piątek, 8 listopada 2013

Jarosław Sokół – „Czas honoru” #1













Wydawnictwo: ZWIERCIADŁO
Warszawa 2011




Na temat drugiej wojny światowej napisano już bardzo wiele. Niektórzy są zdania, że nawet zbyt dużo, bo i po co wciąż żyć historią? Uważam, że takie podejście do tematu jest zwykłym tchórzostwem ze strony tych, którzy myślą w ten sposób. Bardzo nie lubię, kiedy problematykę drugiej wojny światowej, Holocaustu i wszelkich innych kwestii związanych z działaniami faszystów, jakie miały miejsce na początku XX wieku, zaczyna spychać się gdzieś na dalszy plan. Każdego roku przy okazji rocznicy Powstania Warszawskiego pojawiają się bezsensowne dyskusje, które tak naprawdę niczego dobrego nie wnoszą. Szkaluje się bohaterstwo Powstańców, gwiżdże się przy okazji publicznych obchodów tamtego wydarzenia, i oczywiście krytykuje ich narodowy zryw. Nie można na tamto wydarzenie patrzeć jedynie przez pryzmat przegranej. Gdyby nie wybuch Powstania Warszawskiego, nie wiadomo jak dalej ułożyłyby się losy Polski. Być może Hitler doprowadziłby do końca swój plan. Przykre, ale tego rodzaju dyskusje i opinie coraz bardziej utwierdzają mnie w przekonaniu, że gdyby dzisiaj nasze państwo zaatakował taki Adolf Hitler żądny bezwarunkowego podporządkowania się i charakteryzujący się obsesyjnymi działaniami zmierzającymi w kierunku dokonania czystki rasowej, wówczas naprawdę znalazłaby się może garstka osób, które byłyby w stanie oddać życie za ojczyznę. Jakże bardzo zmienił się sposób myślenia ludzi przez te wszystkie lata! Dlatego skoro sami nie jesteśmy w stanie dorównać tamtym odważnym żołnierzom, niekiedy jeszcze dzieciom, to przynajmniej nie bezcześćmy ich pamięci i nie krytykujmy w idiotyczny sposób sytuacji, o których tak naprawdę nie mamy pojęcia, bo tylko niewielka liczba żyjących dziś ludzi może opowiedzieć, jak było naprawdę. A kiedy pewnego dnia zabraknie również ich, wówczas pozostanie nam już tylko i wyłącznie literatura.

Bardzo trudno jest napisać o książce, która praktycznie pozostaje gdzieś w cieniu serialu, do którego scenariusz również napisał Jarosław Sokół, a który od 7 września 2008 roku emitowany jest w programie drugim TVP. Serial z tych czy innych powodów oglądam wybiórczo, więc ta powieść jest dla mnie tym bardziej cenna, choć mimo wszystko podczas czytania moja wyobraźnia wciąż podsuwała mi twarze polskich aktorów młodego pokolenia, którzy zagrali w nim główne role. I tak oto jako Bronka Woyciechowskiego widziałam Macieja Zakościelnego. Władek Konarski występował z twarzą Jana Wieczorkowskiego, a jego młodszy brat Michał – Jakuba Wesołowskiego. Z kolei Janek Markiewicz w mojej wyobraźni nijak nie chciał być nikim innym, jak tylko Antonim Pawlickim. Podobnie było w przypadku pozostałych postaci.

Powieść składa się z dwóch części. Pierwszą z nich stanowi czas, kiedy nasi młodzi bohaterowie przebywają na szkoleniu w Wielkiej Brytanii, gdzie usiłuje się z nich zrobić zwykłe „maszyny do zabijania”. Tak właśnie nazywano „cichociemnych”, których zadaniem była bezwzględna walka z wrogiem. Wybierano ich niezwykle skrupulatnie. Sam gen. Władysław Sikorski powiedział, że: „należy wybierać ludzi o twardym, nieugiętym charakterze, dzielnych, zdecydowanych, ideowych, umiejących w sposób bezwzględny dochować tajemnicy, zdolnych do odegrania roli emisariuszy politycznych i wojskowych.”

Pomimo że wówczas na kursy przyjęto około dwóch tysięcy osób, a przeszkolono sześćset sześć, to jednak do kraju skoczyło ich jedynie – a może aż? – trzystu szesnastu. To były kursy przeznaczone dla niezwykle twardych – pod względem charakteru – ludzi. Tak więc nie każdy był w stanie je wytrzymać. Zapewne wśród tych mężczyzn był jakiś Bronek, Władek, Michał czy Janek, którzy działając w Podziemiu wykonywali rozkazy płynące „z góry”.



realia okupowanej Warszawy nie zachęcały do śmiechu, ale starano się żyć w miarę normalnie

od lewej: Bronek Woyciechowski (Maciej Zakościelny), Janek Markiewicz (Antoni Pawlicki),
Władek Konarski (Jan Wieczorkowski) & Michał Konarski (Jakub Wesołowski);
zdjęcie pochodzi z serialu Czas honoru 


Bohaterowie Czasu honoru to w większości postacie fikcyjne, choć nie brak również osób autentycznych, które zapisały się w ten czy inny sposób na kartach historii. Przede wszystkim chodzi tutaj o gestapowców urzędujących wówczas na terenie Generalnej Guberni*, oraz szpiegów, którzy dla nich pracowali.

Na początek skupmy się jednak na głównych bohaterach. Kim zatem byli i w jaki sposób trafili na kurs szkolenia spadochroniarzy i dywersantów? Otóż, po wybuchu wojny i zbliżającej się rychło kapitulacji Warszawy, bracia Konarscy – Władek i Michał – na wyraźne żądanie ojca – majora Czesława Konarskiego – udają się do Pińska, gdzie mają zatrzymać się u rodziny. Jednak i tam sytuacja nie przedstawia się za dobrze. Widać już wyraźny konflikt pomiędzy Polakami a Ukraińcami. Na oczach Władka i Michała zostaje bestialsko zamordowany ich wujek. Najprawdopodobniej oni również podzieliliby jego los, gdyby nie nagła pomoc porucznika rezerwy – Janusza Nawrockiego. Konarscy przedostają się najpierw do Rumunii, a potem do Francji, skąd wyruszają do Wielkiej Brytanii na wspomniane już szkolenie „cichociemnych”. Jednak zanim to się stanie spotykają na swojej drodze hrabiego Bronisława Woyciechowskiego z nieodłącznym gajowym Achmatowiczem. Młody arystokrata pochodzi z Dobrzan niedaleko Lublina i ma już niejedno na swoim koncie, na przykład pojedynek z niejakim Karolem Ryżkowskim, którego omal nie przypłacił utratą życia. Oczywiście poszło o kobietę – piękną aktorkę Teatru Polskiego w Warszawie o imieniu Wanda. Tak się nieszczęśliwie złożyło, że Wanda jest żoną Ryżkowskiego, co jednak nie przeszkadza Bronkowi w snuciu marzeń na jej temat.

Siedziba Gestapo w okupowanej Warszawie
przy Al. Szucha 25;
miejsce bestialskich tortur stosowanych
wobec przesłuchiwanych osób
W tym samym czasie w Starobielsku w sowieckim obozie zagłady przebywa Jan Markiewicz. W wyniku zbombardowania Warszawy chłopak stracił całą rodzinę. Nie wie też, co takiego stało się z jego narzeczoną – Leną Sajkowską. Ta myśl nie daje mu spokoju. Wciąż zastanawia się, czy dziewczyna jeszcze żyje, a jeśli tak, to gdzie należałoby jej szukać. Jednak na spotkanie z ukochaną będzie musiał jeszcze długo poczekać, o ile w ogóle będzie ono możliwe. 

Po licznych przeprawach, Janek także trafia do Wielkiej Brytanii na szkolenie „cichociemnych”. Oprócz kursu, chłopak ma również do wypełnienia inną misję. Będąc jeszcze na terenie Związku Sowieckiego, poznał majora Czesława Konarskiego i zobowiązał się przekazać od niego wiadomość jego synom, o ile w ogóle kiedykolwiek spotka ich na swojej drodze. I tak oto pomiędzy młodymi mężczyznami zawiązuje się niezwykła przyjaźń. Będą jak muszkieterowie z powieści Alexandre Dumas, kierujący się hasłem: „Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego.”

Na szkoleniu naprawdę jest ciężko. Trzeba dać z siebie wszystko, nie bacząc na nic. Należy pokonać strach, wewnętrzne opory, a za cel postawić sobie wyeliminowanie wroga, który w praktyce ma znienawidzoną twarz Adolfa Hitlera. W końcu nadchodzi wielki dzień i czterej przyjaciele wraz z kolegą pochodzącym gdzieś z okolic Rzeszowa, zostają zrzuceni na teren Polski. Nie wiedzą jednak, że już ktoś ich wsypał i tylko szczęśliwy zbieg okoliczności ratuje ich przed pewną śmiercią. Bardzo szybko dochodzą też do przekonania, że to, czego doświadczali w Wielkiej Brytanii było niczym w porównaniu z sytuacją, jaka panuje na ziemiach polskich. Tuż po wylądowaniu czeka ich kubeł zimnej wody. Przychodzą pierwsze wyrzuty sumienia i pierwszy stres w związku z zabiciem człowieka. Skończyła się zabawa w wojnę, a zaczęła się prawdziwa walka, w której jest tylko jeden zwycięzca. Jak sobie z tym poradzą? Czy będą w stanie pokonać strach i zagłuszyć własne sumienie?

Igo Sym (1896-1941)

dyrektor Teatru Polskiego w Warszawie,
z którym kontakt powieściowa Wanda Ryżkowska
przypłaciła ogoleniem głowy przez żołnierzy
 Polskiego Państwa Podziemnego
Akcja tej powieści tak naprawdę nabiera tempa dopiero w drugiej części, kiedy młodzi żołnierze zostają zrzuceni na teren Generalnej Guberni. Każdy ma do wypełnienia swoją własną misję. Każdemu z chłopaków przydzielono inne zadanie, z którego należy wywiązać się bezbłędnie, bo od tego będzie zależeć czyjeś życie. Już na samym początku Władka, Michała, Bronka i Janka uderza okrucieństwo, jakie panuje na ulicach Warszawy. Na własne oczy widzą co takiego Niemcy zrobili z tym pięknym miastem i jaki terror wprowadzili. Teraz będą musieli liczyć już tylko sami na siebie. Nikt im nie pomoże. Trzeba uważać dosłownie na wszystko, a oczy mieć dookoła głowy. Niemniej próbują żyć w miarę normalnie. Czterej mężczyźni i cztery różne charaktery, więc w ich towarzystwie nie ma miejsca na nudę.

Ponieważ Michał jest w tej czwórce najmłodszy, nie może opędzić się od opieki starszego brata, który wciąż ma do niego jakieś uwagi, co nie pozostaje bez komentarza ze strony najbardziej zainteresowanego. Michał to niesamowity podrywacz. Chyba nie ma w Warszawie dziewczyny, z którą nie umówiłby się na randkę, oczywiście jeszcze przed wojną, bo teraz czasy się zmieniły i na miłość chyba nie ma szans. A może jednak? A może dałoby się coś z tym zrobić? Z kolei Władek – chyba najbardziej poważny z całej czwórki – jakoś nie ma głowy do nauki, co wykorzystują pozostali kumple, nie szczędząc mu żartów. Choć z drugiej strony jako były bokser jest też niezwykle porywczy. Tylko on jeden jest zawodowym żołnierzem. Przed wojną służył z szeregach Wojska Polskiego. Arystokrata Bronek chyba nie za bardzo lubi mówić o swoim pochodzeniu. Ma żal do ojca, że sprzymierzył się z Niemcami i oddał im w posiadanie swój dwór. Chłopak wciąż nie potrafi zapomnieć o pięknej Wandzie, zaś pamiętny pojedynek z jej mężem nadal mu ciąży na zdrowiu w postaci silnych bólów głowy. Chociaż nie stroni od kobiet, to jednak ta jedna jedyna stale zaprząta jego myśli. Nie wie jednak, że kiedyś przyjdzie taki dzień, w którym będzie musiał dokonać dramatycznego wyboru. Jest jeszcze Janek. To taki trochę skryty w sobie romantyk. On również wciąż myśli o kobiecie swojego życia i po powrocie do Warszawy robi wszystko, aby w końcu ją odnaleźć.

Pomimo że opowieść o czterech „cichociemnych” to czysta fikcja literacka, należy pamiętać, że realia, które Jarosław Sokół opisuje w Czasie honoru są jak najbardziej autentyczne. Okrucieństwo Niemców nie zna granic. Podczas przesłuchań przy Al. Szucha 25 rozgrywają się makabryczne sceny. Ludzie są torturowani w tak bestialski sposób, że niektórzy z nich chyba tylko cudem są w stanie przeżyć. A to wszystko ma miejsce przy taktach akordeonowej muzyki, którą słychać w radio.

Nie chciałabym porównywać tej powieści do serialu, ponieważ literatura i telewizja rządzą się zupełnie innymi prawami. Wydaje mi się jednak, że książka jest o tyle bogatsza od wersji serialowej, ponieważ w powieści pojawiają się postacie i wydarzenia, których na srebrnym ekranie nie zobaczymy. Dla mnie serial jest swego rodzaju uzupełnieniem tego, co mogłam przeczytać w książce. Bardzo chciałabym poznać też kolejne części tej historii. Mam nadzieję, że mi się to uda w niedługim czasie. Nie zawaham się stwierdzić, że tego typu książki mogą uchodzić za swego rodzaju relikwie literatury, które powinniśmy szanować i wracać do nich jak najczęściej, ponieważ przyjdzie kiedyś taki dzień, że już tylko one nam pozostaną. Nie będzie już żywych pomników z lat okupacji hitlerowskiej. Nie będzie naocznych świadków tamtych bestialskich wydarzeń. Tak więc szanujmy ich i szanujmy to, czego dokonali, nawet jeśli na tym czy innym polu ponieśli klęskę.








* Generalna Gubernia (1939-1945) – jednostka administracyjno-terytorialna, która została utworzona w oparciu o dekret wydany przez Adolfa Hitlera w dniu 12 października 1939 roku z mocą obowiązującą od 26 października 1939 roku. GG obejmowała część militarnie okupowanego przez Niemcy terytorium II Rzeczypospolitej, której nie wcielono bezpośrednio do III Rzeszy.