sobota, 15 lutego 2014

Ewa Stachniak – „Ogród Afrodyty”












Wydawnictwo: ZNAK LITERANOVA
Kraków 2013
Tytuł oryginału: Garden of Venus
Przekład: Bożenna Stokłosa




Kiedy cała Europa uważa daną kobietę za najpiękniejszą na kontynencie, fakt ten z jednej strony może być dla niej zarówno przekleństwem, jak i błogosławieństwem. Na pewno nieprzeciętna uroda w wielu przypadkach może kobiecie pomóc wspiąć się na wyżyny społeczne, ale może też stać się przyczyną jej upadku, i to nie tylko moralnego. Dzisiaj przenieśmy się do osiemnastowiecznej Europy i poznajmy hrabinę Zofię Potocką – kobietę o nieziemskiej urodzie, której nie mógł oprzeć się żaden ówczesny mężczyzna, a i ona sama swoją przewagę nad płcią męską doskonale wykorzystywała.

Hrabina Zofia Potocka była mile widzianym gościem na europejskich dworach. Mówi się, że to właśnie dla niej nawet szanowani obywatele i arystokraci byli w stanie wchodzić na stoły, aby choć z daleka móc się jej przyjrzeć. Ta kurtyzana z ubogiej greckiej rodziny ze Stambułu usidliła w końcu najbogatszego magnata Podola – Stanisława Szczęsnego Feliksa Potockiego, który znany był po prostu jako Szczęsny Potocki.

Późniejsza hrabina urodziła się w Bursie, w mieście położnym w północno-zachodniej części Turcji. W jej rodzinnym domu nazywano ją „Dudu”. Już jako nastolatka zaczęła zarabiać jako prostytutka. Można przypuszczać, że po cichu marzyła o lepszym życiu wśród dyplomatów i ludzi z wyższych warstw społecznych. Pewnego dnia szczęście faktycznie się do niej uśmiechnęło, ponieważ na jej drodze stanął polski ambasador w Turcji, będący na służbie u króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Z Karolem Boscampem-Lasopolskim naszą bohaterkę połączyło chyba coś poważniejszego, aniżeli tylko relacja klienta z prostytutką, ponieważ opuszczając swoją dyplomatyczną placówkę, ambasador pozostawił Zofii znaczną sumę pieniędzy na jej przyszły posag. Nie wiadomo do końca czym tak naprawdę go urzekła, skoro mówił o niej w tych oto niezbyt pochlebnych słowach:

„Wielce bym pragnął móc ją porównać do rodaczki Dudu, jednej z dwóch Frynii, o której Kwintylian powiada, iż obwiniona i stawiona przed sądem obnażyła tylko swój tors i zaraz potem uzyskała pomyślną sentencję. Niestety jednak, gdyby Dudu nie mogła ukazać trybunałowi czegokolwiek innego, przegrałaby z pewnością proces. Pierś jej zwiotczała, czy to przez gorące kąpiele, czy z innych przyczyn, jest niekształtna i nieelastyczna. Zwisa jak gruszka na brzuch, najpiękniej za to ukształtowany, który pierś ta obwisła zdaje się wskazywać palcem i mówić: przyjdź, popatrz i zapomnij o mnie”[1] .

Po powrocie do Warszawy Karol Boscamp-Lasopolski bardzo szybko stracił swoje dyplomatyczne stanowisko. Nie obyło się też bez tragedii życiowej, ponieważ utracił również żonę. Pogrążony w żałobie postanowił sprowadzić Zofię do Polski, aby spełniła rolę jego pocieszycielki w tym niezwykle trudnym dla niego okresie. Niemniej szybko zrezygnował ze swoich planów względem Dudu, natomiast ona sama nie omieszkała wykorzystać swojej szansy do maksimum. Jeszcze zanim przekroczyła granice Polski, wieść na temat skandali z jej udziałem dotarła do Warszawy.

Hrabina Zofia Potocka (1760-1822)
Portret został namalowany ok. roku 1785
Autor: Louis Eugène Bertier (1809-?)
Nie będę zbyt szczegółowo streszczać biografii głównej bohaterki powieści autorstwa Ewy Stachniak, ponieważ o wszystkim, co działo się z naszą piękną Dudu, czytelnik dowiaduje się z książki. Nadmienię tylko, że życie Zofii Potockiej obfitowało w skandale obyczajowe. Dopiero śmiertelna choroba zdołała przykuć ją do łóżka, i być może to właśnie wtedy zdała sobie sprawę z powagi własnych poczynań. Ogród Afrodyty stanowi coś w rodzaju wspomnień Zofii Potockiej, choć narracja nie jest pierwszoosobowa. Opisane przez Autorkę wydarzenia są przedstawione z perspektywy różnych osób, przy jednoczesnym zachowaniu trzecioosobowej narracji.

Kiedy czytelnik poznaje hrabinę Zofię Potocką, jej dni na tym świecie są już policzone. Choroba dokonała tak wielkiego spustoszenia w jej organizmie, iż żaden lekarz nie jest w stanie jej pomóc. Cóż zatem pozostaje pięknej niegdyś hrabinie? Chyba tylko rozliczyć się z życiem. Tak naprawdę nie wiadomo jak wyglądały ostatnie lata życia Zofii Potockiej. Jej życie podzielone było pomiędzy ukraiński Tulczyn i Humań, a także Petersburg. Natomiast śmierć zastała ją w Berlinie w 1822 roku. Jej ziemskie szczątki spoczęły w Humaniu, zaś na skutek trzęsienia ziemi, które nawiedziło miasto oraz jego konfiskaty, zwłoki hrabiny przeniesiono do Talnego (Ukraina).

Osoba Zofii Potockiej budziła ogromne zainteresowanie, czego dowodem jest wiersz poety – Stanisława Trembeckiego – napisany właśnie na jej cześć.


DO JENERAŁOWEJ WITTOWEJ PRZEJEŻDŻAJĄCEJ
Z MĘŻEM PRZEZ WARSZAWĘ
DO WÓD SPASKICH


Śliczna Zofijo! Twoje nawiedziny
Wiodą mi na myśl obaloną Troję.
Z podobnej ona zginęła przyczyny:
Jakże się słusznie o Kamieniec boję!

Czy mi się zdaje, czy tysiące koni
Widzę spocone i ludy w kurzawie.
Krzyczące tłumy: Do broni! Do broni!
I już o Dniestru myślące przeprawie.

To by wynikło i zuchwałe Traki
Za uwięzione swych krain zaszczyty
Pewnie by nasze napełnili szlaki,
Bujałby ogień, miecz byłby dobyty[2].


Choć Dudu była bożyszczem mężczyzn, to jednak wśród kobiet budziła raczej niechęć, co zrozumiałe, ponieważ swoją nieprzeciętną popularnością stanowiła dla nich niebezpieczną konkurencję. Plotki na jej temat miały się całkiem dobrze, lecz nie mówiono niczego dobrego o jej przeszłości. Jak już wspomniałam na początku, Zofia zdołała usidlić Szczęsnego Potockiego, co oczywiście nie spotkało się z pozytywnym przyjęciem ze strony jego rodziny, zważywszy że w momencie, kiedy rozpoczął się ich romans, magnat był żonaty, a i Zofia tkwiła w związku małżeńskim. Można by rzec, że obydwoje byli siebie warci. Szczęsny Potocki również nie cieszył się dobrą opinią, ponieważ uznano go za zdrajcę Rzeczypospolitej, a do tego ciągnęła się za nim śmierć jego pierwszej żony.

Stanisław Szczęsny Potocki (1751-1805)
z synami Stanisławem i Szczęsnym Jerzym

Portret został namalowany pomiędzy rokiem 1788 a 1790
Autor: Jan Chrzciciel Lampi (1751-1830)
Los zetknął Zofię Potocką także z Heleną Radziwiłłową, której dumą była Arkadia, czyli założony przez nią pod Łowiczem romantyczny ogród w stylu angielskim. Można przypuszczać, iż Zofia Potocka zazdrościła wojewodzinie wileńskiej posiadania tak cennego miejsca i sama również zapragnęła mieć podobne. Szczęsny Potocki był w Zofii naprawdę mocno zakochany i spełniał jej życzenia bez wahania. I tak oto kiedy hrabina zamarzyła sobie posiadać równie piękny park krajobrazowy, Potocki natychmiast przystąpił do działania. W 1796 roku założył dla żony Zofiówkę. Park powstał w Humaniu nad jarem rzeki Kamionki na Ukrainie. Jak podają źródła historyczne budowa parku zajęła Szczęsnemu Potockiemu aż dziewięć lat i pochłonęła piętnaście milionów złotych. Kolejne pięćset tysięcy miał kosztować rozwód Zofii z poprzednim mężem. Od jednej z dam lwowskich hrabina miała rzekomo usłyszeć takie oto słowa: „Wcale już rozwód W. Pani niepotrzebny, boś się w tym już uiściła, co po rozwodzie następować zwykło…”[3] .

Ogród Afrodyty nie jest klasyczną biografią, lecz powieścią historyczną z domieszką fikcji literackiej, która powstała w oparciu o barwne losy hrabiny Zofii Potockiej. Nigdy przedtem nie zetknęłam się z twórczością Ewy Stachniak, której sławę chyba tak naprawdę przyniosła inna powieść – Katarzyna Wielka. Gra o władzę. Niemniej jednak, życie „słodkiej Dudu” stanowi doskonały temat na książkę. Z jednej strony ta historyczna postać może budzić kontrowersje i można też oceniać ją negatywne, zaś z drugiej należałoby zastanowić się, co tak naprawdę kierowało Zofią, że była w stanie upaść tak nisko pod względem moralnym. Czy tylko ogromne pragnienie seksu? A może było w tym coś znacznie więcej? Może było to ciągłe poszukiwanie miłości i akcepcji? Pamiętajmy, że wywodziła się z nizin społecznych i na szacunek otoczenia raczej liczyć nie mogła. Jej ojciec był zwykłym handlarzem bydła. Możliwe, że uroda Dudu była jej jedynym atutem, który doskonale wykorzystywała, aby wspiąć się na wyżyny społeczne, których tak bardzo pragnęła. Być może to właśnie tam upatrywała swoje szczęście. Lecz można też przypuszczać, że kierowało nią zwykłe wyrachowanie, a mężczyźni stanowili jedynie narzędzie do zaspokajania jej wygórowanych ambicji. A że międzyczasie pojawiało się dziecko jedno czy drugie, a potem kolejne, nie stanowiło dla Zofii problemu. Jako matce nie można jej niczego zarzucić, ponieważ dbała o swoje potomstwo najlepiej, jak tylko potrafiła.


Fragment Zofiówki  w Humaniu na Ukrainie 
fot. Sergiy Klymenko 


Ewa Stachniak dokonała czegoś nieprawdopodobnego. Książkę czyta się z ogromnym zainteresowaniem. Kiedyś usłyszałam, jak ktoś stwierdził, że Polacy są doskonali w robieniu filmów historycznych. Teraz powiedziałabym, że nie tylko filmów. Doskonali są również w tworzeniu literatury historycznej, czego przykładem jest Ogród Afrodyty. Cieszy mnie bardzo, że co pewien czas odkrywam kolejnych utalentowanych polskich pisarzy, którzy nie boją się złapać za pióro i nakreślić porywającą opowieść z historią w tle. Tak naprawdę nie jest sztuką napisać książkę, której bohaterka zmęczona życiem będzie szukać pocieszenia i nowej drogi w jakimś górskim pensjonacie. Sztuką jest przekopać tomy książek, wybrać z nich to, co wydaje się najbardziej sensowne i godne uwagi, a potem na tej podstawie stworzyć własną oryginalną historię. Zawsze mam wielki szacunek dla pisarzy tworzących powieści historyczne, ponieważ praca jaką wkładają w napisanie książki nie zajmuje tygodni, a miesiące, zaś czasami nawet lata. Ewa Stachniak nad Ogrodem Afrodyty pracowała pięć lat! Pięć lat, które poświeciła na zbieranie materiałów i pisanie, aby rzetelnie oddać klimat przełomu XVIII i XIX wieku oraz perfekcyjnie nakreślić sylwetki swoich bohaterów.

