Wydawnictwo: PRÓSZYŃSKI I S-KA
Warszawa 2007
Tytuł oryginału: Fortune’s
Rocks
Przekład: Grażyna Gorządek
Miłość nigdy nie jest łatwa, nawet
jeśli jest to uczucie odwzajemnione i szczęśliwe. Kochać drugiego człowieka miłością
bezwarunkową, pomimo jego wad, to w dzisiejszym świecie naprawdę ogromne
wyzwanie i nie każdy jest w stanie sobie z nim poradzić. Miłość to nie tylko
chwile uniesień, ale przede wszystkim proza życia. Większości z nas miłość
między kobietą a mężczyzną kojarzy się głównie z seksem, a przecież tak
naprawdę nie tylko o to w tym chodzi. Życie niesie ze sobą szereg rozmaitych
wydarzeń. Jedne przynoszą nam radość i szczęście, zaś inne ból i łzy. I co
wtedy? Czy w sytuacjach tragicznych przestaniemy nagle kochać, bo obiekt
naszych uczuć nie wygląda już tak jak kiedyś albo jego charakter uległ zmianie pod
wpływem dramatycznych zdarzeń?
Miłość może też być uczuciem
zakazanym. Z powodu rozmaitych norm społecznych, ludziom nie wolno kochać tej
czy innej osoby, ponieważ takie uczucie może niekorzystnie odbić się nie tylko
na tych najbardziej zainteresowanych, ale także na ich otoczeniu. Chociaż
żyjemy w cywilizowanym świecie i generalnie mało co nas gorszy, to jednak
istnieją takie kwestie, które wywołują spore zamieszanie i sprawiają, że ludzie
naprawdę mają o czym dyskutować. Zakazana miłość może dotyczyć narodowości,
koloru skóry, wyznania, a także zbyt dużej różnicy wieku. To właśnie ten
ostatni problem jest przewodnim tematem w książce Anity Shreve. Ale może
zacznijmy od początku…
Główną bohaterką Trudnej
miłości jest Olimpia Biddeford. Dziewczyna ma prawie szesnaście lat i jest
oczkiem w głowie swoich rodziców, szczególnie ojca. Philip Biddeford widzi w
swojej córce naprawdę ogromny potencjał intelektualny, który należałoby
rozwijać. Jego brak wiary w szkolnictwo publiczne sprawia, że kiedy Olimpia jest
już w wieku, gdy guwernantka nie jest jej potrzebna, to ojciec zajmuje się
jej edukacją, podsuwając córce coraz to nowe publikacje. Nie znaczy to jednak,
że dziewczyna nie będzie zdobywać wiedzy gdzieś poza domem. O, nie! Ojciec
planuje, że za jakiś czas wyśle ją do prestiżowej szkoły. Niemniej, do tego
czasu jej edukacja odbywa się w czterech ścianach własnego domu. Olimpia to
również bardzo piękna dziewczyna, która pomimo młodego wieku, przyciąga
spojrzenia mężczyzn. Rodzice nie myślą jeszcze o jej zamążpójściu, ale jedno
jest pewne. Panna Biddeford na pewno nie będzie mieć problemów ze znalezieniem
odpowiedniego małżonka.
Biddefordowie na stałe mieszkają w
Bostonie, jednak w okresie letnim przyjeżdżają do swojego domu w New Hampshire,
gdzie czują się naprawdę wspaniale. Fortune’s Rocks, czyli Skały Szczęścia to
posiadłość, która naprawdę wiele dla nich znaczy. Niegdyś mieścił się tutaj
żeński klasztor. Niedaleko domu znajduje się plaża, na której można doskonale
wypocząć. Philip Biddeford i jego rodzina należą do tej wyższej klasy
społecznej, co jest równoznaczne z tym, iż w swoich progach bardzo często
goszczą ludzi o podobnym pochodzeniu społecznym, jak na przykład
przedstawicieli świata kultury. Pewnego dnia do Fortune’s Rocks wraz z rodziną
przyjeżdża przyjaciel Philipa, a jest nim lekarz o nazwisku John Haskell.
Mężczyzna jest lekarzem i oprócz medycyny interesuje go również życie klasy
robotniczej. Niedaleko Fortune’s Rocks znajduje się niewielkie miasteczko
przemysłowe, gdzie medyk dostaje pracę w tamtejszej klinice. Warunki sanitarne
i bytowe pozostawiają naprawdę wiele do życzenia, ale dla czterdziestoletniego
lekarza jest to ogromne wyzwanie, którego bynajmniej nie boi się podjąć. Jego
zaangażowanie w pracę jest tak wielkie, że niedaleko posiadłości Biddefordów
buduje dom, w którym już niedługo zamieszka ze swoją żoną i czworgiem ich
dzieci. Na pierwszy rzut oka widać, że Haskellowie są naprawdę szczęśliwi i nic
nie jest w stanie tego zmienić. Ale czy na pewno? Czy faktycznie ich więzi
rodzinne są tak silne, że nic nie może im zagrozić?
John Haskell to nie tylko
doskonały lekarz, ale także pisarz, a może bardziej naukowiec, który pisze. Sferą jego zainteresowań jest wspomniana
już klasa robotnicza, o której tworzy traktaty, eseje i różnego rodzaju rozprawy
naukowe. Philip Biddeford ma w zwyczaju podsuwać swojej córce publikacje osób,
które zaprasza do Fortune’s Rocks. Tak więc tuż przed przyjazdem Johna
Haskella, Olimpia z ogromnym zainteresowaniem czyta jego książkę. Już na tym
etapie dziewczyna wie, że prawie trzy razy starszy od niej lekarz jest kimś
naprawdę wyjątkowym. Olimpia pochłania jego teksty niczym gąbka wodę. Czy już
wtedy w sercu panny Bidderford rodzi się uczucie do mężczyzny w wieku jej ojca?
Czyżby w podświadomości czuła, że w dniu, w którym zobaczy Johna Haskella nieodwracalnie
zmieni się nie tylko jej życie, ale także wszystkich, którzy w jakiś sposób są
z nią związani?
Chyba nikomu nie trzeba
uświadamiać, że Olimpia i John zakochują się w sobie. Ich romans jest niezwykle
burzliwy. Niemniej, z oczywistych względów muszą utrzymywać go w tajemnicy.
Pamiętajmy, że Olimpia ma niespełna szesnaście lat, zaś John prawie
czterdzieści jeden, a w dodatku jest jeszcze żona i czworo jego dzieci. Poza
tym, mamy 1899 rok, więc gdyby tego rodzaju związek ujrzał światło dzienne, skandal
obyczajowy okazałby się nie do zatrzymania. Biddefordowie byliby skończeni w
towarzystwie. Podobnie jak John Haskell i jego bliscy. Czy jednak zakochani
zdołają utrzymać wszystko w tajemnicy? Jak długo będą w stanie ukrywać swój
zakazany romans? A może jest ktoś, kto doskonale wie, co tak naprawdę się
między nimi dzieje i tylko czeka sposobnej chwili, aby móc wreszcie ujawnić ten
fakt jak największej liczbie osób? Czy żądza zemsty będzie silniejsza, niż
niepodpuszczenie do skandalu obyczajowego?
Fortune's Rocks w stanie New Hampshire w Nowej Anglii Zdjęcie pochodzi z 1916 roku. |
Anita Shreve to moje najnowsze
odkrycie. Jak do tej pory nie miałam pojęcia, że gdzieś tam daleko w Ameryce
żyje sobie pisarka, która tworzy piękne i niesamowicie poruszające historie. Bo
Trudna miłość taka właśnie jest. Piękna i poruszająca. Czytałam tę książkę
jednym tchem. Choć w pierwszej chwili może wydawać się, że jest to zwyczajny
romans, to jednak ten wątek stanowi jedynie preludium do dalszego rozwoju
akcji. Jest to jedynie źródło, z którego po jakimś czasie wypłyną kolejne
wydarzenia, a te wcale nie będą już takie kolorowe i radosne, jak mogłoby się
wydawać. Poprzez romans Olimpii i Johna, Anita Shreve zmierza do sedna swojej
powieści, a jest nim niezwykle kontrowersyjne wydarzenie, które naprawdę miało
miejsce w Pensylwanii w 1840 roku, a więc znacznie wcześniej niż rozgrywa się
akcja książki. To właśnie w oparciu o tamtą sprawę, która znalazła swój finał w
sądzie, Autorka napisała Trudną miłość.
Analizując fabułę powieści można
skupić się praktycznie na wszystkim. Można wziąć pod uwagę zarówno postępowanie
samych bohaterów, jak i czasy, w których przyszło im żyć. Pamiętajmy, że mamy
przełom XIX i XX wieku i obowiązują bardzo rygorystyczne konwenanse. Choć z
drugiej strony, dzisiaj romans czterdziestoletniego mężczyzny z dziewczyną,
która nie ukończyła jeszcze szesnastego roku życia też nie pozostałby bez echa
i zapewne zdefiniowano by go jako związek o charakterze pedofilskim i
niewykluczone, że sprawa trafiłaby do sądu. W czasie, kiedy rozgrywa się akcja
powieści, tego typu zachowanie również było piętnowane, lecz z zupełnie innych
powodów, niż obecnie. Wtedy praktycznie nikt nie mówił o pedofilii. Zwykli
ludzie, a także prawnicy swoją uwagę skupiali jedynie na kwestiach moralnych,
za których znieważnienie odpowiedzialna była oczywiście kobieta, bez względu na
to, ile tak naprawdę miała lat. Mężczyzna – pomimo że również winny – w świetle
prawa jakoś nie za bardzo był odpowiedzialny za skandal, który wywołał.
Wszelkie negatywne konsekwencje ponosiła w tym wypadku głównie kobieta.
Mężczyzna mógł jedynie stracić rodzinę, ale mimo to od żony nikt nie wymagał,
żeby od razu brała z nim rozwód. Mogła nadal tkwić w zakłamanym małżeństwie.
Wszystko zależało od jej woli.
Olimpia Biddeford poniosła
naprawdę poważne konsekwencje swojego niewłaściwego zachowania. Doznała
ogromnej krzywdy ze strony najbliższych, kiedy cała sprawa wyszła w końcu na
jaw. Ci, którzy mieli ją wspierać i pomagać, wyrwali jej serce, które już nigdy
nie wróciło na swoje miejsce. Przecież dziewczyna zawiodła wygórowane ambicje
rodziców. Przyniosła im wstyd, a tego nie można tak łatwo wybaczyć. Piętno
skandalu już zawsze będzie towarzyszyć głównej bohaterce. Bez względu na to, w
jaki sposób dalej potoczy się jej życie, ona już do końca będzie tą, która
dopuściła się haniebnego czynu, bo pokochała mężczyznę, który nie był dla niej.
Nawet po latach, gdy jej życie nieco się ustabilizuje, Olimpia wciąż będzie
odczuwać konsekwencje swojego młodzieńczego błędu. Ale z drugiej strony, czy na
pewno błędu? Czy można właśnie w ten sposób ocenić naszą główną bohaterkę? Czy
należy – podobnie jak ówczesna społeczność – skazać ją na potępienie? Czy za
prawdziwą miłość można karać, nawet jeśli jest ona sprzeczna z ogólnie
przyjętymi zasadami?
Sporo miejsca w powieści zajmuje
także kwestia warunków materialno-bytowych klasy robotniczej. W Ameryce w
tamtym okresie funkcjonowało wiele fabryk, gdzie ta uboższa ludność znajdowała
zatrudnienie. Warunki tam panujące nie należały do najbezpieczniejszych.
Pracownicy zapadali na śmiertelne choroby właśnie dlatego, że praktycznie mało
kto stosował się do zasad bezpieczeństwa pracy, jeśli w ogóle takie istniały.
Dla tamtych ludzi najważniejszy był pieniądz, który pozwalał im żyć. Do pracy w
fabrykach zatrudniane były nawet ośmioletnie dzieci.
To, co chyba najbardziej
zafascynowało mnie w tej powieści, to opis rozprawy sądowej. Jest niesamowicie
autentyczny. Kiedy czytałam ten fragment, to na myśl przyszła mi Jodi Picoult,
w której książkach można znaleźć bardzo podobne opisy, jak gdyby wyjęte żywcem
z jakiejś sali rozpraw. Generalnie Trudna miłość napisana jest na bardzo
wysokim poziomie. Akcja toczy się dość szybko. Bohaterowie nie są
wyidealizowani, ani też cukierkowi. Sam wątek jest kontrowersyjny, szczególnie
z punktu widzenia społeczności przełomu XIX i XX wieku. W dodatku Autorka
pokazuje też, jak bardzo człowiek przez lata może się zmienić i w końcu dojść do
wniosku, że pod wpływem emocji kiedyś bardzo skrzywdził osobę mu najbliższą. Czy
zatem będzie mu dane naprawić swój błąd? Czy życie da mu kolejną szansę?
Przypuszczam, że teraz, kiedy już
poznałam twórczość Anity Shreve, sięgnę również po kolejne jej książki. Bardzo
pozytywne opinie dostaje Żona pilota. Mam więc nadzieję, że już niedługo
uda mi się i tę powieść przeczytać.
Chętnie przeczytam tę powieść:)
OdpowiedzUsuńMiłej lektury! :-)
UsuńNie słyszałam dotąd o tej autorce więc dziękuję Ci za ten post. Niestety kobiety nic nie mogły, zawsze wina była po ich stronie. Mężczyźnie uchodziło wiele płazem. Ach te konwenanse...
OdpowiedzUsuńJa też nie słyszałam i cieszę się bardzo, że ta książka do mnie trafiła, bo jest po prostu niesamowita. Teraz będę polować na inne powieści tej autorki. Ciekawe czy te inne też tak mnie zachwycą. :-)
UsuńJak ja lubie trafiać na takie perełki! To taka przyjemność :) Z ogólnego opisu wywnioskowałabym jedno: typowy romans, czyli książka raczej nie dla mnie. Jednak dzięki Twojej recenzji widzę, że to, na szczęście, coś więcej :)
OdpowiedzUsuńI znowu nie moja tematyka! tzn. czasy;P ale za to podobają mi się zmiany na blogu;))
UsuńChciałam także poinformować, iż przeniosłam się na własną domenę: okiemMK.com i dodałam Ciebie do odwiedzanych blogów, by nic mi nie umknęło.
Pozdrawiam ciepło!
Edytko, na romas też musisz się nastawić, bo on tutaj odgrywa zasadniczą rolę, ale prowadzi do katastrofalnych skutków i wtedy wszystko się zmienia. Ta powieść klimatycznie zalatywała mi twórczością Elizabeth Gaskell. Czytałaś coś tej autorki? :-)
UsuńMartuś, już sobie zmieniłam w zakładkach. Dziękuję za info. Miło mi, że ja też u Ciebie jestem. :-)
UsuńTrudna miłość, trudna historia... akurat za taki wątkami (romans, różnica wieku, zdrada małżeńska) nie przepadam. Ale może inne książki tej autorki przypadną mi do gustu? Warto się chociaż im przyjrzeć;)
OdpowiedzUsuńO innych książkach na razie się nie wypowiem, bo nie czytałam. Ja lubię takie klimaty, więc mnie ta powieść porwała. :-)
UsuńPrzeczytałam kilka książek Anity Shreve i muszę powiedzieć, że robią wrażanie, choć mają pecha, bo ich tytuły wydawnicze sugerują jakieś koszmarne i kiczowate tzw. babskie czytadła - tymczasem te książki są całkiem zgrabnymi dramatami psychologicznymi, gdzie autorka kładzie naprawdę duży nacisk na wiarygodne przedstawienie mentalności swoich bohaterów. "Trudna miłość" moim zdaniem jest najlepszą książką Shreve (przeczytałam niemal wszystkie wydane po polsku), bardzo mnie zaskoczyła - spodziewałam się jakiegoś gniota w stylu Sparksa, Picoult, Simmons czy Nory Roberts (szukałam lekkiej książki dla Babci, która ma ograniczone możliwości by wyszukać czegoś w stylu, który lubi), a tu taka siurpryza. Uważam, że warto odkopać i promować Anitę Shreve, więc dzięki za ten wpis, mamy bardzo podobne wrażenia. Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z częścią Twojej opinii odnośnie do "Trudnej miłości", ale nie mogę zgodzić się z tym, że Sparks, Picoult, Simons czy Roberts piszą gnioty. Ja tych autorów akurat bardzo sobie cenię i lubię czytać ich książki. To zawsze jest dla mnie świetna odskocznia od trudnej literatury historycznej. Nie użyłabym też stwierdzenia "gniot" nawet w odniesieniu do totalnie złej książki, bo w każdej powieści można znaleźć coś dobrego i coś złego. Trzeba tylko uważnie tego poszukać, zamiast czytać książkę pobieżnie. Przez lata pisania o książkach i tworzenia własnych tekstów literackich nauczyłam się ważyć słowa przy ocenianiu pracy innych autorów, bo wiem, na czym polega pisanie i ile pracy wkłada każdy autor w stworzenie danej historii. Poza tym przeciętnemu czytelnikowi trudno jest wychwycić kwestie techniczne konstruowania powieści. Czytelnik skupia się na fabule, i ocenia ją w kategoriach "podoba mi się" lub "nie podoba mi się", a to nie jest sprawiedliwe. Dziękuję za odwiedziny i również pozdrawiam. :-)
OdpowiedzUsuńRozumiem, dlaczego się nie zgadzasz, ale każdy ma własne konteksty oceny. Wspomnieni autorzy nie są mi obcy (i raczej nigdy nie czytam książek pobieżnie, najwyżej przestaję czytać słabo rokującą książkę), lecz na takie książki zwyczajnie mi szkoda czasu i pieniędzy - niestety, niezwykle rzadko na półce "chick lit" trafiam na wartościowe książki. Nie widzę nic złego w uczciwym podsumowaniu, przecież każdy twórca robi coś dobrze, średnio lub bardzo źle, a to co miałam okazję przeczytać w żadnym wypadku w mojej skali nie mieści się nawet przy "średnio" i nie jest to tylko kwestia technikaliów tylko kombinacji talentu twórcy i jego "obycia" z literaturą. Nie ważne o czym się pisze, tylko jak - a Sparks et consortes absolutnie nie budzą we mnie wrażenia, że włożyli jakiś szczególny "wysiłek" literacki w swoje dzieła (ale, przyznaję, nie znam całej bibliografii, jeśli uważasz, że któraś wybija się szczególnie i moja ocena całościowa jest krzywdząca, chętnie przeczytam którąś wedle Twojej sugestii).
OdpowiedzUsuńDla mnie odskocznią są zawsze książki, które budzą mój podziw albo pobudzają wyobraźnię, ma to niestety swoją cenę, bo w gruncie rzeczy rzadko trafiam przy niewymagającej literaturze na coś fajnego. Nie czuj się obrażona przez mnie stwierdzeniem "gniot", ono odnosi się wyłącznie do książki, nie do czytelnika.
Po pierwsze, ne poczułam się obrażona. Możliwe, że błędnie odczytałaś moją odpowiedź. Po drugie, nigdzie nie napisałam, że słowa "gniot" użyłaś w odniesieniu do czytelnika. Dlatego nie wiem, skąd ten pomysł. Po prostu nie lubię tego słowa. Brzydko brzmi, a ja nie lubię nieładnie brzmących słów, które mają pogardliwy wydźwięk. Po prostu inaczej podchodzę do oceniania ksiażek, z uwagi na to, że sama także piszę. I chyba mam do tego prawo? Ja naprawdę szanuję Twoje zdanie, ale pozwoliłam sobie wypowiedzieć również moje własne, a niekoniecznie muszę się zgadzać z Twoją teorią. Coś mi się wydaje, że ta dyskusja zmierza w złym kierunku, dlatego pozwolę sobie ją przerwać. Natomiast o książkach Nory Roberts i Paulliny Simons możesz poczytać na moim blogu. Znajdziesz tutaj kilka ich pozycji. Pozdrawiam i życzę miłego dnia! :-)
OdpowiedzUsuńOczywiście, że masz prawo. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń