ROZMOWA Z BARBARĄ WOOD
Barbara
Wood to amerykańska pisarka, która przyszła na świat w Warrington (hrabstwo
Lancashire w Anglii). Urodziła się jako córka Angielki i Polaka, natomiast jej
panieńskie nazwisko brzmi Lewandowska. Do Stanów Zjednoczonych wyjechała z
rodzicami i starszym bratem. Dorastała w Południowej Kalifornii i uczęszczała
do szkół w Los Angeles. Po ukończeniu szkoły średniej, Barbara studiowała na
Uniwersytecie Kalifornijskim w Santa Barbara, lecz przerwała naukę, aby zostać
technikiem chirurgii. W 1976 roku wydała swoją pierwszą powieść. Do tej pory
napisała dwadzieścia dziewięć książek, w tym trzy pod pseudonimem Kathryn
Harvey. Książki te całkowicie różnią się od tych, które tworzy jako Barbara
Wood. Obecnie pracuje nad trzydziestą powieścią. Jest autorką o międzynarodowej
sławie, a jej książki znajdują się na liście bestsellerów i zostały
przetłumaczone na ponad trzydzieści języków. Na ich kartach czytelnik jest
przenoszony do egzotycznych krajów, o których realia Barbara starannie zadbała,
aby pokazać swoim fanom prawdziwą kulturę i historię związane z każdą
opowieścią. W sercu każdej książki znajduje się silna, niezależna kobieta. Kiedy
Barbara nie pracuje nad książką, wówczas cieszy się czasem spędzanym przy
lekturach innych autorów.
Agnes
A. Rose: Bardzo
dziękuję, że przyjęła Pani moje zaproszenie do wzięcia udziału w wywiadzie.
Jestem zaszczycona, że mogę gościć Panią na swoim blogu i porozmawiać. Jak
zrozumiałam, zdobywała Pani wiedzę potrzebną do pracy jako technik chirurgii. Czy
mogłaby nam Pani powiedzieć, co sprawiło, że zmieniła Pani zdanie i postanowiła
zacząć pisać książki?
Barbara Wood: Ja również jestem
zaszczycona, że poprosiłaś mnie o wywiad! Tak, pracowałam w szpitalu na sali
operacyjnej. Pisanie: nigdy nie zmieniłam zdania. Od czasu, kiedy byłam małą
dziewczynką, opowiadam różne historie. Zaczęłam je pisać na papierze, gdy
miałam dwanaście lat. Pisanie było moim hobby, czymś, co robiłam wieczorami po
pracy w szpitalu. Dopiero po opublikowaniu trzech powieści przekonano mnie,
abym zrezygnowała z mojej „dziennej” pracy i została w domu, żeby pisać w
pełnym wymiarze godzin. Była to bardzo dziwna zmiana, takie przejście od pracy
w zespole do pracy w zupełnej samotności.
AAR: Czy miała Pani jakieś trudności
z wydaniem pierwszej książki? Jeśli tak, to jak sobie Pani z nimi poradziła?
BW: Jedyną trudnością, jakiej doświadczyłam
było pójście do księgarni, aby zobaczyć tam swoją książkę! Moi przyjaciele
dosłownie musieli mnie przepchnąć przez drzwi!
AAR: Na Pani stronie internetowej przeczytałam, że
swoją pierwszą książkę napisała Pani w wieku szesnastu lat. Myślę, że to bardzo
wcześnie. Jestem niezmiernie ciekawa o czym była ta książka. Czy wciąż ją Pani
pamięta?
BW: Och, oczywiście, że pamiętam! Przez te
wszystkie lata wciąż ją mam. Nosi tytuł „Aton’s Kingdom” i jest romansem
rozgrywającym się w starożytnym Egipcie w czasach Nefertiti i Echnatona. Jest w niej wiele scen trzymania się za
rękę i gapienia się w oczy (śmiech). Zostawiłam instrukcje, według których ma
ona zostać spalona po mojej śmierci.
AAR: Zanim została Pani
międzynarodową autorką bestsellerów, wykonywała Pani wiele innych zawodów, była
Pani kelnerką, sekretarką, telefonistką, a nawet wyprowadzała Pani psy. Czy to
był Pani własny sposób na szukanie miejsca w życiu?
BW: Przypuszczam,
że tak. Poza tym myślę, że poszukiwałam samej siebie poprzez pisanie, ale wtedy
jeszcze o tym nie wiedziałam. Zawsze myślałam o pisaniu jako o hobby. Nigdy nie
sądziłam, że moja książka zostanie wydana. Pisałam całe powieści i wkładałam je
do szuflady. Dopiero mój mąż zaproponował, abym spróbowała coś wydać.
Sprzedałam książkę już przy pierwszej próbie. Byłam bardzo zaskoczona!
AAR: Na kartach swoich książek
zazwyczaj zabiera Pani czytelników do egzotycznych krajów. Niekiedy pisze Pani
także o czasach prehistorycznych. Jak zbiera Pani potrzebne informacje do tego
rodzaju historii?
BW: Robię bogaty research. Odwiedziłam każde miejsce, o którym
napisałam. Nie będę pisać o miejscu, w którym nigdy nie byłam.
AAR: Ponieważ odwiedziła Pani
wszystkie kraje, o których Pani napisała, czy mogłaby nam Pani opowiedzieć o
swoich wrażeniach z tych podróży? Który kraj podobał się Pani najbardziej?
Dlaczego?
BW: Uwielbiam każdy kraj, w jakim
kiedykolwiek byłam, lecz każdy z innego powodu. (Włochy z powodu jedzenia,
Niemcy za wino, Egipt za starożytne miejsca, Australię z powodu piwa). Ale
każde z tych miejsc ubóstwiam ze względu na ludzi. Uwielbiam spotykać obcych i
prosić ich o opowiedzenie mi o sobie, słucham też ich historii. Ludzie mnie
fascynują. Dodatkowo, każdy inny kraj na świecie posiada dłuższą historię niż
Ameryka (nie ma wzmianki o tym, kiedy Indianie byli tutaj jedynymi
mieszkańcami). To taka przyjemność odwiedzić kraj, który ma tak bardzo stare
ulice i zabytki, gdzie chodzili znani ludzie.
AAR: Czytam
Pani książki od wielu lat i bardzo je lubię. W Polsce Pani czytelnicy mogą
przeczytać większość z nich. Kilka tygodni temu czytałam „Dominę”. Moim zdaniem
jest to niezwykle piękna historia. Główną bohaterką tej powieści jest Samantha
Hargrave, która pragnie zostać lekarzem, ale przez cały czas musi walczyć ze
światem zdominowanym przez mężczyzn. Jest bardzo odważną kobietą, która nie
chce się poddać. Co zmotywowało Panią do stworzenia tej kobiecej postaci
żyjącej w konserwatywnej epoce wiktoriańskiej?
BW: Kocham świat medycyny. Lubiłam pracować
na sali operacyjnej, jestem zafascynowana – nawet teraz – kobietami, które
wkraczają w świat medycyny, zwłaszcza jako lekarze, a ja zawsze interesowałam
się historią medycyny. Zawsze był to męski zawód. W średniowieczu kobiety,
które próbowały uczyć się medycyny, palono jako czarownice. Myślę, że mężczyźni
byli zazdrośni. Chciałam pokazać czytelnikom to, jak traktowano kobiety w epoce
wiktoriańskiej. Pielęgniarstwo stało się uznanym zajęciem dla kobiet, ale nie zawód
lekarza. Samantha Hargrave składa się z kilku kobiet-lekarzy, które żyły w XIX
wieku.
AAR: Drugą
Pani książką, którą ostatnio przeczytałam jest „Córka słońca”. Cóż za wspaniały
pomysł na fabułę! Na kartach tej powieści zabiera Pani czytelników do epoki prekolumbijskiej.
Czy mogłaby nam Pani powiedzieć, jak wyglądała praca nad tą książką? Czy trudno
było wykreować świat kultury Tolteków?
BW: Oczywiście odwiedziłam ruiny Chaco
Canyon i próbowałam wyobrazić sobie, jak to miejsce wyglądało wtedy. Tak naprawdę
nikt tego nie wie. Eksperci (naukowcy, historycy, archeolodzy) nie mogą zgodzić
się co do tego, w jaki sposób Toltekowie przybyli do Nowego Meksyku lub
dlaczego to zrobili, a nawet w kwestii tego, czy w ogóle tam byli. Najbardziej
tajemnicze jest to, dlaczego tak nagle zniknęli bez śladu. Chociaż
przeprowadziłam tyle badań, ile tylko mogłam, to jednak większość tej książki
jest wytworem mojej wyobraźni.
AAR: Wiem, że jest Pani również
współautorką powieści o Polsce okupowanej przez nazistów. Nosi ona tytuł „Night
Trains”. Akcja rozgrywa się w 1941 roku, a jej miejscem jest strategiczne
miasto Sofia. Zastanawiam się, dlaczego nazwa miasta to Sofia. W Polsce nigdy
nie było miejscowości o takiej nazwie. Czy jest ona fikcyjna? Powieść nie
została jeszcze przetłumaczona na język polski. Czy zatem mogłaby nam Pani
powiedzieć coś więcej na temat tej książki?
BW: „Night Trains” napisałam wspólnie z
chirurgiem, z którym pracowałam. To on znalazł artykuł w czasopiśmie medycznym
o pewnym mieście w Polsce, które bardzo sprytnie trzymało nazistów z dala od
siebie z powodu epidemii tyfusu. Jest to prawdziwa historia. Niestety, nie było
sposobu, w jaki moglibyśmy dowiedzieć się szczegółów na ten temat, więc
zdecydowaliśmy się na fikcję. A
zatem Sofia jest miastem fikcyjnym.*
BW: Pomysły na swoje opowieści znajduję dosłownie
wszędzie. Czytam gazety, odkrywam interesujące rzeczy w Internecie albo
podsłuchuję rozmowy w restauracjach. Zawsze je spisuję. Przez cały czas noszę
ze sobą notatnik, a gdy widzę lub słyszę coś, co brzmi interesująco, zapisuję
to. Obecnie pracuję nad swoją trzydziestą książką, ale mam wystarczająco dużo
materiałów, aby napisać więcej niż trzydzieści powieści!
AAR: Moim zdaniem zbyt wiele romansów starej szkoły
ukazuje kobiety jako potrzebujące pomocy i trochę żałosne. Ciekawi mnie, dlaczego zdecydowała się Pani pisać zupełnie odwrotnie i pokazywać kobiety jako
silne i odnoszące sukcesy?
BW: Myślę, że to dlatego, iż sama nie jestem miękką i
będącą w potrzebie kobietą, więc nie mogę identyfikować się z taką bohaterką i
pisać o niej. Jestem wojowniczką, a więc to jest ten rodzaj kobiety, o której
piszę.
AAR: Jakie przesłanie dla czytelników zawierają Pani
książki?
BW: Są dwie kwestie, względem których mam nadzieję, że
czytelnicy odczytują je w moich książkach: że dostarczyły im przyjemności i
choć na chwilę zapomnieli o swoich zmartwieniach (dlatego właśnie czytam
książki), a także, że nauczyli się czegoś nowego, i że dałam im do myślenia (to
kolejny powód, dla którego czytam książki).
AAR: Czy mogłaby Pani opisać swój harmonogram pracy?
Czy robi Pani szkic? Posiada Pani jakieś nawyki?
BW: Robię zarys podczas pisania, ale nigdy z
wyprzedzeniem. Odkrywam daną historię w trakcie pisania, a więc wiele razy
jestem tak samo zaskoczona zwrotem akcji czy ujawnioną tajemnicą, jak
czytelnik. Trzymam się tylko głównego pomysłu. Książkę mogę pisać rok albo
nawet i dłużej, więc muszę wrócić i przypomnieć sobie, gdzie są bohaterowie i
co robią.
Mój harmonogram
pracy jest taki sam każdego dnia: wstaję i idę prosto do mojego ulubionego
krzesła, które znajduje się przy oknie, zwijam się na nim wraz z moim kotem,
notatnikiem oraz kawą i piszę ręcznie. Robię przerwę, aby pójść na spacer po
okolicy, a następnie po południu przenoszę na komputer to, co napisałam
odręcznie.
AAR: Jak wspomniałam wyżej, pisze Pani również jako
Kathryn Harvey. Pod pseudonimem napisała Pani trzy książki. Dlaczego
zdecydowała się Pani zmienić nazwisko, aby napisać te powieści? Jak bardzo
różnią się one od tych, które tworzy Pani jako Barbara Wood?
BW: Książki Kathryn Harvey zawierają sporo seksu. Wielu
autorów używa pseudonimów, gdy zmieniają swój styl. Nie chciałam, aby
czytelnicy Barbary Wood byli zszokowani.
AAR: Czy mogłaby nam Pani opowiedzieć o swoim
kolejnym projekcie lub projektach?
BW: Książka, którą właśnie oddałam mojemu wydawcy nosi tytuł „The Far
River”. Dotyczy ona niemieckich imigrantów, którzy przyjeżdżają do Kalifornii w
1912 roku, aby założyć winiarnię (Kalifornia słynie z win). To
trzydziestoletnia saga rodzinna. Ta książka jest już gotowa i pojawi się w
przyszłym roku. Teraz zaczynam inną rodzinną opowieść, to trzypokoleniowa
historia zaczynająca się od trzech sióstr żyjących obecnie, które dochodzą do
zaskakująco wielkiego majątku i ostatecznie odkrywają szokujące tajemnice
rodzinne.
AAR: Raz jeszcze dziękuję za rozmowę. Życzę Pani
dalszych sukcesów w pracy. Czy jest coś, co chciałaby Pani powiedzieć swoim
polskim czytelnikom?
BW: Dziękuję, Agnieszko, to była dla mnie przyjemność.
Twoje pytania dały mi do myślenia! A przy okazji, twój angielski jest
doskonały. Niestety, jedyne słowa po polsku, jakich kiedykolwiek się nauczyłam,
mają związek z okresem, kiedy byłam małą dziewczynką, a mój ojciec nauczył mnie
modlić się po polsku. Podejrzewam, że myślał, iż Maryja Dziewica woli polski od
angielskiego (śmiech).
A moim polskim
czytelnikom chciałabym powiedzieć, że mają szczególne miejsce w moim sercu. Po
wojnie mój ojciec nigdy nie wrócił do Polski, więc został odcięty od rodziny.
Chciałabym więc skorzystać z tej okazji, jeśli tylko mogę, i przywitać się nie
tylko z Twoimi czytelnikami, Agnieszko, ale także powiedzieć, że jeśli wśród
czytelników tego bloga są jacyś Lewandowscy, to pozdrawia ich kuzynka z
Kalifornii!
Rozmowa, przekład i redakcja
Agnes A. Rose
Jeśli chcesz przeczytać ten wywiad w oryginale, kliknij tutaj.
If you want to read this interview in English, please click here.
* Prawdopodobnie chodzi tutaj o fikcyjną epidemię tyfusu, którą na przełomie 1941
i 1942 roku wywołali dwaj polscy lekarze: Eugeniusz Łazanowski (1913-2006) i
Stanisław Matulewicz (?). Pewnego dnia Matulewicz odkrył niegroźną bakterię,
która obecna w organizmie człowieka, podczas tekstów medycznych dawała takie
same wyniki, jak tyfus plamisty. Lekarze zaczęli zatem wstrzykiwać swoim
pacjentom tę niegroźną bakterię, a potem wysyłać próbki ich krwi do niemieckich
laboratoriów. Cała akcja miała miejsce w okolicach Stalowej Woli na
Podkarpaciu. I tak oto Niemcy przerażeni „epidemią” tyfusu zaczęli nagminnie
uciekać z zagrożonego obszaru. Ewakuacja dotyczyła nie tylko niemieckich
oficerów, ale także zwykłych niemieckich obywateli. Z powodu strachu przed
zarazą hitlerowcy odstąpili od aresztowań i masowych wywózek ludzi do
nazistowskich obozów koncentracyjnych. W ten sposób lekarze uratowali mnóstwo
ludzi, również Żydów. Aby uniknąć dekonspiracji, medycy ukryli fakt całkowitej
nieszkodliwości bakterii nawet przed swoimi pacjentami. Po raz pierwszy powieść
„Night Trains” została opublikowana w 1979 roku. Współautorem jest Gareth
Wootton. [przyp. tłum.].
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz