Wydawnictwo: ZWIERCIADŁO
Warszawa 2015
Można powiedzieć, że po raz pierwszy komunizm
w Polsce pojawił się jeszcze podczas drugiej wojny światowej, a było to w
momencie, gdy Armia Czerwona wkroczyła do Polski w 1944 roku. Z kolei na
konferencjach w Jałcie (4-11 lutego 1945) i Poczdamie (17 lipca-2 sierpnia 1945)
przywódcy Związku Sowieckiego, Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii
ustalili, że po zakończeniu wojny nasz kraj pozostanie pod wpływem reżimu
Sowietów. Tak więc rozpoczęło się powolne i żmudne budowanie komunistycznego
aparatu w Polsce. Powołano zatem Urząd Bezpieczeństwa (UB), który po
zakończeniu okresu stalinowskiego zamieniono na Służbę Bezpieczeństwa (SB).
Urząd ten zajmował się tropieniem oraz aresztowaniem politycznych przeciwników
ustroju panującego w Polsce. Władza podporządkowała sobie administrację
państwową i władze wojewódzkie. Rozpoczął się także proces wprowadzania systemu
propagandowego komunizmu do szkół, natomiast wobec zbuntowanych nauczycieli
stosowano represje. Władza państwowa podlegała ścisłym rozkazom Związku
Radzieckiego, zaś polski rząd wprowadził gospodarkę monopolistyczną, jak
również upaństwowił ją, podporządkowując w całości partii.
Struktura państwa polskiego na wzór tej, jaka
obowiązywała w Związku Radzieckim, była planem Józefa Stalina (1878-1953),
który opracował go jeszcze na długo przed zakończeniem wojny. Zachodnie
mocarstwa, takie jak Wielka Brytania czy Francja, przeżywały wówczas
niesamowity wzrost gospodarczy, podczas gdy Polska znajdowała się w sidłach
komunistycznych i coraz bardziej pogrążała się w ubóstwie i kryzysie. W dniu 13
czerwca 1946 roku wprowadzono karę śmierci dla tych, którzy odważą się
występować przeciwko władzy komunistycznej. W Polsce rozpoczęła się zatem
nagonka na działaczy niepodległościowych i wolnościowych, a wszelki opór z ich
strony został zdławiony siłą.
Stanisław Mikołajczyk autor nieznany źródło: Gazeta Ludowa (1946) |
Dnia 22 września 1946 roku do życia powołano
Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk. Rozpoczęła się także inwigilacja
oraz indoktrynacja środowisk akademickich i tych o charakterze patriotycznym.
Zaczęły się prześladowania członków Polskiego Stronnictwa Ludowego.
Przeprowadzono również referendum, którego wyniki i tak sfałszowano. Do
publicznej wiadomości podano bowiem, że Polacy popierają działania komunistów,
co oczywiście było kłamstwem, które sprytnie wpajano społeczeństwu. Wybory z 19
stycznia 1947 roku okazały się natomiast jedną wielką farsą, zaś ich wynik z góry
był znany. W rzeczywistości wygrałby przywódcza Polskiego Stronnictwa Ludowego
Stanisław Mikołajczyk (1901-1966), lecz tak zafałszowano wyniki wyborów, że
ponad osiemdziesiąt procent wyborców „poparło” partię komunistyczną. Tak więc
powołano nowy rząd, a na jego czele stanął Józef Cyrankiewicz (1911-1989),
który był działaczem partii socjalistycznej. Józef Cyrankiewicz otwarcie
popierał komunistyczne rozwiązania w stosunku do naszego kraju. W tej sytuacji
Stanisław Mikołajczyk potajemnie uciekł z Polski.
Powojenna Polska znajdowała się pod ścisłą
kontrolą Związku Radzieckiego. W takiej sytuacji Józefowi Stalinowi udało się
stworzyć w naszym kraju własny podległy mu rząd, na którego czele stali
Bolesław Bierut (1892-1956) i Edward Osóbka-Morawski (1909-1997), a później
Władysław Gomułka (1905-1982). Utworzono więc Rząd Tymczasowy, zaś rząd na
emigracji utracił swoje wpływy w Polsce. Od tego momentu rozpoczęła się ostra
sowietyzacja Polski, natomiast polscy komuniści wspólnie z Sowietami
przystąpili do budowy komunistycznego aparatu w naszym kraju. W związku z tym
dochodziło do masowych aresztowań żołnierzy Armii Krajowej. Wtedy też odbył się
tak zwany proces szesnastu, czyli pokazowy proces przywódców Polskiego Państwa
Podziemnego przeprowadzony w dniach 17-21 czerwca 1945 roku. To właśnie w
konsekwencji tych działań wspomniany wyżej Stanisław Mikołajczyk dwa lata
później musiał opuścić Polskę.
Komunizm narzucony Polakom siłą po
zakończeniu drugiej wojny światowej nie spotkał się bynajmniej z zadowoleniem
polskiego społeczeństwa. Pierwsze oznaki buntu pojawiły się w 1956 roku, a
potem w roku 1968, lecz dopiero w 1989 roku oficjalnie uznano, że Polacy nie
zgadzają się na komunistyczny reżim. W dniach 28-30 czerwca 1956 roku miał
miejsce tak zwany Poznański Czerwiec. Uliczne demonstracje zostały
jednak krwawo stłumione przez wojsko i milicję. Natomiast od 8 do 23 marca 1968
roku demonstrowali studenci między innymi w Warszawie, Gdańsku, Krakowie,
Radomiu, Poznaniu i Łodzi. Wtedy również do akcji wkroczyła milicja, niezwykle
brutalnie obchodząc się z protestującymi młodymi ludźmi. Do powszechnego
społecznego niezadowolenia przyczyniły się bieda, ubóstwo oraz kryzys
gospodarczy, za co oczywiście odpowiedzialny był ówczesny ustrój komunistyczny.
Brak podstawowych środków do życia, niedobory żywnościowe, jak również fatalny
stan polskiej gospodarki zmusiły Polaków do zastanowienia się nad systemem
rządów w kraju. Trzeba pamiętać, że przez te wszystkie lata komunizm w Polsce
zbierał bardzo krwawe żniwo w ludziach, zaś prawdziwa odwilż w relacjach
pomiędzy rządem a opozycją nastąpiła dopiero w 1989 roku. Z kolei w latach 90.
XX wieku udało się Polakom nie tyle zapomnieć o komunizmie, co uwierzyć, że
można żyć inaczej. Rozpoczął się bowiem żmudny proces budowy demokratycznej
Polski.
Poznański Czerwiec 1956 Manifestacja na ulicy Armii Czerwonej (obecnie Świętego Marcina). autor nieznany |
Powyższe nakreślenie powojennej sytuacji
Polski stanowi, jak gdyby pomost łączący tło historyczne drugiego i trzeciego
tomu Stulecia Winnych. Poprzednią część Ałbena Grabowska zakończyła
niezwykle dramatycznym wydarzeniem, a mianowicie buntem studentów z marca 1968
roku, o czym wspomniałam wyżej. Przez zupełny przypadek jedna z bohaterek stała
się ofiarą tamtych demonstracji i tak naprawdę nie wiadomo było, jak dalej
potoczą się jej losy. Czy przeżyje? Czy będzie jeszcze mogła normalnie funkcjonować
i wykonywać swój zawód? Czy kiedykolwiek wybaczy swojej matce, że ją oszukała i
pozwoliła jej żyć przez długie lata w nieświadomości?
Tym razem Autorka przenosi czytelnika do roku
1971, kiedy na świat przychodzą kolejne bliźniaczki z rodziny Winnych. Otóż Maria Bartosiewicz, która po dramatycznym zniknięciu męża w dniu wybuchu
drugiej wojny światowej, zdążyła już wyjść po raz kolejny za mąż, oczekuje właśnie nardzin swoich wnuczek. Jej córka Basia przebywa w szpitalu i rodzi dwie
dziewczynki. Poród nie należy do łatwych, więc strach czuje nie tylko
położnica, ale także jej siostra bliźniaczka – Katarzyna. Wszyscy nadal
pamiętają, że przecież w czerwcu 1914 roku po trudnym porodzie zmarła żona
Stanisława Winnego – Katarzyna – wydając na świat również bliźniaczki, którym
nadano imiona Mania i Ania. Tak więc Kasia wykorzystuje swoją pozycję sławnej
aktorki i robi, co w jej mocy, aby należycie zaopiekowano się Basią. Na szczęście
wszystko dobrze się kończy i na świecie pojawiają się dwie dziewczynki –
Urszula i Julia, na które w domu czeka już starszy brat Karol.
Jak wiadomo, w Polsce panuje głęboka komuna i nie żyje się najlepiej. W kraju u sterów władzy stoi Edward Gierek (1913-2001), i choć
Autorka w ogóle o nim nie wspomina, to jednak czytelnik powinien wiedzieć, że
cała dekada lat 70. XX wieku nazwana została właśnie Dekadą Gierka,
którego polityka dążyła głównie do tego, aby społeczeństwo odczuło poprawę
jakości życia. Rozpoczęto zatem odbudowę Zamku Królewskiego w Warszawie
zniszczonego podczas wojny. Głoszono też hasła typu: aby Polska rosła w
siłę, a ludziom żyło się dostatniej. Zaczęto realizować program odnoszący
się do wzrostu poziomu życia Polaków poprzez otwarcie granic z NRD i
Czechosłowacją. Tworzono nowe miejsca pracy, półki w sklepach uginały się od
wszelkiego rodzaju towarów, prowadzono aktywną politykę zagraniczną na forum
Organizacji Narodów Zjednoczonych czy też podczas Konferencji Bezpieczeństwa i
Współpracy w Europie (KBWE). Szczególnie w telewizji ruszyła machina
propagandowa dotycząca gospodarczych sukcesów Polski. Z kolei w połowie lat 70.
XX wieku wprowadzono zmiany do ówczesnej Konstytucji mówiące o tym, że PRL jest
państwem socjalistycznym. Był tam też zapis dotyczący przewodniej roli PZPR,
jak również przyjaźni ze Związkiem Radzieckim. Poprawie uległy także relacje
pomiędzy państwem a Kościołem, czego przejawem było wydawanie pozwoleń na
budowę miejsc religijnego kultu. Dopuszczono nowy podział administracji
kościelnej oraz wydano pozwolenie na wizytę papieża Jana Pawła II (1920-2005) w
Polsce w 1979 roku.
Tak wyglądały sklepy w Dekadzie Gierka (1973) źródło |
Niestety, pod koniec lat 70. XX wieku ten
„gospodarczy sukces” zaczynał powoli chylić się ku upadkowi, bo przecież ileż
można było żyć „na kredyt”, jaki zafundował Polsce Edward Gierek. Tak więc w
czerwcu 1976 roku wprowadzono kartki na zakup cukru, a władze ogłosiły podwyżki
cen, zaś jeszcze do niedawna pełne półki sklepowe teraz świeciły pustkami. Pod
sklepami zaczęły ustawiać się gigantyczne kolejki, a w Radomiu, warszawskim
Ursusie i Płocku miały miejsce strajki, które zostały spacyfikowane przez
oddziały Milicji Obywatelskiej i Zmotoryzowane Odwody Milicji Obywatelskiej (ZOMO).
Powszechne stały się represje zwane ścieżkami zdrowia, które stosowano
wobec opozycji, a które były swego rodzaju formą tortur.
Skupmy się jednak na potomkach Bronisławy i
Antoniego Winnych. Na kartach trzeciego tomu trylogii czytelnik towarzyszy im
bowiem aż do czasów nam współczesnych, czyli do 2014 roku. Tak więc możemy
obserwować, jak na przestrzeni dziesięcioleci zmieniała się Polska i w jaki
sposób odradzała się w naszym kraju demokracja. Autorka pokazuje dwa różne
światy. Z jednej strony mamy rodzinę naszych głównych bohaterów, której –
pomimo kryzysu i naprawdę ciężkich czasów – nie żyje się wcale aż tak źle. Z
drugiej strony natomiast jest rodzina Wiśniewskich, gdzie bieda wystaje z
każdego kąta. Te dwie familie zwiążą się ze sobą na długie lata, choć jeszcze o
tym nie wiedzą. Przyjdzie im zmierzyć się z problemami, które dla niektórych
mogą wydawać się nie do przeskoczenia. Czytelnik będzie więc świadkiem
dramatycznych zdarzeń, w których nie zabraknie przemocy, brutalności i krwi.
Oczami wyobraźni będzie widział, jak w nowej, wolnej Polsce rodzi się mafia
pruszkowska, a niektórzy bohaterowie nie potrafią poradzić sobie z zaistniałą
rzeczywistością. Szczególnie starszemu pokoleniu nie będzie łatwo przestawić
się na inne tory, niż te, którymi podążało przez lata komunizmu.
Od momentu omawiania pierwszego tomu Stulecia
Winnych podkreślam, że Ałbena Grabowska wpadła na doskonały pomysł
stworzenia sagi rodzinnej. Do tego doszła jeszcze bardzo dobra kreacja
bohaterów, co zrobiło na mnie naprawdę bardzo pozytywne wrażenie. W dodatku
Autorka posiada lekkie pióro, dzięki czemu książki czyta się z przyjemnością.
Dlatego nie potrafię zrozumieć jednej rzeczy. Otóż za nic nie umiem pojąć, dlaczego
przy tym wszystkim Ałbena Grabowska popełnia tak wiele błędów merytorycznych?
Czy faktycznie zabrakło czasu na przeprowadzenie rzetelnych badań przed przystąpieniem
do pisania? Gdzie byli redaktor i korektor, że tego wszystkiego nie zauważyli?
Zwracałam na to uwagę przy poprzednich tomach. Myślałam, że skoro ten trzeci
dotyka rzeczywistości, która jest znana większości z nas, to tym razem błędów
nie będzie. Niestety, myliłam się. Pomimo że Autorka nie zapomniała o ważnych
wydarzeniach, które są swego rodzaju wizytówką lat polskiego komunizmu, to
jednak tak bardzo je wymieszała, że praktycznie przychodzi taki moment, kiedy
czytelnik zastanawia się, jak było naprawdę, pomimo że doskonale zna ten
fragment polskiej historii, ponieważ na ten okres przypadał czas jego narodzin,
a potem dorastania. Autorom beletrystyki historycznej zazwyczaj wolno więcej,
aniżeli tym, którzy zajmują się literaturą faktu. Wiem, że czasami dla potrzeb
powieści przenoszą oni jakieś wydarzenie w czasie, lecz informują o tym
czytelnika. Natomiast w tym przypadku nie ma na ten temat nawet zdania, a poza
tym uważam, że linia fabularna jest tak skonstruowana, iż nie ma potrzeby
bawienia się w tego rodzaju „przenosiny”.
Podobnie jak w przypadku poprzednich tomów,
tutaj również Autorka na początku każdego rozdziału umieszcza rok, do którego odnoszą się poszczególne wydarzenia z życia bohaterów. Zastanawiam się jednak
w jakim celu to robi, skoro pojawiają się zdarzenia, które nijak mają się do
roku, w którym rzekomo miały miejsce. Pisząc tę trylogię Ałbena Grabowska miała
zapewne na uwadze, aby jak najlepiej ukazać czytelnikowi klimat poszczególnych
epok historycznych. Niestety, odnoszę wrażenie, że tworzenie wspomnianej
atmosfery odbywało się na zasadzie „dzwoni, ale nie wiadomo w którym kościele”.
Chyba najbardziej zaskoczyło mnie to, że Ałbena Grabowska umieszcza w roku 1984
zarówno wybuch reaktora w elektrowni atomowej w Czarnobylu, jak i zamordowanie księdza
Jerzego Popiełuszki (1847-1984). Podczas gdy drugie ze zdarzeń faktycznie miało
miejsce w 1984 roku (19 października), to katastrofa w Czarnobylu na Ukrainie
(niegdyś Związek Radziecki) nastąpiła 26 kwietnia 1986 roku, czyli prawie dwa
lata po zamordowaniu księdza Popiełuszki! Natomiast z fabuły trzeciego tomu
wyraźnie wynika, że wybuch reaktora w elektrowni w Czarnobylu miał miejsce wcześniej,
aniżeli śmierć Popiełuszki! Do dziś pamiętam wstrętny smak płynu Lugola, którym
„częstowano” dzieci, aby w ten sposób rzekomo uchronić organizm przed
szkodliwymi skutkami radioaktywnymi, co oczywiście nie miało już większego
znaczenia, ponieważ dzieciakom podawano ten płyn kilka dni po wybuchu reaktora.
W związku z tym wiem dokładnie, kiedy katastrofa miała miejsce, bo ją przeżyłam!
Elektrownia Jądrowa w Czarnobylu (reaktory 3 & 4) Zdjęcie na licencji Creative Commons. źródło |
Na kartach trzeciego tomu dość często
pojawiają się również różnego rodzaju programy telewizyjne, które mogliśmy
oglądać w latach, kiedy rozgrywa się akcja powieści, szczególnie chodzi o lata
90. XX wieku. I tak na przykład bohaterowie książki już w 1989 roku mogą z
zapartym tchem śledzić losy rodziny Carringtonów w popularnej amerykańskiej
operze mydlanej zatytułowanej Dynastia, podczas gdy w Polsce pierwszy
odcinek tego serialu pokazano dopiero 2 lipca 1990 roku! Podobnie rzecz
przedstawia się w przypadku znanego teleturnieju Koło Fortuny. Nasi
bohaterowie wlepiają oczy w ekrany telewizorów, kibicując uczestnikom zabawy i
podziwiając urodę Magdy Masny również w 1989 roku, kiedy tak naprawdę pierwszy
raz Koło Fortuny pojawiło się na antenie programu drugiego TVP dokładnie
2 października 1992 roku! Autorka cytuje też teksty z ówczesnych reklam
telewizyjnych, co także ma na celu przybliżenie czytelnikowi klimatu tamtej
epoki. Tego jest tak dużo, że w pewnym momencie pomyślałam sobie nawet, że na
okładce książki powinna znaleźć się informacja, iż: „książka zawiera lokowanie
produktu”.
Niestety, to jeszcze nie wszystko. Na
przykład o odwilży w relacjach pomiędzy rządem a opozycją bohaterowie trzeciego
tomu Stulecia Winnych rozmawiają w 1987 roku, gdy tak naprawdę dopiero w
połowie sierpnia 1988 roku zaczęto przymierzać się do obrad Okrągłego Stołu,
które ostatecznie miały miejsce w dniach od 6 lutego do 5 kwietnia 1989 roku. Z
fabuły powieści wynika również, że Lech Wałęsa został prezydentem Polski w 1992
roku, co jest nieprawdą, ponieważ urząd ten zaczął pełnić dużo wcześniej, bo od
22 grudnia 1990 roku. Z kolei popularni w czasach PRL-u cinkciarze zniknęli
spod sklepów PEWEX czy BALTONA już w 1989 roku, a stało się tak na skutek
wprowadzenia w Polsce nowego prawa dewizowego (15 marca 1989), na mocy którego
zalegalizowano prywatny obrót obcymi walutami w kantorach walutowych. Natomiast
na kartach książki cinkciarzy spotykamy jeszcze w 1995 roku!
Upadek Muru Berlińskiego (listopad 1989) Zdjęcie na licencji Creative Commons. autor: Raphaël Thiémard źródło |
Ałbena Grabowska podaje też dokładną datę
upadku Muru Berlińskiego, i nie jest to bynajmniej noc z 9 na 10 listopada 1989
roku, lecz czerwiec 1989 roku. Czerwiec był jedynie przymiarką do połączenia
Niemiec. Dokładnie 4 czerwca 1989 roku, kiedy w Polsce odbywały się pierwsze
częściowo wolne wybory, ulicami Berlina przeszła pierwsza legalna manifestacja
opozycji, w której udział wzięło około miliona ludzi. Ale to dopiero w
listopadzie niemieckie władze zdecydowały się na otwarcie granicy z RFN, co
przyjęto niezwykle entuzjastycznie i wtedy też doszło do spontanicznego
wyburzenia Muru Berlińskiego, a to w konsekwencji doprowadziło do zjednoczenia
Niemiec.
W książce pojawiają się także wpadki językowe,
jak „podnóże Tamizy”, nazwanie córki brata „siostrzenicą”, „koło 22:00” zamiast
„około 22:00”, czy pomylenie imienia jednej z bohaterek drugiego planu. Na
końcu książki czytelnik może odnaleźć drzewo genealogiczne rodziny Winnych, które
oczywiście jest niezwykle pomocne, gdyż w powieści pojawia się tak wiele
postaci, że w końcu możemy pogubić się przy zrozumieniu, jakiego rodzaju więzi rodzinne łączą tych ludzi. Niemniej, w drzewie genealogicznym znajdują się również
informacje, które nie odpowiadają temu, co dzieje się w fabule. Na kartach
książki jedna z bohaterek umiera w 1979 roku, podczas gdy w drzewie widnieje
rok 1982. Nie ma też męża Katarzyny Bartosiewicz – Juliana Czerwca, który w
powieści odegrał naprawdę bardzo ważną rolę.
Przyznam szczerze, że nie pamiętam, abym
kiedykolwiek wcześniej tak bardzo gubiła się przy czytaniu książki, jak miało
to miejsce w przypadku Stulecia Winnych. Pomimo zagłębiania się w
naprawdę świetną linię fabularną, nie można nie zauważyć tych wszystkich
błędów merytorycznych, które w mojej opinii bardzo zaniżają wartość trylogii. Jestem
jednak skłonna przyznać, że trzeci tom podobał mi się najbardziej. Możliwe, że
stało się tak dlatego, iż ta książka jest mi najbliższa pod względem czasu, w
jakim rozgrywa się jej akcja. Bardzo wzruszył mnie opis stanu wojennego. Nie
dość, że sam dzień jego ogłoszenia był tragiczny, to jeszcze Autorka dorzuca do
tego dramatyczne wydarzenie, które dotyczy bohaterów osobiście. Działalność
niektórych osób w opozycji również wzrusza i przypomina wiele zdarzeń, o
których niegdyś słyszałam z opowiadań ludzi, których znam, a którzy aktywnie
walczyli o wolność Polski. Jest mi bardzo trudno jednoznacznie ocenić tę
trylogię. Gdyby nie tak wiele błędów merytorycznych, byłyby to książki doskonałe
pod każdym względem. Z jednej strony interesujące pod kątem historycznym, a
z drugiej wciągające poprzez swoją fabułę i kreację bohaterów, a także lekkie
pióro Autorki.
Na pewno nie skreślam Ałbeny Grabowskiej jako
autorki książek i możliwe, że jeszcze kiedyś sięgnę po którąś z jej powieści.
Mam jednak nadzieję, że w przyszłości nie trafię już na książkę tak źle
napisaną pod względem merytorycznym, jak ma to miejsce w przypadku Stulecia
Winnych. W pisaniu nie chodzi bowiem o to, żeby pisać powieści na akord,
ponieważ wtedy dochodzi do zaniedbań strony technicznej i nie można liczyć na
to, że czytelnicy tego nie zauważą. Dociekliwy czytelnik, który jeszcze w
dodatku posiada określoną wiedzę na tematy poruszane w książkach, na pewno
dostrzeże te wszystkie niedociągnięcia. Niektórzy oburzają się, że literatura
kobieca jest niedoceniana i traktowana po macoszemu, a niekiedy nawet
wyśmiewana. Dostając jednak do ręki książkę z tak rażącymi błędami
merytorycznymi, nie można traktować tego rodzaju literatury poważnie. Tak więc kończąc,
mogę jedynie zasugerować, że Stulecie Winnych to trylogia dla tych
czytelników, którzy sięgają po książki tylko dla samego czytania,
natomiast nie są zbyt dociekliwi i nie zagłębiają się w stronę merytoryczną
powieści.
Czytałam "Coraz mniej olśnień" tej autorki i książka ta bardzo mi się podobała, a zakończenie wbiło mnie w fotel. Jako że lubię beletrystykę z dobrze rozbudowanym tłem historycznym, od razu zwróciłam uwagę na tę sagę. W sieci natrafiłam też na wiele entuzjastycznych opinii. Dziękuję Ci za Twoje recenzje, może tamte osoby po prostu nie zwróciły uwagi na te błędy. Ja na pewno - jako w końcu historyczka - uwagę bym na to zwróciła. Sama nie wiem teraz czy brać się za czytanie tych książek, czy też nie. Chyba na razie sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńDorotko, ja nikogo nie zniechęcam do czytania "Stulecia Winnych". Jeśli masz ochotę, to zawsze możesz przeczytać, a potem wyrazić swoją opinię. Powiem Ci szczerze, że mnie zachęciły właśnie pochlebne recenzje na blogach, ale po przeczytaniu tej trylogii straciłam zaufanie do niektórych blogerów, bo zwyczajnie nie spodziewałam się akurat po nich, że będą wychwalać książki, których tło historyczne wymaga poważnej korekty. Albo nie byli obiektywni w swojej opinii, albo nie mają wystaczającej wiedzy historycznej, żeby te błędy wyłapać. Niestety, w każdym tomie tło historyczne jest źle skonstruowane. Ja tutaj obwiniam też wydawnictwo, ale dziś mało które zatrudnia konsultanta merytorycznego, więc wyszło jak wyszło.
OdpowiedzUsuń