wtorek, 5 lipca 2016

Yann Martel – „Życie Pi”















Wydawnictwo: ZNAK
Kraków 2004
Tytuł oryginału: Life of Pi
Przekład: Zbigniew Batko





Nie od dziś wiadomo, że życie potrafi człowieka naprawdę zaskoczyć. Każdy dzień przynosi nam coś nowego, choć z pozoru może wydawać się, że jeden od drugiego niczym szczególnym się nie różni. Czasami są to jakieś błahe sprawy, o których szybko zapominany, ale są też i takie, które pozostają w naszej pamięci do końca życia. Ba! Zmieniają to życie nieodwracalnie. Tak więc zazwyczaj to los pisze własny scenariusz, nie bacząc na nasze plany i marzenia, a my możemy jedynie go zaakceptować i na miarę swoich możliwości radzić sobie z nim albo buntować się przeciwko temu, co nas spotkało. Co lepsze? Nie wiadomo.

A teraz spróbujmy odpowiedzieć sobie na jedno pytanie: Czy przyjaźń z dzikim i drapieżnym zwierzęciem jest możliwa, na przykład z dorosłym tygrysem bengalskim? Wyobrażam sobie, że większości z nas ciarki przechodzą po kręgosłupie już na samą myśl o spotkaniu tygrysa, a co dopiero o przyjaźni z nim. Już na sam dźwięk słowa „tygrys” robi nam się gorąco, a serce tłucze się w piersi niczym dzwon Zygmunta. To pomarańczowe stworzenie w czarne paski jest kochane i bezpieczne tylko jako pluszowa maskotka, prawda? Niemniej, nigdy tak naprawdę nie wiadomo, co szykuje dla nas życie. Piscine „Pi” Molitor Patel też tego nie wiedział.

Tak więc niemal czterdzieści lat temu pewien szesnastoletni wówczas chłopiec o imieniu Pi wyruszył w morską podróż wraz ze swoją rodziną: ojcem, matką i bratem. Przemierzając wody Oceanu Spokojnego na japońskim statku „Tsimtsuma” kierowali się w stronę Kanady. To właśnie tam planowali stworzyć nowy dom i zacząć wszystko od początku. Do tej pory rodzina Patelów mieszkała w Indiach w mieście o nazwie Puttuczczeri, gdzie mieścił się też piękny ogród zoologiczny, którego strażnikiem był ojciec chłopca. W ogrodzie tym zwiedzający mieli możliwość obejrzenia zwierząt, przeważnie dzikich i niebezpiecznych, które stanowiły główną atrakcję tego miejsca. Właściciel od najmłodszych lat przyuczał swoich dwóch synów do pracy w zoo. Nie szczędził też na niebezpiecznych sytuacjach, które miały na celu przestrzec chłopców przed nieodpowiedzialnym i beztroskim zachowaniem wobec drapieżników.

Wydawnictwo: ZNAK
Kraków 2008
tłum. Zbigniew Batko
W Puttuczczeri Patelowie byli bardzo znaną rodziną, lecz kwestie polityczne zmusiły ich ostatecznie do opuszczenia ukochanych Indii i wyruszenia w drogę do Winnipeg w Kanadzie. Na statek, niczym biblijny Noe, rodzina zapakowała niektóre ze zwierząt, aplikując im środki uspokajające, aby w nowym miejscu móc na nowo otworzyć ogród zoologiczny. Niestety, nikt nie spodziewał się, że podczas rejsu dojdzie do tragedii.

Statek tonął. Wydawał z siebie dźwięk podobny do potwornego metalicznego beknięcia. Przeróżne szczątki znikały z bulgotem pod wodą. Wszystko wyło: morze, wicher, moje serce. Z szalupy dostrzegłem nagle w wodzie coś żywego.
– Richardzie Parkerze! Czy to ty? – zawołałem. – Nic nie widzę. Och, żeby choć na chwilę przestało padać. Richardzie Parkerze! Richardzie Parkerze! Tak, to ty! 
Widziałem jego łeb. Walczył, żeby utrzymać się na powierzchni. 
– Jezus, Maria, Mahomecie i Wisznu, jak to dobrze, że cię widzę, Richardzie Parkerze! Błagam, nie poddawaj się! Płyń do mnie, do szalupy. Słyszysz ten gwizd? Triii! Triii! Triii! Dobrze słyszysz. Płyń, płyń! Jesteś dobrym pływakiem. To nie jest nawet trzydzieści metrów (…)*

Wreszcie Richard Parker dopłynął. Uczepił się pazurami burty, potem wdrapał się do łodzi. W tym momencie serce Pi zatrzymało się na chwilę i chłopiec zdał sobie sprawę z tego, co właśnie zrobił. Uratował życie drapieżnikowi, który jednym machnięciem łapy był w stanie zrobić z niego befsztyk. Wtedy też przypomniał sobie słowa swojego brata, który przepowiedział mu, że kiedyś skończy w paszczy tygrysa, stając się kolejną „kozą”. Ostatecznie oprócz Richarda Parkera (tygrysa) w szalupie razem z Pi znalazły się jeszcze hiena, orangutan i ranna zebra. W tak doborowym towarzystwie tylko czekać, kiedy zaczną uaktywniać się poszczególne ogniwa łańcucha pokarmowego i kto jako pierwszy przypłaci to życiem.

Od tej chwili szesnastoletni Indus zdany jest tylko na siebie i na łaskę Najwyższego, w którego istnienie bezgranicznie wierzy. Jego wiara już wcześniej wyśmiewana była przez bliskich, ponieważ chłopiec zafascynowany Bogiem nie był w stanie określić jednoznacznie swoich przekonań w tej kwestii. Chciał być hindusem, chrześcijaninem i jednocześnie wyznawcą islamu. Dla niego wszystkie te wyznania stanowiły jedność. Były niczym jedna wielka religia.


Richard Parker & Suraj Sharma jako Piscine 'Pi' Molitor Patel 
Kadr pochodzi z filmu Życie Pi (2012)
reż. Ang Lee


Fakt, że Piscine „Pi” Molitor Patel przeżył i po latach mógł opowiadać swoją niezwykłą historię każdemu, kto tylko chciał jej wysłuchać, naprawdę graniczyło z cudem. Nikt przy zdrowych zmysłach nie potrafił uwierzyć w to, że szesnastoletni hinduski chłopiec spędził „pod jednym dachem” ponad siedem miesięcy z dorosłym bengalskim tygrysem. Czyżby Richard Parker pamiętał o tym, że Pi uratował mu życie i dlatego nie pożarł go żywcem, pomimo że było wiele sytuacji, które temu sprzyjały? Przecież były chwile, gdy obydwaj rozbitkowie cierpieli niewyobrażalny głód, byli też zestresowani, a jednak tygrys nie rzucił się na Piscine’a. Ta historia jest tak niewiarygodna, że wręcz zakrawa ona na fikcję literacką. I tak też wielu do niej podeszło.

Życie Pi to jedna z tych lektur, które zostają w pamięci na bardzo długo, a może nawet na zawsze. I pomyśleć, że Yann Martel po klęsce poprzedniej książki nie miał pomysłu na kolejną! Pieniądze też mu się kończyły, a wena twórcza milczała, nic sobie z tego nie robiąc. Dopiero przypadek sprawił, że wydał prawdziwy bestseller, którym zadziwił czytelników na całym świecie. Ta historia tak bardzo ludźmi zawładnęła, że ostatecznie postanowiono ją sfilmować.