I tak oto obok Renaty Czarneckiej i polskich klasyków tworzących powieści historyczne, do swojej listy ulubionych pisarzy, dopisuję również nazwisko Ewy Stachniak.







[1] J. Molenda, Sekrety alkowy „słodkiej Dudu”, czyli rzecz o Zofii Celice Clavone vel Witt-Potockiej [w:] Tajemnice polskich grobowców, Wyd. Bellona, Warszawa 2008 s. 224-225.
[2] Polska Biblioteka Internetowa – KLIK
[3] K. Łoza, Sekrety słodkiej Dudu [w:] Kurier Galicyjski, nr 13-14/2013, s. 36. 




15 komentarzy:

  1. Bardzo jestem ciekaw jej pióra, dużo dobrego o Autorce czytałem :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już od dawna nosiłam się z zamiarem przeczytania czegoś autorstwa Pani Ewy. Myślałam o "Katarzynie Wielkiej...", ale jakoś tak bezwiednie zamówiłam sobie "Ogród Afrodyty", i nie żałuję. :-) Na "Katarzynę..." przyjdzie jeszcze czas. ;-)

      Usuń
  2. Również się cieszę, że mamy tak utalentowanych polskich pisarzy, którzy nie boją się pokazywać swoich talentów twórczych. O powyższej autorce nie słyszałam nigdy wcześniej, ale chętnie poznam jej twórczość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaznaczę na czerwono w kalendarzu dzień, w którym na Twoim blogu ukaże się recenzja powieści stricte historycznej. Naprawdę! To będzie wielki dzień! :-)))

      Usuń
  3. No, no... Ciekawa historia, a ja bardzo lubię powieści oparte na prawdziwych wydarzeniach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A zatem szukaj i czytaj, bo naprawdę warto! Miłej lektury! :-)

      Usuń
  4. Jako uzupełnienie lektury polecam świetną biografię Zofii Potockiej napisanej przed laty przez Jerzego Łojka "Dzieje pięknej Bitynki". To rasowa biografia, z przypisami, obszerną bibliografią, ale czyta się znakomicie, co jest zasługą świetnego pióra autora.
    Książka miała kilka wydań, ale dość dawno temu.
    A potem można jeszcze sięgnąć po "Potomkowie Szczęsnego. Dzieje fortuny Potockich z Tulczyna" tego autora. Pasjonująca historia! Trochę historii, trochę reportażu. Ja mam wydanie z 1994 r.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podpisuję się pod tym, co radzi Magda!
      Jeśli chodzi o piękną Bitynkę - to koniecznie trzeba zajrzeć do Łojka. A jak się zajrzy, to się już nie odłoży, takie ciekawe! "Piękna Bitynka" do zdobycia w antykwariatach, pewnie też na Allegro.

      Usuń
    2. Z tego, co pisze w książce wynika, że Autorka w głównej mierze oparła swoją powieść właśnie na biografii Łojka, więc myślę, że gdybym gdzieś ją dostała i przeczytała, to byłoby to tylko na zasadzie porównania tych dwóch pozycji, choć zbeletryzowana biografia to coś zupełnie innego niż czysta biografia. W tym pierwszym przypadku dochodzi jeszcze troszkę fikcji. ;-) Natomiast o "Potomkach Szczęsnego..." nie słyszałam, więc dziękuję za tytuł. Będę szukać. :-)

      Usuń
  5. Czytałam i też wyniosłam z lektury dobre wrażenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja na powieściach historycznych raczej się nie zawodzę. Nie przypominam sobie, żebym była niezadowolona z jakiejś powieści. Może mam szczęście i trafiam na same dobre? ;-)

      Usuń
  6. Z chęcią przeczytam, bardzo lubię historię:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że książka Cię zainteresowała. Mam nadzieję, że się nie zawiedziesz. :-)

      Usuń
  7. Tym razem nie dla mnie, ale może kiedyś :)

    OdpowiedzUsuń