Wydawnictwo: ŚWIAT KSIĄŻKI
Warszawa 2007
Akcja powieści rozgrywająca się zimą, i to
jeszcze w górach, zazwyczaj sprawia, że czytelnik ulega jakiemuś szczególnemu
klimatowi. Abstrahując jednak od fikcji literackiej, nie należy zapominać, że
każda wyprawa w góry wiąże się z szeregiem przygotowań, co pozwoli nam uniknąć
ewentualnych zagrożeń. Lecz nie każdy o tym pamięta i wielu ludzi urządza sobie
wycieczki po górach, będąc zupełnie nieodpowiedzialnymi, co potem często
skutkuje dramatycznymi wypadkami i nierzadko utratą życia. Istnieje też
prawdopodobieństwo utknięcia gdzieś w górach bez szans na szybką pomoc. W
dodatku, co zrobić jeżeli nie jesteśmy tam sami? Oczywiście, nie ma problemu,
gdy w tych niebezpiecznych warunkach towarzyszy nam przyjaciel, któremu można
zawsze zaufać bez ryzyka, że zdradzi i ściągnie na nas niebezpieczeństwo. Ale co
zrobić i jak się zachować, kiedy naszym towarzyszem okaże się… morderca
poszukiwany przez FBI?!
Małe miasteczko w Karolinie Północnej o
nazwie Cleary jest niezwykle piękne. Krajobraz, jaki się wokół roztacza wręcz
zapiera dech w piersiach. Zapewne ten widok nie byłby tak piękny, gdyby nie
góry, które dodają mu uroku. Lecz z drugiej strony góry potrafią też być wyjątkowo
niebezpieczne i ktoś, kto ich nie zna, nie powinien wybierać się tam sam. Bo
przecież one potrafią przynieść śmierć, szczególnie zimą, kiedy śnieg
bezustannie sypie, zaścielając ziemię białym puszystym dywanem.
Góry to także doskonała kryjówka dla
przestępców. To tam wielokrotnie ukrywają swoje ofiary i dopiero po jakimś
czasie policja odnajduje ich ciała. Fakt ten jednak nie odstrasza ani turystów,
ani tych, którzy pragną zaszyć się w górach, kupując tam nieruchomości. Lilly
Burton, a właściwie Lilly Martin, również dała się skusić na kupno domku w
górach. Nabyła go jeszcze wspólnie z byłym mężem, z którym właśnie się
rozwiodła. Z Dutchem nie chce mieć już nic wspólnego, stąd jej powrót do
panieńskiego nazwiska. Dutch Burton to miejscowy stróż prawa, który sam nie
zawsze tego prawa przestrzega. Lilly ma już dość życia z agresywnym i
niewiernym mężczyzną, dlatego postanawia go zostawić, na co były mąż nie chce wyrazić
zgody. Ich rozstanie wiąże się zatem także z podziałem majątku, a właściwe z
jego sprzedażą. Choć domek w górach każdemu z nich przywodzi na myśl najpiękniejsze
chwile ich małżeństwa – bo i takie się zdarzały – to jednak postanawiają się go
pozbyć.
Oczywiście nie obywa się bez kłótni. Porywczy
Dutch pragnie siłą zatrzymać Lilly, ale ona już zdecydowała. Kiedy mężczyzna
widzi, że już niczego nie wskóra, wybiega z domku, a jego odejściu towarzyszy
huk zatrzaskiwanych drzwi. Lilly zostaje sama. Musi jednak wziąć się w garść,
zabrać co do niej należy i wyruszyć do Atlanty, gdzie jest jej prawdziwe życie.
Tam ma pracę, przyjaciół i wszystko to, czego nie dał jej były mąż. To właśnie
w Atlancie czuje się bezpieczna. Niestety,
Lilly nie wie jeszcze, że najbliższe czterdzieści osiem godzin będzie dla niej
walką o życie, ale też w tej walce odnajdzie coś, czego do tej pory los jej
skąpił. W końcu postanawia zapakować do samochodu swój skromny dobytek i
wyruszyć w drogę. I tutaj pojawia się problem. W Cleary szaleje śnieżyca, która
odcina od świata nie tylko ją, ale także innych mieszkańców. Jednak to ona jest
w największym niebezpieczeństwie, ponieważ znajduje się w górach, a nie w
miasteczku.
Lilly Martin to silna i uparta kobieta. Choć
wie, że jej powrót będzie ryzykowny, postanawia opuścić domek. Śnieg skutecznie
ogranicza widoczność, tak więc o wypadek wcale nie jest trudno. Tak też się
dzieje i w tym przypadku. W pewnym momencie kobieta czuje, że traci panowanie
nad samochodem. W dodatku nagle nie wiadomo skąd, niczym zjawa, na drodze
pojawia się mężczyzna, którego Lilly bierze pod koła. Na szczęście człowiek ten
żyje, ale jego stan nie jest najlepszy. Na pierwszy rzut oka wiadomo, że
nieznajomy potrzebuje natychmiastowej pomocy medycznej, lecz w tych warunkach
pogodowych nie ma mowy o jakimkolwiek ratunku. Co w takim razie robi Lilly?
Zabiera mężczyznę do domku w górach i tam stara się mu pomóc. Jej umiejętności
medyczne nie stoją na najwyższym poziomie, ale robi, co może, aby udzielić mu
pierwszej pomocy.
Bardzo szybko okazuje się też, że mężczyzna
nie jest Lilly obcy. Kobieta już kiedyś go spotkała, czym wywołała atak furii u
swojego byłego męża. Jednak w tym momencie nie to jest najważniejsze. W
miasteczku od dwóch lat grasuje morderca, któremu policja nadała przydomek
„Chaber”. Dlaczego akurat taki? Otóż, zabójca najpierw porywa swoje ofiary, a
potem je zabija, zaś w miejscu porwania zostawia błękitną wstążkę. W ten sposób
z miasteczka zniknęło już pięć kobiet. Policja próbuje więc ustalić kim jest
tajemniczy i niebezpieczny Chaber, jednak jej działania okazują się – jak do
tej pory – wysoce nieudolne. Oczywiście postępowaniem kieruje Dutch Burton,
który niezbyt dobrze radzi sobie nie tylko jako policjant, ale też jako
mężczyzna. Jego problemy emocjonalne negatywnie rzutują na sprawę. I tutaj
pojawiają się pytania: Czy Lilly dając schronienie mężczyźnie, który wpadł pod
koła jej samochodu, podpisała na siebie wyrok śmierci? Czy przypadkowo spotkany
facet to poszukiwany przez FBI Chaber?
Jedno z brytyjskich wydań. Wyd.: HODDER & STOUGHTON (2006) |
W objęciach chłodu to bardzo dobry
thriller, choć nieco przewidywalny, jeśli chodzi o wątek romantyczny. Ponieważ
jeszcze jako nastolatka zaczytywałam się w powieściach Sandry Brown, mogę
śmiało stwierdzić, że ta powieść jest trochę inna niż poprzednie książki
Autorki, które miałam przyjemność czytać. Jedyne, co łączy ją z wcześniejszymi
powieściami, to umiejscowienie akcji. Czytelnik ponownie ma do czynienia z
małym miasteczkiem, gdzie wszystkimi i wszystkim trzęsie jeden człowiek. Tym
razem jest to Wes Hamer, były sportowiec, a obecnie przewodniczący rady miasta.
Z jego zdaniem musi liczyć się każdy mieszkaniec Cleary i nawet stróże prawa są
zmuszeni tańczyć tak, jak on im zagra.
Choć praktycznie do ostatniej strony Sandra
Brown trzyma czytelnika w napięciu, nie zdradzając kto stoi za morderstwami
kobiet, to jednak wiadome jest, że cała historia będzie mieć szczęśliwe
zakończenie. Jak to często bywa w tego typu książkach, tutaj również spotykamy
tajemnice z przeszłości, które kładą się cieniem na obecnym życiu bohaterów.
Jest wiele niedopowiedzeń, które wyjaśniają się dopiero z czasem. Miłośnicy
twórczości Sandry Brown wiedzą, że jest ona znana z odważnych scen łóżkowych, a
zatem i w tym przypadku ich nie zabraknie.
Generalnie amerykańską literaturę kobiecą
charakteryzuje jedna rzecz, która wciąż się powtarza. Otóż, amerykańskie
autorki przyzwyczaiły nas do kreowania bohaterów niezniszczalnych, jakby
zapominając o tym, że człowiek jest istotą śmiertelną. Tak dzieje się nie tylko
w książkach, ale także w filmach. Główni bohaterowie to przeważnie postacie,
które pomimo bólu, cierpienia, a wręcz krytycznego fizycznego stanu zdrowia,
potrafią walczyć z wrogiem niczym supermeni, zapominając, że jeszcze przed
kilkoma minutami nie byli w stanie nawet podnieść się z łóżka. Ba! Praktycznie
cudem wyrwali się z objęć śmierci. I nagle – pod wpływem jakiegoś impulsu – następuje
cudowne odzyskanie sił i do ataku! W tej książce również mamy tego próbkę, a to
sprawia, że nie do końca fabuła jest realna. Podobnie sprawa przedstawia się,
jeśli chodzi o seks. Na jego uprawianie bohaterowie zawsze znajdują siły, choćby nawet byli już jedną nogą na drugim świecie.
Książka posiada jednak i dobre strony. Dodatkowym
atutem W objęciach chłodu jest bowiem całkiem ciekawy portret
psychologiczny poszczególnych postaci. Zdaję sobie sprawę, że ten fakt może
zainteresować wielu czytelników. Czy zatem polecam tę książkę? Na pewno tak.
Sandra Brown, obok Nory Roberts, to moja kolejna ulubiona amerykańska autorka tworząca
literaturę dla kobiet. Lubię jej powieści, bez względu na naiwność, jaką
wielokrotnie w nich proponuje. Jej powieści generalnie czyta się szybko i
przyjemnie. Są swego rodzaju odskocznią od literatury poważniejszej, która
zmusza czytelnika do myślenia. A ponieważ w Polsce mamy pod dostatkiem książek
Sandry Brown, zawsze można wybrać wśród nich coś dla siebie. Natomiast jeśli do
sięgnięcia po powieść nie przekonała Was moja recenzja, to może przekona Was
Stephen King, który poleca tę książkę na okładce jej brytyjskiego wydania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz