piątek, 3 lipca 2015

Charlotte Link – „Echo winy”












Wydawnictwo: SONIA DRAGA
Katowice 2012
Tytuł oryginału: Das Echo der Schuld
Przekład: Marta Archman





Kiedy na miasto pada strach, a w niewyjaśnionych okolicznościach znikają małe dziewczynki, których ciała po kilku dniach znajdowane są w mało uczęszczanych miejscach, trzeba jak najszybciej schwytać sprawcę tych okrutnych morderstw. W tych okolicznościach przerażeni rodzice powinni robić wszystko, aby tylko nie dopuścić do tragedii i nie opłakiwać któregoś dnia własnego dziecka. Ale czy można wszystko przewidzieć i zapobiec tragedii, skoro kilkuletnie dziecko jest na tyle ufne, iż nie wyobraża sobie, aby jakiś miły straszy pan mógł zrobić mu krzywdę? Przecież on może spełnić wręcz najskrytsze marzenie, którego nie jest w stanie zrealizować nawet najbardziej kochająca matka, bo albo nie ma wystarczających środków finansowych, albo po prostu jest zbyt zajęta pracą i swoim własnym życiem, żeby jeszcze tracić czas na fanaberie swojego dziecka. Jak zatem należałoby ochraniać własne dziecko? Czy od najmłodszych lat uczulać je na kontakty z obcymi ludźmi, szczególnie z mężczyznami? Może jednak zdarzyć się tak, że niebezpieczeństwo będzie czaić się tuż obok i czasami ktoś, kogo znamy od wielu lat okaże się najgorszym zwyrodnialcem, jakiego kiedykolwiek nosił świat. Czy w takim razie my-dorośli jesteśmy w stanie nie dopuścić do sytuacji, w której nasze dziecko zostanie skrzywdzone lub wręcz zamordowane tylko dlatego, że ktoś przez lata doskonale się maskował i sprawiał wrażenie człowieka bez skazy? To są naprawdę bardzo trudne pytania i chyba nie można znaleźć na nie jednoznacznej odpowiedzi. Oczywiście bez względu na wszystko trzeba chronić dziecko przed zwyrodnialcami, ale też nie można zamykać go na świat, sprawiając tym samym, że któregoś dnia jedyne, co nasza pociecha będzie odczuwać to wszechobecny strach przed obcymi ludźmi, co zapewne zaprocentuje na przyszłość i niekorzystnie odbije się na dorosłym życiu tego małego dziś człowieka.

Przejdźmy teraz do książki, której zasadniczym motywem jest właśnie pedofilia. Chyba nie dziwi fakt, że Charlotte Link zdecydowała się poruszyć ten problem, skoro przestępstwa na tle seksualnym wobec dzieci są obecnie coraz bardziej powszechne. Przenieśmy się zatem na szkocką wyspę Skye, gdzie pewnego dnia dochodzi do tragedii. Otóż młode małżeństwo pochodzące z Niemiec, chcąc spełnić swoje marzenie dotyczące morskiej podróży dookoła świata zostaje staranowane przez bliżej nieznany olbrzymi statek. Na szczęście w ostatniej chwili udaje im się wyskoczyć z jachtu. Jedynym, co zdołali uratować w tej katastrofie jest ich własne życie. To miała być wyprawa, o której nigdy nie mieli zapomnieć. I chyba tak się właśnie stanie, tylko że przecież nie o takie wspomnienia im chodziło. W ramach przygotowań sprzedali wszystko, co mieli, a uzyskane środki finansowe włożyli właśnie w ten jacht i wszelkiego rodzaju zabezpieczenie podróży. Niestety, los okazał się dla Livii i Nathana Moore’ów okrutny i praktycznie w ciągu jednej sekundy zabrał im wszystko. Teraz nie mają ani domu, ani pieniędzy na to, żeby w jakiś sposób móc zabezpieczyć sobie egzystencję. Na grzbiecie mają jedynie przemoczone i poszarpane ubrania. Czy ktoś wyciągnie do nich pomocną dłoń? Czy znajdzie się jakiś dobry człowiek, który sprawi, że małżonkowie zdołają jeszcze odbudować to, co tak gwałtownie stracili?

Tymczasem w posiadłości Ferndale na obrzeżach Norfolk mieszka inne małżeństwo. To Virginia i Frederick Quentinowie. Z pozoru wydaje się, że jest to zgodna i przykładna para, której tak naprawdę niczego do szczęścia nie brakuje. Mężczyzna jest właścicielem banku, a do tego próbuje swoich sił w polityce, gdzie ma spore szanse osiągnąć sukces. Jest tylko jeden problem. Otóż jego piękna żona wciąż stroni od ludzi. Za każdym razem, kiedy Frederick proponuje jej towarzyszenie mu podczas uroczystych bankietów, Virginia stanowczo odmawia. Mężczyzna jest na tyle wyrozumiały, że nie robi żonie awantur z tego powodu, choć nie ukrywa, że jest mu przykro i chciałby wreszcie pokazać światu swoją piękną kobietę. No cóż, w tej sytuacji nie pozostaje mu nic innego, jak tylko pogodzić się z rzeczywistością i samemu radzić sobie w świecie polityki bez wsparcia żony. Dlaczego zatem Virginia jest tak bardzo wycofana z życia, że za każdym razem, kiedy ma wyjść do ludzi, odczuwa paniczny strach? Co takiego dzieje się lub działo w jej życiu, że spowodowało u kobiety tego rodzaju zaburzenia? Czy jest jeszcze szansa na to, aby wróciła do normalnego życia, zamiast stale ukrywać się w posiadłości otoczonej ogromnymi drzewami, które skutecznie przysłaniają jej świat?


Miasto Portree na szkockiej wyspie Skye
fot. Gernot Keller


Bardzo szybko okazuje się też, że niemieccy rozbitkowie, o których była mowa wyżej, nie są tak do końca obcy Virginii. Otóż jakiś czas temu Livia pracowała w posiadłości Quentinów, pomagając w pracach domowych. W tej sytuacji Virginia czuje się, jak gdyby zobligowana do pomocy Niemcom i nie wyobraża sobie, że mogłaby postąpić inaczej. Oczywiście Frederick jest temu bardzo przeciwny. Chyba podświadomie wyczuwa, że tym ludziom raczej nie powinno się ufać. Szczególną antypatię okazuje Nathanowi. Dlaczego? Co takiego zauważył u tego niesamowicie przystojnego mężczyzny, że nie chce mu pomóc, a wręcz się go obawia? Czy Frederick faktycznie ma rację? Czy jego obawy znajdą już niedługo swoje potwierdzenie w rzeczywistości?

Niestety, niemieccy tajemniczy rozbitkowie to nie jedyne zmartwienie Quentinów, podobnie jak pozostałych mieszkańców Norfolk. Otóż od momentu, kiedy na horyzoncie pojawili się Moore’owie, w miasteczku zaczynają znikać kilkuletnie dziewczynki, których zwłoki po paru dniach ktoś odnajduje w mało uczęszczanych miejscach. Zrozpaczeni rodzice nie wiedzą, co robić. Na miasto pada blady strach. Wydaje się, że policja również jest w tej sprawie bezradna. Są tacy, którzy o te makabryczne zabójstwa obwiniają rodziców zamordowanych dziewczynek. Uważają bowiem, że szczególnie matki nie potrafiły zająć się nimi dostatecznie dobrze i to właśnie dlatego dzieci zginęły. Wiadomo też, że za makabrycznymi morderstwami kryje się pedofil, ponieważ dziewczynki przed zabójstwem zostały zgwałcone. Kto zatem stoi za tymi okrucieństwami? Czy jest to ktoś zupełnie obcy, kto ostatnio przybył do miasteczka? A może to osoba, którą wszyscy doskonale znają i nigdy nie przypuszczaliby, że jest zdolna do tak brutalnych czynów w imię zaspokojenia własnego chorego popędu seksualnego? I wreszcie, czy te morderstwa mają coś wspólnego z niemieckimi rozbitkami, którzy nagle pojawili się w okolicy?

Niektórzy mówią, że Charlotte Link nareszcie dopadła przypadłość, która prędzej czy później dosięgnie każdego autora, czyli zwykła rutyna. Nawet jeśli tak w istocie jest, to mnie ta jej rutyna w ogóle nie przeszkadza. Echo winy to któraś z kolei książka Charlotte Link, która wciągnęła mnie już od pierwszej strony. Bohaterowie są bardzo wyraziści, więc można śmiało ocenić ich osobowość. A zatem na kartach powieści spotykamy kobietę przytłoczoną i zaszczutą przez męża, który chcąc spełnić swoje marzenia nie liczy się praktycznie z nikim ani z niczym. Mężczyzna żyje, jak gdyby w innym świecie i wciąż łudzi się nadzieją, że kiedyś przyjdzie taki dzień, w którym osiągnie sukces. Z kolei jego żona pomimo że doskonale zna swojego męża, to jednak nie ma odwagi mu się przeciwstawić. Woli usunąć się w cień i dać mu wolną rękę do robienia rzeczy, które nie zawsze są dobre.

Wydanie z 2013 roku
Podobnie przedstawia się sprawa w małżeństwie Quentinów. Tutaj z kolei kobieta jest tą stroną dominującą, choć na pierwszy rzut oka wcale na to nie wygląda. Jak już wspomniałam, Virginia jest wycofana z życia z powodu jakichś niewyjaśnionych spraw z przeszłości, zaś jej mąż godzi się na wszystko, aby tylko nie doprowadzać jej do rozstroju nerwowego, którego skutki mogą być naprawdę bardzo poważne. Czy zatem Virginia nie jest czasami egoistką, która patrzy jedynie na własne potrzeby i uczucia, nie dostrzegając tych, którzy żyją obok niej? Może te dylematy z przeszłości to tylko taka kotara, za którą dobrze jest się ukryć, aby zdjąć z siebie odpowiedzialność za życie? 

Prawdę powiedziawszy Virginia Quentin okazała się dla mnie postacią niesamowicie irytującą. W imię własnych potrzeb – czy to prawdziwych, czy urojonych – krzywdzi tych, którzy naprawdę ją kochają i pragną ją chronić, bo tak naprawdę nie wiadomo, czy z powodu swoich emocjonalnych żądz nie ściągnęła niebezpieczeństwa na swoją rodzinę. Kobieta niejednokrotnie zapomina o tym, że przecież jest nie tylko żoną, ale przede wszystkim matką, i to o swoją kilkuletnią córeczkę powinna się troszczyć, szczególnie wtedy, gdy w miasteczku robi się niebezpiecznie z powodu grasującego pedofila. Virginia z jednej strony kocha Kim, ale z drugiej, jak gdyby zupełnie o niej zapominała, chcąc nagle odciąć się od życia, które do tej pory prowadziła. Czy to jest normalne? Czy tak powinna postępować odpowiedzialna i kochająca matka? Z drugiej strony jednak można ją usprawiedliwiać tym, iż przez lata egzystowała w swego rodzaju klatce, z której wreszcie udało jej się wyrwać, więc zachłystuje się tą emocjonalną wolnością na ile tylko może.

A co z Frederikiem? Wydaje się, że jest to bardzo odpowiedzialny mężczyzna, który za wszelką cenę stara się pogodzić swoje życie zawodowe z rodzinnym, choć nie otrzymuje żadnego wsparcia od żony. Można mu jedynie współczuć. Frederick Quentin to z całą pewnością mężczyzna, który kieruje się rozsądkiem, zaś nie marzeniami, których spełnienie może nigdy nie nadejść. Niemniej fakt ten wcale nie oznacza, że Frederick do reszty wyzbył się własnych pragnień i do niczego już nie dąży. Owszem, dąży do osiągnięcia wysokiej pozycji w świecie polityki, ale nie robi tego za wszelką cenę. On potrafi rozdzielić to, co jest dobre od tego, co złe. W chwili kiedy jest potrzebny rodzinie, rzuca wszystko i jedzie do domu na złamanie karku. Niestety, egoistyczna Virginia wciąż nie umie tego docenić. 

Echo winy podobnie jak inne książki Charlotte Link posiada mroczny klimat. W tej powieści jest też sporo psychologii, która sprawia, że w pewnym momencie bohaterowie zaczynają się naprawdę gubić w swoim postępowaniu. Mylą miłość ze zwykłym pożądaniem, a to, co złe jest dla nich dobrem. Ta psychologia wyraźnie widoczna jest także w przypadku dzieci, które pojawiają się na kartach książki. Pamiętajmy, że one obcują ze starszym „dobrym” panem, który przecież nie może zrobić im żadnej krzywdy. On jest taki uprzejmy i tyle uwagi im poświęca. Nie to, co mama, która niejednokrotnie nawet ich nie dostrzega.

Oczywiście zaskakujące jest też zakończenie tej historii. Trudno jest bowiem domyślić się kim jest pedofil, który zwabia kilkuletnie dziewczynki do swojego domu, aby je wykorzystać seksualnie, a potem zabić. Bardzo wymowny jest też tytuł książki. Tutaj można zastanawiać się czego tak naprawdę dotyczy to „echo winy”. Czy odnosi się do pedofila, czy może do jakichś innych zadawnionych spraw, które dopiero teraz zostają wyciągnięte na światło dzienne. Myślę, że wielbicieli twórczości Charlotte Link nie trzeba specjalnie namawiać do sięgnięcia po Echo winy. Natomiast czytelnicy, którzy nie znają powieści tej Autorki, a preferują dramaty psychologiczne z thrillerem w tle powinni poczuć się usatysfakcjonowani fabułą książki. Dla mnie Charlotte Link jest jedną z autorek, co do której postanowiłam sobie, że przeczytam jak najwięcej jej książki. W naszym kraju Autorka jest bardzo popularna, więc raczej na brak polskich przekładów nie będziemy mogli narzekać.





7 komentarzy:

  1. Mam zamiar poznać twórczość tej pisarki:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam podobne odczucia, ogólnie książka mi się podobała i bardzo szybko ją przeczytałam, Co do Virginii, też się zgadzam,egoistka i do tego bardzo naiwna. Rzucić mężą, dziecko , dom dla jakiegoś lekkoducha, którego prawie nie znała ti planować z nim przyszłość, to po prostu było żałosne. Zresztą to że była egoistką pokazała także jej przeszłość i stosunki z jej poprzednim partnerem.Za to Frederick , chyba troszkę wydealizowany (chociaż wcale mi to nie przeszkadzało:) bo nie wydaje mi się, żeby tacy faceci chodzili po świecie, którzy potrafią tak wiele znieść i wybaczać. Z przyjemnością sięgnę po kolejną książkę tej autorki bo akurat ja z nią miała do czynienia po raz pierwszy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale obszernie to skomentowałaś. :-) A co do Frederika, to ja jestem romantyczką i wierzę w to, że tacy faceci jednak gdzieś istnieją. Może to naiwne w dzisiejszych czasach, ale tak sobie po cichu myślę, że jak mężczyzna naprawdę kocha, to jest w stanie wiele wybaczyć. Oczywiście nie oznacza to, że kobiety powinny perfidnie coś takiego wykorzystywać. Powiem Ci, że ja nie toleruję takich kobiet, jak Virginia, które nie potrafią docenić tego, co mają w życiu i szukać jakichś tanich przygód na boku.

      Usuń
  3. Uwielbiam kryminały i zawsze gdzieś ta autorka mnie "prześladowała". Podczas swojego ostatniego zakupu na Arosie zakupiłam "Lisią dolinę" i właśnie wczoraj zaczęłam ją czytać. Za mną na razie zaledwie siedemdziesiąt stron, a już mi się podoba. Na daną chwilę sam styl autorki, jak ma się dokładnie reszta będę mogła stwierdzić po ukończeniu książki :) Chociaż nawet teraz jestem w stanie stwierdzić, że po książkę od tej pani jeszcze siegnę!

    I pomimo, że - jak napisałaś - przy "Echo winy" zarzuca się autorce rutynę.. Zgodzę się, każdego pisarza to dopada. Ale jeśli jest się wiernym fanem twórczości to wiem, że podchodzi się do tego z dystansem (tutaj N. Sparks - niby każda ksiązka taka sama, a jednak inna...)

    No to się rozpisałam... Serdecznie pozdrawiam :) Insane z przy-goracej-herbacie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie chodziło o to, że niektórzy zarzucają Autorce rutynę w sensie ogólnym, a nie przy tej konkretnej książce. Miałam nadzieję, że tak wynika z mojego tekstu. A co do reszty, to oczywiście masz rację. Również pozdrawiam! :-)

      Usuń
  4. Lubię książki Charlotte, nie odpuszczę sobie i tej :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie czytałam jeszcze żadnej jej powieści, ale czytam same pochwały, u ciebie również więc muszę nadrobić zaległości.

    OdpowiedzUsuń