Był
rok 1655. Polska osłabiona przez kozackie wojny została zaatakowana przez
Szwedów. Zwycięska armia bardzo szybko zajęła niemal cały kraj, a król zmuszony
był uchodzić na Śląsk. Tak więc koniec niepodległej Rzeczypospolitej wydawał
się być przesądzony. Lecz 18 listopada 1655 roku licząca trzy tysiące wojska
armia szwedzka pod dowództwem generała Bernharda Müllera stanęła pod murami
Jasnej Góry. Pod wodzą bohaterskiego przeora klasztoru paulinów, Augusta
Kordeckiego, opór Szwedom stawiło jedynie stu sześćdziesięciu żołnierzy, wśród
których byli ludzie wzięci przeważnie „od pługa”, dwudziestu szlachciców wraz
ze służbą, siedemdziesięciu zakonników oraz grupa kobiet pełniących służbę
sanitarną i gaszących ogień na ostrzeliwanych zabudowaniach. Nieco wcześniej na
Śląsk w bezpieczne miejsce został wywieziony cudowny obraz Matki Bożej. Obok
patriotycznych pobudek obrońcom Jasnej Góry przyświecały również motywy
religijne. Zgodnie z ówczesnymi przekonaniami uważali oni, iż stopy
innowierców, a właśnie za takich w ich oczach uchodzili protestanccy Szwedzi,
nie miały prawa wstępować na święte miejsce, jakim było i nadal jest
częstochowskie sanktuarium.
Jan II Kazimierz (1609-1672) okres panowania: 1648-1668 Autor obrazu: Marcello Bacciarelli (1731-1818) |
Bernhard
Müller jasnogórską twierdzę określił pogardliwie „kurnikiem”, a po czterdziestu
dniach bezskutecznego oblężenia odstąpił od murów klasztoru. Powszechnie
przypisywano ten fakt wstawiennictwu Matki Bożej. Po latach krakowski historyk,
Michał Bobrzyński napisał: „Jeden ten fakt wstrząsnął do głębi zgnuśniałym
narodem”. Na wieść o tym, król Jan Kazimierz wrócił do kraju, w którym
rozpoczęła się walka jednocześnie na wszystkich punktach, nużąca Szwedów niezmiernie
i rozpraszająca ich siły. Kiedy wojska szwedzkie znajdowały się jeszcze na
terenie Polski, król udał się do Lwowa, gdzie 1 kwietnia 1656 roku, w katedrze
lwowskiej, przed wizerunkiem Matki Bożej Łaskawej, Jan Kazimierz w obecności
nuncjusza papieskiego oddał Polskę pod władzę Najświętszej Dziewicy. Była to
wdzięczność monarchy za obronę Jasnej Góry. Wtedy też do litanii loretańskiej
włączono wezwanie „Królowo Polski. Módl się za nami”.
Nigdy
w historii Polski żaden monarcha nie dokonał tak uroczystego religijnego aktu.
Akt ten był nie tylko wyrazem osobistej pobożności króla, ale również
obowiązującym aktem prawnym. Jan Kazimierz, będący jednym z najpobożniejszych
władców w dziejach Polski, wywodzący się ze szwedzkiej dynastii Wazów,
niedoszły jezuita i były kardynał, solennie ogłaszał: „Wielka Boga-Człowieka
Matko, Najświętsza Dziewico. Ja, Jan Kazimierz, za zmiłowaniem syna Twojego,
Króla królów, a Pana mojego i miłosierdziem król, do Najświętszych stóp Twoich
przypadłszy, Ciebie dziś za Patronkę moją i za Królową państw moich obieram”.
W
tej euforii Jan Kazimierz przyrzekł także, że po zakończeniu wojny „użyje ze
wszystkimi stanami wszystkich sposobów, ażeby lud (…) od wszystkich
niesprawiedliwych ciężarów i uciśnienia został zwolniony”. Jego słowom
zgodnie wtórowali obecni w katedrze senatorzy. Słowa te zostały jeszcze raz
wypowiedziane w tym samym roku w obozie wojskowym pod Warszawą. Niemniej
historycy podkreślają z wyrzutem, że owe śluby nie zostały wypełnione, a prości
ludzie musieli wciąż znosić „ciężary i uciśnienia”.
Scena szturmu na Jasną Górę fragment obrazu pochodzący z XVII wieku |
W
tekście królewskich ślubów znalazła się również prośba do Boga, która brzmiała
następująco: „Wzywam pokornie w tym opłakanym i zamieszanym Królestwa mego
stanie, Twego miłosierdzia i pomocy przeciw nieprzyjaciołom świętego rzymskiego
Kościoła”. W tych słowach można było wyczuć aluzję do protestanckich
Szwedów oraz kolaborujących z nimi rozmaitych grup polskich protestantów.
Monarcha swoją prośbę wypowiadał w imieniu wszystkich podległych mu prowincji
oraz wojsk Polski i Litwy.
Historyk,
Paweł Jasienica, znany ze swego bardzo krytycznego stosunku wobec Jana
Kazimierza twierdzi, iż po złożeniu ślubów lwowskich zaczęto utożsamiać
wyznanie rzymsko-katolickie z narodowością polską i litewską. Jego zdaniem fakt
ten dawał podstawę do nietolerancji względem innych wyznań.
Jana
Kazimierza znacznie bardziej docenili jemu współcześni. Ówczesny papież,
Aleksander VII religijną gorliwość króla, który posiadał dość osobliwe
nabożeństwo do Obrazu Jasnogórskiego, nagrodził monarchę tytułem „rex
othrodoxus”, czyli król prawowierny.
Niedługo
po tym wydarzeniu Jan Kazimierz przybył na Jasną Górę. Sam kopał ziemię przy
naprawie zniszczonej przez najazd Szwedów twierdzy. Zwołał tam także radę
Senatu, która postanowiła, aby na pamiątkę owego zwycięstwa Jasną Górę nazwać
„Górą Zwycięstwa”. Wtedy też, w obecności króla w jasnogórskim kościele
odprawiono nabożeństwo dziękczynne za ocalenie Ojczyzny.
Śluby Jana Kazimierza Autor obrazu: Jan Matejko (1838-1893) |
Polska
nigdy nie zapomniała o ślubach Jana Kazimierza. Nie zapomniano o nich także w
latach komunizmu, kiedy to ówczesne władze były bezradne, gdy w trzysta lat po
uroczystości w katedrze lwowskiej, w dniu 26 sierpnia 1953 roku, na Jasnej
Górze milion ludzi wołało: „przyrzekamy, przyrzekamy Królowo Polski!”. Tym
razem to nie król przyrzekał, lecz cały polski naród. Tekst ślubowania napisał
i potajemnie przesłał z więzienia w Komańczy prymas Polski, kardynał Stefan
Wyszyński. W dołączonym liście Prymas prosił, aby w razie problemów, czyli
gdyby treści przyrzeczenia nie mógł odczytać przewodniczący Episkopatu ani też
któryś ze zwierzchników zakonu paulinów, tekst odczytał najmłodszy z braci,
chociażby jasnogórski kuchcik.
Z
kolei kardynał Karol Wojtyła uważał śluby jasnogórskie za „nowy akt przymierza”
polskiego narodu z Bogurodzicą. W dniu 26 sierpnia 1973 roku w święto Matki
Boskiej Częstochowskiej na Jasnej Górze mówił, że jest ono „wynikiem
sprawdzenia przymierza sprzed trzystu lat – ślubów Jana Kazimierza”.
Bardzo dobrze Agnieszko, że przypomniałaś ten epizod w dziejach Polski. Na plus jest także to, że dałaś wzmiankę o tym, iż Obrazu Jasnogórskiego w czasie oblężenia w klasztorze nie było, bo wiele osób sądzi inaczej :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowo :-) Nawet nie wiedziałam, że niektórzy myślą, iż Obraz Jasnogórski w klasztorze był. :-)
UsuńCiekawy tekst. Niedawno uczyłam syna o Kazimierzu Wielkim i jego reformach.
OdpowiedzUsuńDziękuję :-) Zapewne o Kazimierzu Wielkim też coś kiedyś napiszę. :-)
UsuńRzuciła mi się w oczy literówka w tekście, a że dotyczy nazwiska, to postanowiłam o niej wspomnieć.
OdpowiedzUsuńJest Paweł Jasienicka, a powinno być Paweł Jasienica.
Pozdrawiam.
Dzięki za wyłapanie tej literówki. Już poprawiłam. Zwykłe przeoczenie, choć zawsze czytam swój tekst kilka razy. Błąd nie wynikał z mojej nieznajomości nazwiska historyka, ale ze zwyczajnego przeoczenia. Czasami program Word "poprawia" coś za nas i nie zawsze to jest dobre. :-)
UsuńTak właśnie myślałam:)
UsuńJeszcze raz dzięki za bystre oko :-)))
Usuńbardzo ciekawy tekst. Lubię ten okres w historii Polski i zawsze z przyjemnością czytam wszystko, co na ten temat znajdę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Cieszę się, że Cię zainteresował mój wpis. Ja generalnie lubię historię, więc tak sobie w niej szperam i zawsze coś ciekawego znajdę. :-) Uściski! :-)
UsuńBardzo interesujący tekst :)
OdpowiedzUsuńDzięki :-)
UsuńŚwietna notka. To zawsze była dla mnie zagadka, jakim sposobem Jasna Góra się obroniła. Trzeba przyznać, iż to wydarzenie zostało zapamiętane i Sienkiewicz po mistrzowsku uwydatnił jego jego rangę w trylogii.
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że ja też dopiero przy pisaniu tej notki poznałam historię ślubów lwowskich. Takie szperanie w publikacjach historycznych naprawdę sprawia wiele frajdy i wzbogaca wiedzę. :-) A co do Sienkiewicza, to zgadzam się. Mistrz! :-)))
Usuń