Wydawnictwo: PRÓSZYŃSKI I S-KA
Warszawa 2015
Tytuł oryginału: One Last
Dance
Przekład: Magdalena Rychlik
Stare domy zazwyczaj kojarzą mi się z ogromnym bogactwem, ale
nie takim materialnym, tylko bardziej duchowym. Zawsze, kiedy odwiedzam jakąś
wiekową budowlę – czy to dworek/zamek, czy to zwyczajny, wielopokoleniowy dom –
zastanawiam się nad historią tego miejsca. Przecież mury takiego domu musiały
niejedno „widzieć” i niejedno „słyszeć”. Przez dziesiątki, a może nawet setki
lat były świadkami zmieniającej się rzeczywistości, a ludzie, którzy tam
mieszkali przeżywali swoje radości i smutki. Mury takiego wiekowego domostwa
mogłyby nam opowiedzieć naprawdę wiele ciekawych historii dotyczących jego
mieszkańców. W zależności od tego, ile lat liczy sobie dom, nasza wyobraźnia
może podsuwać nam rozmaite obrazy, jak na przykład bale, które zapewne się tam
odbywały, albo sceny sprzeczek pomiędzy małżonkami, albo też zabawy rozbrykanych
i szczęśliwych dzieciaków. Ale przecież mieszkańcy takiego domu przeżywali w
nim nie tylko szczęśliwe dni. Zapewne zagościła tam również śmierć i rozpacz po
stracie bliskich na przykład na skutek wybuchu jednej czy drugiej wojny
światowej. Mogło też zostać popełnione tam morderstwo, którego nigdy nie
wyjaśniono lub ktoś w akcie rozpaczy mógł popełnić samobójstwo.
Wyobraźmy sobie zatem wiekową, wiejską posiadłość, której
historia sięga jeszcze czasów panowania dynastii Tudorów. Ta niezwykle mroczna
posiadłość znajduje się w angielskim hrabstwie Devon i położona jest nad jednym
z morskich akwenów, gdzie wiatr wciąż tańczy w gałęziach drzew. Rzeczona posiadłość
nosi nazwę Rosindell i od wieków należy do rodziny o nazwisku Reddaway. Prawda
jest taka, że członkowie tegoż rodu jakoś nigdy nie wzbudzali powszechnej
sympatii wśród sąsiadów. Ludzie, którzy ich znali, zwykli twierdzić, że byli
oni wyjątkowo trudni we współżyciu, a niektórzy z nich nawet strzelali do
„intruzów”.
A zatem mamy rok 1974. We wrześniu tegoż roku Esme Godwin
kończy siedemdziesiąt pięć lat. Z tej okazji córka jubilatki pragnie urządzić
swojej matce wielkie urodzinowe przyjęcie. Zoe chce, aby uczestniczyła w nim
cała rodzina, oczywiście jeśli tylko Esme wyrazi na to zgodę. Ale czy tak się
stanie, skoro w minionych latach wydarzyło się tak wiele zła, że aż trudno to
sobie wyobrazić? Niektóre osoby odpowiedzialne za wyrządzone Esme krzywdy
odeszły już z tego świata. Niemniej ci, którzy zostali wciąż noszą w sobie żal
i wyrzuty sumienia, a tajemnice z przeszłości nadal nie są do końca odkryte. Przygotowując
się do przyjęcia, Esme Godwin bezustannie sięga pamięcią w przeszłość. Widzi
obrazy, które do dzisiaj nie pozwalają jej spokojnie żyć. Tak wiele się
wydarzyło. Tak wielu ludzi skrzywdzono. Czy można cokolwiek jeszcze naprawić? I
tak oto cofamy się do roku 1917, kiedy wszystko tak naprawdę się zaczęło…
Świat ogarnięty jest dramatem pierwszej wojny światowej. Devlin
Reddaway jest jednym z wielu młodych brytyjskich żołnierzy, którzy walczą we
Francji. Natychmiast po wybuchu wojny zaciągnął się do armii i teraz ofiarnie
służy ojczyźnie. Kiedy dostaje kilka wolnych dni jakoś nie za bardzo chce
wracać do rodzinnej posiadłości. Nigdy nie potrafił dogadać się ojcem, który
budzi powszechną antypatię. Sąsiadami Reddawayów są Langdonowie, którzy
mieszkają w rezydencji na Belgrave Square. Obydwie rodziny niespecjalnie za
sobą przepadają. Charles Langdon jest właścicielem miejscowej stoczni i ojcem
trojga dzieci: pięknej i wyrafinowanej Camili, dość przystojnego i tryskającego
poczuciem humoru Toma oraz zupełnie przeciętnej Esme. Nie dziwi więc fakt, że
to właśnie Camila wciąż zwraca na siebie uwagę mężczyzn. Devlin nie jest
wyjątkiem. Któregoś dnia on również daje się oczarować starszej z panien Langdon.
Ponieważ trwa wojna, Camila pracuje w szpitalu, gdzie opatruje rannych
żołnierzy. Wygląda na to, że Devlin nie jest jej obojętny. Obydwoje mają jednak
zbyt mało czasu na to, aby ich uczucie mogło się rozwinąć. Pozwalają sobie
jedynie na ukradkowe spotkania w tajemnicy przed rodziną. Kiedy pewnego dnia
Devlin po przepustce znów wyjeżdża na front, pod wpływem jakiegoś wewnętrznego
impulsu oświadcza się Camili, która oczywiście zgadza się zostać jego żoną. A
zatem Devlin wraca na front szczęśliwy i pewny, że po zakończeniu wojny ożeni
się ze swoją ukochaną i razem stworzą wspaniałą i kochającą się rodzinę.
Pragnie też dołożyć wszelkich starań, aby do stanu świetności przywrócić
Rosindell, którą jego ojciec poważnie zaniedbał. Ta posiadłość jest dla niego
niezmiernie ważna i nie wyobraża sobie, żeby mógł ją porzucić i zamieszkać w
jakimś innym miejscu. Niestety, kiedy kończy się wojna i Devlin Reddaway wraca
do domu poraniony, okazuje się, że jego ukochana właśnie szykuje się do ślubu z
innym mężczyzną…
Wyd. HEADLINE REVIEW Londyn 2014 |
Judith Lennox swoją twórczością zachwyciła mnie przy okazji
lektury powieści Krok w nieznane. Pomimo że generalnie Autorka kojarzona
jest z romansami historycznymi, to jednak nie potrafię się z tym
zaszufladkowaniem zgodzić. Według mnie Judith Lennox jest pisarką, która tworzy
piękne powieści obyczajowe z naciskiem na sagi rodzinne, których akcja trwa
przez wiele długich lat i obejmuje kilka pokoleń tych samych rodzin. Ostatni
taniec jest tego doskonałym potwierdzeniem. W tej powieści czytelnik
spotyka dwie rodziny, które generalnie nie pałają do siebie uczuciem sympatii,
ale względnie tolerują siebie nawzajem. Chyba nie mają innego wyjścia, skoro
przyszło im mieszkać tak blisko siebie.
Fabuła książki jest skonstruowana tak, że czytelnik nie
potrafi się od powieści oderwać. Gdybym miała jednym zdaniem określić, o czym
traktuje Ostatni taniec, to napisałabym, że o chorobliwej zazdrości. Jedna
z bohaterek to taki przysłowiowy pies ogrodnika, który sam nie chce, ale komuś
też nie da. Tak więc na pierwszy plan wysuwają się dwie siostry. Jedna jest
piękna niczym księżniczka z bajki i budzi powszechny zachwyt, spadając zawsze
na cztery łapy, nawet jeśli wplącze się w jakąś niezbyt przyjemną sytuację. Z
kolei druga to typowy niedowartościowany kopciuszek, który od dziecka żyje w
cieniu swojej siostry. A zatem kiedy księżniczka dopuszcza się zdrady i łamie
dane słowo, wówczas nasz kopciuszek biegnie na pomoc, aby pocieszyć i uleczyć
złamane serce Devlina. Okazuje się bowiem, że Esme od kilku lat jest bez
pamięci zakochana w swoim sąsiedzie, lecz nigdy nie miała odwagi, aby odkryć
przed nim swoje uczucia. W końcu jednak dochodzi do tego, że Esme zostaje żoną
Devlina i staje się panią w Rosindell. Czy zatem odnajdzie tam szczęście, a mąż
w końcu ją pokocha i zapomni o pięknej szwagierce, która złamała mu serce? A co
z Camilą? Jak ona zareaguje na wiadomość o ślubie siostry z mężczyzną, który
jeszcze niedawno pragnął się z nią ożenić? Dlaczego Devlin zdecydował się na
małżeństwo z mało atrakcyjną dziewczyną, skoro do szaleństwa kochał inną,
piękniejszą? Czy kryje się za tym jakiś sekret, który wyjdzie na jaw dopiero po
latach?
Akcja powieści obejmuje dokładnie pięćdziesiąt siedem lat, a
więc tych wydarzeń rozgrywających się na jej kartach jest całkiem sporo. Tak
naprawdę spotykamy tutaj cztery pokolenia, które wciąż dotykają jakieś życiowe
tragedie, a to wszystko za sprawą tylko i wyłącznie jednej osoby. Gdyby nie
ona, nasi bohaterowie byliby szczęśliwi i mogliby wieść wspaniałe życie w
niezwykle malowniczym zakątku hrabstwa Devon. Z drugiej strony jednak pomimo
tych wszystkich nieszczęść, poszczególni bohaterowie robią, co tylko jest w ich mocy, aby ich
życie wyglądało w miarę normalnie, choć zawiedzione nadzieje i niespełnione
marzenia wciąż popychają ich ku podejmowaniu decyzji, których konsekwencje
niestety będą bardzo bolesne. Kłamstwa i niedopowiedzenia ostatecznie sprawią,
że ci, którzy są najmniej wszystkiemu winni, najbardziej będą cierpieć.
Jak to już zazwyczaj bywa w powieściach obyczajowych, za
wyrządzone zło kiedyś trzeba będzie zapłacić. Tylko czy ktoś, kto przez całe
życie był egoistą i myślał jedynie o sobie będzie zdolny na łożu śmierci poczuć
z tego powodu jakiekolwiek wyrzuty sumienia? Wiele rzeczy zostanie też
zabranych do grobu i tak naprawdę niektórzy nigdy nie dowiedzą się, jaka była
prawda. Z kolei inni bohaterowie pomimo bezustannych przeciwności losu i
ciągłego dźwigania brzemienia kłamstw będą w stanie ułożyć sobie życie, lecz z
dala od rodzinnego domu. Czy to pozwoli im zapomnieć? Wybaczyć?
Ostatni taniec to według mnie przepiękna opowieść,
którą chętnie widziałabym na ekranie. Nie jest ani płytka, ani też
niedopracowana, jak próbują niektórzy wykazać, być może kierowani wstydem, że w
ogóle sięgają po tego typu książki. W tej powieści nie chodzi jedynie o romanse
pomiędzy poszczególnymi bohaterami. Pojawia się wiele tajemnic i niedopowiedzeń,
a wręcz perfidnych kłamstw. W dodatku niektórzy mieszkańcy posiadłości
Rosindell uparcie twierdzą, że w tym wiekowym domu zwyczajnie straszy i generalnie nad jego mieszkańcami wisi jakieś fatum. Ostatni
taniec to także powieść o zemście, której tak naprawdę można dokonać nawet
wiele lat po doznaniu upokorzenia. Ktoś kiedyś próbował w sposób perfidny wejść
w posiadanie Rosindell, naiwnie myśląc, że stanie się niezwykle zamożną osobą.
Niestety, w najmniej spodziewanym momencie sprawy wyszły na jaw, więc wtedy pozostała
już tylko zemsta, której dokonanie po latach przeszło na kolejne pokolenie. Jak
widać tych wątków jest w książce całkiem sporo, natomiast doskonałe pióro
Judith Lennox sprawia, że historię Langdonów i Reddawayów czyta się jednym
tchem.
Jeśli jeszcze nie wiecie, czy sięgnąć po Ostatni taniec,
to podpowiem Wam, że powieść w pewnym sensie przypomina twórczość Kate Morton,
a szczególnie jej Dom w Riverton, gdzie również czytelnik ma do
czynienia z tajemnicami ukrytymi w murach bardzo starej posiadłości. Natomiast
jeśli lubicie serial Downton Abbey, to ta lektura jest dla Was
obowiązkowa.
Zastanawiałam się "czytać, nie czytać" ale po takiej opinii odpowiedź jest prosta: muszę przeczytać!
OdpowiedzUsuńNigdy nie czytałam takich powieści, ale zaintrygowałaś mnie. Moje podejście do takich wielopokoleniowych książek skończyła się na przeczytaniu połowy "Na wschód od Edenu", którego nie skończyłam. Też zawsze fascynuje mnie, ile osób mieszkało w danym domu, jakie były historie ich rodzin, a czasami myślę w ten sposób o przedmiotach :)
OdpowiedzUsuńTa książka to coś dla mnie. Moim ulubionym gatunkiem są książki o rodzinnych tajemnicach, sagi rodzinne :)
OdpowiedzUsuńOkładka też hipnotyzuje :)
Moje-ukochane-czytadelka
Romanse, kłamstwa i tajemnice- coś dla mnie :)
OdpowiedzUsuń