Wydawnictwo:
SONIA DRAGA
Katowice
2012
Tytuł
oryginału: The Templar Legacy
Przekład:
Cezary Murawski
Seria:
Cotton Malone
Jakub
de Molay (ok. 1244-1314) był ostatnim Wielkim Mistrzem Zakonu Templariuszy.
Spłonął na stosie 18 marca 1314 roku w Paryżu. Oskarżono go o szerzenie
herezji, praktykowanie czarów oraz wyrzeczenie się wiary w Jezusa Chrystusa.
Historia zakonu templariuszy do dziś wzbudza ogromne zainteresowanie, dlatego
nie dziwi fakt, że po ten temat sięgają nie tylko filmowcy, ale także pisarze. Legenda
głosi, że templariusze ukryli gdzieś skarb, który wielu pragnie odnaleźć.
Tragiczna śmierć Jakuba de Molay (z fr. Jacquesa de Molay) kończyła
dzieło zniszczenia Zakonu Templariuszy, które zostało rozpoczęte ich masowymi
aresztowaniami w 1307 roku, czyli tak zwaną Czystką. Aresztowań
dokonywano na wyraźne polecenie ówczesnego króla Francji – Filipa IV Pięknego
(1268-1314) pochodzącego z dynastii Kapetyngów. Działań tych dokonywano także
za pozwoleniem rezydującego w tamtym czasie w Awinionie i uzależnionego od
francuskiego władcy papieża Klemensa V (1264-1314).
Oskarżenia
wysuwane przeciwko templariuszom były naprawdę poważne. Zarzucano im herezję, świętokradztwo,
bałwochwalstwo oraz homoseksualizm, który miał ujawniać się przede wszystkim
podczas ceremonii przyjmowania nowych członków w szeregi zakonu. Oczywiście –
jak przystało na tamte czasy – przyznawanie się do winy wymuszane było przez
stosowanie makabrycznych tortur. Niektórzy templariusze fizycznie nie byli w
stanie znieść tego rodzaju mąk, więc po prostu umierali. Zaledwie kilku
przyznało się do rzekomej winy. W 1312 roku papież Klemens V rozwiązał zatem Zakon
Templariuszy, nie wypowiadając się przy tym o ich winie. Śledztwo prowadzone
przez papieskie komisje nie potwierdzało oskarżeń, jakie pod adresem zakonu
wysunął król Filip IV Piękny. Niemniej papież pozostawił mu wolną rękę w
kwestii dalszego losu templariuszy. Tak więc wyrok dożywotniego więzienia na
czterech dostojników zakonu wydali kardynałowie, którzy byli ściśle związani z
francuskim monarchą. Gdy zatem Jakub de Molay i Gotfryd z Charnay (?-1314)
cofnęli swoje wcześniejsze zeznania, które obciążały zarówno ich samych, jak i
zakon, natychmiast spłonęli na stosie.
Jakub de Molay Portret pochodzi z XIX wieku. autor nieznany |
Ci,
którzy interesują się tematem posiadają różne opinie odnośnie do winy
templariuszy. Jedni twierdzą, że pomyłką byłoby uznać wszystkie zarzuty
wysuwane przez wrogów zakonu jedynie za ich wymysł. Zawierały one bowiem sporo
prawdy, która mogła posłużyć za fundament skutecznego zaatakowania zakonu. Z
kolei inni znawcy tematu uważają, że wszystkie zeznania zostały uzyskane
poprzez stosowanie brutalnych tortur i praktycznie każde z nich złożono na
terenie Francji. Nie można zatem wykluczyć, iż było kilku naprawdę
zdeprawowanych templariuszy, lecz były to wyłącznie przypadki jednostkowe.
Z
likwidacją Zakonu Templariuszy łączą się także legendy opowiadające o tym, że
część swoich skarbów templariusze zdążyli ukryć jeszcze przed aresztowaniem.
Prawdą jest, że zaginęło wówczas archiwum zakonu. Inna legenda mówi, że
templariusze mieli związek z masonerią. Chodzi więc o to, iż mając swoją
siedzibę w Świątyni Salomona w Jerozolimie, zdobyli oni w tym miejscu swego
rodzaju tajemną wiedzę, którą potem Jakub de Molay zdążył przekazać tuż przed
swoją śmiercią. Wiedza ta miała dotrzeć do wolnomularzy w XVIII wieku.
Powodem,
dla którego Filip IV Piękny zdecydował ostatecznie rozprawić się z
templariuszami, rzekomo była jego chciwość. Monarcha borykał się bowiem z
poważnymi problemami finansowymi, a więc przejęcie majątku templariuszy było mu
bardzo na rękę. Znaczną część swoich dóbr Zakon Templariuszy posiadał właśnie
na terenie Francji, zaś sami templariusze prowadzili także finansowe operacje
króla. Niemniej papież Klemens V w chwili likwidacji zakonu zdecydował, że
przekaże uzyskany majątek Zakonowi Szpitalników.
Filip IV Piękny Portret został namalowany w 1837 roku. autor: Jean-Louis Bézard (1799-1881) |
Niektórzy badacze uważają
zatem, że przyglądając się bliżej osobowości Filipa IV Pięknego możemy
przypuszczać, iż pomimo że pragnął odnieść materialny zysk z napaści na zakon,
to jednak jednocześnie był przekonany, lub ktoś go przekonał, o winie
templariuszy. Jeżeli faktycznie tak było, to bez wątpienia król poczuwał się do
obowiązku podjęcia działań, nie licząc się z kosztami ani materialnymi, ani
moralnymi. Odebranie siłą majątku templariuszom, którzy w mniemaniu króla byli
grzesznikami, stało się tym samym jego najświętszym obowiązkiem jako najbardziej
chrześcijańskiego monarchy. Z drugiej strony jednak Flip IV Piękny poprzez
zniszczenie Zakonu Templariuszy potwierdził również własne skłonności ku
wszechwładzy oraz totalitaryzmowi.
A
jakie były początki Zakonu Templariuszy? Otóż zakon powstał w Jerozolimie, a
miało to miejsce po zdobyciu Ziemi Świętej przez krzyżowców. Około 1119 roku
kilku francuskich rycerzy na czele z Hugonem z Payns (1080-1136), który był też
pierwszym Wielkim Mistrzem, zapoczątkowało dzieje zakonu, składając uroczyste
śluby przed jerozolimskim patriarchą. Zakon miał zatem za zadanie chronić
pielgrzymów oraz strzec dróg prowadzących do Jerozolimy. Baldwin II z Le Bourg
(?-1131) przyznał więc templariuszom siedzibę na terenie dawnej Świątyni
Salomona, dlatego też zakon nazywał się również Zakonem Świątyni Salomona.
Niemniej pełna jego nazwa brzmiała: Zakon Ubogich Rycerzy Chrystusa i Świątyni
Salomona.
W
latach 1127-1139 templariusze uzyskali akceptację kolejnych papieży i otrzymali
własny statut. Zakon był wyjęty spod władzy biskupów i podlegał jedynie
papieżowi. Templariusze walczyli więc w obronie Ziemi Świętej, która znajdowała
się na terenie Królestwa Jerozolimskiego. Rywalizowali także z innym zakonem,
czyli ze szpitalnikami, inaczej joannitami. Templariusze brali również udział w
przegranej przez krzyżowców bitwie pod Hittin w 1187 roku. Była to jedna z
decydujących bitew z wojskami muzułmańskimi, którymi dowodził Saladyn
(1138-1193). Z kolei w 1291 roku poddała się ostatnia twierdza krzyżowców,
czyli Akka. Wtedy też zginął Wielki Mistrz Zakonu Templariuszy Wilhelm z Beajeu
(?-1291). Był on jednym z sześciu poległych mistrzów w historii zakonu. Ostatni
Wielki Mistrz – Jakub de Molay – czynił poważne starania, aby do Ziemi Świętej
wyruszyła nowa krucjata.
Zdobycie Jerozolimy przez Jakuba de Molay w 1299 roku Obraz pochodzi z 1846 roku. autor: Claudius Jacquand (1803-1878) |
Jeśli
chodzi o kwestie ekonomiczne działalności Zakonu Templariuszy w Ziemi Świętej,
to należy wziąć pod uwagę ich posiadłości, czyli komandorie znajdujące się w
Europie. Najwięcej dóbr posiadali zatem we Francji, jak również w Królestwie
Aragonii, Portugalii oraz w Anglii. Kilkanaście komandorii znajdowało się także
na Dolnym Śląsku, Ziemi Lubuskiej, jak i w Wielkopolsce czy na Pomorzu
Zachodnim. Templariuszy sprowadzali piastowscy i pomorscy książęta. Z tamtych
czasów zachowały się kaplice zbudowane przez templariuszy w Rurce i
Chwarszczanach. Natomiast kilku templariuszy uczestniczyło w bitwie pod Legnicą
w 1241 roku, w której zginął między innymi książę Henryk II Pobożny (ok.
1207-1241). Trzeba też pamiętać, że Zakon Templariuszy prowadził również
działalność finansową, która polegała na przechowywaniu depozytów, prowadzeniu
operacji bankowych czy udzielaniu pożyczek.
W
roku 1308 w Paryżu Jakub de Molay zostaje poddany okrutnym torturom, za którymi
stoją przedstawiciele inkwizycji. Wielki Mistrz Zakonu Templariuszy padł ofiarą
Czystki, za którą odpowiedzialni są francuski król Filip IV Piękny i papież
Klemens V. To naprawdę cud, że Jakub de Molay jeszcze żyje. Tortury, których
stosowanie ma na celu wymuszenie przyznania się do winy, są tak bestialskie, że
przeciętnemu człowiekowi trudno jest je sobie wyobrazić. Nie wiadomo skąd
templariusz bierze siły, aby to wszystko przetrwać. W dodatku nie ma
najmniejszego zamiaru zdradzić tego, czego ujawnienia domagają się jego
prześladowcy. Jakub de Molay doskonale wie, jaki los czeka go prędzej czy
później. Zdaje sobie bowiem sprawę z tego, że już się nie wywinie inkwizytorom.
Niestety, nie zdążył przekazać swojemu potencjalnemu następcy tajemnicy
dotyczącej ukrycia skarbu. Choć wciąż żyje, to jednak jego stan fizyczny jest
bardzo zły. Po zakończeniu tortur, oprawcy zawijają go w białe prześcieradło i
zamykają w celi. Na jak długo? Nie wiadomo. Nikt tak naprawdę nie ma pojęcia,
kiedy znów sobie o nim przypomną i cały ten koszmar zacznie się od początku.
Przesłuchanie Jakuba de Molay Rycina pochodzi z XIX wieku. autor nieznany |
Mija
siedem wieków. W Kopenhadze Cotton Malone pragnie na nowo ułożyć sobie życie.
Mężczyzna jest emerytowanym pracownikiem Departamentu Sprawiedliwości Stanów
Zjednoczonych oraz agentem biura Magellan Billet. Malone – z zawodu prawnik –
nie ma jeszcze pięćdziesięciu lat, więc trudno jest mówić o nim „emeryt”.
Prawda jest jednak taka, że Cotton ma już serdecznie dosyć narażania życia i
ciągłego wystawiania swojej osoby na niebezpieczeństwo. Nie chce patrzeć, jak
jego koledzy po fachu giną od kuli, a on nie może niczego zrobić, aby ich
uratować. Poza tym życie prywatne również nie układa mu się najlepiej. Jest
rozwiedziony, a z nastoletnim synem nie widuje się tak często, jakby tego
chciał. Była żona nie jest dla niego miła, ale do tego Malone już zdążył się
przyzwyczaić. Teraz mężczyzna jest właścicielem dobrze prosperującej księgarni
i wydaje się, że nic więcej mu do szczęścia nie potrzeba. Czyżby? Może oszukuje
samego siebie? Przecież nie można tak łatwo odzwyczaić się od egzystowania na
granicy życia i śmierci. Trudno uwierzyć, że Cotton nie tęskni za adrenaliną,
którą czuł za każdym razem, kiedy szedł na akcję.
Pewnego
czerwcowego dnia Cotton Malone ma się spotkać ze swoją byłą szefową, która
właśnie przyleciała do Danii w interesach. Kiedy czeka na nią w jednej z
kopenhaskich kawiarni widzi, jak jakiś nieznany mężczyzna w czerwonej kurtce
wyjmuje nóż i zmierza w kierunku Stephanie Nelle. Oczywiście były agent nie
może pozwolić, aby kobiecie stała się jakakolwiek krzywda. Rusza zatem w
kierunku młodego człowieka, lecz ten zdążył już przeciąć pasek torebki
Stephanie, a ją samą pchnąć na chodnik.
Niestety, Cottonowi nie udaje się
obezwładnić napastnika. Mężczyzna nie dość że jest od niego młodszy, to jeszcze
Malone w ciągu roku przebywania na emeryturze stracił nieco swojej fizycznej
sprawności. Ostatecznie dochodzi do tego, że tajemniczy facet w czerwonej
kurtce ucieka na wieżę znajdującą się przy kościele pod wezwaniem Świętej Trójcy, i widząc,
że nie ma najmniejszych szans na ucieczkę, popełnia samobójstwo, skacząc z Rotundy i w locie podcinając sobie gardło. Przed śmiercią zdążył jeszcze wykrzyczeć jakieś dziwne i niezrozumiałe słowo.
Nikt tak naprawdę nie ma pojęcia,
kim był ów mężczyzna, zaś sama Stephanie Nelle nawet jeśli się tego domyśla, to i tak nie
zamierza z nikim dzielić się swoimi przypuszczeniami. Nie wiadomo też, dlaczego
obiektem zainteresowania napastnika stała się torebka ponad
sześćdziesięcioletniej Stephanie. Co też takiego znajdowało się w niej, że gość
w czerwonej kurtce chciał ją ukraść? Czy był to zwykły złodziej? A może za tym
wszystkim kryje się coś znacznie poważniejszego?
Cotton
Malone dość szybko dowiaduje się jednak, że jego była szefowa przyleciała do
Kopenhagi, aby wziąć udział w licytacji pewnej nietypowej książki. Okazuje się,
że ową książką zainteresowanych jest kilka osób i każda z nich zapłaciłaby
fortunę, aby tylko zostać jej właścicielem. Dlatego? Na tę chwilę nie wiadomo. Niestety,
Stephanie nie ma szczęścia podczas licytacji. W posiadanie książki wchodzi
natomiast właściciel kamienicy, w której Cotton Malone prowadzi swoją księgarnię.
Duńczyk nie jest byłemu agentowi tak do końca obcy. Obydwu mężczyzn łączą
sprawy z przeszłości, które do tej pory spędzają Cottonowi sen z powiek. Nikt
jeszcze nie wie, że z powodu tej książki już niedługo zginą ludzie.
Tymczasem
w pewnym opactwie znajdującym się we francuskich Pirenejach umiera Wielki
Mistrz. Przy łożu śmierci starca czuwa jego zaufany seneszal (zarządca). Wielki
Mistrz wie, że skoro tylko zakończy życie, wtedy w murach opactwa rozpocznie
się walka o władzę. Nie myli się. Gdy jego ciało zostaje złożone do grobu,
zbiera się konklawe, aby wybrać nowego Wielkiego Mistrza. Zdaniem niektórych
ten stary był do niczego, więc nie zasłużył sobie nawet na to, aby umieścić
jego nazwisko w kronikach opactwa. Raymond de Roquefort bardzo szybko gromadzi
wokół siebie zwolenników, którzy to właśnie jego wybierają kolejnym Wielkim
Mistrzem. De Roquefort jest żądny władzy. Posiada też swoją własną wizję
zarządzania opactwem, a także chce wreszcie dotrzeć do prawdy i ujawnić ją
światu, aby pomścić tych, którzy stracili życie siedemset lat temu. I tak oto
rozpoczyna się walka na śmierć i życie. Tylko silniejszy i sprytniejszy może w
niej zwyciężyć.
Wydanie z 2015 roku |
Dziedzictwo
templariuszy to pierwszy tom powieściowej serii, w której głównym bohaterem
jest Cotton Malone. Wygląda na to, że pomimo iż wybrał emeryturę, praca będzie upominać się o niego w najmniej oczekiwanych momentach. Z prozą Steve’a Berry’ego
spotkałam się kilka lat temu, kiedy przeczytałam jego debiutancką powieść
zatytułowaną Bursztynowa Komnata. Pamiętam, że książka zrobiła na mnie
niesamowite wrażenie. Wiedziałam zatem, że prędzej czy później wrócę do
twórczości tego Autora. Proza Steve’a Berry’ego charakteryzuje się tym, że
fabuła jego powieści oparta jest na faktach historycznych, choć nie jest to
literatura stricte historyczna. Amerykanin inspiruje się jedynie jakimś ważnym wydarzeniem
zaczerpniętym z historii, a potem na tej podstawie kreuje linię fabularną,
przenosząc akcję powieści do czasów współczesnych. Tak też jest i w tym
przypadku. Czytelnik ma więc do czynienia z legendarnym skarbem templariuszy,
który po śmierci Jakuba de Molay gdzieś przepadł i do dziś nikt tak naprawdę
nie ma pojęcia czy faktycznie istniał. Nikt też nie wie, jak wyglądał ów skarb.
Czy był to ogromny majątek? A może jakiś dokument, którego ujawnienie zburzy
dotychczasowy ład na świecie? Nie zmienia to jednak faktu, że wciąż budzi
ogromne zainteresowanie i można go szukać z lepszym lub gorszym skutkiem.
Jeśli
nawet takiego skarbu nigdy nie było, to na pewno jest to doskonały temat na
thriller czy powieść sensacyjną. Okazuje się bowiem, że członków zakonu i
znajomych Cottona Malone łączy ten sam cel. Każdy z nich pragnie wreszcie
poznać prawdę. Z tego powodu giną też ludzie. Skarb templariuszy zabrał
Stephanie Nelle męża i syna. Ten pierwszy prowadził badania i pisał książki,
dzięki czemu docierał do coraz to nowych informacji, które nie każdemu się
podobały. Z kolei ten drugi po śmierci ojca poszedł jego śladem i również już
nie żyje. Przynajmniej takie panuje przekonanie. Teraz to właśnie Stephanie
zostaje wplątana w tę kryminalną sprawę, a wraz z nią Cotton Malone i kilka
innych osób, które tworzą całkiem zgraną grupę. Nie można jednak wszystkim
bezgranicznie ufać, bo tak naprawdę wśród przyjaciół może znaleźć się również
zdrajca, który wbije nóż w plecy.
Pierwsze polskie wydanie książki z 2007 roku |
Dziedzictwo
templariuszy to powieść, w której Autor poszedł również swoim własnym
tropem, posługując się wyobraźnią. Tak więc fabuła zawiera także domieszkę
fikcji literackiej. Z tego też tytułu możliwe jest, że niektórym czytelnikom
książka będzie wydawać się nieco kontrowersyjna. Z kolei ci bardziej
konserwatywni mogą poczuć się trochę urażeni albo zgorszeni, widząc, jak Steve
Berry poniekąd podważa dogmaty Kościoła Katolickiego. Oczywiście wiadomo, że
wszystko to dzieje się w ramach fikcji literackiej i po to, aby fabuła książki
była interesująca dla czytelnika.
Na kartach powieści cała ta tajemnica
dziedzictwa templariuszy sięga nie tylko średniowiecza, ale także XIX wieku,
kiedy na jaw wychodzą pewne informacje, które zagrażają życiu tych najbardziej
zainteresowanych. Tak więc nasi współcześni bohaterowie muszą z jednej strony
krok po kroku odkrywać sekret zakonu, zaś z drugiej zmuszeni są wciąż oglądać
się za siebie i być czujnymi, bo wróg bezustannie depcze im po piętach. W
każdej chwili może bowiem dojść do stoczenia decydującej walki, którą może
wygrać tylko jedna strona. W grę nie wchodzi żaden kompromis.
W
moim odczuciu Steve Berry to doskonały pisarz, któremu należy poświęcić więcej
czasu. Postaram się zatem sukcesywnie pisać o pozostałych częściach cyklu. Jak
wspomniałam wyżej, Dziedzictwo templariuszy to dopiero pierwsza część
serii, więc na tym etapie nie można jeszcze zbyt wiele powiedzieć o bohaterach,
ponieważ na razie jest to pewien wstęp do kolejnych tomów. Z kolei fabuła jest
tak skonstruowana, że czytelnik wraz z nimi stopniowo odkrywa zagadkę skarbu
templariuszy. Autor nie zapomniał też o ich życiu prywatnym, więc do głosu
dochodzą relacje rodzinne. Niestety, całą przyjemność czytania skutecznie psuje
brak korekty. Liczne literówki naprawdę potrafią zirytować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz