Wydawnictwo: ZNAK
Kraków 2004
Tytuł oryginału: Life of Pi
Przekład: Zbigniew Batko
Nie od dziś wiadomo,
że życie potrafi człowieka naprawdę zaskoczyć. Każdy dzień przynosi nam coś
nowego, choć z pozoru może wydawać się, że jeden od drugiego niczym szczególnym
się nie różni. Czasami są to jakieś błahe sprawy, o których szybko zapominany,
ale są też i takie, które pozostają w naszej pamięci do końca życia. Ba!
Zmieniają to życie nieodwracalnie. Tak więc zazwyczaj to los pisze własny
scenariusz, nie bacząc na nasze plany i marzenia, a my możemy jedynie go
zaakceptować i na miarę swoich możliwości radzić sobie z nim albo buntować się
przeciwko temu, co nas spotkało. Co lepsze? Nie wiadomo.
A teraz spróbujmy
odpowiedzieć sobie na jedno pytanie: Czy przyjaźń z dzikim i drapieżnym
zwierzęciem jest możliwa, na przykład z dorosłym tygrysem bengalskim?
Wyobrażam sobie, że większości z nas ciarki przechodzą po kręgosłupie już na
samą myśl o spotkaniu tygrysa, a co dopiero o przyjaźni z nim. Już na sam
dźwięk słowa „tygrys” robi nam się gorąco, a serce tłucze się w piersi niczym
dzwon Zygmunta. To pomarańczowe stworzenie w czarne paski jest kochane i
bezpieczne tylko jako pluszowa maskotka, prawda? Niemniej, nigdy tak naprawdę nie
wiadomo, co szykuje dla nas życie. Piscine „Pi” Molitor Patel też tego nie
wiedział.
Tak więc niemal
czterdzieści lat temu pewien szesnastoletni wówczas chłopiec o imieniu Pi
wyruszył w morską podróż wraz ze swoją rodziną: ojcem, matką i bratem.
Przemierzając wody Oceanu Spokojnego na japońskim statku „Tsimtsuma” kierowali
się w stronę Kanady. To właśnie tam planowali stworzyć nowy dom i zacząć
wszystko od początku. Do tej pory rodzina Patelów mieszkała w Indiach w mieście
o nazwie Puttuczczeri, gdzie mieścił się też piękny ogród zoologiczny, którego
strażnikiem był ojciec chłopca. W ogrodzie tym zwiedzający mieli możliwość
obejrzenia zwierząt, przeważnie dzikich i niebezpiecznych, które stanowiły
główną atrakcję tego miejsca. Właściciel od najmłodszych lat przyuczał swoich
dwóch synów do pracy w zoo. Nie szczędził też na niebezpiecznych sytuacjach,
które miały na celu przestrzec chłopców przed nieodpowiedzialnym i beztroskim
zachowaniem wobec drapieżników.
Wydawnictwo: ZNAK Kraków 2008 tłum. Zbigniew Batko |
W Puttuczczeri
Patelowie byli bardzo znaną rodziną, lecz kwestie polityczne zmusiły ich
ostatecznie do opuszczenia ukochanych Indii i wyruszenia w drogę do Winnipeg w
Kanadzie. Na statek, niczym biblijny Noe, rodzina zapakowała niektóre ze
zwierząt, aplikując im środki uspokajające, aby w nowym miejscu móc na nowo
otworzyć ogród zoologiczny. Niestety, nikt nie spodziewał się, że podczas rejsu
dojdzie do tragedii.
Statek tonął. Wydawał z siebie dźwięk podobny do potwornego metalicznego beknięcia. Przeróżne szczątki znikały z bulgotem pod wodą. Wszystko wyło: morze, wicher, moje serce. Z szalupy dostrzegłem nagle w wodzie coś żywego.– Richardzie Parkerze! Czy to ty? – zawołałem. – Nic nie widzę. Och, żeby choć na chwilę przestało padać. Richardzie Parkerze! Richardzie Parkerze! Tak, to ty!
Widziałem jego łeb. Walczył, żeby utrzymać się na powierzchni.
– Jezus, Maria, Mahomecie i Wisznu, jak to dobrze, że cię widzę, Richardzie Parkerze! Błagam, nie poddawaj się! Płyń do mnie, do szalupy. Słyszysz ten gwizd? Triii! Triii! Triii! Dobrze słyszysz. Płyń, płyń! Jesteś dobrym pływakiem. To nie jest nawet trzydzieści metrów (…)*
Wreszcie Richard
Parker dopłynął. Uczepił się pazurami burty, potem wdrapał się do łodzi. W tym
momencie serce Pi zatrzymało się na chwilę i chłopiec zdał sobie sprawę z tego,
co właśnie zrobił. Uratował życie drapieżnikowi, który jednym machnięciem łapy
był w stanie zrobić z niego befsztyk. Wtedy też przypomniał sobie słowa swojego
brata, który przepowiedział mu, że kiedyś skończy w paszczy tygrysa, stając się
kolejną „kozą”. Ostatecznie oprócz Richarda Parkera (tygrysa) w szalupie razem
z Pi znalazły się jeszcze hiena, orangutan i ranna zebra. W tak doborowym
towarzystwie tylko czekać, kiedy zaczną uaktywniać się poszczególne ogniwa
łańcucha pokarmowego i kto jako pierwszy przypłaci to życiem.
Od tej chwili
szesnastoletni Indus zdany jest tylko na siebie i na łaskę Najwyższego, w
którego istnienie bezgranicznie wierzy. Jego wiara już wcześniej wyśmiewana
była przez bliskich, ponieważ chłopiec zafascynowany Bogiem nie był w stanie
określić jednoznacznie swoich przekonań w tej kwestii. Chciał być hindusem,
chrześcijaninem i jednocześnie wyznawcą islamu. Dla niego wszystkie te wyznania
stanowiły jedność. Były niczym jedna wielka religia.
Richard Parker & Suraj Sharma jako Piscine 'Pi' Molitor Patel Kadr pochodzi z filmu Życie Pi (2012) reż. Ang Lee |
Fakt, że Piscine
„Pi” Molitor Patel przeżył i po latach mógł opowiadać swoją niezwykłą historię
każdemu, kto tylko chciał jej wysłuchać, naprawdę graniczyło z cudem. Nikt przy
zdrowych zmysłach nie potrafił uwierzyć w to, że szesnastoletni hinduski
chłopiec spędził „pod jednym dachem” ponad siedem miesięcy z dorosłym
bengalskim tygrysem. Czyżby Richard Parker pamiętał o tym, że Pi uratował mu
życie i dlatego nie pożarł go żywcem, pomimo że było wiele sytuacji, które temu
sprzyjały? Przecież były chwile, gdy obydwaj rozbitkowie cierpieli
niewyobrażalny głód, byli też zestresowani, a jednak tygrys nie rzucił się na
Piscine’a. Ta historia jest tak niewiarygodna, że wręcz zakrawa ona na fikcję
literacką. I tak też wielu do niej podeszło.
Życie Pi to
jedna z tych lektur, które zostają w pamięci na bardzo długo, a może nawet na
zawsze. I pomyśleć, że Yann Martel po klęsce poprzedniej książki nie miał
pomysłu na kolejną! Pieniądze też mu się kończyły, a wena twórcza milczała, nic
sobie z tego nie robiąc. Dopiero przypadek sprawił, że wydał prawdziwy
bestseller, którym zadziwił czytelników na całym świecie. Ta historia tak
bardzo ludźmi zawładnęła, że ostatecznie postanowiono ją sfilmować.
Wydawnictwo: ALBATROS A. KURYŁOWICZ Warszawa 2013 tłum. Magdalena Słysz |
Czym dla mnie jest Życie
Pi? Na pewno jest książką o niesamowitej odwadze i uporze, a także o
nieopisanym pragnieniu życia. Jestem przekonana, że bohaterowi w przetrwaniu
bardzo pomógł fakt, iż na co dzień obcował z dzikimi zwierzętami znajdującymi
się w ogrodzie zoologicznym jego ojca. Dzięki temu posiadł ogromną wiedzę
dotyczącą sposobu zachowywania się zwierząt w określonych sytuacjach. W związku
z tym mógł przewidzieć kolejny krok swojego towarzysza niedoli.
Ta książka jest też
doskonałym dowodem na to, iż w ekstremalnych warunkach człowiek jest zdolny do
zachowań, które normalnie są mu obce. Generalnie strach uważany jest za
największego wroga człowieka. Z jednej strony może nas sparaliżować do tego
stopnia, że nie będziemy w stanie podjąć żadnych sensownych działań, ale z
drugiej może stanowić impuls, który uratuje nam życie. W tym konkretnym
przypadku strach stanowił jedynie bodziec do podejmowania działań, które
pozwoliły Patelowi przetrwać. Bardzo ważny jest tutaj także element
psychologiczny, natomiast przypadek Pi Patela dla specjalistów może być
doskonałym materiałem badawczym. Choć z drugiej strony ostrożnie podchodziłabym
do wszelkiego rodzaju analiz kosztem kogoś, kto przez dwieście dwadzieścia
siedem dni balansował pomiędzy życiem a śmiercią.
Czym jeszcze jest ta
wyjątkowa książka? Na pewno ogromnym skarbcem wiedzy o zwierzętach. Pi opowiada
o nich z ogromnym zaangażowaniem, przekazując w ten sposób niezwykle
interesujące informacje ze świata fauny. Na pierwszy rzut oka widać, że
mężczyzna bardzo kocha te stworzenia i są mu niesamowicie bliskie.
Okładka pierwszego wydania Wydawnictwo: KNOPF CANADA (2001) |
Na samym początku
książki można przeczytać, że jest to historia, która sprawi, że
słuchacz/czytelnik uwierzy w Boga. Chyba jednak coś w tym jest, ponieważ jak
pokazały fakty, ludzki rozum nie jest w stanie wytłumaczyć, w jaki sposób Pi po
ponad siedmiu miesiącach dryfowania na wodach Oceanu Spokojnego, dotarł do
Meksyku w jednym kawałku. Tak naprawdę to głęboka wiara trzymała go przy życiu
i nie pozwoliła wpaść w rozpacz. To ona dodawała mu sił każdego dnia i nocy,
kiedy mogło wydawać się, że tylko sekundy dzielą go od spotkania z rodziną
gdzieś na dnie oceanu.
Choć książka nie
posiada klasycznej formy powieści, do jakiej jesteśmy przyzwyczajeni, to jednak
czyta się ją jednym tchem. Ogromnym plusem jest tutaj język, jakiego Yann
Martel użył celem jej napisania. Jak widać, niniejsza historia nie ma w sobie
nic śmiesznego, jest wręcz tragiczna, jednak Yann Martel opisał ją tak, że
uśmiechamy się w trakcie jej czytania. W sceny dramatyczne wplótł pierwiastek
komizmu, co sprawia, iż nie przerażają one czytelnika tak bardzo, jak mogłoby
to mieć miejsce w przypadku zastosowania słów poważnych i nasyconych grozą.
Książkę Yanna
Martela polecam każdemu, kto gustuje w lekturach opartych na faktach. Jest to
publikacja niezwykle wartościowa i myślę, że powinna trafić w ręce każdego
czytelnika niezależnie od wieku. Młodzież nauczy się z niej, ile tak naprawdę
warte jest ludzkie życie, pozna też świat zwierząt i ich potrzeby, natomiast
dorośli dowiedzą się, jak wiele może wytrzymać człowiek, który znajdzie się w
sytuacji teoretycznie bez wyjścia. Myślę, że po przeczytaniu tej książki wiele
osób przewartościuje swoje życie i zmieni swoją dotychczasową hierarchię rzeczy
ważnych i mniej ważnych.
* Y. Martel, Życie Pi, Wyd. Znak, Kraków 2004, s. 117.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz