Wydawnictwo: ŚWIAT
KSIĄŻKI
Warszawa 2011
Tytuł oryginału: Black
Hills
Przekład: Magdalena
Słysz
W
środkowo-północnej części Stanów Zjednoczonych na obszarze Wielkich Równin leży
stan, który nazywa się Dakota Południowa. Od północy sąsiaduje on z Dakotą
Północną, natomiast od zachodu z Montaną i Wyoming, zaś od południa z Nebraską,
a od wschodu z Minnesotą i Iowa. Dakota Południowa posiada generalnie wyżynną
rzeźbę terenu, z dość głęboko wciętymi dolinami rzeki Missouri oraz jej dopływów. W
zachodniej części stanu znajdują się Góry Czarne (z ang. Black Hills) z
najwyższym szczytem Harney Peak, którego wysokość sięga 2 207 metrów nad poziomem morza. Nazwa Dakoty Południowej pochodzi od
zamieszkujących na tamtych terenach Indian Dakota (Siuksów).
W pobliżu
miasteczka Deadwood (z pol. Martwy Las) znajduje się niewielka farmerska
mieścina, a właściwie wieś, w której, między innymi, mieszają dwie
zaprzyjaźnione ze sobą rodziny: Chance’owie i Wilksowie. Latem 1989 roku to
miasteczka na kilka miesięcy przyjeżdża Cooper Sullivan. Chłopiec ma zamieszkać
u dziadków, ponieważ jego rodzice właśnie udali się w podróż celem ratowania
swojego małżeństwa. Oczywiście Coop wie swoje i dlatego tę „naprawczą” podróż rodziców
traktuje, jak wykonanie na nim egzekucji. Nie chce mieszkać ze „starymi”
dziadkami, bo przecież to obciach! Jego miejsce jest w Nowym Jorku. Tam ma
grono przyjaciół, a do tego całą masę rozrywek, jak na przykład mecze
bejsbolowe. A tutaj co? Sama dzicz! Bunt Coopera widać na odległość. Czy zatem Wilksowie
zdołają zainteresować czymś swojego wnuka, aby wreszcie przekonał się do
Dzikiego Zachodu?
Sprzyjająca ku temu
okazja nadarza się dość szybko, bo w momencie, gdy Coop poznaje dziewczynkę
niemalże w swoim wieku. To Lilian Chance, która jest wręcz zafascynowana
miejscem, w którym przyszło jej żyć. Ale przecież nie można się temu dziwić, bo
to właśnie tutaj przyszła na świat i tutaj czuje się najlepiej. Lil nie
wyobraża sobie, że mogłaby kiedyś zamieszkać gdzieś indziej. Dziewczynka
praktyczne we krwi ma miłość do dzikiej przyrody, szczególnie w grę wchodzą
zwierzęta. Jej plany na przyszłość są niezwykle ambitne. Pragnie poświęcić się
dzikim zwierzętom i nieść im pomoc. Tak więc Coop i Lil bardzo szybko
zaprzyjaźniają się ze sobą, a symbolem ich przyjaźni staje się… puma.
Mijają lata.
Dzieciaki dorastają. Coop co pewien czas odwiedza dziadków, a przy okazji też
Lil. Każde z nich posiada swoje plany i cele na przyszłość. Cooper Sullivan
łatwego życia nie ma, bo jak zdążył przewidzieć to jeszcze w dzieciństwie, jego
rodzice małżeństwa nie uratowali, a do tego ojciec-tyran wciąż rzuca mu kłody
pod nogi. Natomiast Lilian Chance uparcie dąży do obranego celu. Pragnie
studiować, a potem prowadzić badania nad dziką przyrodą i założyć rezerwat,
gdzie zajmowałaby się dzikimi zwierzętami, które nie byłyby w stanie z tej czy
innej przyczyny żyć na wolności. Niestety, nic nie jest proste, kiedy w grę
wchodzą uczucia. Przyjaźń Coopa i Lil w miarę upływu czasu zamienia się w
młodzieńczą fascynację. Pojawia się pożądanie, a co za tym idzie, jest też seks,
który praktycznie wszystko komplikuje. Tak nie da się żyć, jeśli chce się coś w
życiu osiągnąć. Trzeba wybrać. Podjąć najlepszą decyzję z możliwych. Ale czy
obejdzie się bez bólu, zawiedzionych nadziei i złamanego serca? Chyba nie. W
takiej sytuacji ktoś zawsze ucierpi.
Fragment Gór Czarnych w południowo-zachodniej części Dakoty Południowej fot. Beth Steinhauer (Black Hills National Forest) |
I znów mijają lata.
