piątek, 17 lutego 2017

Renata Czarnecka – „Pod sztandarem miłości. Rok 1794” # 2










Na okładce wykorzystano
portret Marii Naryszkin
z Czetwertyńskich

autor: Salvatore Tonci
(1756-1844)

Wydawnictwo: ŚWIAT KSIĄŻKI
Warszawa 2012





Wszyscy, którym historia Polski nie jest obca, doskonale wiedzą, że tak naprawdę Rzeczpospolita okupowana była jeszcze przed drugim rozbiorem. Ta wojskowa okupacja obcych mocarstw oraz rządy targowiczan stały się dla kraju niezwykle uciążliwe, dlatego też ludność bardzo szybko zaczęła manifestować swoje niezadowolenie i buntować się przeciwko zaistniałej sytuacji, zawiązując spiski przeciwko okupantowi. Z drugim rozbiorem Polski (1793 rok) łączą się chyba najbardziej krwawe wydarzenia spośród wszystkich trzech rozbiorów. Niemniej, to rok 1794 przyniósł ostateczną klęskę i stał się swego rodzaju preludium do trzeciego rozbioru.

Co w takim razie przyniósł wspomniany wyżej pamiętny rok 1794? Otóż, w marcu tegoż roku wybuchło powstanie narodowe skierowane przeciwko Rosji i Prusom. Rewolcie dowodził generał Tadeusz Kościuszko (1746-1817). Jednak ówczesny król, Stanisław August Poniatowski (1732-1798), nie poparł walki ludu, mającej na celu wyrwanie się spod jarzma okupanta. W zamian monarcha w dniu 19 marca wystosował list do księcia Józefa Poniatowskiego (1763-1813), w którym uznał za swój święty obowiązek „trzymać z Rosjanami”. Mało tego. W momencie, gdy dowiedział się o charakterze działań Tadeusza Kościuszki, natychmiast uznał go za rebelianta, którego on – jako sojusznik Rosji – zmuszony jest zwalczać wszelkimi możliwymi siłami. W związku z tym w dniu 2 kwietnia król złożył swój podpis na uniwersale przeciwko powstaniu, który przygotowany został przez Departament Sprawiedliwości Rady Nieustającej. W owym akcie Stanisław August Poniatowski stanowczo potępiał rewolucję francuską (1789-1799), natomiast swój naród wzywał do opamiętania się oraz usilnie przestrzegał przed wiarą w pomoc ze strony Francji.

W wyniku walk zbrojnych pomiędzy wojskiem polskim i ludem Warszawy a okupacyjnym garnizonem rosyjskim w dniach 17-18 kwietnia 1794 roku została zdobyta rosyjska ambasada, a ponadto przejęto dokumenty, które były niezbitym dowodem świadczącym o zdradzie. Poświadczały one bowiem pobieranie przez otoczenie króla stałej pensji od carycy Katarzyny II Wielkiej (1729-1796).  Od tej chwili król stał się zakładnikiem powstańców i ukrył się w zamku. Jednak wspomniane walki to dopiero początek. Najbardziej krwawe miały miejsce w chwili, gdy do Warszawy wjechały wojska dowodzone przez Aleksandra Wasiljewicza Suworowa (1729-1800). Pamiętna rzeź mieszkańców Pragi jeszcze długo odbijała się echem pośród ludu Warszawy.


Rzeź Pragi w 1794 roku
Obraz został namalowany około 1810 roku.
autor: Aleksander Orłowski (1777-1832)


To właśnie na tle powyższych wydarzeń rozgrywa się akcja powieści Renaty Czarneckiej zatytułowana Pod sztandarem miłości. Rok 1794. Powieść stanowi drugą część historii opowiedzianej w książce Pożegnanie z ojczyzną. Rok 1793. Czytelnik ponownie wkracza na salony wraz z ówczesną warszawską arystokracją. Po raz kolejny zapraszany jest do pałacu Radziwiłłów i Czartoryskich. Spotyka też przedstawicieli rodu Potockich i Lubomirskich. Niemniej, podobnie jak w poprzedniej części, tak i tutaj na czoło również wysuwa się księżna Helena z Przeździeckich Radziwiłłowa (1753-1821). To właśnie ją słychać najgłośniej. To jej głos odbija się echem w pałacowych murach, a obcasy jej butów stukają na marmurowych posadzkach. Jest tak realna, że aż czuć zapach jej perfum i słychać szelest wytwornych sukni.

Księżniczka
Krystyna Magdalena
Radziwiłłówna

Portret pochodzi z przełomu
XVIII i XIX wieku.
autor: Józef Maria Grassi
(1757-1838)
Pomimo zamieszek na ulicach Warszawy oraz niebezpieczeństwa utraty życia, które może dosięgnąć również Radziwiłłów, do końca pozostają oni wierni carycy Katarzynie II Wielkiej. Helena wciąż drży o to, aby nikt z jej rodziny przypadkiem nie wyrzekł złego słowa pod adresem jej najserdeczniejszej przyjaciółki, jaką w jej mniemaniu jest właśnie imperatorowa. Ale czy ta przyjaźń jest równie silna ze strony carycy? Chyba nie, skoro po odwołaniu z Warszawy ambasadora, Jakoba Johanna Sieversa (1731-1808), wojewodzina wileńska robi wszystko, aby wkraść się w łaski jego następcy i tym samym odzyskać zaufanie Katarzyny II. Przecież wciąż myśli o korzystnym wydaniu za mąż swojej nieślubnej córki, Krystyny (1776-1796), i wie, że tylko caryca może jej w tym pomóc. Oficjalnie księżniczka Krystyna uchodziła za córkę Michała Radziwiłła (1744-1831), ale wiadomo było, że jej biologicznym ojcem był rosyjski dyplomata Otto Magnus von Stackelberg (1736-1800).

Oczywiście, jak to w życiu bywa, nie wszystko układa się po myśli księżnej. Przecież posiada liczną rodzinę i w związku z tym istnieje pewne ryzyko, że nie każdy z jej członków będzie podzielał zdanie Heleny. Tak więc podobnie jak w poprzedniej części dylogii, tak i tutaj arystokracja próbuje żyć normalnie, choć sprawy kraju są dla niej bardzo ważne. Radziwiłłowie z wiadomych przyczyn sympatyzują z Rosjanami i to ich w główniej mierze zapraszają na przyjęcia do swojego pałacu na Miodowej.

Obok Heleny Radziwiłłowej na pierwszy plan wysuwa się też inna, równie silna, kobieta. Jest nią hrabina Maria Naryszkin, z domu Czetwertyńska (1779–1854), która jest przyjaciółką księżnej i żoną Rosjanina, co sprawia, że wciąż zamartwia się o swoje bezpieczeństwo. W dodatku jest też bardzo piękną kobietą, więc nie dziwi fakt, że wpada w oko pewnemu rosyjskiemu oficerowi, którym nie jest bynajmniej jej małżonek. Czy ta miłość do mężatki znajdzie w końcu spełnienie? Czy może krwawe rozruchy w kraju sprawią, że pozostanie ona jedynie w sferze marzeń?

Renata Czarnecka znów dokonała czegoś niezwykłego. Otóż stworzyła powieść niełatwą, jeśli chodzi o tło historyczne, ale z drugiej strony tak wciągającą, że nie sposób się od niej oderwać. Zagmatwane kwestie polityczne przeplatają się tutaj z codziennym życiem bohaterów. Czytelnik jest doskonale poinformowany, co czuje dana postać i jakie są jej zamiary. Nie tylko Helena Radziwiłłowa sprawia wrażenie kobiety z krwi i kości. Tak dzieje się w przypadku każdej postaci, którą spotykamy na kartach książki. Kiedy Autorka pisze, że za oknem pałacu Radziwiłłów rozpętała się burza z piorunami, to tak w istocie jest. Czytelnik również słyszy odgłos grzmotu, wielkie krople deszczu uderzające w okienne framugi i szybkie kroki jednego z synów księstwa, który właśnie zajechał przed pałac karetą. Z kolei, gdy przemierzamy ulice Warszawy, wówczas niemal na własne oczy widzimy tłumy mieszczan żądnych krwi zdrajców. Przed naszymi oczami wyrastają szubienice i czujemy strach towarzyszący tym, którzy prowadzeni są na stracenie. Wraz z Marią Naryszkin i Heleną Radziwiłłową słyszymy huk armat i szczęk oręża. Widzimy zakrwawionych ludzi i łowimy uchem ich jęki, kiedy śmierć jest już blisko. Autorka używa niby prostych słów, a jednak potrafi je dobrać w taki sposób, że w pewnym momencie czytelnik traci poczucie rzeczywistości.


Wieszanie zdrajców in effigie, czyli wykonywanie wyroków śmierci
na wizerunku zmarłego lub skazanego, który nie doczekał egzekucji bądź zbiegł.
Ta forma egzekucji obowiązywała jeszcze od czasów średniowiecza.
Zastosowano ją właśnie podczas insurekcji kościuszkowskiej.

Obraz pochodzi z 1794 roku.
autor: Jean-Pierre Norblin de La Gourdaine (1745-1830)


W książce nie brak też scen humorystycznych, choć ogólnie tematyka powieści jest poważna. Fakt ten bez wątpienia urozmaica fabułę powieści. Tak więc czytelnicy znajdą w tej książce wszystko to, co powinna posiadać dobrze skonstruowana powieść, czyli doskonale wykreowanych bohaterów, uczucia nimi targające, miłość, przyjaźń, zdradę, niekiedy komizm sytuacji, a ponieważ jest to powieść historyczna, nie brakuje w niej perfekcyjnie namalowanych słowami obrazów z naszej historii. Autorka zadbała o najdrobniejszy szczegół, oczywiście na tyle, na ile pozwala na to objętość książki. Dodatkowy walor stanowią także doskonale skonstruowane dialogi.

Chyba nie muszę dodawać, że jestem pod ogromnym wrażeniem tej powieści, podobnie jak innych książek Renaty Czarneckiej, które do tej pory czytałam. Niemniej, w tym przypadku występuje jeszcze dodatkowo bardzo trudne tło historyczne, z którym Autorka fantastycznie sobie poradziła. I właśnie ten fakt przemawia za tym, aby niniejszej powieści podnieść ocenę, ponieważ zdaję sobie sprawę z tego, ile pracy kosztuje napisanie takiej książki. Obawiam się jednak, że słowo rewelacyjna to stanowczo za mało, aby wyrazić jej fenomen. W tym kontekście znacznie bardziej pasuje przymiotnik wybitna.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz