ROZMOWA Z JEREMYM PODOLSKIM
Jeremy
Podolski jest wnukiem Antoniego Józefa Podolskiego – autora autobiografii
zatytułowanej „23 Days: A Memoir of 1939” .
Antoni urodził się w 1923 roku w miejscowości Baranowicze, która do roku 1945
należała do Polski. Obecnie są to tereny Białorusi. Joe zmarł w Norfolk w 1999
roku. W czasie drugiej wojny światowej Antoni Podolski walczył przeciwko Armii
Czerwonej, a także był pilotem myśliwca w Polskich Siłach Powietrznych w
Wielkiej Brytanii. Jego bohaterska walka ze wschodnim okupantem zaowocowała tym,
że został aresztowany i ostatecznie spędził dwadzieścia trzy dni w celi
śmierci, czekając na wykonanie wyroku. Jeremy opowie nam nie tylko o swoim
heroicznym Dziadku, ale także przybliży fakty dotyczące powstawania tej
niezwykle wzruszającej książki, jaką bez wątpienia są wojenne wspomnienia
Antoniego ‘Joe’ Podolskiego.
Agnes A. Rose: Jeremy, witam Cię
serdecznie na moim blogu i dziękuję, że zgodziłeś się udzielić mi wywiadu. Czy
mógłbyś nam coś więcej opowiedzieć o swoim Dziadku? Jakim był człowiekiem?
Jeremy Podolski: Kiedy dorastałem był
wszystkim tym, czego można oczekiwać od Dziadka. Był miły i bardzo nas kochał.
Pozwalał nam unikać kary znacznie częściej, niż robili to nasi rodzice w domu.
Kilka razy nawet nas krył, gdy przysparzaliśmy nieco więcej problemów, niż
zazwyczaj. Na początku lat 80. XX wieku cierpiał z powodu rozległego udaru
mózgu, natomiast ja urodziłem się w 1983 roku, więc moje wspomnienia związane z
nim dotyczą okresu już po udarze. Bardziej stateczne życie prowadził już po
chorobie. Przestał latać, uczyć judo i pracować przy budowie łodzi oraz
naprawie szybowców, jak również przestał być jubilerem. Bardzo chciałbym z nim
latać, ponieważ z opowieści, które usłyszałem wiem, że był
niezwykłym pilotem.
Na zdjęciu Joe Podolski wraz ze swoją lotniczą eskadrą około 1945 roku. Joe siedzi w pierwszym rzędzie pierwszy po prawej stronie. |
Agnes A. Rose: Kiedy po raz pierwszy
poznałeś historię swojego Dziadka? Pamiętasz, co wtedy czułeś?
Jeremy Podolski: Po raz pierwszy
przeczytałem o tym dwa lata po jego śmierci. Miałem wtedy około osiemnastu lat.
Dziadek chciał, aby jego manuskrypt trafił do mojego brata i do mnie. Wtedy ta
historia była trudniejsza do przyswojenia w porównaniu z dniem dzisiejszym. Był
to ogromny przeskok w czasie, kiedy zapisywał swoją opowieść, a więc gdy
nagrywał ją po kawałku, trochę zrywał swoje wspomnienia. Byłem zdumiony tą
historią. To było niewiarygodne przez co przeszedł. Nie mogłem wyobrazić sobie,
jak mógł przejść takie piekło w wieku szesnastu lat. Jego życie, jako
szesnastolatka tak bardzo różniło się od mojego osiemnastoletniego, które
wiodłem w bezpiecznym i spokojnym kraju. Wiedziałem, że w czasie wojny był
pilotem, a pierwsze kilka lat były dla niego niezwykle okrutne. Byłem
zaskoczony tym, jak normalnym człowiekiem był po wojnie. Jak mógł doświadczyć
takich okropności, a potem po prostu ustatkować się i zbudować normalne życie.
Jedyne,
co mnie „uderzyło” po przeczytaniu książki, to fakt, iż kiedy przebywałem u
niego jako dziecko i budziłem się w środku nocy, zawsze wydawało mi się, że nie
śpi. Nie sądzę więc, aby zbyt dobrze spał z powodu koszmarów.