Lilian Chance jest już niemalże trzydziestoletnią kobietą. Skończyła studia.
Założyła upragniony rezerwat. Prowadzi badania, jeżdżąc po świecie. Wplątuje
się również w związki z mężczyznami, które raczej nie wychodzą jej na dobre. A
co w tym czasie dzieje się z Cooperem Sullivanem? W jego przypadku konflikt z
ojcem nadal trwa. Mężczyzna nie ukończył studiów, co było warunkiem postawionym
mu przez rodziciela. Na jakiś czas załapał się do pracy w nowojorskiej policji,
ale potem z niej zrezygnował, otwierając własną agencję detektywistyczną. Raz
mu się wiodło lepiej, raz gorzej. Jednak to nie jest do końca to, czego Coop
pragnie od życia. Ciągnie go do Dakoty Południowej na farmę dziadków. Cóż za
ironia losu! Jako mały chłopiec oddałby życie za to, żeby tam nie mieszkać, a
teraz wraca do miasteczka i przejmuje po dziadkach farmę, którą udoskonala,
tworząc z niej praktycznie firmę na szeroką skalę. W tej sytuacji nieuniknione
jest, że Lil i Coop muszą wreszcie się spotkać. Czy ich młodzieńcze uczucie
odżyje? Czy po latach będą w stanie znów być razem i zapomnieć o tym, co ich
niegdyś poróżniło?
Ale to nie
wszystko. W okolicy grasuje morderca. Zabija zwierzęta. Morduje też ludzi.
Wygląda na to, że jakoś tak szczególnie upatrzył sobie rezerwat należący do
Lilian Chance. Czy Coop, jako były policjant i detektyw, będzie w stanie
ochronić Lil przed psychopatą? Kim zatem jest człowiek, który urządza sobie
polowanie na ludzi i zwierzęta, panosząc się bezkarnie po Górach Czarnych?
Być może tak właśnie Nora Roberts wyobrażała sobie Małą, pisząc powieść fot. Derrick Coetzee |
Nora Roberts i tym
razem nie zawodzi. Funduje czytelnikowi nie tylko piękną historię miłosną, ale
też zapewnia emocje do samego końca. Wątek sensacyjny nie jest naciągany. Jest
przemyślany, choć może nie do końca zaskakujący. Bohaterowie wiedzą kim tak
naprawdę jest morderca, ale to wcale nie przeszkadza w tym, aby czuć napięcie
do ostatniej strony książki. Oczywiście Czarne wzgórza nie różnią się
niczym szczególnym od pozostałych powieści tego typu autorstwa Nory Roberts.
Jest to pewien utarty schemat, którym Autorka podąża przy kreowaniu swoich
fikcyjnych historii. Jeśli ktoś lubi takie schematyczne opowieści, to książka
jest jak najbardziej dla niego. Nora Roberts zmienia jedynie miejsca akcji i
bohaterów, ale niemalże zawsze podąża jednym utartym torem. Jest miłość i
sensacja, a na końcu punkt kulminacyjny, który stanowi rozwiązanie całej
zagadki.
To, co w tym
przypadku zwraca szczególną uwagę, to świat dzikich zwierząt. Lilian Chance nie
wyobraża sobie życia bez nich. Zajmuje się lwami, tygrysami, jaguarami, pumami,
czyli zwierzętami, o których już sama myśl wywołuje w człowieku lęk. Ale to nie
są zwierzęta, które byłyby w stanie poradzić sobie na wolności. Każde z nich
jest w jakiś sposób upośledzone i wymaga opieki ze strony człowieka. Niemniej,
te zwierzęta potrafią się odwdzięczyć. Nora Roberts na podstawie tej historii
pokazała, że miłość do dzikich organizmów też jest możliwa. Ba! Jest to miłość
nie tylko ze strony człowieka, ale przede wszystkim ze strony świata
zwierzęcego. Wśród bohaterów powieści – oprócz ludzi – na pierwsze miejsce
wysuwa się wspomniana już puma o imieniu Mała. Generalnie przyjęło się, że pumy
atakują ludzi tylko w jakichś ekstremalnych sytuacjach. A ponieważ są one
największymi przedstawicielami małych kotów, można zrozumieć ich przywiązanie
do człowieka.
W powieściach Nory
Roberts zawsze wygrywa to co dobre i prawe. Nie inaczej jest i w tym przypadku.
Poza tym, bohaterowie Czarnych wzgórz są niezwykle rodzinni.
Bezgranicznie ufają sobie nawzajem, a jedno za drugim wskoczyłoby w przysłowiowy ogień.
Tym złym ogniwem jest jedynie morderca grasujący po Górach Czarnych, i gdyby
nie on, to mielibyśmy do czynienia z typową amerykańską sielanką.
Pomimo że książki
Nory Roberts są mniej lub bardziej przewidywalne, to jednak zawsze czytam je z
ogromną przyjemnością. Przypuszczam, że chyba taki trochę sentyment mi się
włącza już na sam dźwięk nazwiska Autorki. Pamiętam jej powieści jeszcze z
czasów liceum, więc zawsze dobrze jest przypomnieć sobie którąś z nich.
Oczywiście są też takie książki Nory Roberts, które czytam po raz pierwszy.
Autorka w swoim dorobku posiada ich tak dużo, że czasami nie sposób nadążyć za
polskimi nowościami. Ona po prostu jest niczym fabryka, w której pracownik
wyrabia normę na akord.
bardzo lubię tę jej powieść...była fajna! jedna z tych lepszych z nowości Nory;) A i temat i zajęcie głównej bohaterki pomysłowe, to za co teraz Nory się weźmiesz??
OdpowiedzUsuńZa co teraz? Mam na półce "Irlandzkie serce", ale nie wiem czy czytać, bo pierwsza część to "Irlandzkie marzenia", więc może poczekam, aż dotrze do mnie pierwsza część. :-) A co do "Czarnych wzgórz", to zgadzam się z Tobą. To jest bardzo dobra powieść... i fajna. :-)))
UsuńNora wciąż przede mną, czytałem jednak fragment jej książki "Hołd" i muszę powiedzieć, że spodobała mi się. Muszę koniecznie do "Hołdu" wrócić :-)
OdpowiedzUsuńMnie "Hołd" bardzo się podobał. Wróć do tej powieści, skoro zacząłeś. Fajna jest. :-)
UsuńTaki Nory nie znam. Właściwie to słabo ja znać. Ale za namową Marty Kor powolutku odkrywam ta pisarkę :)
OdpowiedzUsuńMnie do Nory Roberts nikt nie musi specjalnie przekonywać. Najpierw zachłannie czytałam powieści Danielle Steel - to było jeszcze w latach szkolnych - a potem sięgnęłam po Norę i wtedy Steel przegrała. Nawet nie wiem, ile przeczytanych powieści Nory mam na koncie, ale jest tego sporo, i wciąż odkrywam nowe. Natomiast wyzwanie Marty tylko mnie mobilizuje do czytania. :-)
UsuńCzytałam, i uwielbiam, ubóstwiam, kocham :P
OdpowiedzUsuńKsiążki pani Roberts, mogę kupować czy wypożyczać w ciemno, nie potrzebuję do tego opisu z tyłu na okładce :))
"Czarne wzgórza" przeczytałam stosunkowo niedawno i jestem oczarowana- zresztą jak każdą książką Nory :))
Mnie też wystarczy samo nazwisko, żeby sięgnąć po książkę. Niemniej, dla mnie najlepszą przeczytaną powieścią jest jak do tej pory jest "Willa". Nie umiem wyjaśnić czym tak bardzo mnie ta książka ujęła, ale dla mnie to jest najpiękniejsza powieść Nory Roberts. :-)
UsuńOoo, ja jeszcze "Willi" nie czytałam, ale wiem o czym jest i pewnie niedługo to się zmieni :D
UsuńMam nadzieję, że się nie rozczarujesz. Miłej lektury! :-)
UsuńŚwietnie opisałaś tę książkę. Dodatkowe zdjęcia tylko uatrakcyjniły recenzje i pobudziły moją wyobraźnię. Co do książki to akurat ją mam, gdyż kilka miesięcy temu wygrałam ją w pewnym blogowym konkursie. Co prawda jeszcze nie znalazłam czasu, aby ją przeczytać, niemniej jednak kiedyś zapewne po nią sięgnę, gdyż bardzo lubię twórczość Pani Roberts.
OdpowiedzUsuńTo życzę Ci miłej lektury. Jestem przekonana, że się nie zawiedziesz. Fajnie, że wygrałaś akurat tę powieść. :-)
UsuńCoś mi się wydaje, że powoli znikają moje opory, jeśli chodzi o tę autorkę. Aż poczułam, że jestem w tym magicznym otoczeniu, które opisałaś :)
OdpowiedzUsuńWiesz, książki Nory Roberts reprezentują różny poziom. Są lepsze i gorsze, ale generalnie Autorka pisze świetnie. Ja od lat liceum mam dla niej ogromną sympatię. :-)
Usuń