niedziela, 7 sierpnia 2016

Ałbena Grabowska – „Stulecie Winnych. Ci, którzy przeżyli” # 1















Wydawnictwo: ZWIERCIADŁO
Warszawa 2014





Wybuch pierwszej wojny światowej sprawił, że Polacy wreszcie otrzymali szansę, aby móc walczyć o swoją niepodległość po stu dwudziestu latach niewoli. Już na samym początku konfliktu, czyli w 1914 roku, Józef Piłsudski (1867-1935) opowiedział się po stronie Państw Centralnych (Cesarstwo Niemieckie, Monarchia Austro-Węgierska, Carstwo Bułgarii oraz Imperium Osmańskie) i w związku z tym podjął działania mające na celu wzniecenie antyrosyjskiego powstania na terenie Królestwa Polskiego (Królestwa Kongresowego). Dlatego też Józef Piłsudski wraz ze swoją kompanią kadrową wkroczył na ziemie znajdujące się pod zaborem rosyjskim. Akcja ta nie zakończyła się jednak sukcesem, ponieważ Piłsudski nie uzyskał poparcia od Polaków nastawionych antyniemiecko. Po nieudanej próbie wywołania powstania, rozpoczął zatem formułowanie na terenie Galicji polskich oddziałów wojskowych, czyli Legionów, które składały się z trzech brygad. Pierwsza z nich miała znaleźć się pod dowództwem samego Józefa Piłsudskiego. Oprócz tego przyszły marszałek Polski rozpoczął tworzenie Polskiej Organizacji Narodowej, która potem przekształciła się w Polską Organizację Wojskową mającą za zadanie dywersję w zaborze rosyjskim.

W tym samym czasie siły endeckie pod kontrolą armii rosyjskiej utworzyły Legion Puławski. Rosjanie zaś czynili starania, aby móc uzyskać dla swoich działań poparcie Polaków. W tym celu wystosowano do narodu polskiego odezwę sygnowaną przez Wielkiego Księcia Mikołaja Mikołajewicza Romanowa młodszego (1856-1929), który był wówczas naczelnym dowódcą armii rosyjskiej. Obiecywano Polakom Polskę odrodzoną i „swobodną w języku, wierze i samorządzie”, lecz nadal pod władzą rosyjskiego caratu. W sierpniu 1915 roku Państwa Centralne zajęły Królestwo Polskie, natomiast w celu pozyskania Polaków do życia przywrócono Uniwersytet Warszawski i Politechnikę, a także pozwolono używać języka polskiego w sądach oraz w gminach.

W 1916 roku po udanej rosyjskiej ofensywie Aleksieja Aleksiejewicza Brusiłowa (1853-1926), gdy rosyjski front dotarł aż do terenów Galicji, Państwa Centralne zdecydowały się uzyskać poparcie Polaków. Tak więc 5 listopada 1916 roku cesarze Niemiec i Austro-Węgier wydali akt, który mówił o tym, iż na ziemiach zaboru rosyjskiego po wojnie zostanie utworzone niepodległe państwo polskie, które ostatecznie będzie złączone trwałym sojuszem z Państwami Centralnymi. W tym samym czasie Roman Dmowski (1864-1939) przebywał na zachodzie Europy, gdzie wśród państw Ententy (sojusz pomiędzy Wielką Brytanią, Francją i Rosją) agitował na rzecz Polski.


Józef Piłsudski ze swoim sztabem w Kielcach w 1914 roku
fot. Marian Fuks (1884-1935)
źródło: Ilustrowany Kurier Wojenny (5. XII 1914)


W 1917 roku Józef Piłsudski zaczął uświadamiać sobie, że pomimo zwycięstwa Państw Centralnych nad Rosją targaną rewolucją, wojna przyniesie triumf Francji i Wielkiej Brytanii, ponieważ tym państwom z pomocą przyszły Stany Zjednoczone. W lipcu 1917 roku miał miejsce tak zwany kryzys przysięgowy spowodowany tym, iż Piłsudski razem z I i III Brygadą nie złożył przysięgi wierności Państwom Centralnym. Tak więc przyszły naczelnik państwa oraz generał Kazimierz Sosnkowski (1885-1969) zostali osadzeni w więzieniu w Magdeburgu. Z kolei w Rosji ogarniętej przez rewolucję Rząd Tymczasowy wydał oświadczenie o powstaniu Polski, lecz jedynie w przymierzu z Rosją, natomiast Rada Delegatów Żołnierskich i Robotniczych wydała oświadczenie dotyczące niepodległości Polski. Niemniej obydwa fakty miały znaczenie jedynie symboliczne, gdyż ziemie polskie nadal znajdowały się po kontrolą Niemiec. W tym samym roku po sukcesie rewolucji październikowej oraz przejęciu władzy przez bolszewików, Rosjanie podpisali w Brześciu separatystyczny pokój z Niemcami, na mocy którego oddali im ziemie polskie.

Powyższe wydarzenie wywołało bunt II Brygady generała Józefa Hallera (1873-1960) i tym samym przyczyniło się do jego emigracji do Francji. Tymczasem w Warszawie kontrolowanej przez Niemców utworzono Radę Regencyjną, która pełniła funkcję rządu. Niemniej na froncie zachodnim, państwa wchodzące w skład Ententy odnosiły coraz większe sukcesy, zaś po stronie Państw Centralnych mnożyły się jedynie problemy. Było zatem wiadomo, że porażka tych drugich stanowi już tylko kwestię czasu. W dniu 8 stycznia 1918 roku ze swoim orędziem wystąpił ówczesny prezydent Stanów Zjednoczonych – Thomas Woodrow Wilson (1856-1924). Orędzie zawierało czternaście punktów dotyczących powojennych ustaleń, w tym trzynaście odnosiło się konkretnie do Polski. Prezydent uznał bowiem potrzebę powołania niepodległej Polski w granicach etnicznych wraz z bezpiecznym dostępem do morza. Z kolei we Francji utworzona została błękitna armia, która swoją nazwę zaczerpnęła od kolorów mundurów. Na jej czele stanął wspomniany wyżej Józef Haller.

Tak mniej więcej w skrócie przedstawia się sytuacja Polski podczas pierwszej wojny światowej w kontekście politycznym. Wspomniałam o Wielkiej Wojnie dlatego, iż akcja pierwszego tomu trylogii Stulecie Winnych rozpoczyna się właśnie w roku 1914, czyli w czasie, kiedy Polacy będą musieli stawić czoło przede wszystkim ogromnemu bestialstwu ze strony Rosjan. Na kartach powieści Ci, którzy przeżyli Ałbena Grabowska zabiera czytelnika w okolice Warszawy i Pruszkowa do miejscowości Brwinów, która prawa miejskie otrzymała dopiero w 1950 roku. Tak więc, kiedy toczy się akcja powieści, Brwinów posiada jeszcze status gminy wiejskiej. Trzeba pamiętać, że w czasie pierwszej wojny światowej Pruszków był miejscem, na którego terenie toczyły się kilkudniowe walki. Ich konsekwencją były głównie zniszczenia budynków, natomiast ofiar w ludziach było niewiele, ponieważ mieszkańców ewakuowano w momencie rozpoczęcia bitwy. Odgłosy tychże walk docierają także do uszu mieszkańców Brwinowa, gdzie mieszka tytułowa rodzina Winnych.  

Zanim jednak rozpoczną się rzeczone walki, a wojna na dobre rozpanoszy się na ziemiach polskich, mieszkańcy Brwinowa żyją zajęci problemami dnia codziennego, jak na przykład oczekiwaniem na narodziny kolejnego dziecka. Otóż pewnej burzowej czerwcowej nocy w domu Stanisława Winnego na świat przychodzą bliźniaczki, czego nikt tak naprawdę się nie spodziewał. Choć stolarz Stanisław ma już dwóch synów i możliwe, że teraz przydałaby się córka, to jednak nawet przez myśl nikomu nie przejdzie, że tym razem dobry Pan Bóg może obdarować Winnych dwiema dziewczynkami o rudych włosach. Niestety, poród jest tak trudny, że żona Stanisława umiera. Nic nie pomagają modlitwy zanoszone do Najwyższego przez całą noc i dzień. Na nic zdają się targi z Bogiem oraz obietnice składane za każdym razem, kiedy bóle porodowe rozrywają ciało Katarzyny niczym średniowieczne narzędzie tortur. Od tego momentu Stanisław Winny i jego dzieci muszą całkowicie zmienić swoje życie, bo przecież teraz będą musieli radzić sobie bez ukochanej Kasi, która była nie tylko wspaniałą żoną, ale przede wszystkim fantastyczną matką. Na szczęście jest Andzia, która nie opuszcza bliźniaczek na krok i robi wszystko, aby ani dzieciom, ani Stanisławowi niczego nie zabrakło. Do domu stolarza wprowadzają się również jego rodzice – Bronisława i Antoni. Bez pomocy seniorów rodu byłoby naprawdę ciężko.

Mija kilka tygodni i wybucha wojna. Po Brwinowie i okolicach panoszą się Rosjanie, którzy bynajmniej nie zachowują się jak dżentelmeni. Mordują, rabują i gwałcą, nie mając litości dla nikogo. W dodatku brwinowscy mężczyźni muszą iść na front. Jedni zaciągają się do wojska, zaś inni trafiają tam przez fatalny zbieg okoliczności. Pewnego dnia bez wieści znika jeden z braci Stanisława. Ślad ginie także po ojcu stolarza – Antonim Winnym. Co takiego stało się z obydwoma mężczyznami? Czy zostali zamordowani, czy może zasilili szeregi polskiej armii i teraz walczą gdzieś o niepodległość Polski? Jaka tajemnica kryje się za zagadkowym zniknięciem Romka i jego ojca? W dodatku sam Stanisław też nie ma za bardzo czystego sumienia. Dlaczego? Co takiego zrobił, że teraz bije się z myślami i walczy z wyrzutami sumienia, które czuje wobec swojej matki?

Tymczasem czas płynie, dziewczynki z każdym dniem są coraz większe i coraz bardziej zaczynają rozumieć świat. Bliźniaczki nieco różnią się od siebie wzajemnie pod względem charakteru. Na szczególną uwagę zasługuję przede wszystkim Ania – młodsza z bliźniaczek – która urodziła się jako ta słabsza, dlatego też niektórzy nie dawali jej większych szans na przeżycie. Są zatem tacy, którzy uważają, że fakt, iż żyje graniczy z cudem. Może i Ania nie jest tak towarzyska, jak jej siostra Mania, ale posiada pewien wyjątkowy dar, który w przyszłości okaże się dla niej albo błogosławieństwem, albo wręcz przekleństwem, w zależności od tego, jakiej sytuacji będzie dotyczył. Z drugiej strony jednak zamknięta w sobie dziewczynka budzi w ludziach sympatię i są tacy, którzy bardzo cenią sobie jej towarzystwo. Ania jest bowiem intelektualnie rozwinięta ponad swój wiek, co sprawia, że lgną do niej osoby starsze, jak na przykład Stanisław Wilhelm Lilpop (1863-1930), który w historii zapisał się głównie jako jeden z założycieli Podkowy Leśnej. Wraz z nim Podkowę Leśną założyli także Tadeusz Baniewicz (1879-1974) i Janusz Regulski (1883-1983). Stanisław Lilpop pochodził z rodziny przemysłowców. Jego pradziad rozkręcił w Warszawie firmę zegarmistrzowską, natomiast ojciec uchodził za jednego z najbogatszych polskich przedsiębiorców. Był również znanym mecenasem kultury i kolekcjonerem dzieł sztuki. Z kolei Stanisław Wilhelm był absolwentem Wydziału Handlowego Politechniki Ryskiej. Po ojcu odziedziczył znaczny majątek oraz udziały w fabrykach produkujących maszyny. Otrzymał również udziały w cukrowniach.


Stanisław Wilhelm Lilpop 
Autoportret z 1909 roku.


W roku 1909 Stanisław Lilpop sprzedał większość ziemskiego majątku w Brwinowie, a pieniądze, które z tego tytułu nabył pozwoliły mu na wyprawę do Kenii w 1910 roku. Z wyprawy przywiózł liczne trofea, literacki opis podróży oraz kolekcję wspaniałych fotografii na szklanych płytach. Ponieważ jego pasją była także fotografia, był autorem oryginalnej serii zdjęć, na których uwieńczone zostały wykopaliska archeologiczne znajdujące się w rejonie Morza Śródziemnego oraz powódź, która dotknęła Paryż w 1907 roku. W 1925 roku tereny obecnej Podkowy Leśnej Stanisław Lilpop oddał do komisowej sprzedaży spółce Miasto-Ogród Podkowa Leśna. Po jakimś czasie zmieniono warunki umowy i wówczas przedsiębiorca otrzymał czterdzieści procent udziałów. Jeszcze w 1922 roku Stanisław Lilpop wydzielił z dóbr podkowiańskich trzydzieści pięć hektarów i przeznaczył je na rodzinną siedzibę, czyli późniejsze Stawisko. Do swojej córki Anny (1897-1979) i zięcia Jarosława Iwaszkiewicza (1894-1980) mówił wtedy: „Daję wam tylko trzydzieści pięć hektarów […] abyście nigdy nie mieli kłopotów z reformą rolną.”

Wracając jednak do rodziny Winnych, trzeba przyznać, że aż do wybuchu drugiej wojny światowej (na tym wydarzeniu kończy się pierwszy tom trylogii) dotyka ją szereg tragicznych doświadczeń. Szybko okazuje się bowiem, że śmierć Katarzyny była jedynie początkiem pasma dramatów, które w miarę upływu lat stały się udziałem poszczególnych członków rodu. Czytając odniosłam wrażenie, że wydarzenia te opisane są w sposób nieco chaotyczny. Z jednej strony Autorka informuje czytelnika, w którym roku to czy inne wydarzenie ma miejsce, lecz z drugiej zbyt dużo uwagi poświęca przeszłości, co w pewnym momencie może sprawić, że czytelnik straci orientację i nie będzie już wiedział, kiedy faktycznie dany fakt nastąpił. Albo znów znacznie wyprzedza akcję i nakreśla wydarzenia, które na tym etapie nie mają nic wspólnego z fabułą. Wygląda to tak, jakbyśmy czytali tę opowieść z punktu widzenia współczesnego wszystkowiedzącego narratora, który zna już losy każdego z bohaterów, aż do dnia ich śmierci. W ten sposób czytelnik nie jest w stanie uczestniczyć w życiu Winnych na bieżąco i chronologicznie poznawać poszczególne etapy ich życia, choć sugeruje to rok podany na początku każdego rozdziału.  

Na pewno na pochwałę zasługuje to, iż Ałbena Grabowska nie zapomniała o znanych osobach, które w tamtych latach związane były z Brwinowem, jak wspomniani wyżej Stanisław Lilpop, Jarosław Iwaszkiewicz i jego żona. Co ważne, Stawisko jest tutaj bardzo wyraźnie wyeksponowane, dzięki czemu czytelnik mógłby oczami wyobraźni ujrzeć spotkania ludzi związanych z kulturą, którzy odwiedzali Jarosława Iwaszkiewicza w latach 30. XX wieku i potem w okresie okupacji hitlerowskiej. Choć akcja pierwszego tomu obejmuje dwudziestolecie międzywojenne, to jednak nie ma nawet wzmianki o Karolu Szymanowskim (1882-1937), Antonim Słonimskim (1895-1976), Julianie Tuwimie (1894-1953) czy Janie Lechoniu (1899-1956). Na szczęście fakt ten ulegnie zmianie i po wybuchu drugiej wojny światowej spotkamy na kartach powieści poetów, którzy w willi Iwaszkiewiczów prezentowali swoje wiersze.  Lecz o tym będzie mowa dopiero w kolejnym tomie. Jeśli chodzi o Jarosława Iwaszkiewicza to cieszę się, że pisarz jest wykreowany niezwykle autentycznie. Ałbena Grabowska pomyślała o wszystkim. Nie ukryła nawet jego podwójnego życia. Iwaszkiewiczowie i Stanisław Lilpop to osoby, które pojawiają się w powieści bardzo często z uwagi na fakt, iż za życia związane były w Brwinowem. Podoba mi się również to, że Ałbena Grabowska tak pokierowała fabułą, iż w pewnym momencie wspomina o Januszu Korczaku (1878-1942) i Marii Grzegorzewskiej (1888-1967).


Willa Iwaszkiewiczów w Stawisku, w której znajduje się muzeum


Przy książce na pewno nie można się nudzić, ponieważ akcja płynie dość szybko, zważywszy, że obejmuje ponad dwadzieścia lat. Podobnie jak postacie historyczne, bohaterowie fikcyjni też są bardzo wyraziści. Można spotkać wśród nich zarówno tych, którzy budzą sympatię już na samym początku, jak i tych, których nie da się polubić, choćby nawet czytelnik bardzo się starał. Mam oczywiście na myśli wszystkie postacie, nie tylko te z pierwszego planu. I trzeba przyznać, że to właśnie kreacja bohaterów stanowi mocną stronę tej powieści. Każda postać czegoś doświadcza. Wszyscy walczą ze swoimi wewnętrznymi demonami. Nawet bliźniaczki nie są do końca uczciwe wobec siebie nawzajem. Bardzo doceniam też wplecenie do fabuły powieści historii pałacu rodziny Wierusz-Kowalskich.

Generalnie powieść nie prezentuje się źle. Jednakże mimo wszystko czegoś mi w niej brakuje. Przede wszystkim zupełnie nie poczułam klimatu charakterystycznego dla okresu międzywojennego. Źródła historyczne podają, że w Brwinowie w latach międzywojnia mieszkała spora społeczność pochodzenia żydowskiego. Aż kilkadziesiąt rodzin zajmowało się handlem i prowadziło także jatki (kramy). W Brwinowie nie brak było również inteligencji żydowskiej. We wsi funkcjonowała prywatna bożnica. Niestety, Holokaust zdziesiątkował tę grupę społeczną i tylko nielicznym brwinowskim Żydom udało się ujść z życiem z okupacji hitlerowskiej. Tych informacji oczywiście w książce czytelnik nie znajdzie. A szkoda, ponieważ chętnie przeczytałabym o tym, jak Bronia Winna w towarzystwie swoich wnuczek robi sprawunki u żydowskiego kupca na brwinowskim targu, a jedna z bliźniaczek – na przykład Ania – wdaje się w inteligentną dyskusję z Żydem, używając swojego daru. Autorka skupia się bowiem jedynie na członkach rodziny Winnych i ich relacjach z osobami, które akurat staną im na drodze. Ktoś powie, że nie mam racji, bo przecież ta trylogia jest właśnie o nich. Owszem, tylko trzeba pamiętać, że Winni funkcjonują w jakimś konkretnym społeczeństwie, zaś tłem tego funkcjonowania jest obraz całego Brwinowa, a nie jedynie określone miejsca związane tylko i wyłącznie z głównymi bohaterami.

Skoro wspomniałam już o okupacji hitlerowskiej, to niesamowicie zaskoczyło mnie, kiedy przeczytałam, iż już w pierwszym dniu wojny Niemcy dokonywali ulicznych egzekucji i wywlekali ludzi z domów, aby ich zamordować. Nawet w Warszawie pierwsze uliczne egzekucje miały miejsce dopiero od października 1939 roku, natomiast na skalę masową Niemcy mordowali w ten sposób w latach 1943-1944, kiedy kontrolę nad dystryktem warszawskim objął SS-Brigadeführer Franz Kutschera (1904-1944). Kalendarium drugiej wojny światowej informuje nas, że w dniu 1 września 1939 roku hitlerowcy byli zajęci przede wszystkim atakiem na Westerplatte w Gdańsku, zaś atak ten miał miejsce głównie z powietrza. Hitlerowscy okupanci bombardowali wówczas również takie miasta, jak: Gdynia, Hel, Puck, Tczew, Kraków, Częstochowa oraz południową Wielkopolskę i Górny Śląsk, a także Warszawę. Jeśli chodzi o publiczne egzekucje ludności cywilnej na samym początku wojny, to oczywiście w czasie kampanii wrześniowej miały one miejsce, czego przykładem jest tak zwany krwawy poniedziałek w Częstochowie, kiedy żołnierze Wermachtu za niewinność rozstrzelali na ulicach miasta od trzystu do pięciuset osób. Było to w dniu 4 września 1939 roku. O ile mi wiadomo, Brwinów został zaatakowany niemal dwa tygodnie później, kiedy to rozegrała się pamiętna bitwa pod Brwinowem 12 września 1939 roku, którą rozpoczął atak Niemców na miejscową stację kolejową. Dzięki tym walkom został opóźniony marsz hitlerowców na Warszawę. Odnoszę wrażenie, że scena z datą 1 września 1939 roku została wprowadzona przez Ałbenę Grabowską tylko po to, aby nadać fabule jeszcze więcej dramatyzmu, zaś nie ma nic wspólnego z faktami historycznymi.  

Przyznam, że mam mieszane uczucia względem pierwszego tomu Stulecia Winnych. Nie potrafię jednoznacznie stwierdzić, czy powieść jest dobra, czy zła. Niemniej sądziłam, że nie bez powodu książka zyskała tak wiele pozytywnych opinii, a tu okazuje się, że jej poziom nie jest aż tak wysoki, jak sugeruje to większość czytelników. Choć pomysł na fabułę jest wręcz doskonały, to jednak wykonanie już nie do końca. Książka w wielu miejscach jest niedopracowana. I choć losy bohaterów z każdą stroną mogą wciągać coraz bardziej, to jednak tło historyczne nie we wszystkich aspektach jest poprawnie nakreślone. Zupełnie nie czuje się klimatu okresu, w którym rozgrywa się akcja powieści. Nie przypadł mi również do gustu styl prowadzenia narracji. W dodatku mamy też do czynienia z poważnymi zaniedbaniami w kwestii korekty tekstu. Odnoszę wrażenie, że całkowicie zbagatelizowano stronę techniczną powieści, licząc na to, że albo czytelnik nie zauważy błędów, albo fabuła okaże się tak interesująca, że dzięki niej książka sama się obroni.








5 komentarzy:

  1. Wstyd się przyznać, ale nie znam jeszcze pióra autorki, ale już od jakiegoś czasu planuję to zmienić

    OdpowiedzUsuń
  2. Ewelina Białek8 sierpnia 2016 15:07

    Uwielbiam pióro autorki i uwielbiam tę serię. Własnie zabieram się za trzeci tom. Tylko, że ja się na historii kompletnie nie znam, dlatego te szczegóły o których piszesz... nie zwróciłam uwagi na to, że jest to ewentualny błąd, jakieś mijanie się z prawdą. Niemniej jednak dobrze to wiedzieć :)

    Insane z http://przy-goracej-herbacie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. krainaczytania9 sierpnia 2016 08:26

    W drugim tomie wojna również jest wykoślawiona. Dla mnie II wojna światowa to świętość i dlatego bardzo bolą mnie takie zaniedbania ze strony autorów. Poza tym, redakcyjnie te książki są niedopracowane. Nie rozumiem więc, jak czytelnicy-blogerzy mogli tego wszystkiego nie zauważyć. Powoli tracę zaufanie do blogowych recenzji.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ewelina Białek11 sierpnia 2016 14:38

    Tego też nie zauważyłam. Widocznie każdy ma inny gust i inaczej na wszystko patrzy mimo wszystko.

    OdpowiedzUsuń
  5. To nie jest kwestia gustu, bo gust można odnieść do lubienia bądź nie konkretnego gatunku literatury. Tutaj bardziej chodzi o umiejętność wyłapywania błędów merytorycznych, a to nabywa się przy czytaniu nie beletrystyki opartej na fikcji literackiej, tylko książek napisanych przez znawców tematu. Wielu blogerów ucieka przed literaturą naukową i dlatego potem zachwala i poleca książki z błędami merytorycznymi. Z drugiej strony, o stronę merytoryczną powinien zadbać wydawca, a nie czytelnik. Niestety, wydawcy mają to w nosie, bo wielu z nich uważa, że dzisiejsi czytelnicy są tępi i nie zauważą błędów.

    OdpowiedzUsuń