Wydawnictwo:
KRAJOWA AGENCJA WYDAWNICZA
Rzeszów
1990
Tytuł
oryginału: La Reine Margot
Przekład
anonimowy
Święty
Bartłomiej był jednym z dwunastu Apostołów, których wybrał Chrystus spośród
kilkudziesięciu uczniów. Zmarł śmiercią męczeńską, a jego wspomnienie w
Kościele Katolickim przypada na dzień 24 sierpnia. Któż by pomyślał, że upłyną
wieki, a ten chrześcijański męczennik będzie kojarzony z najbardziej krwawą
rzezią, jaka zapisała się na kartach historii Francji. Zabijano wówczas bez
litości nie tylko mężczyzn w sile wieku, ale także starców, kobiety, a nawet
bezbronne dzieci. A to wszystko działo się właśnie w noc świętego Bartłomieja z
23 na 24 sierpnia 1572 roku.
Inicjatorką
tej okrutnej rzezi był nie kto inny, jak tylko sama Katarzyna Medycejska (z wł.
Caterina Maria Romola di Lorenzo de' Medici) – księżna z rodu włoskich
Medyceuszy. Była żoną delfina, a następnie króla Francji – Henryka II
Walezjusza (z fr. Henri
II de France
lub Henri II de Valois). Z całą pewnością o Katarzynie nie można
było powiedzieć, że jest piękną kobietą. Brak urody nadrabiała natomiast swoim
zamiłowaniem do polowań, balów, konnych wypraw i wszelkiego rodzaju zabaw. Od
najmłodszych lat swojego życia była sierotą. Matka Katarzyny zmarła w połogu,
zaś ojciec w trzy tygodnie później na syfilis.
Katarzyna
Medycejska bardzo kochała swojego męża, lecz nie było to uczucie odwzajemnione.
Już rok po ślubie Henryk II Walezjusz wdał sie w długotrwały romans z niejaką
Dianą de Poitiers. Fakt ten sprawił, że Katarzyna przez dwadzieścia pięć lat
żyła w cieniu królewskiej kochanki. Z kolei Diana stała się dla króla nie tylko
jego metresą, ale przede wszystkim przyjaciółką oraz zaufaną powiernicą.
Monarcha darzył ją prawdziwą miłością aż do dnia swojej śmierci.
Katarzyna Medycejska (1519-1589) |
Ogromną
sympatią darzył Katarzynę jej teść – Filip I. Musicie wiedzieć, że to właśnie
Katarzyna Medycejska wynalazła tak zwane damskie siodło. To ona wymyśliła ten
specyficzny styl jazdy konnej. Najprawdopodobniej miała wówczas na względzie
jedynie własną osobę, ponieważ dzięki temu mogła uczestniczyć w polowaniach na
równi z mężczyznami. Choć jej stryjem był sam papież, to jednak bardzo często
wytykano jej pochodzenie z niższej warstwy społecznej, gdyż wywodziła się z
rodziny kupieckiej. Katarzyna Medycejska była matką dziesięciorga dzieci, z
których jedno zmarło w okresie niemowlęcym, natomiast dwoje w wieku dziecięcym.
Wychowała też trzech władców Francji i trzy żony monarchów europejskich.
A
teraz przejdźmy do rzeczonej „Nocy świętego Bartłomieja”. Otóż w połowie XVI
wieku we Francji mieszkało ponad czterysta tysięcy hugenotów (protestantów).
Religijna teoria Jana Kalwina zdobywała coraz większą rzeszę zwolenników nie
tylko pośród kupców, rybaków czy żeglarzy, ale również wśród drobnej szlachty
urzędniczej i intelektualistów. Wówczas Francją tak naprawdę rządziła Katarzyna
Medycejska, pomimo że prawdziwym władcą kraju był jej syn – Karol IX de Valois.
To właśnie ona toczyła zażarte wojny religijne z kalwinami. Była fanatyczną
katoliczką i w momencie, gdy doszła do przekonania, że prowadzone przez nią
wojny nie przynoszą zwycięstwa katolikom, w dniu 8 sierpnia 1570 roku zawarła
pokój w Saint Germain. Hugenotom przyznano wówczas wolność religijną, lecz
tylko poza granicami Paryża. Ogłoszono dla nich amnestię oraz umożliwiono
dostęp do urzędów państwowych. Pod względem politycznym wyrazem owego
braterstwa pomiędzy tymi dwiema religiami miało stać się zawarcie małżeństwa
przez księcia-hugenota Henryka Burbona z córką Katarzyny Medycejskiej –
księżniczką Małgorzatą de Valois, która była katoliczką, potocznie zwaną
królową Margot. Uroczysty ślub odbył się 18 sierpnia 1572 roku.
W
uroczystości zaślubin uczestniczyła hugenocka szlachta z całej Francji. Sytuację
tę doskonale wykorzystała Katarzyna Medycejska, która wraz ze swoimi
sprzymierzeńcami przygotowała plan wymordowania wszystkich hugenotów, którzy
przybyli wówczas do Paryża. Protestanci zaskoczeni podczas snu i ogarnięci
panicznym strachem oddawali życie bez oporu. Rzeź nie ograniczyła się jedynie
do stolicy Francji. Wyszła również poza granice Paryża, a w jej efekcie śmierć
poniosło kilkanaście tysięcy ludzi.
W
komnacie królowej Margot podczas nocy św. Bartłomieja; obraz namalowany w 1836
roku przez Alexandre-Évariste Fragonarda (1780-1850)
|
To
właśnie od owej tragicznej nocy Alexandre Dumas rozpoczyna swoją opowieść o
losach pięknej, choć rozpustnej Małgorzaty de Valois. Gdyby nie miejscami
humorystyczny język, powieść ta byłaby naprawdę przerażająca. Dużo swobody
Autor pozostawił wyobraźni czytelnika. Jest kilka kwestii, których nie
dopowiada do końca. Być może był to celowy zamysł, aby nas za bardzo nie
przestraszyć.
Alexandre
Dumas (ojciec) to mój ulubiony pisarz jeszcze z lat dzieciństwa. Do dziś
pamiętam swój zachwyt po przeczytaniu Trzech muszkieterów. Obejrzałam
każdą z ekranizacji tej książki, podobnie jak oglądałam adaptacje filmowe
pozostałych powieści Dumas. Z takich rzeczy chyba jednak nie można wyrosnąć.
Alexandre Dumas zawsze będzie dla mnie wiele znaczył jako fenomenalny pisarz o
dość zbuntowanym i porywczym charakterze. Bo taki właśnie był – zbuntowany i
porywczy. Wystarczy przeczytać jego Pamiętniki, aby się o tym przekonać.
Na
pewno niektórzy z Was zachodzą w głowę, dlaczego tak często wracam do starych
książek, zamiast skupiać się na tym, co nowe.
Otóż, Moi Drodzy, wracam ze zwykłego strachu. Boję się, że kiedyś
przyjdzie taki dzień, iż te wszystkie stare i piękne książki zwyczajnie znikną.
Wydawcy nie będą robić wznowień, a nam pozostanie jedynie jakaś krótka wzmianka
o danej powieści przy okazji pisania lub czytania biografii danego autora. A
zatem niech ten mój blog będzie swego rodzaju pamiętnikiem, do którego będą
wpisywać się od czasu do czasu znakomici pisarze klasyczni.
Małgorzata de Valois (1553-1615) |
Wracając
do Królowej Margot chciałabym zwrócić uwagę na poszczególne postaci,
które pojawiają się w powieści. Wspomniałam już, że tytułowa bohaterka to
kobieta piękna, ale i rozpustna. Nie wiadomo jak było naprawdę, ale zdaniem
Dumas ta jej rozpusta odbywała się za pozwoleniem jej męża – Henryka Burbona.
Pamiętajmy też, że na królewskich dworach w tamtym okresie wzięcie sobie
kochanki czy kochanka nie było niczym dziwnym. Henryk Burbon też nie był bez
winy. On również spotykał się z niejaką baronową Karoliną de Sauve (z fr. Charlotte
de Sauve). Małżeństwo Małgorzaty i Henryka przedstawione na kartach książki
jest czysto polityczne. Obydwoje spiskują za plecami Katarzyny Medycejskiej.
Choć nie łączy ich miłość, to jednak wzajemnie się szanują. Małgorzata tak
naprawdę nie chciała wychodzić za mąż za Henryka. W czasie ceremonii zaślubin
nie była w stanie wypowiedzieć sakramentalnego „tak”. Praktycznie zrobił to w
jej imieniu król Karol IX, kładąc jej rękę na głowie, tym samym sprawiając, że
jedynie skinęła na znak, iż się zgadza na ten związek. Historia pokazuje
również, że małżonkowie nie wytrzymali ze sobą do dnia swojej śmierci. Obydwoje
prowadzili życie rozpustne, a w efekcie po latach ich związek został
unieważniony. Po śmierci Karola IX, jego młodszy brat – Henryk Andegaweński –
nie chciał Małgorzaty na swoim dworze i kazał jej się stamtąd zabierać właśnie
z powodu stylu życia, jaki wiodła. Dopiero pod koniec życia, kiedy jej uroda
przestała już robić na kimkolwiek wrażenie, Małgorzata wróciła do Paryża z
wygnania i stała się mecenasem sztuki i opiekunką ludzi ubogich. Co więcej,
słynna królowa Margot zajęła się też wychowywaniem dzieci swojego byłego męża z
jego drugiego małżeństwa, który wówczas był już królem Francji i władał
państwem jako Henryk IV Burbon. Oczywiście tego wszystkiego nie znajdziecie na
kartach powieści, ponieważ Alexandre Dumas jej akcję kończy znacznie wcześniej
niż przytoczone przeze mnie wydarzenia.
Henryk IV Burbon (1553-1610) |
O
Katarzynie Medycejskiej zostało już tutaj sporo napisane. Jednak powyższe
informacje pochodzą ze źródeł historycznych, zaś nie z powieści. Jaka zatem
jest królowa-matka według Alexandre Dumas? Na pewno bezwzględna. Brutalnie
usuwa każdego, kto jest jej niewygodny. Posuwa się do najokrutniejszych czynów,
aby tylko wyeliminować wroga. W tamtych czasach bardzo modne było trucie tych,
których nie tolerowano. Strach było zasiadać do posiłku, bo nie wiadomo było
czy wstanie się od stołu żywym. Katarzyna w tej kwestii jest niezrównaną mistrzynią.
Posiada swojego zaufanego i wiernego pomocnika, który przygotowuje jej
wszelkiej maści trucizny. Są one tak wyszukane, że trudno odgadnąć, gdzie mogą
zostać ukryte. Niekoniecznie zabójcza trucizna musi zostać dosypana do
jedzenia. Mogą to być zwykłe rękawiczki, książka, pościel, lampa, czyli jednym
słowem wszystko.
Oprócz
rodziny królewskiej na kartach Królowej Margot czytelnik spotyka również
szlachciców, którzy są przedstawicielami dwóch przeciwnych obozów: hugenotów i
katolików. I tak mamy hrabiego Annibala de Coconnas i hrabiego Josepha
Boniface’a de La Môle, który w książce funkcjonuje jako hrabia Lerac de La
Môle. Każdy z nich ma w Paryżu do załatwienia swoje własne interesy, ale los
sprawia, że ich drogi się krzyżują i od tej pory stają się nierozłączni, pomimo
że są wrogami.
Czytelnik
spotyka również szereg postaci drugoplanowych, których pojawienie się jest
niezwykle istotne. Nie można ich traktować jako bohaterów z przypadku. Oni po
prostu muszą tam być, ponieważ mają do wykonania pewne ważne zadanie. Każda z
tych postaci jest autentyczna. Nie ma tutaj bohaterów fikcyjnych, jak to
czasami bywa w przypadku pisarzy współczesnych tworzących powieści historyczne.
Karol IX de Valois (1550-1574) |
Kiedy
czytamy Królową Margot, możemy dokładnie wyobrazić sobie Paryż drugiej
połowy XVI wieku. Alexandre Dumas jest bardzo skrupulatny w podawaniu i
opisywaniu poszczególnych miejsc, w których akurat rozgrywa się akcja. Oczywiście
niektóre z tych miejsc nie funkcjonują dziś pod nazwą podaną przez Autora.
Pamiętajmy, że Alexandre Dumas wydał powieść w 1845 roku i od tamtego czasu w
Paryżu wiele rzeczy uległo zmianie.
Nie
tak dawno usłyszałam w mediach wypowiedź jednego z rodzimych autorytetów w
dziedzinie literatury. Powiedział on między innymi, że książkę tylko wtedy
można uznać za dobrą, jeśli sięga się po nią po raz drugi, a potem kolejny i
kolejny, i tak dalej. Dla mnie Królowa Margot to właśnie jedna z tych
powieści, którą przeczytałam po raz drugi. W czasach licealnych widocznie była
ona dla mnie zbyt trudna do zrozumienia, ponieważ wtedy wydawała mi się trochę
nudna i chyba nawet ledwo dobrnęłam do końca. Jednak przez te wszystkie lata
wciąż miałam ją na uwadze. Tym razem, już jako w pełni dorosła osoba, odebrałam
tę powieść zupełnie inaczej. Wciągnęła mnie już od pierwszej strony, natomiast
wiele kwestii, których wówczas nie rozumiałam, teraz pojęłam bez trudu. Tak
więc na podstawie własnych doświadczeń mogę stwierdzić, że nie jest to książka
dla młodzieży. Lepiej, aby sięgnęły po nią osoby dorosłe. Choć z drugiej
strony, może to tylko ja w ten sposób ją odbieram. Być może jako nastolatka nie
byłam gotowa na to, aby zrozumieć specyfikę tej książki. Niemniej jedno jest
pewne. Powieść jest naprawdę dobra i warta przeczytania. Powinni po nią sięgnąć
szczególnie miłośnicy historii i klasyki.
Na
koniec podzielę się z Wami takim swoim prywatnym spostrzeżeniem. Czytając Królową
Margot i śledząc poczynania Katarzyny Medycejskiej, pomyślałam sobie, że
chyba nie ma na świecie państwa, w którego dziejach nie zapisałaby się jakaś
silna i bezwzględna kobieta. I tak: Anglicy mieli swoją Małgorzatę Beaufort,
Francuzi wspomnianą Katarzynę Medycejską, a my-Polacy „importowaną” z Włoch –
królową Bonę.
Agnieszko, znów chylę czoła przed Twym wspaniałym wstępem historycznym, gratuluję :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję, Jarku :-) Nie ma to jak pochwała od fachowca ;-)
UsuńNie chciałabym żyć w tamtym czasie we Francji:)
OdpowiedzUsuńOj, ja też nie ;-) Myślę, że tam było o wiele gorzej, niż za Henryka VIII w Anglii.
UsuńSzanuję klasykę i mam do niej respekt, ale też książce chyba bym nie podołała. :)
OdpowiedzUsuńNie jest to łatwa literatura, ale powieści historyczne z reguły są wymagające. Do takiej literatury naprawdę trzeba mieć zamiłowanie i nie da się tego czytać na siłę. Ja nie wyobrażam sobie czytania książek bez klasyki i historii. Uzależnienie i tyle ;-)))
UsuńNie znam tej książki, ale autora odrobinę kojarzę z powieści ,,Dziadek do orzechów''.
OdpowiedzUsuńSzczerze, po „Królową Margot” nie sięgnę, ale jestem pełna podziwu dla twojej historycznej pasji.
Ale "Dziadka do Orzechów" nie napisał Alexandre Dumas, tylko E.T.A. Hoffmann. Dumas tylko ją przetłumaczył na język francuski, więc tak naprawdę to nie jest książka jego autorstwa. ;-) A historia chyba od zawsze była moją pasją, tylko taką trochę ukrytą.
UsuńPrzymierzałam się do Twojej recenzji przez cały dzień :) Jest dość długa, ale za to niezmiernie ciekawa! Bardzo się cieszę, że ją przeczytałam :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam klasykę literatury i częściej sięgam po książki pisarzy, dawno już zmarłych, niż tych który z na pęczki wydają nowości. Dlatego, gdy ktoś recenzuje taki "staroć" to od razu mi lepiej :)
Królową Margot czytałam, kojarzę też ekranizacje z Moniką Bellucci, jednak nie jest to moja ulubiona powieść Dumasa, film też mnie nie oczarował. Wiem, jednak, że prędzej, czy później wrócę do tej książki :)
To cieszę się, że w końcu udało Ci się przeczytać. :-) Moje recenzje generalnie są długie, a jeśli chodzi o powieści historyczne, to czasami muszę sama nakładać sobie ograniczenia, bo byłyby jeszcze dłuższe. Najlepiej przy czytaniu podzielić je sobie na kilka etapów ;-) Zgadzam się z Tobą co do tych nowości. Dzisiejsze książki pozbawione są tej magii, którą ma klasyka. U mnie znajdziesz wiele takich "staroci", bo mam taki zamiar, żeby wracać jak najczęściej do klasyki :-)
UsuńCieszę się, że opisujesz klasykę, bo teraz mało kto to robi. Przecież jest tyle dobrych książek, które przeszły do kanonu literatury i warto o nich pamiętać i sięgnąć po nie w. odpowiednim czasie, bo tak jak wspomniałaś, czasem dopiero po latach doceniamy ich wartość.
OdpowiedzUsuńMnie strasznie boli, kiedy widzę, że jakaś wartościowa klasyczna książka leży gdzieś w kącie w księgarni, a na widoku bije po oczach kolejna pozycja z cyklu "junk fiction". Ale cóż, takie czasy. Chcę jak najwięcej pisać o klasyce i mam nadzieję, że mi się to uda :-)))
UsuńOj, jakie Ty masz bystre oko. Zwykła literówka się wkradła, co się zdarza nawet najlepszym. ;-) Ale już poprawiam. A co do książki, to warto po nią sięgnąć.
OdpowiedzUsuńWłaśnie takich książek szukam :) Dzięki za recenzję :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :)
Ja również dziękuję i cieszę się, że trafiłam w Twój gust :-) Na pewno Cię odwiedzę :-)
UsuńPS. Odruchowo poprawiłam słowo "delfin" na dużą literę, idąc za Twoją sugestią, ale po konsultacjach z kim trzeba i po odnalezieniu w słowniku PWN tego hasła, okazało się, że moja wersja była poprawna ;-) "Delfin" to nie nazwisko, lecz tytuł używany niegdyś przez następców tronu we Francji, coś jak: król, książę, hrabia itp. Dlatego piszemy to słowo z małej litery. Jeśli nadal uważasz, że moja wersja jest niepoprawna, to prosiłabym o merytoryczne wyjaśnienie, dlaczego.
OdpowiedzUsuńKsiążka stoi na mojej półce już od dłuższego czasu, ale nie mego się zebrać, aby ja w końcu przeczytać:)
OdpowiedzUsuńJa też mam na półce kilka takich książek, do których zabieram się już od jakiegoś czasu i jakoś zawsze sięgam po coś innego. Myślę, że na taką lekturę musi przyjść odpowiedni moment. Nic na siłę :-)
Usuń