środa, 21 września 2016

Philippa Gregory – „Nobliwy proceder”














Wydawnictwo: KSIĄŻNICA/
GRUPA WYDAWNICZA PUBLICAT S.A.
Katowice 2016
Tytuł oryginału: A Respectable Trade
Przekład: Urszula Gardner




Przez ponad trzysta lat Europejczycy zmuszali Afrykańczyków do niewolniczych przepraw na pokładach statków przez wody Oceanu Atlantyckiego. Pierwszym krajem europejskim, który był silnie zaangażowany w transatlantycki handel niewolnikami, była Portugalia. Fakt ten miał miejsce w drugiej połowie XVI wieku. Admirał Sir John Hawkins (1532-1595) wyruszył w pierwszą morską podróż do Afryki. Było to w roku 1562 za panowania Elżbiety I Tudor (1533-1603). W ciągu sześciu kolejnych lat John Hawkins odbył trzy takie podróże, podczas których zniewolił ponad tysiąc dwustu Afrykańczyków i sprzedał ich w ramach handlu wymiennego na terenie hiszpańskich kolonii w Ameryce.

Początkowo brytyjscy handlarze niewolników dostarczali ich hiszpańskim i portugalskim kolonistom w Ameryce. Niemniej, kiedy znaczenia nabrały brytyjskie kolonie na Karaibach i w Ameryce Północnej, wówczas w wyniku prowadzenia wojen z takimi krajami europejskimi, jak Holandia, Hiszpania czy Francja, brytyjscy handlarze niewolników coraz częściej przerzucali ich na tereny własnych kolonii. Dokładna liczba brytyjskich okrętów, które brały udział w handlu niewolnikami prawdopodobnie nigdy nie będzie znana, lecz w ciągu dwustu czterdziestu pięciu lat pomiędzy pierwszym rejsem Johna Hawkinsa a zniesieniem handlu niewolnikami w 1807 roku, kupcy pochodzący z Wielkiej Brytanii odbyli około dziesięć tysięcy rejsów do Afryki, aby przywozić stamtąd niewolników i handlować nimi z innymi kupcami Imperium Brytyjskiego.

Historyk David Richardson obliczył, że brytyjskie okręty na swoich pokładach przewiozły do obydwu Ameryk prawie trzy i pół miliona (a może nawet więcej) zniewolonych Afrykańczyków. Tylko Portugalczycy, którzy trudnili się handlem niewolnikami jeszcze pięćdziesiąt lat po tym, jak proceder ten zniosła Wielka Brytania, mogli mieć na koncie znacznie większą liczbę sprzedanych niewolników. Najnowsze dane wskazują, że było ich nieco ponad pięć milionów! Szacunki sporządzone na podstawie rejestrów poszczególnych rejsów znajdujące się w archiwach portowych i celnych ewidencji ubezpieczeń morskich pokazują, że całkowita liczba afrykańskich niewolników przewożonych przez przedsiębiorców europejskich wynosiła co najmniej dwanaście milionów ludzi.


Handel niewolnikami
Obraz został namalowany w 1840 roku
autor: François-Auguste Biard (1799-1882)


Pierwsza wzmianka na temat zniewolonych Afrykańczyków, którzy przybyli na pokładach statków do kolonii brytyjskiej w Wirginii pochodzi z 1619 roku. Z kolei w 1625 roku Barbados stało się pierwszą brytyjską osadą na Karaibach, zaś w roku 1655 Brytyjczycy przejęli kontrolę nad Jamajką. W 1672 roku utworzono African Royal Company i tym samym sformalizowano handel niewolnikami pod królewskim patronatem, a także przyznano monopol na tego typu działanie portom w Londynie. Z kolei porty w Bristolu i Liverpoolu zaczęły wywierać nacisk na odpowiednie struktury władzy, domagając się zmian w tej kwestii. W związku z tym w 1698 roku londyńskie porty straciły wyłączność na przyjmowanie niewolników.

Brytyjskie zaangażowanie w handel niewolnikami bardzo szybko przybrało na znaczeniu w odpowiedzi na zapotrzebowanie na siłę roboczą niezbędną do pracy na plantacjach trzciny cukrowej na wyspie Barbados oraz w innych brytyjskich koloniach, jak na przykład w Indiach Zachodnich. W 1660 roku liczba niewolników z Afryki przybyłych na pokładach brytyjskich okrętów wynosiła rocznie średnio sześć tysięcy siedemset osób. W ciągu lat 60. XVIII wieku Wielka Brytania stała się krajem europejskim, który przede wszystkim zaangażowany był w handel niewolnikami. Spośród osiemdziesięciu tysięcy Afrykańczyków przykutych łańcuchami i przewożonych każdego roku do Ameryki, czterdzieści dwa tysiące transportowano na pokładach brytyjskich statków. Dochody uzyskane z niewolnictwa pomogły sfinansować Rewolucję Przemysłową, natomiast Karaiby stały się ośrodkiem Imperium Brytyjskiego. Kolonie, gdzie uprawiano trzcinę cukrową, były najcenniejszymi koloniami brytyjskimi. Pod koniec XVIII wieku Wielka Brytania zyskała aż cztery miliony funtów dochodu pochodzącego z plantacji znajdujących się w Indiach Zachodnich. Było to naprawdę sporo w porównaniu z milionem funtów pochodzących z innych części świata.


Kara chłosty wymierzana niewolnikowi 
Obraz pochodzi z 1822 roku.
autor: Augustus Earle (1793-1838)


W ciągu lat transatlantyckiego handlu niewolnikami statki nigdy nie płynęły puste, zaś niektórzy ludzie zbijali na tym procederze ogromny majątek. W XVIII wieku ta dziedzina handlu była najbardziej dochodową gałęzią brytyjskiego handlu. James Houston (ok. 1736-?), który pracował dla jednej z osiemnastowiecznych kupieckich firm handlujących niewolnikami pisał: „Cóż to za wspaniała i korzystna transakcja handlowa… Jest to zawias, który umożliwia poruszanie się całego światowego handlu.” W latach 1750-1780 około siedemdziesiąt procent całkowitego dochodu rządu pochodziło z podatków od towarów. Profity te oczywiście płynęły z terenów brytyjskich kolonii. Pieniądze zarobione na transatlantyckim handlu niewolnikami były ogromne i wpływały nie tylko do Wielkiej Brytanii, ale także do innych krajów europejskich biorących udział w zniewalaniu ludności afrykańskiej, co doprowadziło do całkowitej zmiany krajobrazu tych państw. W Wielkiej Brytanii, która dorobiła się olbrzymiego majątku na handlu niewolnikami, wznoszono drobne rezydencje, budowano banki, takie jak Bank of England, a także finansowano nowe gałęzie przemysłu.

Brytyjscy właściciele statków, na których przewozili niewolników często z tego rodzaju handlu czerpali od dwudziestu do pięćdziesięciu procent zysku. Spore sumy pieniędzy trafiały natomiast do armatorów, którzy tak naprawdę nigdy nie opuścili Anglii. Z kolei właściciele plantacji, na których pracowali afrykańscy niewolnicy odnotowywali znaczący wzrost upraw. Ogromne zyski, jakie z nich czerpali były wynikiem tego, iż robotnicy pracowali za darmo. Plantatorzy bardzo często udawali się do Wielkiej Brytanii, gdzie za pokaźne pieniądze kupowali wielkie domy, które wcześniej były specjalnie dla nich budowane. Niektórzy plantatorzy wykorzystywali swój majątek do tego, aby stać się członkami parlamentu. Pozostałe zyski inwestowali w nowe fabryki i wynalazki, przyczyniając się w ten sposób do finansowania Rewolucji Przemysłowej.