Agnes A. Rose: Co takiego zadecydowało o tym, że
Joe Podolski postanowił spisać swoje dramatyczne wojenne wspomnienia? Jak
wyglądał sam proces przygotowywania dziennika?
Jeremy Podolski: Po przebyciu udaru mózgu
przeszedł nieco pionierską operację, która uratowała mu życie i przedłużyła mu
je o ponad dobre dziesięć lat. Chciał spisać tę historię dla rodziny. Miał
nadzieję, że zostanie ona wówczas opublikowana w formie książki, ale tak się
nie stało.
Swoje
wspomnienia zapisywał, używając taśmy magnetofonowej. Jeden z jego przyjaciół przekazał ten zapis osobie piszącej na maszynie, która spisała tę historię z taśm. To
pozwoliło otrzymać ponad sześćset stron maszynopisu przy podwójnym odstępie
między wierszami. W takim formacie po raz pierwszy przeczytałem tę książkę.
Agnes A. Rose: Dlaczego książka „23
Days: A Memoir of 1939”
ukazała się dopiero po śmierci Twojego Dziadka? Czy Antoni Podolski za życia
nie chciał, aby jego losy poznało szersze grono odbiorców?
Jeremy Podolski: O ile wiem, pod koniec lat
80. XX wieku naprawdę starał się pozyskać wydawców i zobaczyć, czy będą
zainteresowani. W tamtym czasie dobiegała końca zimna wojna, a Rosja nie była
postrzegana jako wielki wróg, tak jak było to kiedyś. Rząd komunistyczny zasadniczo
jest „złym facetem” w tej historii, więc myślę, że politycznie to nie był
właściwy czas na publikację.
Również
większość wydawnictw poszukuje tego, co pozwoli im zarobić pieniądze, a jeśli
nie czują, że to będzie się sprzedawać, nie są zainteresowane. Wtedy drukowanie
było bardzo kosztowne i były potrzebne duże nakłady, więc myślę, że większość
takich książek postrzegana była w świecie wydawniczym jako ryzyko.
Joe Podolski uczył również judo. Na zdjęciu Joe stoi pomiędzy swoimi dwoma kolegami z Norwich Judo Club. |
Agnes A. Rose: Jak wyglądał proces
wydawniczy „23 Days: A Memoir of 1939” ?
Dlaczego ostatecznie zdecydowałeś się na publikację wojennych wspomnień Joe Podolskiego?
Jeremy Podolski: Przygotowanie książki po
jego śmierci wymagało dużo pracy, lecz była ona rozłożona na prawie piętnaście
lat. Po tym, jak po raz pierwszy przeczytałem książkę, chciałem ją zachować,
więc musiałem przełożyć ją na komputer. Po metodzie prób i błędów użyłem
jakiegoś oprogramowania do optycznego rozpoznawania tekstu. Proces ten obejmuje
skanowanie strony oraz sczytywanie tekstu na stronie i umieszczenie go w
programie Word. Ponieważ pierwotnie tekst został napisany na maszynie, program
do optycznego rozpoznawania tekstu otrzymał sporo błędnych fragmentów i wybrał
jakieś bardzo dziwne formatowanie. Program ten był też dużo prostszy w
porównaniu z tym, jakie mamy dzisiaj, gdyż skanowanie zostało wykonane około
2003 roku.
Musiałem
także przejść przez wszystkie z ponad sześciuset zeskanowanych stron i
skorygować błędy oraz formatowanie, aby wyglądało to normalnie.
Wiele
lat później znalazłem firmę, która robi cyfrowy druk książek. Przy rozwoju
większości technologii oznaczało to, że drukowanie małego nakładu książek było
wystarczająco tanie, aby warto było ten niewielki nakład wydrukować. Znalazłem też
kogoś w Internecie, kto podjął się korekty. Po prostu trzeba było trochę
poprawić gramatykę i ortografię, co pominąłem. Potem mój tato dokonał sporej
edycji, aby móc nadać tej historii lepszy i bardziej czytelny porządek.
Taki
właśnie był cyfrowy wydruk książki przeznaczony dla rodziny, ale kiedy opowieść
została poprawiona, rozwinęła się w tę niesamowitą historię. Tak więc
zdecydowaliśmy się zaryzykować i samodzielnie opublikować książkę. Nigdy
niczego z niej nie usuwaliśmy ani nie dodawaliśmy. Jedynie przekopiowaliśmy tę
historię tak, aby czytało się ją lepiej.
Agnes A. Rose: W Internecie jest
sporo pozytywnych i niezwykle wzruszających opinii na temat książki Twojego Dziadka?
Czy przygotowując tę publikację kiedykolwiek spodziewałeś się, że ludzie w tak
emocjonalny sposób podejdą do wspomnień Antoniego?
Jeremy Podolski: Nie, nie spodziewałem się.
Ta reakcja ludzi była wspaniałym zaskoczeniem. Czytanie tylu szczerych opinii
na temat książki sprawia, że cała ta ciężka praca była tego warta. Miło również
słuchać wspomnień innych ludzi dotyczących mojego Dziadka. Są to historie,
których nie znaliśmy i nigdy nie dowiedzielibyśmy się o nich, gdybyśmy nie
opublikowali książki.
Agnes A. Rose: A jak Ty osobiście
traktujesz tę książkę? Czym ona jest dla Ciebie?
Jeremy Podolski: Traktuję ją prawdopodobnie jako najważniejszą rzecz, jakiej udało mi się dokonać i być może już
nigdy czegoś takiego nie zrobię. Jest to niesamowite połączenie bardzo smutnej
i wstrząsającej części historii ludzkości. Posiadam pierwszy wydruk książki,
który jest oprawiony w ramkę i wisi na ścianie, a pod nim kilka prasowych
artykułów na temat mojego Dziadka. Już zawsze będę traktował tę książkę jako
skarb i mam nadzieję, że jeśli nie wydarzy się nic innego, będzie to
niesamowity historyczny dokument przekazywany w naszej rodzinie.
Jestem
naprawdę dumny z książki i z tych niezwykle pozytywnych opinii, jakie
otrzymaliśmy.
Agnes A. Rose: Wiem, że Twój Dziadek
nigdy nie wrócił do Polski, ale na pewno tęsknił za krajem, w którym się
wychował. Czy nigdy nie myślał o tym, aby jednak postawić wszystko na jedną
kartę i wrócić do miejsc swojego dzieciństwa i dorastania, pomimo że obecnie te
tereny już nie należą do Polski?
Jeremy Podolski: Cóż, mój ojciec pisząc o
jego powrocie do domu miał na myśli jego dom rodzinny w Baranowiczach. Dziadek
wrócił do Polski kilka razy i spotkał się z rodziną i starymi znajomymi.
Ponieważ Rosja nadal kontrolowała Polskę, pojawiało się pewne ryzyko, a więc
nigdy nie wystawiał swojego szczęścia na próbę, usiłując dostać się do swojego
starego domu.
Agnes A. Rose: Wydaje mi się, że w
październiku zeszłego roku byłeś w Krakowie, gdzie promowałeś książkę na
Międzynarodowych Tragach Książki. Jak wspominasz to wydarzenie?
Jeremy Podolski: Osobiście nie byłem na
Targach Książki. Byli tam moja Mama, Tato, Kuzyn, Brat i jego rodzina. Wydaje
się, że poszło dobrze i mówili, że rozmawiali z wieloma ludźmi. Było pewne
zainteresowanie ze strony polskiego wydawcy, ale ostatecznie zdecydowano, że to
nie dla nich.
Wydawnictwo: YELLOW WHEEL PUBLISHING LTD. Wielka Brytania 2014 |
Agnes A. Rose: Czy możemy spodziewać
się polskiego przekładu „23 Days: A Memoir of 1939” pomimo braku
zainteresowania ze strony polskich wydawców?
Jeremy Podolski: Byłoby wspaniale mieć
polskie tłumaczenie. Był jeden polski wydawca zainteresowany książką, ale
ostatecznie do niczego nie doszło. Jeśli ktoś z czytających jest zainteresowany
publikacją polskiej wersji, proszę niech się z nami skontaktuje!
Agnes A. Rose: Czy byłeś kiedykolwiek
w Baranowiczach? Jeśli tak, to jak wyglądało Twoje podążanie śladami Dziadka?
Jeremy Podolski: Nie, nigdy nie byłem, ale
myślałem o tym. Być może w przyszłości pojadę tam na wycieczkę. Smutne, że nie
mam pojęcia o tym, jak wyglądał jego dom z dzieciństwa w porównaniu z tym, jaki
jest teraz.
Agnes A. Rose: A jak postrzegasz
Polskę? Czy oprócz Krakowa odwiedziłeś jeszcze jakieś ciekawe miejsce w naszym
kraju?
Jeremy Podolski: Kocham Polskę i Kraków!
Nigdy od razu nie poczułem się tak, jakbym był w domu, jak wtedy, gdy po raz
pierwszy odwiedziłem Kraków w 2012 roku. Od 2001 roku kilka razy odwiedziłem
Warszawę. Połowa prochów mojego Dziadka znajduje się w grobie jego ojca w
Warszawie. Chciałbym bardziej poznać Polskę i gdzieś z tyłu głowy mam marzenie,
aby odbyć po Polsce podróż koleją. I pewnego dnia w przyszłości,
kiedy będę miał wystarczająco pieniędzy i czasu, zrobię to.
Agnes A. Rose: Jeremy, dziękuję Ci za
tę rozmowę. Mam nadzieję, że wojenne wspomnienia Twojego dziadka zostaną
pewnego dnia przetłumaczone na język polski i każdy będzie mógł je przeczytać
bez bariery językowej. Czy chciałbyś coś jeszcze dodać na koniec?
Jeremy Podolski: Chciałbym tylko
powiedzieć, że dziękuję za danie mi szansy opowiedzenia o wspomnieniach mojego
Dziadka i jego niesamowitym życiu. Chciałbym zobaczyć, jak ta książka dobrze
sobie radzi, ponieważ czuję, że jest to niesamowita historia, a takich książek
jest teraz coraz mniej.
Rozmowa, przekład i redakcja
Agnes A. Rose
Jeśli chcesz przeczytać ten wywiad w oryginale, kliknij tutaj.
If you want to read this interview in English, please click here.
Jeśli chcesz przeczytać recenzję książki, kliknij tutaj.
Jeśli chcesz dowedzieć się czegoś więcej o książce i Autorze, kliknij tutaj.
Jeśli chcesz kupić książkę, kliknij tutaj.
Dziękuję. Poruszający wywiad, a książka może być jeszcze bardziej poruszająca! Mam nadzieję, że jakiś polski wydawca nie przejdzie obojętnie wobec niej i pozwoli Polakom zapoznać się ze wspomnieniami tego dzielnego rodaka.
OdpowiedzUsuńNa razie wrzucę linki do Twojego wywiadu i recenzji na stronie bloga Kresy zaklęte w książkach, na FB. Antoni Podolski był bowiem Kresowiakiem.
Beatko, ja publikuję na blogu Kresowym, więc za jakiś czas wrzucę tam swoje teksty. Ale jeśli chcesz, to oczywiście podlinkuj moje wpisy. :-) A co do książki, to faktycznie jest niesamowicie poruszająca i dziwię się, że w Polsce na razie brak zainteresowania. Nie wiem, czy pamiętasz, ale w lutym pisałam tekst o podobnej książce. To była publikacja Grega Archera i pisał o swoich dziadkach, którzy zostali zesłani na Syberię. Wiesz, że próbowałam zainteresować tą książką kilku polskich wydawców i żaden nie chciał zakupić do niej praw? Byłam zaskoczona. Nie wiem, dlaczego w Polsce nie wydaje się takich książek. Przecież to istne skarby!
UsuńBardzo się cieszę, że mogłam przeczytać u Ciebie na blogu zarówno recenzję książki, jak również wywiad z wnukiem autora. Dzięki temu poznałam tę książkę w wielu aspektach - tym historycznym, niezwykle cennym i tym widzianym oczami wnuka. Inspirujące są nie tylko wspomnienia, ale sam proces powstania książki, świadczy o ogromnym nakładzie pracy. Warto było poznać tę książkę na Twoim blogu.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że kiedyś książka jednak ukaże się w języku polskim i będziesz mogła ją przeczytać, choć zawsze możesz ją nabyć w oryginale na Amazonie. Podlinkowałam stronę.
Usuń