Wydawnictwo: ŚWIAT KSIĄŻKI
Warszawa 2012
Tytuł oryginału: Chasing Fire
Przekład: Katarzyna Malita
Missoula to amerykańskie miasto leżące w
stanie Montana. To tam znajduje się baza strażaków-spadochroniarzy (z ang. Zulies
lub Smokejumpers). Baza mieści się w zachodniej części międzynarodowego
lotniska. Obecnie w skład oddziału Zulies wchodzi około dziewięćdziesięciu
osób. Są to mężczyźni i kobiety pochodzący z różnych środowisk i prywatnie wykonujący
różne zawody. Mają od dwudziestu do pięćdziesięciu lat. Wszyscy strażacy pracują
z ogromnym poświęceniem, są bardzo dobrze wyszkoleni i posiadają ogromne
doświadczenie. Podstawowym zadaniem strażaków-spadochroniarzy jest
powstrzymywanie pożarów wybuchających na oddalonym górzystym terenie w
zachodniej części Stanów Zjednoczonych. Aby walczyć z ogniem muszą być
samowystarczalni oraz w każdej chwili zdolni do zaatakowania płonących
górzystych obszarów dzikiej przyrody.
Oddziały Zulies zostały utworzone w celu
szybkiego dotarcia drogą powietrzną na tereny, które pozbawione są możliwości
tradycyjnej formy dojazdu przy użyciu samochodów strażackich. Strażacy-spadochroniarze
w swojej pracy używają śmigłowców. Każdy Zulie trenuje dziennie około półtorej
godziny, a czasami nieco mniej, w zależności od sezonu. Na terenie bazy w
Missouli ćwiczą na siłowni, uprawiają aerobik, jak również przebiegają około
dwóch mil, czyli ponad trzy kilometry. Codzienna praca Zulies polega także na
pakowaniu sprzętu potrzebnego przy gaszeniu pożarów, sprawdzaniu spadochronów,
jak i utrzymywaniu sprzętu w dobrym stanie i jego testowaniu. Jeśli pozwala na
to sezon, w którym wybuchają pożary, wówczas niektórzy skoczkowie mogą pomagać
w pracy nad zabezpieczaniem przed ogniem odległych terenów leśnych. Tego typu
praca zazwyczaj obejmuje redukcję drzewostanu, utrzymywanie leśnych szlaków w
dobrej kondycji, czy też budowanie potrzebnych ogrodzeń. Zulies zabezpieczają
również dany obszar przed ewentualną plagą owadów.
Strażacy-spadochroniarze z Missouli w stanie Montana fot. Dragomiloff (Creative Commons) źródło |
Strażacy-spadochroniarze z Missouli to także
główni bohaterowie powieści Nory Roberts. Na czoło wysuwa się Rowan Tripp,
która zamiłowanie do gaszenia pożarów ma we krwi. Jeszcze do niedawna jej
nieustraszony ojciec walczył z najbardziej niebezpiecznymi pożarami, jakie
widział stan Montana. Nie dziwi więc fakt, że Ro tuż po ukończeniu osiemnastego
roku życia poszła w ślady Lucasa Trippa, który dla miejscowej ludności jest już
bohaterem i legendą. Kobieta nie ma za sobą szczęśliwego dzieciństwa, choć jej
więź z ojcem jest niezwykle silna. To z winy matki Rowan jako dziecko
przeżywała dramaty, które w żadnym razie nie powinny być udziałem małego, niewinnego człowieka. Ta
trauma nie pozwala jej teraz budować normalnych i zdrowych związków z
mężczyznami. Jest bardzo nieufna i wszelkiego rodzaju znajomości traktuje z
dystansem. Ro uważa bowiem, że prawdziwa miłość nie istnieje, a przynajmniej
ona nie jest zdolna do takiego uczucia. Seks i dobra zabawa to jedyne, czego
mogą z jej strony spodziewać się mężczyźni, którzy wykażą na tyle odwagi, aby
się nią zainteresować.
Pewnego dnia w bazie Missouli pojawia się
nieziemsko przystojny nowicjusz Gulliver Curry. Praktycznie od samego początku
jest zafascynowany Rowan i nie zamierza odpuścić, nawet jeśli kobieta będzie mu
stawiać zażarty opór. Gull wie, że Ro jest wyjątkowa, a jej dystans jest tylko
grą pozorów, ponieważ jak do tej pory nie spotkała jeszcze mężczyzny, który
byłby w stanie wywrzeć na niej tak ogromne wrażenie, że w końcu dałaby za
wygraną i odrzuciła wszelki opór. Owszem, jest twarda, lecz pod tą skorupą
kryje się naprawdę wrażliwa kobieta, która potrzebuje miłości. Młody
strażak-spadochroniarz dotychczas pracował w tradycyjnej straży pożarnej, a do
tego prowadzi jeszcze dobrze prosperującą firmę w Kalifornii. Wraz z nim do
bazy w Missouli przybywają też inni nowicjusze, lecz nie wszystkim udaje się
zdać konieczne testy, aby móc stać się jednymi z najlepszych. Oczywiście w tej
selekcji bierze udział także Rowan Tripp i to od niej zależy kto zasili szeregi
Zulies z Missouli, a kto z podkulonym ogonem wróci do domu.
Okazuje się też, że Ro cierpi nie tylko z
powodu nieszczęśliwego dzieciństwa. Rok wcześniej podczas akcji straciła
kumpla, z którym wyskakiwała ze śmigłowca w jednej parze. Chłopak spalił się
wówczas żywcem, za co przez długi czas obwiniano właśnie Rowan. Czy słusznie?
Czy kobieta faktycznie miała coś wspólnego z tragiczną śmiercią Jima Braynera? Czy
kiedykolwiek będzie umiała zapomnieć o tamtym straszliwym wypadku? A może już
wkrótce będzie musiała zapłacić za to, co stało się z jej partnerem? Może
gdzieś obok kryje się ktoś, kto nadal obwinia Rowan o śmierć Jima i nie
spocznie dopóki ta nie zostanie ukarana? Odpowiedź na te pytania przychodzi
bardzo szybko. Otóż pewnego dnia pokój Rowan zostaje zdemolowany, oblany
zwierzęcą krwią, a napis na ścianie wyraźnie informuje, że ten, kto dopuścił
się dewastacji, życzy kobiecie śmierci w męczarniach. W niedługim czasie zostają
zamordowane dwie osoby, których ciała dla niepoznaki zabójca spalił, wywołując
pożar w pobliskim lesie. Wygląda na to, że w ten sposób morderca chciał
zaznaczyć swoją wyższość nad strażakami i dać im do zrozumienia, że kiedyś
przyjdzie kolej również na nich. Kim zatem jest okrutny zabójca? Czy strażacy –
a szczególnie Rowan Tipp – mogą czuć się bezpieczni? Ilu ludzi musi stracić
życie, aby w końcu winny został złapany i ukarany?
Trzeba przyznać, że tym, razem Nora Roberts zaskakuje oryginalnym tłem powieści, lecz nie można tego samego powiedzieć o
linii fabularnej. Wprowadzając postacie strażaków-spadochroniarzy Autorka
sprawiła, że czytelnik może wiele ciekawego dowiedzieć się o ich pracy. Prawdę
powiedziawszy, do momentu sięgnięcia po powieść, nie wiedziałam, że w Montanie
istnieje tego rodzaju oddział strażaków. Tak więc nie poprzestałam jedynie na
przeczytaniu książki, ale po skończeniu lektury poczytałam nieco o Zulies i
muszę przyznać, że to niesamowicie odważni i godni podziwu ludzie, bo przecież nie każdy byłby
w stanie walczyć z ogniem, skacząc praktycznie do piekła. Historia opowiedziana
przez Norę Roberts skupia się nie tylko na życiu zawodowym
strażaków-spadochroniarzy, lecz także na ich sprawach prywatnych. Niemało
miejsca Autorka poświeciła relacji pomiędzy ojcem a dorosłą córką. Rowan jest
tak bardzo przywiązana do Lucasa, że w ogóle nie wyobraża sobie, aby jej
starzejący się ojciec mógł jeszcze pragnąć od życia czegoś więcej, aniżeli
tylko być ze swoją córką i zajmować się firmą, którą rozkręcił już po
zakończeniu kariery w Zulies. Wynika to oczywiście z klasycznej zazdrości o
kogoś, kto – zdaniem Ro – mógłby zastąpić jej miejsce w życiu Lucasa i zrzucić
ją z piedestału, na który wyniósł córkę kochający ojciec.
Płonąca dzika przyroda w Kalifornii Zdjęcie pochodzi z dnia 5 września 2008 roku. autor nieznany |
Skoro już na samym początku pojawia się
Gulliver Curry, trzeba spodziewać się równie ognistego romansu, jak pożary,
które od chwili pierwszego spotkania obydwoje z Rowan będą gasić. Na tym polu
Nora Roberts nie zaskakuje niczym nowym, ponieważ – jak to zwykle bywa – jedno
nie chce się angażować w związek, zaś drugie robi wszystko, aby było inaczej. I
jak to ma miejsce w powieściach Nory Roberts, wszystko kończy się happy endem. Podoba
mi się jednak to, iż Autorka na pierwszy plan wysuwa charakter pracy
strażaków-spadochroniarzy, zamiast wciąż kręcić się wokół romansu Gulla i
Rowan. Z kolei wątek kryminalny nie jest zbyt skomplikowany, gdyż dość szybko
czytelnik może domyślić się, kto tak naprawdę stoi za morderstwami i dlaczego
zabija tych ludzi. Początkowo Autorka pragnie nas zmylić i skierować naszą
uwagę na kogoś innego, lecz praktycznie zupełnie jej to nie wychodzi. Cała
sprawa jest tak jasna, że trudno byłoby nie domyślić się, kim jest
morderca.
Każdy z bohaterów pojawiających się na
kartach książki wydaje się tak bardzo naturalny wraz ze swoimi wadami i
zaletami, że czytelnik może odnieść wrażenie, iż nie są to postacie fikcyjne,
lecz prawdziwi ludzie, którzy żyją gdzieś obok nas. Tę naturalność dodatkowo
uzupełniają bardzo dobrze skonstruowane dialogi. Nie ma w nich sztuczności.
Brak też wyszukanego, fachowego słownictwa niezrozumiałego dla przeciętnego
czytelnika, co sprawia, że postacie stają się podobne do nas. Na pochwałę
zasługuje przede wszystkim fakt, iż Nora Roberts doskonale poradziła sobie z
opisami pożarów, których na kartach powieści jest naprawdę sporo. W pewnym
momencie można odnieść wrażenie, że Zulies nie robią niczego innego, jak tylko
walczą z ogniem. Stale muszą być w najwyższej gotowości do wylotu, bo tak
naprawdę nigdy nie wiadomo, kiedy włączy się alarm, a wtedy nie będzie już
czasu na nic innego, jak tylko na chwytanie w pośpiechu sprzętu i bieg w kierunku
śmigłowca. Te opisy są bardzo dynamiczne i pobudzają wyobraźnię.
Myślę, że książka tym razem może spodobać się
także czytelnikom, którzy nie lubią typowych romansów Nory Roberts. I choć
linia fabularna nie jest zbyt skomplikowana, podobnie jak wątek kryminalny, to
jednak niezwykle barwne opisy walki z żywiołem sprawiają, że książkę naprawdę
chce się czytać i poznać jej zakończenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz