Wydawnictwo:
PRÓSZYŃSKI I S-KA
Warszawa
1998
Tytuł
oryginału: The Black Opal
Przekład:
Beata Długajczyk
Według
starej legendy opowiadanej przez australijskich Aborygenów, pewnego dnia
Stwórca zstąpił z nieba na tęczy i wygłosił orędzie pokoju skierowane do
ludzkości. Kamienie, które znajdowały się wtedy w pobliżu miejsca, gdzie stopa
Boga dotknęła ziemi nagle ożyły i zaczęły błyszczeć. I w ten oto sposób
narodził się opal. Mówi się, że kamień ten stymuluje oryginalność i
kreatywność. Opale są kamieniami porowatymi i z tego też powodu są one dość
dobrze chłonne. Ich zdolność absorpcji może odbierać ludziom ich myśli i tym
samym wzmacniać własne oddziaływanie. Z kolei czarne opale posiadają bardzo
silną karmę oznaczającą sprawiedliwość, jak również zapewnienie ochrony i
bezpieczeństwa osobom, które ich używają. Istnieje też przekonanie, że opal
jest doskonałym kamieniem dla osób urodzonych w październiku, a ci, którzy
noszą go przy sobie mogą z niego pobierać wiele astrologicznej mocy. Nie należy
jednak utożsamiać kamieni z rzeczywistą mocą uzdrawiania, a ich mityczne
znaczenie nie powinno być traktowane niczym lek przeciwko niektórym chorobom. Niestety,
nierzadko mówi się także, że czarny opal przynosi nieszczęście. Najprawdopodobniej
tego rodzaju opinia narodziła się z faktu, iż kamień ten jest bardzo kruchy.
Czarny
opal jest również myślą przewodnią fabuły książki Victorii Holt. Oczywiście nie
wysuwa się on na pierwszy plan, lecz będąc nieco w tle pośrednio doprowadza do
tragedii, której skutki okażą się dramatyczne dla niektórych bohaterów powieści. Akcja
książki rozgrywa się pod koniec XIX wieku, kiedy w Anglii na tronie zasiada
jeszcze królowa Wiktoria Hanowerska (1819-1901), natomiast narratorką jest
główna bohaterka, która opowiada czytelnikowi historię swojego życia,
rozpoczynając ją od chwili, gdy zupełnie nieoczekiwanie pojawiła się w rodzinie
Marline’ów. Otóż pewnego dnia ogrodnik zatrudniony w posiadłości Commonwood
House należącej do Grace i Edwarda Marline’ów znajduje noworodka ukrytego pod
krzewem azalii. Okazuje się, że jest to dziewczynka, a na jej szyi zawieszony
jest pewien szczególny medalion. Tak naprawdę nikt z domowników i służby nie ma
pojęcia skąd dziecko wzięło się w ogrodzie, ani też kto mógł je tam podrzucić.
Aby w jakiś sposób wytłumaczyć ten niecodzienny incydent praktycznie wszyscy
zgodnie od razu wskazują na Cyganów, którzy mają rozbity obóz niedaleko Commonwood
House. Czy mają rację i dziewczynka faktycznie jest cygańską córką?
Wydawnictwo: ŚWIAT KSIĄŻKI Warszawa 2010 tłum. Beata Długajczyk |
Grace
Marline od samego początku sprzeciwia się pozostawieniu dziecka pod dachem Commonwood
House. Uważa bowiem, że będzie to uwłaczać jej pozycji społecznej, a także źle
wpłynie na wychowanie jej własnych dzieci. Wydaje się, że pani Marline znajduje
poparcie u służby, a szczególnie u niani Gilroy, która wraz z trzynastoletnią
pomocnicą opiekuje się trojgiem dzieci Marline’ów. Innego zdania natomiast jest
doktor Marline, który nie dopuszcza do siebie myśli, że mógłby oddać podrzuconą
dziewczynkę do sierocińca. Sprzeciwia się więc swojej apodyktycznej żonie, co w
konsekwencji skutkuje tym, że dziecko zostaje w Commonwood House. Jak można się
spodziewać, dziewczynka od samego początku traktowana jest niczym piąte koło u
wozu. Z jednej strony Marline’owie sprawują nad nią opiekę, bo nie mają innego
wyjścia, zaś z drugiej dają jej wyraźnie do zrozumienia, że nie jest mile
widziana pod ich dachem; jest kimś gorszym z racji swojego pochodzenia społecznego.
Doktor Edward Marline jest zbyt słaby, aby móc każdego dnia sprzeciwiać się
swojej małżonce, która tak naprawdę sprawuje władzę w Commonwood House. Poza
tym praktycznie przez cały dzień nie ma go w domu, więc nawet gdyby bardzo
chciał, to i tak nie jest w stanie bronić podrzuconej dziewczynki, której
zdążono już nadać imię Carmel.
Pewnego
dnia do posiadłości przybywa brat pani Marline – Toby Sinclair. Mężczyzna jest
kapitanem statku i z tego też powodu większość swojego życia spędza na morzu. Pływa
pomiędzy Wielką Brytanią a Australią, czasami zahaczając również o inne
egzotyczne kraje. Od pierwszego spotkania Toby i Carmel czują do siebie
wzajemnie przyjazne uczucia. Dziewczynka znajduje w starszym mężczyźnie
wsparcie i może z nim rozmawiać w zasadzie na każdy temat. Opowiada mu zatem o
swoim życiu pod dachem Commonwood House, a Toby tylko cierpliwie słucha, zaś od
czasu do czasu relacjonuje ufnemu dziecku wrażenia ze swoich morskich podróży. Carmel
poznaje także rodzinę, która mieszka w sąsiedniej posiadłości. Zaprzyjaźnia się
z dziećmi państwa Cromptonów, choć Grace Marline wcale nie jest tym zachwycona.
Życie w Commonwood House staje się jeszcze bardziej nie do zniesienia, gdy pani
Marline ulega wypadkowi i od tej chwili zmuszona jest poruszać się na wózku
inwalidzkim. Niepełnosprawna kobieta każdego dnia robi domownikom z życia
piekło. Wydawać by się mogło, że wraz z przyjazdem nowej guwernantki
samopoczucie dzieci choć trochę ulegnie poprawie. Panna Carson jest bowiem
niezwykle przyjaźnie nastawiona do swoich podopiecznych, a i one okazują jej
ogromną sympatię i nie wyobrażają sobie życia bez niej. Niestety, pewnego dnia
zupełnie niespodziewanie umiera pani Marline…
Wydawnictwo: HARPERCOLLINS (1993) |
Czarny
opal to oczywiście powieść napisana w stylu wiktoriańskim. Victoria Holt, a
właściwie Eleanor Hibbert (1906-1993) specjalizowała się w tego rodzaju
książkach, natomiast pod pseudonimem Victoria Holt stworzyła ich ponad
trzydzieści. Czarny opal była jedną z trzech książek, które napisała tuż
przed śmiercią. Ponieważ kamień, który w pośredni sposób odpowiedzialny jest za
losy bohaterów wydobywany jest głównie w Australii, nie dziwi fakt, że Autorka
zabiera czytelnika również do tego gorącego kraju. To właśnie tam, u boku
swojego wuja Toby’ego Sinclaira, mała Carmel wyrusza w niecodzienną i
ekscytującą podróż. W nowym miejscu dziewczynka rozpocznie kolejny etap swego jeszcze krótkiego
życia i nawiąże nowe znajomości, które w przyszłości będą dla niej niezwykle
ważne. Niemniej, pomimo wyjazdu z Anglii, Carmel wciąż będzie pamiętać o tym,
co stało się w Commonwood House. Będzie przypominać sobie rzeczy, których
znaczenia wówczas nie rozumiała, ponieważ była zbyt mała i niedoświadczona, aby
pojąć co tak naprawdę dzieje się w posiadłości. Czy zatem uda jej się jeszcze
wrócić do Anglii i rozwiązać zagadkę tajemniczej śmierci Grace Marline? Czy po
latach będzie jej dane spotkać przyjaciela z dzieciństwa i odnowić z nim
znajomość, która tak wiele dla niej znaczyła? Czy wreszcie będzie w stanie
odnaleźć swoją ukochaną guwernantkę oraz dzieci Marline’ów, z którymi zżyła się
w dzieciństwie?
W
fabułę większości swoich książek Eleanor Hibbert wplątywała jakiś delikatny
wątek kryminalny. Nie inaczej jest także w przypadku powieści Czarny opal.
Oprócz tego jest też subtelny wątek miłosny. Poza tym bardzo istotne w tym
wszystkim jest także to, czy Carmel odnajdzie w końcu swoją tożsamość.
Pamiętajmy, że została ona znaleziona pod krzewem azalii i tak naprawdę nikt
nigdy nie wykazał choćby najmniejszej troski w kwestii poinformowania
dziewczynki o jej prawdziwym pochodzeniu. Przyjęto bowiem, iż jest „cygańskim
podrzutkiem” i na tym cała sprawa się zakończyła. Czy zatem Carmel już jako
dorosła kobieta będzie drążyć temat swojego prawdziwego pochodzenia? Czy jej
tajemnicze pojawienie się w Commonwood House faktycznie miało jakiś związek z
rodziną Marline’ów? A może był to czysty przypadek?
Czarny
opal to jedna z tych książek, które czytam dla samej siebie, ponieważ
obecnie tego rodzaju powieści nie mają wzięcia wśród polskich czytelników. Nie
słabnie natomiast popularność książek Eleanor Hibbert w Stanach Zjednoczonych.
Wystarczy pośledzić niektóre amerykańskie blogi książkowe, żeby się o tym
przekonać. Dziś w Polsce chyba jednak mało kto zna nazwisko Autorki i potrafi
skojarzyć je z konkretnymi książkami. Teraz generalnie czytamy nowości, zaś o
powieściach, które biły rekordy popularności kilka dekad temu jakoś niewiele
osób pamięta, chyba że jest to dziewiętnastowieczna klasyka. Jestem z tego
pokolenia czytelników, które wychowało się na książkach wydawanych w latach 80.
i 90. XX wieku, dlatego też wciąż mam do nich sentyment i często do nich wracam
kosztem nowości, ponieważ uważam, że tamte książki miały tak zwaną „duszę” i były
tworzone nie tyle pod publikę, co dla czystej przyjemności pisarza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz