sobota, 2 lipca 2016

Victoria Holt – „Czarny opal”















Wydawnictwo: PRÓSZYŃSKI I S-KA
Warszawa 1998
Tytuł oryginału: The Black Opal
Przekład: Beata Długajczyk





Według starej legendy opowiadanej przez australijskich Aborygenów, pewnego dnia Stwórca zstąpił z nieba na tęczy i wygłosił orędzie pokoju skierowane do ludzkości. Kamienie, które znajdowały się wtedy w pobliżu miejsca, gdzie stopa Boga dotknęła ziemi nagle ożyły i zaczęły błyszczeć. I w ten oto sposób narodził się opal. Mówi się, że kamień ten stymuluje oryginalność i kreatywność. Opale są kamieniami porowatymi i z tego też powodu są one dość dobrze chłonne. Ich zdolność absorpcji może odbierać ludziom ich myśli i tym samym wzmacniać własne oddziaływanie. Z kolei czarne opale posiadają bardzo silną karmę oznaczającą sprawiedliwość, jak również zapewnienie ochrony i bezpieczeństwa osobom, które ich używają. Istnieje też przekonanie, że opal jest doskonałym kamieniem dla osób urodzonych w październiku, a ci, którzy noszą go przy sobie mogą z niego pobierać wiele astrologicznej mocy. Nie należy jednak utożsamiać kamieni z rzeczywistą mocą uzdrawiania, a ich mityczne znaczenie nie powinno być traktowane niczym lek przeciwko niektórym chorobom. Niestety, nierzadko mówi się także, że czarny opal przynosi nieszczęście. Najprawdopodobniej tego rodzaju opinia narodziła się z faktu, iż kamień ten jest bardzo kruchy.

Czarny opal jest również myślą przewodnią fabuły książki Victorii Holt. Oczywiście nie wysuwa się on na pierwszy plan, lecz będąc nieco w tle pośrednio doprowadza do tragedii, której skutki okażą się dramatyczne dla niektórych bohaterów powieści. Akcja książki rozgrywa się pod koniec XIX wieku, kiedy w Anglii na tronie zasiada jeszcze królowa Wiktoria Hanowerska (1819-1901), natomiast narratorką jest główna bohaterka, która opowiada czytelnikowi historię swojego życia, rozpoczynając ją od chwili, gdy zupełnie nieoczekiwanie pojawiła się w rodzinie Marline’ów. Otóż pewnego dnia ogrodnik zatrudniony w posiadłości Commonwood House należącej do Grace i Edwarda Marline’ów znajduje noworodka ukrytego pod krzewem azalii. Okazuje się, że jest to dziewczynka, a na jej szyi zawieszony jest pewien szczególny medalion. Tak naprawdę nikt z domowników i służby nie ma pojęcia skąd dziecko wzięło się w ogrodzie, ani też kto mógł je tam podrzucić. Aby w jakiś sposób wytłumaczyć ten niecodzienny incydent praktycznie wszyscy zgodnie od razu wskazują na Cyganów, którzy mają rozbity obóz niedaleko Commonwood House. Czy mają rację i dziewczynka faktycznie jest cygańską córką?

Wydawnictwo: ŚWIAT KSIĄŻKI
Warszawa 2010
tłum. Beata Długajczyk
Grace Marline od samego początku sprzeciwia się pozostawieniu dziecka pod dachem Commonwood House. Uważa bowiem, że będzie to uwłaczać jej pozycji społecznej, a także źle wpłynie na wychowanie jej własnych dzieci. Wydaje się, że pani Marline znajduje poparcie u służby, a szczególnie u niani Gilroy, która wraz z trzynastoletnią pomocnicą opiekuje się trojgiem dzieci Marline’ów. Innego zdania natomiast jest doktor Marline, który nie dopuszcza do siebie myśli, że mógłby oddać podrzuconą dziewczynkę do sierocińca. Sprzeciwia się więc swojej apodyktycznej żonie, co w konsekwencji skutkuje tym, że dziecko zostaje w Commonwood House. Jak można się spodziewać, dziewczynka od samego początku traktowana jest niczym piąte koło u wozu. Z jednej strony Marline’owie sprawują nad nią opiekę, bo nie mają innego wyjścia, zaś z drugiej dają jej wyraźnie do zrozumienia, że nie jest mile widziana pod ich dachem; jest kimś gorszym z racji swojego pochodzenia społecznego. Doktor Edward Marline jest zbyt słaby, aby móc każdego dnia sprzeciwiać się swojej małżonce, która tak naprawdę sprawuje władzę w Commonwood House. Poza tym praktycznie przez cały dzień nie ma go w domu, więc nawet gdyby bardzo chciał, to i tak nie jest w stanie bronić podrzuconej dziewczynki, której zdążono już nadać imię Carmel.

Pewnego dnia do posiadłości przybywa brat pani Marline – Toby Sinclair. Mężczyzna jest kapitanem statku i z tego też powodu większość swojego życia spędza na morzu. Pływa pomiędzy Wielką Brytanią a Australią, czasami zahaczając również o inne egzotyczne kraje. Od pierwszego spotkania Toby i Carmel czują do siebie wzajemnie przyjazne uczucia. Dziewczynka znajduje w starszym mężczyźnie wsparcie i może z nim rozmawiać w zasadzie na każdy temat. Opowiada mu zatem o swoim życiu pod dachem Commonwood House, a Toby tylko cierpliwie słucha, zaś od czasu do czasu relacjonuje ufnemu dziecku wrażenia ze swoich morskich podróży. Carmel poznaje także rodzinę, która mieszka w sąsiedniej posiadłości. Zaprzyjaźnia się z dziećmi państwa Cromptonów, choć Grace Marline wcale nie jest tym zachwycona. Życie w Commonwood House staje się jeszcze bardziej nie do zniesienia, gdy pani Marline ulega wypadkowi i od tej chwili zmuszona jest poruszać się na wózku inwalidzkim. Niepełnosprawna kobieta każdego dnia robi domownikom z życia piekło. Wydawać by się mogło, że wraz z przyjazdem nowej guwernantki samopoczucie dzieci choć trochę ulegnie poprawie. Panna Carson jest bowiem niezwykle przyjaźnie nastawiona do swoich podopiecznych, a i one okazują jej ogromną sympatię i nie wyobrażają sobie życia bez niej. Niestety, pewnego dnia zupełnie niespodziewanie umiera pani Marline…

Wydawnictwo: HARPERCOLLINS
(1993)
Czarny opal to oczywiście powieść napisana w stylu wiktoriańskim. Victoria Holt, a właściwie Eleanor Hibbert (1906-1993) specjalizowała się w tego rodzaju książkach, natomiast pod pseudonimem Victoria Holt stworzyła ich ponad trzydzieści. Czarny opal była jedną z trzech książek, które napisała tuż przed śmiercią. Ponieważ kamień, który w pośredni sposób odpowiedzialny jest za losy bohaterów wydobywany jest głównie w Australii, nie dziwi fakt, że Autorka zabiera czytelnika również do tego gorącego kraju. To właśnie tam, u boku swojego wuja Toby’ego Sinclaira, mała Carmel wyrusza w niecodzienną i ekscytującą podróż. W nowym miejscu dziewczynka rozpocznie kolejny etap swego jeszcze krótkiego życia i nawiąże nowe znajomości, które w przyszłości będą dla niej niezwykle ważne. Niemniej, pomimo wyjazdu z Anglii, Carmel wciąż będzie pamiętać o tym, co stało się w Commonwood House. Będzie przypominać sobie rzeczy, których znaczenia wówczas nie rozumiała, ponieważ była zbyt mała i niedoświadczona, aby pojąć co tak naprawdę dzieje się w posiadłości. Czy zatem uda jej się jeszcze wrócić do Anglii i rozwiązać zagadkę tajemniczej śmierci Grace Marline? Czy po latach będzie jej dane spotkać przyjaciela z dzieciństwa i odnowić z nim znajomość, która tak wiele dla niej znaczyła? Czy wreszcie będzie w stanie odnaleźć swoją ukochaną guwernantkę oraz dzieci Marline’ów, z którymi zżyła się w dzieciństwie?

W fabułę większości swoich książek Eleanor Hibbert wplątywała jakiś delikatny wątek kryminalny. Nie inaczej jest także w przypadku powieści Czarny opal. Oprócz tego jest też subtelny wątek miłosny. Poza tym bardzo istotne w tym wszystkim jest także to, czy Carmel odnajdzie w końcu swoją tożsamość. Pamiętajmy, że została ona znaleziona pod krzewem azalii i tak naprawdę nikt nigdy nie wykazał choćby najmniejszej troski w kwestii poinformowania dziewczynki o jej prawdziwym pochodzeniu. Przyjęto bowiem, iż jest „cygańskim podrzutkiem” i na tym cała sprawa się zakończyła. Czy zatem Carmel już jako dorosła kobieta będzie drążyć temat swojego prawdziwego pochodzenia? Czy jej tajemnicze pojawienie się w Commonwood House faktycznie miało jakiś związek z rodziną Marline’ów? A może był to czysty przypadek?

Czarny opal to jedna z tych książek, które czytam dla samej siebie, ponieważ obecnie tego rodzaju powieści nie mają wzięcia wśród polskich czytelników. Nie słabnie natomiast popularność książek Eleanor Hibbert w Stanach Zjednoczonych. Wystarczy pośledzić niektóre amerykańskie blogi książkowe, żeby się o tym przekonać. Dziś w Polsce chyba jednak mało kto zna nazwisko Autorki i potrafi skojarzyć je z konkretnymi książkami. Teraz generalnie czytamy nowości, zaś o powieściach, które biły rekordy popularności kilka dekad temu jakoś niewiele osób pamięta, chyba że jest to dziewiętnastowieczna klasyka. Jestem z tego pokolenia czytelników, które wychowało się na książkach wydawanych w latach 80. i 90. XX wieku, dlatego też wciąż mam do nich sentyment i często do nich wracam kosztem nowości, ponieważ uważam, że tamte książki miały tak zwaną „duszę” i były tworzone nie tyle pod publikę, co dla czystej przyjemności pisarza.










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz