sobota, 3 maja 2014

Santa Montefiore – „Sonata o niezapominajce”













Wydawnictwo: ŚWIAT KSIĄŻKI
Warszawa 2004
Tytuł oryginału: The Forget-Me-Not Sonata
Przekład: Anna Dobrzańska-Gadowska



Chyba każdy z nas widział kiedyś niezapominajkę. To taki niebieski kwiat, którego nazwa tłumaczona dosłownie z języka łacińskiego brzmi „mysie uszko” (Myosotis). Na temat niezapominajki krąży szereg rozmaitych legend. Jedne posiadają kontekst religijny, zaś inne charakteryzują się typowo świeckim przesłaniem. Pozwólcie zatem, że w ramach ciekawostki przywołam kilka z nich.

Jedna z legend o podłożu religijnym mówi, że kiedy Bóg stwarzał świat i tym samym rośliny, wówczas zwyczajnie zapomniał o małym, niebieskim kwiatku. Wtedy ten nieszczęsny kwiatuszek zapytał: Panie Boże, a jak ja będę się nazywał? Na to Bóg odparł: Ty zostań Niezapominajką. Dlatego też niezapominajkami obdarowywane są osoby, na których pamięci szczególnie nam zależy. Ten niebieski kwiat jest popularny głównie wśród ludzi zakochanych. Nie zapomnij o mnie miały mówić bukiety niezapominajek wręczane przez panny swoim narzeczonym, którzy wybierali się w długą podróż, albowiem w języku kwiatów kolor niebieski jest symbolem wzniosłych uczuć i życzeń.

Inna legenda opowiada o pewnym rycerzu, który wraz ze swoją ukochaną przechadzał się nad brzegiem Tamizy. Mężczyzna był w pełnym uzbrojeniu. W którymś momencie, zrywając kwiat niezapominajki z zamiarem ofiarowania go narzeczonej, rycerz stracił równowagę i wpadł do wody. Kiedy nurt rzeki wciągał go coraz głębiej, rycerz w ostatniej chwili wykrzyczał w stronę swojej ukochanej: Nie zapomnij mnie! A potem utonął. Ta legenda jest również bardzo popularna w Austrii, tylko z tą różnicą, że tam mówi się, iż nie był to rycerz, a zwykły młody mężczyzna, zaś narzeczeni spacerowali brzegiem Dunaju. Z kolei w ostatniej chwili swojego życia chłopak miał krzyknąć: Nie zapomnij o mnie, zawsze będę cię kochał!

Niezapominajka alpejska
fot. Jerzy Opioła
Kolejna opowieść o podłożu religijnym dotyczy młodziutkiego Jezusa, który siedząc na kolanach Matki Bożej zapragnął, aby wszystkie przyszłe pokolenia pamiętały o najbliższej Mu osobie, czyli o Jego Matce. Tak więc dotykając oczu Maryi, pomachał drugą rączką nad pobliską łąką i w tym samym czasie pojawiły się na niej tysiące niezapominajek. 

Jest też inna legenda. Opowiada ona o pewnym starcu, który przyglądał się niezapominajce, a wtedy zawstydzony kwiat zapytał: Dlaczego tak na mnie patrzysz? Jestem przecież taka malutka i nic nie znaczę w porównaniu z innymi kwiatami. Wówczas starzec odpowiedział: Znam się na urodzie. W tobie widzę prostotę, delikatność, naturalność i świeżość. Na te słowa niezapominajka bardzo się ucieszyła, mówiąc: Dopiero ty zwróciłeś mi na to uwagę. Od tej chwili przestaję uważać siebie za nijaką. Czuję się piękna i prawdziwa, ponieważ taką jestem w twoich oczach.

Czy zatem Sonata o niezapominajce dotyczy tego szczególnego kwiatu? Otóż nie do końca. W powieści niezapominajka nie występuje w swojej fizycznej postaci, lecz jest swego rodzaju metaforą i dotyczy pamięci o osobie i wydarzeniach, w których centrum znalazła się nasza główna bohaterka. Jak zapewne niektórzy z wielbicieli twórczości Santy Montefiore wiedzą, Autorka tuż przed rozpoczęciem swojej przygody z pisaniem spędziła niezapomniane miesiące w Argentynie, gdzie uczyła angielskiego dzieci pochodzące z pewnej bogatej rodziny. Pobyt w Argentynie zaowocował powstaniem jej powieściowego debiutu Spotkamy się pod drzewem Ombu. Ten specyficzny argentyński klimat przewija się też przez inne książki Santy Montefiore. Kolejną z nich jest właśnie Sonata o niezapominajce.

Hurlingham to argentyńskie miasto położone w prowincji Buenos Aires. Około stuczterdziestoletnia historia miasta powstała przy udziale kolonii brytyjskich, niemieckich, włoskich oraz hiszpańskich. Hurlingham znajduje się w środkowo-wschodniej części prowincji i znane jest przede wszystkim ze swoich zielonych terenów. Tuż po zakończeniu drugiej wojny światowej Hurlingham stanowiło brytyjską kolonię zamieszkiwaną przez Anglików. Ta kolonizacja stwarzała obywatelom brytyjskim możliwość wyjazdu do pracy do Argentyny. Tam też mieściło się mnóstwo firm, których właścicielami byli Anglicy.

Nie bez powodu wspomniałam o Hurlingham, gdyż to właśnie w tym miejscu rozgrywa się większa część akcji Sonaty o niezapominajce. Jest rok 1946. Audrey Garnet właśnie wkracza w dorosłe życie. Jest już na tyle dojrzałą panną, że rodzice coraz częściej myślą o wydaniu jej za mąż. Oczywiście jej potencjalny mąż nie będzie byle kim. To musi być ktoś z klasą. Jakiś parobek czy robotnik z fabryki ojca Audrey na pewno nie wchodzi w grę. Dziewczyna jest najstarsza z rodzeństwa, więc to na niej spoczywa swego rodzaju odpowiedzialność za dalsze powodzenie jej rodziny. Musi bardzo uważać, aby przypadkiem nie wywołać skandalu obyczajowego, ponieważ wówczas sąsiedzi nie zostawiliby na niej suchej nitki. Aż strach pomyśleć o tych wszystkich plotkarach, które wzięłyby ją na języki. W dodatku są jeszcze ciotki, które bardzo skrupulatnie przyglądają się życiu Audrey i jej rodzeństwa. To Anglicy, więc na wiele spraw patrzą inaczej niż rodowici Argentyńczycy.

Audrey Garnet najbardziej związana emocjonalnie jest ze swoją o kilka lat młodszą siostrą. Isla to dziewczyna, która zupełnie nie dba o to, co powiedzą inni. Buntuje się, a czasami nawet wyśmiewa sztywne rodzinne konwenanse. Niemniej rodzice i otoczenie patrzą na jej postępowanie przez palce, bo Isla nie jest jeszcze na tyle dorosła, aby móc aranżować jej ewentualne małżeństwo, co wcale nie oznacza, że dziewczyna nie wie, na czym polegają relacje pomiędzy mężczyzną a kobietą. Na chwilę obecną bunt i postępowanie wbrew rodzinnym i społecznym normom to jedyne, czego pragnie.

Któregoś dnia do Hurlingham przyjeżdża z Anglii dwóch braci. Starszy – Cecil Forrester – jest przez wszystkich podziwiany za niezwykłą odwagę, jaką okazał podczas drugiej wojny światowej. Z kolei młodszy – Louis – praktycznie od samego początku traktowany jest jak swego rodzaju dziwadło. Mężczyzna nie walczył na froncie, wtedy, kiedy ojczyzna potrzebowała go najbardziej. Ten fakt sprawia, że jest kimś na kształt wyrzutka społeczeństwa. Poza tym jego postępowanie też pozostawia wiele do życzenia. Jakoś niespecjalnie garnie się do pracy, a jedyne czym naprawdę się interesuje to muzyka. Potrafi na zawołanie skomponować utwór fortepianowy, którym będzie zachwycać się wielu ludzi. Pomimo tak ogromnego talentu, Louis nie znajduje akceptacji ani w we własnej rodzinie, ani tym bardziej w społeczeństwie. Wydaje się jednak, że przywykł już do takiego traktowania i nie przejmuje się tym, co ludzie o nim myślą i mówią. Chyba tylko z bratem łączą go poprawne stosunki, bo przecież Cecil zabrał go ze sobą do Argentyny i dba o niego najlepiej  jak tylko może.

Bracia Forrester bardzo często zapraszani są do domu Garnetów. Henry Garnet wcale nie traktuje ich jak swoich pracowników. Możliwe, że ten przyjacielski stosunek pracodawcy do swoich podwładnych wypływa z osobistych pobudek. Przecież jego najstarsza córka powinna już wkrótce wyjść za mąż, a jak na razie nie widać, aby kręciło się wokół niej co najmniej tuzin adoratorów. W tej kwestii wybór państwa Garnetów pada właśnie na Cecila. Jest starszy, odpowiedzialny, pracowity i generalnie posiada wszystkie te cechy, które ich zdaniem powinien mieć przyszły małżonek Audrey. No i najważniejsze, że nie jest dziwakiem, jak jego młodszy brat. Nie zawsze jednak życie toczy się po takich torach, jakie sobie wymyśliliśmy. Tak też jest i w tym przypadku. Owszem, Audrey zakochuje się w panu Forresterze, lecz nie w tym, którego wybrali jej rodzice. To nierozgarnięty i nieco oderwany od rzeczywistości Louis zwraca uwagę panny Garnet. Co gorsza, jej uczucie jest odwzajemnione! Czy miłość wbrew woli rodziców będzie mieć szansę na przetrwanie? Jak zachowa się rodzina Audrey, kiedy jej romans z Louisem wyjdzie w końcu na jaw? A co na to wszystko ten, który miał zostać zięciem Garnetów? Czy odrzucony mężczyzna nie będzie przypadkiem pragnął zemsty? A może pogodzi się z zaistniałą sytuacją i pokornie usunie się z drogi, aby nie burzyć szczęścia swojego brata i kobiety, którą kocha?



Typowa wybrukowana ulica Palermo - dzielnicy Buenos Aires. To właśnie tutaj główni bohaterowie jeździli na niezapomniane lekcje tańca.
fot. Brian Barbutti


Nie od dziś wiadomo, że Santa Montefiore jest jedną z moich ulubionych autorek, jeśli chodzi o powieści obyczajowe. Może nie pisze zbyt ambitnie, ale przy jej powieściach zawsze odpoczywam. Podobnie jak przy książkach Nory Roberts i wielu innych pisarek tworzących literaturę kobiecą. Santa Montefiore generalnie skupia się na relacjach międzyludzkich, które bardzo często są niesamowicie skomplikowane. Bohaterowie jej książek zmuszani są do podejmowania bardzo trudnych życiowych decyzji, które zazwyczaj są podyktowane wolą otoczenia. Te wybory wbrew własnej woli generalnie dramatycznie odbijają się potem na ich dalszym życiu. Aby zadowolić innych, muszą zrezygnować z własnego szczęścia. Jeśli głębiej się nad tym zastanowić, można dojść do przekonania, że w pewnych kwestiach wola rodziny czy nacisk ze strony otoczenia wcale nie wywarł tak negatywnych skutków, jak początkowo można było myśleć. Żeby dojść do takiego wniosku, dany bohater zazwyczaj potrzebuje wielu lat, ponieważ dopiero na starość uświadamia sobie, że jego decyzja podyktowana emocjami mogła w konsekwencji zaprowadzić go na skraj przepaści, skąd już tylko krok dzieliłby go od utraty tego, co najważniejsze. Czasami nawet byłoby to jego własne życie.

Rodzina Garnetów to tak naprawdę klasyczna angielska familia, której przyszło żyć na obcej ziemi, lecz byli w stanie całkiem dobrze się tam ustawić. Wojna jakoś niespecjalnie odcisnęła piętno na ich życiu. Owszem, martwili się o swój ojczysty kraj, który był wmieszany w konflikt zbrojny z III Rzeszą, jednak okrucieństwo tego sporu nie bardzo dało się im we znaki. Fabuła Sonaty o niezapominajce swoim klimatem w znaczący sposób przypomina wspomniany już debiut prozatorski Santy Montefiore – Spotkamy się pod drzewem Ombu. Tak naprawdę książkę można uznać za sagę rodzinną, ponieważ na jej kartach spotykamy aż trzy, a nawet cztery, pokolenia rodziny Garnetów. Są rodzice Audrey, potem Audrey i jej rodzeństwo, następnie po latach pojawiają się dzieci głównej bohaterki, a na końcu jeszcze jej mali wnukowie.  

Garnetów po drodze dotykają również życiowe tragedie, które stopniowo zmieniają praktycznie wszystko w ich życiu. Jest śmierć, która przychodzi zupełnie nieoczekiwanie i zabiera ze sobą zbyt wcześnie tych, których kochają. Oprócz tego czytelnik wraz z bohaterami doświadcza też wielu innych emocji. Nie tylko jest smutek czy żal po stracie kogoś ukochanego. Mamy tutaj do czynienia także ze zwykłą ludzką zawiścią i zazdrością, która dotyczy kręgu najbliższej rodziny. Jest zdrada, ale pojawia się również wielka miłość, która jest w stanie przetrwać naprawdę wszystko, nawet największe upokorzenie i poniżenie. Widzimy jednocześnie jak bardzo zmieniają się relacje pomiędzy rodzicami a ich dziećmi. Czasami matka jest tak zaślepiona miłością do dziecka, że nie dostrzega jego złego postępowania. Z kolei dziecko, które stara się żyć zgodnie z przyjętymi zasadami i w poszanowaniu innych jest, jak gdyby lekceważone i pomijane przez rodzicielkę.

Nie wiem czy w przypadku Sonaty o niezapominajce można mówić o jakichkolwiek elementach fantasy, ale jedna z bohaterek żyje, jakby na granicy dwóch światów – świata żywych i zmarłych. Praktycznie od urodzenia jest inna i tą odmiennością w pewien sposób zwraca uwagę otoczenia. Jednak nie jest to już tak bardzo negowane, jak w okresie powojennym. Naszej bohaterce przyszło żyć w latach 70. XX wieku w Anglii, a to już są zupełnie inne czasy. Ludzie inaczej patrzą na wiele spraw niż kilkadziesiąt lat wcześniej. Na czym zatem polega ta inność? Co takiego wspomniana bohaterka dostrzega, o czym inni nie mają pojęcia?

Komu mogę polecić Sonatę o niezapominajce? W pierwszej kolejności na pewno wielbicielom twórczości Santy Montefiore. Lecz z drugiej strony myślę, że miłośnicy Autorki zapewne już tę powieść przeczytali, bo książka nie jest nowością. Do sięgnięcia po książkę zachęcam również osoby, które lubią sagi rodzinne, romanse, historie opowiadające o trudnych ludzkich wyborach, a także powieści utrzymane w specyficznym klimacie Ameryki Południowej, których fabuła przeplatana jest nowoczesnością europejskiego życia.






8 komentarzy:

  1. Świetna recenzja. Nie wiedziałam, że o zapominajkach jest tyle legend. A co do autorki to jej twórczość mam w planach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jeszcze nie wszystkie legendy. Wybrałam te najbardziej popularne. Tak mi się przynajmniej wydaje, że te są najbardziej znane. :-) A co do Santy Montefiore to jej powieści znam już od bardzo dawna. Jeszcze zanim zaczęłam prowadzić bloga już je czytałam. Jednak najbardziej cieszy mnie fakt, że udzieliła mi wywiadu. To jest moje największe osiągnięcie, jeśli chodzi o tę Autorkę. :-) Chcę jeszcze poznać twórczość jej męża, bo on jest historykiem i mówią, że świetnie pisze o historii. :-)

      Usuń
  2. Uwielbiam Santę Montefiore, a ta książka była jedną z pierwszych za którą ja pokochałam :) Przeczytałam chyba wszystkie powieści autorki :) przynajmniej te wydane w Polsce :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jeszcze nie przeczytałam wszystkich powieści Santy, ale jestem na najlepszej drodze, żeby to zrobić. :-) Podobnie jak Ty, również uwielbiam jej obyczajówki. :-)

      Usuń
  3. Nie miałam styczności z autorką..Ale po Twojej opinii przyznam, że mam chęć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że spodobają Ci się książki Santy Montefiore, bo, jak dla mnie, są rewelacyjne i doskonale się przy nich odpoczywa. :-)

      Usuń
  4. Santa Montefiore ... Zupełnie nie znana mi pisarka, której imie i nazwisko brzmi dla mnie bardzo egzotycznie i magicznie. Rozejrzę się za ta książką albo inną pracą tej pisarki, bo Twoja recenzja zachęca do tego, by nią sięgnąć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może znasz jej meżą? To Simon Sebag Montefiore - historyk, który pisze doskonałe książki historyczne. Tak przynajmniej mówią ci, którzy czytali. Ja jeszcze nie sięgnęłam po jego twórczość. A Santa? Dla mnie pisze rewelacyjnie. Jak ktoś lubi obyczajówki, to na pewno się nie zawiedzie. :-)

      Usuń