Wydawnictwo: SONIA DRAGA
Katowice 2013
Tytuł oryginału: The Alexandria Link
Przekład: Cezary Murawski
Seria: Cotton Malone
Aleksandria – jedno z największych miast starożytnego świata –
została założona przez Aleksandra Wielkiego zwanego też Macedońskim (356-323
p.n.e.). Było to tuż po tym, jak podbił Egipt w 332 roku przed naszą erą. Po
śmierci Aleksandra Macedońskiego, która nastąpiła w Babilonie w 323 roku przed
naszą erą, Egipt przeszedł pod władanie jednego z adiutantów Aleksandra –
Ptolemeusza I (367-283 p.n.e.). To właśnie Ptolemeusz na nowo zajął się
tworzeniem Aleksandrii, która miała zastąpić dotychczasową stolicę Egiptu –
Memfis. Fakt ten stał się początkiem Aleksandrii. Ptolemeusze byli świadomi
tego, że żadna dynastia nie może przetrwać bez wsparcia swoich poddanych. Tak
więc już na samym początku ptolemeuszowscy królowie starali się legitymować
swoją władzę na różne sposoby, w tym przybierając tytuł faraona i rozpoczynając
grecko-rzymski kult boga Serapisa, który stał się opiekunem nauki. Był to
całkiem dobry sposób, aby pokazać własne bogactwo. To właśnie ten patron
sprawił, że zaczęto podejmować działania zmierzające do powstania Wielkiej
Biblioteki Aleksandryjskiej, która przez wieki była jedną z największych i
najważniejszych bibliotek starożytnego świata. Ówcześni wielcy myśliciele,
naukowcy, matematycy i poeci reprezentujący różne cywilizacje korzystali z
Biblioteki Aleksandryjskiej celem wzajemnej wymiany naukowych pomysłów. Na
półkach biblioteki znajdowało się aż siedemset tysięcy woluminów. Niemniej
biblioteka nie zdołała oprzeć się skutkom jednej z największych tragedii, jaka
dotknęła świat akademicki. Naukowcy wciąż nie potrafią zrozumieć, w jaki sposób
została ona zniszczona.
Być może jednym z najbardziej interesujących aspektów dotyczących
zniszczenia Biblioteki Aleksandryjskiej jest utrata dzieł rzymskich pisarzy.
Według wielu autorów, biblioteka została zupełnie przypadkowo zniszczona przez
Juliusza Cezara (102-44 p.n.e.), a było to w czasie oblężenia Aleksandrii w 48
roku przed naszą erą. Grecki historyk Plutarch z Cheronei (50-125) tak oto
pisze o tamtym wydarzeniu:
Kiedy wróg próbował odciąć jego [Juliusza Cezara] floty, ten został zmuszony do odparcia zagrożenia przy użyciu ognia, który rozprzestrzenił się od strony portu i zniszczył wielką bibliotekę.(Plutach, Żywot Juliusza Cezara, 49.6)*
Tak w XIX wieku wyobrażano sobie wnętrze starożytnej Biblioteki Aleksandryjskiej. |
Można jednak przypuszczać, że powyższa teoria nie jest
prawdziwa, ponieważ Muzeum Aleksandryjskie znajdujące się w Aleksandrii niedaleko
biblioteki zostało nietknięte, o czym około trzydzieści lat po oblężeniu
Aleksandrii przez Cezara wspomina grecki geograf i historyk Strabon (ok. 63
p.n.e.-ok. 24 n.e.). Z drugiej strony jednak Strabon nie wymienia Biblioteki
Aleksandryjskiej w kontekście jej usytuowania w samej Aleksandrii, wspierając
tym samym stwierdzenie, że to właśnie Juliusz Cezar ponosił odpowiedzialność za
jej spalenie. Niemniej biblioteka znajdowała się w pobliżu Muzeum
Aleksandryjskiego, o czym wspomina ten sam geograf. Możliwe jest zatem, że istniała ona
jeszcze w czasach Strabona. Z drugiej strony jednak kwestię pominięcia jej
przez geografa można przypisać temu, iż nie uważał jej za równie ważną jak
Muzeum Aleksandryjskie, bądź też w tamtych czasach biblioteka nie stanowiła
centrum naukowego, co wydaje się bardzo prawdopodobne. Ponadto sugerowano też,
że biblioteki w ogóle tam nie było, a w pobliżu portu znajdowały się tylko
jakieś magazyny, gdzie przechowywano rękopisy, które zostały zniszczone przez pożar
wzniecony przez Juliusza Cezara.
Niektórzy przypuszczają, że sprawcami zniszczenia Biblioteki
Aleksandryjskiej byli chrześcijanie żyjący w IV wieku naszej ery. W 391 roku
cesarz Teodozjusz I Wielki (347-395) wydał bowiem oficjalny dekret, na mocy
którego zakazywał jakichkolwiek praktyk pogańskich. Tak więc świątynia boga Serapisa
znajdująca się w Aleksandrii została zniszczona. Niemniej nie była to
Biblioteka Aleksandryjska, czy jakakolwiek inna budowla tego rodzaju. Ponadto
żadne starożytne źródła w ogóle nie wspominają o tym, jakoby w tamtym czasie
zniszczeniu uległa jakaś biblioteka. Dlatego też nie ma de facto dowodów na to, aby to
chrześcijanie żyjący w IV wieku stali za unicestwieniem Biblioteki
Aleksandryjskiej, co oczywiście podważa wysuniętą powyżej tezę.
A tak dziś wygląda Biblioteka Aleksandryjska, której uroczyste otwarcie odbyło się w 2002 roku. Gmach znajduje się blisko miejsca, gdzie prawdopodobnie mieściła się starożytna Biblioteka Aleksandryjska. fot. Moushira źródło |
Ostatnim możliwym sprawcą dokonania tego przestępstwa mógł być
muzułmański kalif Umar ibn al-Chattab (ok. 591-644). Według legendy niejaki
John Grammaticus (490-570) miał poprosić Amra – generała zwycięskiej armii
muzułmańskiej – o książki z królewskiej biblioteki. Wtedy generał napisał do
kalifa, chcąc uzyskać instrukcje dotyczące owych książek. Umar ibn al-Chattab
odpowiedział mu takimi oto słowami: Jeśli te książki zawierają to samo co Koran,
to są nam niepotrzebne, ale jeżeli są one przeciwne Koranowi, wówczas trzeba je
zniszczyć. Nasuwają się zatem dwa wnioski z tej historii. Po pierwsze, nie
ma żadnej wzmianki o jakiejkolwiek bibliotece, a jedynie o książkach. Po
drugie, przekaz ten pochodzi od pisarza, który był syryjskim chrześcijaninem,
więc mógł w ten sposób chcieć pogrążyć dobry wizerunek muzułmańskiego kalifa.
Niestety, archeologia jak do tej pory nie jest w stanie przyczynić
się w istotny sposób do odkrycia niniejszej tajemnicy. Bardzo rzadko odnajduje
się papirusy, które pochodziłyby z Aleksandrii tamtych czasów. Powodem tak
nielicznych odkryć mogą być najprawdopodobniej warunki klimatyczne, które niekorzystnie
wpływały na zachowanie się materiału organicznego. Inną sprawą natomiast jest
fakt, że nie odkryto nawet ruin biblioteki w Aleksandrii. Powodem takiej
sytuacji jest to, że Aleksandrię wciąż zamieszkują ludzie, którzy bezwiednie
mogli zniszczyć dowody istnienia Biblioteki Aleksandryjskiej, więc na chwilę
obecną można już tylko liczyć na ocalałe wykopaliska, którymi zajmują się archeolodzy.
Książę Burgundii Filip III Dobry – założyciel Zakonu Złotego Runa Zakon ten odgrywa w powieści bardzo ważną rolę. Portret został namalowany około 1450 roku. autor: Rogier van der Weyden (ok. 1400-1464) |
Zakładając jednak, że Biblioteka Aleksandryjska naprawdę
istniała, jej ewentualne zniszczenie można przypisywać winie jednego człowieka
lub grupy ludzi. Faktem jest, że wielu uważa ją za największą bibliotekę
starożytnego świata, co nadmiernie upraszcza całą sprawę. Biblioteka nie mogła
jednak pójść z dymem w całości, lecz wraz z upływem czasu mogły zanikać jej
poszczególne elementy. Jeśli biblioteka faktycznie została stworzona celem
podniesienia prestiżu i wyeksponowania bogactwa dynastii Ptolemeuszy, to ich
późniejszy upadek mógł również wpłynąć na niekorzystne zawirowania gospodarcze
na tamtym terenie. Na przestrzeni wieków Egipt Ptolemeuszy stopniowo zmniejszał
swoje znaczenie, co także mogło mieć wpływ na stan Biblioteki Aleksandryjskiej.
Jeśli więc biblioteka rzeczywiście przetrwała do pierwszych wieków naszej ery,
to jej złote lata przypadłyby na czas, kiedy to Rzym stał się nowym centrum
świata.
Starożytna Biblioteka Aleksandryjska to także główny motyw drugiego tomu
serii, której głównym bohaterem jest były pracownik Departamentu
Sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych i agent biura Magellan Billet połączonego
z rządem amerykańskim. Jak wiemy z części pierwszej Dziedzictwo templariuszy,
Cotton Malone miał już dosyć pracy, która przyprawiała go o niesamowity stres,
a w dodatku stała się przyczyną rozbicia jego małżeństwa. W związku z tym
pewnego dnia podjął decyzję, że definitywnie porzuca swoją profesję i wyjeżdża
na stałe do Danii. W Kopenhadze otworzył dobrze prosperujący antykwariat.
Książki od lat były jego pasją, więc czuje się w tym biznesie jak ryba w
wodzie. Niestety, bardzo szybko okazało się, że przeszłość upomniała się o
naszego czterdziestoośmioletniego emeryta. Trzeba było zatem porzucić spokojne
życie wśród woluminów i wyruszyć w drogę, aby rozwikłać trudną i niebezpieczną
zagadkę związaną z Zakonem Templariuszy i osobą ostatniego Wielkiego Mistrza,
jakim był Jakub de Molay (ok. 1244-1314).
Tym razem Cotton Malone zostaje zmuszony do podjęcia ryzyka w
celu odnalezienia antycznej Biblioteki Aleksandryjskiej, która tak naprawdę nie wiadomo
czy w ogóle istnieje albo czy zachowały się jakieś jej resztki. Są jednak tacy, którzy wierzą głęboko, że nie została ona
zniszczona, a jej zasoby warte są fortunę. Zacznijmy od tego, że pewnego
październikowego dnia przed drzwiami kopenhaskiego mieszkania Cottona Malone’a
staje jego była żona Pam i ze łzami w oczach, które spowodowane są nie tylko
rozpaczą, ale także ogromną wściekłością, oznajmia swojemu byłemu mężowi, że
ich nastoletni syn Gary został właśnie porwany przez jakichś tajemniczych
ludzi, którzy grożą, że zabiją chłopca, jeśli ona lub Cotton zawiadomią
policję. Mało tego. Nasz były agent praktycznie natychmiast dostaje wiadomość,
że na odnalezienie Biblioteki Aleksandryjskiej, zwanej tutaj aleksandryjskim
ogniwem, ma jedynie siedemdziesiąt dwie godziny. Po upływie tego czasu Gary
Malone zginie, a cała wina spadnie na jego ojca, jeśli ten nie wywiąże się z
zadania.
Wydanie z 2016 roku |
Okazuje się także, że w całą tę sprawę wmieszany jest pewien
Palestyńczyk, którego Cotton Malone ochraniał dokładnie pięć lat wcześniej.
Mężczyzną tym jest badacz Biblii, który posiada naprawdę rozległą wiedzę na
temat Starego Testamentu. Dlaczego zatem stanowi zagrożenie? Kim są ludzie,
którzy chcą się go pozbyć już od kilku lat? Czy tym razem człowiek ten zdoła
ujść z życiem? Co takiego dźwiga na swoich barkach, że nie potrafi już
funkcjonować bez dręczących go wyrzutów sumienia? Niemniej Palestyńczyk nie
jest jedynym ogniwem w całej tej zagmatwanej historii. Cotton Malone stopniowo
orientuje się, że afera jest znacznie poważniejsza niż mogłoby się z pozoru
wydawać. Wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują bowiem, że jest to sprawa
polityczna zakrojona na szeroką skalę. Odkryte przez Cottona ślady prowadzą
także do izraelskiego wywiadu (MOSAD) oraz do Białego Domu. W obliczu ogromnego
niebezpieczeństwa staje również sam prezydent Stanów Zjednoczonych.
I tak oto Cotton Malone wraz z byłą żoną ruszają w podróż,
która ma im zająć nie więcej niż siedemdziesiąt dwie godziny. W innym razie ich
syn zostanie zamordowany. Czy uda im się ocalić chłopca? Jak poradzą sobie z
uprzedzeniami wobec siebie nawzajem? Przecież nie od dziś wiadomo, że nie darzą
się wzajemnie sympatią. Czasami też można odnieść wrażenie, że oni wręcz czują
nienawiść na samą myśl o tej drugiej osobie. Pam Malone wciąż nie może wybaczyć
i zapomnieć o zdradach Cottona oraz o jego ciągłych nieobecnościach w domu,
kiedy ten pracował jeszcze jako agent wywiadu. Z kolei Malone nadal ma w
pamięci słowa, jakie padły z ust byłej żony w odniesieniu do ich syna. To było
całkiem niedawno, więc trudno jest zapomnieć, zważywszy że odkryły one
kłamstwo, w jakim nasz bohater żył przez długie lata. Teraz jednak będą musieli
połączyć siły i zawalczyć o życie ich syna. Ale czy mogą ufać sobie wzajemnie?
Może nagłe pojawienie się Pam w życiu Cottona wcale nie jest przypadkowe? Może
ktoś to zaplanował, wykorzystując kobietę do swoich niecnych celów? Czy zatem
Cotton jest w niebezpieczeństwie, którego się nie spodziewa, a przynajmniej nie
ze strony swojej byłej żony?
Jedno z wydań anglojęzycznych Wyd. HODDER & STOUGHTON grudzień 2007 |
Steve Berry to amerykański autor, który specjalizuje się w
thrillerach szpiegowskich, których fabuła oparta jest na wątkach historycznych.
Jego książki z reguły czyta się jednym tchem i naprawdę nie można się od nich
oderwać. Przynajmniej tak jest w moim przypadku. Tym razem wraz z bohaterami
czytelnik podróżuje praktycznie po całym świecie. Autor zabiera nas nie tylko
do Kopenhagi, gdzie widzimy, jak dorobek życia Cottona Malone’a idzie z dymem,
ale też jesteśmy świadkami tego, co dzieje się z bohaterami w Anglii,
Portugalii, Austrii oraz na Półwyspie Synaj, nie mówiąc już o Stanach
Zjednoczonych, na terenie których do akcji wkracza była szefowa Cottona – Stephanie
Nelle. Kobieta sama również znajduje się w ogromnym niebezpieczeństwie, a
tajemnice, jakie odkrywa podczas swojego dochodzenia mogą przyprawić o dreszcz
przerażenia.
Zagadka aleksandryjska to powieść, która trzyma w
napięciu do ostatniej strony. Następują zwroty akcji, których czytelnik nie
jest w stanie przewidzieć. Bohaterowie, którzy wydają się być pozytywnymi
charakterami nieoczekiwanie stają się bestiami i nie ma dla nich żadnych świętości. Z kolei
bestie nagle okazują się ludźmi zdolnymi narażać życie, aby tylko zapobiec
tragedii. Książka jest zatem doskonałą lekturą zarówno dla tych czytelników,
którzy lubią historię (sporo w niej informacji zaczerpniętych ze źródeł
historycznych), jak i dla tych, którzy cenią sobie powieści akcji z dużą dawką
niebezpieczeństwa i nieprzewidywalności. Oczywiście Steve Berry tak kieruje
linią fabularną, aby w jakiś logiczny sposób wyjaśnić tajemnicę Biblioteki
Aleksandryjskiej. Bardzo ciekawe jest także wkomponowanie do fabuły motywu Zakonu
Złotego Runa, czyli rycerskiego zakonu założonego przez Filipa III Dobrego
(1396-1467). Książę Burgundii założył go w 1430 roku, czyniąc go jednym z
największych zakonów w Europie. Po jakimś czasie Zakon Złotego Runa podzielił
się na gałąź hiszpańską i austriacką. W powieści czytelnik spotyka odłam
austriacki.
Jak już wspomniałam wyżej, takich odniesień historycznych jest
naprawdę sporo. Na przykład pojawiają się też listy, jakie wymieniali między
sobą święci Hieronim ze Strydonu (między 331
a 347-ok. 420) i Augustyn z Hippony (354-430), czyli
dwaj wybitni doktorzy Kościoła Katolickiego. Co zatem łączyło tych dwóch świętych z Biblioteką Aleksandryjską? Tak więc książka naprawdę jest
godna uwagi, o czym może świadczyć fakt, że w Polsce była już wznawiana kilka
razy, a czytelnicy wciąż chętnie sięgają nie tylko po Zagadkę aleksandryjską,
ale również po inne powieści Steve’a Berry’ego.
* Z angielskiego przełożyła Agnes A. Rose.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz