata – Karola IX.

Powieść Renaty Czarneckiej jest również niezwykle odważna, co doskonale widać w języku, jakiego Autorka używa. Nie boi się słów, które niekiedy padają tylko w rynsztoku, a to sprawia, że fabuła nabiera jeszcze więcej autentyczności, choć nie jest wulgarna. Trzeba ogromnego talentu, żeby umieć napisać powieść tak, aby nie zniechęcić do niej czytelnika z uwagi na użyty język, a jednocześnie oddać realia panujące w danym środowisku czy okresie historycznym. Przyznam szczerze, że po przeczytaniu wszystkich książek Renaty Czarneckiej mogę śmiało stwierdzić, że wciągają mnie one znacznie bardziej niż powieści Philippy Gregory. Dlaczego? Chodzi głównie o styl. Philippa Gregory niekiedy nuży, co potwierdzą niektórzy czytelnicy podczas rozmaitych dyskusji. Oczywiście mam tutaj na myśli powieści historyczne, bo Philippa Gregory próbuje też swoich sił w innych gatunkach. Natomiast w przypadku Renaty Czarneckiej na nudę nie ma co liczyć. Autorka pisze niezwykle dynamicznie. Pisze tak, że nie sposób oderwać się od jej książek. Przy każdej miałam problem z odłożeniem jej na półkę, aby móc zająć się też innymi sprawami dnia codziennego. A zatem cóż mogę dodać na koniec? Wszystkim miłośnikom historii polecam nie tylko Signorę Fiorellę. Kapeluszniczkę królowej Bony, ale także pozostałe powieści Renaty Czarneckiej, zaś mnie pozostaje jedynie cierpliwie czekać na kolejne książki Autorki, bo wiem, że ten czas oczekiwania naprawdę mi się opłaci.






* Ówczesna wieś Kamień to dzisiejszy Kamionek stanowiący część dzielnicy Praga Południe. 



16 komentarzy:

  1. I znów w historycznych klimatach. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiesz, profil bloga do czegoś zobowiązuje. ;-) A tak poważnie, to nie potrafię długo wytrzymać bez historii. Jak blogowałam na Bloxie, to się wstrzymywałam z pisaniem tego typu recenzji, bo bałam się, że ludzie nie będę tego czytać, ponieważ historia to taka gałąź nauki, która nie każdemu pasuje. Teraz już nie umiem inaczej. Nie chcę robić czegoś wbrew sobie, zważywszy że powieści historycznych czytam naprawdę dużo, i każda na swój sposób jest świetna. ;-)

      Usuń
  2. Świetna, wyczerpująca recenzja, nie ukrywam, że sięgnę po prozę Czarneckiej :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czyli radzisz sobie odświeżyć "Królową Margot"? Z wielką przyjemnością; choć lektura już dawno za mną, świeżo w pamięci mam film:) A polski kontekst historyczny również mam na bieżąco, córka akurat przerabia ostatnich Jagiellonów i pierwszą wolną elekcję na historii :/ Nic, tylko czytać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja Ci radzę przede wszystkim przeczytać "Fiorellę". To może być też doskonały prezent pod choinkę dla córki, skoro przerabia teraz w szkole ten okres. Pomyśl o tym. :-) Natomiast co do "Królowej Margot" to była taka dygresja, bo te dwie powieści naprawdę sporo łączy, a że czytałam Dumas całkiem niedawno, więc miałam go w głowie jeszcze świeżego. :-)

      Usuń
  4. Pani Czarnecka jak zwykle fantastyczna,trzyma poziom we wszystkich swoich ksiązkach ciągle czekam na nowe z ogromnym zaciekawieniem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, tak. Zgadzam się. Książki Reni są po prostu niesamowite, a że nie jest łatwo napisać powieść historyczną, to jeszcze bardziej chylę czoła przed jej talentem. :-)))

      Usuń
  5. Wielokrotnie słyszałam o dziełach Renaty Czarneckiej, lecz sama nie miałam jeszcze przyjemności ich poznać. Być może kiedyś się to zmieni, lecz na chwile obecną mam co czytać, gdyż zrobiłam już spore zapasy zimowe:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie też spore zapasy, jednak dla książek Reni zawsze znajdzie się miejsce. :-)

      Usuń
  6. Przyznam szczerze, że każda książka historyczna o tym okresie powoduje u mnie szybsze bicie serca :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to czemu tak? Zdradzisz przyczynę czy to tajemnica? :-)

      Usuń
    2. Chyba to, dzięki mojemu historykowi z podstawówki, który niezwykle o tych czasach opowiadał i teraz, gdy po latach (poniekąd dzięki Tobie) wróciłam do literatury historycznej, to każda pozycja nawiązująca do dziejów naszego kraju, jest dla mnie czymś wyjątkowym.

      Usuń
    3. Dobry nauczyciel historii to skarb. Ja niestety nie miałam szczęścia do historyków, chociaż pamiętam, że przez jakiś rok uczyła mnie w podstawówce w ramach zastępstwa pani, która świetnie opowiadała o historii, ale też była bardzo wymagająca i strasznie się jej baliśmy. ;-) A poza tym, to moi historycy byli dość przeciętni i w szkole jakoś nie przepadałam za historią, choć czasy monarchii w Polsce zawsze bardzo lubiłam. :-) Cieszę się, że te moje wpisy zmotywowały Cię do książek historycznych. Historia naprawdę nie boli, a niekiedy jest bardzo ciekawa, a zarazem szkokująca, intrygująca i bez końca można zastanawiać się "co by było, gdyby?" :-)))

      Usuń
  7. Jakżeż mi się ta "Fiorella" podobała, pochłaniałam ją z pasją i oderwać się nie mogłam... Niezwykle sugestywny język, cudowne opisy i choć redakcja wydania pozostawia wiele do życzenia, to jednak sama, czysta powieść jest rewelacyjna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wierzę, że przyjdzie taki czas, kiedy będzie wznowienie tej książki, a wtedy na pewno ktoś popracuje nad jej redakcją. Ja podobnie, jak Ty też czytałam tę powieść jednym tchem. Powiem Ci, że czytając powieści Renaty nigdy nie zwracam uwagi na stronę, o którą powinien zadbać wydawca. Mnie porywają historie i pomysły Autorki i to się dla mnie liczy. Renatka pisze rewelacyjnie, więc wszystkie inne ewentualne niedoskonałości odchodzą w zapomnienie. :-)

      Usuń