Wydawnictwo: ALBATROS
A. KURYŁOWICZ
Warszawa 2013
tłum. Magdalena Słysz
Czym dla mnie jest Życie Pi? Na pewno jest książką o niesamowitej odwadze i uporze, a także o nieopisanym pragnieniu życia. Jestem przekonana, że bohaterowi w przetrwaniu bardzo pomógł fakt, iż na co dzień obcował z dzikimi zwierzętami znajdującymi się w ogrodzie zoologicznym jego ojca. Dzięki temu posiadł ogromną wiedzę dotyczącą sposobu zachowywania się zwierząt w określonych sytuacjach. W związku z tym mógł przewidzieć kolejny krok swojego towarzysza niedoli.

Ta książka jest też doskonałym dowodem na to, iż w ekstremalnych warunkach człowiek jest zdolny do zachowań, które normalnie są mu obce. Generalnie strach uważany jest za największego wroga człowieka. Z jednej strony może nas sparaliżować do tego stopnia, że nie będziemy w stanie podjąć żadnych sensownych działań, ale z drugiej może stanowić impuls, który uratuje nam życie. W tym konkretnym przypadku strach stanowił jedynie bodziec do podejmowania działań, które pozwoliły Patelowi przetrwać. Bardzo ważny jest tutaj także element psychologiczny, natomiast przypadek Pi Patela dla specjalistów może być doskonałym materiałem badawczym. Choć z drugiej strony ostrożnie podchodziłabym do wszelkiego rodzaju analiz kosztem kogoś, kto przez dwieście dwadzieścia siedem dni balansował pomiędzy życiem a śmiercią.

Czym jeszcze jest ta wyjątkowa książka? Na pewno ogromnym skarbcem wiedzy o zwierzętach. Pi opowiada o nich z ogromnym zaangażowaniem, przekazując w ten sposób niezwykle interesujące informacje ze świata fauny. Na pierwszy rzut oka widać, że mężczyzna bardzo kocha te stworzenia i są mu niesamowicie bliskie.

Okładka pierwszego wydania
Wydawnictwo: KNOPF CANADA
(2001)
Na samym początku książki można przeczytać, że jest to historia, która sprawi, że słuchacz/czytelnik uwierzy w Boga. Chyba jednak coś w tym jest, ponieważ jak pokazały fakty, ludzki rozum nie jest w stanie wytłumaczyć, w jaki sposób Pi po ponad siedmiu miesiącach dryfowania na wodach Oceanu Spokojnego, dotarł do Meksyku w jednym kawałku. Tak naprawdę to głęboka wiara trzymała go przy życiu i nie pozwoliła wpaść w rozpacz. To ona dodawała mu sił każdego dnia i nocy, kiedy mogło wydawać się, że tylko sekundy dzielą go od spotkania z rodziną gdzieś na dnie oceanu.

Choć książka nie posiada klasycznej formy powieści, do jakiej jesteśmy przyzwyczajeni, to jednak czyta się ją jednym tchem. Ogromnym plusem jest tutaj język, jakiego Yann Martel użył celem jej napisania. Jak widać, niniejsza historia nie ma w sobie nic śmiesznego, jest wręcz tragiczna, jednak Yann Martel opisał ją tak, że uśmiechamy się w trakcie jej czytania. W sceny dramatyczne wplótł pierwiastek komizmu, co sprawia, iż nie przerażają one czytelnika tak bardzo, jak mogłoby to mieć miejsce w przypadku zastosowania słów poważnych i nasyconych grozą.

Książkę Yanna Martela polecam każdemu, kto gustuje w lekturach opartych na faktach. Jest to publikacja niezwykle wartościowa i myślę, że powinna trafić w ręce każdego czytelnika niezależnie od wieku. Młodzież nauczy się z niej, ile tak naprawdę warte jest ludzkie życie, pozna też świat zwierząt i ich potrzeby, natomiast dorośli dowiedzą się, jak wiele może wytrzymać człowiek, który znajdzie się w sytuacji teoretycznie bez wyjścia. Myślę, że po przeczytaniu tej książki wiele osób przewartościuje swoje życie i zmieni swoją dotychczasową hierarchię rzeczy ważnych i mniej ważnych.







Y. Martel, Życie Pi, Wyd. Znak, Kraków 2004, s. 117.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz