Wydawnictwo:
DOM WYDAWNICZY REBIS
Poznań
2016
Gdyby
zapytać statystycznego Polaka z kim bądź z czym kojarzy mu się przełom XIX i XX
wieku, można przypuszczać, że wówczas powinien odpowiedzieć, że z zaborami,
utworzeniem Polskiej Partii Socjalistycznej i oczywiście z osobą Józefa
Piłsudskiego (1867-1935). W ostatniej dekadzie XIX wieku na polskich ziemiach
coraz większym problemem dla zaborców stawała się bowiem walka o prawa rosnącej
grupy robotników. W związku z tym zaczynały powstawać coraz to nowe partie
socjalistyczne i socjaldemokratyczne. W 1892 roku na terenie Galicji powołano
do życia Polską Partię Socjalno-Demokratyczną, która funkcjonowała zgodnie z obowiązującym
prawem. W przeciwieństwie do niej nielegalnie działały partie w zaborze
rosyjskim.
A
jak w tamtym okresie wyglądało życie zwykłych ludzi? Otóż, w społeczeństwie
polskim drugiej połowy XIX wieku zaobserwowano widoczne zmiany. Chłopi zdobyli
na własność ziemie, choć wielu z nich tak naprawdę w ogóle jej nie otrzymało.
Część tej grupy społeczeństwa znalazła zatrudnienie na wsi, natomiast część
przeniosła się do miast, gdzie podejmowała pracę w przemyśle, który powoli
zaczynał się rozwijać. Robotnicy żyli jednak w bardzo trudnych warunkach.
Musieli bowiem pracować po kilkanaście godzin dziennie, otrzymując za swą pracę
naprawdę niewiele. Nie posiadali też żadnego ubezpieczenia na okoliczność choroby
czy wypadku. Z kolei część szlachty zmieniła się w ziemiaństwo, które posiadało
spore działy ziemi. Inni natomiast weszli do sfery burżuazji i inteligencji.
Najistotniejsze
zmiany zaszły jednak w zaborze rosyjskim, gdzie powstawały duże uprzemysłowione
miasta. Urbanizacja nie dotknęła w większym stopniu terenów zaboru
austriackiego. Zjawiskiem powszechnym była wówczas eksplozja demograficzna.
Najbardziej przeludniona stała się Galicja, a rozdrobnione rolnictwo nie było
tam zbyt wydajne, co z kolei przyczyniało się do rosnącej liczby emigrantów. To
właśnie w Galicji istniało największe zacofanie w dziedzinie przemysłu i
rolnictwa. Tak naprawdę tych gałęzi gospodarki w ogóle tam nie było. Sytuację
dodatkowo pogarszało pijaństwo chłopów, którzy musieli wykupywać od szlachty
alkohol. Był to tak zwany przywilej propinacyjny. Pod względem
gospodarki najlepsza sytuacja panowała na ziemiach zaboru pruskiego. Silne
Niemcy potrzebowały bowiem zaplecza rolniczego, którym stała się Wielkopolska.
Dzięki sposobowi prowadzenia uwłaszczenia, jej rolnictwo było naprawdę bardzo
wydajne. Korzystny wpływ miała również relatywnie wysoka mechanizacja
rolnictwa. Słabiej rozwinięte były natomiast ziemie zaboru rosyjskiego. Niemniej, to właśnie w Galicji istniały najlepsze warunki do rozwoju
polskiej kultury, sztuki oraz polskich ruchów politycznych. Taka
autonomia stanowiła spory sukces obozu ugodowego, który we współpracy z zaborcą
widział możliwość osiągnięcia w miarę dużego zakresu wolności. Historycy
twierdzą, że Galicja była tak zwanym Piemontem Polski, ponieważ to
właśnie tam rozpoczęło się jednoczenie państwa.
Galicja to również Lwów, który kiedyś należał do Polski. Na zdjęciu widać Gmach Sejmu Krajowego Galicji we Lwowie. Fotografia pochodzi z 1898 roku. fot. Edward Trzemeski (1843-1905) |
Przenieśmy się jednak do
Zgierza. Jest lato roku 1889. Sytuacja w Polsce pod zaborami wygląda tak, jak
opisałam powyżej, choć w tej chwili raczej nie tło historyczne jest najważniejsze,
lecz bohaterowie historii, którą w tym roku do rąk czytelników oddała Hanna
Cygler. Tak więc już niedługo zacznie się ostatnia dekada XIX wieku. Młodego
Ignacego Osowskiego, który wraz z rodzicami i młodszym rodzeństwem, mieszka w
Zgierzu, dotyka osobista tragedia. Otóż któregoś lipcowego dnia jego rodzice
giną w pożarze domu. On i młodsze rodzeństwo tylko szczęśliwym zbiegiem
okoliczności uchodzą z życiem. Teraz Ignacy, który już niedługo ma skończyć
gimnazjum, musi zadbać o los swojego brata i siostry, co wiąże się z tym, że będzie musiał przerwać naukę. Oczywiście przejęcie opieki nad rodzeństwem nie jest łatwe, ponieważ z pieniędzmi u niego naprawdę krucho, a rodziny, która mogłaby
pomóc też jakoś nie ma. Wtedy do Ignacego uśmiecha się szczęście. Na swojej
drodze spotyka niejakiego Henryka Malinowskiego. Okazuje się, że mężczyzna znał
ojca Ignacego. Tak więc kiedy poznaje historię chłopaka, oferuje mu pomoc.
Tylko czy ta pomoc będzie bezinteresowna? Może Henryk Malinowski już od
jakiegoś czasu planował spotkanie z młodym Osowskim? Kim tak naprawdę jest
Henryk Malinowski i czy można mu ufać?
Fabryka Meyerhoffa w Zgierzu To tutaj przed śmiercią pracował powieściowy ojciec Ignacego Osowskiego. Był tam urzędnikiem fabrycznym. Fotografia pochodzi z 1889 roku fot. autor nieznanay |
Tymczasem
w Warszawie Rozalia Lubecka przechodzi istne katusze. Niedawno doszło do
strzelaniny, w której zginął polski szlachcic Józef Sempolski, zaś rosyjski
urzędnik ochrany Dmitrij Nikołajewicz Szuszkin nie wiadomo czy przeżył. Dla
środowiska Józef „Zuzu” Sempolski był wzorem wszelkich cnót, ale tylko panna
Lubecka wie, jaki był naprawdę. Rozalia za wszelką cenę pragnie zatem dowiedzieć
się czy Dima żyje, lecz rodzice tak bardzo jej pilnują, że nie jest w stanie
nic zrobić. Przy pomocy lekarza faszerują ją jakimiś prochami i nie pozwalają
nawet wyjść z pokoju. Dlaczego? Co takiego zrobiła Rozalia? Otóż ona zakochała
się w Szuszkinie, który przecież jest wrogiem narodu! Ta miłość jest tak silna,
że dziewczyna nie wyobraża sobie, że mogłaby już nigdy nie zobaczyć ukochanego
Dimy. Dlatego tak bardzo pragnie dowiedzieć się czy mężczyzna przeżył.
Niestety, szybko okazuje się, że rodzice mają wobec niej zupełnie inne plany. Lubeccy
to rodzina wysoce patriotyczna, więc zdrada, której dopuściła się Rozalia jest niewybaczalna.
Co za wstyd! Tak więc pod groźbą umieszczenia córki w szpitalu psychiatrycznym,
jeśli ta nie zaakceptuje ich decyzji, wysyłają ją do rodziny do Krakowa, gdzie
przebywa również starszy brat Rozalii – Teofil – który jest malarzem. Czy zatem
dziewczyna będzie potrafiła zapomnieć o Szuszkinie i na nowo ułoży sobie życie
z dala od wydarzeń warszawskich? Czy poprzez ten wyjazd Rozalia zdoła odkupić
swoje winy i przywrócić honor rodzinie? A może ona wcale tego nie chce? Może
pragnie być niezależna i podejmować decyzje samodzielnie? Czy jeszcze kiedyś
spotka ukochanego Dimę?
Trzecim
wątkiem powieści są losy Luizy i Joachima Hallmannów. Jak pamiętamy z pierwszej
części cyklu, Joachim to Prusak, który na kartach W cudzym domu pojawił
się jako Joachim von Eistetten, zaś Luiza – wówczas Sokołowska albo jak kto
woli Louise de Sokolowski – przyjechała do Polski w poszukiwaniu ojca. Zanim
wyszła za mąż za Joachima, jej życie wcale nie było usłane różami. Jeszcze w
Paryżu dotknęło ją nieszczęście, którego sprawczynią była jej własna matka. Tak
więc wówczas jedynym rozwiązaniem okazała się ucieczka, lecz to wcale nie
oznaczało, że w kraju jej ojca będzie lepiej. Pomimo że spotkała tutaj również
przyjaciół, to jednak tych dramatycznych wydarzeń też trochę się uzbierało. Przede
wszystkim kobieta wplątała się w romans, którego owocem jest mała Hania,
natomiast Joachim w międzyczasie został zesłany na Syberię, za co
odpowiedzialny był ukochany Rozalii Lubeckiej. Wygląda jednak na to, że Hallmannowie
są szczęśliwym małżeństwem, a tamte dramatyczne chwile mają już za sobą i nie
chcą do nich wracać. Joachim jest bez pamięci zakochany w żonie. Poza tym
zaakceptował Hanię, więc raczej nie ma o czym rozmawiać. Ale czy na pewno?
Przecież los potrafi zakpić z człowieka w momencie, kiedy ten najmniej się tego
spodziewa. Może właśnie szykuje dla Hallmannów jakąś niemiłą niespodziankę?
Autorka zabiera czytelnika również w podróż do Francji z przełomu wieków. Na zdjęciu widać główne wejście na wystwę światową w Paryżu. Fotografia pochodzi z 1900 roku. fot. autor nieznany |
Joachim
i Luiza doskonale znają sytuację Rozalii Lubeckiej. Przecież byli świadkami
strzelaniny, w której zginął Sempolski. W dodatku Dmitrij Nikołajewicz Szuszkin
wysłał Joachima na Syberię. Czy coś takiego można wybaczyć? Może faktycznie
lepiej będzie jak zrealizują jak najszybciej swój plan wyjazdu do Ameryki?
Wtedy przynajmniej stracą z oczu to, co przywołuje dramatyczne wspomnienia. Niestety,
okazuje się, że swoją podróż za ocean będą musieli odłożyć w czasie. Bo wszakże
rodzina jest najważniejsza, nawet jeśli członek tej rodziny pragnął kiedyś
skrzywdzić. Trzeba jeszcze dodać, że w życiu Hallmannów ważne miejsce zajmuje
paryski przyjaciel Luizy – Gaston Blanche – który jest przedstawicielem wymiaru
sprawiedliwości i pisarzem w jednej osobie. Luiza naprawdę wiele mu zawdzięcza.
I
tak oto wraz z bohaterami zaczynamy podróż nie tylko po Polsce przełomu XIX i
XX wieku, ale także po Europie, gdzie jest równie niebezpiecznie jak w kraju
zawładniętym przez zaborców. Za cudze grzechy to druga część
powieściowego cyklu, który już przy pierwszym spotkaniu całkowicie zawładnął
moim czytelniczym sercem. Historia, którą proponuje nam Hanna Cygler jest naprawdę
wyjątkowa i niezwykle klimatyczna. Realia, w jakich rozgrywa się akcja powieści
są przedstawione bardzo wiarygodnie. Czytelnik czuje specyficzną atmosferę
tamtej trudnej dla Polski epoki. Jak wspomniałam wyżej, tworzą się ruchy
socjalistyczne, a walka z zaborcami coraz bardziej przybiera na sile. W dodatku
prywatne problemy poszczególnych bohaterów również przypominają swego rodzaju
walkę, ale nie z wrogiem, lecz z samym sobą. Choć wydaje się, że to, co było
już dawno minęło i nie wróci, to jednak nikt nie czuje się spokojny. Gdzieś w
podświadomości wciąż kołacze się myśl, że pewnego dnia przeszłość wróci i
wszystko, na co bohaterowie tak usilnie pracowali, legnie w gruzach.
Na
kartach powieści nie ma tak naprawdę bohaterów dominujących. Każda z postaci wykreowanych
przez Hannę Cygler ma tutaj swoje zadanie do spełnienia, nawet jeśli jest tylko
postacią drugoplanową. Życiowe drogi niemalże wszystkich tych osób w pewnym
momencie krzyżują się, a to sprawia, że oddziaływują na siebie wzajemnie. Jeśli
chodzi o kobiety, to oprócz Luizy i Rozalii mogłabym jeszcze wymienić Dzidkę
Pomian, która jest żoną kuzyna, do którego odesłano Rozalię Lubecką. Podczas
gdy Rozalia wciąż się miota i myśli o spotkaniu z ukochanym, Luiza i Dzidka to
mężatki, które znalazły już swoje szczęście. O ile Luiza jest kobietą światową
i znającą się na kulturze i sztuce, o tyle Dzidka to zwykła kura domowa, która
uważa, że mąż jest panem domu i wszystko, co powie czy zrobi stanowi świętość. W
ten sposób daje sobą manipulować, a małżonek może jej wcisnąć dosłownie
wszystko. Nawet jeśli Dzidka zdaje sobie sprawę z tego, że jej Krzysztof nie
zawsze postępuje uczciwie wobec niej, to jednak udaje, że nic się nie dzieje,
bo przecież mężowi nie można niczego zarzucić. Nie jest kobietą wyzwoloną i potrafiącą
decydować o swoim życiu, jak Rozalia, która nawet jeśli nie ma wyjścia i musi
być posłuszna rodzicom, to jednak mimo to robi wszystko, aby żyć własnym
życiem, a nie takim, jakie oni dla niej zaplanowali. Przynajmniej na tym etapie
takie odniosłam wrażenie. Może postać Dzidki Pomian zmieni się w kolejnych
częściach cyklu. Kto wie?
Z
kolei mężczyźni doskonale uzupełniają kobiece postacie. Oni przeważnie wiedzą,
że to na nich spoczywa odpowiedzialność za rodzinę i nawet jeśli po latach
wychodzi jakaś niechlubna sprawa, której owocem jest dziecko, robią wszystko,
aby zapewnić mu godne warunki do życia. Oczywiście znacznie częściej to
mężczyźni wplątują się w niebezpieczne sytuacje niż kobiety, szczególnie że
czasy są naprawdę niespokojne. Oczywiście nie każda z męskich postaci jest tak
odpowiedzialna, ale cóż warta byłaby fabuła bez bohatera, który nie
przejawiałby choćby odrobiny szaleństwa? Takie postacie również są potrzebne w
powieści.
Na
chwilę obecną oprócz W cudzym domu i Za cudze grzechy nie znam
innych książek Hanny Cygler. W najbliższym czasie mam jednak w planie
przeczytać Kolor bursztynu. Niemniej na tym etapie mogę stwierdzić, że
Autorka jest jedną z najbardziej utalentowanych polskich pisarek. Proza Hanny
Cygler jest bardzo dojrzała, co przejawia się przede wszystkim w doborze
tematyki i sposobie kreowania bohaterów. Nie są oni infantylni, nawet jeśli są
nieco szaleni. Nie używają też jakiegoś górnolotnego i egzaltowanego
słownictwa, jak to czasami ma miejsce w literaturze skierowanej do kobiet. Postacie
stworzone przez Hannę Cygler są naprawdę dorosłe, nie tylko pod względem wieku,
ale także stanu umysłowego. Oczywiście ta kwestia nie dotyczy dzieci, które
również pojawiają się na kartach powieści, ale nawet i one są wykreowane
stosownie do liczby swoich lat. Tak więc na koniec nie pozostaje mi nic innego
jak tylko polecić prozę Hanny Cygler, bo naprawdę warto ją poznać. Są to
książki wartościowe, a ich fabuła stanowi doskonałe połączenie romansu, wątku
kryminalnego i historii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz