Wydawnictwo: MUZA SA
Warszawa
2011
Tytuł
oryginału: El Palacio de la Medianoche
Przekład:
Katarzyna Okrasko & Carlos Marrodàn Casas
Pewnego
deszczowego dnia pod koniec XVII wieku Job Charnock (1630-1692) – bardzo
zaradny brytyjski przedsiębiorca – popłynął wzdłuż brzegu rzeki Hooghly, która
jest dopływem Gangesu wypływającego z wysokich Himalajów i mającego swoje
ujście w Zatoce Bengalskiej. Job Charnock rozbił namiot na bagnistym brzegu
rzeki. Jego firma kupiła wówczas trzy wsie, które się tam znajdowały. Wkrótce w tym miejscu stanął port, dzięki czemu rozpoczął się handel opium,
muślinem oraz jutą. Następnie miejsce to zostało stolicą Indii Brytyjskich i aż
do 1912 roku przykuwało uwagę zdobywców, marzycieli oraz zwykłych ludzi
pochodzących z całego świata. Mowa oczywiście o Kalkucie, która stała się
pierwszym nowoczesnym miastem Indii. Tak właśnie odbywały się jej narodziny. Na
przestrzeni lat Kalkutę nazywano Miastem Pałaców, Czarną Dziurą, czy też
Cmentarzem Imperium Brytyjskiego. W 2001 roku angielską nazwę „Kalkuta”
zmieniono na „Kolkata”. Uważano bowiem, że nowa nazwa będzie rzekomo bardziej
bengalska, jeśli chodzi o jej brzmienie.
Wspominam
o Kalkucie, ponieważ akcja Pałacu Północy rozgrywa się dokładnie w tym
indyjskim mieście. Przypuszczam, że współczesnemu człowiekowi Kalkuta kojarzy
się przede wszystkim z niewyobrażalnym ubóstwem i trędowatymi żebrzącymi na
ulicach. Tak przynajmniej swego czasu media ukazywały to miasto. A działo się
tak wtedy, gdy żyła jeszcze Matka Teresa (1910-1997), która była, jak gdyby
wizytówką tego miejsca. Nazywano ją nawet Matką Teresą z Kalkuty. Do tej pory
na jej temat krążą rozmaite opinie, ale bynajmniej to nie o tej zakonnicy chcę
dziś opowiedzieć.
Przenieśmy
się zatem do 1932 roku. Jest wiosna, a dokładnie maj. Naszym bohaterom będziemy
towarzyszyć podczas czterech majowych dni ich życia. Są to bardzo młodzi
ludzie, bo mają tylko szesnaście lat. Niemniej, w ich życiu zajdą tak ogromne
zmiany, że już nic nigdy nie będzie takie samo. Historia, którą opowiada
czytelnikowi Carlos Ruíz Zafón sprawia, że nie wiadomo co w tym wszystkim jest
prawdą, a co działaniem jakichś nadprzyrodzonych sił. Autor posługuje się tutaj
jednym z bohaterów książki, ponieważ tak naprawdę to Ian po latach relacjonuje
nam dramatyczne wydarzenia, w których sam brał udział. Oczywiście nie robi tego
przez całą powieść. Możemy jedynie przeczytać, jak gdyby fragmenty jego
dziennika, które stanowią coś na kształt wtrąceń do fabuły.
W Pałacu
Północy łączą się dwa światy: ten, który znamy i tamten, o którym nie mamy
najmniejszego pojęcia. Jest to świat niezwykle mroczny, gdzie funkcjonują
istoty szukające zemsty. Ktoś kiedyś je skrzywdził i teraz wracają na Ziemię,
aby móc pomścić własną krzywdę. Cała historia swoje źródło ma w 1916 roku. To
właśnie wtedy rozegrała się tragedia, której następstwa będą dramatyczne w
skutkach nawet po wielu latach. Ktoś z jakiegoś powodu został wówczas bardzo
brutalnie zamordowany, aby ktoś inny mógł zachować życie. Mijają więc lata,
bohaterowie, którzy najbardziej nas interesują, dorastają, nie wiedząc
praktycznie nic o swojej przeszłości. Znają ją na tyle, na ile świadkowie
wydarzeń z 1916 roku zdecydowali się o niej opowiedzieć.
Tak
więc skierujmy nasze kroki do pewnego kalkuckiego sierocińca, gdzie od niemowlęctwa
przebywa niejaki Ben. Chłopiec dorasta, nie wiedząc, że ciąży na nim piętno
śmierci rodziców. Nie wie też, że gdzieś tam żyje ktoś, kto zupełnie
nieświadomie dzieli z nim los. Rzekomą prawdę zna niewiele osób. Wśród nich
jest dyrektor sierocińca St. Patrick’s – Thomas Carter. Jest też stara kobieta
– Aryami Bosé. Oprócz tych dwojga prawdę zna także demoniczny Jawahal. Kim
zatem dla chłopca jest Aryami? Jakiego rodzaju więzi łączą go z kobietą i
Jawahalem? Dlaczego Aryami przed wieloma laty zobowiązała Thomasa Cartera do
nieujawniania sekretu, który diametralnie odmieniłby życie nie tylko samego
Bena, ale także innych osób?
W
końcu przychodzi dzień urodzin Bena. Chłopak kończy szesnaście lat, co daje mu
prawo do opuszczenia murów sierocińca. Zgodnie z regulaminem placówki jest już
dorosły i może rozpocząć w pełni samodzielne życie. Wtedy właśnie na scenie
znów pojawia się Aryami Bosé. Odwiedza ona dyrektora St. Patrick’s, ponieważ
znów ma mu coś do przekazania. Lecz tym razem nie przychodzi sama. Towarzyszy
jej szesnastoletnia wnuczka o imieniu Sheere. Kim jest ta dziewczyna? Co
takiego łączy ją z Benem? Czy ich spotkanie w domu dziecka faktycznie można
uważać za przypadkowe? A może zamiarem starej Aryami było doprowadzenie do
tego, aby cała tajemnica wreszcie wyszła na jaw? Jak dalej potoczy się życie
Bena i Sheere? Czy mogą czuć się bezpieczni?
Carlos
Ruíz Zafón na przestrzeni lat przyzwyczaił już swoich czytelników do tego, że
tworzy powieści w niezwykle mrocznym klimacie. Wśród jego bohaterów bardzo
często pojawiają się jakieś bliżej nieznane nieziemskie postacie, niczym widma,
które z całą pewnością nie pochodzą z naszego świata. Autor kreuje zazwyczaj
dwie równoległe rzeczywistości, które przenikają się wzajemnie i walczą ze sobą
nawzajem. Podobnie jest i w tym przypadku. Tym, co wysuwa się na pierwszy plan są
niezwykle tajemniczy dworzec kolejowy i pędzący po nim płonący pociąg, w którym
widać twarze przerażonych dzieci.
Jak
już wspomniałam wyżej, głównymi bohaterami Pałacu Północy są szesnastoletni
wychowankowie kalkuckiego domu dziecka, którzy z powodu lubianego przez
wszystkich Bena, stają nagle w obliczu niewyobrażalnego niebezpieczeństwa. Ta
grupa młodych ludzi zawiązuje stowarzyszenie o nazwie Chowbar Society. Każdy z
nich posiada swoje własne plany na przyszłość, które pragnie zrealizować po
opuszczeniu murów St. Patrick’s. Miejscem spotkania stowarzyszenia jest
tytułowy Pałac Północy. Co to za miejsce? Gdzie się znajduje? Dlaczego
bohaterowie tak szumnie je nazwali? O tym w książce.
Dotychczas
przeczytałam większość powieści Carlosa Ruíza Zafóna i żadnej z nich nie
zarzuciłam niczego złego. Oczywiście te, które Autor napisał z myślą o dorosłym
czytelniku są zupełnie inne w odbiorze, aniżeli te adresowane do młodzieży.
Niemniej, każda z nich zawiera w sobie coś wyjątkowego, co przyciąga uwagę
fanów Carlosa Ruíza Zafóna na całym świecie. Możliwe, że wszystko skupia się
już tylko na nazwisku Autora, które tak naprawdę stało się marką.
Moim
zdaniem Pałac Północy można określić mianem thrillera. To powieść ze
sporym ładunkiem emocjonalnym i przede wszystkim psychologicznym. Poszczególni
bohaterowie – szczególnie Ben – muszą dokonywać niezwykle trudnych wyborów, od
których zależy wręcz życie pozostałych przyjaciół. Skoro już mowa o przyjaźni,
to trzeba wiedzieć, że w tej historii wysuwa się ona na pierwszy plan. To
właśnie w jej imię członkowie stowarzyszenia podejmują się naprawdę heroicznych
czynów, nie bacząc na konsekwencje. Praktycznie wciąż towarzyszy im strach.
Myślę,
że ta książka – choć przeznaczona głównie dla młodzieży – z powodzeniem
zainteresuje także dorosłego czytelnika. Sam Autor również twierdzi, że na
początku swojej literackiej kariery pragnął stworzyć coś, po co sięgać będą
czytelnicy w każdym wieku. Miało być to coś uniwersalnego. Wydaje mi się, że
ten zamiar doskonale sprawdził się w praktyce, bo wszak czytelnicy na całym
świecie, bez względu na swój wiek, czytają Księcia Mgły, Pałac
Północy, Światła września czy Marinę, a przecież te powieści
zostały wydane właśnie pod szyldem literatury młodzieżowej.
Czytam powieści Zafona i pomimo tego, że jest to akurat pozycja dla młodzieży to przeczytam:)
OdpowiedzUsuńZafón to jeden z moich ulubionych pisarzy, więc z zasady czytam wszystko, co napisze. :-)
UsuńJeszcze tej Zafona nie czytałam, ale planuję nadrobić.
OdpowiedzUsuńA zatem miłej lektury! :-)
Usuń