Wydawnictwo: CORGI BOOKS
Londyn 1999
Gwałt
dla każdej kobiety, która pada jego ofiarą, jest przeżyciem niezwykle traumatycznym.
Zazwyczaj szuka wtedy winy w sobie i zastanawia się, czy naprawdę nie
sprowokowała zwyrodnialca; czy nie zachęciła go swoim zachowaniem, ubiorem,
wyglądem... Wielokrotnie zgwałcona kobieta nie może też liczyć na zrozumienie
otoczenia, w którym egzystuje. Czasami nawet najbliżsi, zamiast wspierać,
odtrącają ją i oskarżają o to, co się stało. Takie wyobcowanie może doprowadzić
kobietę nie tylko do poważnej depresji, ale wręcz do targnięcia się na własne
życie. Zgwałcona kobieta, pozostawiona bez pomocy i wsparcia, już zawsze będzie
czuć się brudna i bezwartościowa. Stan psychiczny takiej kobiety może też być
uzależniony od tego, czy zwyrodnialec, który dopuścił się na niej gwałtu nadal
chodzi sobie wolno po ulicach i śmieje się innym w twarz, czy też został już
zatrzymany przez policję i czeka na proces. Ileż to razy słyszy się w mediach,
że gwałciciele chodzą sobie wolno i bezkarnie krzywdzą kolejne kobiety, a
policja czuje się wobec tej sytuacji bezradna, nawet, jeśli ofiara wskazała oprawcę palcem, bo znała go od lat? Pamiętajmy, że gwałt nie zawsze może być dokonany
przez mężczyznę, którego kobieta nigdy wcześniej nie widziała na oczy. Niekiedy
zwyrodnialcem może okazać się sąsiad, kolega z pracy, czy nawet mąż albo
ojciec.
W
roku 1939, u progu drugiej wojny światowej, w angielskim mieście Bolton
położonym w hrabstwie Greater Manchester, doszło do brutalnego gwałtu. Ofiarą
trzech miejscowych mężczyzn padła młodziutka Theresa Nolan. Mężczyźni byli pod
wpływem alkoholu, byli również zestresowani, ponieważ już wkrótce trzeba było
wyruszyć na front, więc chcąc rozładować napięcie, posłużyli się ciałem
Theresy. Dziewczyna nie miała żadnych szans. Początkowo jeszcze się broniła,
ale potem przestała, bo przecież i tak nie miałoby to sensu. Ich było trzech, a
ona jedna. Nikt też nie przyszedł jej z pomocą. Gwałt był niezwykle brutalny, a
mężczyźni niczym bestie zaspokoili swoje potrzeby seksualne. Jedynym świadkiem
tego dramatu był Bernard Walsh – lokalny sprzedawca ryb. Jednak na miejsce
zdarzenia dotarł zbyt późno, aby udzielić Theresie pomocy. Mógł już tylko
pozwolić jej się wypłakać na swoim ramieniu i bezpiecznie odprowadzić do domu.
Niestety,
po kilku tygodniach gwałt zaowocował ciążą. Theresa nie wie, który z mężczyzn
może być ojcem jej dziecka. Możliwe, że to ten, który zgwałcił ją jako
pierwszy. Kiedy sprawa wychodzi na jaw, dziewczyna zostaje wyrzucona z domu.
Ojciec – zagorzały i fanatyczny katolik – każe jej się wynosić, żeby swoim
hańbiącym postępowaniem nie psuła dobrego imienia rodziny. Theresa nie znajduje
więc choćby nawet najmniejszego wsparcia u najbliższych. Nikt z domowników nie
kwapi się jej pomóc. Czyżby wszyscy bali się głowy rodziny? A może każdy myśli
tak, jak stary Nolan? Niemniej, są jeszcze na świecie dobrzy ludzie. Kimś takim
okazuje się Eva Harris, która w Bolton pracuje jako położna. To ona zapewnia
Theresie dach nad głową oraz dba o nią w trakcie ciąży i po porodzie.
Tymczasem
Bernard Walsh i jego żona – Liz oczekują narodzin swojego pierwszego dziecka.
Mieszkają w domu razem z bratem Bernarda – Dannym. W końcu nadchodzi czas
porodu. Jest mroźna zimowa noc. Liz bardzo cierpi, ponieważ poród nie należy do
najłatwiejszych. Jest obok niej Eva Harris. Niestety, dziewczynka rodzi się
martwa, ale Liz nie przyjmuje tego do wiadomości. Wręcz rozkazuje swojemu
mężowi, aby położył dziecko obok kominka, żeby je ogrzać, a wtedy na pewno
będzie żyć. Dramat rodziny Walshów jest ogromny. Nawet mężczyźni ukradkiem
ocierają łzy z oczu, kiedy patrzą, jak bardzo Liz cierpi. I wtedy wraca Eva
Harris, która zdążyła gdzieś zniknąć na chwilę. Kobieta wciska zrozpaczonemu
Bernardowi zawiniątko, w którym ukryty jest… noworodek. To dziecko ma odtąd
odgrywać w domu Walshów rolę upragnionej przez nich córeczki. Czyje to dziecko?
Skąd Eva wzięła je tak nagle? Czy Liz kiedykolwiek pozna prawdę? A co z samą
dziewczynką? Czy kiedy dorośnie, Bernard będzie w stanie zdradzić jej całą
tajemnicę, w którą uwikłała go położna?
Tej
samej nocy, kiedy na świat przychodzi martwe dziecko Walshów, Theresa Nolan
również rodzi dziewczynkę, której nadaje imię Jessica. Niestety, nawet ta
maleńka istotka, która nie jest niczemu winna, nie przynosi kobiecie ulgi. W
sercu Theresy zaczyna dojrzewać chęć zemsty na tych, którzy tak okrutnie ją
skrzywdzili. Nie potrafi wybaczyć. Pragnie, aby ponieśli karę za to, co jej
uczynili. Postanawia zatem odpłacić im na własną rękę. Oczywiście musi
upłynąć jeszcze jakiś czas, ale na pewno tego dokona. Tylko czy uda jej się
zrealizować swój plan, skoro wszyscy trzej mężczyźni to synowie niezwykle
wpływowych i bogatych biznesmenów z Bolton?
The
Corner House to książka, która nie doczekała się jeszcze polskiego
tłumaczenia. Jest to powieść obyczajowa, której akcja rozgrywa się podczas
drugiej wojny światowej i sięga lat 60. XX wieku. Historia, którą opowiada Ruth
Hamilton jest niesamowicie smutna i sprawia, że co wrażliwszym czytelnikom może
zakręcić się łezka w oku. Z drugiej strony jednak książka porusza szereg
problemów społecznych, które dzisiaj również nie są nam obce. Fakt, iż fabuła
osadzona jest w ubiegłym stuleciu, wcale nie oznacza, że kwestie, które w niej
znajdziemy są już dziś nieaktualne.
Kobiety
od wieków padały i padają ofiarami gwałtów. Wielokrotnie nie są w stanie
poradzić sobie z konsekwencjami takiego przestępstwa. Theresa Nolan to z jednej
strony kobieta słaba fizycznie, gdyż cierpi na poważną chorobę, zaś z drugiej
jest niezwykle silna pod względem charakteru. Na kartach powieści widzimy, w
jaki sposób główna bohaterka radzi sobie ze swoim dramatem. Przy życiu trzyma
ją nie tylko jej mała córeczka, ale przede wszystkim przeogromna chęć zemsty. A
co w tym czasie robią zwyrodnialcy? Otóż, dwóch z nich żyje sobie beztrosko i
jedyne, co spędza im sen z powiek, to konieczność płacenia określonej sumy
pieniędzy na dziecko. Ponieważ nie wiadomo który z nich jest ojcem, płacą
wszyscy trzej. Oczywiście o jakiejś karze więzienia nie ma w tym momencie mowy.
Wydaje się natomiast, że tylko jeden z gwałcicieli czuje jakieś wyrzuty
sumienia. Wciąż bije się z myślami i nawet pragnie cofnąć czas. Chciałby też w
jakiś sposób wynagrodzić Theresie krzywdę, którą jej zadał, lecz ona nawet nie
chce o tym słyszeć.
Sytuacja,
w jakiej znalazła się Theresa Nolan sprawia, że kobieta nie jest w stanie
normalnie żyć. Jej kontakty z mężczyznami nie są możliwe. Boi się ich. Nie
wyobraża sobie, że mogłaby się związać z jakimś mężczyzną i stworzyć z nim dom
dla Jessiki i być może ich wspólnych dzieci. Gdyby nie przyjaciele, którzy
nagle znaleźli się obok, nie wiadomo, co stałoby się z Theresą. Jak widać tylko
rodzina się jej wyrzekła. Ci, którzy powinni być blisko i wspierać, odtrącili
ją.
Ruth
Hamilton w swojej powieści pragnie zwrócić uwagę nie tylko na sam problem
gwałtu, ale też na kwestię wybaczania. Czy można wybaczyć komuś, kto tak bardzo
skrzywdził? Komuś, kto zadał tak wielki ból i sprawił, że życie już nigdy nie
będzie wyglądać tak samo? W pierwszej chwili wydawać by się mogło, że nigdy nie
będzie to możliwe. Theresa do grobowej deski powinna przeklinać oprawców. Czy
zatem tak postąpi? Czy nigdy nie wybaczy? Czy już zawsze pragnienie zemsty
będzie towarzyszyć jej codziennemu życiu? Czy jej córeczka także tym
przesiąknie? Kwestia wybaczenia nie jest zarezerwowana jedynie dla Theresy
Nolan. W książce spotykamy również innych bohaterów, którzy muszą zmierzyć się
z tym niełatwym problemem.
Fabuła
powieści nie jest bynajmniej monotematyczna. Z jednej strony mamy gwałt, zaś z
drugiej jest przecież dziecko Walshów, które nie wiadomo skąd do nich
„przywędrowało”. Ta sprawa też kiedyś musi się wyjaśnić. Walshowie to naprawdę
dobrzy ludzie i w żadnym wypadku nie zasługują na to, aby spotkało ich
nieszczęście. Prócz tego, Ruth Hamilton przenosi nas z Bolton do Liverpoolu,
ponieważ akcja powieści jest tak skonstruowana, że rozgrywa się w dwóch
miastach jednocześnie.
Czy
książkę polecam? Oczywiście, że polecam, tylko problemem na chwilę obecną jest
to, iż nie mamy jeszcze polskiego tłumaczenia, więc jedynie ci czytelnicy,
którzy znają angielski mogą bez obaw po nią sięgnąć. Miejmy nadzieję, że za
jakiś czas i u nas ta powieść się ukaże, bo naprawdę jest tego warta, pomimo że nie jest nowością.
Ja bardzo chętnie zaryzykowałabym sięgnięcie po tą lekturę w oryginale, gdyż uważam. iż warto czytać książki poruszające ważne problemy społeczne. Zastanawiam się tylko czy przetrwałabym tą pozycję pod względem emocjonalnym.
OdpowiedzUsuńJa się nie boję trudnych tematów w literaturze. W życiu też jestem odporna na wiele spraw, ale to pewnie dlatego, że trochę już w tym życiu widziałam i doświadczyłam. A książka jest niesamowicie wzruszająca i szkoda, że nikt jej jeszcze w Polsce nie wydał. Gdybym ja miała własne wydawnictwo, to na rynku pojawiałyby się same wartościowe pozycje. :-)
Usuń