piątek, 29 sierpnia 2014

Ruth Hamilton – “The Corner House”















Wydawnictwo: CORGI BOOKS
Londyn 1999





Gwałt dla każdej kobiety, która pada jego ofiarą, jest przeżyciem niezwykle traumatycznym. Zazwyczaj szuka wtedy winy w sobie i zastanawia się, czy naprawdę nie sprowokowała zwyrodnialca; czy nie zachęciła go swoim zachowaniem, ubiorem, wyglądem... Wielokrotnie zgwałcona kobieta nie może też liczyć na zrozumienie otoczenia, w którym egzystuje. Czasami nawet najbliżsi, zamiast wspierać, odtrącają ją i oskarżają o to, co się stało. Takie wyobcowanie może doprowadzić kobietę nie tylko do poważnej depresji, ale wręcz do targnięcia się na własne życie. Zgwałcona kobieta, pozostawiona bez pomocy i wsparcia, już zawsze będzie czuć się brudna i bezwartościowa. Stan psychiczny takiej kobiety może też być uzależniony od tego, czy zwyrodnialec, który dopuścił się na niej gwałtu nadal chodzi sobie wolno po ulicach i śmieje się innym w twarz, czy też został już zatrzymany przez policję i czeka na proces. Ileż to razy słyszy się w mediach, że gwałciciele chodzą sobie wolno i bezkarnie krzywdzą kolejne kobiety, a policja czuje się wobec tej sytuacji bezradna, nawet, jeśli ofiara wskazała oprawcę palcem, bo znała go od lat? Pamiętajmy, że gwałt nie zawsze może być dokonany przez mężczyznę, którego kobieta nigdy wcześniej nie widziała na oczy. Niekiedy zwyrodnialcem może okazać się sąsiad, kolega z pracy, czy nawet mąż albo ojciec.

W roku 1939, u progu drugiej wojny światowej, w angielskim mieście Bolton położonym w hrabstwie Greater Manchester, doszło do brutalnego gwałtu. Ofiarą trzech miejscowych mężczyzn padła młodziutka Theresa Nolan. Mężczyźni byli pod wpływem alkoholu, byli również zestresowani, ponieważ już wkrótce trzeba było wyruszyć na front, więc chcąc rozładować napięcie, posłużyli się ciałem Theresy. Dziewczyna nie miała żadnych szans. Początkowo jeszcze się broniła, ale potem przestała, bo przecież i tak nie miałoby to sensu. Ich było trzech, a ona jedna. Nikt też nie przyszedł jej z pomocą. Gwałt był niezwykle brutalny, a mężczyźni niczym bestie zaspokoili swoje potrzeby seksualne. Jedynym świadkiem tego dramatu był Bernard Walsh – lokalny sprzedawca ryb. Jednak na miejsce zdarzenia dotarł zbyt późno, aby udzielić Theresie pomocy. Mógł już tylko pozwolić jej się wypłakać na swoim ramieniu i bezpiecznie odprowadzić do domu.

Niestety, po kilku tygodniach gwałt zaowocował ciążą. Theresa nie wie, który z mężczyzn może być ojcem jej dziecka. Możliwe, że to ten, który zgwałcił ją jako pierwszy. Kiedy sprawa wychodzi na jaw, dziewczyna zostaje wyrzucona z domu. Ojciec – zagorzały i fanatyczny katolik – każe jej się wynosić, żeby swoim hańbiącym postępowaniem nie psuła dobrego imienia rodziny. Theresa nie znajduje więc choćby nawet najmniejszego wsparcia u najbliższych. Nikt z domowników nie kwapi się jej pomóc. Czyżby wszyscy bali się głowy rodziny? A może każdy myśli tak, jak stary Nolan? Niemniej, są jeszcze na świecie dobrzy ludzie. Kimś takim okazuje się Eva Harris, która w Bolton pracuje jako położna. To ona zapewnia Theresie dach nad głową oraz dba o nią w trakcie ciąży i po porodzie.

Tymczasem Bernard Walsh i jego żona – Liz oczekują narodzin swojego pierwszego dziecka. Mieszkają w domu razem z bratem Bernarda – Dannym. W końcu nadchodzi czas porodu. Jest mroźna zimowa noc. Liz bardzo cierpi, ponieważ poród nie należy do najłatwiejszych. Jest obok niej Eva Harris. Niestety, dziewczynka rodzi się martwa, ale Liz nie przyjmuje tego do wiadomości. Wręcz rozkazuje swojemu mężowi, aby położył dziecko obok kominka, żeby je ogrzać, a wtedy na pewno będzie żyć. Dramat rodziny Walshów jest ogromny. Nawet mężczyźni ukradkiem ocierają łzy z oczu, kiedy patrzą, jak bardzo Liz cierpi. I wtedy wraca Eva Harris, która zdążyła gdzieś zniknąć na chwilę. Kobieta wciska zrozpaczonemu Bernardowi zawiniątko, w którym ukryty jest… noworodek. To dziecko ma odtąd odgrywać w domu Walshów rolę upragnionej przez nich córeczki. Czyje to dziecko? Skąd Eva wzięła je tak nagle? Czy Liz kiedykolwiek pozna prawdę? A co z samą dziewczynką? Czy kiedy dorośnie, Bernard będzie w stanie zdradzić jej całą tajemnicę, w którą uwikłała go położna?

Tej samej nocy, kiedy na świat przychodzi martwe dziecko Walshów, Theresa Nolan również rodzi dziewczynkę, której nadaje imię Jessica. Niestety, nawet ta maleńka istotka, która nie jest niczemu winna, nie przynosi kobiecie ulgi. W sercu Theresy zaczyna dojrzewać chęć zemsty na tych, którzy tak okrutnie ją skrzywdzili. Nie potrafi wybaczyć. Pragnie, aby ponieśli karę za to, co jej uczynili. Postanawia zatem odpłacić im na własną rękę. Oczywiście musi upłynąć jeszcze jakiś czas, ale na pewno tego dokona. Tylko czy uda jej się zrealizować swój plan, skoro wszyscy trzej mężczyźni to synowie niezwykle wpływowych i bogatych biznesmenów z Bolton?

The Corner House to książka, która nie doczekała się jeszcze polskiego tłumaczenia. Jest to powieść obyczajowa, której akcja rozgrywa się podczas drugiej wojny światowej i sięga lat 60. XX wieku. Historia, którą opowiada Ruth Hamilton jest niesamowicie smutna i sprawia, że co wrażliwszym czytelnikom może zakręcić się łezka w oku. Z drugiej strony jednak książka porusza szereg problemów społecznych, które dzisiaj również nie są nam obce. Fakt, iż fabuła osadzona jest w ubiegłym stuleciu, wcale nie oznacza, że kwestie, które w niej znajdziemy są już dziś nieaktualne.

Kobiety od wieków padały i padają ofiarami gwałtów. Wielokrotnie nie są w stanie poradzić sobie z konsekwencjami takiego przestępstwa. Theresa Nolan to z jednej strony kobieta słaba fizycznie, gdyż cierpi na poważną chorobę, zaś z drugiej jest niezwykle silna pod względem charakteru. Na kartach powieści widzimy, w jaki sposób główna bohaterka radzi sobie ze swoim dramatem. Przy życiu trzyma ją nie tylko jej mała córeczka, ale przede wszystkim przeogromna chęć zemsty. A co w tym czasie robią zwyrodnialcy? Otóż, dwóch z nich żyje sobie beztrosko i jedyne, co spędza im sen z powiek, to konieczność płacenia określonej sumy pieniędzy na dziecko. Ponieważ nie wiadomo który z nich jest ojcem, płacą wszyscy trzej. Oczywiście o jakiejś karze więzienia nie ma w tym momencie mowy. Wydaje się natomiast, że tylko jeden z gwałcicieli czuje jakieś wyrzuty sumienia. Wciąż bije się z myślami i nawet pragnie cofnąć czas. Chciałby też w jakiś sposób wynagrodzić Theresie krzywdę, którą jej zadał, lecz ona nawet nie chce o tym słyszeć.

Sytuacja, w jakiej znalazła się Theresa Nolan sprawia, że kobieta nie jest w stanie normalnie żyć. Jej kontakty z mężczyznami nie są możliwe. Boi się ich. Nie wyobraża sobie, że mogłaby się związać z jakimś mężczyzną i stworzyć z nim dom dla Jessiki i być może ich wspólnych dzieci. Gdyby nie przyjaciele, którzy nagle znaleźli się obok, nie wiadomo, co stałoby się z Theresą. Jak widać tylko rodzina się jej wyrzekła. Ci, którzy powinni być blisko i wspierać, odtrącili ją.

Ruth Hamilton w swojej powieści pragnie zwrócić uwagę nie tylko na sam problem gwałtu, ale też na kwestię wybaczania. Czy można wybaczyć komuś, kto tak bardzo skrzywdził? Komuś, kto zadał tak wielki ból i sprawił, że życie już nigdy nie będzie wyglądać tak samo? W pierwszej chwili wydawać by się mogło, że nigdy nie będzie to możliwe. Theresa do grobowej deski powinna przeklinać oprawców. Czy zatem tak postąpi? Czy nigdy nie wybaczy? Czy już zawsze pragnienie zemsty będzie towarzyszyć jej codziennemu życiu? Czy jej córeczka także tym przesiąknie? Kwestia wybaczenia nie jest zarezerwowana jedynie dla Theresy Nolan. W książce spotykamy również innych bohaterów, którzy muszą zmierzyć się z tym niełatwym problemem.

Fabuła powieści nie jest bynajmniej monotematyczna. Z jednej strony mamy gwałt, zaś z drugiej jest przecież dziecko Walshów, które nie wiadomo skąd do nich „przywędrowało”. Ta sprawa też kiedyś musi się wyjaśnić. Walshowie to naprawdę dobrzy ludzie i w żadnym wypadku nie zasługują na to, aby spotkało ich nieszczęście. Prócz tego, Ruth Hamilton przenosi nas z Bolton do Liverpoolu, ponieważ akcja powieści jest tak skonstruowana, że rozgrywa się w dwóch miastach jednocześnie. 

Czy książkę polecam? Oczywiście, że polecam, tylko problemem na chwilę obecną jest to, iż nie mamy jeszcze polskiego tłumaczenia, więc jedynie ci czytelnicy, którzy znają angielski mogą bez obaw po nią sięgnąć. Miejmy nadzieję, że za jakiś czas i u nas ta powieść się ukaże, bo naprawdę jest tego warta, pomimo że nie jest nowością.









2 komentarze:

  1. Ja bardzo chętnie zaryzykowałabym sięgnięcie po tą lekturę w oryginale, gdyż uważam. iż warto czytać książki poruszające ważne problemy społeczne. Zastanawiam się tylko czy przetrwałabym tą pozycję pod względem emocjonalnym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się nie boję trudnych tematów w literaturze. W życiu też jestem odporna na wiele spraw, ale to pewnie dlatego, że trochę już w tym życiu widziałam i doświadczyłam. A książka jest niesamowicie wzruszająca i szkoda, że nikt jej jeszcze w Polsce nie wydał. Gdybym ja miała własne wydawnictwo, to na rynku pojawiałyby się same wartościowe pozycje. :-)

      Usuń