Wydawnictwo: INSIGNIS MEDIA
Kraków 2012
Tytuł oryginału: Legacy
Przekład: Olga Siara
Motyw starych posiadłości, w których przez dziesiątki lat
mieszkało kilka pokoleń tej samej rodziny jest niezwykle popularny we
współczesnych powieściach obyczajowych z historią w tle. Mogłoby się wydawać,
że powieść gotycka już dawno odeszła w zapomnienie, a współcześni autorzy nie
sięgają już po pierwiastki, które towarzyszą jej tworzeniu. Otóż nic bardziej
mylnego. Obecnie na rynku wydawniczym bardzo często można spotkać książki,
których główną bohaterką jest właśnie jakaś stara posiadłość, kryjąca w sobie
tajemnice, które należałoby wreszcie odkryć, aby móc zaznać spokoju i zamknąć
trudną przeszłość. Tego typu historie nadal cieszą się dość dużą popularnością
wśród czytelników. Nie wiem czy to dobrze, czy źle, ale nierzadko tego typu
książki wciągają czytelników niemalże już od pierwszej strony.
Dziedzictwo to debiutancka powieść Katherine Webb,
która swego czasu cieszyła się naprawdę ogromną popularnością, nie tylko za
granicą, ale też w Polsce. Pamiętam, że w 2012 roku Autorka polecała swoją
debiutancką powieść na antenie TVP1 w Teleexpresie. Już wtedy Dziedzictwo zwróciło
moją uwagę, ale jak widać musiało minąć trochę czasu, zanim książkę
przeczytałam. Akcja powieści rozgrywa się na początku XX wieku oraz współcześnie.
Mamy zatem kilka pokoleń kobiet, które z jednej strony tak naprawdę niewiele
łączy pod względem uczuciowym, zaś z drugiej od lat powiązane są ze sobą nie
tylko więzami krwi, ale przede wszystkim poprzez mroczną posiadłość Storton
Manor, która znajduje się gdzieś w południowej Anglii. Pewnego dnia posiadłość
ta na mocy testamentu przechodzi w ręce dwóch sióstr: Eriki i Beth. Bardzo
szybko okazuje się jednak, że wiekowa rezydencja obudzi w obydwu kobietach
wspomnienia, które tak naprawdę przez wiele lat starały się wymazać z pamięci.
Erica Calcott wydaje się tą bardziej zrównoważoną siostrą,
która przez cały czas opiekuje się straszą o kilka lat Beth. Kobieta cierpi
bowiem na głęboką depresję, która pogłębiła się jeszcze bardziej od chwili, gdy
rozpadło się jej małżeństwo, a mąż zabrał Beth syna. Fakt ten doprowadził wręcz
do tego, że Elizabeth usiłowała popełnić samobójstwo. Z kolei Erica pracuje
dorywczo i wydaje się, że taka forma zarabiania pieniędzy jej odpowiada. Tak
naprawdę najważniejsza jest dla niej starsza siostra, którą należy się zająć i
wciąż jej pilnować, aby nie zrobiła jakiegoś głupstwa, na przykład nie
próbowała po raz drugi odebrać sobie życia, bo przecież tym razem mogłoby się
jej to udać. Obydwie siostry są związane ze sobą jakąś mroczną tajemnicą z
dzieciństwa, która ma związek z ich kuzynem oraz z pewną cygańską rodziną,
która w tamtym okresie rozbiła obóz na teranie posiadłości należącej wówczas do
ich babki. To właśnie w spadku po niedawno zmarłej babce kobiety odziedziczyły Storton
Manor.
Tak wyobrażam sobie Storton Manor. Na zdjęciu: Manor Hotel w mieście York w angielskim hrabstwie Yorkshire . fot. Stanley Howe |
Romowie, o których mowa powyżej, związani są z rodziną
Calcottów od dziesiątek lat. Jeszcze pradziadek Eriki i Beth udostępnił im
kawałek ziemi na terenie posiadłości, gdzie mogli bez przeszkód obozować, kiedy
akurat byli w okolicy. Niestety, w którymś momencie rodzina Calcottów, a
szczególnie kobiety ją reprezentujące, zapałały jakąś nieuzasadnioną
nienawiścią do Romów. Dlaczego? Co takiego stało się w przeszłości, że zarówno
prababka, jak i babka sióstr tak bardzo nienawidziły Cyganów? Czy Erica i Beth
będą w stanie dojść wreszcie prawdy i zakończyć tę nieszczęsną historię
rozpoczętą przed laty? A może lepiej nie wywoływać uśpionych demonów? Może
pozwolić im nadal spać w mrokach pamięci i udawać, że tak naprawdę nic się
stało, a przeszłość nie ma wpływu na to, co dzieje się obecnie.
Powyżej wspomniałam, że akcja powieści osadzona jest na dwóch
płaszczyznach czasowych. Czytając książkę raz znajdujemy się w realiach XXI
wieku, zaś innym razem jest to początek dwudziestego stulecia. Oczywiście
wydarzenia rozgrywające w się w XXI wieku związane są z Eriką i Beth. Co zatem
zdarzyło się na początku dwudziestego stulecia? Otóż prababka sióstr jeszcze
jako bardzo młoda dziewczyna, pochodząca z tak zwanego dobrego domu, wyjechała
do Ameryki, aby tam żyć u boku mężczyzny, którego poślubiła wbrew woli swojej
ciotki sprawującej nad nią opiekę. Od tej chwili Caroline będzie musiała
diametralnie odmienić swoje życie. Czy uczucie do męża wystarczy, aby
niedoświadczona przez życie i wychowywana pod kloszem kobieta przystosowała się
do zgoła odmiennej rzeczywistości, niż ta w której żyła w Anglii? Czy praca na
farmie w otoczeniu Indian jest tym, o czym marzyła, biorąc ślub z Corinem? A
może przeciwstawiając się ciotce Caroline popełniła najgorszy błąd w życiu, za
który przyjdzie jej płacić już do końca swoich dni?
Jedno z wydań brytyjskich. Wyd. William Morrow Paperbacks (2011) |
I tak oto te dwie historie biegną do przodu i powoli splatają
się ze sobą, aby ostatecznie dać odpowiedź na szereg pytań, które wydawałoby
się, że już na zawsze pozostaną bez odpowiedzi, a osoby najbardziej
zainteresowane swoje tajemnice zabiorą do grobu. Z kolei w życiu sióstr po
latach ponownie pojawiają się przyjaciele z dzieciństwa, którzy z jednej strony
napawają je strachem, zaś z drugiej mogą sprawić, że odnalezienie odpowiedzi na
dręczące pytania może stać się o wiele łatwiejsze. Odżywają też uczucia, które
w dzieciństwie dopiero zaczynały się budzić, a potem zostały uśpione na szereg
długich lat. Pomiędzy siostrami zacznie też rodzić się pewnego rodzaju zazdrość
o tego samego mężczyznę, który wydaje się tak samo tajemniczy, jak cała ta
historia.
Porównując te dwie opowieści, odnoszę wrażenie, że znacznie
więcej dowiadujemy się o Caroline, aniżeli o Erice i Beth. Owszem, mamy jako
takie pojęcie czym zajmują się siostry i jakie relacje je łączą, ale tak
naprawdę uwaga Autorki skupiona jest na ich prababce, zaś kobiety stanowią
tutaj, jak gdyby narzędzie, dzięki któremu prawda w końcu wyjdzie na jaw.
Powiedziane jest, że Elizabeth cierpi z powodu poważnej depresji, lecz z
drugiej strony tego jej rzekomego załamania psychicznego praktycznie w ogóle
nie widać. Mało przekonujące dla mnie jest stwierdzenie, że bohaterka jest…
zbyt chuda. Oczywiście Beth wciąż cierpi z powodu rozstania z synem, który
obecnie mieszka z jej byłym mężem, ale to wydaje się czymś całkiem normalnym.
Przecież każda kochająca matka cierpiąca z powodu braku stałego kontaktu ze
swoim jedynym dzieckiem może czuć się z tego powodu przygnębiona. W zasadzie
przez całą powieść Beth jest niezwykle tajemnicza. Z jednej strony sporo wie na
temat tego, co stało się w przeszłości, natomiast z drugiej udaje, że teraz to
wszystko i tak nie ma już żadnego znaczenia, a Erica powinna dać sobie spokój z
rozgrzebywaniem tego, co było.
Kolejne brytyjskie wydanie. Wyd. HarperCollins Publishers (2011) |
Dziedzictwo to przede wszystkim powieść o kłamstwie,
które ukrywane przez dziesiątki lat doprowadziło do generowania nienawiści w
kolejnych pokoleniach rodziny Calcottów. Cofając się w przeszłość i obserwując
postępowanie Caroline możemy wytłumaczyć je chyba tylko wielką miłością, jaką
darzyła swojego męża. Wszystko, czego się dopuściła było podyktowane z jednej
strony niewyobrażalnie silnym uczuciem, zaś z drugiej strachem przed odkryciem
przez innych prawdy. To właśnie ten strach sprawił, że w końcu Caroline stała
się kobietą, która przestała odczuwać pozytywne emocje. Jedyne, co czuła to
nienawiść, nawet do własnego dziecka. Każda jej decyzja nieodwracalnie zaważyła
także na losie innych. To tak, jakby chciała powiedzieć: „skoro ja cierpię,
to wy również będziecie, bez względu na to, czy jesteście winni, czy też nie.”
Do tego wszystkiego dochodzą jeszcze uprzedzenia do osób, które są inne od
Caroline i jej rodziny. Mam tutaj na myśli Indian i oczywiście wspomnianych już
Cyganów.
Generalnie książka jest dobra i wciąga. Co ważne, narracja
prowadzona jest zarówno w pierwszej osobie, jak i w trzeciej. Narrator
trzecioosobowy opowiada nam historię Caroline, natomiast o tym, co dzieje się
obecnie mówi Erica. A zatem Dziedzictwo jest to historia przeznaczona
dla czytelników, którzy lubią sagi rodzinne i sekrety, które wychodzą na
światło dzienne dopiero po wielu latach. Wydaje mi się jednak, że momentami
Katherine Webb chciała – mówiąc kolokwialnie – przedobrzyć i zamiast realnie
przedstawić opisywaną rzeczywistość, nadała jej nieco śmieszny charakter.
Rozumiem, że młode damy z dobrych domów, żyjące na początku XX wieku były
swatane przez rodziców lub opiekunów, a wszelkiego rodzaju spotkania z
mężczyznami odbywały się pod okiem przyzwoitki. Nie uwierzę natomiast, że taka
kobieta nie miała pojęcia o tym, że mężczyźni mają owłosione klatki piersiowe!
No, błagam! Skoro Caroline była zdolna samodzielnie wyruszyć w podróż przez pół
świata, to moim zdaniem musiała też być świadoma tego, jak wygląda mężczyzna po
zdjęciu koszuli. Brak doświadczenia w relacjach damsko-męskich owszem, ale bez przesady!
Podsumowując swoje rozważania mogę stwierdzić, że ogólnie
bohaterowie są osobami bardzo nieszczęśliwymi. Przeszłość, która ciągnie się za
nimi i nie pozwala o sobie zapomnieć, pomimo usilnych starań, doprowadza do
tego, że nie są oni w stanie zbudować poprawnych relacji z innymi ludźmi. Tylko
pozornie może wydawać się, że kochają i pragną stworzyć coś trwałego, lecz
ostatecznie znów uciekają w głąb siebie i pozwalają odejść tym, którzy są dla
nich ważni. Może stan ten jest efektem czegoś na kształt „klątwy Caroline” i piętna
jej błędnych decyzji, które już zawsze będą prześladować naszych bohaterów bez
względu na okoliczności? Któż to może wiedzieć?
Poszukuję tej książki w bibliotece- sagi rodzinne o tajemnicach i sekretach wyjawianych i odkrywanych po latach, to coś dla mnie.
OdpowiedzUsuńJa mam ostatnio nastrój na czytanie takich powieści. Wciągają mnie niesamowicie. Mam nadzieję, że w końcu dostaniesz tę powieść. :-)
UsuńWłaśnie opublikowałam u siebie recenzję "Ech pamięci" tej autorki. Z wielką chęcią przeczytam również "Dziedzictwo" :)
OdpowiedzUsuńCzytałam Twój tekst i bardzo mnie zaciekawiła ta książka, więc pewnie za jakiś czas przeczytam. :-)
UsuńUwielbiam tę książkę :) Czekam na kolejne powieści pani Webb.
OdpowiedzUsuńSpojrzenie EM