Wydawnictwo:
BOGULANDIA
Warszawa
2013
Tytuł
oryginału: And the Shofar Blew
Przekład:
Bożena Sand-Tasak
Ostatnio
coraz częściej mówi się o hipokryzji w Kościele Katolickim. Ludzie zarzucają księżom
wiele złego i wielokrotnie nie mają litości dla ich postępowania, obrzucając
ich najgorszymi obelgami. Prawdą jest, że ksiądz powinien być wzorem dla ludzi
wierzących w Boga i nie dawać im powodu do zgorszenia. Coraz częściej zdarza się jednak, że próżno szukać w
Kościele wzorów do naśladowania. Duchowni mieszają się do polityki, wytykają
ludziom z ambony grzechy, jakby zapominając o tym, że sami też nie są bez winy.
Jak gdyby tego wszystkiego było mało, straszą wiecznym potępieniem, choć sami
żyją tak, jakby piekła w ogóle nie było. Nie jest tajemnicą, że wielu księży
wdaje się w romanse z kobietami, potajemnie żyją w związkach homoseksualnych,
nie wspominając już o pedofilii. Są też tacy, którzy jawnie wyznają nacjonalizm, niekiedy ocierający się wręcz o faszyzm. Natomiast chęć wzbogacania się kosztem wiernych nie jest
już dziś niczym niezwykłym. Czasami są wręcz w stanie wezwać policję, jeśli
rozmowa z tym czy innym parafianinem nie idzie po ich myśli. W tym wszystkim
nie należy jednak zapominać, że są także duchowni, którzy robią naprawdę wiele
dobrego dla osób wierzących w Boga, a nawet dla tych, którzy przyznają, że z
Bogiem jakoś nie jest im po drodze. Niestety, w dzisiejszych czasach prawdziwi
księża z powołania giną gdzieś w tłumie i praktycznie nikt o nich nie pamięta
ani ich nie wspomina, skupiając się tylko na tym, co jest złe w Kościele.
Ważne,
aby pamiętać, że chrześcijaństwo to nie tylko wierni wyznania
rzymskokatolickiego i grekokatolickiego, ale także protestanci,
zielonoświątkowcy, wspólnoty ewangelikalne, anglikanie, ewangelicy reformowani,
luteranie, metodyści, baptyści czy wyznawcy religii prawosławnej. Okazuje się,
że problem, o którym napisałam powyżej może dotyczyć każdej z tych grup
chrześcijan, a dokładnie każdego duchownego, który stoi na czele swojego
kościoła. Przypomina nam o tym Francine Rivers, która tworzy literaturę o
tematyce chrześcijańskiej. Za swoją prozę otrzymała do tej pory szereg nagród i
można śmiało rzec, że wszystkie te wyróżnienia dostała w pełni zasłużenie. Jej
książki nie charakteryzuje bynajmniej moralizatorstwo, ani też chęć wytykania
czytelnikowi jego moralnych błędów i próbowania nawracania go za wszelką cenę.
Autorka w swoich książkach ukazuje bowiem człowieka słabego – nawet jeśli stoi
on na straży wiary – który popełnia szereg błędów i generalnie jest niedoskonały
i nie może tak naprawdę być wzorem do naśladowania. Bohaterowie kreowani przez
Francine Rivers przechodzą naprawdę długą i żmudną drogę, aż w końcu docierają
do punktu, kiedy zderzają się z murem, i albo rozbijają sobie o niego głowę,
albo zdają sobie sprawę z tego, co zrobili i próbują zawrócić, przyznając się
do własnych błędów i słabości. Usiłują też naprawić to, co zniszczyli, brnąc coraz
dalej w zło, jakie sami wygenerowani.
Wydanie amerykańskie z 2003 roku |
W
amerykańskim miasteczku Centerville funkcjonuje Centerville Christian Church,
którego członkowie skupiają się głównie na badaniu Biblii i wierze w Jezusa
Chrystusa. Jest rok 1987, starsi rady zboru poszukują właśnie nowego pastora,
ponieważ ten, który jeszcze do niedawna im przewodził, poważnie się rozchorował
i raczej nie ma już nadziei na to, aby wrócił do pracy. Do zboru nie należy
zbyt wielu wiernych. Trzeba zatem pomyśleć o nowym pastorze, który z jednej
strony pociągnąłby dalej to, co rozpoczął jego poprzednik, zaś z drugiej
sprawił, aby do kościoła zaczęło przychodzić więcej ludzi. Pomimo że w okolicy
działa jeszcze kilka innych zgromadzeń, to Centerville Christian Church jest
tym, które znajduje się w centrum zainteresowania. Kiedy starsi rady zboru
zastanawiają się nad przyszłością ich wspólnoty, dostają telefon z informacją,
że jest ktoś, kto doskonale nadawałby się na stanowisko nowego pastora. Facet
jest młody, dobrze wykształcony, pełen zapału do pracy, a w dodatku jest synem
pastora, którego nauki znane są w całych Stanach Zjednoczonych, ponieważ
kazania tegoż człowieka pokazuje nawet telewizja. Czego zatem można chcieć
więcej? Trzeba jedynie zatelefonować do chłopaka i modlić się, aby zechciał
przyjechać do Centerville i objąć pieczę nad zborem.
Paul
Hudson, bo o nim mowa, na chwilę obecną pracuje w kościele, który znajduje się
gdzieś w stanie Illinois. Nie można powiedzieć, że od razu zgadza się przyjąć
propozycję objęcia placówki w Centerville. Trochę się zastanawia, prosi Boga o
pomoc w podjęciu dobrej decyzji, pyta też żonę o zdanie, bo przecież od jego decyzji
będzie też zależeć życie jego rodziny. Ze swoją żoną – Eunice – Paul ma
kilkuletniego synka, którego bardzo kocha. Bez żony również nie wyobraża sobie
życia. Przychodzi w końcu moment, kiedy mężczyzna musi dać starszym rady
Centerville Christian Church ostateczną odpowiedź. Czuje, że do nowego miejsca
posyła go sam Bóg, a ponieważ uważa, że tak naprawdę nic nie dzieje się
przypadkowo, przyjmuje wyzwanie i wraz z rodziną przeprowadza się do
Centerville.
Ponieważ
Paul Hudson jest bardzo ambitny, praktycznie od samego początku ostro zabiera
się do pracy. Nowa społeczność jest niezwykle przyjaźnie do niego nastawiona,
choć ludzie wciąż nie mogą zapomnieć o poprzednim pastorze. Rozumieją jednak,
że tak musi być, więc akceptują nową rzeczywistość. W kościele Paulowi pomaga
też żona, która posiada muzyczne wykształcenie, co pozwala jej przygotowywać
oprawę muzyczną nabożeństw. Nie tylko Paul jest synem pastora. Eunice również
wychowała się w rodzinie, której głową był przywódca zboru. Niemniej obydwie
rodziny bardzo się od siebie różniły. Podczas gdy w domu Eunice czuło się
kojącą obecność Boga, a jej ojciec nigdy nie podążał za pieniądzem i karierą, w
rodzinnym domu jej męża sprawa ta wyglądała zupełnie inaczej.
Żyd ze Starego Testamentu dmący w szofar Instrument dęty pojawiający się w Biblii, którego dźwięk zwiastuje ważne wydarzenie. autor: Alphonse Lévy (1843-1918) |
Bardzo
szybko okazuje się bowiem, że Paul Hudson ma swoją wizję dalszych losów
Centerville Christian Church. W tych planach nie już miejsca dla ludzi starych,
którzy od wielu, wielu lat byli związani ze wspólnotą. Nowy pastor stawia na
młodych i przede wszystkich na tych, którzy mają grube portfele. Mężczyzna
pragnie bowiem podążać śladami swojego ojca, i tak samo jak David Hudson
postępował niegdyś z własnym kościołem, Paul chce zrobić z Centerville
Christian Church obiekt, o którym będzie głośno. W jego wyobraźni rysuje się
obraz kościoła, który będzie ociekał bogactwem, zaś on jako pastor będzie
podziwiany i szanowany. W tym celu musi zatem pozbyć się starych i
niepotrzebnych już członków rady zboru. Ten cios jest niesamowicie bolesny nie
tylko dla samych zainteresowanych, ale także dla członków wspólnoty, którzy
byli bardzo zżyci z Samuelem, Hollisem i Otisem. W miarę upływu czasu Paul
Hudson zraża do siebie coraz więcej osób, choć z drugiej strony fakt ten wcale
nie wpływa negatywnie na funkcjonowanie zboru. Do kościoła nadal przybywają
rzesze ludzi. Paul jednak wciąż pragnie czegoś więcej. Przede wszystkim pragnie
dorównać swojemu wielkiemu ojcu i stać się jego wierną kopią. Czy takie
postępowanie wyjdzie na dobre zarówno samemu Paulowi, jak i kościołowi, którym
zarządza? Jak w tej sytuacji będzie funkcjonować jego rodzina, od której coraz
bardziej się oddala? Gdzie podział się ten młody i życzliwy pastor, który w
1987 roku przybył do Centerville, aby przejąć schedę po poprzednim pastorze? Co
musi się stać, aby Paul Hudson zrozumiał, że postępuje źle, a głosy, które
słyszy w duszy wcale nie pochodzą od Boga?
Przyznam,
że trudno jest pisać o tej książce, zważywszy na jej tematykę. Wiadomo jak w
dzisiejszych czasach odbierana jest kwestia religii, jakiejkolwiek religii, nie
tylko katolickiej. Dla mnie ta książka jest jedną z wielu, zaś jej akcja
mogłaby rozgrywać się w zupełnie innym miejscu i czasie oraz dotyczyć przemiany
człowieka, która wcale nie miałaby związku z Bogiem, a i tak potraktowałabym ją
jako doskonałe studium przypadku człowieka zagubionego. Problem, który porusza
Francine Rivers jest dobry, jak każdy inny, którego konsekwencje ostatecznie
doprowadzą do tego, że człowiek zacznie zastanawiać się nad swoim życiem. Paul
Hudson to przykład mężczyzny, który naprawdę pogubił się w życiu. Od chwili,
gdy objął kościół w Centerville stał się całkiem innym człowiekiem. W jego
umyśle wciąż tkwi obraz ojca, który stale był z niego niezadowolony. Paul przez
cały czas pragnie mu dorównać, a może nawet przegonić go w sławie i bogactwie.
W dodatku widzi, że ludzie potrafią być bardzo próżni. Wystarczy obiecać im
tabliczkę z wygrawerowanym nazwiskiem, a już otwierają się ich portfele i
finansują co tylko się da. Mężczyzna świetnie to wykorzystuje. Poza tym Paul Hudson pozbywa się tych, którzy albo
wydają mu się niepotrzebni, albo zwyczajnie sprzeciwiają się jego decyzjom,
widząc, że pastor podąża w naprawdę złym kierunku.
Wydanie amerykańskie z 2013 roku |
Dążąc
do naśladowania swojego ojca pod każdym względem, Paul Hudson zaczyna
popełniać te same błędy, które robił jego rodziciel. Zaniedbuje rodzinę, gdyż
to członkowie zboru są ważniejsi. Potrafi wyjść z domu o każdej porze dnia i
nocy i spędzić poza domem długie godziny, nie dbając o to, co w tym czasie
dzieje się z jego własną rodziną. W ten sposób oddala się nie tylko od żony,
ale przede wszystkim od syna, który dorastając, coraz bardziej go nienawidzi.
Timothy przestaje go szanować, stając po stronie matki. W dodatku Paulowi spada
kamień z serca w momencie, gdy jego jedyne dziecko wyprowadza się z domu, aby
zamieszkać z babcią. W tej relacji to dorastający chłopak wykazuje się większym
rozsądkiem, aniżeli jego ojciec. Timothy nie chce bowiem dopuścić do kłótni i
niekomfortowych sytuacji. A jaka w tym wszystkim jest rola Eunice? I tutaj
możemy się zastanowić nad postawą kobiety, która wydaje się wciąż żyć w cieniu
męża. Pokornie znosi jego humory, nie reaguje na sytuacje, w których Paul ją
ewidentnie upokarza. Czy tak musi postępować żona pastora? Czy nie wolno jej
się zbuntować? Czy nie może wykrzyczeć mu prawdy prosto w oczy, ponieważ jest
chrześcijanką i musi postępować zgodnie z zasadami swojej religii? Otóż nie. W
którymś momencie Eunice nie wytrzymuje i robi coś, czego Paul zupełnie się po
niej nie spodziewał. On uważał, że może z Eunice zrobić wszystko, a ona
przyjmie to z pokorą i jeszcze mu za to podziękuje.
Szofar
zabrzmiał nie jest książką, w której Autorka próbuje kogokolwiek pouczać.
Ona nakreśla jedynie pewne wydarzenia, które w konsekwencji doprowadzają do
osobistej i moralnej tragedii człowieka myślącego o sobie, że stoi nawet wyżej
niż sam Bóg. Wydaje się, że fabuła oparta jest na faktach, co sprawia, że
czytelnik zauważa, iż problem hipokryzji jest obecny wszędzie, nie tylko w
środowisku katolickich duchownych, o czym dziś tak głośno. Gdyby pokusić się o
spojrzenie na całą tę sprawę z innej strony i wziąć Paula Hudsona w obronę, to
można byłoby tłumaczyć jego postępowanie nieudanym dzieciństwem, brakiem
miłości ze strony ojca, który również poniżał jego matkę. Poza tym duchowny to
również człowiek z całą masą rozmaitych słabości, które w każdej chwili mogą się
ujawnić. Wystarczy, że będą mieć ku temu sprzyjające podłoże. Ważne jest
natomiast, że w końcu przychodzi opamiętanie. Bo czy duchowny, bez względu na
to jakie wyznanie reprezentuje, nie zasługuje na drugą szansę, jak każdy inny
człowiek? Czy należy spisać go na straty, bo zbłądził i dał ponieść się zwykłym
ludzkim słabościom? Bo za bardzo zawierzył pozorom, bogactwu czy źle rozumianej
wolności? Ta książka pokazuje, że nie należy patrzeć na problem tylko z jednej
strony, szczególnie jeśli w grę wchodzi ocenianie drugiego człowieka.
Jemenicki Żyd dmący w szofar Fotografia pochodzi z końca lat 30. XX wieku. autor nieznany |
Nie
chciałabym nikogo urazić czy dyskryminować jako czytelnika, ale uważam, że Szofar
zabrzmiał to książka, która nie jest przeznaczona dla każdego. Nie powinni
po nią sięgać przede wszystkim ci, dla których jakakolwiek wzmianka o Bogu i
religii jest nie do przyjęcia i reagują agresywnie na tego typu tematy, nie
widząc możliwości okazania szacunku tym, którzy wierzą w coś, czego ludzki umysł
nie jest w stanie ogarnąć. Dla takich osób czytanie tej książki nie będzie mieć
najmniejszego sensu. Na kartach powieści przewija się bowiem niemało fragmentów
zaczerpniętych z Biblii, czy też odwołań do Boga, które wychodzą z ust
poszczególnych bohaterów. Choć generalnie jest to historia o hipokryzji osób
duchownych, to jednak fabuła dotyczy społeczności chrześcijańskiej, która jest
głęboko wierząca i praktycznie każde wydarzenie przypisuje interwencji
Najwyższego. Czy słusznie? Nie do końca, ponieważ wielokrotnie ludzie mylą się
w interpretacji „znaków”. Czasami można odnieść wrażenie, że uważają samych
siebie za wybranych, a to może ich doprowadzić jedynie do zguby. Myślę, że
właśnie na ten problem Francine Rivers pragnęła zwrócić szczególną uwagę.
Z
drugiej strony jednak czytelnik dostrzega też, ile dobrego może przynieść wiara
w Boga. Szczera modlitwa może bowiem dodać sił do walki z nałogiem. Nawet
najlepszy terapeuta nie jest w stanie powstrzymać pacjenta przed sięgnięciem po
alkohol czy innego rodzaju używkę, natomiast modlitwa staje się czymś na
kształt hamulca, który zostaje uruchomiony w momencie, gdy człowiek nie jest w
stanie samodzielnie zapanować nad swoim życiem i tylko sekundy dzielą go od
sięgnięcia do butelkę. Modlitwa pomaga również bohaterom w uporządkowaniu
swoich spraw rodzinnych i ułożenia sobie życia na nowo. Wystarczy tylko
wierzyć. Niekoniecznie w siły nadprzyrodzone. Można wierzyć na przykład w Dobro
i za nim podążać.
Niestety,
polskie wydanie tej powieści jest źle przetłumaczone, a redakcja i korekta
pozostawiają wiele do życzenia. Fakt ten sprawia, że książkę nie czyta się
najlepiej, ponieważ czytelnik zmuszony jest zatrzymywać się przy niektórych
fragmentach i czytać je od nowa, aby zrozumieć ich sens. Przykro, że naprawdę
dobra powieść została zniszczona przez zaniedbanie ze strony wydawcy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz