sobota, 27 lipca 2013

Alexandre Dumas (ojciec) – „Królowa Margot”











Wydawnictwo: KRAJOWA AGENCJA WYDAWNICZA
Rzeszów 1990
Tytuł oryginału: La Reine Margot
Przekład anonimowy



Święty Bartłomiej był jednym z dwunastu Apostołów, których wybrał Chrystus spośród kilkudziesięciu uczniów. Zmarł śmiercią męczeńską, a jego wspomnienie w Kościele Katolickim przypada na dzień 24 sierpnia. Któż by pomyślał, że upłyną wieki, a ten chrześcijański męczennik będzie kojarzony z najbardziej krwawą rzezią, jaka zapisała się na kartach historii Francji. Zabijano wówczas bez litości nie tylko mężczyzn w sile wieku, ale także starców, kobiety, a nawet bezbronne dzieci. A to wszystko działo się właśnie w noc świętego Bartłomieja z 23 na 24 sierpnia 1572 roku.

Inicjatorką tej okrutnej rzezi był nie kto inny, jak tylko sama Katarzyna Medycejska (z wł. Caterina Maria Romola di Lorenzo de' Medici) – księżna z rodu włoskich Medyceuszy. Była żoną delfina, a następnie króla Francji – Henryka II Walezjusza (z fr. Henri II de France lub Henri II de Valois). Z całą pewnością o Katarzynie nie można było powiedzieć, że jest piękną kobietą. Brak urody nadrabiała natomiast swoim zamiłowaniem do polowań, balów, konnych wypraw i wszelkiego rodzaju zabaw. Od najmłodszych lat swojego życia była sierotą. Matka Katarzyny zmarła w połogu, zaś ojciec w trzy tygodnie później na syfilis.

Katarzyna Medycejska bardzo kochała swojego męża, lecz nie było to uczucie odwzajemnione. Już rok po ślubie Henryk II Walezjusz wdał sie w długotrwały romans z niejaką Dianą de Poitiers. Fakt ten sprawił, że Katarzyna przez dwadzieścia pięć lat żyła w cieniu królewskiej kochanki. Z kolei Diana stała się dla króla nie tylko jego metresą, ale przede wszystkim przyjaciółką oraz zaufaną powiernicą. Monarcha darzył ją prawdziwą miłością aż do dnia swojej śmierci.

Katarzyna Medycejska (1519-1589)
Ogromną sympatią darzył Katarzynę jej teść – Filip I. Musicie wiedzieć, że to właśnie Katarzyna Medycejska wynalazła tak zwane damskie siodło. To ona wymyśliła ten specyficzny styl jazdy konnej. Najprawdopodobniej miała wówczas na względzie jedynie własną osobę, ponieważ dzięki temu mogła uczestniczyć w polowaniach na równi z mężczyznami. Choć jej stryjem był sam papież, to jednak bardzo często wytykano jej pochodzenie z niższej warstwy społecznej, gdyż wywodziła się z rodziny kupieckiej. Katarzyna Medycejska była matką dziesięciorga dzieci, z których jedno zmarło w okresie niemowlęcym, natomiast dwoje w wieku dziecięcym. Wychowała też trzech władców Francji i trzy żony monarchów europejskich. 

A teraz przejdźmy do rzeczonej „Nocy świętego Bartłomieja”. Otóż w połowie XVI wieku we Francji mieszkało ponad czterysta tysięcy hugenotów (protestantów). Religijna teoria Jana Kalwina zdobywała coraz większą rzeszę zwolenników nie tylko pośród kupców, rybaków czy żeglarzy, ale również wśród drobnej szlachty urzędniczej i intelektualistów. Wówczas Francją tak naprawdę rządziła Katarzyna Medycejska, pomimo że prawdziwym władcą kraju był jej syn – Karol IX de Valois. To właśnie ona toczyła zażarte wojny religijne z kalwinami. Była fanatyczną katoliczką i w momencie, gdy doszła do przekonania, że prowadzone przez nią wojny nie przynoszą zwycięstwa katolikom, w dniu 8 sierpnia 1570 roku zawarła pokój w Saint Germain. Hugenotom przyznano wówczas wolność religijną, lecz tylko poza granicami Paryża. Ogłoszono dla nich amnestię oraz umożliwiono dostęp do urzędów państwowych. Pod względem politycznym wyrazem owego braterstwa pomiędzy tymi dwiema religiami miało stać się zawarcie małżeństwa przez księcia-hugenota Henryka Burbona z córką Katarzyny Medycejskiej – księżniczką Małgorzatą de Valois, która była katoliczką, potocznie zwaną królową Margot. Uroczysty ślub odbył się 18 sierpnia 1572 roku.

W uroczystości zaślubin uczestniczyła hugenocka szlachta z całej Francji. Sytuację tę doskonale wykorzystała Katarzyna Medycejska, która wraz ze swoimi sprzymierzeńcami przygotowała plan wymordowania wszystkich hugenotów, którzy przybyli wówczas do Paryża. Protestanci zaskoczeni podczas snu i ogarnięci panicznym strachem oddawali życie bez oporu. Rzeź nie ograniczyła się jedynie do stolicy Francji. Wyszła również poza granice Paryża, a w jej efekcie śmierć poniosło kilkanaście tysięcy ludzi.


W komnacie królowej Margot podczas nocy św. Bartłomieja; obraz namalowany w 1836 roku przez Alexandre-Évariste Fragonarda (1780-1850)
To właśnie od owej tragicznej nocy Alexandre Dumas rozpoczyna swoją opowieść o losach pięknej, choć rozpustnej Małgorzaty de Valois. Gdyby nie miejscami humorystyczny język, powieść ta byłaby naprawdę przerażająca. Dużo swobody Autor pozostawił wyobraźni czytelnika. Jest kilka kwestii, których nie dopowiada do końca. Być może był to celowy zamysł, aby nas za bardzo nie przestraszyć.

Alexandre Dumas (ojciec) to mój ulubiony pisarz jeszcze z lat dzieciństwa. Do dziś pamiętam swój zachwyt po przeczytaniu Trzech muszkieterów. Obejrzałam każdą z ekranizacji tej książki, podobnie jak oglądałam adaptacje filmowe pozostałych powieści Dumas. Z takich rzeczy chyba jednak nie można wyrosnąć. Alexandre Dumas zawsze będzie dla mnie wiele znaczył jako fenomenalny pisarz o dość zbuntowanym i porywczym charakterze. Bo taki właśnie był – zbuntowany i porywczy. Wystarczy przeczytać jego Pamiętniki, aby się o tym przekonać.

Na pewno niektórzy z Was zachodzą w głowę, dlaczego tak często wracam do starych książek, zamiast skupiać się na tym, co nowe.  Otóż, Moi Drodzy, wracam ze zwykłego strachu. Boję się, że kiedyś przyjdzie taki dzień, iż te wszystkie stare i piękne książki zwyczajnie znikną. Wydawcy nie będą robić wznowień, a nam pozostanie jedynie jakaś krótka wzmianka o danej powieści przy okazji pisania lub czytania biografii danego autora. A zatem niech ten mój blog będzie swego rodzaju pamiętnikiem, do którego będą wpisywać się od czasu do czasu znakomici pisarze klasyczni.

Małgorzata de Valois (1553-1615)
Wracając do Królowej Margot chciałabym zwrócić uwagę na poszczególne postaci, które pojawiają się w powieści. Wspomniałam już, że tytułowa bohaterka to kobieta piękna, ale i rozpustna. Nie wiadomo jak było naprawdę, ale zdaniem Dumas ta jej rozpusta odbywała się za pozwoleniem jej męża – Henryka Burbona. Pamiętajmy też, że na królewskich dworach w tamtym okresie wzięcie sobie kochanki czy kochanka nie było niczym dziwnym. Henryk Burbon też nie był bez winy. On również spotykał się z niejaką baronową Karoliną de Sauve (z fr. Charlotte de Sauve). Małżeństwo Małgorzaty i Henryka przedstawione na kartach książki jest czysto polityczne. Obydwoje spiskują za plecami Katarzyny Medycejskiej. Choć nie łączy ich miłość, to jednak wzajemnie się szanują. Małgorzata tak naprawdę nie chciała wychodzić za mąż za Henryka. W czasie ceremonii zaślubin nie była w stanie wypowiedzieć sakramentalnego „tak”. Praktycznie zrobił to w jej imieniu król Karol IX, kładąc jej rękę na głowie, tym samym sprawiając, że jedynie skinęła na znak, iż się zgadza na ten związek. Historia pokazuje również, że małżonkowie nie wytrzymali ze sobą do dnia swojej śmierci. Obydwoje prowadzili życie rozpustne, a w efekcie po latach ich związek został unieważniony. Po śmierci Karola IX, jego młodszy brat – Henryk Andegaweński – nie chciał Małgorzaty na swoim dworze i kazał jej się stamtąd zabierać właśnie z powodu stylu życia, jaki wiodła. Dopiero pod koniec życia, kiedy jej uroda przestała już robić na kimkolwiek wrażenie, Małgorzata wróciła do Paryża z wygnania i stała się mecenasem sztuki i opiekunką ludzi ubogich. Co więcej, słynna królowa Margot zajęła się też wychowywaniem dzieci swojego byłego męża z jego drugiego małżeństwa, który wówczas był już królem Francji i władał państwem jako Henryk IV Burbon. Oczywiście tego wszystkiego nie znajdziecie na kartach powieści, ponieważ Alexandre Dumas jej akcję kończy znacznie wcześniej niż przytoczone przeze mnie wydarzenia.

Henryk IV Burbon (1553-1610)
O Katarzynie Medycejskiej zostało już tutaj sporo napisane. Jednak powyższe informacje pochodzą ze źródeł historycznych, zaś nie z powieści. Jaka zatem jest królowa-matka według Alexandre Dumas? Na pewno bezwzględna. Brutalnie usuwa każdego, kto jest jej niewygodny. Posuwa się do najokrutniejszych czynów, aby tylko wyeliminować wroga. W tamtych czasach bardzo modne było trucie tych, których nie tolerowano. Strach było zasiadać do posiłku, bo nie wiadomo było czy wstanie się od stołu żywym. Katarzyna w tej kwestii jest niezrównaną mistrzynią. Posiada swojego zaufanego i wiernego pomocnika, który przygotowuje jej wszelkiej maści trucizny. Są one tak wyszukane, że trudno odgadnąć, gdzie mogą zostać ukryte. Niekoniecznie zabójcza trucizna musi zostać dosypana do jedzenia. Mogą to być zwykłe rękawiczki, książka, pościel, lampa, czyli jednym słowem wszystko.

Oprócz rodziny królewskiej na kartach Królowej Margot czytelnik spotyka również szlachciców, którzy są przedstawicielami dwóch przeciwnych obozów: hugenotów i katolików. I tak mamy hrabiego Annibala de Coconnas i hrabiego Josepha Boniface’a de La Môle, który w książce funkcjonuje jako hrabia Lerac de La Môle. Każdy z nich ma w Paryżu do załatwienia swoje własne interesy, ale los sprawia, że ich drogi się krzyżują i od tej pory stają się nierozłączni, pomimo że są wrogami.

Czytelnik spotyka również szereg postaci drugoplanowych, których pojawienie się jest niezwykle istotne. Nie można ich traktować jako bohaterów z przypadku. Oni po prostu muszą tam być, ponieważ mają do wykonania pewne ważne zadanie. Każda z tych postaci jest autentyczna. Nie ma tutaj bohaterów fikcyjnych, jak to czasami bywa w przypadku pisarzy współczesnych tworzących powieści historyczne.

Karol IX de Valois (1550-1574)
Kiedy czytamy Królową Margot, możemy dokładnie wyobrazić sobie Paryż drugiej połowy XVI wieku. Alexandre Dumas jest bardzo skrupulatny w podawaniu i opisywaniu poszczególnych miejsc, w których akurat rozgrywa się akcja. Oczywiście niektóre z tych miejsc nie funkcjonują dziś pod nazwą podaną przez Autora. Pamiętajmy, że Alexandre Dumas wydał powieść w 1845 roku i od tamtego czasu w Paryżu wiele rzeczy uległo zmianie.

Nie tak dawno usłyszałam w mediach wypowiedź jednego z rodzimych autorytetów w dziedzinie literatury. Powiedział on między innymi, że książkę tylko wtedy można uznać za dobrą, jeśli sięga się po nią po raz drugi, a potem kolejny i kolejny, i tak dalej. Dla mnie Królowa Margot to właśnie jedna z tych powieści, którą przeczytałam po raz drugi. W czasach licealnych widocznie była ona dla mnie zbyt trudna do zrozumienia, ponieważ wtedy wydawała mi się trochę nudna i chyba nawet ledwo dobrnęłam do końca. Jednak przez te wszystkie lata wciąż miałam ją na uwadze. Tym razem, już jako w pełni dorosła osoba, odebrałam tę powieść zupełnie inaczej. Wciągnęła mnie już od pierwszej strony, natomiast wiele kwestii, których wówczas nie rozumiałam, teraz pojęłam bez trudu. Tak więc na podstawie własnych doświadczeń mogę stwierdzić, że nie jest to książka dla młodzieży. Lepiej, aby sięgnęły po nią osoby dorosłe. Choć z drugiej strony, może to tylko ja w ten sposób ją odbieram. Być może jako nastolatka nie byłam gotowa na to, aby zrozumieć specyfikę tej książki. Niemniej jedno jest pewne. Powieść jest naprawdę dobra i warta przeczytania. Powinni po nią sięgnąć szczególnie miłośnicy historii i klasyki.

Na koniec podzielę się z Wami takim swoim prywatnym spostrzeżeniem. Czytając Królową Margot i śledząc poczynania Katarzyny Medycejskiej, pomyślałam sobie, że chyba nie ma na świecie państwa, w którego dziejach nie zapisałaby się jakaś silna i bezwzględna kobieta. I tak: Anglicy mieli swoją Małgorzatę Beaufort, Francuzi wspomnianą Katarzynę Medycejską, a my-Polacy „importowaną” z Włoch – królową Bonę.  







18 komentarzy:

  1. Agnieszko, znów chylę czoła przed Twym wspaniałym wstępem historycznym, gratuluję :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Jarku :-) Nie ma to jak pochwała od fachowca ;-)

      Usuń
  2. Nie chciałabym żyć w tamtym czasie we Francji:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, ja też nie ;-) Myślę, że tam było o wiele gorzej, niż za Henryka VIII w Anglii.

      Usuń
  3. Szanuję klasykę i mam do niej respekt, ale też książce chyba bym nie podołała. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jest to łatwa literatura, ale powieści historyczne z reguły są wymagające. Do takiej literatury naprawdę trzeba mieć zamiłowanie i nie da się tego czytać na siłę. Ja nie wyobrażam sobie czytania książek bez klasyki i historii. Uzależnienie i tyle ;-)))

      Usuń
  4. Nie znam tej książki, ale autora odrobinę kojarzę z powieści ,,Dziadek do orzechów''.
    Szczerze, po „Królową Margot” nie sięgnę, ale jestem pełna podziwu dla twojej historycznej pasji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale "Dziadka do Orzechów" nie napisał Alexandre Dumas, tylko E.T.A. Hoffmann. Dumas tylko ją przetłumaczył na język francuski, więc tak naprawdę to nie jest książka jego autorstwa. ;-) A historia chyba od zawsze była moją pasją, tylko taką trochę ukrytą.

      Usuń
  5. Przymierzałam się do Twojej recenzji przez cały dzień :) Jest dość długa, ale za to niezmiernie ciekawa! Bardzo się cieszę, że ją przeczytałam :)
    Uwielbiam klasykę literatury i częściej sięgam po książki pisarzy, dawno już zmarłych, niż tych który z na pęczki wydają nowości. Dlatego, gdy ktoś recenzuje taki "staroć" to od razu mi lepiej :)
    Królową Margot czytałam, kojarzę też ekranizacje z Moniką Bellucci, jednak nie jest to moja ulubiona powieść Dumasa, film też mnie nie oczarował. Wiem, jednak, że prędzej, czy później wrócę do tej książki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To cieszę się, że w końcu udało Ci się przeczytać. :-) Moje recenzje generalnie są długie, a jeśli chodzi o powieści historyczne, to czasami muszę sama nakładać sobie ograniczenia, bo byłyby jeszcze dłuższe. Najlepiej przy czytaniu podzielić je sobie na kilka etapów ;-) Zgadzam się z Tobą co do tych nowości. Dzisiejsze książki pozbawione są tej magii, którą ma klasyka. U mnie znajdziesz wiele takich "staroci", bo mam taki zamiar, żeby wracać jak najczęściej do klasyki :-)

      Usuń
  6. Cieszę się, że opisujesz klasykę, bo teraz mało kto to robi. Przecież jest tyle dobrych książek, które przeszły do kanonu literatury i warto o nich pamiętać i sięgnąć po nie w. odpowiednim czasie, bo tak jak wspomniałaś, czasem dopiero po latach doceniamy ich wartość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie strasznie boli, kiedy widzę, że jakaś wartościowa klasyczna książka leży gdzieś w kącie w księgarni, a na widoku bije po oczach kolejna pozycja z cyklu "junk fiction". Ale cóż, takie czasy. Chcę jak najwięcej pisać o klasyce i mam nadzieję, że mi się to uda :-)))

      Usuń
  7. Oj, jakie Ty masz bystre oko. Zwykła literówka się wkradła, co się zdarza nawet najlepszym. ;-) Ale już poprawiam. A co do książki, to warto po nią sięgnąć.

    OdpowiedzUsuń
  8. Właśnie takich książek szukam :) Dzięki za recenzję :)
    Zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również dziękuję i cieszę się, że trafiłam w Twój gust :-) Na pewno Cię odwiedzę :-)

      Usuń
  9. PS. Odruchowo poprawiłam słowo "delfin" na dużą literę, idąc za Twoją sugestią, ale po konsultacjach z kim trzeba i po odnalezieniu w słowniku PWN tego hasła, okazało się, że moja wersja była poprawna ;-) "Delfin" to nie nazwisko, lecz tytuł używany niegdyś przez następców tronu we Francji, coś jak: król, książę, hrabia itp. Dlatego piszemy to słowo z małej litery. Jeśli nadal uważasz, że moja wersja jest niepoprawna, to prosiłabym o merytoryczne wyjaśnienie, dlaczego.

    OdpowiedzUsuń
  10. Książka stoi na mojej półce już od dłuższego czasu, ale nie mego się zebrać, aby ja w końcu przeczytać:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też mam na półce kilka takich książek, do których zabieram się już od jakiegoś czasu i jakoś zawsze sięgam po coś innego. Myślę, że na taką lekturę musi przyjść odpowiedni moment. Nic na siłę :-)

      Usuń