Wydawnictwo: SONIA DRAGA
Katowice 2012
Tytuł oryginału: Das Echo der Schuld
Przekład: Marta Archman
Kiedy na miasto pada strach, a w niewyjaśnionych
okolicznościach znikają małe dziewczynki, których ciała po kilku dniach znajdowane
są w mało uczęszczanych miejscach, trzeba jak najszybciej schwytać sprawcę tych
okrutnych morderstw. W tych okolicznościach przerażeni rodzice powinni robić
wszystko, aby tylko nie dopuścić do tragedii i nie opłakiwać któregoś dnia
własnego dziecka. Ale czy można wszystko przewidzieć i zapobiec tragedii, skoro
kilkuletnie dziecko jest na tyle ufne, iż nie wyobraża sobie, aby jakiś miły
straszy pan mógł zrobić mu krzywdę? Przecież on może spełnić wręcz najskrytsze
marzenie, którego nie jest w stanie zrealizować nawet najbardziej kochająca
matka, bo albo nie ma wystarczających środków finansowych, albo po prostu jest
zbyt zajęta pracą i swoim własnym życiem, żeby jeszcze tracić czas na fanaberie
swojego dziecka. Jak zatem należałoby ochraniać własne dziecko? Czy od
najmłodszych lat uczulać je na kontakty z obcymi ludźmi, szczególnie z
mężczyznami? Może jednak zdarzyć się tak, że niebezpieczeństwo będzie czaić się
tuż obok i czasami ktoś, kogo znamy od wielu lat okaże się najgorszym
zwyrodnialcem, jakiego kiedykolwiek nosił świat. Czy w takim razie my-dorośli
jesteśmy w stanie nie dopuścić do sytuacji, w której nasze dziecko zostanie
skrzywdzone lub wręcz zamordowane tylko dlatego, że ktoś przez lata doskonale
się maskował i sprawiał wrażenie człowieka bez skazy? To są naprawdę bardzo
trudne pytania i chyba nie można znaleźć na nie jednoznacznej odpowiedzi.
Oczywiście bez względu na wszystko trzeba chronić dziecko przed zwyrodnialcami,
ale też nie można zamykać go na świat, sprawiając tym samym, że któregoś dnia
jedyne, co nasza pociecha będzie odczuwać to wszechobecny strach przed obcymi
ludźmi, co zapewne zaprocentuje na przyszłość i niekorzystnie odbije się na
dorosłym życiu tego małego dziś człowieka.
Przejdźmy teraz do książki, której zasadniczym motywem jest
właśnie pedofilia. Chyba nie dziwi fakt, że Charlotte Link zdecydowała się
poruszyć ten problem, skoro przestępstwa na tle seksualnym wobec dzieci są
obecnie coraz bardziej powszechne. Przenieśmy się zatem na szkocką wyspę Skye,
gdzie pewnego dnia dochodzi do tragedii. Otóż młode małżeństwo pochodzące z
Niemiec, chcąc spełnić swoje marzenie dotyczące morskiej podróży dookoła świata
zostaje staranowane przez bliżej nieznany olbrzymi statek. Na szczęście w
ostatniej chwili udaje im się wyskoczyć z jachtu. Jedynym, co zdołali uratować w
tej katastrofie jest ich własne życie. To miała być wyprawa, o której nigdy nie
mieli zapomnieć. I chyba tak się właśnie stanie, tylko że przecież nie o takie
wspomnienia im chodziło. W ramach przygotowań sprzedali wszystko, co mieli, a
uzyskane środki finansowe włożyli właśnie w ten jacht i wszelkiego rodzaju
zabezpieczenie podróży. Niestety, los okazał się dla Livii i Nathana Moore’ów
okrutny i praktycznie w ciągu jednej sekundy zabrał im wszystko. Teraz nie mają
ani domu, ani pieniędzy na to, żeby w jakiś sposób móc zabezpieczyć sobie
egzystencję. Na grzbiecie mają jedynie przemoczone i poszarpane ubrania. Czy
ktoś wyciągnie do nich pomocną dłoń? Czy znajdzie się jakiś dobry człowiek,
który sprawi, że małżonkowie zdołają jeszcze odbudować to, co tak gwałtownie
stracili?
Tymczasem w posiadłości Ferndale na obrzeżach Norfolk mieszka
inne małżeństwo. To Virginia i Frederick Quentinowie. Z pozoru wydaje się, że
jest to zgodna i przykładna para, której tak naprawdę niczego do szczęścia nie
brakuje. Mężczyzna jest właścicielem banku, a do tego próbuje swoich sił w
polityce, gdzie ma spore szanse osiągnąć sukces. Jest tylko jeden problem. Otóż
jego piękna żona wciąż stroni od ludzi. Za każdym razem, kiedy Frederick proponuje jej towarzyszenie mu podczas uroczystych bankietów, Virginia
stanowczo odmawia. Mężczyzna jest na tyle wyrozumiały, że nie robi żonie
awantur z tego powodu, choć nie ukrywa, że jest mu przykro i chciałby wreszcie
pokazać światu swoją piękną kobietę. No cóż, w tej sytuacji nie pozostaje mu
nic innego, jak tylko pogodzić się z rzeczywistością i samemu radzić sobie w
świecie polityki bez wsparcia żony. Dlaczego zatem Virginia jest tak bardzo
wycofana z życia, że za każdym razem, kiedy ma wyjść do ludzi, odczuwa paniczny
strach? Co takiego dzieje się lub działo w jej życiu, że spowodowało u kobiety
tego rodzaju zaburzenia? Czy jest jeszcze szansa na to, aby wróciła do
normalnego życia, zamiast stale ukrywać się w posiadłości otoczonej ogromnymi
drzewami, które skutecznie przysłaniają jej świat?
Miasto Portree na szkockiej wyspie Skye fot. Gernot Keller |
Bardzo szybko okazuje się też, że niemieccy rozbitkowie, o
których była mowa wyżej, nie są tak do końca obcy Virginii. Otóż jakiś czas
temu Livia pracowała w posiadłości Quentinów, pomagając w pracach domowych. W
tej sytuacji Virginia czuje się, jak gdyby zobligowana do pomocy Niemcom i nie
wyobraża sobie, że mogłaby postąpić inaczej. Oczywiście Frederick jest temu
bardzo przeciwny. Chyba podświadomie wyczuwa, że tym ludziom raczej nie powinno
się ufać. Szczególną antypatię okazuje Nathanowi. Dlaczego? Co takiego zauważył
u tego niesamowicie przystojnego mężczyzny, że nie chce mu pomóc, a wręcz się
go obawia? Czy Frederick faktycznie ma rację? Czy jego obawy znajdą już niedługo
swoje potwierdzenie w rzeczywistości?
Niestety, niemieccy tajemniczy rozbitkowie to nie jedyne
zmartwienie Quentinów, podobnie jak pozostałych mieszkańców Norfolk. Otóż od
momentu, kiedy na horyzoncie pojawili się Moore’owie, w miasteczku zaczynają
znikać kilkuletnie dziewczynki, których zwłoki po paru dniach ktoś odnajduje w
mało uczęszczanych miejscach. Zrozpaczeni rodzice nie wiedzą, co robić. Na
miasto pada blady strach. Wydaje się, że policja również jest w tej sprawie
bezradna. Są tacy, którzy o te makabryczne zabójstwa obwiniają rodziców
zamordowanych dziewczynek. Uważają bowiem, że szczególnie matki nie potrafiły
zająć się nimi dostatecznie dobrze i to właśnie dlatego dzieci zginęły. Wiadomo
też, że za makabrycznymi morderstwami kryje się pedofil, ponieważ dziewczynki
przed zabójstwem zostały zgwałcone. Kto zatem stoi za tymi okrucieństwami? Czy
jest to ktoś zupełnie obcy, kto ostatnio przybył do miasteczka? A może to
osoba, którą wszyscy doskonale znają i nigdy nie przypuszczaliby, że jest
zdolna do tak brutalnych czynów w imię zaspokojenia własnego chorego popędu
seksualnego? I wreszcie, czy te morderstwa mają coś wspólnego z niemieckimi
rozbitkami, którzy nagle pojawili się w okolicy?
Niektórzy mówią, że Charlotte Link nareszcie dopadła
przypadłość, która prędzej czy później dosięgnie każdego autora, czyli zwykła
rutyna. Nawet jeśli tak w istocie jest, to mnie ta jej rutyna w ogóle nie
przeszkadza. Echo winy to któraś z kolei książka Charlotte Link, która
wciągnęła mnie już od pierwszej strony. Bohaterowie są bardzo wyraziści, więc
można śmiało ocenić ich osobowość. A zatem na kartach powieści spotykamy
kobietę przytłoczoną i zaszczutą przez męża, który chcąc spełnić swoje marzenia
nie liczy się praktycznie z nikim ani z niczym. Mężczyzna żyje, jak gdyby w
innym świecie i wciąż łudzi się nadzieją, że kiedyś przyjdzie taki dzień, w którym
osiągnie sukces. Z kolei jego żona pomimo że doskonale zna swojego męża, to
jednak nie ma odwagi mu się przeciwstawić. Woli usunąć się w cień i dać mu
wolną rękę do robienia rzeczy, które nie zawsze są dobre.
Wydanie z 2013 roku |
Podobnie przedstawia się sprawa w małżeństwie Quentinów. Tutaj
z kolei kobieta jest tą stroną dominującą, choć na pierwszy rzut oka wcale na
to nie wygląda. Jak już wspomniałam, Virginia jest wycofana z życia z powodu
jakichś niewyjaśnionych spraw z przeszłości, zaś jej mąż godzi się na wszystko,
aby tylko nie doprowadzać jej do rozstroju nerwowego, którego skutki mogą być
naprawdę bardzo poważne. Czy zatem Virginia nie jest czasami egoistką, która
patrzy jedynie na własne potrzeby i uczucia, nie dostrzegając tych, którzy żyją
obok niej? Może te dylematy z przeszłości to tylko taka kotara, za którą dobrze
jest się ukryć, aby zdjąć z siebie odpowiedzialność za życie?
Prawdę
powiedziawszy Virginia Quentin okazała się dla mnie postacią niesamowicie
irytującą. W imię własnych potrzeb – czy to prawdziwych, czy urojonych –
krzywdzi tych, którzy naprawdę ją kochają i pragną ją chronić, bo tak naprawdę
nie wiadomo, czy z powodu swoich emocjonalnych żądz nie ściągnęła
niebezpieczeństwa na swoją rodzinę. Kobieta niejednokrotnie zapomina o tym, że
przecież jest nie tylko żoną, ale przede wszystkim matką, i to o swoją
kilkuletnią córeczkę powinna się troszczyć, szczególnie wtedy, gdy w miasteczku
robi się niebezpiecznie z powodu grasującego pedofila. Virginia z jednej strony
kocha Kim, ale z drugiej, jak gdyby zupełnie o niej zapominała, chcąc nagle
odciąć się od życia, które do tej pory prowadziła. Czy to jest normalne? Czy
tak powinna postępować odpowiedzialna i kochająca matka? Z drugiej strony
jednak można ją usprawiedliwiać tym, iż przez lata egzystowała w swego rodzaju
klatce, z której wreszcie udało jej się wyrwać, więc zachłystuje się tą
emocjonalną wolnością na ile tylko może.
A co z Frederikiem? Wydaje się, że jest to bardzo
odpowiedzialny mężczyzna, który za wszelką cenę stara się pogodzić swoje życie
zawodowe z rodzinnym, choć nie otrzymuje żadnego wsparcia od żony. Można mu
jedynie współczuć. Frederick Quentin to z całą pewnością mężczyzna, który
kieruje się rozsądkiem, zaś nie marzeniami, których spełnienie może nigdy nie
nadejść. Niemniej fakt ten wcale nie oznacza, że Frederick do reszty wyzbył się
własnych pragnień i do niczego już nie dąży. Owszem, dąży do osiągnięcia
wysokiej pozycji w świecie polityki, ale nie robi tego za wszelką cenę. On
potrafi rozdzielić to, co jest dobre od tego, co złe. W chwili kiedy jest
potrzebny rodzinie, rzuca wszystko i jedzie do domu na złamanie karku.
Niestety, egoistyczna Virginia wciąż nie umie tego docenić.
Echo winy podobnie jak inne książki Charlotte Link
posiada mroczny klimat. W tej powieści jest też sporo psychologii, która
sprawia, że w pewnym momencie bohaterowie zaczynają się naprawdę gubić w swoim
postępowaniu. Mylą miłość ze zwykłym pożądaniem, a to, co złe jest dla nich
dobrem. Ta psychologia wyraźnie widoczna jest także w przypadku dzieci, które
pojawiają się na kartach książki. Pamiętajmy, że one obcują ze starszym
„dobrym” panem, który przecież nie może zrobić im żadnej krzywdy. On jest taki
uprzejmy i tyle uwagi im poświęca. Nie to, co mama, która niejednokrotnie nawet
ich nie dostrzega.
Oczywiście zaskakujące jest też zakończenie tej historii.
Trudno jest bowiem domyślić się kim jest pedofil, który zwabia kilkuletnie
dziewczynki do swojego domu, aby je wykorzystać seksualnie, a potem zabić. Bardzo
wymowny jest też tytuł książki. Tutaj można zastanawiać się czego tak naprawdę
dotyczy to „echo winy”. Czy odnosi się do pedofila, czy może do jakichś innych
zadawnionych spraw, które dopiero teraz zostają wyciągnięte na światło dzienne.
Myślę, że wielbicieli twórczości Charlotte Link nie trzeba specjalnie namawiać
do sięgnięcia po Echo winy. Natomiast czytelnicy, którzy nie znają
powieści tej Autorki, a preferują dramaty psychologiczne z thrillerem w tle
powinni poczuć się usatysfakcjonowani fabułą książki. Dla mnie Charlotte Link
jest jedną z autorek, co do której postanowiłam sobie, że przeczytam jak
najwięcej jej książki. W naszym kraju Autorka jest bardzo popularna, więc
raczej na brak polskich przekładów nie będziemy mogli narzekać.
Mam zamiar poznać twórczość tej pisarki:)
OdpowiedzUsuńMam podobne odczucia, ogólnie książka mi się podobała i bardzo szybko ją przeczytałam, Co do Virginii, też się zgadzam,egoistka i do tego bardzo naiwna. Rzucić mężą, dziecko , dom dla jakiegoś lekkoducha, którego prawie nie znała ti planować z nim przyszłość, to po prostu było żałosne. Zresztą to że była egoistką pokazała także jej przeszłość i stosunki z jej poprzednim partnerem.Za to Frederick , chyba troszkę wydealizowany (chociaż wcale mi to nie przeszkadzało:) bo nie wydaje mi się, żeby tacy faceci chodzili po świecie, którzy potrafią tak wiele znieść i wybaczać. Z przyjemnością sięgnę po kolejną książkę tej autorki bo akurat ja z nią miała do czynienia po raz pierwszy:)
OdpowiedzUsuńAle obszernie to skomentowałaś. :-) A co do Frederika, to ja jestem romantyczką i wierzę w to, że tacy faceci jednak gdzieś istnieją. Może to naiwne w dzisiejszych czasach, ale tak sobie po cichu myślę, że jak mężczyzna naprawdę kocha, to jest w stanie wiele wybaczyć. Oczywiście nie oznacza to, że kobiety powinny perfidnie coś takiego wykorzystywać. Powiem Ci, że ja nie toleruję takich kobiet, jak Virginia, które nie potrafią docenić tego, co mają w życiu i szukać jakichś tanich przygód na boku.
UsuńUwielbiam kryminały i zawsze gdzieś ta autorka mnie "prześladowała". Podczas swojego ostatniego zakupu na Arosie zakupiłam "Lisią dolinę" i właśnie wczoraj zaczęłam ją czytać. Za mną na razie zaledwie siedemdziesiąt stron, a już mi się podoba. Na daną chwilę sam styl autorki, jak ma się dokładnie reszta będę mogła stwierdzić po ukończeniu książki :) Chociaż nawet teraz jestem w stanie stwierdzić, że po książkę od tej pani jeszcze siegnę!
OdpowiedzUsuńI pomimo, że - jak napisałaś - przy "Echo winy" zarzuca się autorce rutynę.. Zgodzę się, każdego pisarza to dopada. Ale jeśli jest się wiernym fanem twórczości to wiem, że podchodzi się do tego z dystansem (tutaj N. Sparks - niby każda ksiązka taka sama, a jednak inna...)
No to się rozpisałam... Serdecznie pozdrawiam :) Insane z przy-goracej-herbacie.blogspot.com
Mnie chodziło o to, że niektórzy zarzucają Autorce rutynę w sensie ogólnym, a nie przy tej konkretnej książce. Miałam nadzieję, że tak wynika z mojego tekstu. A co do reszty, to oczywiście masz rację. Również pozdrawiam! :-)
UsuńLubię książki Charlotte, nie odpuszczę sobie i tej :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze żadnej jej powieści, ale czytam same pochwały, u ciebie również więc muszę nadrobić zaległości.
OdpowiedzUsuń