Wydawnictwo:
ZNAK LITERANOVA
Kraków
2013
Seria:
Z Czarnym Kotem
Rozboje,
kradzieże, morderstwa, dzieciobójstwo, bezdomność, pedofilia, korupcja, afery
polityków na tle seksualnym, choroby… Między innymi tego rodzaju tematami
każdego dnia zalewają nas polskie media. Czasami można mieć już tego naprawdę dosyć.
Gdzie człowiek się nie obejrzy, wszędzie jakaś afera albo tragedia. Ale
niestety tak właśnie wygląda nasze życie. Do tego czasami dochodzi jeszcze całe
mnóstwo absurdów, na które jesteśmy skazani czy tego chcemy, czy nie. Nic więc
dziwnego, że pisarze, podejmując się wykreowania jakieś historii, czerpią
pomysły właśnie z życia. Przyznacie chyba, że przykłady problemów społecznych,
które wymieniłam powyżej nie należą do najprzyjemniejszych i wielokrotnie
zdarza się, że ludzie nie chcą o nich rozmawiać, ani nawet myśleć. Wolą zamieść
je pod przysłowiowy dywan i niech tam sobie dojrzewają. Przecież o wiele lepiej
jest zapomnieć o problemie, niż traktować go jak swego rodzaju wrzód na
sumieniu, który po jakimś czasie może urastać do niebagatelnych rozmiarów.
Obecnie
ludzie coraz częściej oceniają innych po pozorach. Wydają opinię jeszcze na
długo zanim poznają fakty. Z jednej strony górę biorą emocje, a z drugiej brak
rozsądku. Bardzo często zapominamy jednak, że takim przedwczesnym wydaniem
wyroku można solidnie skrzywdzić najbardziej zainteresowanego w całej sprawie. W
Polsce żyjemy wciąż stereotypami. Świat się zmienia, a my ciągle tkwimy w tym
samym punkcie. Ktoś powie, że nie mam racji. Że to jedynie takie moje błędne
odczucia. Uważam jednak, że stereotypy obalamy tylko i wyłącznie w mediach,
natomiast w społeczeństwie wciąż istnieją pewne kręgi ludzi, którzy nie dadzą
sobie nic powiedzieć, a już broń Boże nie pozwolą na wprowadzenie jakichkolwiek
zmian w swoim otoczeniu.
Weźmy
na przykład chorych psychicznie. Czy traktujemy te osoby z szacunkiem, choćby
przez sam fakt, że są oni takimi samymi ludźmi jak my, tylko los okrutnie ich
doświadczył? Czy czasami nie wypowiadamy się o nich pogardliwie i z głupkowatym
uśmiechem na ustach, jednocześnie zataczając dłonią wiele mówiące kółka w
okolicy głowy? Zastanówmy się przez chwilę czy bylibyśmy gotowi pomóc
człowiekowi choremu psychicznie, gdyby nagle zaszła taka potrzeba. A w jaki
sposób zachowalibyśmy się, gdyby choroba umysłowa dotknęła kogoś z naszych
bliskich? Czy wstydzilibyśmy się takiej osoby przed sąsiadami? A może
zamknęlibyśmy ją w czterech ścianach bez szans na oglądanie świata
zewnętrznego?
Czasami
równie pogardliwie, jak do osób chorych psychicznie, odnosimy się także do
ludzi starych i schorowanych. Pozwólcie, że podam przykład z życia. Kilka lat
temu niedaleko mojej rodzinnej miejscowości był przypadek, kiedy to rodzina w
tajemnicy przed całą wioską zamykała w jakimś baraku, który znajdował się na
posesji, seniora rodu. Dlaczego ci ludzie go tam więzili? Otóż dlatego, że
dziadzio był zniedołężniały, „rozum mu odjęło” i generalnie przynosił rodzinie
wstyd. Wypuszczano go „na wolność” jedynie raz w miesiącu. Kiedy? W dniu, w
którym listonosz przynosił emeryturę. Owa rodzina sąsiadom wmawiała, że
dziadzio jest chory i nie rusza się z łóżka. A ponieważ nikt za bardzo sprawą
się nie interesował, takie zachowanie uchodziło tym ludziom na sucho. Dopiero
gdy mężczyzna zmarł, cała sprawa wyszła na jaw. Wtedy regionalne gazety
prześcigały się w pisaniu artykułów o społecznej znieczulicy, zaniedbaniu i
takich tam innych stereotypowych poglądach i zachowaniach. Dlaczego o tym
wspomniałam? Ponieważ z niektórych recenzji Bezdomnej wynika, że Autorka
powieliła w niej stereotypy, których już nie ma. Czyżby na pewno odniosła się
do czegoś, co już dawno umarło śmiercią naturalną? Nie sugerujmy się tym, co
pokazują media. Popatrzmy na życie, jakie toczy się wokół nas, a wtedy
zobaczymy dokładnie jak to jest z tymi stereotypami w naszym polskim
społeczeństwie. Obawiam się, że zamiast skutecznie się ich wyzbywać, my równie efektywnie
je pielęgnujemy.
Bezdomna
jak sam tytuł wskazuje to powieść przede wszystkim o problemie bezdomności, ale
nie tylko. W tej książce kumuluje się wiele istotnych problemów społecznych.
Jednym z nich jest wspomniana już wyżej choroba psychiczna, a dokładnie
psychoza poporodowa. Zgodnie z definicją, jaka pojawia się w literaturze
przedmiotu, „psychoza poporodowa (popołogowa) występuje u 0,1-0,2 procent
kobiet. Zazwyczaj początek choroby przypada na pierwsze dwa tygodnie po
porodzie. Do czynników, które w jakiś sposób mogą sprzyjać pojawieniu się
psychozy zaliczyć można pierworództwo, jak również występowanie w przeszłości
choroby psychicznej u pacjentki lub u członków jej rodziny”.[1]
Z
kolei wśród symptomów psychozy poporodowej wymienia się:
- obniżony lub podwyższony nastrój (płacz lub śmiech nieadekwatnie do sytuacji),
- zaburzenia snu (bezsenność w nocy),
- zaburzenia łaknienia (niemalże całkowity brak apetytu),
- nadmierne pobudzenie; bezładne przemieszczanie się w swoim otoczeniu,
- niezrozumiałe zachowanie; wykonywanie rozmaitych niepotrzebnych czynności (niespodziewany krzyk, wychodzenie z domu w ubraniu nieadekwatnym do pogody, problemy z rozpoznawaniem osób bliskich),
- silny niepokój i lęk; ukrywanie się przed ludźmi,
- wypowiadanie treści urojeniowych (wypowiadane kwestie urojeniowe dotyczą głównie dziecka),
- halucynacje (rozmowa z osobami nieistniejącymi),
- wypowiadanie myśli samobójczych i zaprzeczanie tym myślom.[2]
Zapewne
zastanawiacie się, po co w recenzji książki taki wywód medyczny? Być może nie
każdy zdaje sobie sprawę z tego, czym jest psychoza poporodowa. Powołując się
na literaturę przedmiotu chciałam nieco przybliżyć ten tragiczny w
konsekwencjach problem, z którym zmagają się niektóre kobiety tuż po urodzeniu
dziecka. Oczywiście nie obejdzie się wówczas bez hospitalizacji pacjentki.
A
teraz przejdźmy już do samej książki. Główną bohaterką powieści jest młoda
kobieta – Kinga Król. Pochodzi z jakiejś niewielkiej wioski niedaleko
Bydgoszczy. Obecnie mieszka w Warszawie, która miała dać jej szczęście, a
przyniosła ból i cierpienie tak wielkie, że ciężko to sobie wyobrazić. Nieudany
związek z kochankiem, rozpad małżeństwa, leczenie w szpitalu psychiatrycznym,
utrata rodziny i mieszkania. A jak by tego było mało, rok temu popadła w
bezdomność. W takiej sytuacji Kinga widzi jedyne wyjście – samobójstwo. Kobieta
ma już dosyć takiego życia, czemu tak naprawdę nie można się dziwić. Kto by to
wszystko wytrzymał? Na odebranie sobie życia Kinga wybrała najbardziej magiczny
dzień w roku – Wigilię. Tak więc w tym szczególnym dniu, kiedy niemalże wszyscy
zasiadają do stołu ze swoimi bliskimi, ona pragnie pożegnać się z życiem,
wybierając do tego psychotropy zalecone przez psychiatrę i śmietnik na jednym z
warszawskich osiedli. I wtedy wydarza się cud. W ślad za Kingą podąża Kacper.
Kim jest Kacper? To kot, który nie wiadomo skąd się przybłąkał i nie pozwala
kobiecie w spokoju przejść na drugi świat. Oczywiście imię swojego wybawcy
Kinga pozna znacznie później. Na chwilę obecną kot jest jej wrogiem, bo nie
daje jej spokoju, którego ona tak bardzo potrzebuje, aby móc ze sobą wreszcie
skończyć.
Dość
szybko okazuje się, że nie tylko Kacper zakłóci spokój Kingi. Chyba ktoś się na
nią uwziął w tę wyjątkową noc, bo oto drzwi śmietnika otwierają się i staje w nich
młoda kobieta. Pech chciał, że ową kobietą jest dawna kochanka męża Kingi. I
jak tu się skutecznie zabić, kiedy ktoś ciągle przeszkadza? No nie można!!!
Nawet tego Kindze los odmawia, stawiając na jej drodze „wypindrzoną laskę i
zawszonego kota”.
Joanna
Reszka to niezależna dziennikarka, marząca o zdobyciu Złotego Laura. Jest to
nagroda przyznawana najlepszemu dziennikarzowi. Redaktor Reszka jest dość
wulgarna. Nie pasuje do wypasionego apartamentowca, w którym przyszło jej mieszkać.
Widać, że jest bogata, ale cóż z tego, skoro Boże Narodzenie spędza samotnie. Dlatego
jakoś tak zupełnie niespodziewanie decyduje się na przygarnięcie bezdomnej i
„jej” kota. Niemniej, znając wyrafinowanie Joanny Reszki, można przypuszczać,
że nie robi tego bezinteresownie. Ona szuka materiału na artykuł, który zapewni
jest pierwsze miejsce w konkursie na najlepszego dziennikarza. Czy zatem
redaktor Reszka wykorzysta osobistą tragedię Kingi Król, i tym samym zawalczy o
Złoty Laur? A może wyrzuty sumienia z powodu krzywdy, jaką jej wyrządziła w
przeszłości, sypiając z mężem Kingi, będą znacznie silniejsze od chęci zdobycia
sławy? Czy kobiety dojdą do porozumienia? Czy zdołają się ze sobą zaprzyjaźnić
i puścić w niepamięć to, co było, a nie wróci? A może obydwie zostaną wykorzystane
i od tej chwili już nic nie będzie takie samo? I co takiego na dnie duszy
skrywa Kinga Król, że nie może normalnie żyć na łonie społeczeństwa?
Tych
problemów w Bezdomnej jest naprawdę wiele. Oprócz wspomnianej
bezdomności, choroby psychicznej i zdrady małżeńskiej, mamy tutaj do czynienia
z brakiem odpowiedzialności, znieczulicą, wstydem, który zmusza do opuszczenia
poprzedniego miejsca zamieszkania, wyparciem się własnego dziecka. A wszystko
to z powodu braku zrozumienia i zainteresowania drugim człowiekiem, który
potrzebuje pomocy i nie uzyskuje jej od najbliższych. W tej powieści pozytywnym
bohaterem jest jedynie… kot. Cała reszta to ludzie niesamowicie denerwujący z
całą galerią rozmaitych wad. Postacie te nie są w stanie wzbudzić w czytelniku
sympatii. Można jedynie współczuć Kindze Król, z którą życie obeszło się
naprawdę okrutnie. Lecz z drugiej strony czy należy się nad nią użalać, czy
może osądzić, wydać wyrok i wsadzić do więzienia na resztę życia? I w tym
momencie dochodzimy do sytuacji, w której Katarzyna Michalak stawia czytelnika
niejako w roli sędziego. To my musimy osądzić główną bohaterkę. To właśnie
my-czytelnicy jesteśmy zmuszeni do wydania ostatecznego werdyktu. Czy skazujemy
Kingę Król na karę dożywotniego więzienia, czy może szukamy okoliczności
łagodzących i wybaczamy jej okrutny czyn, którego się dopuściła?
Bezdomna
to powieść o bardzo mocnym i tragicznym przesłaniu. To dramat, a historia
Kingi Król zmusza do myślenia i przede wszystkim wstrząsa czytelnikiem do
głębi. Czy jest to powieść szkodliwa społecznie, jak twierdzą niektórzy? Zależy
od punktu widzenia. W mojej ocenie powieść szkodliwa społecznie nie jest. Wiele
scen to odbicie w lustrze naszego polskiego społeczeństwa, a przecież ludzie
nie lubią, kiedy mówi im się prawdę prosto w twarz. I wszystko byłoby bez
zarzutu, gdyby nie warsztat Autorki i – mówiąc kolokwialnie – przekombinowanie
niektórych wątków. Widać, że są naciągane do maksimum. Skoro pisarz czerpie z
życia, to niech zachowa przy tym realizm.
Podobnie
jak w przypadku Mistrza, którego czytałam kilka miesięcy temu, tutaj
również doskonały pomysł na fabułę uległ zniszczeniu. Rozumiem, że nie każdy
może pisać jak Jodi Picoult, która z pewnością tego rodzaju temat skierowałaby
na salę sądową i zafundowałaby czytelnikowi proces Kingi Król, podczas którego
nie brakowałoby emocji, a szala zwycięstwa raz przechylałaby się na stronę
prokuratury, a raz na stronę obrony. Naprawdę szkoda, że świetny temat na
książkę został opracowany byle jak i po łebkach, jak gdyby w pośpiechu.
Czytając
Bezdomną odniosłam wrażenie, że cała ta fabuła wisi w powietrzu. Znów
nie ma spójności. Bohaterowie są do siebie tak bardzo podobni, że gdyby nie
zmiana imion, nie wiadomo byłoby kto jest kim. Oczywiście fakt, że postacie są
antypatyczne, nie kwalifikuje powieści do kategorii złych. Wręcz przeciwnie.
Dzięki temu czytelnik popada w skrajne emocje, jak gniew czy złość. Ale nie
można wszystkich bohaterów kreować według jednego schematu! Czym tak naprawdę
różni się Joanna Reszka od Kingi Król? Chyba tylko nazwiskiem. Nawet zwykły
kieliszek określają tym samym zdrobnieniem. A Krzysztof Król od Cezarego
Grabskiego? Tak nie można!
Odnoszę
wrażenie, że Katarzyna Michalak, podejmując tak kontrowersyjny temat, chciała
wstrząsnąć czytelnikiem. W związku z tym Autorka zastosowała w Bezdomnej
tak zwaną hiperbolizację, czyli wyolbrzymienie i przejaskrawienie cech,
przedmiotów, osób i zjawisk. Ten zabieg
sprawił, że książka tak naprawdę zapowiadająca się świetnie, stała się
zwyczajną karykaturą. Oczywiście ja dopatrzyłam się w Bezdomnej cech
pozytywnych, o których napisałam powyżej. Niemniej, powieść posiada też poważne
wady techniczne zarówno w kwestii językowej, jak i merytorycznej. Nie da się również ukryć, że Autorka inspirowała się między innymi głośną sprawą Katarzyny W.
z Sosnowca. Po co? Czy nie można było stworzyć własnej historii, oderwanej od
tamtego wydarzenia?
Co
czuję po przeczytaniu Bezdomnej? Żal. Tak, czuję żal, że kolejny świetny
pomysł na powieść został pogrzebany. W Mistrzu stało się tak z wątkiem
sensacyjnym, a tutaj zawodzi praktycznie większość elementów. Przede mną w
najbliższym czasie jeszcze Nadzieja. Jak to mówią: do trzech razy
sztuka. Nie chcę spisywać na straty książek Katarzyny Michalak, dlatego wciąż
daję Autorce szansę. Mam nadzieję, że w końcu trafię na powieść, która w moim odczuciu będzie
adekwatna do tych wszystkich pozytywnych recenzji, których w Internecie jest całe
mnóstwo.
Uch, ale się rozpisałaś! Ale to dobrze :).
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze okazji czytać żadnej powieści Michalak - pewnie dlatego, że spotykam się ze skrajnie różnymi opiniami na ich temat; jakoś nie mogę się do którejkolwiek z nich przekonać. Ale kiedy wreszcie nadejdzie ten czas (a wiem, że nadejdzie), chyba przyjrzę się bliżej "Nadziei", bo coś czuję, że chociażby "Bezdomna", a tym bardziej "Mistrz", rozczarują mnie do tego stopnia, że już po kolejną książkę tej autorki nie sięgnę...
A bo ja się tak rozpisuję ;-) A poważnie, nie chciałam Autorki skrzywdzić, naprawdę. Dlatego starałam się jak najwyraźniej ująć w recenzji plusy i miunusy tej powieści. Pod koniec zeszłego roku przeczytałam "Mistrza". No i zawiodłam się na wątku sensacyjnym. Tutaj myślałam, że skoro obyczajówka, to będzie lepiej. I znów chaos i zamieszanie, a wszystko to tak na łapu capu napisane. Wierzę, że "Nadzieja" zrekompensuje mi te dwie książki.
UsuńOsobiście ,,Bezdomna'' mi się podobała, lecz przyznaje, że twoje argumenty do mnie przemawiają i zgadzam się z nimi. Wcześniej jakoś pod tym kątem nie analizowałam książki.
OdpowiedzUsuńJa naprawdę bardzo długo pisałam recenzję tej ksiżąki. Pomyślałam sobie: kurczę, coś jest nie tak, skoro "Mistrz" mnie trochę rozczarował i kolejna książka to samo! Po co ta sprawa z Sosnowca wpleciona? Po co ta hiberbolizacja, która tylko zaszkodziła książce? Generalnie pomysł naprawdę doskonały. Jak widać Autorka ma świetne pomysły, tylko wykonanie jej nie wychodzi.
UsuńFaktycznie ta sprawa z Sosnowca to było duże przegięcie:(
UsuńOgółem pomysły na fabułę autorka ma świetne, tylko z wykonaniem są problemy.
Polecam ,,Ogród Kamili'. Moim zdaniem to najbardziej ,,dojrzała'' powieść Michalak.
Dzięki. Będę pamiętać. Na razie czeka na mnie "Nadzieja", bo zamówiłam ją razem z "Bezdomną" jako że są z jednej serii. Jeśli się zawiodę, to po prostu przestanę czytać książki Katarzyny Michalak, żeby potem ktoś mi nie zarzucił, że są mi potrzebne do tego, żeby móc się na czymś wyżyć.
UsuńNie odmówię sobie tej pozycji, ponieważ po przeczytaniu książki "Nadzieja" (możesz video-recke na moim blogu zobaczyć) byłam oczarowana pismem autorki. Czar trwa nadal, wiec się skuszę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Kochana ^^ :)
Oczywiście to są tylko moje odczucia. Ja też mam w planach najbliższych "Nadzieję" i wciąż wierzę, że ona mi zrekompensuje te dwie niezbyt udane książki. A Tobie życzę miłej lektury przy "Bezdomnej", choć nie wiem czy słowo "miła" jest tutaj adekwatne do tego, czego dotyczy ta książka. Bo sam problem miły nie jest w żadnym wypadku. Jest tragiczny. Uściski! :-)
UsuńNareszcie porządna recenzja, a nie pean ku czci twórczości Autorki :-)
OdpowiedzUsuńPS. Tych "peanów" w sieci jest multum :-)
UsuńWiesz, gdybym uznała, że książka jest naprawdę dobra, to bądź pewien, że dołączyłabym do tych internetowych peanów. Ale cenię sobie szczerość i nie mogłam napisać inaczej. Może akurat trafiam na te gorsze książki Katarzyny Michalak. Sama nie wiem. Naprawdę żałuję, że doskonały temat na powieść został źle wykorzystany. :-(
UsuńTym razem sobie daruję. Oj poczułam czytając symptomy choroby pewien niezidentyfikowany niepokój. Przyznam, że potrafisz sugestywnie pisać :)
OdpowiedzUsuńAniu, każda choroba psychiczna to ogromny dramat nie tylko dla chorego, ale też dla jego otoczenia. A już kiedy choruje młoda matka, to prawdziwa tragedia. Rolą pisarza jest między innymi wzbudzać w czytelniku wszelkiej maści uczucia, nawet te skrajne. Ja to właśnie robię w swoich recenzjach i tekstach literackich, jeśli oczywiście sprzyja temu problematyka. Kiedyś robiłam to w artykułach, które pisałam dla jednego z portali internetowych i dla regionalnej prasy.
UsuńGenialnie napisane! Zastanawiałam się, czy brać się za "Bezdomną", czy raczej nie. Niestety po Twojej recenzji, nadal nie wiem. Temat mnie pociąga, ale ten język, ten brak podołania tematyce, odstrasza. Boje się rozczarowania.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o język, to musisz dodatkowo przygotować się na wulgaryzmy, które - moim zdaniem - użyte są nie tam, gdzie powinny. Takie trochę rzucanie na oślep, dla lepszego efektu. Tylko czy naprawdę lepszego? Książka nie jest długa, więc dużo czasu przy niej nie spędzisz. A może Tobie akurat się spodoba? Ja zawsze jestem tego zdania, że najlepiej wypróbować na własnej skórze. :-)
UsuńJa jakoś nie mam przekonania do tej powieści
OdpowiedzUsuńNic na siłę, bo temat naprawdę ciężki.
Usuń"Nadzieja" podobała mi się najbardziej z powieści pani Michalak. "Mistrz" to dla mnie była tragedia, "Bezdomna" trochę lepsza ale też pisałam, że jest mało wiarygodna. Ot, czytadło:)
OdpowiedzUsuńWiesz, jak dla mnie "Bezdomna" porusza naprawdę istotne kwestie życiowe, ale te kwestie niestety są przekoloryzowane, naciągane, np. ta sprawa z artykułem. Może się nie znam, ale wydaje mi się, że nie jest możliwe, aby część nakładu z innym tekstem poszła w jakąś dziurę, a pozostała część już z innym tekstem na resztę Polski. Poza tym, nie wiem czy zauważyłaś, ale jest tam też błąd rzeczowy. Chodzi o nazwisko tych ludzi, którzy przeczytali pierwotny tekst. Najpierw to nazwisko mają, a potem nagle stają się anonimowi, takie sobie państwo "Stanisławostwo". Uważam, że jeśli autor bierze się za poważne tematy, to musi im poświęcić naprawdę sporo czasu. A tutaj mam wrażenie, że książka została napisana "na szybko", aby tylko ją wydać. Ostatnio przeprowadzałam wywiad z Nicky Pellegrino i ona mówi, że książkę pisze się co najmniej rok! Niektórzy z naszych autorów tak bardzo bronią się przed tym, żeby brać przykład z pisarzy zachodnich. Ale może trzeba by było wreszcie zacząć? ;-)
Usuńwiesz coraz bardziej zniechęcam się do tej pozycji, a dostałam ją w prezencie, sama nie wiem czytać czy nie....
OdpowiedzUsuńAle wiesz, prezent wypadałoby przeczytać ;-) A poważnie, to może akurat inaczej odbierzesz tę powieść niż ja. Każdy ma inny gust. :-)
UsuńSpecjalnie zwlekałam z komentarzem u Ciebie pod recenzją tej książki, by zobaczyć czy "obrońcy" autorki i Ciebie dopadną w komentarzach, ale widzę, że masz spokój. :) Oby tak zostało. :)
OdpowiedzUsuńBył czas, że mimo wielu negatywnych opinii (rozsianych w gąszczu zachwytów) chciałam poznać twórczość pani Michalak, ale... Im więcej krytycznych recenzji przeczytałam (które naprawdę profesjonalnie wyłuszczały wady książek autorki), tym ta ochota zaczęła słabnąć. I na razie się to nie zmieni jak sadzę.
Ewo, ja bym sobie nie pozwoliła, żeby mnie, czy kogokolwiek innego, tutaj obrażano. Owszem, na merytoryczne uwagi jestem gotowa i o nich mogę zawsze podyskutować. Natomiast obrażanie, nawet w dobrym celu, odpada u mnie. Poza tym, wydaje mi się, że moja recenzja jest szczegółowa, a opinia konstruktywna. Są też plusy tej powieści. Po prostu, pani Michalak powinna popracować nad warsztatem, a jeśli podejmuje się poważnego tematu powinna większą wagę przyłożyć do researchu, i wtedy wszystko będzie ok. Książkę o takiej tematyce, jak "Bezdomna" nie można napisać w ciągu kilku tygodni. Nie mogłam opędzić się od myśli, jak ten temat opisałaby Jodi Picoult. Poza tym, temat "śliskiego kocyka" przewija się już od szesnastej strony. Tak jak napisałam w komentarzu do Cyrysi: przeczytam jeszcze "Nadzieję", bo mam tę książkę w domu. Jeśli znów się zawiodę, to odpuszczę sobie książki pani Michalak, żeby nie zostać posądzoną o to, że krytykuję ją złośliwie, bo tak nie jest. ;-)
UsuńNie czytałam jeszcze żadnej książki tej autorki i zastanawiam się czy zacząć. Empik jest zawalony jej książkami i już kilka razy sięgałam na półkę, ale coś mnie wstrzymywało. Może to znak, że jednak na razie powinnam sobie odpuścić panią Michalak?
OdpowiedzUsuńJak widzisz, ja już po raz drugi się zawiodłam. Uważam, że Pani Michalak ma świetne pomysły na książki, tylko nie potrafi ich zrealizować. A może ja nie rozumiem tego typu twórczości? Może ja od książki chcę czegoś więcej, niż tylko lajtowych i momentami wulgarnych tekstów, które tak naprawdę sprawiają, że fabuła jest karykaturą tego, co powinna sobą reprezentować? Myślę, że każdy powienien sprawdzić to na sobie. Być może Tobie akurat by się te książki spodobały i przy ocenie nie byłabyś taka drobiazgowa jak ja. :-)
Usuń