sobota, 4 stycznia 2014

Karol Bunsch – „Ojciec i syn” #2














Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Kraków 1960
Tom: 1 & 2
Seria: Powieści Piastowskie



U schyłku życia Mieszko I coraz częściej zastanawiał się nad przyszłością kraju, który odziedziczył we władanie po swoich przodkach. Czuł, że nie jest już tym samym krzepkim mężczyzną wprawionym w boju. Z dnia na dzień tracił siły, a ciemne niegdyś włosy z biegiem lat przybrały gołębi kolor. Cierpiał na bezsenność, która sprawiała, że odzywały się demony, które przyprawiały to mężne i waleczne serce o lęk. W takie bezsenne noce tłukł się po swojej zamkowej komnacie, nie wiedząc, co począć dalej. Otwierał wówczas okno i stał tak godzinami wpatrzony w dal, wdychając rześkie powietrze i wiedząc, że kiedy przyjdzie jego czas, nie spocznie obok swoich ojców. Decydując się na przyjęcie chrześcijaństwa, doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jego pogrzeb nie będzie miał obrządku pogańskiego. Wiedział, że jego ciało nie spłonie na stosie, a pogańscy kapłani nie będą odprawiać nad nim swoich modłów. Coraz częściej przyłapywał się na tym, że tęskni za ukochaną Dobrawką, umiłowanym, młodszym bratem Ściborem oraz zbuntowaną siostrą Adelajdą[1].

A zatem o czym jeszcze mógł rozmyślać nasz Mieszko podczas tych bezsennych nocy? Zapewne analizował swoje sukcesy i porażki. Robił swego rodzaju podsumowanie całego życia, a jego myśli mogły podążać mniej więcej takimi torami:

  • Doprowadziłem do przyjęcia przez moich poddanych chrześcijaństwa i tym samym włączyłem mój kraj w krąg cywilizacji chrześcijańskiej Europy.
  • Zjednoczyłem sporą część ziem polskich.
  • To dzięki mnie Kościół w moim kraju zaczął się rozbudowywać, a co za tym idzie założyłem pierwsze biskupstwo w Poznaniu.
  • Rozbudowałem grody obronne (Poznań, Gniezno); zbudowałem też wiele grodów państwowych tam, gdzie jeszcze do niedawna istniały pogańskie ośrodki plemienne.
  • Wybudowałem kilka kościołów, jak na przykład bazylikę pod wezwaniem Najświętszej Marii Panny w Gnieźnie czy kościół w Ostrowie Tumskim.
  • Podwoiłem powierzchnię mojego kraju poprzez podbicie Śląska, części Pomorza Zachodniego i Małopolski z Krakowem.
  • Prowadziłem sprawną politykę zagraniczną z Niemcami, Czechami i Szwecją…

Ktoś mógłby stwierdzić, że Mieszko I niepotrzebnie się zamartwia, bo przecież ma u boku swojego pierworodnego z prawego łoża. Dlaczego zatem kniaź nie może zasnąć w nocy nękany zmartwieniami? Bo Bolko tak naprawdę nie jest takim synem, jakiego wymarzył sobie książę na swojego następcę. Młody Bolko jest porywczy, żądny krwi wroga, a do tego poważnie skłócony ze swoją macochą i przyrodnim rodzeństwem. Bolko chodzi własnymi drogami, nie bacząc na rady sędziwego ojca. Nie widzi, że rodziciel pragnie jedynie jego dobra. Ten konflikt naprawdę poważnie odbija się na zdrowiu Mieszka I. Jak gdyby tego było mało, młoda żona księcia – Oda Dytrykówna – również mu nie pomaga. Wciąż knuje spiski i intryguje przeciwko kniaziowi, aby tylko móc zabezpieczyć dzieci, które przyszły na świat z jej małżeństwa z Mieszkiem. Czy w końcu przyjdzie taki dzień, w którym Bolko zrozumie, ile bólu i cierpienia sprawił swojemu ojcu? Czy młody kniaź pojmie, czym tak naprawdę jest władanie tak rozległym krajem? Czy poskromi swoją porywczość i przestanie kierować się emocjami, a więcej rozsądkiem? Czy Mieszko I będzie mógł odejść do świata zmarłych w spokoju, zostawiając odbudowany kraj w dobrych synowskich rękach?

Mieszko I i Dobrawka podczas tańca
Ojciec i syn to druga część cyklu o dynastii Piastów. Jak już zapewne zdążyliście zauważyć, mamy tutaj do czynienia z konfliktem, a właściwie relacjami panującymi pomiędzy Mieszkiem I a jego synem Bolkiem, zwanym później Bolesławem I Chrobrym. Karol Bunsch Dzikowy skarb zakończył wygraną bitwą pod Cedynią, w której Mieszko został poważnie ranny zatrutą strzałą i trzeba było wielu miesięcy, aby powrócił do zdrowia i pełnej sprawności. Oczywiście przez cały ten czas pielęgnowała go ukochana żona Dobrawka, zaś mały Bolko cieszył się z faktu, że ma przy sobie ojca-bohatera. Oczywiście było jeszcze drugie dziecko – córka o imieniu Świętosława, z którą Bolesław w wieku dorosłym będzie bardzo zżyty. Kwestia historyczności Świętosławy jest dość kontrowersyjna i na jej temat pojawiają się rozmaite opinie. Wzmianka o jej osobie pojawia się w wielu nordyckich kronikach i sagach, lecz nie można być do końca pewnym, czy żyła naprawdę. A może jest to postać, która powstała w wyniku połączenia kilku innych kobiet, które żyły w tamtym okresie? Niemniej jednak, istnieje możliwość, że druga żona[2] króla Danii – Swena Widłobrodego – została pomylona z pierwszą jego żoną, którą była właśnie Świętosława. Według przekazów polska księżniczka zmieniła po ślubie imię na Gunhilda (ze słowiańskiego Świętosława). 

Wracając do konfliktu Mieszka I z jego najstarszym synem Bolkiem, należy cofnąć się do momentu zakończenia bitwy pod Cedynią. Oczywiście, mówiąc o dzieciach księcia, skupiamy się tylko na potomstwie, które przyszło na świat z prawego łoża, kiedy to Mieszko raz na zawsze pożegnał swoje pogańskie życie, a co za tym idzie i swoje siedem żon. Tak przynajmniej podaje Gall Anonim:

„Mieszko objąwszy księstwo zaczął dawać dowody zdolności umysłu i sił cielesnych i coraz częściej napastować ludy (sąsiednie) dookoła. Dotychczas jednak w takich pogrążony był błędach pogaństwa, że wedle swego zwyczaju siedmiu żon zażywał. W końcu zażądał w małżeństwo jednej bardzo dobrej chrześcijanki z Czech, imieniem Dobrawa. Lecz ona odmówiła poślubienia go, jeśli nie zarzuci owego zdrożnego obyczaju i nie przyrzeknie zostać chrześcijaninem. Gdy zaś on (na to) przystał, że porzuci ów zwyczaj pogański i przyjmie sakramenta wiary chrześcijańskiej, pani owa przybyła do Polski z wielkim orszakiem (dostojników) świeckich i duchownych, ale nie pierwej podzieliła z nim łoże małżeńskie, aż powoli, a pilnie zaznajamiając się z obyczajem chrześcijańskim i prawami kościelnymi, wyrzekł się błędów pogaństwa i przeszedł na łono matki-Kościoła.”[3]

Po zakończonej bitwie pod Cedynią w 972 roku i powrocie do zdrowia naszego księcia, zwycięski władca został wezwany przez cesarza Ottona I do Kwedlinburga, gdzie dalszą przyjaźń z cesarstwem musiał okupić oddaniem na dwór cesarski, w charakterze jak gdyby zakładnika, swego syna Bolka. Przyszły król Polski, choć był jedynie chłopcem, doskonale zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji. Można przypuszczać, że miał za złe ojcu takie przehandlowanie własnym potomkiem i postawienie spraw państwa wyżej niż dobro własnego dziecka. Najprawdopodobniej ten bunt przeciwko rodzicielowi rozpoczął się właśnie w chwili, gdy z Niemiec przybył posłaniec, który oznajmił decyzję cesarza, a którą Mieszko musiał zaakceptować. I znów mamy tutaj do czynienia z polityką, która niejednokrotnie jest ważniejsza niż dobro i bezpieczeństwo drugiego człowieka.

Przedwojenny banknot o nominale dwuzłotowym
z podobizną Dobrawki
Decyzję Mieszka I bardzo mocno przypłaciła zdrowiem również Dobrawka. Bolko był dla niej całym światem. Jej matczyne serce pękło w momencie wysłania dziecka do obcego kraju, gdzie mogli je nawet zabić. Relacje pomiędzy małżonkami również uległy poważnemu ochłodzeniu. Miłość nie wystarczyła, aby znów być mężem i żoną. Dobrawka poświęcała coraz więcej czasu modlitwie, zaś do Mieszka czuła żal. Co gorsza, on także wiedział, że postąpił źle. Wiedział, że sprawił ból kobiecie, którą bardzo kochał. Lecz sprawy państwa liczyły się w tym wszystkim znacznie bardziej. Przypuszczalnie, gdyby Bolkowi stała się krzywda na cesarskim dworze, Mieszko nie zostawiłby tego bez odzewu. Zapewne krew lałaby się strumieniami i wsiąkała w niemiecką ziemię w każdym jej zakątku. Na szczęście Otton I bardzo szybko zmarł, zaś polski książę poparł jego bawarskiego rywala, co doprowadziło do zerwania przyjaznych stosunków pomiędzy Polską a cesarstwem. W 979 roku Otto II podjął zbrojną wyprawę przeciwko Polakom, która jednak nie przyniosła zamierzonego skutku. Nie przywrócono wówczas świeżo zerwanej zależności trybutarnej Mieszka od cesarstwa. Dopiero kolejne małżeństwo polskiego kniazia miało stać się gwarancją poprawy stosunków polsko-niemieckich. Z kolei po śmierci Ottona II w 983 roku, Mieszko I ponownie poparł Henryka II Kłótnika – księcia bawarskiego z dynastii Ludolfingów – lecz mimo to, Henryk tronu nie objął. Chcąc uprzedzić konflikt zbrojny, Mieszko I uznał zwierzchnictwo cesarstwa nad Polską i jednocześnie złożył zwycięskiemu Ottonowi III niezwykle egzotyczny podarek w postaci wielbłąda. W 990 roku w trakcie wojny z Czechami, której najbardziej prawdopodobnym wynikiem było przyłączenie Śląska do ziem polskich, Mieszko korzystał z militarnej pomocy cesarstwa niemieckiego.

Wspomniane przeze mnie wydarzenia stanowią tło historyczne Ojca i syna. Niemniej jednak, to, co w tym wszystkim jest najważniejsze, to emocje, jakimi kierują się bohaterowie drugiej części cyklu Piastowskiego. Widzimy tutaj opanowanego, choć niepozbawionego ojcowskich uczuć, władcę, naprzeciw którego wychodzi zrozpaczona matka, której odebrano ukochane dziecko, i tak naprawdę nie wiadomo, czy jeszcze kiedyś je ujrzy. Ten problem Karol Bunsch przedstawia niezwykle emocjonująco. Pomimo że pobyt Bolka na cesarskim dworze w roli zakładnika podawany jest dziś w wątpliwość przez historyków, to jednak mnie ta wersja bardzo się podoba w powieści. A podoba mi się szczególnie z tego powodu, iż trzyma czytelnika w napięciu, co stanowi walor całej opowieści. Niektórzy jednak twierdzą, że lata rzekomej cesarskiej niewoli Bolko spędził tak naprawdę na dworze swojego czeskiego wuja – Bolesława II Pobożnego.

Ojciec i syn na banknocie o nominale 2000 PLZ
będący w obiegu w latach PRL-u
W powieści pojawiają się także postacie fikcyjne. Ponieważ jest to cykl, nie sposób uniknąć spotkania z bohaterami, którzy zagrali swoje role w Dzikowym skarbie. Nie są to oczywiście wszystkie postacie, bowiem niektóre z nich zostały już przez Autora uśmiercone, biorąc udział w tej czy innej bitwie. Niemniej jednak, na ich miejsce wskakują inni bohaterowie, lecz pochodzący z tego samego rodu. I tak na przykład w Dzikowym skarbie spotkaliśmy Tarłę – syna polańskiego władyki, którego w tym przypadku z powodzeniem zastąpili jego bracia. Jest też Zbrozło o nietypowych oczach, które budzą powszechny strach. Lecz tym razem widzimy go w nieco innym świetle. W Dzikowym skarbie był prawą ręką Mieszka I. A kim jest tutaj? O tym w powieści.

Nie muszę chyba pisać, że jestem pod ogromnym wrażeniem prozy Karola Bunscha. Udało mi się zgromadzić większość cyklu o Piastach. Jak na razie brakuje mi dwóch tomów, ale myślę, że jest to stan tymczasowy i te części również do mnie trafią. Udało mi się natomiast dostać powieści o czasach dynastii Jagiellonów oraz trylogię opowiadającą o Aleksandrze Wielkim. Twórczość Karola Bunscha polecam każdemu pasjonatowi historii. Chociaż nie wiadomo, ile tak naprawdę Autor zawarł w swoich książkach fikcji, a ile prawdy, to jednak stanowią one w moim przekonaniu swego rodzaju arcydzieło. Dotychczas cykl Piastowski w mojej opinii po mistrzowsku oddaje klimat średniowiecza, co nie jest łatwym zadaniem. Być może dzieje się tak za sprawą języka, którego Karol Bunsch używa, o czym wspominałam już przy okazji recenzji Dzikowego skarbu i Bezkrólewia. Z kolei jeśli chodzi o poszczególne postacie, to są one niezwykle realne. Targają nimi emocje, które nie są obce również współczesnemu człowiekowi.

Tak mało w Polsce mówi się o naszej historii. Nie mam tutaj bynajmniej na myśli drugiej wojny światowej czy lat PRL-u, który wciąż jest żywy w umysłach wielu osób. Myślę o znacznie bardziej zamierzchłych czasach. Anglicy zaczytują się w powieściach Philippy Gregory, a dzieje dynastii Tudorów znają na pamięć. Dlaczego Polacy mają być od nich gorsi, skoro mamy tak doskonałych autorów tworzących powieści historyczne? Są nimi nie tylko klasycy, ale także pisarze współcześni. Dopiero czytając tego typu powieści widzimy, jak bogata jest nasza przeszłość. Dlatego uważam, że warto ją poznać, choćby jedynie dlatego, aby móc posiąść pewną wiedzę na ten temat, bo tak naprawdę nigdy nie wiadomo w jakim kręgu osób się znajdziemy, i czy ktoś nie poprosi nas o skomentowanie jakiegoś historycznego wydarzenia. A wtedy byłoby trochę wstyd nie znać nawet podstawowych zagadnień dotyczących naszej historii. Prawda?







[1] Historycy nie są do końca zgodni w tej kwestii. Jedni uważają, że Adelajda Biała Knegini była siostrą Mieszka I, zaś zdaniem innych była jego córką. Prawdą jest natomiast, że Adelajda była żoną węgierskiego księcia Gejzy, a po raz pierwszy wspomina o niej Kronika polsko-węgierska pochodząca z XIII wieku. Za Karolem Bunschem przyjmijmy, że Adelajda była siostrą księcia.
[2] Drugą żoną króla Danii była niejaka Sygryda – córka szwedzkiego wodza Skagula Toesta.
[3] Gall Anonim, Kronika polska, tłum. Roman Grodecki, s. 17. 







13 komentarzy:

  1. Z pewnością sięgnę teraz po Bunscha. Agnieszko oto moje namiary na nowy blog historyczny, stary z bloxa będę kasował, nie pozwala mi na dalszy rozwój: http://tylkohistoriaa.blogspot.com/
    Przepraszam za ten spam :-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie traktuję tego jako spam, a wręcz przeciwnie. Dziękuję za info. :-) Natomiast Bunscha polecam. Powinien przypaść Ci do gustu. :-)

      Usuń
    2. W poniedziałek znów idę do biblioteki :-)

      Usuń
    3. Może idź we wtorek, bo w poniedziałek jest święto i biblioteki będą pozamykane. ;-)))

      Usuń
    4. No tak, Trzech Króli, zupełnie zapomniałem :-))))))

      Usuń
  2. O! PRL-owskie pieniążki. ;) Jakiś sentyment d nich mam. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pokazałam je szczególnie młodzieży, bo może nastolatkowie nie wiedzą jakich banknotów kiedyś używaliśmy. Ach, te miliony! Pamiętasz? Kiedyś każdy Polak był milionerem. :D

      Usuń
  3. zaczytywałam się w powieściach Karola Bunscha w dzieciństwie. Do tej pory czuję do nich sentyment, więc może sięgnę do nich kiedyś znowu...zobaczymy, czy czas pozwoli :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja w dzieciństwie zaczytywałam się w powieściach Alexandre Dumas i nadal do nich wracam. Karola Bunscha odkryłam stosunkowo niedawno i totalnie mnie porwały. Obiecałam sobie, że przeczytam wszystkie. :-)

      Usuń
  4. I ja co raz mocniej pragnę zobaczyc u siebie książki Bunscha! O Piastach jest ledwie garstka książek i to wydanych właśnie gdzieś w latach 60-tych czy 70-tych, nie były wznawiane. Ale, wydaje mi się, że powoli się to zmienia - na szczęście! Może będzie tak, jak z literaturą dotyczącą Japonii, której było jak na lekarstwo jeszcze 10 lat temu, też istniały jedynie dawno wydane pozycje, bez wznowień i nagle kilka lat temu ruszyła lawina.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego, co widziałam, to Bunscha gdzieś tam po drodze wznawiano, ale obawiam się, że na kolejne wznowienia nie ma już co liczyć. Dzisiaj nowości są na topie. Faktycznie, na temat Piastów jest bardzo mało publikacji. Znacznie więcej pisze się o Jagiellonach. Na szczęście mamy Panią Cherezińską. ;-)

      Usuń
  5. Widzę, że ten cykl zadomowił się u Ciebie na dobre. Zaciekawiła mnie koncepcja okładek tych części. Zdecydowanie kontrastują ze sobą, a jednocześnie są tak podobne...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cykl się zadomowił na dobre i co jakiś czas będę omawiać któryś z tomów. A co do okładek, to patrząc z perspektywy tego, co mamy dzisiaj, wydają się nijakie i takie szare. Ale te kilkadziesiąt lat temu nie było grafiki komputerowej. :-)

      Usuń