niedziela, 9 lutego 2014

Laila El Omari – „Monsunowe dni”
















Wydawnictwo: ŚWIAT KSIĄŻKI
Warszawa 2012
Tytuł oryginału: Tage des Monsuns
Przekład: Mieczysław Dutkiewicz




Był kiedyś taki czas, gdy Indie stanowiły jedną z brytyjskich kolonii. Do rywalizacji o władzę w Indiach – obok Anglików – stanęli również Portugalczycy, Holendrzy i Francuzi. Ci ostatni działali poprzez kompanie wschodnioindyjskie. Początki kolonii brytyjskiej datuje się na 1595 rok. W miarę upływu czasu stała się ona największą potęgą na całym subkontynencie. Niemałą zasługę w tej kwestii należy przypisać Warrenowi Hastingsowi, generalnemu gubernatorowi, który swój urząd piastował w latach 1772-1785. To właśnie jego uważa się za właściwego twórcę Indii Brytyjskich. Następujący po nim gubernatorowie etapowo rozszerzali zasięg brytyjskiego panowania. W roku 1803 zdobyto Delhi, natomiast w 1818 roku została pokonana konfederacja Marathów. Z kolei w roku 1849 – jako ostatnie znaczące państwo – podbity został Pendżab rządzony przez sikhów. Jedynie Afganistan i Nepal to państwa, które nie dostały się pod brytyjską hegemonię. Na większości terenów Indii władza znajdowała się bezpośrednio w rękach Brytyjczyków. Niemniej jednak, utrzymywano około sześćset lokalnych księstw, które podległe były Brytyjczykom w sposób pośredni. Natomiast językiem urzędowym stał się angielski zamiast perskiego. Popierano także działalność misjonarską oraz wprowadzono telegraf i kolej. Zwalczano również niektóre lokalne zwyczaje, co wywołało poważne niezadowolenie wśród miejscowej ludności. Taka głęboka ingerencja w życie Hindusów była dla nich wręcz niedopuszczalna.

W roku 1857 doszło do wybuchu Powstania Sipajów. Wówczas powstańcy skupili się wokół mongolskiego władcy – Bahadura Szaha II, lecz już w 1858 roku zostali pokonani, a sam cesarz obalony. W tym samym roku rozwiązano także Kampanię Wschodnioindyjską oraz Brytyjską Radę Kontrolną. Administrację kolonii uzależniono bezpośrednio od parlamentu i rządu brytyjskiego, zaś gubernator otrzymał tytuł wicekróla. Tę nową politykę patriarchalną miała zagwarantować królowa Wielkiej Brytanii – Wiktoria Hanowerska, która w roku 1877 w Delhi została koronowana cesarzową Indii. Politykę brytyjską w tym czasie charakteryzowała wielka ostrożność. Działania Brytyjczyków opierały się przede wszystkim na utrzymaniu lojalności miejscowych wielmożów i władców. Starano się również nie ingerować w sprawy religijne. W 1912 roku brytyjski wicekról przeniósł swoją siedzibę z Kalkuty do Delhi, natomiast wykształcona zgodnie z europejskimi standardami miejska inteligencja hinduska stawała się coraz bardziej świadoma swoich narodowych powinności i zaczęła domagać się udziału w rządzeniu. W tych żądaniach na pierwszy plan wysuwała się szczególnie Partia Kongresu, utworzona w 1885 roku i skupiająca w swych szeregach w głównej mierze hinduistów. Oczywiście w tym czasie nie obyło się też bez konfliktów zbrojnych przy udziale imperium brytyjskiego, czego przykładem jest wojna rosyjsko-turecka, czyli konflikt pomiędzy Rosją a imperium osmańskim, który miał miejsce w latach 1877-1878.

Tyle historii, która stanowi tło historyczne Monsunowych dni. Teraz skupmy się na czymś bardziej przyziemnym. Otóż, skoro Brytyjczycy tak mocno zakorzenili się na terenie Indii, musieli przecież z czegoś żyć. A co można uprawiać w Indiach? Przede wszystkim herbatę. Tak więc plantacje herbaty, których właścicielami byli obywatele Wielkiej Brytanii, miały się w tamtym okresie naprawdę dobrze. Jednym z takich brytyjskich plantatorów był człowiek o nazwisku Ramsay – ojciec głównej bohaterki Monsunowych dni. Kiedy zmarł, plantacja przeszła w ręce jego syna – Charlesa. Niemniej jednak, nie tylko Charles żywił ogromne zainteresowanie uprawianiem rozmaitych gatunków herbaty i handlowaniem nimi. Praktycznie od wczesnych lat dziecięcych herbacianym biznesem zaciekawiona była również jego młodsza siostra – Katrina. Fakt, iż kobietę ciągnie do spraw, które stanowią domenę mężczyzn może nieco dziwić, bo jak wiemy, w tamtych czasach rolą kobiety było całkowite podporządkowanie się mężczyźnie. To od męża zależało w jakich kręgach towarzyskich będzie bywać jego żona. Jeśli natomiast kobieta była niezamężna, wówczas pieczę nad nią sprawował ojciec bądź brat. W epoce wiktoriańskiej kobiety niestety nie miały za wiele do powiedzenia. Każde niestosowane zachowanie od razu zostawało zauważone i przy najbliższej okazji obgadane w towarzystwie. Tak więc kobieta musiała bardzo uważać, aby nie spojrzeć w miejscu publicznym na obcego mężczyznę, a już broń Boże nie zamienić z nim choćby słowa, żeby natychmiast nie zostać wziętą na języki! Takie zachowanie było wielkim uchybieniem ze strony owej niewiasty i natychmiast publicznie posądzano ją o romans z dżentelmenem, z którym jednak rzeczone słowo odważyła się zamienić. Kobieta musiała też uważać, aby przypadkiem nie podnieść za wysoko spódnicy w obecności innych osób, na przykład przy wchodzeniu po schodach. Spódnicę należało unieść jedynie na wysokość kostek, gdyż w innym razie uznawano taką damę za niemoralną. Dzisiaj wydaje się do wręcz dziwaczne i śmieszne, ale w XIX wieku takie konwenanse były normą.


Panorama dzisiejszego Ooty - miasta, w którym rozgrywa się
większa część akcji powieści 


Katrina Alardyce (nazwisko po mężu) ma jednak na sumieniu to i owo, a przynajmniej tak uważają ludzie w towarzystwie. Całe indyjskie Utakamand (w skrócie Ooty) aż huczy od plotek na jej temat. Dlaczego? Cóż takiego zrobiła? Otóż, na potęgę zdradzała męża! Tak orzekł sąd przy rozwodzie, a pokrzywdzony małżonek zrobił z siebie ofiarę i postawił przed wymiarem sprawiedliwości świadków, którzy potwierdzili jego zarzuty wobec żony. Oczywiście świadkami w sprawie byli sami mężczyźni, bo jakżeby inaczej! Przecież kobiecie nic nie wolno! Ona nie ma prawa głosu, a tym samym żadnych szans na obronę i przedstawienie swoich racji. Tak więc Stephen Alardyce dopiął swego, oddając swoją byłą już żonę pod opiekę brata. Teść Alardyce’a niestety nie przeżył tych oskarżeń skierowanych pod adresem swojej ubóstwianej córki. Od tej pory to Charles Ramsey musi zajmować się siostrą. Musi zapewnić dach nad głową nie tylko jej, ale też jej kilkuletniemu synkowi, bo Stephen – co nie powinno dziwić – wyparł się dziecka, twierdząc, że to nie on jest jego ojcem biologicznym. Skoro żona zdradzała go na lewo i prawo, to przecież miał ku temu niepodważalne podstawy! W końcu tak naprawdę nie wiadomo komu ta rozpustnica urodziła małego Caleba.

Jak widać Charles Ramsey ma istotnie twardy orzech do zgryzienia. Z jednej strony siostra, która tylko przynosi wstyd, a z drugiej czepiająca się o wszystko żona. I wtedy na horyzoncie pojawia się Aidan Landor. Mężczyzna przyjechał właśnie do Ooty i wygląda na to, że chce się tutaj osiedlić na dobre. Pragnie kupić dom i zająć się uprawą herbaty, jak niemalże wszyscy w tym mieście, i chyba nawet w całych Indiach. Ten nieziemsko przystojny dżentelmen ma tylko jedno zmartwienie. Niestety, nie jest w tej chwili w posiadaniu odpowiedniej kwoty pieniędzy, aby swój plan wprowadzić w życie. Ale przecież jest Katrina Alardyce, która zadziwiająco szybko staje mu na drodze. Jej majątek rozwiązałby problemy Landora w lot. Jak zatem przekonać piękną kobietę do małżeństwa z rozsądku? Czy Aidan Landor zdaje sobie sprawę z tego, jakie zarzuty ciążą na jego wybrance? Czyżby był aż tak głupi, że nie zauważa tego, iż miejscowe towarzystwo praktycznie wyrzekło się Katriny i nie chce jej widzieć w swoim kręgu? A może za propozycją małżeństwa kryje się coś zupełnie innego, niż tylko chęć zysku? A co na to sama zainteresowana? Czy zgodzi się wyjść za mężczyznę, którego nie zna zbyt dobrze? Czy małżeństwa nie powinno zawierać się przypadkiem z miłości, zamiast z wyrachowania?

Przyznam, że jestem pod ogromnym wrażeniem tej książki. Powieść jest napisana z wielkim rozmachem. Autorka zadbała o najdrobniejsze szczegóły. Przedstawiła życie wybranej części brytyjskiego społeczeństwa na terenie skolonizowanych Indii. To, co zwróciło moją szczególna uwagę, to przede wszystkim doskonały research dotyczący uprawy herbaty. Praktycznie krok po kroku widzimy w jaki sposób następuje proces jej uprawiania, zanim trafi do naszych filiżanek. Wspaniale oddana jest również sama epoka. O prawach kobiet, a właściwie ich braku napisałam już wyżej. Niemniej jednak, pomimo tych wszechobecnych zakazów, bohaterki powieści doskonale sobie w życiu radzą. Dlaczego? Ponieważ mają u boku fantastycznych mężczyzn, którzy są w stanie naprawdę wiele dla nich poświęcić, szczególnie jeśli chodzi o ich reputację. Ale z drugiej strony są też sprawy, w kwestii których kobiety kategorycznie nie zgadzają się ze swoimi mężczyznami, a jednak to oni – choć z ciężkim sercem – stawiają na swoim. Kobiety nie są także informowane przez mężczyzn o wszystkim, co ci robią poza domem. Chociaż panowie szanują swoje partnerki, to jednak pojawiają się sprawy, które nie są przeznaczone dla ich uszu. Mężczyźni mają swoje tajemnice, o których kobiety nie mają prawa się dowiedzieć. Tylko czy te sekrety nie odbiją się niekorzystnie na ich relacjach ze swoimi życiowymi partnerkami? Czy nie przyjdzie taki czas, kiedy będą musieli słono zapłacić za ukrywanie prawdy?


Tak niegdyś wyglądał proces uprawy herbaty w Indiach 


Ta siła kobiet przejawia się nie tylko w związku Katriny i Aidena. Na kartach powieści czytelnik spotyka również inne pary, gdzie to właśnie kobieta jest tą mocniejszą stroną pod względem psychicznym, lecz mimo to obowiązujące konwenanse nie pozwalają na jakiekolwiek działanie z jej strony, nawet jeśli miałoby ono pomóc ukochanemu mężczyźnie. A zatem skoro już jesteśmy przy relacjach damsko-męskich, to chcę zauważyć, że Monsunowe dni to także najpiękniejsza historia miłosna, jaką zdarzyło mi się przeczytać w ostatnim czasie. Miłość opisana jest tutaj niezwykle subtelnie. Nie spotkamy wulgarnych i prymitywnych opisów erotycznych, jakich dziś pojawia się w literaturze naprawdę sporo. Moim zdaniem aż za dużo. W tym przypadku widać, że Autorka postawiła na to, co dzieje się w sercu bohatera, a seks jest wyłącznie dodatkiem. Ale nie tylko miłość jest ważna w tej powieści. Bardzo istotny element stanowi też przyjaźń, zarówno pomiędzy kobietami, jak i mężczyznami.

Monsunowe dni to również powieść o macierzyństwie i miłości do dziecka, które trzeba chronić za wszelką cenę, czasami nawet przed najbliższymi. Ta historia to także opowieść o tym, jak wiara w pozory i złe ludzkie gadanie mogą sprawić, że życie człowieka stanie się istnym piekłem. Praktycznie każdy z bohaterów zmienia się stopniowo w miarę upływu czasu pod wpływem zaistniałych wydarzeń, czasami nawet niezwykle dramatycznych. Wbrew pozorom ta powieść posiada wyjątkowo rodzinną fabułę. Choć życie bohaterów nie jest wolne od niebezpiecznych sytuacji, to jednak rodzina jest tym, co dodaje im siły w walce z przeciwnościami losu. To ostatecznie rodzina pozwala rozprawić się z demonami przeszłości raz na zawsze.

Moim zdaniem Monsunowe dni to nie tylko powieść historyczna. W mojej opinii to przede wszystkim powieść obyczajowa, której akcja rozgrywa się w przepięknej scenerii dziewiętnastowiecznych Indii, gdzie powietrze przesycone jest zapachem świeżo zebranych liści herbaty. Oby więcej takich książek pojawiało się na polskim rynku wydawniczym. Natomiast Laila El Omari, oddając w ręce czytelnika tak niesamowitą historię, tylko potwierdza moją pozytywną opinię dotyczącą literatury niemieckiej. 








16 komentarzy:

  1. Uwielbiam powieści historyczne! :)
    A ta okładka jest taka ciepła <3
    Kojarzy mi się z latem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To szukaj tej powieści. Na pewno Ci się spodoba. :-) Mnie urzekła. W Polsce wydano jeszcze jedną książkę tej Autorki i już mam ją na uwadze. :-) A okładka przecudna. :-)

      Usuń
  2. Chociaż z reguły nie sugeruje się okładką przy wyborze danej książki, to jednak tym razem zrobię wyjątek, bo aż się prosi, aby poznać jej zawartość )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przymknij oko na to, że to XIX wiek i daj się porwać fabule. Jest niesamowita :-)

      Usuń
  3. Ależ intrygująca, panoramiczna powieść! Uwielbiam takie lektury! Naprawdę można się w niej zatracić:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie! Ta powieść jest niesamowita, a Autorka niezwykle utalentowana, skoro coś takiego napisała. Szkoda, że w Polsce wydano tylko dwie jej książki. Ale miejemy nadzieję, że coś się w tej sprawie zmieni. :-)

      Usuń
  4. Jeśli będzie ku temu okazja, niewątpliwie sięgnę :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To trzymam kciuki, żeby okazja się nadarzyła, bo książka naprawdę warta uwagi. :-)

      Usuń
  5. Bardzo lubię te klimaty więc chętnie rozejrzę się za tą książką:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Polsce jest jeszcze dostępna jedna książka tej Autorki: "Zapach drzewa sandałowego". Przypuszczam, że wciąga równie mocno, jak "Monsunowe dni". Już zrobiłam rozeznanie w dostępności i mam nadzieję, że niedługo przeczytam. :-)

      Usuń
  6. Bardzo mnie zachwyciła ta książka swego czasu. Puściłam ją dalej i wszyscy się zachwycają, moja Pani Fryzjerka aż na autobus się spóźniła, tak się zaczytałą

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawdę powiedziawszy to właśnie Twoja recenzja mnie do tej książki zachęciła. ;-) Gdyby nie Twój tekst, pewnie do dziś nie wiedziałabym, że taka książka w ogóle istnieje. Dziękuję, Kasiu! :-)

      Usuń
  7. Świetna recenzja! Rzadko czytam książki obyczajowe, chociaż jeśli są dobrze napisane, wciągające i zwyczajnie ciekawe to chętnie po nie sięgam. O tej książce już słyszałam, dlatego mam ją w planach. Mam nadzieję, że będę równie zachwycona jak Ty:)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :-) Oby Ci się spodobała, bo nie chcę, żebyś się zawiodła po mojej recenzji. A zatem miłej lektury życzę. Uściski! :-)

      Usuń
  8. Świetny tekst. Pewnie po nią nie sięgnę, choć ostatnio częściej czytam obyczajówki. Przyznaję jednak, że książka porusza ważne kwestie i cieszę się, iż mogłam o tym przeczytać u Ciebie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mnie ta książka i talent autorki tak zachwyciły, że już czeka w kolejce kolejna powieść tej pisarki. Ciekawa jestem czy będzie równie dobra, jak "Monsunowe dni". :-)

      Usuń