Niewiasta rzeczywiście jest odmienną istotą.
Choć słaba jak chłopię, nie jest
chłopięciem.
Choć uczuciowa niczym głupiec,
nie jest
także głupcem.
Choć potrafi długo chować urazę,
nie
sposób o niej powiedzieć: nikczemna.
Ani też: święta, choć przejawia czasem
wspaniałomyślność.
Nie opisuje jej żadna z cech przynależnych
męskiemu rodowi.
To po prostu niewiasta. Byt sam w sobie.
Philippa Gregory - Biała królowa
tłum. Urszula Gardner
Philippa
Gregory to angielska pisarka, której sławę przyniosła bestsellerowa powieść pod
tytułem Kochanice króla. Głównymi bohaterkami książki są siostry Boleyn,
Maria i Anna. Ten niewyobrażalny sukces powieści zaowocował przeniesieniem jej
na duży ekran. Światowa premiera filmu odbyła się 15 lutego 2008 roku. Do
Polski ekranizacja dotarła cztery miesiące później. Wywołała przede wszystkim
niezadowolenie i rozczarowanie czytelników, którzy przeczytawszy książkę stwierdzili,
że wiele kwestii w niej zawartych nie pokrywa się z tymi, które mogli obejrzeć
na ekranie. Jednak fakt ten wcale nie spowodował spadku popularności książek
Philippy Gregory. Wręcz przeciwnie. W ostatnim czasie obserwuje się coraz
większe zainteresowanie czytelników powieściami autorki, zarówno w Polsce, jak
i na świecie.
fot. Larry D. Moore |
Philippa
Gregory, która z wykształcenia jest historykiem, wyjątkowo upodobała sobie
dynastię Tudorów, a szczególnie kobiety związane z Henrykiem VIII. Nie chodzi
tutaj jedynie o jego sześć żon, z których dwie zostały pozbawione życia na jego
wyraźny rozkaz. Autorka swoją uwagę skupiła także na demonicznej i
apodyktycznej babce króla – Małgorzacie Beaufort, poświęcając jej drugą część
trylogii opowiadającej o Wojnie Dwu Róż, jaka toczyła się w XV-wiecznej
Anglii pomiędzy Yorkami i Lancasterami. Celem tego zbrojnego konfliktu była
chęć zdobycia angielskiego tronu. Jak pokazuje historia, ostatecznie
zatriumfowali Lancasterowie, powierzając władzę w państwie Henrykowi VII.
Kobiety
kreowane piórem Philippy Gregory, to przede wszystkim osobowości silne, za
wszelką cenę pragnące odnieść sukces i pozbywające się – niekiedy w bardzo
okrutny sposób – tych, którzy stają im na drodze do niego. Choć dążenie do celu
po trupach nie zawsze kończy się dla nich dobrze, to jednak nie cofają się
przed niczym. W bohaterkach książek angielskiej pisarki próżno doszukiwać się
pokory. Nawet jeśli któraś z tych kobiecych postaci ustępuje miejsca innej, to
dzieje się tak tylko dlatego, że nie ma już innego wyjścia i jest do tego
zmuszona w wyniku zaistniałych okoliczności. Właśnie w ten sposób przedstawia
się sytuacja Katarzyny Aragońskiej, pierwszej żony Henryka VIII. Z jednej
strony to kobieta silna, za wszelką cenę próbująca utrzymać koronę, która swoje
nadzieje pokłada w Bogu. Natomiast z drugiej poddająca się praktycznie bez
walki, kiedy widzi, że nic już nie wskóra, ponieważ na jej drodze pojawia się
bardziej wpływowa od niej Anna Boleyn.
Philippa
Gregory doskonale odnajduje się także w czasach średniowiecza. Pierwsza część
cyklu zatytułowanego Woja Dwu Róż idealnie odzwierciedla realia tamtej
epoki. Elżbieta Woodville – córka Jakobiny Luksemburskiej – aby odzyskać to, co
jej się prawnie należy, rozkochuje w sobie samego króla, Edwarda IV Yorka. W
konsekwencji doprowadza to do jej koronacji na monarchinię średniowiecznej
Anglii. W dodatku, zarówno Elżbieta, jak i jej matka, zostają okrzyknięte mianem
czarownic. Czy słusznie? Być może. Ich rodowód bardzo silnie związany jest z
pewną legendą, którą ludność przekazywała sobie z ust do ust przez wiele lat.
Na dworze w zamkowych komnatach poddani szemrzą między sobą, twierdząc, że
królowa i jej matka to potomkinie patronki wód, Meluzyny, która rzekomo ostrzega
je swoim śpiewem przez czającymi się niebezpieczeństwami, a przede wszystkim
przed śmiercią bliskich. Czary i wierzenia w nadprzyrodzone złe moce to
przecież główna cecha epoki średniowiecza. Philippa Gregory sama przyznaje, że
to właśnie jej osobista fascynacja tym okresem w dziejach Anglii zaważyła na decyzji
dotyczącej podjęcia się napisania cyklu o Wojnie Kuzynów.
Gusła
i magia obecne są także w powieści pod tytułem Czarownica, gdzie autorka
bardzo wyraźnie opisuje ich moc. Dla głównej bohaterki – Alys – stają się one
narzędziem, które ma jej pomóc w zdobyciu władzy. W tej powieści czytelnik
również spotyka kobietę silną i uparcie dążącą do obranego celu, bez względu na
konsekwencje. Liczy się jedynie żądza władzy i zostanie panią na zamku w
Castelton.
Kobiety
Philippy Gregory, to nie tylko dworskie damy żyjące w epoce angielskiego
średniowiecza czy renesansu. Nie należy zapominać również o fenomenalnej
trylogii ukazującej trzy pokolenia kobiet pałających wielkim uczuciem do ziemi
i gospodarstwa, którym zarządzają. Ród Laceyów od pokoleń administruje ziemskim
majątkiem, jednocześnie dbając o tych, którzy w nim pracują. Jednak dopiero
Beatrice Lacey poprzez swój egoizm i niewyobrażalną chęć władzy dokonuje
spustoszeń tak wielkich, że niszczy wszystko, na co jej przodkowie pracowali
przez lata. Beatrice Lacey, jej córka o imieniu Julia oraz wnuczka, Meridon to
także kobiety niezwykle silne i ambitne, pomimo że tak bardzo różniące się od
siebie. Każda z nich na swój własny sposób kocha i nienawidzi, popadając w
skrajności, które ostatecznie mogą doprowadzić je do zguby.
Żony Henryka VIII; niektóre z nich to główne bohaterki polskich przekładów powieści Philippy Gregory Katarzyna Aragońska, Anna Boleyn, Jane Seymour, Anna Kliwijska, Katarzyna Howard, Katarzyna Parr |
Wydawać
by się mogło, że bohaterki książek Philippy Gregory są pozbawione ludzkich
uczuć, skoro tak usilnie pożądają władzy, a mężczyzn traktują przedmiotowo. Nic
bardziej mylnego. Te kobiety potrafią też szczerze i oddanie kochać jako wierne
żony i opiekuńcze matki, jak choćby wspomniana już Elżbieta Woodville. Nie
wiadomo do końca, czy faktycznie podstępem uchroniła swojego młodszego syna
przed pewną śmiercią. Jednak prawdą jest, że na kartach powieści Philippy
Gregory dokonuje tego, patrząc prosto w oczy oprawcom. A Katarzyna Aragońska?
Przecież to miłość do pierwszego męża dodaje jej sił w walce przeciwko swoim
wrogom. Zatem bez wątpienia można rzec, że bohaterki kreowane przez Philippę
Gregory, to kobiety przede wszystkim skomplikowane pod względem emocjonalnym,
lecz zarazem doskonale wiedzące, czego tak naprawdę oczekują od życia.
Obecnie
w Polsce coraz większą popularnością cieszy się powieść pod tytułem Biała
księżniczka, której główną bohaterką i zarazem narratorką jest żona Henryka
VII - Elżbieta York. Ta postać może nieco odbiegać od wspomnianych wyżej
postaci, ponieważ Elżbieta raczej nie wysuwa się na pierwszy plan, lecz
relacjonuje czytelnikowi wydarzenia, w których przyszło jej brać udział jako
małżonce założyciela dynastii Tudorów. Na wiele z tych zdarzeń nie ma większego
wpływu, ponieważ pierwsze skrzypce gra oczywiście matka Henryka VII –
Małgorzata Beaufort. To ona wciąż decyduje o tym, co tak naprawdę jest ważne
dla polityki ówczesnej Anglii. Lecz z drugiej strony czy Elżbietę York możemy
określić jako kobietę słabą? Chyba nie, ponieważ w tamtych naprawdę trudnych
czasach należało wykazać się rzeczywiście wielką siłą charakteru, aby móc
przetrwać w otoczeniu wrogów, z którymi czasem trzeba było dzielić nawet łoże.
Rebecca Ferguson jako Elżbieta Woodville w ekranizacji Białej królowej źródło |
Skoro
już jesteśmy przy dynastii Tudorów, to możemy pokusić się również o analizę
dwóch córek Henryka VIII. Są to starsza – Maria i młodsza – Elżbieta. Pierwsza
z nich to oczywiście zagorzała katoliczka, dla której wiara stanowi priorytet w
działaniach, jakie podejmuje odnośnie polityki państwa. To za jej panowania w
Anglii szalała krwawa i niezwykle brutalna inkwizycja, podczas której niewinni
ludzie skazywani byli na wysoce barbarzyńską śmierć, jedynie za swoje religijne
przekonania, które w żadnej mierze nie szły w parze z poglądami samej królowej.
Niekiedy zdarzało się też, że Maria lekką ręką podpisywała egzekucję tych,
którzy katolikami w istocie byli, lecz niezbyt jawnie okazywali swoje
przekonania, bądź też nieopatrznie uczynili coś, co szpiegom królowej mogło się
nie spodobać lub błędnie sugerować innowierstwo.
Wydaje
się, że młodsza Tudorówna w niczym tak naprawdę nie przypominała swojej
starszej siostry. Ale czy na pewno? Może to tylko pozory? Owszem, egzekucji nie
podpisywała z byle powodu, lecz z drugiej strony nie można jej było odmówić
tego, że nie posiada złych cech swojego ojca. Ciągły strach o utratę korony
powodował, że Elżbieta w pewnym momencie swojego życia popadła w istne
szaleństwo, podobnie jak niegdyś jej ojciec. Z kolei egoizm i samouwielbienie
towarzyszyły jej praktycznie przez całe życie. Nawet na starość, kiedy uroda
królowej zupełnie zgasła, Elżbieta domagała się komplementów z każdej strony.
Nikt zatem nie mógł zarzucić jej, że nie jest córką Henryka VIII, który pod
koniec życia zachowywał się zupełnie tak samo. Chyba tylko złośliwi oraz ci, którzy
pokładali wiarę w jakieś nadprzyrodzone piekielne moce, mogli twierdzić, iż
Elżbieta to pomiot samego diabła. Niektórzy żywili takie właśnie przekonanie ze
względu na osobę Anny Boleyn, która przecież była jej matką i została ścięta
między innymi dlatego, iż nagle pojawili się świadkowie, którzy uparcie
powtarzali, że Anna ma konszachty z diabłem. Moim zdaniem w tym przypadku ojcostwo Henryka VIII było niepodważalne.
Bardzo
podobną do Marii I Tudor pod względem charakteru może wydawać się Maria Stuart.
Philippa Gregory uczyniła ją bohaterką powieści pod tytułem Uwięziona
królowa. Możliwe, że gdyby Elżbieta nie skazała Marii na lata odosobnienia,
a w konsekwencji na ścięcie, Anglii mógłby grozić powrót do inkwizycji, bo
przecież Maria to także zagorzała, a wręcz fanatyczna katoliczka. Być może to właśnie
powtórki wspomnianej już rzezi młodsza Tudorówna chciała uniknąć. Z drugiej strony
jednak, Elżbieta była niesamowicie łasa na władzę, a utrzymanie przy życiu
Marii Stuart groziło utratą korony. Ta królowa Szkotów i krewna Tudorów również
odznaczała się niezwykłą siłą charakteru. Zapewne gdzieś w głębi duszy czuła,
że kres jej życia jest już bliski, lecz do końca nie pozwoliła na to, aby poddać się
rozpaczy, co wymaga naprawdę ogromnego hartu ducha.
Kadr z filmu Kochanice króla na podstawie powieści Philippy Gregory źródło |
Skoro
wspomniałam wyżej o stricte fikcyjnych postaciach, jakimi są Alys i bohaterki trylogii
traktującej o rodzie Laceyów, to wypadałoby do kompletu dodać jeszcze młodą
Żydówkę, której postać stanowi trzon jednego z tomów cyklu Tudorowskiego. Mam
oczywiście na myśli Hannę Green. Dziewczyna pojawia się w Błaźnie królowej,
stojąc u boku nie tylko Marii Tudor, ale także Elżbiety. W miarę upływu czasu i
praktycznie wbrew sobie ta córka księgarza zostaje wplątana w szpiegostwo. Czy
zatem nie trzeba ogromnej siły charakteru, aby móc działać na dwa fronty,
mówiąc kolokwialnie? Owszem, trzeba. Hannah dodatkowo musi przecież zadbać o
swoją rodzinę. Wszak jest też matką, której priorytetową powinnością jest
ochrona własnego dziecka.
Tak
więc bez względu na to, pod jakim kątem będziemy przyglądać się kobiecym
postaciom kreowanym przez Philippę Gregory zauważymy, że tym, co je łączy są
przede wszystkim: miłość, namiętność i pożądanie. Czasami jest to pragnienie
mężczyzny, a innym razem będzie to żądza władzy i zabezpieczenie nie tylko
własnej przyszłości, ale też swoich potomków. Mężczyźni natomiast są wówczas
jedynie narzędziem, które ma im w tym pomóc.
Tych
kobiecych postaci – autentycznych czy fikcyjnych – które przez lata swojej twórczości
stworzyła Philippa Gregory jest naprawdę sporo. Nie sposób wymienić i scharakteryzować
je wszystkie. Najlepiej więc sięgnąć po książki autorki i przekonać się, co też takiego szczególnego jest w jej bohaterkach i sposobie pisania, że ma ona tak wielu
fanów na całym świecie.
Jak pewnie wiesz, moją ulubienicą jest Elżbieta Woodville - pokochałam ją od pierwszego wejrzenia, jeśli mogę to tak ująć i pewnie nic już tego nie zmieni. Mam niezwykły sentyment także do Jakobiny Luksemburskiej i Katarzyny Aragońskiej:)
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł na post! Gratuluję:)
Dziękuję! :-) Elżbieta Woodville to także ulubiona postać samej Gregory. Tak gdzieś czytałam, ale pewnie o tym wiesz. Powiem Ci, że ja nie umiem tak jednoznacznie opowiedzieć się za którąkolwiek z tych postaci. Dla mnie każda coś w sobie ma. A co do samego artykułu, to on się już gdzieś ukazał rok temu, ale w znacznie okrojonej formie, bo ograniczała mnie liczba znaków. Były też inne ilustracje do niego. Na blogu dołożyłam jeszcze kilka akapitów. :-)
UsuńJak ja uwielbiam Twoje przemyślenia :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam powieści Phillippy Gregory a moja miłość rozpoczęła się od seansu "Kochanic króla". Zaraz potem wzięłam się za książkę, a po niedługim czasie i za kolejną i kolejną. Każda z nich na początku wydawała się niczym specjalnym, ale już po chwili nie mogłam się oderwać!
Zgadzam się, kobiety kreowane piórem Gregory są inne. Nie są pięknymi, dobrotliwymi księżniczkami, które mówią o miłości i pokoju na świecie... Nie! To twarde, odważne kobiety, które mogą nawet zabić, byle tylko zdobyć to, o czym pragną.
Dlatego też tak bardzo lubię te książki i cieszę się, że tak wiele historii jeszcze przede mną!
Ja też na pierwsze spotkanie z autorką wybrałam "Kochanic króla" i zakochałam się
UsuńJa ekranizacji "Kochanic króla" nie oglądałam jeszcze, ale książkę czytałam i mnie porwała. Nie była to pierwsza książka Gregory, którą przeczytałam. Pierwsza to był "Błazen królowej" i od tej powieści tak naprawdę wszystko się zaczęło. Potem przyszły kolejne i teraz już nie mogę przestać czytać. Lubię też obyczajówki Philippy. Czytałam "Dom cudzych marzeń" i też się zachwyciłam. Polecam! :-)
UsuńDopiero poznaję kobiety Gregory, ale przyznam się, że większość z nich to po prostu kobiety z krwi i kości, często bardzo wyraziste i za to je lubię :)
OdpowiedzUsuńJest jeszcze kilka kobiet, o których pisze Gregory, a o których nie wspomniałam. One wszystkie są naprawdę godne uwagi. Nawet bohaterka "Domu cudzych marzeń", która jest fikcyjna i żyje w czasach nam współczesnych, też jest niesamowita i ma bardzo silny charakter. :-)
Usuń