Wydawnictwo: ŚWIAT KSIĄŻKI
Warszawa 2012
Tytuł
oryginału: The Girl in Times Square
Przekład: Katarzyna
Malita
Czasami w życiu człowieka przychodzi taki moment, kiedy świat
wali mu się na głowę i tak naprawdę tylko cud może sprawić, że wszystko skończy
się dobrze. Niestety, o ile cuda się zdarzają, to bardzo rzadko. Przeważnie
ludzie ze swoimi tragediami muszą borykać się sami. Gdy otrzymują wsparcie
rodziny i przyjaciół, wówczas łatwiej im znosić przeciwności losu. Gorzej
natomiast dzieje się wtedy, gdy zostają całkiem sami w swoim nieszczęściu i nie
mogą liczyć nawet na najbliższych. W dodatku brakuje pieniędzy, żeby zapłacić
choćby tylko czynsz za mieszkanie, nie mówiąc już o jakichś większych wydatkach
i zakupach, które w tym trudnym czasie sprawiłyby przyjemność. Z powodu braku pieniędzy trudno jest też mówić o sfinansowaniu
kosztownego i długiego leczenia. Co wtedy robić? Usiąść i płakać? Popaść w
rozpacz, nie widząc już żadnej drogi przed sobą? A może warto zaczekać, aż karta
się odwróci i dobry los uśmiechnie się do człowieka?
Główna bohaterka książki Paulliny Simons staje właśnie w
obliczu życiowej tragedii i wydaje się, że będzie musiała zmagać się z nią
sama. Lily Quinn ma jedynie dwadzieścia cztery lata. Jest rok 1999, czyli czas,
kiedy ludzie już niedługo entuzjastycznie będą wkraczać w XXI wiek. Dziewczyna
mieszka w Nowym Jorku w dość obskurnej dzielnicy. Lokum, które wynajmuje też
nie jest najpiękniejsze. Lily dzieli je z przyjaciółką – Amy McFadden – i
chłopakiem, który już niedługo przyjmie status byłego partnera. Joshua właśnie
się wyprowadza, ponieważ nagle uznał, że z Lily jakoś nie jest mu po drodze. Na
szczęście dziewczyna nie zostaje zupełnie sama, bo wszak ma jeszcze Amy. Dziewczyny
bardzo dobrze się dogadują, a Lily wydaje się, że koleżanka nie ma przed nią
żadnych tajemnic. Czyżby?
Tak naprawdę można powiedzieć, że życie Lily Quinn nie różni
się niczym od tego, jakie prowadzą statystyczni młodzi Amerykanie. Przecież
każdemu może zdarzyć się, że zabraknie mu punktów, aby zdać końcowy egzamin na
studiach, i w związku z tym nie odebrać dyplomu. Brak pieniędzy też nie jest
niczym dziwnym, ponieważ młodzi studiujący ludzie z reguły szukają finansowego
wsparcia u rodziców. Lily robi dokładnie to samo, pomimo że pracuje. Niemniej
zarabia zbyt mało, aby móc się utrzymać w Nowym Jorku. Dziewczyna jest
najmłodszym dzieckiem swoich rodziców. Pomiędzy nią a starszym rodzeństwem jest
spora różnica wieku, dlatego też wszyscy traktują ją niczym dziecko, któremu do
prawdziwej dorosłości jeszcze sporo brakuje, jak gdyby zapominali, że Lily ma
już dwadzieścia cztery lata. Możliwe, że dzieje się tak dlatego, iż dziewczyna
swoim zachowaniem wcale nie przypomina osoby dorosłej. A może jest to jedynie
złudzenie? Może Lily nie miała jeszcze okazji udowodnić swojej dorosłości?
Polskie wydanie z 2006 roku. |
Rodzina Quinnów nie należy do ubogich, dlatego też może dziwić
fakt, że nasza bohaterka mieszka w tak bardzo obskurnym mieszkaniu. Starsze
siostry są już od dawna na swoim i prowadzą ustabilizowane życie u boku mężów,
natomiast brat jest kongresmenem z poważnymi planami politycznymi na
przyszłość. On również – jak na przykładnego polityka przystało – posiada
ustabilizowane życie rodzinne. Oprócz rodziców i rodzeństwa, Lily Quinn ma
jeszcze babcię, którą bardzo kocha i regularnie raz w tygodniu ją odwiedza. Z
babcią jest pewien problem, bo oto pewnego dnia przestała nagle wychodzić z
domu. Dlaczego? Co takiego spowodowało, że starsza pani za nic nie chce opuścić
swojego mieszkania na Brooklynie? Czy ta sytuacja ma jakiś związek z jej
przeszłością? Bo trzeba wiedzieć, że Claudia Rose Vail, znana niegdyś jako
Klavdia Róża Venkiewicz, urodziła się w Gdańsku, lecz gdy Niemcy napadli na
Polskę, kobieta uciekła z okupowanego kraju. Tamte dramatyczne wydarzenia wciąż
stoją staruszce przed oczami i przy każdej okazji raczy nimi swoją wnuczkę,
która nie ma najmniejszego pojęcia o tym, czym była druga wojna światowa. Nie
może więc wczuć się w sytuację Claudii, bo zwyczajnie jej nie rozumie. Może
jedynie wysłuchać i pokiwać głową, zaś już po chwili zmienić temat rozmowy.
Gdyby Lily Quinn nadal prowadziła takie życie, jakie zostało
opisane powyżej, wówczas na pewno nie zainteresowałoby ono czytelnika. Dlatego
też pewnego dnia życie bohaterki zostaje wywrócone do góry nogami i tak
naprawdę nie wiadomo czy Lily wyjdzie z tego cało. Wszystko dzieje się bowiem
bardzo szybko. Oto któregoś czerwcowego dnia nagle bez wieści znika Amy
McFadden i nikt nie ma choćby najmniejszego pojęcia o tym, dokąd mogła
się udać. Od samego początku policja prowadzi śledztwo, lecz nie natrafia na
żaden ślad dziewczyny. Nikt, kogo przesłuchuje detektyw Spencer O’Malley nie
jest w stanie podać informacji, które przynajmniej w niewielkim stopniu mogłyby
popchnąć sprawę do przodu. Co zatem stało się z Amy? Gdzie jest? Dlaczego
zniknęła tak nagle, nie zabierając ze sobą żadnych dokumentów? Czy uda się ją
odnaleźć? Czy żyje? A może ktoś ją zamordował? Jeśli tak, to komu się naraziła?
Z kim zadarła? W co się wplątała? Na razie na te wszystkie pytania nie ma ani jednej odpowiedzi.
Niestety, wygląda też na to, że los postanowił jeszcze
bardziej doświadczyć Lily, jakby zniknięcie przyjaciółki, brak porozumienia z
matką i odejście chłopaka były zbyt małym obciążeniem dla jej psychiki. Otóż
dziewczyna dowiaduje się, że jest śmiertelnie chora, a jej szanse na przeżycie
są minimalne. Jeżeli nawet uda jej się wyjść z choroby, to będzie to graniczyć
z cudem. Jedyne, co teraz Lily musi zrobić to poddać się leczeniu i zaufać
lekarzowi, który przecież nie ma dla niej zbyt optymistycznych wieści. W
dodatku rysuje przed dziewczyną perspektywę bardzo wyczerpującej i
wyniszczającej organizm terapii, która albo jej pomoże, albo zaprowadzi prosto
do grobu. Czy Lily znajdzie w sobie na tyle dużo siły, aby poddać się leczeniu?
Czy będzie walczyć? A może pogodzi się z losem i będzie czekać już tylko na
śmierć? Przecież jest taka młoda. Ktoś powiedziałby, że całe życie jeszcze przed
nią. Czy w tej sytuacji nie brzmi to jak utarty banał?
Widok na Times Square |
Dziewczyna na Times Square to pierwsza powieść Paulliny
Simons, jaką przeczytałam. Nazwisko Autorki nie jest mi jednak obce, ponieważ
wokół jej powieści czytelnicy i wydawcy na całym świecie robią tak wiele szumu,
że nie sposób tego nie zauważyć. Swoją przygodę z twórczością Paulliny Simons
nie rozpoczęłam jednak od słynnej trylogii o losach Tatiany i Aleksandra (Jeździec
Miedziany, Tatiana i Aleksander i Ogród letni), lecz od
powieści autonomicznej, a zrobiłam to na wypadek, gdyby proza Autorki nie
przypadła mi do gustu. Mogło się bowiem zdarzyć, że po lekturze Dziewczyny
na Times Square nie chciałabym już sięgnąć po kolejną jej książkę. Natomiast
jeśli czyta się trylogię bądź cykl powieściowy, wówczas wypadałoby je skończyć.
Przynajmniej takie jest moje zdanie. W związku z czym bezpieczniej jest zacząć
od powieści autonomicznej, jeśli nie zna się twórczości danego autora/autorki. W
tym przypadku okazało się jednak, że będzie ciąg dalszy i już czeka na mnie
kolejna powieść Paulliny Simons.
Jedno z wydań amerykańskich. Wyd. HARPER (2008) |
Historia Lily Quinn niesamowicie mnie poruszyła. Do tej pory
poznałam dwie książki dotykające podobnego problemu. Są to Love Story Ericha
Wolfa Segala (1937-2010) oraz Jesienna miłość Nicholasa Sparksa, na
podstawie której w 2002 roku powstał film zatytułowany Szkoła uczuć. Love
Story również sfilmowano, a było to w 1970 roku. Tym razem na kartach
książki również spotykamy śmiertelnie chorą dziewczynę i do szaleństwa
zakochanego w niej mężczyznę. Tak naprawdę nie wiadomo jak skończy się ich
związek, lecz mimo to sporo straszy od Lily mężczyzna sprawia, że ta choć przez
chwilę może poczuć się wyjątkową i kochaną. Czuje się tak nawet wtedy, gdy z
powodu chemioterapii traci włosy, a choroba z każdym dniem wyniszcza jej
organizm, sprawiając, że w końcu wygląda niczym zombie. W pewnym momencie nic
już z Lily nie zostaje, a przy życiu trzyma ją chyba tylko miłość. Można zatem
zadać sobie pytanie, dlaczego prawdziwe uczucie przyszło tak późno? Dlaczego
prawdziwa miłość czekała do chwili, gdy Lily stanie nad grobem? Jaki jest tego
cel? A co z mężczyzną, który jest przy dziewczynie niemalże o każdej porze dnia
i nocy, jeśli tylko praca i inne obowiązki mu na to pozwalają? Przecież już
niedługo może zostać sam. Czy zatem jest sens wiązać się z kimś, kto w każdej
chwili może umrzeć? Po co narażać się aż na takie cierpienie? Może lepiej
odejść i znaleźć sobie kogoś zdrowego, z kim dałoby się założyć rodzinę?
Paullina Simons nie skupia się jednak tylko na romansie, który
de facto wymaga od bohaterów naprawdę sporo poświęcenia i wewnętrznej
siły. Oprócz tego, że przez całą powieść czytelnik trzymany jest w napięciu i
wciąż zastanawia się, czy Lily Quinn przeżyje, myśli także o tym, co takiego
stało się z młodziutką Amy McFadden. Policja wciąż błądzi we mgle pomimo że ma jakieś
podejrzenia, ale to przecież tylko podejrzenia, a nie twarde dowody. Bardzo
dużo miejsca Autorka poświęca relacjom rodzinnym, które nie należą do
najlepszych i najłatwiejszych. Bohaterowie przede wszystkim mają problem sami
ze sobą, a to nie pozwala im nawiązać poprawnych więzi rodzinnych. W życiu
każdego człowieka są rzeczy ważne i ważniejsze, lecz postacie funkcjonujące na
kartach książki czasami zupełnie tego nie dostrzegają. U nich na pierwszy plan
wysuwają się sprawy, które tak naprawdę nie mają większego znaczenia, kiedy w
grę wchodzi dobro drugiej osoby.
Paullina Simons ogromny nacisk kładzie również na problem
alkoholowy. Są bowiem tacy bohaterowie, którzy w ogóle nie radzą sobie ze swoim
alkoholizmem. Nie mają w sobie na tyle wewnętrznej siły, aby móc ostatecznie
zerwać z nałogiem, choć niekiedy potrafią nad nim zapanować. Czasami jednak nie
zdają sobie sprawy z tego, że ich alkoholizm nie tyle wyrządza szkodę im samym,
co ich bliskim. Musi zatem wydarzyć się coś naprawdę dramatycznego, aby mogli
zrozumieć, że problem znajduje się po ich stronie, a z nie po stronie
otoczenia. Trudno jest im też przyjąć pomoc od innych, ponieważ tkwią w
przekonaniu, że to nie oni są winni, lecz ci, którzy dzielą z nimi życie.
Moim zdaniem Dziewczyna na Times Square to powieść
poruszająca ważne kwestie życiowe i zmuszająca czytelnika do zastanowienia się
nad własnym postępowaniem. Problemy, z którymi zmagają się bohaterowie są
identyczne z tymi, jakie dotykają zwykłego śmiertelnika. Każda z postaci
wykreowanych na potrzeby książki jest niesamowicie autentyczna. To są ludzie
podobni do tych, z którymi większość z nas mogła mieć styczność w swoim życiu. Gdybym
musiała opisać tę historię jednym słowem, to użyłabym przymiotnika smutna.
Pomimo że Paullina Simons stara się nie przygnębiać czytelnika i w związku z
tym operuje słownictwem, które czasami może wywołać uśmiech na twarzy osoby
czytającej, to jednak całość przenika smutek i wrażenie, że ta opowieść nie
będzie mieć szczęśliwego zakończenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz