sobota, 10 września 2016

Ałbena Grabowska – „Stulecie Winnych. Ci, którzy wierzyli” # 3















Wydawnictwo: ZWIERCIADŁO
Warszawa 2015






Można powiedzieć, że po raz pierwszy komunizm w Polsce pojawił się jeszcze podczas drugiej wojny światowej, a było to w momencie, gdy Armia Czerwona wkroczyła do Polski w 1944 roku. Z kolei na konferencjach w Jałcie (4-11 lutego 1945) i Poczdamie (17 lipca-2 sierpnia 1945) przywódcy Związku Sowieckiego, Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii ustalili, że po zakończeniu wojny nasz kraj pozostanie pod wpływem reżimu Sowietów. Tak więc rozpoczęło się powolne i żmudne budowanie komunistycznego aparatu w Polsce. Powołano zatem Urząd Bezpieczeństwa (UB), który po zakończeniu okresu stalinowskiego zamieniono na Służbę Bezpieczeństwa (SB). Urząd ten zajmował się tropieniem oraz aresztowaniem politycznych przeciwników ustroju panującego w Polsce. Władza podporządkowała sobie administrację państwową i władze wojewódzkie. Rozpoczął się także proces wprowadzania systemu propagandowego komunizmu do szkół, natomiast wobec zbuntowanych nauczycieli stosowano represje. Władza państwowa podlegała ścisłym rozkazom Związku Radzieckiego, zaś polski rząd wprowadził gospodarkę monopolistyczną, jak również upaństwowił ją, podporządkowując w całości partii.

Struktura państwa polskiego na wzór tej, jaka obowiązywała w Związku Radzieckim, była planem Józefa Stalina (1878-1953), który opracował go jeszcze na długo przed zakończeniem wojny. Zachodnie mocarstwa, takie jak Wielka Brytania czy Francja, przeżywały wówczas niesamowity wzrost gospodarczy, podczas gdy Polska znajdowała się w sidłach komunistycznych i coraz bardziej pogrążała się w ubóstwie i kryzysie. W dniu 13 czerwca 1946 roku wprowadzono karę śmierci dla tych, którzy odważą się występować przeciwko władzy komunistycznej. W Polsce rozpoczęła się zatem nagonka na działaczy niepodległościowych i wolnościowych, a wszelki opór z ich strony został zdławiony siłą.

Stanisław Mikołajczyk
autor nieznany
źródło: Gazeta Ludowa (1946)
Dnia 22 września 1946 roku do życia powołano Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk. Rozpoczęła się także inwigilacja oraz indoktrynacja środowisk akademickich i tych o charakterze patriotycznym. Zaczęły się prześladowania członków Polskiego Stronnictwa Ludowego. Przeprowadzono również referendum, którego wyniki i tak sfałszowano. Do publicznej wiadomości podano bowiem, że Polacy popierają działania komunistów, co oczywiście było kłamstwem, które sprytnie wpajano społeczeństwu. Wybory z 19 stycznia 1947 roku okazały się natomiast jedną wielką farsą, zaś ich wynik z góry był znany. W rzeczywistości wygrałby przywódcza Polskiego Stronnictwa Ludowego Stanisław Mikołajczyk (1901-1966), lecz tak zafałszowano wyniki wyborów, że ponad osiemdziesiąt procent wyborców „poparło” partię komunistyczną. Tak więc powołano nowy rząd, a na jego czele stanął Józef Cyrankiewicz (1911-1989), który był działaczem partii socjalistycznej. Józef Cyrankiewicz otwarcie popierał komunistyczne rozwiązania w stosunku do naszego kraju. W tej sytuacji Stanisław Mikołajczyk potajemnie uciekł z Polski.

Powojenna Polska znajdowała się pod ścisłą kontrolą Związku Radzieckiego. W takiej sytuacji Józefowi Stalinowi udało się stworzyć w naszym kraju własny podległy mu rząd, na którego czele stali Bolesław Bierut (1892-1956) i Edward Osóbka-Morawski (1909-1997), a później Władysław Gomułka (1905-1982). Utworzono więc Rząd Tymczasowy, zaś rząd na emigracji utracił swoje wpływy w Polsce. Od tego momentu rozpoczęła się ostra sowietyzacja Polski, natomiast polscy komuniści wspólnie z Sowietami przystąpili do budowy komunistycznego aparatu w naszym kraju. W związku z tym dochodziło do masowych aresztowań żołnierzy Armii Krajowej. Wtedy też odbył się tak zwany proces szesnastu, czyli pokazowy proces przywódców Polskiego Państwa Podziemnego przeprowadzony w dniach 17-21 czerwca 1945 roku. To właśnie w konsekwencji tych działań wspomniany wyżej Stanisław Mikołajczyk dwa lata później musiał opuścić Polskę.

Komunizm narzucony Polakom siłą po zakończeniu drugiej wojny światowej nie spotkał się bynajmniej z zadowoleniem polskiego społeczeństwa. Pierwsze oznaki buntu pojawiły się w 1956 roku, a potem w roku 1968, lecz dopiero w 1989 roku oficjalnie uznano, że Polacy nie zgadzają się na komunistyczny reżim. W dniach 28-30 czerwca 1956 roku miał miejsce tak zwany Poznański Czerwiec. Uliczne demonstracje zostały jednak krwawo stłumione przez wojsko i milicję. Natomiast od 8 do 23 marca 1968 roku demonstrowali studenci między innymi w Warszawie, Gdańsku, Krakowie, Radomiu, Poznaniu i Łodzi. Wtedy również do akcji wkroczyła milicja, niezwykle brutalnie obchodząc się z protestującymi młodymi ludźmi. Do powszechnego społecznego niezadowolenia przyczyniły się bieda, ubóstwo oraz kryzys gospodarczy, za co oczywiście odpowiedzialny był ówczesny ustrój komunistyczny. Brak podstawowych środków do życia, niedobory żywnościowe, jak również fatalny stan polskiej gospodarki zmusiły Polaków do zastanowienia się nad systemem rządów w kraju. Trzeba pamiętać, że przez te wszystkie lata komunizm w Polsce zbierał bardzo krwawe żniwo w ludziach, zaś prawdziwa odwilż w relacjach pomiędzy rządem a opozycją nastąpiła dopiero w 1989 roku. Z kolei w latach 90. XX wieku udało się Polakom nie tyle zapomnieć o komunizmie, co uwierzyć, że można żyć inaczej. Rozpoczął się bowiem żmudny proces budowy demokratycznej Polski.


Poznański Czerwiec 1956
Manifestacja na ulicy Armii Czerwonej (obecnie Świętego Marcina).
autor nieznany


Powyższe nakreślenie powojennej sytuacji Polski stanowi, jak gdyby pomost łączący tło historyczne drugiego i trzeciego tomu Stulecia Winnych. Poprzednią część Ałbena Grabowska zakończyła niezwykle dramatycznym wydarzeniem, a mianowicie buntem studentów z marca 1968 roku, o czym wspomniałam wyżej. Przez zupełny przypadek jedna z bohaterek stała się ofiarą tamtych demonstracji i tak naprawdę nie wiadomo było, jak dalej potoczą się jej losy. Czy przeżyje? Czy będzie jeszcze mogła normalnie funkcjonować i wykonywać swój zawód? Czy kiedykolwiek wybaczy swojej matce, że ją oszukała i pozwoliła jej żyć przez długie lata w nieświadomości?

Tym razem Autorka przenosi czytelnika do roku 1971, kiedy na świat przychodzą kolejne bliźniaczki z rodziny Winnych. Otóż Maria Bartosiewicz, która po dramatycznym zniknięciu męża w dniu wybuchu drugiej wojny światowej, zdążyła już wyjść po raz kolejny za mąż, oczekuje właśnie nardzin swoich wnuczek. Jej córka Basia przebywa w szpitalu i rodzi dwie dziewczynki. Poród nie należy do łatwych, więc strach czuje nie tylko położnica, ale także jej siostra bliźniaczka – Katarzyna. Wszyscy nadal pamiętają, że przecież w czerwcu 1914 roku po trudnym porodzie zmarła żona Stanisława Winnego – Katarzyna – wydając na świat również bliźniaczki, którym nadano imiona Mania i Ania. Tak więc Kasia wykorzystuje swoją pozycję sławnej aktorki i robi, co w jej mocy, aby należycie zaopiekowano się Basią. Na szczęście wszystko dobrze się kończy i na świecie pojawiają się dwie dziewczynki – Urszula i Julia, na które w domu czeka już starszy brat Karol.

Jak wiadomo, w Polsce panuje głęboka komuna i nie żyje się najlepiej. W kraju u sterów władzy stoi Edward Gierek (1913-2001), i choć Autorka w ogóle o nim nie wspomina, to jednak czytelnik powinien wiedzieć, że cała dekada lat 70. XX wieku nazwana została właśnie Dekadą Gierka, którego polityka dążyła głównie do tego, aby społeczeństwo odczuło poprawę jakości życia. Rozpoczęto zatem odbudowę Zamku Królewskiego w Warszawie zniszczonego podczas wojny. Głoszono też hasła typu: aby Polska rosła w siłę, a ludziom żyło się dostatniej. Zaczęto realizować program odnoszący się do wzrostu poziomu życia Polaków poprzez otwarcie granic z NRD i Czechosłowacją. Tworzono nowe miejsca pracy, półki w sklepach uginały się od wszelkiego rodzaju towarów, prowadzono aktywną politykę zagraniczną na forum Organizacji Narodów Zjednoczonych czy też podczas Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (KBWE). Szczególnie w telewizji ruszyła machina propagandowa dotycząca gospodarczych sukcesów Polski. Z kolei w połowie lat 70. XX wieku wprowadzono zmiany do ówczesnej Konstytucji mówiące o tym, że PRL jest państwem socjalistycznym. Był tam też zapis dotyczący przewodniej roli PZPR, jak również przyjaźni ze Związkiem Radzieckim. Poprawie uległy także relacje pomiędzy państwem a Kościołem, czego przejawem było wydawanie pozwoleń na budowę miejsc religijnego kultu. Dopuszczono nowy podział administracji kościelnej oraz wydano pozwolenie na wizytę papieża Jana Pawła II (1920-2005) w Polsce w 1979 roku.


Tak wyglądały sklepy w Dekadzie Gierka (1973)
źródło


Niestety, pod koniec lat 70. XX wieku ten „gospodarczy sukces” zaczynał powoli chylić się ku upadkowi, bo przecież ileż można było żyć „na kredyt”, jaki zafundował Polsce Edward Gierek. Tak więc w czerwcu 1976 roku wprowadzono kartki na zakup cukru, a władze ogłosiły podwyżki cen, zaś jeszcze do niedawna pełne półki sklepowe teraz świeciły pustkami. Pod sklepami zaczęły ustawiać się gigantyczne kolejki, a w Radomiu, warszawskim Ursusie i Płocku miały miejsce strajki, które zostały spacyfikowane przez oddziały Milicji Obywatelskiej i Zmotoryzowane Odwody Milicji Obywatelskiej (ZOMO). Powszechne stały się represje zwane ścieżkami zdrowia, które stosowano wobec opozycji, a które były swego rodzaju formą tortur.

Skupmy się jednak na potomkach Bronisławy i Antoniego Winnych. Na kartach trzeciego tomu trylogii czytelnik towarzyszy im bowiem aż do czasów nam współczesnych, czyli do 2014 roku. Tak więc możemy obserwować, jak na przestrzeni dziesięcioleci zmieniała się Polska i w jaki sposób odradzała się w naszym kraju demokracja. Autorka pokazuje dwa różne światy. Z jednej strony mamy rodzinę naszych głównych bohaterów, której – pomimo kryzysu i naprawdę ciężkich czasów – nie żyje się wcale aż tak źle. Z drugiej strony natomiast jest rodzina Wiśniewskich, gdzie bieda wystaje z każdego kąta. Te dwie familie zwiążą się ze sobą na długie lata, choć jeszcze o tym nie wiedzą. Przyjdzie im zmierzyć się z problemami, które dla niektórych mogą wydawać się nie do przeskoczenia. Czytelnik będzie więc świadkiem dramatycznych zdarzeń, w których nie zabraknie przemocy, brutalności i krwi. Oczami wyobraźni będzie widział, jak w nowej, wolnej Polsce rodzi się mafia pruszkowska, a niektórzy bohaterowie nie potrafią poradzić sobie z zaistniałą rzeczywistością. Szczególnie starszemu pokoleniu nie będzie łatwo przestawić się na inne tory, niż te, którymi podążało przez lata komunizmu.

Od momentu omawiania pierwszego tomu Stulecia Winnych podkreślam, że Ałbena Grabowska wpadła na doskonały pomysł stworzenia sagi rodzinnej. Do tego doszła jeszcze bardzo dobra kreacja bohaterów, co zrobiło na mnie naprawdę bardzo pozytywne wrażenie. W dodatku Autorka posiada lekkie pióro, dzięki czemu książki czyta się z przyjemnością. Dlatego nie potrafię zrozumieć jednej rzeczy. Otóż za nic nie umiem pojąć, dlaczego przy tym wszystkim Ałbena Grabowska popełnia tak wiele błędów merytorycznych? Czy faktycznie zabrakło czasu na przeprowadzenie rzetelnych badań przed przystąpieniem do pisania? Gdzie byli redaktor i korektor, że tego wszystkiego nie zauważyli? Zwracałam na to uwagę przy poprzednich tomach. Myślałam, że skoro ten trzeci dotyka rzeczywistości, która jest znana większości z nas, to tym razem błędów nie będzie. Niestety, myliłam się. Pomimo że Autorka nie zapomniała o ważnych wydarzeniach, które są swego rodzaju wizytówką lat polskiego komunizmu, to jednak tak bardzo je wymieszała, że praktycznie przychodzi taki moment, kiedy czytelnik zastanawia się, jak było naprawdę, pomimo że doskonale zna ten fragment polskiej historii, ponieważ na ten okres przypadał czas jego narodzin, a potem dorastania. Autorom beletrystyki historycznej zazwyczaj wolno więcej, aniżeli tym, którzy zajmują się literaturą faktu. Wiem, że czasami dla potrzeb powieści przenoszą oni jakieś wydarzenie w czasie, lecz informują o tym czytelnika. Natomiast w tym przypadku nie ma na ten temat nawet zdania, a poza tym uważam, że linia fabularna jest tak skonstruowana, iż nie ma potrzeby bawienia się w tego rodzaju „przenosiny”.

Podobnie jak w przypadku poprzednich tomów, tutaj również Autorka na początku każdego rozdziału umieszcza rok, do którego odnoszą się poszczególne wydarzenia z życia bohaterów. Zastanawiam się jednak w jakim celu to robi, skoro pojawiają się zdarzenia, które nijak mają się do roku, w którym rzekomo miały miejsce. Pisząc tę trylogię Ałbena Grabowska miała zapewne na uwadze, aby jak najlepiej ukazać czytelnikowi klimat poszczególnych epok historycznych. Niestety, odnoszę wrażenie, że tworzenie wspomnianej atmosfery odbywało się na zasadzie „dzwoni, ale nie wiadomo w którym kościele”. Chyba najbardziej zaskoczyło mnie to, że Ałbena Grabowska umieszcza w roku 1984 zarówno wybuch reaktora w elektrowni atomowej w Czarnobylu, jak i zamordowanie księdza Jerzego Popiełuszki (1847-1984). Podczas gdy drugie ze zdarzeń faktycznie miało miejsce w 1984 roku (19 października), to katastrofa w Czarnobylu na Ukrainie (niegdyś Związek Radziecki) nastąpiła 26 kwietnia 1986 roku, czyli prawie dwa lata po zamordowaniu księdza Popiełuszki! Natomiast z fabuły trzeciego tomu wyraźnie wynika, że wybuch reaktora w elektrowni w Czarnobylu miał miejsce wcześniej, aniżeli śmierć Popiełuszki! Do dziś pamiętam wstrętny smak płynu Lugola, którym „częstowano” dzieci, aby w ten sposób rzekomo uchronić organizm przed szkodliwymi skutkami radioaktywnymi, co oczywiście nie miało już większego znaczenia, ponieważ dzieciakom podawano ten płyn kilka dni po wybuchu reaktora. W związku z tym wiem dokładnie, kiedy katastrofa miała miejsce, bo ją przeżyłam!


Elektrownia Jądrowa w Czarnobylu (reaktory 3 & 4)
Zdjęcie na licencji Creative Commons.
źródło


Na kartach trzeciego tomu dość często pojawiają się również różnego rodzaju programy telewizyjne, które mogliśmy oglądać w latach, kiedy rozgrywa się akcja powieści, szczególnie chodzi o lata 90. XX wieku. I tak na przykład bohaterowie książki już w 1989 roku mogą z zapartym tchem śledzić losy rodziny Carringtonów w popularnej amerykańskiej operze mydlanej zatytułowanej Dynastia, podczas gdy w Polsce pierwszy odcinek tego serialu pokazano dopiero 2 lipca 1990 roku! Podobnie rzecz przedstawia się w przypadku znanego teleturnieju Koło Fortuny. Nasi bohaterowie wlepiają oczy w ekrany telewizorów, kibicując uczestnikom zabawy i podziwiając urodę Magdy Masny również w 1989 roku, kiedy tak naprawdę pierwszy raz Koło Fortuny pojawiło się na antenie programu drugiego TVP dokładnie 2 października 1992 roku! Autorka cytuje też teksty z ówczesnych reklam telewizyjnych, co także ma na celu przybliżenie czytelnikowi klimatu tamtej epoki. Tego jest tak dużo, że w pewnym momencie pomyślałam sobie nawet, że na okładce książki powinna znaleźć się informacja, iż: „książka zawiera lokowanie produktu”.

Niestety, to jeszcze nie wszystko. Na przykład o odwilży w relacjach pomiędzy rządem a opozycją bohaterowie trzeciego tomu Stulecia Winnych rozmawiają w 1987 roku, gdy tak naprawdę dopiero w połowie sierpnia 1988 roku zaczęto przymierzać się do obrad Okrągłego Stołu, które ostatecznie miały miejsce w dniach od 6 lutego do 5 kwietnia 1989 roku. Z fabuły powieści wynika również, że Lech Wałęsa został prezydentem Polski w 1992 roku, co jest nieprawdą, ponieważ urząd ten zaczął pełnić dużo wcześniej, bo od 22 grudnia 1990 roku. Z kolei popularni w czasach PRL-u cinkciarze zniknęli spod sklepów PEWEX czy BALTONA już w 1989 roku, a stało się tak na skutek wprowadzenia w Polsce nowego prawa dewizowego (15 marca 1989), na mocy którego zalegalizowano prywatny obrót obcymi walutami w kantorach walutowych. Natomiast na kartach książki cinkciarzy spotykamy jeszcze w 1995 roku!

Upadek Muru Berlińskiego
(listopad 1989)

Zdjęcie na licencji Creative Commons.
autor: Raphaël Thiémard
źródło
Ałbena Grabowska podaje też dokładną datę upadku Muru Berlińskiego, i nie jest to bynajmniej noc z 9 na 10 listopada 1989 roku, lecz czerwiec 1989 roku. Czerwiec był jedynie przymiarką do połączenia Niemiec. Dokładnie 4 czerwca 1989 roku, kiedy w Polsce odbywały się pierwsze częściowo wolne wybory, ulicami Berlina przeszła pierwsza legalna manifestacja opozycji, w której udział wzięło około miliona ludzi. Ale to dopiero w listopadzie niemieckie władze zdecydowały się na otwarcie granicy z RFN, co przyjęto niezwykle entuzjastycznie i wtedy też doszło do spontanicznego wyburzenia Muru Berlińskiego, a to w konsekwencji doprowadziło do zjednoczenia Niemiec.

W książce pojawiają się także wpadki językowe, jak „podnóże Tamizy”, nazwanie córki brata „siostrzenicą”, „koło 22:00” zamiast „około 22:00”, czy pomylenie imienia jednej z bohaterek drugiego planu. Na końcu książki czytelnik może odnaleźć drzewo genealogiczne rodziny Winnych, które oczywiście jest niezwykle pomocne, gdyż w powieści pojawia się tak wiele postaci, że w końcu możemy pogubić się przy zrozumieniu, jakiego rodzaju więzi rodzinne łączą tych ludzi. Niemniej, w drzewie genealogicznym znajdują się również informacje, które nie odpowiadają temu, co dzieje się w fabule. Na kartach książki jedna z bohaterek umiera w 1979 roku, podczas gdy w drzewie widnieje rok 1982. Nie ma też męża Katarzyny Bartosiewicz – Juliana Czerwca, który w powieści odegrał naprawdę bardzo ważną rolę.

Przyznam szczerze, że nie pamiętam, abym kiedykolwiek wcześniej tak bardzo gubiła się przy czytaniu książki, jak miało to miejsce w przypadku Stulecia Winnych. Pomimo zagłębiania się w naprawdę świetną linię fabularną, nie można nie zauważyć tych wszystkich błędów merytorycznych, które w mojej opinii bardzo zaniżają wartość trylogii. Jestem jednak skłonna przyznać, że trzeci tom podobał mi się najbardziej. Możliwe, że stało się tak dlatego, iż ta książka jest mi najbliższa pod względem czasu, w jakim rozgrywa się jej akcja. Bardzo wzruszył mnie opis stanu wojennego. Nie dość, że sam dzień jego ogłoszenia był tragiczny, to jeszcze Autorka dorzuca do tego dramatyczne wydarzenie, które dotyczy bohaterów osobiście. Działalność niektórych osób w opozycji również wzrusza i przypomina wiele zdarzeń, o których niegdyś słyszałam z opowiadań ludzi, których znam, a którzy aktywnie walczyli o wolność Polski. Jest mi bardzo trudno jednoznacznie ocenić tę trylogię. Gdyby nie tak wiele błędów merytorycznych, byłyby to książki doskonałe pod każdym względem. Z jednej strony interesujące pod kątem historycznym, a z drugiej wciągające poprzez swoją fabułę i kreację bohaterów, a także lekkie pióro Autorki.

Na pewno nie skreślam Ałbeny Grabowskiej jako autorki książek i możliwe, że jeszcze kiedyś sięgnę po którąś z jej powieści. Mam jednak nadzieję, że w przyszłości nie trafię już na książkę tak źle napisaną pod względem merytorycznym, jak ma to miejsce w przypadku Stulecia Winnych. W pisaniu nie chodzi bowiem o to, żeby pisać powieści na akord, ponieważ wtedy dochodzi do zaniedbań strony technicznej i nie można liczyć na to, że czytelnicy tego nie zauważą. Dociekliwy czytelnik, który jeszcze w dodatku posiada określoną wiedzę na tematy poruszane w książkach, na pewno dostrzeże te wszystkie niedociągnięcia. Niektórzy oburzają się, że literatura kobieca jest niedoceniana i traktowana po macoszemu, a niekiedy nawet wyśmiewana. Dostając jednak do ręki książkę z tak rażącymi błędami merytorycznymi, nie można traktować tego rodzaju literatury poważnie. Tak więc kończąc, mogę jedynie zasugerować, że Stulecie Winnych to trylogia dla tych czytelników, którzy sięgają po książki tylko dla samego czytania, natomiast nie są zbyt dociekliwi i nie zagłębiają się w stronę merytoryczną powieści.










2 komentarze:

  1. Czytałam "Coraz mniej olśnień" tej autorki i książka ta bardzo mi się podobała, a zakończenie wbiło mnie w fotel. Jako że lubię beletrystykę z dobrze rozbudowanym tłem historycznym, od razu zwróciłam uwagę na tę sagę. W sieci natrafiłam też na wiele entuzjastycznych opinii. Dziękuję Ci za Twoje recenzje, może tamte osoby po prostu nie zwróciły uwagi na te błędy. Ja na pewno - jako w końcu historyczka - uwagę bym na to zwróciła. Sama nie wiem teraz czy brać się za czytanie tych książek, czy też nie. Chyba na razie sobie odpuszczę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dorotko, ja nikogo nie zniechęcam do czytania "Stulecia Winnych". Jeśli masz ochotę, to zawsze możesz przeczytać, a potem wyrazić swoją opinię. Powiem Ci szczerze, że mnie zachęciły właśnie pochlebne recenzje na blogach, ale po przeczytaniu tej trylogii straciłam zaufanie do niektórych blogerów, bo zwyczajnie nie spodziewałam się akurat po nich, że będą wychwalać książki, których tło historyczne wymaga poważnej korekty. Albo nie byli obiektywni w swojej opinii, albo nie mają wystaczającej wiedzy historycznej, żeby te błędy wyłapać. Niestety, w każdym tomie tło historyczne jest źle skonstruowane. Ja tutaj obwiniam też wydawnictwo, ale dziś mało które zatrudnia konsultanta merytorycznego, więc wyszło jak wyszło.

    OdpowiedzUsuń