sobota, 22 lutego 2014

Lucy Maud Montgomery – „Rilla ze Złotego Brzegu”












Wydawnictwo: NASZA KSIĘGARNIA
Warszawa 1983
Tytuł oryginału: Rilla of Ingleside
Przekład: Janina Zawisza-Krasucka
Ilustracje: Bogdan Zieleniec



Rilla ze Złotego Brzegu to ósma część serii opowiadającej o losach Anne Shirley i jej rodziny. Tym razem Lucy Maud Montgomery swoją uwagę skupia na najmłodszej latorośli państwa Blythe. Nie można oprzeć się wrażeniu, że cofamy się, jak gdyby w przeszłość i w osobie Rilli przypominamy sobie rudowłosą Anne, która niegdyś wyrwana ze szponów sieroctwa, stanęła na progu domu rodzeństwa Cuthbertów na Zielonym Wzgórzu. Ach, jak bardzo piętnastoletnia Rilla przypomina swoją matkę! Podobnie jak jej rodzicielce, dorastającej pannie również przydarzają się gafy, a w rozpacz potrafi wpaść równie łatwo, jak swego czasu robiła to jej matka. Wystarczy już sama myśl, że żaden przystojny młodzieniec nie zechce poprosić jej do tańca w trakcie jej pierwszego i jakże ważnego balu! Niestety, beztroskie życie Rilli zmienia się diametralnie, kiedy przychodzi wiadomość o wybuchu pierwszej wojny światowej latem 1914 roku. Od tej pory nic już nie będzie takie samo. Lęk o najbliższych wciąż będzie towarzyszył tej młodziutkiej dziewczynie, przed którą życie stoi otworem. Praktycznie z dnia na dzień będzie musiała stać się dorosłą kobietą. Na początku naszej znajomości z dorastającą Rillą, nie wiemy, że już niedługo przyjdzie jej także wziąć na siebie niezwykle poważne obowiązki. Stanie się matką, choć nie będzie to macierzyństwo biologiczne.

Ale nie tylko życie Rilli kręci się wokół wydarzeń pierwszej wojny światowej i doniesień z frontu. Cała społeczność Glen St. Mary jest wstrząśnięta tym, co się stało. Co pewien czas kolejni młodzi i zdrowi mężczyźni zaciągają się do armii. Jest to swego rodzaju obowiązek, ponieważ w innym razie mogą zostać naznaczeni białym piórkiem, które jest symbolem tchórzostwa, a to napiętnuje ich już na całe życie. Tak więc nawet nieco bojaźliwy Walter w końcu decyduje się na służbę w imię ojczyzny.

Nasza główna bohaterka przeżywa również swoją pierwszą miłość. Choć tak naprawdę sama nie jest do końca przekonana o charakterze jej związku z młodym Kennethem Fordem (z pol. Krzysztof Ford), to jednak jej serduszko bije mocniej za każdym razem, gdy ktoś w jej obecności o nim wspomina. Bardzo głęboka więź łączy ją także z Walterem. Brat-poeta jest jej podporą i to jemu Rilla może zwierzyć się nawet z najskrytszej tajemnicy. Panna Blythe niezwykle czynnie bierze udział w organizowaniu Młodzieżowego Czerwonego Krzyża. Smykałkę organizacyjną ma we krwi, bo przecież jej matka niegdyś robiła dokładnie to samo, choć towarzyszyły temu zupełnie inne okoliczności.

Ogromną rolę odgrywa tutaj wiara w Boga. Społeczność Glen St. Mary jest przekonana, że Wszechmocny stoi po stronie tych, którzy walczą z Niemcami. W kościele podczas nabożeństw śpiewają hymny i psalmy, zaś Walter swoją wizję również przypisuje działaniu Boga, który wzywa go do walki z wrogiem. Podobnie twierdzi Susan Baker (z pol. Zuzanna Baker) – gospodyni u państwa Blythe – która także wszelkie pomyślne wiadomości z frontu utożsamia z działaniem Boga. Praktycznie wszyscy na swój sposób ukazują własną religijność i wiarę w Boga. Jedni się do Niego modlą, zaś inni wręcz pragną dobić z Nim targu.

Jak niemalże w każdej części cyklu, tutaj również pojawia się postać, która może wzbudzić nieco antypatii. To nowa sąsiadka Blythe’ów i jednocześnie krewna Susan Baker – Sophia Crawford (z pol. Zofia Crawford). Obok Sophii na scenie pojawiają się także męscy bohaterowie, którzy denerwują nie tylko mieszkańców Glen St. Mary, ale przede wszystkim czytelnika. Na szczególną uwagę zasługują również zwierzęta, które pojawiają się w powieści. One także na swój własny sposób przeżywają dramat wojny. Aż łezka się w oku kręci, kiedy czytamy o wiernym psie, czekającym na przyjazd pociągu, z którego wreszcie wysiądzie jego ukochany pan.

Rilla Blythe pisze również pamiętnik. Ponieważ lata jej dojrzewania przypadły na naprawdę trudny czas, uważa, że kiedyś jej zapiski mogą stać się wartościowym dokumentem dla potomnych. To z jej dziennika przyszłe pokolenia dowiedzą się, ile przeżyła ona, jej rodzina i przyjaciele w ciągu tych czterech okrutnych lat wojny. Oczywiście nie wszystko nadaje się do zapisania, a potem ewentualnego upublicznienia. Rilla ma swoje tajemnice, które skrywa na dnie serca i nigdy ich nie wyjawi. Z każdym rozdziałem ujawnia się coraz większe podobieństwo Rilli do Anne, o czym wspomniałam już powyżej. Pamiętacie jak Anne swatała innych? A co robi nasza droga Rilla? Ona również przykłada rękę do pewnego małżeństwa, nawet wbrew akceptacji ojca panny młodej.

Fredericka Campbell MacFarlane
Rilla ze Złotego Brzegu została napisana pod koniec pierwszej wojny światowej i jest jedną z niewielu książek dotyczących dramatu wojny, która wywarła tak znaczący wpływ na kanadyjskie społeczeństwo. Pomimo że Lucy Maud Montgomery nieznacznie odbiega od autentyczności przekazu lat wojny, to jednak świadomie dąży do zobrazowania myśli i działań kanadyjskich rodzin podczas tego dramatycznego historycznego wydarzenia. Autorka po opublikowaniu Rilli ze Złotego Brzegu otrzymała rozmaite recenzje, które skrupulatnie wraz z komentarzami zapisywała w swoim dzienniku. Niemniej jednak, szesnaście lat później, kiedy powieść była przygotowywana do wydawniczego wznowienia, uznano, iż jest to najlepsza książka jaką Lucy Maud Montgomery kiedykolwiek napisała.

Powieść została poświęcona pamięci Frederiki Campbell MacFarlane, która odeszła ode mnie o świcie 25 stycznia 1919 roku. Była prawdziwym przyjacielem o rzadkiej osobowości, lojalnym i odważnym. Fredericka, nazywana po prostu „Frede” była kuzynką Lucy Maud Montgomery i jednocześnie najbardziej zaufanym przyjacielem. Zmarła po siedemnastu latach znajomości z Autorką na skutek epidemii grypy, tak zwanej „hiszpanki”, jaka dotarła do Ameryki Północnej z Europy za przyczyną żołnierzy biorących udział w działaniach wojennych.

Bez wątpienia Rilla ze Złotego Brzegu jest najtragiczniejszą częścią cyklu, ale również najbardziej wzruszającą. Niemniej jednak, u mnie nie wywołała zbyt wielkich emocji. Jest to dowód na to, że istnieją takie książki, które powinniśmy po raz pierwszy czytać w dzieciństwie. Jeżeli bowiem sięgniemy po nie w wieku dojrzałym, nie będą już na nas oddziaływać tak, jak powinny. Czytając tego typu powieści jako osoby dorosłe, mamy już za sobą jakieś życiowe doświadczenia, które wzmocniły nasz charakter i pewne rzeczy nie robią już nas wrażenia. Nie twierdzę bynajmniej, że ósma część cyklu jest zła, ale jej pierwsze czytanie na pewno nie powinno odbywać się wtedy, gdy mamy już swoje lata, a za sobą całą masę innych powieści i życiowych doświadczeń. Dlatego podsuwajmy tę serię naszym dzieciom, bo potem może być już za późno, aby podczas lektury ich emocje były adekwatne do charakteru powieści.