wtorek, 6 stycznia 2015

Carlos Ruíz Zafón – „Pałac Północy”












Wydawnictwo: MUZA SA
Warszawa 2011
Tytuł oryginału: El Palacio de la Medianoche
Przekład: Katarzyna Okrasko & Carlos Marrodàn Casas




Pewnego deszczowego dnia pod koniec XVII wieku Job Charnock (1630-1692) – bardzo zaradny brytyjski przedsiębiorca – popłynął wzdłuż brzegu rzeki Hooghly, która jest dopływem Gangesu wypływającego z wysokich Himalajów i mającego swoje ujście w Zatoce Bengalskiej. Job Charnock rozbił namiot na bagnistym brzegu rzeki. Jego firma kupiła wówczas trzy wsie, które się tam znajdowały. Wkrótce w tym miejscu stanął port, dzięki czemu rozpoczął się handel opium, muślinem oraz jutą. Następnie miejsce to zostało stolicą Indii Brytyjskich i aż do 1912 roku przykuwało uwagę zdobywców, marzycieli oraz zwykłych ludzi pochodzących z całego świata. Mowa oczywiście o Kalkucie, która stała się pierwszym nowoczesnym miastem Indii. Tak właśnie odbywały się jej narodziny. Na przestrzeni lat Kalkutę nazywano Miastem Pałaców, Czarną Dziurą, czy też Cmentarzem Imperium Brytyjskiego. W 2001 roku angielską nazwę „Kalkuta” zmieniono na „Kolkata”. Uważano bowiem, że nowa nazwa będzie rzekomo bardziej bengalska, jeśli chodzi o jej brzmienie.

Wspominam o Kalkucie, ponieważ akcja Pałacu Północy rozgrywa się dokładnie w tym indyjskim mieście. Przypuszczam, że współczesnemu człowiekowi Kalkuta kojarzy się przede wszystkim z niewyobrażalnym ubóstwem i trędowatymi żebrzącymi na ulicach. Tak przynajmniej swego czasu media ukazywały to miasto. A działo się tak wtedy, gdy żyła jeszcze Matka Teresa (1910-1997), która była, jak gdyby wizytówką tego miejsca. Nazywano ją nawet Matką Teresą z Kalkuty. Do tej pory na jej temat krążą rozmaite opinie, ale bynajmniej to nie o tej zakonnicy chcę dziś opowiedzieć.

Przenieśmy się zatem do 1932 roku. Jest wiosna, a dokładnie maj. Naszym bohaterom będziemy towarzyszyć podczas czterech majowych dni ich życia. Są to bardzo młodzi ludzie, bo mają tylko szesnaście lat. Niemniej, w ich życiu zajdą tak ogromne zmiany, że już nic nigdy nie będzie takie samo. Historia, którą opowiada czytelnikowi Carlos Ruíz Zafón sprawia, że nie wiadomo co w tym wszystkim jest prawdą, a co działaniem jakichś nadprzyrodzonych sił. Autor posługuje się tutaj jednym z bohaterów książki, ponieważ tak naprawdę to Ian po latach relacjonuje nam dramatyczne wydarzenia, w których sam brał udział. Oczywiście nie robi tego przez całą powieść. Możemy jedynie przeczytać, jak gdyby fragmenty jego dziennika, które stanowią coś na kształt wtrąceń do fabuły.

W Pałacu Północy łączą się dwa światy: ten, który znamy i tamten, o którym nie mamy najmniejszego pojęcia. Jest to świat niezwykle mroczny, gdzie funkcjonują istoty szukające zemsty. Ktoś kiedyś je skrzywdził i teraz wracają na Ziemię, aby móc pomścić własną krzywdę. Cała historia swoje źródło ma w 1916 roku. To właśnie wtedy rozegrała się tragedia, której następstwa będą dramatyczne w skutkach nawet po wielu latach. Ktoś z jakiegoś powodu został wówczas bardzo brutalnie zamordowany, aby ktoś inny mógł zachować życie. Mijają więc lata, bohaterowie, którzy najbardziej nas interesują, dorastają, nie wiedząc praktycznie nic o swojej przeszłości. Znają ją na tyle, na ile świadkowie wydarzeń z 1916 roku zdecydowali się o niej opowiedzieć.

Tak więc skierujmy nasze kroki do pewnego kalkuckiego sierocińca, gdzie od niemowlęctwa przebywa niejaki Ben. Chłopiec dorasta, nie wiedząc, że ciąży na nim piętno śmierci rodziców. Nie wie też, że gdzieś tam żyje ktoś, kto zupełnie nieświadomie dzieli z nim los. Rzekomą prawdę zna niewiele osób. Wśród nich jest dyrektor sierocińca St. Patrick’s – Thomas Carter. Jest też stara kobieta – Aryami Bosé. Oprócz tych dwojga prawdę zna także demoniczny Jawahal. Kim zatem dla chłopca jest Aryami? Jakiego rodzaju więzi łączą go z kobietą i Jawahalem? Dlaczego Aryami przed wieloma laty zobowiązała Thomasa Cartera do nieujawniania sekretu, który diametralnie odmieniłby życie nie tylko samego Bena, ale także innych osób?

W końcu przychodzi dzień urodzin Bena. Chłopak kończy szesnaście lat, co daje mu prawo do opuszczenia murów sierocińca. Zgodnie z regulaminem placówki jest już dorosły i może rozpocząć w pełni samodzielne życie. Wtedy właśnie na scenie znów pojawia się Aryami Bosé. Odwiedza ona dyrektora St. Patrick’s, ponieważ znów ma mu coś do przekazania. Lecz tym razem nie przychodzi sama. Towarzyszy jej szesnastoletnia wnuczka o imieniu Sheere. Kim jest ta dziewczyna? Co takiego łączy ją z Benem? Czy ich spotkanie w domu dziecka faktycznie można uważać za przypadkowe? A może zamiarem starej Aryami było doprowadzenie do tego, aby cała tajemnica wreszcie wyszła na jaw? Jak dalej potoczy się życie Bena i Sheere? Czy mogą czuć się bezpieczni?

Carlos Ruíz Zafón na przestrzeni lat przyzwyczaił już swoich czytelników do tego, że tworzy powieści w niezwykle mrocznym klimacie. Wśród jego bohaterów bardzo często pojawiają się jakieś bliżej nieznane nieziemskie postacie, niczym widma, które z całą pewnością nie pochodzą z naszego świata. Autor kreuje zazwyczaj dwie równoległe rzeczywistości, które przenikają się wzajemnie i walczą ze sobą nawzajem. Podobnie jest i w tym przypadku. Tym, co wysuwa się na pierwszy plan są niezwykle tajemniczy dworzec kolejowy i pędzący po nim płonący pociąg, w którym widać twarze przerażonych dzieci.

Jak już wspomniałam wyżej, głównymi bohaterami Pałacu Północy są szesnastoletni wychowankowie kalkuckiego domu dziecka, którzy z powodu lubianego przez wszystkich Bena, stają nagle w obliczu niewyobrażalnego niebezpieczeństwa. Ta grupa młodych ludzi zawiązuje stowarzyszenie o nazwie Chowbar Society. Każdy z nich posiada swoje własne plany na przyszłość, które pragnie zrealizować po opuszczeniu murów St. Patrick’s. Miejscem spotkania stowarzyszenia jest tytułowy Pałac Północy. Co to za miejsce? Gdzie się znajduje? Dlaczego bohaterowie tak szumnie je nazwali? O tym w książce.

Dotychczas przeczytałam większość powieści Carlosa Ruíza Zafóna i żadnej z nich nie zarzuciłam niczego złego. Oczywiście te, które Autor napisał z myślą o dorosłym czytelniku są zupełnie inne w odbiorze, aniżeli te adresowane do młodzieży. Niemniej, każda z nich zawiera w sobie coś wyjątkowego, co przyciąga uwagę fanów Carlosa Ruíza Zafóna na całym świecie. Możliwe, że wszystko skupia się już tylko na nazwisku Autora, które tak naprawdę stało się marką.

Moim zdaniem Pałac Północy można określić mianem thrillera. To powieść ze sporym ładunkiem emocjonalnym i przede wszystkim psychologicznym. Poszczególni bohaterowie – szczególnie Ben – muszą dokonywać niezwykle trudnych wyborów, od których zależy wręcz życie pozostałych przyjaciół. Skoro już mowa o przyjaźni, to trzeba wiedzieć, że w tej historii wysuwa się ona na pierwszy plan. To właśnie w jej imię członkowie stowarzyszenia podejmują się naprawdę heroicznych czynów, nie bacząc na konsekwencje. Praktycznie wciąż towarzyszy im strach.

Myślę, że ta książka – choć przeznaczona głównie dla młodzieży – z powodzeniem zainteresuje także dorosłego czytelnika. Sam Autor również twierdzi, że na początku swojej literackiej kariery pragnął stworzyć coś, po co sięgać będą czytelnicy w każdym wieku. Miało być to coś uniwersalnego. Wydaje mi się, że ten zamiar doskonale sprawdził się w praktyce, bo wszak czytelnicy na całym świecie, bez względu na swój wiek, czytają Księcia Mgły, Pałac Północy, Światła września czy Marinę, a przecież te powieści zostały wydane właśnie pod szyldem literatury młodzieżowej.







4 komentarze:

  1. Czytam powieści Zafona i pomimo tego, że jest to akurat pozycja dla młodzieży to przeczytam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zafón to jeden z moich ulubionych pisarzy, więc z zasady czytam wszystko, co napisze. :-)

      Usuń
  2. Jeszcze tej Zafona nie czytałam, ale planuję nadrobić.

    OdpowiedzUsuń