Niewolnicy pracują na plantacji tytoniu w Wirginii
Obraz pochodzi z 1670 roku.
autor nieznany


Przedsiębiorstwa tekstylne w Yorkshire i Lancashire były kupowane przez kapitanów statków niewolniczych, aby w ten sposób uprawiać handel wymienny. Połowa wyrobów tekstylnych produkowanych w Manchesterze eksportowana była do Afryki, zaś druga połowa do Indii Zachodnich. Co więcej, zakłady przemysłowe budowane były celem dopracowania sytemu importu cukru oraz wyrobu szkła potrzebnego do produkcji butelek na rum. Takie porty jak Bristol i Liverpool stały się głównymi portami handlowymi dzięki statkom z niewolnikami, którym nakazywano rozładowywanie przywiezionego towaru. W latach 1700-1800 liczba ludności w Liverpoolu wzrosła z pięciu tysięcy do siedemdziesięciu ośmiu tysięcy. Na handlu niewolnikami korzystały również banki i firmy finansowe, w których handlarze zaciągali kredyty, aby móc inwestować w niewolników i zarabiać na nich gigantyczne pieniądze. Środki te przeważnie przeznaczane były na pokrycie kosztów długich wypraw przez Atlantyk.

Transatlantycki handel niewolnikami zapewniał również wielu ludziom pracę w Wielkiej Brytanii. Sporo osób pracowało w przedsiębiorstwach, które sprzedawały swoje towary do Afryki Zachodniej. Towary te były następnie wymieniane na afrykańskich niewolników. Na przykład w Birmingham było ponad cztery tysiące zakładów produkujących broń. Z kolei sto tysięcy karabinów trafiało rocznie w ręce handlarzy niewolnikami. Inni pracowali w fabrykach, które powstały za pieniądze pochodzące z handlu niewolnikami. Wiele ludzi kupowało także udziały w spółkach trudniących się tym „nobliwym procederem”. Niewolnicza praca dostarczała również produktów, takich jak na przykład cukier, który był osiągalny dla osób mieszkających w Wielkiej Brytanii.

William Wilberforce (1759-1833)
Brytyjski polityk, filantrop
i lider ruchu abolicjonistycznego, którego
celem było zniesienie niewolnictwa.
Portret pochodzi z 1790 roku.
autor: John Rising (1753-1817)
Skoro powyżej tak szeroko nakreśliłam problem niewolnictwa w Wielkiej Brytanii, którego punkt kulminacyjny przypadł na XVIII wiek, oznacza to, że Philippa Gregory jako tło historyczne wybrała właśnie tamten tragiczny czas dla Afrykańczyków, zaś niechlubny dla Brytyjczyków. Nie można bowiem szczycić się tym, że w historii własnego kraju występuje taki okres, w którym masowo czerpano dochody z czyjegoś nieszczęścia, natomiast osoby czarnoskóre traktowano gorzej niż przedmioty codziennego użytku. Tak więc Autorka zabiera nas do Anglii, a dokładnie do Bristolu, gdzie spotykamy rodzeństwo Cole’ów. 

Zanim jednak tam trafimy, trochę czasu spędzamy w posiadłości Whiteleaze pod Bath – miasta położonego w angielskim hrabstwie Somerset. To tam mieszka trzydziestopięcioletnia Frances Scott, która za wszelką cenę pragnie uwolnić się od pewnej kobiety, u której pracuje jako guwernantka. Panna Scott uważa bowiem, że jej pracodawczyni traktuje ją niczym niewolnicę. Niestety, chyba sama nie wie, o czym mówi. Praca guwernantki – nawet w niedogodnych warunkach – jest istnym rajem w porównaniu z tym, czego doświadczają porywani z własnych domów Afrykańczycy.

Frances Scott to córka pastora. Po śmierci ojca opiekę nad nią przejął wuj, który szczyci się tytułem barona, więc w towarzystwie uchodzi za kogoś lepszego z kim wszyscy się liczą. Nasza bohaterka jest jednak ambitna i dumna, więc nie chce żyć na koszt swojego wuja i ciotki. W związku z tym pisze list do kupca Jozjasza Cole’a, który mieszka w Bristolu. Kobieta ma bowiem nadzieję, że będzie mogła podjąć u niego pracę. Jozjasz jest kawalerem i mieszka w obskurnym mieszkaniu wraz z siostrą Sarą, która jest typową zgorzkniałą starą panną. Sara jest starsza od Jozjasza i chyba nawet bardziej doświadczona w interesach niż on sam. To Sara czuwa nad rachunkami i strofuje brata za każdym razem, kiedy ten pragnie wydać więcej pieniędzy niż jest to konieczne. Niegdyś firmą Cole i Synowie zajmował się ojciec rodzeństwa, a po jego śmierci przedsiębiorstwo przeszło w ręce Sary i Jozjasza.

Bardzo szybko okazuje się, że Jozjasz nie jest zainteresowany zatrudnieniem Frances. On pragnie ją poślubić. Niemłoda już kobieta jest dla niego doskonałą partią. Pochodzi z wyższej sfery niż on sam, a do tego w posagu może wnieść całkiem pokaźny majątek, który bardzo by mu się przydał przy sfinansowaniu handlowych przedsięwzięć. Tak więc ostatecznie dochodzi do ślubu i Frances Scott staje się panią Cole. Praktycznie od samego początku jej relacje z Sarą nie układają się najlepiej. Stara panna jest zgorzkniała i wyniosła. Małżeństwu brata nie sprzeciwia się jedynie dlatego, że obydwoje mogą czerpać z niego korzyści. Dla Sary najważniejsze są interesy odziedziczone po ojcu i trzy statki, na których oprócz cukru czy rumu, w nieludzkich warunkach przewożeni są także niewolnicy brutalnie porywani ze swoich domów w Afryce. Jak widać, małżeństwo Frances i Jozjasza nawet w najmniejszym stopniu nie zostało zawarte z miłości. W grę wchodzi jedynie ubicie dobrego interesu.

Jednym z takich właśnie niewolników jest Mehuru, który w swoim kraju był naprawdę kimś ważnym. To kapłan mający wizje i potrafiący przewidywać przyszłość. Wraz z nim porwano jeszcze wielu innych czarnoskórych ludzi, których zmuszono do bycia niewolnikami. Mężczyzna nie potrafi pogodzić się z zaistniałą sytuacją, lecz nie może nic zrobić, aby się z niej uwolnić. Wchodząc na pokład statku przestał być człowiekiem. Od tego momentu jest rzeczą, z którą można zrobić dosłownie wszystko. Kiedy statek przybija do portu w Bristolu, Mehuru i kilkunastu innych niewolników dostaje się pod dach Jozjasza Cole’a i jego siostry. Od tej chwili stanowią oni również własność Frances Cole, która – jako osoba wykształcona – musi nauczyć ich angielskiego, aby potem niewolnicy mogli pracować jako służący w brytyjskich domach. Na ich sprzedaży Jozjasz i Sara mogą zarobić naprawdę ogromne pieniądze.


Ariyon Bakare jako Mehuru, Emma Fielding w roli Frances Cole
& Warren Clarke jako Jozjasz Cole

Kadr pochodzi z miniserialu A Respectable Trade
reż. Jane Shepherd & Steve Wright
źródło


Praktycznie od pierwszej chwili pomiędzy Mehuru i Frances nawiązuje się jakaś szczególna więź. Nie można powiedzieć, że jest to więź sympatii, ponieważ afrykański kapłan robi wszystko, aby tylko nie godzić się na swój los. On pragnie zachować godność za wszelką cenę, choć nie jest to takie proste. Cole’owie w każdej chwili mogą kazać go wychłostać albo zastosować jakąś inną wymyślną karę, żeby tylko przywołać go do porządku. Temu wszystkiemu przygląda się Frances i coraz bardziej jej się to nie podoba. Niestety, nie może nic zrobić. Z jednej strony jakakolwiek obrona niewolników zaszkodziłaby jej reputacji i przysporzyła wstydu Jozjaszowi, natomiast z drugiej kobieta nie podejmuje żadnych działań powodowana zwykłym strachem. Tak więc pomimo że czuje współczucie wobec niewolników, jednocześnie pozwala na ich upokarzające i nieludzkie traktowanie.

Frances spędza z czarnoskórymi niewolnikami coraz więcej czasu. Uczy ich angielskiego i jest pełna podziwu, że tak szybko zapamiętują nowe, obce słowa. Przychodzi w końcu moment, kiedy niewolnicy zostają jej służącymi, ale pracują za darmo. Jest to dość wygodne, zważywszy że Jozjaszowi wciąż brakuje pieniędzy. Poza tym mężczyzna robi wszystko, aby tylko móc dostać się w szeregi szanowanych bristolskich kupców należących do prestiżowego Stowarzyszenia Kupców Bristolu. Praktycznie to stowarzyszenie rządzi miastem i od jego członków zależy rozwój wielu spraw. Ci mężczyźni doskonale wiedzą, jak się ustawić, czasami wręcz kosztem innych, sięgając do oszustwa. Niemniej, dla Jozjasza przynależenie do Stowarzyszenia Kupców Bristolu jest czymś bezcennym i robi wszystko, aby tylko być jednym z jego członków.

Ponadto Cole podejmuje też wszelkie działania, które mają na celu przeniesienie się do lepszej dzielnicy mieszkalnej Bristolu. Życie tuż przy porcie nie tylko nie służy Frances, która jest kobietą słabego zdrowia, lecz przede wszystkim obniża prestiż Jozjasza jako kupca chcącego wznieść się na szczyt. Czy zatem Cole’owi uda się spełnić marzenia i zostać cieszącym się powszechnym szacunkiem kupcem? Czy pewnego dnia mężczyzna dopnie swego i będzie mógł powiedzieć o sobie, że osiągnął sukces? A może to wszystko, czego pragnie jest jedynie mrzonką i zwykłą ułudą, które pewnego dnia pękną niczym bańka mydlana? Czy Jozjasz naprawdę może zaufać kupcom ze stowarzyszenia? Czy ich zamiary wobec niego są szczere i uczciwe?


Jenny Agutter w roli lady Scott (ciotki Frances)
oraz Simon Williams jako lord Scott (wuj Frances)

Kadr pochodzi z miniserialu A Respectable Trade
reż. Jane Shepherd & Steve Wright
źródło

Nobliwy proceder to powieść składająca się z dwóch zagadnień. Z jednej strony mamy godny pogardy handel niewolnikami, zaś z drugiej obyczajową opowieść osadzoną w realiach końca XVIII wieku w Anglii. Jest to też historia zakazanego romansu, który tak naprawdę zupełnie nie ma szans na powodzenie. Płomienne uczucie pomiędzy afrykańskim niewolnikiem a białą kobietą z wyższych sfer nigdy nie znajdzie spełnienia. Ta miłość jest pod każdym względem dramatyczna, a jednak nasi bohaterowie brną w nią z każdym kolejnym dniem. Nad emocjami nie można zapanować, nawet jeśli rozsądek powtarza coś zupełnie innego. Philippa Gregory pokazuje też, ile złego może uczynić ludzka chciwość i bezustanna chęć pomnażania majątku kosztem czyjegoś nieszczęścia. Autorka zwraca również uwagę na fakt mówiący o tym, że nie można ufać każdemu, kto jest dla nas miły i rzekomo stara się nam pomóc. Czasami pod tego rodzaju zachowaniem może kryć się zwykła obłuda, zaś osoba chcąca nam pomóc może mieć w tym własny cel, którego osiągnięcie tylko jej wyjdzie na dobre, zaś nas całkowicie pogrąży.

Książka nie jest nowością. W Wielkiej Brytanii ukazała się jeszcze w 1995 roku, a potem – w 2007 roku – pojawiło się jej wznowienie. Z kolei w 1998 roku na podstawie powieści powstał miniserial pod tym samym tytułem. Do Polski Nobliwy proceder dotarł dopiero po ponad dwudziestu latach. Dlaczego trwało to tak długo? Trudno powiedzieć. W mojej opinii książka jest doskonała. Wzrusza pod każdym względem. Ukazuje ludzkie dramaty, emocje i chęć dążenia do celu po trupach. Zastanawia mnie tylko jedna rzecz. Skąd w powieści wzmianka o amerykańskiej wojnie secesyjnej, która wybuchła dopiero w latach 60. XIX wieku? Owszem, kluczową rolę również odgrywał tam problem niewolnictwa, lecz mimo to nijak ten fakt ma się do okresu, w którym rozgrywa się akcja Nobliwego procederu. Nie sądzę jednak, aby to Philippa Gregory popełniła tak rażący błąd merytoryczny. Stawiam zatem na nieprecyzyjność polskiego przekładu.










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz