Wydawnictwo:
KSIĄŻNICA/
GRUPA WYDAWNICZA PUBLICAT S.A.
Katowice:
2010
Tytuł
oryginału: Emma Harte Saga. To Be the Best
Przekład: Magdalena Lipska
Nie
jest tajemnicą, że Barbara Taylor Bradford to jedna z moich ulubionych autorek
piszących dla kobiet. Oczywiście nie wszystkie jej książki wywarły na mnie
jednakowe wrażenie, ale większość z tych, które przeczytałam, wspominam naprawdę
bardzo pozytywnie. Bez wątpienia ogromną sławę przyniosła Autorce saga o
rodzinie, której założycielką była Emma Harte. Z drugiej strony jednak odnoszę
wrażenie, że największą popularnością cieszyły się swego czasu tylko trzy
pierwsze tomy tej serii, które zostały wydane po raz pierwszy pod koniec lat
70. i w latach 80. XX wieku. Pozostałe cztery części ukazały się w XXI wieku i
chyba nie zrobiły już tak wielkiej furory, przynajmniej jeśli chodzi o
Polskę.
Jak
wiemy z poprzednich tomów, Emma Harte nie miała łatwego życia. Swoje ogromne
imperium przemysłowo-handlowe stworzyła kosztem rodziny, ale nigdy też nie
brakowało wokół niej ludzi życzliwych, na których zawsze mogła liczyć. Choć z
powodu ciągłej harówki, zaniedbała własne dzieci i nie przebywała z nimi wtedy,
kiedy one najbardziej jej potrzebowały, to jednak nie pozwoliło jej to utracić
ich szacunku. Bo przecież nawet „zdrajcy” i „żmije” wiedzieli, że z Emmą Harte
lepiej nie zadzierać. Ona zawsze stawiała na swoim i czasami nawet podstępem
wygrywała bitwy, które biernym obserwatorom mogły wydawać się z góry przegrane.
Wielka Emma Harte nigdy nie pozwalała na to, aby ktoś nią pomiatał. Nawet
wtedy, gdy była jeszcze nastoletnią panną i pracowała jako służąca, nosiła
głowę wysoko i wiedziała, że kiedyś przyjdzie taki dzień, w którym odpłaci z
nawiązką wszystkim, którzy w jakiś sposób przyczynili się do jej upokorzenia.
Niestety,
Emma Harte pomimo że przez całe życie była doskonałą businesswoman, to jednak
poniosła klęskę jako matka. Praktycznie tylko o jednym ze swoich dzieci mogła
powiedzieć, że jest jej dumą i chlubą. Była to oczywiście Daisy McGill Amory –
córka, która urodziła się ze związku Emmy z Paulem McGill. Paul był miłością
jej życia i nigdy o nim nie zapomniała. Jej myśli skierowane były ku ukochanemu
nawet w chwili śmierci. Być może to właśnie dlatego Paula McGill Amory (po mężu
Fairley) była przysłowiowym oczkiem w głowie swojej babki. To tej wnuczce Emma
w testamencie zapisała najwięcej, i to Paulę na mocy swojej ostatniej woli
zrobiła głową rodziny, pomimo że bardziej odpowiedni do tego byliby jej starsi
i doświadczeni wnukowie. Można przypuszczać zatem, że Emma, która na co dzień
stawiała na kompetencje, w tym przypadku kierowała się sentymentem, już od
najmłodszych lat ucząc Paulę jak BYĆ NAJLEPSZĄ.
Oczywiście
po odczytaniu testamentu, „zdrajcy” i „żmije” poprzysięgli zemstę i odzyskanie
tego, co – jak uważali – prawnie im się należy. Naiwni, samych siebie
utwierdzali w przekonaniu, że mają na to jakiekolwiek szanse, jak gdyby nie znali
zapobiegliwości i przebiegłości własnej matki czy babki. Emma Harte nigdy nie
podejmowała działań, które nie miałaby uzasadnienia w życiu. Skoro więc
postanowiła, że niektórym członkom jej wielkiej rodziny nie należy się spadek
po niej, to znaczy, że tak właśnie było, i jakiekolwiek dyskusje na ten temat
były pozbawione najmniejszego sensu. Ale, jak to mówią, zemsta jest słodka,
więc prędzej czy później należałoby spodziewać się odwetu ze strony tych,
którzy testamentem matki czy babki poczuli się urażeni i skrzywdzeni. Z drugiej
strony jednak, nie można się temu dziwić, bo przecież w grę wchodziły ogromne
pieniądze, a te mało kto chce z ręki wypuścić.
Tak
było w Karierze Emmy Harte i Spadkobiercach Emmy Harte. A jak
sprawa dziedziczenia wielkiego imperium niezniszczalnej Emmy przedstawia się w
trzecim tomie sagi o rodzinie Harte? Bardzo podobnie. Na Paulę wciąż czyha cała
masa niebezpieczeństw ze strony jej kuzynów. Babka nie żyje już od jedenastu
lat, niemniej jej osoba wciąż jest na ustach członków rodziny, którzy jeszcze
przy życiu pozostali. Każdy, kto czytał Spadkobierców Emmy Harte
wie, że brakuje już niektórych bohaterów. Oprócz tych starszych, którzy zmarli
śmiercią naturalną, z życiem pożegnały się też postacie, o których można
powiedzieć, że miały jeszcze sporo życia przed sobą. No cóż, wypadki chodzą po
ludziach, a ponieważ nieszczęścia dotykają wszystkich bez względu na ich stan
majątkowy czy pochodzenie społeczne, zrozumiałe jest więc, że rodzina Harte
również skurczyła się o niektórych swoich członków.
W Być
najlepszą na pierwszy plan wysuwa się oczywiście Paula McGill, ale już nie Fairley,
lecz O’Neill, ponieważ w międzyczasie zdążyła wyjść za mąż za wnuka przyjaciela
swojej babki. Shane O'Neill to mężczyzna, z którym Paula się wychowała i od
zawsze był jej bliski, ale nie zdawała sobie sprawy jak bardzo. Dopiero lawina
nieszczęść, jakie dotknęły jej rodzinę, uświadomiły kobiecie, że jej
przeznaczeniem wcale nie jest jej pierwszy mąż, lecz właśnie Shane. Kiedy
spotykamy tę parę, obydwoje są już na szczycie, jeśli chodzi o własne
przedsiębiorstwa odziedziczone po przodkach, zaś sami wychowują czworo dzieci –
dwoje z pierwszego małżeństwa Pauli i dwoje wspólnych. Shane O‘Neill
specjalizuje się głównie w dziedzinie hotelarstwa i to właśnie hotele
usytuowane w rozmaitych częściach świata przynoszą mu niebotyczne dochody.
wydanie, które czytałam Wydawnictwo: BIS Warszawa 1993 Tłum. Magdalena Lipska |
Paula
i Shane to oczywiście nie jedyni bohaterowie, których spotykamy na kartach
trzeciego tomu sagi. W tej części na pierwszy plan wysuwa się także brat Pauli
– Philip McGill Amory, który mieszka w Australii. Jemu również babka zapisała w
testamencie spory majątek, głównie ten, który niegdyś należał do jego dziadka i
największej miłości Emmy, czyli Paula McGill. Philip niestety nie może
pochwalić się życiową stabilizacją. Jego życie prywatne to pasmo rozmaitych
zawirowań, szczególnie w relacjach damsko-męskich. Prasa rozpisuje się o nim
niezbyt pochlebnie, nazywając go zwykłym playboyem, nad czym niesamowicie
ubolewają jego bliscy, szczególnie matka. Nie wygląda jednak na to, aby w
najbliższym czasie Philip miał się ożenić i ustabilizować. Na chwilę obecną na
horyzoncie nie widać żadnej odpowiedniej kobiety, zaś sam Philip wciąż przeżywa
tragedię, która dotknęła jego rodzinę wiele lat temu. Można zatem śmiało
stwierdzić, że mężczyzna czuje się winien, iż w ogóle żyje.
Pomimo
tych wszystkich zawirowań, wydaje się jednak, że życie młodego pokolenia
spadkobierców Emmy Harte i Blackie’go O’Neill biegnie spokojnie i bez większych
problemów. Każda z tych osób ułożyła sobie życie na tyle, na ile mogła
najlepiej, a duchy przeszłości, oprócz Philipa, raczej nikogo nie nawiedzają.
Oczywiście jest jeszcze klan Kallinskich, którzy związali się z Harte’ami i O’Neillami
jeszcze w latach młodości Emmy Harte i Blackie’go O’Neill. Niestety, nic nie
trwa wiecznie. Pewnego dnia za wszystko to, co dobre trzeba będzie zapłacić. I
tak oto na naszych bohaterów znów zaczynają sypać się nieszczęścia. Ten grad
tragedii spada na nich zupełnie niespodziewanie. Uderza w nich tak, jak gdyby
ktoś otworzył worek z nieszczęściami i jedne po drugich rzucał je na ich głowy.
Kiedy wydaje się, że jeden dramat mają już za sobą, nieoczekiwanie pojawia się
kolejny, i kolejny, i kolejny… Jak zatem poradzą sobie w tej trudnej sytuacji?
Czy będą w stanie sprostać życiowym tragediom i podnieść się, aby znów zacząć
normalnie funkcjonować? Czy te wszystkie dramaty to tylko zrządzenie losu, czy
może ktoś za nimi stoi i sprawia, że dorobek życia naszych bohaterów rozsypuje
się niczym domek z kart?
Chyba
nie uda mi się napisać niczego nowego ponad to, co pisałam przy dwóch
poprzednich tomach tej sagi. Książka po prostu porywa swoją fabułą, choć ci,
którzy nie lubią bohaterów zbyt wyidealizowanych, mogą kręcić na nią nosem. Praktycznie
na każdym kroku Autorka podkreśla, jak bardzo są oni bogaci, a ich zamożność
ukazana jest nie tylko poprzez imperia, którymi zarządzają, ale także tkwi w
tym, co na sobie noszą, a jest to niewiarygodnie droga biżuteria i ubrania. Ci,
którzy z założenia mają odnieść zwycięstwo, już od samego początku są
prowadzeni przez Barbarę Taylor Bradford w taki sposób, aby faktycznie tego
dokonać. Wygląda na to, że dla tych pozytywnych postaci nie ma rzeczy
niemożliwych, nawet jeśli grunt osuwa im się spod nóg. To ci źli muszą ponieść
karę. To ci źli muszą odpokutować za swoje czyny i za to, że w ogóle raczyli
podnieść rękę na tych dobrych. To oni będą się smażyć w piekle za to, że
wyciągnęli swoją lepką łapę po coś, co im się nigdy nie należało albo co na
własne życzenie zaprzepaścili. Na chwilę obecną nie mają już powrotu do tego,
co było. Rodzina legendarnej Emmy Harte nie jest już dla nich. Możliwe, że coś
się kiedyś zmieni w tym względzie, ale na pewno nie teraz.
Zagorzali
obrońcy polskiej literatury współczesnej bardzo często twierdzą, że książki
pisane przez autorów zachodnich są nierzeczywiste. Uważają, że to takie bajki,
które z prawdziwym życiem nie mają nic wspólnego. Czy mają rację? Możliwe. Ale
z drugiej strony czy czytelnik nie zasługuje czasami na to, aby choć na chwilę
móc przenieść się w świat ludzi nieprzyzwoicie bogatych, którzy do wszystkiego
doszli o własnych siłach? A może Polska to kraj, który zupełnie nie pasuje do
tego, aby móc umieścić w nim tego typu fabułę? Może to właśnie dlatego w naszym
kraju tak bardzo reklamuje się powieści autorów zachodnich, a mniej uwagi
skupia się na literaturze rodzimej i dlatego tej popularności trzeba szukać na
blogach, bo w mediach jest jej niewiele? Może tutaj wcale nie chodzi o
obcobrzmiące nazwiska, a o same realia, w których osadzona jest książka? Niestety,
moim zdaniem Polska to kraj pokryty szarością, o której niektórzy już nie chcą
czytać, doświadczając jej na co dzień we własnym życiu.
W
związku z powyższym, książki na miarę tych, które tworzy Barbara Taylor
Bradford będę polecać, ponieważ są to powieści nie tylko doskonale napisane,
ale również pokazują, że można żyć inaczej, pomimo życiowych problemów i
porażek, a tym, co spaja to wszystko w całość, dodając bohaterom odwagi do
działania, jest oczywiście miłość, bez której tak naprawdę nic nie miałoby
sensu.
Pewnie wielu nie przeczyta tej książki, choć od czasu do czasu lubię przeczytać powieść o wyższych sferach :)
OdpowiedzUsuńDlaczego uważasz, że wielu tej książki/serii nie przeczyta? Wśród moich znajomych powieści Barbary Taylor Bradford są bardzo popularne, a w mojej bibliotece trzeba na nie czekać tygodniami, bo jest tak wielu chętnych czytelników do ich czytania. To, że nie ma pod postem komentarzy, wynika z czegoś zupełnie innego, ale nie zamierzam się nad tym rozwodzić. Blogosfera rządzi się innymi prawami niż życie czytelnicze w realu.
UsuńMoim zdaniem po prostu to kwestia zazdrości. Tutaj zarówno blogosfera jak również real rządzą się tymi samymi prawami. Jestem Ci wdzięczna, że piszesz o tyn gatunku literatury, bo wydawało mi się, iż podobnych książek nikt nie czyta, ale skoro mówisz że u Ciebie jest kolejka, to byłam w błędzie i to
Usuńmnie cieszy :)
Real raczej rządzi się innymi prawami niż Internet, przynajmniej w moim przypadku. Dokładnie wiem, kiedy komentarze na moim blogu zaczęły się kurczyć. I masz rację, to zazdrość i zawiść. Niemniej ludzie moje posty i tak czytają. To ci anonimowi, którzy nie komentują, ale są ze mną. Wiem o tym. :-) Natomiast jeśli chodzi o książkę, to jak najbardziej saga o rodzinie Harte jest rozchwytywana przez czytelniczki. Pamiętam z czasów, kiedy pracowałam w bibliotece. Kolejki do tej serii były ogromne. :-)
UsuńCiekawi mnie, czy ta książka spodobałaby mi się na tyle, żeby sięgnąć po całą serię. Dlaczego? Ponieważ jakoś brak w mojej biblioteczce i czytelniczym doświadczeniu tego typu literatury. Jakoś mi z nią nie pod drodze ;) Ale tak sobie myślę, że może byłoby przyjemnie i interesująco zajrzeć do tego świata bogaczy? :)
OdpowiedzUsuńJeśli miałabym Ci polecić tę serię, to najlepiej zacząć ją czytać od "Kariery Emmy Harte", czyli od początku. Chociaż z drugiej strony Barbara Taylor Bradford w każdym tomie często przypomina poprzednie wydarzenia. To jest o tyle dobre, że w natłoku rozmaitych zdarzeń, czytelnik jest w stanie wrócić do tego, co już było. Ja się wychowałam na książkach tej Autorki, podobnie jak na powieściach Nory Roberts i innych amerykańskich pisarek tego typu, więc dla mnie takie ksiażki to swego rodzaju podróż sentymentalna w przeszłość. A czytanie o bogaczach może być naprawdę fajne. Lubię takie klimaty, ale one niestety nie pasują do polskiej rzeczywistości i dlatego Polacy takich książek nie piszą. A szkoda. Ale z drugiej strony może to i lepiej, bo wtedy wyszłaby z tego wielka karykatura. :-)
UsuńPostanowiłam właśnie zacząć od początku serii, czyli od :Kariery Emmy Harte" :)
UsuńJakby co, to ta sama Edyta, co powyżej, tylko z innego konta :D
UsuńOK, ja też mam dwa konta, ale korzystam tylko z jednego. :-) A sagę zacznij od początku. Zobaczysz, że fabuła Cię porwie. Ja już mam na półce czwartą część pt. "Tajemnica Emmy". Już nie mogę się doczekać, kiedy zacznę czytać. :-)
Usuń